pl | en

Krakowskie Towarzystwo Soniczne | spotkanie № 137

Kolędowanie wg ADAMA CZERWIŃSKIEGO

ADAM CZERWIŃSKI BAND
Cicha Noc (Silent Night)
AC Records | TAŚMA ⸜ CD

Gdzie: KRAKÓW/Polska
Kiedy: grudzień 2022


KTS

z taśmy spisał WOJCIECH PACUŁA zdjęcia Jaromir Waszczyszyn


Spotkanie #137

16 stycznia 2023

KRAKOWSKIE TOWARZYSTWO SONICZNE jest nieformalną grupą melomanów, audiofilów, przyjaciół, spotkających się po to, aby nauczyć się czegoś nowego o produktach audio, płytach, muzyce itp. Pomysł na KTS narodził się w roku 2005, choć jego korzenie sięgają kilka lat wstecz. To już 137. spotkanie w jego ramach.

RUDNIOWE SPOTKANIA Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego różnią się od innych, to chyba zrozumiałe. Znamy się od lat, dlatego możliwość porozmawiania w bardziej niż zwykle zrelaksowanej atmosferze, pożartowania, powspominania, a wreszcie – złożenie życzeń są dla nas wyjątkowo wartościowe.

Nie inaczej było w tym roku. Tym razem osią 137. spotkania była płyta Cicha Noc (Silent Night), która ukazała się w wydawnictwie AC Records pod szyldem ADAM CZERWIŃSKI BAND, a którą przywiózł do nas sam lider grupy, zresztą członek KTS. W skład bandu weszli:

• Marcin Wądołowski – gitary & aranż (A – 1, 2, 5 ⸜ B – 3)
• Artur Jurek – organy Hammonda & aranż (B – 1, 4)
• Piotr Lemańczyk – kontrabas, gitara basowa & aranż (A – 6)
• Irek Wojtczak – saksofony, flet & aranż (B – 5)
• Adam Czerwiński – perkusja & aranż (A – 3, 4 ⸜ B – 2)
• Gościnnie: Patrycja Gola – wokal (A – 5)

Jak mówię, spotkanie było świąteczne. Adam zaproponował jednak, abyśmy nie tylko posłuchali jazzowych aranżacji najbardziej znanych kolęd, które znalazły się na płycie, ale porównali różne jej wersje: płytę CD, pliki WAV 24/192 oraz ¼” kopię analogowej taśmy-master. Sam obiecał opowiedzieć ciekawostki związane z nagraniem i samą płytą. A ta, przypomnijmy, ukazała się w superniskim nakładzie 250 sztuk, na kolorowym winylu.

Spotkanie odbyło się w pieczarze Jaromira Waszczyszyna, czyli człowieka stojącego za marką ANCIENT AUDIO. Do odsłuchu płyty CD wykorzystaliśmy więc odtwarzacz CD jego pomysłu. Taśma odtwarzana była na półprofesjonalnym magnetofonie Tascam 312. Sygnał z wyjść analogowych odtwarzacza CD lub z magnetofonu, przez pasywny przełącznik, trafiał do kolumn aktywnych Ancient Audio Vintage Horten D, które otrzymały od naszego magazynu nagrodę BEST SOUND 2022 (test → TUTAJ).

Pliki miały być odtwarzane z sekcji transportu plików Coctail Audio X30, podłączonego cyfrowo do wejścia cyfrowego Ancient Audio. Odtwarzacz został wypożyczony przez Jarka tylko na ten wieczór. Jak się szybko okazało, coś poszło nie tak i co jakiś czas w dźwięku pojawiały się stuki i trzaski, jakby zrywana była transmisja. Co przypomniało mi rozmowy, które prowadzimy od jakiegoś czasu z Tomkiem, jednym z gospodarzy spotkań KTS, dotyczące plików w ogólności.

