KOLUMNY WOLNOSTOJĄCE

HARPIA ACOUSTICS
DOBERMANN (new)

WOJCIECH PACUŁA







Harpie to szczególne, przynajmniej dla mnie, kolumny. Dźwięk usłyszany jakieś dwa lata temu z potężnych konstrukcji, które były podstawą do opracowania serii Time Coherent zdumiał mnie obecnością cech niemal niespotykanych, a jeśli już, to obecnych ekskluzywnie w wyrafinowanych, kosztownych konstrukcjach w rodzaju Wilson Audio czy Sonics by Joahim Gerhard. Były to: szybkość, spójność, rozdzielczość i czystość. Weryfikacja tych spostrzeżeń nadarzyła się jakiś czas później w postaci testu modelu Marcus , który długo rezydował w moim systemie, stając się swego rodzaju punktem odniesienia. Jego wartość została przez nas poświadczona nie tylko w samym teście, a także w przyznaniu im prestiżowej Nagrody Głównej za rok 2006 (Nagrody Roku 2006 – TUTAJ). Nawet jednak słuchając ich w towarzystwie genialnego odtwarzacza Jadis JD1 Mk II/JS1 Mk III, z którym śpiewały po prostu niebiańsko, nie mogłem się pozbyć marzeń o tym, żeby tu i ówdzie coś poprawić. Okazało się szybko, że będzie to całkiem łatwe do spełnienia, ponieważ przygotowana została cała seria oparta o koncept zwrotnic pierwszego rzędu, połączonych z mechanicznym wyrównaniem fazy głośników, nazwana Time Coherence, w której to serii Marcusy okazały się najtańszymi konstrukcjami. Stąd naturalna chęć do spróbowania czegoś wyżej. Niby łatwe do przeprowadzenia, jednak jedynie jeśli dysponujemy kilkoma mocnymi kolegami i mamy wyrozumiałych domowników. Oto bowiem Dobermanny (new), które ostatecznie wylądowały w moim domu ważą niemal 70 kg sztuka i są naprawdę spore. Nie chodzi przy tym nawet o ich wysokość, bo tutaj nawet kosztujące wielokrotnie mniej ESY Intrada 3 są wyższe (Dobermann mierzy dokładnie 1 m), a o ich głębokość. Jeśli spojrzymy na nie z boku, będziemy wiedzieli o co chodzi – pękate, z niecodziennym kształtem frontowej ścianki nie każdemu się spodobają i nie do każdego przemówią.

Pożądanie to jednak potężna siła, zarówno jeśli jest to Eros, jak i Techno, więc Dobermanny jednak się u mnie znalazły. To nie był jednak koniec historii, a dopiero początek. Odpalone drżącymi rękami poraziły mnie… jazgotliwością. Nie wierzyłem własnym uszom! A jednak… Harpia wszystkimi poprzednimi, testowanymi przeze mnie kolumnami ustanowiła pewien stały, wysoki poziom, a wraz z nim zdobyła moje zaufanie. Dlatego zacisnąłem zęby, licząc na to, że chodzi jedynie o wygrzanie kolumn, ułożenie się dźwięku w moim pokoju. Po tygodniu, kiedy nic w tej mierze się nie zmieniło, przystąpiłem do tańca ze wzmacniaczami. Po przesłuchaniu tak różnych konstrukcji, jak Leben CS-300, Accuphase A-45 czy Theta Dreadnaught Mk II nic się nie zmieniło, może nawet moja irytacja i złość przybrały na sile. Złapałem więc za telefon i grzecznie poprosiłem firmę o zabranie kolumn i dałem do zrozumienia, że trzeba by je nieco apgrejdować, najlepiej podkładając pod nie ogień. W słuchawce na chwilę zapadła cisza, a potem nastąpiła lista pytań. Na wszystkie odpowiedziałem, co jeszcze bardziej skonfundowało mojego rozmówcę. Stanęło na tym, że kolumny zostaną zabrane jeszcze tego samego dnia.
