pl | en
Test
Kolumny
Ascendo
C8 RENAISSANCE


Cena (w Polsce, za parę): 25 000 zł

Producent: ASCENDO GmbH

Kontakt:
ASCENDO GmbH | Hoelderlinweg 6
73257 Koengen | Germany | tel.: +49 07024468404

e-mail: mail@ascendo.de

Strona internetowa: www.ascendo.de

Kraj pochodzenia: Niemcy

Produkt do testu dostarczyła firma: Soundclub

Tekst: Marek Dyba
Zdjęcia: Ascendo | Marek Dyba (12) | Wojciech Pacuła (04)

Data publikacji: 16. listopada 2012, No. 103




Firma Ascendo zapewne nie jest Czytelnikom "High Fidelity" obca. Nie dość, że mamy już od jakiegoś czasu w Polsce dystrybutora tej marki, firmę Soundclub, to na dodatek Naczelny testował już model Ascendo SYSTEM ZF3 S.E (czytaj TUTAJ). Nawiasem mówiąc ja także miałem okazję recenzować dla "HiFi Choice'a" model System F.
Jeśli mieliście Państwo do czynienia z kolumnami tej marki, albo choć czytaliście jakąkolwiek recenzję, wiecie, że są to kolumny inne niż większość tego, co jest dostępne na rynku. Rozwiązania stosowane przez konstruktorów tej firmy są po prostu nieszablonowe. Tak jest i w przypadku modelu, który teraz trafił do mnie do testu - C8 Renaissance. Reprezentuje on co prawda inną serię zwaną po prostu C, ale i tym razem nie są to standardowe „skrzynki”.
Proszę rzucić okiem na zdjęcie. Po pierwsze do jakiej kategorii należy je zaliczyć? Niby są to monitory, bo są wyposażone w firmowe podstawki. Tyle, że z drugiej strony są na tyle duże (80cm wzrostu), że spokojnie mogłyby uchodzić za niewielką podłogówkę (gdyby ich tych podstawek pozbawić). Ale to nie wszystko. Właściwie to w ile driverów wyposażono tą kolumnę? Jeśli dobrze się przyjrzeć frontowi, to można wypatrzyć, że widoczny przetwornik to konstrukcja koaksjalna, współosiowa, czyli de facto dwa przetworniki w jednym. Gdy spojrzeć na zdjęcie tyłu, trudno nie zauważyć głośnika magnetostatycznego (zwanego przez Ascendo TOS) – to już razem trzy. Wystarczy ich jednak chwilę ich posłuchać by zdać sobie sprawę, że TAKIEGO basu na pewno nie da się uzyskać z już policzonych przetworników. I faktycznie, w środku obudowy siedzi jeszcze 21-centymetrowy, kevlarowy przetwornik niskotonowy, który „komunikuje” się ze światem za pomocą portu widocznego na frontowej ściance, poniżej przetwornika koaksjalnego. Zważywszy więc na fakt, że znajdujący się z tyłu TOS można całkowicie wyłączyć, mamy tu do czynienia z dużym trój- lub czterodrożnym monitorem. Uprzedzałem, że będzie nietypowo...

O firmie Ascendo pisaliśmy

  • TEST: Ascendo SYSTEM ZF3 S.E, czytaj TUTAJ

ODSŁUCH

Nagrania użyte w teście (wybór):