Tomek jest świeżym konwertytą, to znaczy kupując transport plików AURENDER N20 pozbył się transportu płyt CD. Jak mówi wie, że Compact Disc wciąż daje lepszy dźwięk niż pliki, ale różnica u niego w systemie była tak niewielka, że wybrał wygodę i dostępność plików. Nasze rozmowy koncentrują się wokół zabiegów związanych z uzyskaniem z nich jak najlepszego dźwięku. I choć porzucenie formatu CD jest dla mnie błędem, to zgadzamy się przy tym w jednym, podstawowym punkcie: aby dźwięk z plików był naprawę wysokiej klasy, system taki musi być piekielnie skomplikowany, a ilość urządzeń, czynności i zmartwień z tym związanych jest nie mniejsza niż przy ustawianiu i kalibracji gramofonu. Zwykle zresztą problemów jest jeszcze więcej.

Dlatego też, kiedy okazało się, że odtworzenie przywiezionych przez Adama na pendrajwie plików Master WAV 24/192 napotkało na problemy, nie zdziwiło mnie to. Znacznie bardziej zaskoczony byłbym, gdyby wszystko poszło od razu „z kopa”. Zresztą, bądźmy sprawiedliwi, z magnetofonem też trzeba było powalczyć, ponieważ okazało się, że przesuw taśmy był nieco zbyt wolny. Adam wyłapał to po kilku sekundach – ale ostatecznie to perkusista :) I tylko CD zagrał bez żadnego problemu. WP

Adam Czerwiński o płycie

mówi ADAM CZERWIŃSKI

DZIĘKUJĘ ZA ZAPROSZENIE i bardzo się cieszę, że mogę gościć na spotkaniu Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego – ponownie. Gdybym wiedział, że w Krakowie, wyjechałbym ze trzy minuty wcześniej z domu :) (Właśnie spadł śnieg w ilościach od dawna przez nas niewidzianych – red.). Wieczór mamy kolędowy, bo takie było założenie. Przywiozłem z sobą materiał z płyty, którą zrealizowałem z moim zespołem w zeszłym roku.

Materiał na nią jest wynikiem zwykłego zlecenia. Zamówił go Urząd Marszałkowski Województwa Kujawsko-Pomorskiego, którego marszałek jest moim znajomym i fanem od wielu lat. Urząd ten ma tradycję polegającą na tym, że co roku wydają kartkę świąteczną dla swoich pracowników i współpracowników. Za każdym razem, przez różne zespoły, nagrywany jest nowy materiał kolędowy. Zazwyczaj są to zespoły ludowe lub dziecięce. W zeszłym roku, po którymś z koncertów marszałek stwierdził, że może tym razem zrobilibyśmy to my.

Powiedziałem, że OK., ale to musi być poważna sytuacja – na winylu, bez żadnej ściemy i na całego. Urząd się zgodził i sfinansował nagranie. Zabrałem się więc zapisanie aranżacji, żeby kolędy dały się słuchać- aby były nieco inne, ale wciąż nie przekraczały granicy akceptacji. Lubię przeróbki muzyki, ale uważam, że większość z nich jest słaba, głównie przez przekombinowanie. A w przypadku kolędy tym bardziej trzeba się trzymać blisko oryginału. Znamy te melodie i są one bliskie naszemu sercu.

Chodziło więc o to, aby materiał był strawny, a jednocześnie trochę odbiegający od wzorca, a momentami może nawet nowatorski. Ciekawostką jest to, że materiał nagrywaliśmy w maju, a więc w pełnym słońcu. Chodzi o to, że cykl produkcyjny winylu jest długi, a materiał musiał być złożony pod koniec października. Trzeba się było spieszyć, co nie było komfortowe w sensie „feelingu”, ale przyłożyliśmy się do tego. Napisałem kilka aranży, koledzy dopisali resztę.