I tak też się stało. Przy odbiorze Dobermannów widać było na twarzach przedstawicieli firmy pewne pomieszanie. Nie dziwiłem się, to była absolutnie dziwna sytuacja. Ponieważ Harpia posiada zaawansowany system do pomiarów, szybko przemierzyła kolumny i okazało się, że… wszystko jest w porządku. Wykręcono zwrotnicę, aby mieć wszystko na wierzchu, posłuchano i – powtórzę – wszystko było w porządku. Nikt nie wiedział o co chodzi. Zmęczeni chyba ciężkim dniem i frustrującą zagadką, konstruktorzy skręcili kolumny i chyba na odchodne posłuchali je raz jeszcze. I – bingo: absolutny jazgot, żyleta, brzytwa, chlastanie. Odkręcono więc zwrotnicę i wszystko wróciło do normy. Sprawa okazał się wyjątkowo banalna. Time Coherence to kolumny ze zwrotnicami pierwszego rzędu. Nie oznacza to jednak pojedynczego kondensatora, opornika i cewki. We wszystkich kolumnach Harpia stosuje bowiem pułapki basowe, linearyzujące przebieg impedancji (ułatwiając ich napędzanie), co powoduje, że zwrotnice rozrastają się do pokaźnych rozmiarów. W modelu Dobermann zwrotnica została więc podzielona między dwie potężne płytki – jedna była ułożona poziomo na dnie komory, a druga była wsuwana wraz z tylną ścianką. Okazało się, że po zamknięciu obudowy cewki tych dwóch sekcji w jednym miejscu się dotykają i wyczyniają cuda z filtrami. Przy opracowaniu prototypu wszystko było jak trzeba, a cewki zetknęły się prawdopodobnie pod wpływem wstrząsów podczas transportu. Teraz pozostało już tylko lekkie przemieszczenie jednej z płytek, zarówno w egzemplarzu do testu, jak i w produkcyjnych.

To było to. Zniknęła jasność, pozostał kontur. Już kilka płyt później wiadomo było, że mój fantastyczny Leben, ze swoimi 12 watami, którymi rozbija większość kolumn, z nowymi konstrukcjami Harpii nie do końca sobie radzi. Podobnie jak Marcusy, większe konstrukcje posiadają układ linearyzacji impedancji (na basie), przez co są znacznie łatwiejsze do napędzenia, niż by to wynikało z samych głośników i rodzaju obudowy. Jak się jednak okazuje, nie jest to takie proste. Z danych technicznych Dobermannów wynikałoby, że powinno być nieźle, bo to skuteczność na poziomie 88 dB przy 6 Ω, a więc całkiem nieźle, jednak praktyka pokazała coś innego, dość niespodziewanego. Oto bowiem bas grał z Lebenem bez problemu – był pełny, mocny, dokładny. Ludzie z Harpii nie lubią lamp, stawiając na mocne tranzystory, jednak wiem, że ich konstrukcje z małymi watażami potrafią zagrać po prostu pięknie – np. jak Marcus z Lebenem, czy słuchany przeze mnie ostatnio w salonie Chillout Studio 30-watowy, pracujący w klasie A, Luxman L-590A z modelem Keith. Chodzi jedynie o to, żeby to był dobry wzmacniacz, wydajny prądowo i wszystko będzie co najmniej OK. Z testowanym modelem było jednak inaczej. Jak wspomniałem, bas był całkowicie w ramach oczekiwań, a oznaki przesterowania pojawiły się na… średnicy. Najlepiej wychodzi to na płytach, w których energia tego zakresu, jego skomplikowana struktura stawia przed głośnikiem z tego zakresu wyjątkowe wymagania – najpierw przy wokalu Magdy Kalmár śpiewającą In furore z płyty Vivaldi: Laudate pueri (Hungaroton Classic, HCD 11632, CD), a potem przy sekcji dęciaków z fenomenalnego dysku Ros On Brodway Edmundo Ros and his Orchestra (Decca/First Impression Music, LIM