  • Marcus Miller, A night in Monte Carlo, Concord Records, B004DURSBC, CD.
  • The Ray Brown Trio, Summer Wind, Concord Jazz, CCD-4426, CD.
  • Luis Armstrong & Duke Ellington, The Complete Session, Deluxe Edition, Roulette Jazz 7243 5 24547 2 2 (i 3), CD.
  • Al di Meola, John McLaughlin, Paco de Lucia, Friday night in San Francisco, Philips 800 047-2, CD.
  • Keith Jarret, The Köln Concert, ECM, 1064/65 ST, LP.
  • Beethoven, Symphonie No. 9, Deutsche Grammophon, DG 445 503-2, CD.
  • Renaud Garcia-Fons, Arcoluz, ENJ94782, CD.
  • Carlos Santana, Shaman, Arista, B00006IR5V, CD.
  • Eva Cassidy, Eva by heart, Blix Street 410047, FLAC.
  • Cassandra Wilson, New moon daughter, Blue Note; CDP 7243 8 37183 2 0, FLAC.
  • Georges Bizet, Carmen, RCA Red Seal 74321 39495 2, CD/FLAC.
  • John Lee Hooker, The best of friends, pointblank, 7243 8 46424 26 VPBCD49, CD/FLAC.
  • Muddy Waters & The Rolling Stones, Live At The Checkerboard Lounge, Chicago 1981, Eagle Rock Entertainment, B0085KGHI6, CD/FLAC.
  • John Mclaughlin and Carlos Santana, Love devotion, surrender, SONY, B0000AKY7R, CD/FLAC.
Japońskie wersje płyt CD i SACD dostępne na

Wcześniejsze doświadczenia zarówno Wojtka, jak i moje, pokazały, że z jednej strony kolumny tego producenta potrafią zagrać znakomicie, jednak z drugiej trzeba poświęcić więcej czasu i wysiłku, żeby faktycznie tak dobre efekty uzyskać. Nie są to bowiem najłatwiejsze głośniki w ustawieniu, a i resztę toru należy do nich dobierać z uwagą. Nie mogę niestety powiedzieć, że miałem do wyboru kilka wzmacniaczy czy źródeł, pęki kabli, żeby zestawić ten jeden, jedyny, najbardziej optymalny system, ale poświęciłem tyle czasu i potu, ile było trzeba, żeby choć ustawienie było tak dobre jak to możliwe. Doszło nawet do tego, choć mówiąc szczerze już po części akonto kolejnych kolumn, które czekały na test, że zrobiłem w pokoju małe przemeblowanie, żeby ustawić je na długość pokoju (już po dłuższym odsłuchu w „normalnej” u mnie pozycji, czyli z kolumnami rozstawionymi na dłuższej ścianie). Choć tyle mogłem zrobić, by uzyskać jak najlepszy dźwięk z tych oryginalnych, wiele obiecujących kolumn.
Jeszcze tylko słowo o TOS-ie, czyli głośniku magnetostatycznym, umieszczonym na tylnej ściance. Jego użycie uzależnione jest zarówno od ustawienia kolumn w pokoju – jeśli muszą stać bardzo blisko tylnej ściany, to proponowałbym go wyłączyć - jak i preferencji słuchacza. Należę do osób lubiących i mocną, dźwięczną górę pasma, i dużą scenę z hektarami przestrzeni, z dużą ilością powietrza, z dobrym oddaniem otoczenia akustycznego muzyków. To wszystko daje mi dipolowy tweeter w moich Matterhornach (czytaj TUTAJ), a TOS w Ascendo pełni podobną rolę. Oczywiście każdy użytkownik zdecyduje sam, ja mogę jedynie sugerować, że warto dać temu dodatkowemu głośnikowi szansę i to na dłuższym dystansie – być może będziecie się Państwo musieli przyzwyczaić do takiej prezentacji. Moim zdaniem - warto.