Dziewięć utworów jest instrumentalnych, a w dwóch utworach śpiewa PATRYCJA GOLA, wybitna polska wokalistka, moim zdaniem w tej chwili najlepszy polski głos. Podkładała ona chórki do dziś śpiewa wraz z wszystkimi znanymi polskimi piosenkarkami. Muzyka została nagrana na tzw. „setkę”, czyli wszyscy graliśmy wspólnie i tak to zostało nagrane. W jednym utworze wokal został dograny później w osobnej sesji, a w jednym – w duecie z Marcinem Wądołowskim na gitarze – został zapisany wraz z instrumentami.

Nagranie wykonane zostało na taśmę, 24-ścieżkowy magnetofon Studera, analogowo zmiksowane i zapisane na taśmie master, na potrzeby LP, i w Pro Toolsie, 24/192, na potrzeby płyty CD. Materiał cyfrowy jest zgrywany z taśmy. Przy nagraniu nie pozwalam korzystać z całej ściany urządzeń, które są w studiu Custom 34. Piotrek Łukaszewski, z którym już nagrywam od dawna, przyzwyczaił się już do tego,. Jednak inni nie mogą tego pojąć – logika studia jest taka, że jeśli jest w nim jakieś urządzenie, to należy go użyć. Ja wolę prostotę.

⸜ RYSIEK B. • KTS Podczas zgrania kto ma decydujący głos – ty, czy realizator?
⸜ ADAM CZERWIŃSKI Ja zawsze mam ostateczny głos. Ale realizator proponuje różne zabiegi, z których czasem korzystam. Staram się otrzymać brzmienie w pewnym sensie idealne, to znaczy niepokręcone.

⸜ JAREK WASZCZYSZYN • Ancient Audio Co jest dla ciebie tym brzmieniem idealnym, tym wzorcem?
⸜ ADAM Dla mnie zawsze jest to dźwięk, który słyszę grając na żywo.

⸜ JAREK W studiu, czy na scenie? – Czy to się dla ciebie różni?
⸜ ADAM Oczywiście się różni, bo studio ma specyficzną, wytłumioną akustykę, a każda scena jest inna. Inaczej gra się na powietrzu, a inaczej w małym klubie. Generalnie jednak chodzi mi o naturalne brzmienie instrumentów. Na spotkaniach z audiofilami już od dawna nie dyskutuję, ponieważ znam kanony większości z nich i wiem, które płyty są dla nich najważniejsze i po prostu się z nimi nie zgadzam.

⸜ JAREK Mnie płyty „audiofilskie” strasznie denerwują i ich unikam, jeśli tylko mogę.
⸜ ADAM I to jest fajny temat. Bo to wybór pomiędzy purystyką, w pewnej mierze surową, oraz estetyką, czyli czymś „zrobionym”. Każdy znajdzie dla siebie coś dobrego. Nie mam nic przeciwko ubarwianiu muzyki, przecież ma ona sprawiać przyjemność. I niech tak będzie. Ale ja nie stosuję pogłosów, podbarwień itp. Nagrywam bębny tak, jakbym siedział tutaj, przed wami. W naturze przecież nie jest tak, ze werbel jest z jednej strony, kocioł z drugiej, a blachy są rozsunięte. To są zabiegi w studiu. A w większości nagrań tak się przecież robi.

⸜ WOJCIECH PACUŁA Wolisz, kiedy w nagraniu perkusja pokazana jest z twojej perspektywy, czy z perspektywy słuchacza?
⸜ ADAM To dobre pytanie, bo przecież są dwie szkoły: europejska i amerykańska. W tej pierwszej bębny nagrywa się tak, jak je słyszy widz: ride – kociołek – blacha – crash. W Ameryce nagrywa się na odwrót – to, co słyszymy to jest to, co słyszy perkusista. Podobnie jest z fortepianem. Co też nie jest naturalne. Nagrywając fortepian stosuję pojedynczy mikrofon wstęgowy HUM AUDIO DEVICES, który „patrzy” w kierunku pianisty, z zagięcia fortepianu. Dlatego też inaczej brzmi, bardziej jak z sali, a nie punktowo. Mnie się to bardzo podoba.