XR24 016, XRCD24). Za każdym razem, kiedy pokrętło przekroczyło pewien poziom, wcale nie tak głośnego grania, dochodziło już nie do zmian w dźwięku, a do regularnego charczenia. Wymusiło to na mnie szybkie kroki. Jak niegdyś wspominałem, przymierzałem się do zakupu końcówki Accuphase A-45 i przy tym doświadczeniu byłem gotów na szybką finalizację, nawet jeśli musiałbym dość szybko dokupić do niej przedwzmacniacz. Trafiło się jednak coś jeszcze lepszego – droższego, ale chyba docelowego: końcówka M-800A Luxmana. Ona również wymaga przedwzmacniacza, jednak Lektor bez tego ostatniego pracuje z nią znacznie lepiej niż z Accuphasem, który o preamp po prostu błaga. To 60 W w klasie A (przy 8 Ω, przy 4 Ω to już 120, a przy 2 Ω 240 W), co, jak pokazało kilka bardzo trudnych obciążeń, jest wystarczające. I z tym wzmacniaczem nie było większych problemów z wysterowaniem Dobermannów. A jednak... Dopiero potęga Krella EVO 402 pozwoliła zapanować całkowicie nad średnicą. Ale o tym za chwilę.

ODSŁUCH

Ponieważ zabrałem Państwu już wystarczająco dużo czasu, a tu końca testu jak nie było, tak nie ma, w kilku krótkich słowach podsumuję całość tak, żeby można było już za chwilę iść na spacer lub zrobić sobie kawę i mieć poczucie, że wszystko jest w porządku. Dobermanny to wyjątkowe kolumny. Ich rozdzielczość, czystość, precyzja w rysunku jest fenomenalna i porównywalna jedynie z takimi kolumnami jak Wilson Audio Model 8 i wyżej. W moim domu nigdy czegoś takiego nie słyszałem, a u znajomych i producentów jedynie podczas odsłuchu Wing Speaker Ancient Audio, kolumn przeznaczonych dla właściciela Kingston Technology, Johna Tu. To samo dotyczy przestrzeni: kolumny znikają lepiej niż niemal wszystkie kolumny podstawkowe, jakie znam i teraz wiem, że fizyczne rozmiary paczek są tylko jedną ze składowych warunkujących scenę. Tutaj kolumny, choć potężne, nie istnieją. Kiedy puszczamy nagrania monofoniczne, jak np. Carmen McRae Carmen McRae (Bethlehem/Charly, CDGR 129, CD) nie ma czegoś takiego, jak dwa źródła sygnałów, a jedynie duży, stabilny głos pośrodku. Nawet zbliżając się do jednej z kolumn, dźwięk nie wskakuje do niej, a po prostu przesuwa się na scenie, ciągle stabilny i mocny. To są cechy, które sprawiły, że przewartościowałem nieco swoje myślenie o dźwięku i które niełatwo będzie komukolwiek chociażby skopiować. Ponieważ przed napisaniem tego tekstu słuchałem Dobermannów przez pół roku, w towarzystwie kilkudziesięciu innych kolumn, więc nie jest to sprawa zauroczenia – bo to szybko mija – ani akomodacji, bo wciąż i na nowo testowałem inne konstrukcje, bywałem na pokazach i wystawach, jednym słowem – stale porównywałem. Poziom kolumn w tych dziedzinach znacznie przekracza to, co mają do powiedzenia słuchawki (!), jak AKG K701 czy Ultrasone PROLline2500 napędzane wzmacniaczem Leben CS-300, a nawet najlepsze zestawienie ze słuchawkami dynamicznymi, tj. Ultrasone Edition9 napędzane wzmacniaczem Cary CAD-300-SEI. I jedynie topowa kombinacja elektrostatów STAX-a, testowana przeze mnie onegdaj (test TUTAJ) grała w zblizony sposób. A, jak wiadomo, słuchawki w dziedzinie mikrodynamiki i szybkości są bezkonkurencyjne: mała masa membrany oraz bliskość ucha powodują, że łatwo to uzyskać. A Dobermany robią to co najmniej tak dobrze.