Jak już wspomniałem te, było nie było, monitory w pierwszej kolejności zaskakują potężnym, nisko schodzącym basem. Wrażenie będzie jeszcze większe, jeśli słuchacz nie będzie świadomy, że w środku siedzi niewidoczny dla niego woofer. Oczywiście ma także znaczenie, od jakiej muzyki zacznie się odsłuch. U mnie to był (dość przypadkowo) Isao Suzuka z płyty Blow up. Wiele razy już pisałem o kawałku Aquamarine, który po pierwszym odsłuchu na Hansenach Prince V2 stał się dla mnie swego rodzaju benchmarkiem basu, jaki są w stanie reprodukować kolumny. A dokładniej jak nisko i z jakim dociążeniem potrafią zejść. Patrząc na wielkość C8 można zaliczyć - pozwolę sobie na kolokwializm, ale dobrze oddaje on sytuację - „opad szczęki”. Kontrabas schodzi bowiem piekielnie nisko, zachowując przy tym dużą porcję energii do samego dołu. Nie jest może aż tak genialnie jak z Hansenami, ale też i wiele sporo większych konstrukcji podłogowych nie potrafiło pokazać w tak pełny, dociążony sposób, dźwięku tego niezwykłego, czarującego instrumentu w rękach znakomitego muzyka. Kontrabas to bowiem nie tylko struny, ale i spory udział ogromnego pudła rezonansowego. Jego dźwięk nie jest w związku z tym punktowy, jest szarpnięcie struny (czasem bardzo szybkie), ale za nim idzie długi rezonans/wybrzmienie, które tak naprawdę ma większą masę, niż sam dźwięk wydobyty z samej struny. Kolumny, które bardzo krótko trzymają bas „ za twarz” z kontrabasem niekoniecznie radzą sobie najlepiej, bo potrafią zbyt szybko uciąć to, co tak naprawdę stanowi o jego pięknie – głębokie, długie wybrzmienia. A Ascendo robią to wybornie – słuchanie Isao Suzuki, a później (jakże by inaczej) Raya Browna i innych znakomitych basistów wciągnęło mnie na dłuuuuugi czas. Po czym przeskoczyłem na Marcusa Millera i jego genialną gitarę basową (tzn. genialny oczywiście jest człowiek, którą ją „obsługuje”, z samą gitarą nie miałem przyjemności...). W pewnym sensie po prostu musiałem to zrobić, bo najczęściej głośniki, które tak dobrze grają kontrabas, gorzej radzą sobie z krótkim i punktowym basem, a Marcus często tak właśnie gra – błyskawiczne, mocne szarpnięcie struny i natychmiastowe wytłumienie i kolejny dźwięk. Kolumna musi za nim nadążać, co wcale nie jest łatwe. Tymczasem Ascendo poradziły sobie i tym razem bez wysiłku, oddając szybki atak i natychmiast gasząc dźwięk. Znowu imponowała mi energetyczność prezentacji i świetny timing.

Naturalną koleją rzeczy było przejście do nagrań rockowych. Ponieważ dużo w czasie tego testu grałem z gramofonu (i Salvation i AD FONTES, czytaj TUTAJ), na talerzu wylądowały i "czarna" Metallica, i koncert AC/DC, i The Wall Floydów. W dużej mierze potwierdziły się wszystkie wcześniejsze obserwacje – otrzymałem mocne, energetyczne granie, z potężnym, dociążonym basem, świetnie prowadzonym rytmem, „podstępnie” porywające mnie w świat muzyki, odrywające od recenzenckich obowiązków, czyli analizy dźwięku. Ale może też i przy takiej muzyce aż tak wiele analizować się nie da... Nawet specjalne wydanie Metalliki nie jest do końca audiofilskim nagraniem, a i The Wall, choć tu jest lepiej, to też raczej wzorem doskonałego dźwięku nie jest. Niemniej w tym ostatnim nagraniu sporo jest Floydowskich efektów specjalnych, od helikopterów, wybuchów etc. począwszy, na pokazaniu tego wszystkiego w sporej przestrzeni kończąc, a to już może stanowić podstawę jakiejś oceny. Tu właśnie przydał się ów TOS, który sprawił, że przestrzeń była ogromna, że było w tym nagraniu mnóstwo powietrza, że źródła dźwięku w bardzo czytelny sposób przemieszczały się w tej przestrzeni, wyraźnie znajdowały się bliżej, dalej, etc. Oczywiście rzecz nie w tym, że z wyłączonym dodatkowym przetwornikiem tych efektów nie ma, oczywiście są, ale TOS je podkreśla, uwypukla, pozwala łatwiej dotrzeć, obserwować, daje wrażenie, że przestrzeń sceny jest znacznie większa. Jeszcze łatwiej to „zobaczyć” na słynnym Amused to death Watersa, na którym Roger „zaszalał” z efektami przestrzennymi, vide psy szczekające gdzieś z boku, albo wręcz za oknem - Ascendo wydawały się wręcz stworzone do znakomitego oddania tego projektu.

