pl | en
Test
Przetwornik cyfrowo-analogowy
Auralic
ARK MX+


Cena (w Polsce): 7 595 zł

Producent: Auralic Limited

Kontakt: tel.: +852 68523312 | fax: +852 81999198

e-mail: lori@auralic.com

Strona producenta: www.auralic.com

Kraj pochodzenia: Chiny, Hong Kong

Urządzenie do testu dostarczyła firma:
Studio VanderBrug
Tekst: Marek Dyba
Zdjęcia: Marek Dyba | Auralic Limited

Data publikacji: 1. sierpnia 2012, No. 100




Dla wielu osób hasło „chiński produkt” jest synonimem „tanizny”, by wręcz nie powiedzieć - tandety. Tka opinia oczywiście nie wzięła się znikąd – w końcu kto żyw przenosił tam produkcję, by mieć wszystko jak najtaniej mimo że oznaczało to często rezygnację z wysokiej jakości.
Czasy zaczynają się jednak zmieniać i co rozsądniejsze firmy przenoszą swoją produkcję z powrotem do własnego kraju. To z jednej strony dla firm z Kraju Środka oznacza problemy, z drugiej to okazja, by zacząć wytwarzać własne produkty.
Zostawmy jednak problemy świata i wróćmy do małego światka audio. Tu co prawda odwrót z Chin światowych marek nie jest jeszcze tak wyraźny, jak w niektórych innych branżach, ale też występuje. Widać to (na razie) zwłaszcza w USA, gdzie coraz więcej małych i średnich firm stara się stworzyć swoje „klocki” niemal w 100% na miejscu, u siebie. W tym samym czasie coraz więcej firm chińskich tworzy swoje produkty, coraz lepsze pod względem zarówno klasy dźwięku jak i jakości wykonania.
Pierwszy przykład jaki przychodzi mi do głowy to HiFiMAN, firma jak najbardziej wywodząca się z Kraju Środka, ale wchodząca od paru lat na światowy rynek poprzez największy i najbardziej wymagający rynek słuchawkowy świata, czyli przez USA. Wszystkim wychodzi to na dobre – firma prosperuje (jak się wydaje) bardzo dobrze, a grono zwolenników tych słuchawek na całym świecie szybko rośnie. Jeśli ktoś niekoniecznie interesuje się słuchawkami to spieszę wyjaśnić, że słuchawki HiFiMANa bynajmniej nie podbijają kolejnych rynków ceną, tylko właśnie jakością brzmienia i wykonania. Nie są wcale tańsze, a często droższe niż ich konkurenci ze znanych, znajdujących się na rynku od wielu lat, marek.
Dlatego też, gdy otrzymałem propozycję przetestowania przetwornika cyfrowo-analogowego Auralic MX+, wytwarzanego w Hong Kongu, nie musiałem się długo zastanawiać, tym bardziej, że jego cena od razu sugeruje, że niekoniecznie jest ona elementem walki o klienta. Do kompletu dostałem także wzmacniacz słuchawkowy tej firmy, Taurus, który co prawda będzie podmiotem testu dla innego magazynu, ale pozwolę sobie o nim także tutaj parę słów napisać.

O samej firmie Auralic za wiele nie wiem – tyle ile można wyczytać na, całkiem ładnej, stronie internetowej producenta. Firma powstała w 2008 roku, a jej twórcami byli Xuanqian Wang i Yuan Wang. Ten pierwszy jest zarówno inżynierem elektroniki, jak i dźwięku, a dodatkowo (podobno) całkiem niezłym pianistą. Przed założeniem Auralic Ltd. zajmował się zarówno projektowaniem cyfrowych urządzeń audio, jak i pracą w studio przy nagrywaniu muzyki. Trzeba przyznać, że takie skrócone resume wydaje się wręcz wyjątkowo predestynować go do tworzenia sprzętu dla miłośników muzyki. Drugi z panów studiował w USA socjologię i zarządzanie, a po powrocie do kraju zajął się produkcją narzędzi precyzyjnych. Oprócz uzupełniających się umiejętności i doświadczeń panowie dzielili/dzielą także pasję do muzyki. Postanowili, że ich celem będzie wykorzystywanie najnowszych rozwiązań technicznych do tworzenia przyjaznych użytkownikowi, prostych w obsłudze urządzeń audio wysokiej klasy.