⸜ JULEK SOJA • Soyaton, KTS Twoje płyty mają charakterystyczne brzmienie – gęste i niskie, może nawet ciepłe.
⸜ ADAM Też mi się tak wydaje. Tak to słyszę. Nie lubię za dużo basu, chociaż moje płyty nie brzmią lekko. Przy miksach stosuję coś, czego się nauczyłem od mojego przyjaciela Darka Oleszkiewicza, kiedy mieszkałem w Los Angeles. Kiedy nagrywaliśmy moje płyty bas poniżej 50 Hz był filtrowany. Jak mówił – poniżej wszystko dudni.

Jestem bardzo wrażliwy na jakość wysokich tonów i nie lubię jazgotliwej blachy. Nie stosuję wielu rodzajów blach, które spotkacie gdzie indziej. Gram środkiem, dołem – duże, „męskie” blachy. W związku z czym mam pytanie:
Kto zgadnie, co to jest za „szumek”, który słychać razem z blachami w nagraniu którego słuchaliśmy? Nagrodą jest CD z tym materiałem. Nie widzę, więc odpowiadam: to mój patent, który zakładam na blachy. Niektóre firmy robią modele blach z nitami. W jazzie było to kiedyś popularne. Kiedy kupiłem swoje pierwsze blachy były one dla mnie tak cenne, że nie przyszło mi do głowy je dziurawić. Niektórzy wiercą i zakładają różne rzeczy, żeby szumiały.

Później ktoś wymyślił, żeby zakładać na blachy łańcuszek. Wisiał sobie przez całą blachę i ją tłumił. Efekt tez był fajny, ale zbyt tłumił wysokie tony. Patent, który ja stosuję podpatrzyłem dawno temu w Ameryce, chyba u Victora Lewisa. Naklejam kawałek plasterka, a na wierzchu doklejam dziesięciocentówkę – wierzcie mi, wypróbowałem różne monety i dziesięć centów brzmi najlepiej. Moneta wpada w wibracje podczas grania i selektywnie tłumi część dźwięku.

Sesja I

⸜ WICIU • KTS Bardziej spodobała mi się taśma, mimo że jej nie mam w domu, muzykę gram z płyt CD. taśma brzmiała po prostu bardziej naturalnie. Saksofon był bardziej trójwymiarowy, a bas był wyraźniejszy i cieplejszy. Fizjologicznie było to coś bardziej przyjemnego. Ciężko to opisać, ale moje preferencje są jasne.

⸜ TOMEK • KTS Obydwa źródła mi się podobały, ze wskazaniem na taśmę. Ciekawe było to, że z CD przestrzeń była większa, wszystko było bardziej porozrzucane w stereofonii. Jest dokładny, precyzyjny i wszystko jest tam, gdzie trzeba. Z kolei taśma ma swój „analogowy czar” i fajne barwy, słucha się jej bardzo przyjemnie. Powiem też, że dźwięk jest dzisiaj baaardzo przyzwoity i podoba mi się.

⸜ JAREK Prawdę mówiąc, zastanawiając się nad tym, jak zestawić dzisiejszy system, zdecydowałem się, że myślą przewodnią będą aktywne kolumny, którym Wojtek nagrodę High Fidelity za 2022 rok. Chodziło mi o to, abyśmy posłuchali taśmy na stosunkowo niedrogim systemie i odpowiedzieli sobie na pytanie, czy w takiej sytuacji wciąż taśma miażdży płytę CD.

Porównanie było bardzo ciekawe i w zależności od tego, na których instrumentach się skupiałem, bardziej podobała mi się taśma lub CD. Z taśmy znakomicie zabrzmiał Hammond, bo to były organy Hammonda, prawda? ⸜ ADAM Tak, to Hammond B-3, mój osobisty.