Jestem też pewien, że poziom zniekształceń wnoszonych do dźwięku przez kolumny Harpii jest znikomy. Porównując z nimi inne kolumny, te ostatnie grają najczęściej jak mokre szmaty. Nie spotkałem w tym czasie, ani też wcześniej kolumn, które dorównałyby im szybkością, uderzeniem, umiejętnością przekazania energii w każdym możliwym przedziale czasu. Bo to kolejna cecha Dobermannów: nie rozmywają ataku i wygaszania, przez co rytm nagrań jest idealny, nie słyszałem lepszego ataku i wybrzmienia, może poza Wingiem i Wilsonami.

Jest też druga strona medalu. Jeśli ktoś myślał, że to laurka, to jest w błędzie – jak w każdym innym przypadku, tak i tutaj staram się być w zgodzie z własnym sumieniem i stanem wiedzy o konstrukcji. Przede wszystkim kolumny wymagają dużego pomieszczenia. Może nawet inaczej: kolumny wymagają sporej odległości słuchacza od siebie. Przy Marcusach nie było to tak odczuwalne, jednak Dobermanny wymuszają dalszą perspektywę. Po części związane jest to ze skalą i intensywnością przekazu: kiedy uderza blacha orkiestry, albo blachy perkusji, to naprawdę uderzają, tworząc duży, intensywny obraz, który nie wpasowuje się milutko w ramki kolumn, a uderza w naszym kierunku. Źródła pozorne ukazywane są za kolumnami, to nie jest styl wychodzenia do słuchacza, jednak dźwięk to nie tylko rysunek, ale także dynamika i ta powoduje, że instrumenty są bardziej energetyczne niż gdzie indziej. W moim przypadku odsłuchy odbywają się w planie półbliskim, tj. pomiędzy monitorami bliskiego pola i klasycznymi kolumnami. Pozwala mi to eliminować część odbić i skupić się na dźwięku podstawowym. Oznacza to, że siedzę w odległości 2 m od bazy kolumn. Niemal wszystkie konstrukcje, nawet potężne tuby Avantgarde Acoustics Uno Picco dobrze sobie z tym radziły i kiedy zamknąłem oczy, absolutnie znikały. Dobermanny inaczej. Uderzenie sekcji dętej z utworu Bewitched ze wspomnianej płyty Edmundo Rosa powoduje, że odruchowo się cofamy. A tu nie ma gdzie, oparcie kanapy wymusza taką, a nie inną lokalizację głowy. To cecha, z którą trzeba się poważnie liczyć. Firma lojalnie uprzedza, że pomieszczenie powinno mieć powyżej 20 m², aż do 70 m² i należy się tego trzymać, pamiętając o właściwej odległości. I ta jedna rzecz sprawia, że będę musiał się wcześniej czy później rozglądnąć za inną konstrukcją dla siebie. Będę się starał to przeciągać, ale myślę, że przyjdzie na to czas. I zrobię to z bólem serca, ponieważ Harpie są jak duże szkło powiększające, słychać przez nie po prostu WSZYSTKO. Każda zmiana kabelka, podkładek itp. była klarowna i co więcej – można było dość szybko określić sposób, w jaki zmieniał się dźwięk. Pod tym względem to prawdziwe narzędzie, coś jak sprzęt laboratoryjny do pomiarów – tu nie ma miejsca na miłość, uczucia, a jedynie na prawdę.