ODSŁUCH

Nagrania użyte do odsłuchu (wybór):

  • Cassandra Wilson, Another country, Entertainment One Music, B007WFR0D6, CD/FLAC.
  • Hans Zimmer, The Dark Knight rises, Watertower Music, B008645YEE, CD/FLAC.
  • Arne Domnerus, Antiphone blues, Proprius, PRCD 7744, CD/FLAC.
  • Renaud Garcia-Fons, Oriental bass, Enja, B000005CD8, CD/FLAC.
  • Marcus Miller, A night in Monte Carlo, Concord Records, B004DURSBC, CD/FLAC.
  • Blade Runner, soundtrack, muz. Vangelis, Universal, UICY-1401/3, Special Edition 3 x CD (1982/1991/2007), CD/FLAC.
  • Patricia Barber, Companion, Blue Note/Premonition, 7243 5 22963 2 3, CD/FLAC.
  • Hans Zimmer, Pirates of the Caribbean at world's end, Disney Records, 0946 3 95703 2 4, CD/FLAC.
  • Grzegorz Ciechowski, Wiedźmin, Pomaton EMI, 7243 5 37015 9 5, CD/FLAC.
  • AC/DC, Back in black, SONY, B000089RV6, CD/FLAC.
  • Led Zeppelin, I, Atlantic/Warner Music, WPCR-1161, CD/FLAC.
Japońskie wersje płyt dostępne na

Zacznijmy od tego, co widać na pierwszy rzut oka. Po pierwsze Auralic to kolejny przykład firmy, która w rozsądny sposób redukuje koszty produkcji umieszczając kilka swoich urządzeń w takiej samej obudowie. Zarówno DAC, jak i wzmacniacz słuchawkowy, ale (sądząc po zdjęciach) także i przedwzmacniacz liniowy umieszczono w identycznych obudowach (mówię o ogólnej formie, bo oczywiście różnią się detalami typu przyciski, gniazda, etc). Wielkość jest trochę nietypowa – szerokość to 33cm, a wysokość to ledwie 6,5 cm – niemniej czytając stronę producenta można się kilka razy natknąć na podkreślenie, że to urządzenia desktopowe, a w takim przypadku wielkość ma znaczenie. Spore wrażenie robi waga tych urządzeń – obydwa są zaskakująco ciężkie – przetwornik waży 5,5 kg, a słuchawkowiec 5,3 kg. Duży udział ma w tym zapewne gruby front urządzenia i całkiem spore, jak na przetwornik, trafo.
Front urządzenia jest dość charakterystyczny - ma podłużną, poziomą bruzdę, czy też przetłoczeniem, biegnącą przez środek W przetłoczeniu umieszczona jest gałka, w przypadku przetwornika służąca za włącznik (w słuchawkowcu to regulacja głośności). Oprócz gałki/włącznika na froncie MX+ znajduje się tylko pojedyncza, czerwona dioda sygnalizująca, iż urządzenie jest włączone i gotowe do pracy (zaraz po włączeniu dioda miga, a gdy urządzenie jest gotowe do pracy świeci światłem ciągłym). Tu spory plus dla producenta – dioda jest widoczna, ale jej świecenie nie jest zbyt intensywne. Być może zastanawiacie się Państwo - skoro na froncie nie ma żadnych innych przycisków czy pokręteł, to gdzie jest selektor wejść? Otóż takowego nie ma, mimo że klient dostaje do dyspozycji dwa wejścia cyfrowe – S/PDIF koaksjalny (44,1 kHz-192 kHz do 24 bitów), oraz USB (44,1 kHz-192 kHz, do 32 bitów, dla Windows XP/Vista/7, Apple OS X 10.6.4 i wyższych). Brak selektora wejść oznacza, że trzeba uważać, by nie puszczać sygnału na obydwa wejścia równocześnie – w takiej sytuacji MX+ powinien, według Producenta (nie sprawdzałem) włączyć funkcję „mute” (całkowite wyciszenie). O dziwo, obok dwóch wejść cyfrowych znajdujemy też jedno wyjście typu AES/EBU (44,1 kHz-192 kHz do 24 bitów) – po co? Jedyne zastosowanie, jakie przychodzi mi do głowy, to użycie MX+ jako konwertera USB/AES. To oczywiście robi także wiele innych dedykowanych konwerterów, choć Auralic poszedł własną drogą opracowując rozwiązanie nazwane ActiveUSB do współpracy z komputerem jako źródłem. Jeśli komuś przypadnie ono wybitnie do gustu, ale będzie chciał korzystać z innego DAC-a to wyjście cyfrowe mu to umożliwi. Być może Auralic zdecyduje się prędzej czy później po prostu wypuścić na rynek konwerter, wówczas sprawa się nieco uprości.
Na tylnej ściance oprócz wejść i wyjścia cyfrowego znajdują się także wyjścia analogowe – para RCA (poziom wyjściowy 2 Vrms) i XLR (4 Vrms). Wykonanie jest naprawdę wysokiej klasy, wykończenie także, a sam design jest atrakcyjny dla oka (przynajmniej mojego).