Od Watersa jakoś blisko zrobiło się do elektrycznego bluesa – najpierw to Watersa (Muddy'ego) grającego na żywo ze Stonesami, przez Johna Lee Hookera, Claptona, po BB Kinga i Stevie Raya Vaughana. Po całodziennej sesji z taką muzyką stwierdziłem, że na przyszłość do testów muszę dobierać muzykę, której nie lubię. Dlaczego? Kiedy zacząłem puszczać kawałki z moim ulubionym bluesem, dzień minął nie wiadomo kiedy i jak, a jedyne co mi pozostało w pamięci to fantastyczna zabawa i obolałe, od ciągłego kiwania głową i tupania w rytm, szyja i stopa. Mając świeżo w pamięci bardzo ciekawy wywiad jaki przeprowadziła wielka (to nie jest złośliwość!) Oprah z Stevenem Taylorem (do znalezienia na "You Tube") rzuciłem się do oglądania swoich stóp. Tym, którzy nie oglądali wspomnianego wywiadu wyjaśniam, że można w jego trakcie obejrzeć zmasakrowaną stopę Stevena, której dorobił się wykonując w czasie setek (tysięcy?) koncertów charakterystyczne (dla niego) tupnięcia.
Na szczęście potrzeba widocznie znacznie więcej powtórzeń, żeby zrobić sobie takie "kuku" jak on – moja noga, choć nieco obolała, miała się i wyglądała nie najgorzej. Blues to nie jest przesadnie wyrafinowana muzyka, choć wszyscy wyżej wymienieni gitarzyści są/byli wielkimi artystami, potrafiącymi wyczyniać niesamowite rzeczy ze swoimi instrumentami. Choć może się wydawać, że bardzo prosto jest bluesa zagrać, czy odtworzyć, to jednak jeśli w muzyce zabraknie tego czegoś - feelingu, nastroju, uzupełnionych świetnym pace&rhythm - po prostu nic z tego nie będzie. To muzyka, którą się po prostu czuje, albo nie, jeśli jest zagrana/odtworzona słabo/źle. Dlatego śmiem twierdzić, że nie każdy, a wręcz niewiele systemów potrafi zagrać bluesa tak, by wciągnąć słuchacza na X godzin tak by zapomniał o bożym świecie. Ascendo C8 wraz z moim zestawem Modwrighta po prostu czuły bluesa, a dzięki nim czułem go ja. Dawno aż tak dobrze przy takiej muzyce się nie bawiłem.

Od bluesa już tylko krok do jazzu. Na odtwarzaczu wylądowała płyta, na której swoje siły połączyli dwaj znakomici gitarzyści – Carlos Santana i John McLaughlin. Nagranie ma już swoje lata, i też nie jest może przykładem wzoru idealnej realizacji, ale mimo to (a może właśnie z tego powodu) słuchanie go na Ascendo było kolejnym wyjątkowym przeżyciem. Łkająca, śpiewna gitara Carlosa prawdziwie czarowała, pięknie współbrzmiąc z bardziej surową, ale nie mnie wyrafinowaną grą Johna. Wszystkie szczegóły, każde trącenie struny, przeciągnięcie, każdy dodatkowy efekt zostały precyzyjnie pokazane.
Nawet owa, z jednej strony, nieco rzewna gitara Carlosa, miała w sobie nutkę ostrości, surowości, będącej nieodzownym elementem elektrycznej gitary. Druga gitara, jak już pisałem, bardziej surowa, szorstka, nadzwyczaj dobrze współbrzmiała z nieco lirycznym sposobem grania Santany. I choć nie jest to super czyste, perfekcyjnie zrealizowane nagranie, to jednak ani przez moment nie przyszło mi do głowy nad tym się zastanawiać. To znowu ten sam, naturalny, wciągający sposób prezentacji Ascendo dał znać o sobie – człowiek niemal od razu po prostu wsiąka w muzykę, zapominając o dźwięku.