⸜ JAREK To była bajka. Słychać było wszystkie bajery, które robił organista – na płycie CD to zniknęło. Ale z kolei na płycie świetnie słychać było perkusję, co trochę zginęło przy taśmie. Szczególnie dobrze z krążka zabrzmiały talerze, z taśmy wycofane i ocieplone. Bardzo dobra była również przestrzeń. Nie ma więc takiej sytuacji, że CD okazało się klapą, a taśma rządzi. Nie muszę więc sprzedawać nerki.

⸜ RYSIEK B. Mam mieszane uczucia. W pewnych aspektach, jak wspomniana perkusja, lepiej grał CD, natomiast bas zdecydowanie lepszy był z taśmy, bo był kontrolowany. Zakres barw saksofonu również był szerszy na taśmie. CD ma mastering zrobiony tak, aby efektownie brzmiała wyższa średnica. To robi wrażenie, ale nie pokazuje całego spektrum instrumentów. Ale dzięki temu CD opowiadało więcej o szczegółach. Co by jednak nie mówić, jeśli miałbym tego słuchać przez dłuższy czas, to słuchałbym tego z magnetofonu.

⸜ DAMIAN Ja również mam mieszane uczucia. Z kolędą Gdy śliczna panna bardziej podobała mi się taśma, której brzmienie było spójne, homogeniczne i bardziej naturalne. Instrumenty było słychać wyraźnie, ale już przy Jezus malusieńki płyta CD pokazała coś więcej. Całą „robotę” robiły tu talerze, znacznie lepsze, bardziej rozdzielcze i czytelne. Tylko nie jestem pewien, czy nie jest to efekt tego „wyrywania się” CD z wyższą średnicą. To rzeczywiście efektowne granie, ale na dłuższą metę wybrałbym magnetofon.

⸜ JULEK Po emocjach związanych z ostatnim spotkaniem popadłem w tryb „zachwytu i aprecjacji” wszystkiego, co słyszę :) Dlatego uważam, że i magnetofon i CD zagrały superfajnie i obydwa bardzo mi się podobały. Serce jest bliżej szpuli, ze względu na barwę i harmoniczne, ale CD zagrał naprawdę fajnie.

⸜ ADAM Będę stronniczy, ponieważ słyszałem to nagranie w studiu. Mastering CD jest oczywiście inny, słychać elektronikę zaangażowaną w jego przygotowanie. To dlatego mocniej brzmi góra, przestrzeń jest inna itd. Niektórym się to podoba, ale dla mnie to nie jest właściwy obraz tej sesji. Mogę tego posłuchać, ale krótko.

Sesja II

⸜ RYSIEK B. Taśma – tak brzmi muzyka na żywo, czułem się jak w klubie. Przysięgam – byłem teraz na spektaklu klubowym, taśma po prostu gra niesamowicie.

⸜ JAREK A ja usłyszałem tu mocną kompresję uzyskaną przez nasycenie taśmy – chodzi mi o kompresję ataku dźwięku.
⸜ ADAM Nie zgodziłbym się, że to kompresja. To dynamika taśmy, taka jest rola taśmy.

⸜ WOJTEK Dla mnie ciekawe było Adamie, że nie zdominowałeś tych nagrań, że dałeś przestrzeń dla wszystkich innych, a ty pozostajesz w cieniu.
⸜ ADAM Perkusja jest instrumentem akompaniującym, a nie solowym :)

⸜ RYSIEK B. Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czego oczekujemy: czy tego, co się dzieje na koncertach, czy wolimy słuchać mikrofonami, z kreacją reżyserów dźwięku. Tutaj też są dwa odmienne spektakle. Pewne rzeczy wybrałbym z magnetofonu, a inne z CD. Na CD nie podobał mi się saksofon – suchy, ostry, ubogi barwowo, ale z kolei świetnie wyszły z nim instrumenty klawiszowe. Słuchanie przez mikrofon przez dłuższy czas, a tak rozumiem wersję CD, wydaje mi się męczące. Kiedyś tak sobie wyobrażałem audiofilskie słuchanie.