Sercem MX+ jest wielordzeniowy procesor ARM9 (AURALiC Sanctuary Audio Processor), opracowany przez chińskiego producenta we współpracy ze szwajcarską firmą ArchwaveAG (której procesory można znaleźć w wielu urządzeniach przenośnych – smartfonach, tabletach, odtwarzaczach muzycznych, etc). Procesor ten jest w stanie bez problemu obsłużyć wielokanałową muzykę w rozdzielczości do 32/192, choć DAC Auralica wykorzystuje tylko część tego potencjału, ograniczając się do dwóch kanałów.
Wejście USB pracuje oczywiście w trybie asynchronicznym, choć producent określa ten tryb jako „izochroniczny asynchroniczny”, wykorzystując jednocześnie wspomniane wcześniej rozwiązanie ActiveUSB. Owo rozwiązanie, mające zminimalizować jitter, wykorzystuje spory bufor dla danych (do 2 s muzyki) oraz wielostopniowy układ PLL. Zastosowano także dwa osobne precyzyjne zegary dla 44,1 i 48 kHz i ich wielokrotności, oraz upsampling (sygnał 44,1 i 88,2 kHz są upsamplowane do 176 kHz, a odpowiednio 48 i 96 do 192 kHz, a nie jak w wielu innych przetwornikach zawsze do 192 kHz). Nie wszyscy miłośnicy muzyki są miłośnikami upsamplingu, ale zakładanie z góry, że coś będzie grać tak, czy inaczej ponieważ zastosowano, lub nie, upsampling nie idzie przecież w zgodzie z „duchem audiofila”, który wszystko musi sprawdzić „na własne uszy”.

Ponieważ używałem komputerów z systemami Windows (XP i Win7 64-bitów) jako źródeł, musiałem zacząć od instalacji sterownika dostarczanego przez Producenta. Instalacja przebiegła bez problemów, a oprócz samego sterownika, zainstalowany został także panel sterujący, pozwalający wybrać choćby tryb wyboru częstotliwości próbkowania (automatyczny lub ręczny), czy też wielkość bufora ASIO, WDM, czy samego strumienia danych. Wspomniany panel sterowania jest dostępny wyłącznie dla użytkowników Windows. Nie jest on może do końca intuicyjny – w przypadku trybu wyboru częstotliwości próbkowania należy ustawić „manual” (ręczny), żeby to nasz softwarowy player decydował o tej częstotliwości (a nie auto, jakby wskazywała logika) – ale wystarczy przeczytać instrukcję i właściwie ustawić to raz na samym początku. W przypadku ustawień wielkości buforów dla „izochronicznego strumieniowania danych”, jak czytamy w instrukcji, należy ustawić tak niskie wartości, jak to możliwe w przypadku konkretnego komputera (obniżamy je jak długo muzyka jest odtwarzana płynnie). Według instrukcji – im niższe wartości tym niższy jitter – mówiąc szczerze to wielkich różnic nie usłyszałem, ale dla świętego spokoju ustawiłem dość niskie (choć nie najniższe) wartości.