Rzecz nie w tym, że niemieckie kolumny cokolwiek ukrywają, czy wygładzają – wcale tego nie robią, bo nie muszą. Ważniejsza jest niezwykła spójność prezentacji, za którą idzie naturalność, a efekt jest taki, jak w czasie koncertu na żywo – coś musi być strasznie spaprane, żeby naprawdę nam przeszkadzało. Jeśli tylko nie ma ewidentnych, wyraźnych wpadek realizatorskich, to mimowolnie po prostu akceptuje się dźwięk takim, jaki jest – tak to brzmi i koniec.

Jeśli jednak chciałoby się używać tych kolumn do analizy dźwięku, to jeśli tylko uda się nam nie dać porwać muzyce, bez problemu znajdziemy w dźwięku te mniejsze i te większe wpadki.

Ot choćby, gdy rozochocony wspomnianą wcześniej płytą Santany wrzuciłem kolejną, Shamana, od razu dostałem po głowie przewalonym basem – ktoś to tak właśnie w studio zrealizował, a C8 wcale nie zamierzały tego ukrywać – "s...t in s...t out" chciałoby się powiedzieć. Ich umiejętność skupiania uwagi słuchacza na muzyce, emocjach w niej zawartych, ma swoje granice – ani z Shamana, ani z innych płyt z przewalonym basem tenże nie miał ochoty zniknąć i przestać psuć przyjemność z odsłuchu.
Także z płytami U2 Ascendo za wiele nie zdziałały – dźwięk na nich jest płaski, suchy, nie ma na nich mowy o jakiejś większej przestrzeni i nawet TOS nie był w stanie na to nic poradzić. Ale to przecież nie wada tych kolumn – nie ma tu bowiem żadnej magii, która z kiepskich nagrań zrobi świetne. Niemieckie kolumny pokazują prawdę o nagraniach, potrafiąc czasem skupić uwagę słuchacza na mocnych stronach tychże, dzięki czemu te słabsze nie muszą razić, choć nadal tam są, wcale nie znikają. To rzadko spotykana umiejętność – na kolumnach, które pokazują prawdę o nagraniach, tych gorszych słuchać się z przyjemnością nie da, bo wszystko jest podane jak na dłoni. Te, które potrafią „upiększyć” te gorsze nagrania robią to kosztem czegoś – mniejszej rozdzielczości, zaokrąglania skrajów pasma, więc to też nie jest to, o co większości osób chodzi. A Ascendo C8 łączą zdolność pokazywania prawdy o nagraniach z ekspozycją ich mocnych stron. Dzięki temu genialne nagrania brzmią genialnie, słabe kiepsko, a większości "pomiędzy" można słuchać z ogromną przyjemnością, smakując wszystko to, co w danym nagraniu najwartościowsze, najważniejsze.