I właśnie z tym związana jest najbardziej kontrowersyjna sprawa, o której dyskutowałem z konstruktorami do upadłego, na gruncie której nie doszliśmy do porozumienia, a która będzie papierkiem lakmusowym przy ich wyborze. Najlepsze kolumny, jakich u siebie słuchałem, takie, które sprawiły mi najwięcej przyjemności, to wspomniane Avantgarde’y, testowane do „Audio” Peak Consult Empress oraz nowe KEF-y Reference 205/II. Najlepsze, w skali absolutnej to Avantgarde’a, KEF-y i… Harpie. Kolejność przypadkowa. Tubowe kolumny z Niemiec miały bowiem bas, jakiego nigdy później nie słyszałem. Lepszy niż KEF-y, znacznie lepszy niż Peak Consulty. Harpie pod tym względzie są fenomenalne. Ich bas jest niewiele gorszy niż mój wzór, bas Picco. Chodzi przede wszystkim o kontrolę w całym spektrum i rozciągnięcie. Kiedy sparowałem Dobermanny z potężnym wzmacniaczem EVO 402 Krella (test w listopadzie) efekt był tylko ciut gorszy, jednak różnica pozostała. Zarówno KEF-y, jak i Peak Consulty grają ten zakres świetnie, jednak skupienie, czystość i rytmiczność Harpii jest bezkonkurencyjna. Ale miały być kontrowersje, a nie kolejne pochwały. Wszystkie trzy konstrukcje mają jednak coś, czego w Dobermannach nie ma: pasję i namiętność. Polskie kolumny grają bowiem niezwykle czystą, dokładną średnicą, w której zabrakło jednak – takie jest przynajmniej moje zdanie – wypełnienia. A u konkurencji ono występuje. Okupione tam jest to nieco gorszą rozdzielczością, jednak w dziedzinie barwy nie ma wątpliwości, że pełniejsze spektrum oferowane jest np. u KEF-a. Wiele wzmacniaczy przemknęło, część pozostała na dłużej i efekt ten powtarzał się za każdym razem. Do najlepszych kombinacji należały: Accuphase P-7100, Luxman M-800A, Krell EVO 402 i Nagra Pyramide PSA. Nie znaczy to, że muszą to być tak drogie konstrukcje, a o to, że Harpie pokazują każdy z nich w pełnej chwale. Za każdym razem brakowało mi jednak nieco „ciała” na średnicy, czegoś, co przekłada się na efekt ciarek na grzbiecie. Być może, to jeszcze wciąż za mało kontrowersyjne. Powiem więc coś mocniejszego: więcej emocji indukują maleńkie, kosztujące mniej niż 800 za parę, kolumny Infinity Primus 150 II (test w przyszłym miesiącu) niż Dobermanny. Wystarczy? – Mam nadzieję, bo ja już widzę błyski w oczach harpiowców… Nie chcę nikogo urazić, bo nie o to chodzi, a dokładnie naświetlić sprawę. Dobermanny wzbudzają oczywiście ogromne emocje, ale raczej ukazywaniem różnic, dynamiką, szybkością. Wspomniane ciarki powodowane są często zniekształceniami o konkretnym typie, jak w Infinity, jednak w droższych kolumnach to nie są wprost zniekształcenia, a konkretny sposób kształtowania dźwięku. Nie wiem, czy da się te dwie rzeczy pogodzić, może jedynie Wingi coś takiego robiły, jednak kiedy trzeba będzie wybierać między: mniej – jak w Dobermanach – czy więcej – jak np. w Avantgarde’ach, to będzie to ostre rozróżnienie, nie pozostawi nikogo obojętnym. Sam jestem w kropce. Z jednej strony nie bardzo widzę, aby w realnych pieniądzach dało się powtórzyć zalety Harpii. Z drugiej strony, nie zawsze jestem przecież recenzentem, redaktorem i chciałbym posłuchać czegoś, co zabrzmi milej, nawet jeśli w ten sposób poświęcę część precyzji.