Początkowo jednakże korzystałem z wejścia koaksjalnego i trzech konwerterów USB/coax, które miałem do dyspozycji w czasie tego testu: Stello U3, Lampizatora (test we wrześniu) oraz Soulution 590. Jest to u mnie już niemal odruch – konwertery do tej pory w każdym wypadku, poza Calyxem 24/192, dawały lepszy dźwięk niż wejścia USB różnych DAC-ów. Auralic okazał się drugim przetwornikiem, w przypadku którego niekoniecznie była to prawda. Niekoniecznie, jako że kupowanie Stello, a zapewne również innego konwertera z podobnego poziomu cenowego, do Auralica w zasadzie mija się z celem – wejście USB w samym przetworniku zapewnia co najmniej taką samą jakość brzmienia. Dopiero zastosowanie dużo droższych konwerterów dawało wyraźną różnicę. Innymi słowy, pierwszy wniosek: do Auralica nie jest potrzebny konwerter USB/coax, chyba, że z górnej półki. To dobra wiadomość dla osób, które nie lubią mnożyć urządzeń w swoim systemie. Stwierdzenie, iż jakość brzmienia bezpośrednio z wejścia USB była co najmniej taka sama jak przez konwerter U3 wynika po części z charakteru brzmienia obydwu urządzeń.
Auralic oferuje bowiem dźwięk (i dotyczy to ogólnego charakteru brzmienia przetwornika, niezależnie od używanego wejścia) z mocnymi skrajami pasma i nieco wycofaną średnicą. Proszę mnie dobrze zrozumieć – rzecz nie w tym, że średnica jako taka jest faktycznie jakoś szczególnie wycofana, ale raczej, że mocne skraje pasma dają takie wrażenie. W przypadku Stello to właśnie średnica jest bardzo mocnym punktem prezentacji, choć skraje pasma wcale specjalnie jej nie ustępują. Ani w jednym, ani w drugim przypadku nie można mówić o dominacji jakiejkolwiek części pasma, a raczej o pewnej sygnaturze dźwiękowej, którą można lubić, albo nie.
W przypadku MX+ skutkuje ona dźwiękiem nieco bardziej efektownym, z pięknie skrzącymi się, mieniącymi się wieloma kolorami wysokimi tonami, z mocnym, rytmicznym, szybkim basem. To sprawdza się znakomicie choćby przy nagraniach rockowych, czy w elektrycznym bluesie gdzie bardzo ważny jest rytm, power, tempo, energia tryskająca z nagrań. To także sprawia, że zdecydowanie lepiej od tych słabszych brzmią dobre nagrania. Słabość (niestety) wielu nagrań rockowych polega choćby na wyostrzonej górze pasma, czy na „rozlazłym” basie, o „płaskości” wielu takich nagrań nawet nie wspominam.

Przy takich mocnych skrajach pasma, jakie oferuje Auralic słuchanie słabych technicznie nagrań staje się mordęgą – góra zaczyna syczeć/cykać etc. (w zależności od nagrania) jak szalona, a rozlazły bas, dostarczony z ogromną energią robi się już w ogóle trudny do zniesienia. U3 bynajmniej nie ukryje całkowicie wad takich nagrań, ale ponieważ skupia się nieco bardziej na średnicy, to owe słabości nagrań nie są tak uwypuklone, nieco mniej przeszkadzają w odbiorze muzyki.