C8 potrafią naprawdę nieźle dopieścić uszy nawet takiego „fanatyka” średnicy, jakim jestem ja. Dla mnie to prezentacja wokali i muzyki akustycznej, czyli muzyki w której zdecydowana większość wydarzeń odbywa się w zakresie tonów średnich, jest najistotniejszą odpowiedzią na pytanie: czy to kolumny dla mnie (oczywiście hipotetycznie). Tzn. może wyrosłem już z okresu, kiedy sama średnica mi wystarczała, ale nadal by kolumna była dla mnie ciekawa musi przede wszystkim znakomicie odtwarzać średnicę, a dopiero w dalszej kolejności skraje pasma. To w ich zakresie mogę się ewentualnie zgodzić na jakiś kompromis, ale w zakresie średnicy absolutnie nie. Tyle, że w przypadku testowanych Ascendo właściwie nie ma mowy o żadnych większych kompromisach, Jak na, było nie było, monitory, C8 dostarczają nisko schodzący bas z mocnym uderzeniem, pełna powietrza, żywa, detaliczną górę (zwłaszcza z włączonym TOS-em), i pięknie komponującą się ze skrajami pasma, pełną, gładką, nasyconą średnicę. Wokale wypadają na nich niczym z dobrych, szerokopasmowych głośników – namacalnie, treściwie, z dużym ładunkiem emocjonalnym, detalicznie – słychać każde drgnięcie głosu, jego fakturę, pięknie oddawana jest barwa. Jest to niewątpliwie jedna z tych bardziej intymnych prezentacji, w czasie których ma się wrażenie, że wokalistka śpiewa tylko dla nas i to stojąc niemal na wyciągnięcie ręki.

Podobnie odbierałem większość instrumentów akustycznych – moje ulubione gitary grały mocnym, pełnym dźwiękiem, ze skrupulatnie oddanymi małymi szczególikami, z pięknymi wybrzmieniami, z imponująco szybkim atakiem przy szarpnięciu struny, oddając całą wirtuozerię czy to Paco de Lucii, czy Paco Peny. Bardzo przekonująco, mocno i dźwięcznie wypadały czy to trąbka, saksofon czy klarnet, przekonując do siebie barwą, detalicznością i namacalnością. Średnica, podobnie zresztą jak i pozostałe części pasma, jest bowiem bardzo dobrze różnicowana. Jest też znakomita rozdzielczość i selektywność. A to wszystko składa się na możliwość precyzyjnego śledzenia popisów poszczególnych muzyków, nawet jeśli są członkami dixielandowej orkiestry, o popisach w mniejszych składach nie wspominając. Powtórzę raz jeszcze: niemała w tym zasługa TOS-a, stąd nie bardzo wyobrażam sobie sytuacji, w której ktoś chciałby z niego nie skorzystać. Bo to właśnie ten czwarty przetwornik poprawia brzmienie i pod względem kreacji przestrzennej i precyzji zarówno w pokazywaniu dużej sceny jako takiej, powietrza, otoczenia akustycznego, jak i trójwymiarowych brył poszczególnych instrumentów. To z nim każdy instrument jest dużym, trójwymiarowym źródłem dźwięku i pomimo że to nie są jakieś duże kolumny, to jednak są w stanie oddać realistycznie nawet i fortepian, z całym jego rozmachem, z całą potęgą brzmienia i oczywiście z dużą rozpiętością skali dźwięków. Także z Ascendo w torze po raz kolejny mogłem przeżywać, podkreślam przeżywać a nie po prostu słuchać, koncert Jarretta w Köln. Otoczony znakomicie reagującą publicznością podziwiałem, co jest w stanie zrobić utalentowany człowiek zasiadający za fortepianem, bawiąc się muzyką. Jedną z zalet tego nagrania jest pięknie uchwycona akustyka sali, odbicia dźwięków, które wraz z mruczącym pod nosem artystą, tworzą klimat tego genialnego koncertu.