⸜ WOJTEK Interesujące jest to, że w brzmieniu Hammonda nie słychać za bardzo głośnika Leslie – jak to zrobiliście?
⸜ ADAM To po prostu kwestia doświadczenia. Drugą swoją płytę nagrałem z Larrym Goldingsem, który grał na fortepianie i na Hammondzie. Materiał zarejestrowany był w Los Angeles i przyjechałem z nim do Polski.

Miksowaliśmy go chyba niemal przez miesiąc, a przecież zazwyczaj szybko pracuję. Co dzień, co dwa dni brałem gotowy materiał do domu i ciągle narzekałem, że za mało jest w tym wszystkim Goldingsa, że nie słyszę Hammonda. Ciągnąłem go o ciągnąłem i dopiero po jakimś czasie zrozumiałem, że trzeba było wrócić do punktu wyjścia i że nie trzeba wszystkiego tak wyciągać, nie wszystko musi być na pierwszym planie. Od tego czasu wiem, że Hammond zajmuje się smaczkami, detalami, nie jest instrumentem prowadzącym.

⸜ WOJTEK Jestem ciekaw, ile robicie podejść do danego utworu?
⸜ ADAM Jedno, czasem dwa. Jeśli coś naprawdę idzie źle, to trzy. Generalnie uważam, że im więcej podejść, tym bardziej siada temperatura utworu. Dlatego większość materiału na moich płytach to pierwsze podejście.

⸜ JAREK Każdy z nas chce czegoś innego od muzyki mnie musi ona kręcić, bo inaczej zasypiam. Zgadzam się z tym, że dźwięku z taśmy można słuchać i słuchać. Nie wyobrażam sobie, abym mógł długo słuchać dźwięku takiego, jak na koncercie. To jest taki ładunek emocji, ekspresja, że maksymalnie godzina grania koncertowego to jest coś, co mój organizm jest w stanie wytrzymać. I tej energii zabrakło mi w magnetofonie. To jest piękny makijaż, ale bardziej mnie kręcił dźwięk z CD.

⸜ TOMEK Jak dla mnie ten drugi odsłuch nie różnił się dźwiękowo od pierwszego i wciąż bardziej podobał mi się magnetofon.

⸜ WICIU Tym razem spodobał mi się CD, głównie ze względu na przestrzeń. Jest różnica, to oczywiste, ale w tym nagraniu wydawało mi się, że na CD było jakby więcej instrumentów. Może to tylko chwila słabości…

⸜ JULEK Zgadzam się, że CD zagrał efektowniej, ale dla mnie to bardziej efekciarstwo. W gruncie rzeczy obydwu rzeczy słuchało się jednak przyjemnie. Gdybyśmy ich nie porównywali, tylko osłuchali tych źródeł osobno, to z każdym z nich powiedzielibyśmy, że brzmią one bardzo dobrze. Ale ponieważ porównujemy, to i tym razem wybieram analog, choć już bez takiego nacisku. Jest z nim więcej wybrzmień, harmonicznych itd.

⸜ DAMIAN U mnie nic się nie zmieniło, mam podobne odczucia, jak poprzednio – fajniej zagrał analog. Ale znowu efekt „wow” w tym przypadku robią wybrzmienia talerzy i to one były lepiej poprowadzone z płyty CD. Na szpuli tego nie ma. Nie dyskutuję, czy to jest naturalne, czy nie, ale – jak mówił wcześniej Jaromir – przy CD można się dobrze bawić, a szpuli można słuchać, słuchać i może nawet przysnąć.

⸜ ADAM Jednym słowem: szpula dla dziadów, CD dla młodzieży! Ale na poważnie – z taśmą miałem wrażenie, że wszystko jest wokół nas, a z CD to się wypłaszczyło, a bardziej filozoficznie, że z płytą Ojciec i Syn zostali, ale Duch uleciał.