Nie chodzi mi o to, że jedna z tych prezentacji jest lepsza niż druga – są nieco inne i w zależności od tego jaką muzykę się preferuje, jakich nagrań się słucha i jakie są preferencje danej osoby wskaże ona albo jedno, albo drugie brzmienie jako to lepsze, a de facto bardziej pasujące do jej oczekiwań. Stąd o ile w takich energetycznych, rytmicznych, także nieco cięższych nagraniach (tych co najmniej dobrych od strony technicznej) ja osobiście wolałem brzmienie Auralica (tzn. komputera podłączonego bezpośrednio do wejścia USB), o tyle w nagraniach wokalnych, czy też opartych głównie o instrumenty akustyczne moje preferencje skłaniały się nieco w stronę U3. Wynikało to ze, wspomnianej wcześniej, nieco mocniejszej, pełniejszej prezentacji średnicy, która w tego typu nagraniach jest najważniejsza. Raz jeszcze powtórzę, to raczej kwestia nieco innego balansu tonalnego, czy też nieco innej ekspozycji poszczególnych podzakresów pasma, niż braków w prezentacji któregokolwiek z nich. Średnica przy graniu z U3 w torze wydawała się nieco gęstsza, lepiej dociążona dlatego, że to na niej był położony akcent, a nie dlatego, że skrajom pasma czegoś brakowało. Podobnie przy korzystaniu z wejścia USB MX+ miałem wrażenie delikatnego odchudzenia średnicy, ale nie dlatego, że faktycznie była odchudzona, tylko dlatego, że góra i dół były tak mocno prezentowane.
Dla przykładu słuchając najnowszej płyty Cassandry Wilson przez U3 i wejście koaksjalne Auralica skupiałem się niemal całkowicie na jej głosie i gitarze. To wokal wydawał się mieć magnetyczne, czy wręcz hipnotyczne właściwości, a reszta, poza jeszcze wspomnianą gitarą, niespecjalnie się liczyła. Słuchając tego samego nagrania przez wejście USB chińskiego DAC-a oczywiście nadal doceniałem ciemny, lekko chropowaty głos pani Cassandry, ale był on już po prostu jednym z elementów całego nagrania obok np. cudownie dźwięcznej gitary, czy różnego typu przeszkadzajek, bębnów etc. W przypadki ścieżki dźwiękowej z nowego Batmana, gdzie pełno jest potężnego, bardzo nisko schodzącego, syntetycznego basu, zdecydowanie preferowałem wejście USB testowanego DAC-a. To ono, w połączeniu z kolumnami Ardento Alter (także test w numerze wrześniowym), pokazało niesamowitą moc, potęgę najniższych tonów wprawiając w drżenie pokój (niewykluczone, że nie tylko mój).

Po kilku dniach słuchania na przemian opcji wejście USB i wejście coax z Stello jako konwerterem, odpuściłem tą drugą opcję skupiając się całkowicie na samym Auralicu. Wystarczyły kolejne 2 dni, bym absolutnie przywykł do tego dźwięku – bo nie da się ukryć, że dzieje się to z każdym z nas, mimowolnie przyzwyczajamy się do danego sposobu reprodukcji. Oczywiście ewentualne braki nadal się zauważa, ale jak pisałem, tu nie chodziło o braki, ale o nieco inny sposób prezentacji, nie lepszy i nie gorszy. Dlatego też po okresie adaptacji, bez bezpośrednich porównań z innym źródłem, byłem w stanie już całkowicie zaakceptować taki dźwięk.
Sporo bowiem zależy także od reszty toru – moja amplifikacja ModWrighta nie jest idealnie neutralna tonalnie – mimo że końcówka to tranzystor, to jednak oferuje ona (zwłaszcza z lampowym przedwzmacniaczem) odrobinę ciepełka w zakresie średnich tonów. Nawet mimo tego, z bardzo neutralnymi Amphionami Argon1, nadal obiektywnie rzecz biorąc aktualna była moja wcześniejsza obserwacja – wokale były bardzo czyste, gładkie, ale nie aż tak sensualne/zmysłowe jak być potrafią. Ale już z Ardento Alter, gdzie głównym driverem jest świetny szerokopasmowiec i gdzie na dodatek istnieje możliwość regulacji ilości średnich tonów byłem w stanie uzyskać w pełni satysfakcjonujący efekt. Dużo więc będzie zależało od reszty toru i indywidualnych preferencji potencjalnego właściciela, primo muzycznych, secundo sonicznych.