Do pełni obrazu wielkich możliwości tych kolumn brakowało już tylko dużej klasyki (jak już kiedyś pisałem nie będę raczej używał w testach hip-hopu czy trash-metalu, bo choć i fani takiej muzyki mają prawo wiedzieć, jak dany sprzęt ją zagra, to ja nie potrafiłbym nawet ocenić, czy robi to faktycznie dobrze, więc pozostaje jedynie własny odsłuch, nawiasem mówiąc - zawsze rekomendowany!). 9. Symfonia Beethovena z jednej strony, a ukochana Carmen z cudowną Leontyną Price z drugiej - to dwie płyty, których nad wyraz chętnie używam jako testowych. Ta pierwsza pokazała jak duży zakres dynamiczny C8 potrafią oddać. Patrząc na te, nie tak duże skrzynki, trudno sobie wyobrazić, że tak dobrze poradzą sobie i z oddaniem dynamiki jako takiej, i ogromnych jej skoków, czego wymaga rzeczona symfonia. Jak przystało na wysokiej klasy głośniki każdy detal słychać nawet w najcichszych fragmentach, a gdy przychodzi do potężnego fortissimo potęga orkiestry sprawia, że nawet znając doskonale utwór, spodziewając się tego uderzenia, podskakuje się w fotelu. Testowane kolumny naprawdę nieźle poradziły sobie z oddaniem skali i rozmachu Wiedeńskich Filharmoników, co nie zawsze udaje się nawet większym konkurentom, więc ich konstruktorom należy się ogromny szacunek.
Carmen, ach piękna Carmen... Choć historia to tragiczna trudno nie zachwycać się kunsztem Leontyny. To właśnie nagranie pokazało chyba najpełniej przegląd możliwości niemieckich kolumn. Cudownie namacalne, pełne emocji, a dodatkowo także niezwykle czytelne wokale, potęga, rozmach, czystość brzmienia towarzyszącej orkiestry, znakomita, bardzo głęboka, precyzyjnie odwzorowana scena, na której nawet wiele poruszających się naraz źródeł dźwięku (wokaliści a w tle chóry) było pokazanych z duża precyzją i detalicznością. Oczami duszy można było zobaczyć wręcz ogrom tej sceny, dynamikę wydarzeń rozgrywających się na niej, niezwykły ładunek emocjonalny, od którego wręcz skrzyło się powietrze. W przekazie były właściwie wszystkie niezbędne elementy, żeby bez większego wysiłku wczuć się w rolę uczestnika tego spektaklu. Przynajmniej ja nie miałem z tym żadnego problemu, a podobało mi się tak bardzo, że kolejne opery wylądowały zaraz w kolejce do odtworzenia i na żadnej z nich się nie zawiodłem.

Podsumowanie

Ascendo C8 Renaissance to niezwykle udane kolumny. Są przedstawicielem niezbyt licznej grupy produktów (pośród tych, których miałem okazje słuchać) w przypadku których śmiało stwierdzam, że grają lepiej niżby ich cena mogła sugerować. Po pierwsze, nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek poddany ślepemu testowi był w stanie powiedzieć, że to monitory. Po drugiej, choć przy włączonym TOS-ie to kolumny aż 4-ro drożne, to oferują jedną z najspójniejszych prezentacji jakie znam. Skraje pasma są zbyt dobrze rozciągnięte, żeby (nadal w ewentualnym ślepym teście) zgadywać, że to kolumny z pojedynczym przetwornikiem szerokopasmowym, ale właśnie z takimi konstrukcjami mi się kojarzą. W przypadku mało których kolumn występuje tak duży rozdźwięk między tym co widzimy, a tym co słyszymy. Jest wiele niedużych monitorów, które grają sztucznie napompowanym dźwiękiem, co w pierwszej chwili daje wrażenie, jakby grały znacznie większe głośniki, ale już po chwili wychodzi pewna sztuczność tak dużej skali dźwięku, słychać, że coś jest nie do końca tak jak powinno. Nie w przypadku Ascendo C8 – tu dostajemy większy dźwięk, z większym rozmachem, potęgą i dynamiką niż się tego spodziewamy po ich wyglądzie. Im dłużej się ich słucha, tym jest lepiej, tym bardziej przekonujemy się, że nie ma tu za grosz sztuczności, żadnego „oszukiwania” - po prostu z tego designu konstruktorom udało się wydobyć wszystko, co było fizycznie możliwe. Jest słodka, namacalna, bardzo gładka średnica, jest mocna, przestrzenna, detaliczna i żywa góra i w końcu jest potężny, dobrze rozciągnięty, dociążony bas z bardzo dobrym timingiem. Ale i tak najważniejsza jest wspomniana już spójność, płynność z jaką zakres odtwarzany przez jeden przetwornik przechodzi w kolejny, jak dobrze brzmienie każdego z 4 przetworników komponuje się z resztą. Trudno jest powiedzieć, że to niedrogie kolumny – dla większości Polaków 25 tys. zł na kolumny to ciągle sporo, ale z drugiej strony nie jest to cena z kosmosu, a stosunek klasy tego co oferują do ceny jest wybitny i trudny do pobicia na tym pułapie cenowym. Jeśli więc planujecie Państwo zakup kolumn z zakresu 20 do nawet 40 tys. zł, do pomieszczenia rzędu 20-35 m2 (według producenta maksymalna rekomendowana kubatura to 100 m3) to sugeruję koniecznie dopisać Ascendo C8 Renaissance do listy odsłuchowej – naprawdę warto ich posłuchać, a dodatkowo jest niemała szansa, że w wielu przypadkach będą one strzałem w 10-tkę.