Napisałem, że wspomnę kilka słów także o wzmacniaczu słuchawkowym tego samego producenta o wdzięcznej nazwie Taurus. Nazwa nawiązuje zapewne przede wszystkim do jego mocy, która jest całkiem wysoka (4,5 W dla 32 Ω). Jest to wzmacniacz zbalansowany wyposażony zarówno w wejście słuchawkowe na dużego jacka, jak i 4-pinowe. Oczywiście źródłem w czasie odsłuchów był MX+, a słuchawki jakich miałem okazję posłuchać to HE-500, HE-6 i Audeze LCD3 – czyli najwyższa liga współcześnie produkowanych słuchawek planarnych.
Podobnie jak w przypadku „dużego” systemu, gdzie sporo zależało od kolumn, tak i tu efekty uzyskane z różnymi słuchawkami nie były takie same. HE-6 to niezwykle precyzyjne słuchawki, ze świetną przestrzenią, potężnym basem i dźwięczną górą. Do niedawna były to najlepsze słuchawki jakich miałem okazję słuchać. Tyle, że w zestawie Auralica efekt był podobny jak choćby z kolumnami Amphiona – miałem wrażenie niewystarczającego dociążenia średnicy. Tu też nie chodzi o faktyczny brak czegoś, ale o mocniejszą prezentację skrajów pasma, co nałożyło się na to co pokazują HE-6. Tzn. nie tyle brakuje im wypełnienia średnicy, ile jest ona tak transparentna, szczegółowa, a skraje pasma są tak dobre, tak mocno pokazane, że siłą rzeczy choćby wokale nie są aż tak zmysłowe, tak głębokie, tak nasycone emocjami. Tę bardzo delikatną tendencję HE-6 niweluje bardzo dobrze Schiit LYR, który dzięki lampom potrafi dać gęsty, nasycony dźwięk (choć tu trochę zależy od lamp). Natomiast z zestawem Auralica znakomicie wypadły zarówno HE-500 jak i LCD3. Te drugie zastąpiły na moim prywatnym „tronie” HE-6 właśnie dlatego, że grają dźwiękiem, który na pozór można określić mianem ciemniejszego. W rzeczywistości jest on po prostu niezwykle nasycony, dociążony, nie tracąc przy tym ani imponującej szybkości słuchawek planarnych, ani doskonałego ataku. To one z zestawem MX+ i Taurus stworzyły fantastyczny spektakl, w którym nie brakowało niczego, a właściwie to powinienem napisać, że ani przez moment się nie zastanawiałem czy czegokolwiek brakuje, tak naturalne i tak doskonałe było brzmienie tego zestawu. Z HE-500, które w porównaniu do HE-6 są przede wszystkim łatwiejsze do napędzenia, także Auraliki spasowały się lepiej niż HE-6. Znowu powinienem uszczegółowić – poszczególne elementy dźwięku (niższy bas, bardziej otwarta, dźwięczniejsza góra, większa płynność przekazu) były nadal po stronie droższego modelu, ale HE-500 dostarczały spójniejszą, równiejszą prezentację. Nie aż tak transparentną, pokazującą nieco mniej detali, nieco krótsze wybrzmienia, ale jako całość bardziej muzykalną, bez wyraźnie wyróżniających się (czy to na plus czy na minus) elementów. Jeśli będziecie Państwo wypożyczać MX+ do odsłuchu, a słuchacie też muzyki na słuchawkach, to warto w komplecie pożyczyć także Taurusa. Polski rynek jest niestety dość ubogi jeśli chodzi o wzmacniacze słuchawkowe z wysokiej półki (choć cieszy rosnąca oferta krajowych producentów), więc skoro taki, naprawdę bardzo dobry wzmacniacz na nasz rynek trafił, to grzechem wręcz byłoby go nie odsłuchać.

Odsłuchy w systemie słuchawkowym potwierdziły właściwie wcześniejsze obserwacje. Auralic MX+ oferuje naprawdę bardzo dobry dźwięk, szybki, detaliczny, z mocnym, zwartym, szybkim basem i piękną, otwartą, dźwięczną górą. Średnica jest nie tyle gorsza od skrajów pasma, ile odrobinę „przysłaniana” przez bardziej efektowne dla ucha tony wysokie i niskie. Nie jest to wada, tylko pewnie sposób prezentacji, który, po części także dzięki bardzo dobremu pace&rhythm, może delikatnie preferować muzykę typu rock, elektryczny blues, może nawet heavy metal. Nie oznacza to, że fani wokali czy instrumentów akustycznych będą mieli zastrzeżenia do takiej prezentacji – dużo zależy od reszty toru. Jak zawsze to dopiero odpowiednie dobranie całego systemu pozwala uzyskać satysfakcjonujący nas dźwięk. Jeśli macie Państwo wzmacniacz i/lub kolumny pięknie prezentujące średnicę, to MX+ może być znakomitym uzupełnieniem w takim systemie.