BUDOWA

Ascendo C8 Renaissance to spora kolumna podstawkowa, wykorzystująca własne rozwiązanie Ascendo o nazwie SASB oraz jednostkę z przetwornikiem magnetostatycznym, nazywaną przez Producenta TOS. SASB polega na wykorzystaniu do reprodukcji dolnej średnicy oraz basu dwóch przetworników. Jeden umieszczony jest na frontowej ściance kolumny i pracuje w obudowie zamkniętej. Drugi umieszczono wewnątrz obudowy – jego tył promieniuje do wewnątrz zamkniętej komory, natomiast przód do drugiej komory, która jest wentylowana, umieszczonym na froncie kolumny, portem. Pracujący wewnątrz woofer niskotonowy to 21 cm jednostka z kevlarową membraną, na froncie pracuje głośnik koaksjalny – 17 cm membrana i miękką kopułka napędzana magnesem neodymowym. Z tyłu, także w niewielkiej, osobnej komorze zamkniętej, pracuje, włączany opcjonalnie głośnik wstęgowy. Kolumny wyposażono w podwójne gniazda głośnikowe, co umożliwia stosowanie bi-ampingu, ale można je, po zastosowaniu zworek, napędzać także pojedynczym wzmacniaczem. Monitory wyposażono w niskie podstawki, ustawiane na regulowanych kolcach i wykończone czarnym lakierem fortepianowym. W ich górnej powierzchni znajduje się pięć okrągłych wgłębień, w których umieszcza się pięć gumowych (jak sądzę) krążków. Takie same wgłębienia znajdują się w dolnej ściance każdej kolumny, co umożliwia ich precyzyjne ustawienie na podstawkach, z gumowymi przekładkami dodatkowo izolującymi kolumny od drgań. Kolumny dostępne są w pięciu rodzajach wykończeń – czterech naturalnych fornirach oraz czarnym lakierze fortepianowym.

Dane techniczne (wg producenta):

Wymiary: 28/80/40 cm (bez podstawy)
Wymiary podstawy: 40/30,5/40 cm
Waga kolumny: 35 kg
Waga podstawy: 14 kg
Pasmo przenoszenia: 29 Hz – 32 kHz
Moc nominalna: 350 W
Impedancja: 6 Ω
Skuteczność: 88 dB/1 W/m

Dystrybucja w Polsce
Soundclub

Kontakt:
ul. Skrzetuskiego 42, 02-726 Warszawa
tel.: 22 586 32 70, fax: 22 586 32 71

e-mail: soundclub@soundclub.pl

Strona internetowa: www.soundclub.pl




system-odniesienia