BUDOWA

Dane techniczne (wg producenta):

Pasmo przenoszenia: DC - 20 kHz, +/- 0,02 dB
Odstęp sygnał/szum: 118 dB, 20 Hz-20 kHz, A-ważone
THD+N: <0,0005%, 20 Hz-20 kHz przy 0dBFS
Zakres dynamiczny: 124 dB, 20 Hz-20 kHz, A-ważony
Wyjścia:
zbalansowane analogowe (XLR), 4 Vrms
niezbalansowane analogowe (RCA), 2 Vrms
cyfrowe AES/EBU
Wejścia cyfrowe:
USB 2.0 (44,1 kHz-192 kHz, do 32 bitów)
S/PDIF koaksjalny (44,1 kHz-192 kHz do 24 bitów)
Wymiary: 33 cm x 23 cm x 6,5 cm
Waga: 5,5 kg

Auralic MX+ to przetwornik cyfrowo-analogowy, wyposażony w dwa wejścia cyfrowe, jedno wyjście cyfrowe, oraz analogowe wyjścia zbalansowane i niezbalansowane. Wejścia cyfrowe producent ograniczył do dwóch najpowszechniej obecnie używanych – koaksjalnego S/PDIF-a, oraz USB. Wyjście cyfrowe to AES/EBU. Zarówno testowany DAC, jak i wzmacniacz słuchawkowy, a także i znajdujący się w ofercie przedwzmacniacz liniowy umieszczono w obudowach o identycznych rozmiarach. Wielkość jest trochę nietypowa – szerokość to 33 cm, a wysokość ledwie 6,5 cm. Tak niewielka wysokość stwarza wrażenie lekkości formy, acz urządzenie w rzeczywistości waży solidne 5,5 kg. Waga bierze się w dużej mierze z bardzo solidnej obudowy z grubym frontem i całkiem sporego, jak na przetwornik, trafa. Front urządzenia jest dość charakterystyczny nie tylko ze względu na niewielka wysokość, ale także z uwagi na podłużną, poziomą bruzdą biegnącą przez środek, czy też przetłoczenia, w którym umieszczona jest gałka służąca za włącznik. Oprócz gałki na froncie znajdujemy jedynie pojedynczą, czerwoną diodę sygnalizującą, iż urządzenie jest w danym momencie włączone.
Wejście S/PDIF akceptuje sygnał o rozdzielczości 44,1 kHz-192 kHz do 24 bitów, natomiast port USB przyjmuje 44,1 kHz-192 kHz, do 32 bitów (dla Windows XP/Vista/7. Apple OS X 10.6.4 i wyższych). W komputerach wyposażonych w system Windows należy zainstalować dostarczane przez Auralica sterowniki, oraz panel sterowania.

Sercem MX+ jest wielordzeniowy procesor ARM9 (AURALiC Sanctuary Audio Processor), opracowany przez chińskiego producenta we współpracy ze szwajcarską firmą ArchwaveAG. Procesor ten jest w stanie bez problemu obsłużyć wielokanałową muzykę w rozdzielczości do 32/192, acz DAC Auralica wykorzystuje tylko część tego potencjału, ograniczając się do dwóch kanałów. Wejście USB pracuje oczywiście w trybie asynchronicznym, choć producent określa ten tryb jako „izochroniczny asynchroniczny”, wykorzystując jednocześnie wspomniane wcześniej rozwiązanie ActiveUSB. Owo rozwiązanie, mające zminimalizować jitter, wykorzystuje spory bufor dla danych (do 2 s muzyki) oraz wielostopniowy układ PLL. Zastosowano także dwa osobne precyzyjne zegary dla 44 i 48 kHz i ich wielokrotności, oraz upsampling. Chip Texas Instruments SRC4392 wykrywa częstotliwość próbkowania otrzymywanego sygnału i w zależności od tego czy jest to 44,1/88,2 czy 48/96 kHz wysyła go do odpowiedniego zegara, a następnie sygnał jest upsamplowany odpowiednio do 176 kHz lub 192 kHz, a nie jak w wielu innych przetwornikach zawsze do 192 kHz. Sama kość przetwornika D/A to AKM AK4399 (DAC może przetwarzać sygnał o rozdzielczości do 32-bit/192 kHz)

Dystrybucja w Polsce:

Studio VanderBrug

Kontakt:
Os. Parkowe Wzgorze 26 | 32-031 Mogilany, Poland
tel.: Hans - 668-821-021 | Joanna - 604-793-530

Strona internetowa: www.studiovanderbrug.pl



Pobierz tekst w PDF



system-odniesienia