Ale… Nie jest tajemnicą, że konstruktorzy Harpii są zwolennikami amplifikacji Krella. Ponieważ właśnie testuję system złożony z końcówki EVO 402 i przedwzmacniacza EVO 222 mogłem przesłuchać kolumny w optymalnym, rekomendowanym systemie. I – naprawdę, to jest coś. Krell nie gra aż tak nasyconą górą, aż tak wypełnioną harmonicznymi średnicą jak Luxman i najlepsze wzmacniacze lampowe, jednak dźwięk jako całość jest fenomenalny. Dzięki potędze i mocy najlepiej ze wszystkich używanych przeze mnie wzmacniaczy kontrolował średnicę Dobermanów. Okazuje się, że głośnik obsługujący ten zakres potrzebuje kilkuset watów, żeby trzymać go w ryzach. Każda płyta, każdziutka, ukazała niesłychanie piękne otoczenie dźwięków. Dopiero teraz słychać było, jak duże tak naprawdę są sale koncertowe czy katedry, w których dokonywane są nagrania. Nie chodzi nawet o rysowanie konturów, bo scena Krella, w sensie wielkości, do najlepszych nie należy. A jednak wzmacniacz z kolumnami Harpii przekazuje skalę dźwięków, ich głębię chyba tak dobrze jak Wingi. Piszę to po kilku dniach odsłuchów, kiedy na bok odstawiłem wszystko inne i może przemawia przeze mnie nieco emocji – coś, czego starałem się uniknąć przez ostatnie pół roku z tymi kolumnami, a od czego jednak nie uciekłem. Problemem jest oczywiście wysoka cena amerykańskiej amplifikacji, ponieważ 402+222 kosztuje niemal 100 000 zł. Dobermany są czterokrotnie tańsze, a powinny kosztować chyba właśnie tyle. To kombinacja dla siebie stworzona. I jedynie góra może być lepsza, co słyszałem w innych zestawieniach. Można by temu zaradzić podpinając w bi-ampingu (na wysokotonówkę) Luxmana, jednak w kolumnach Harpii głośnik wysokotonowy zasilany jest wspólnie ze średnicą, a ta, aby się odezwać jak trzeba, potrzebuje co najmniej kilkaset watów…

I było krótko. Nie będę się więcej rozpisywał, bo wszystko zostało już powiedziane. Dodam jeszcze tylko, że skraje pasma z odpowiednimi wzmacniaczami (Krell na dole, Luxman na górze) są tutaj znakomite. Góra z SEAS-a jest fenomenalna i trudno ją czymś pobić. Także bas – jest pełny, mocny i schodzi naprawdę bardzo nisko. Ma przy tym dobry kontur i słychać go jak najlepsze konstrukcje papierowe, tylko lepiej… Pół roku słuchania pozwoliłoby zapełnić tekstem kilkanaście kartek papieru. Myślę jednak, że najważniejsze zostało powiedziane, a i tak trzeba ich koniecznie posłuchać samemu, w swoim pomieszczeniu, ze swoim sprzętem. I jeszcze jedno na koniec: producent zaleca, aby kolumny były skierowane bezpośrednio na słuchacza tak, aby wysokotonówki promieniowały w stronę głowy. To prawidłowa koncepcja, jednak wypróbowałem też nieco inną, tj. nieco odgiąłem kolumny na zewnątrz, niewiele, ale jednak. Dało to ciut mniej skupiony obraz, jednak przestrzeń wyraźnie się powiększyła. I, już naprawdę na koniec, powtórzę: to kolumny, które ustanawiają nowe ścieżki w wielu dziedzinach i są na rynku – nie tylko polskim, ale w ogóle, w hi-endzie jako całości – czymś absolutnie wyjątkowym. Mimo że nie dają 100 % satysfakcji z odsłuchów, jedynie przez brak wypełnienia brzmienia mięsistym środkiem, to jednak traktuję je jako narzędzie pracy, jak chirurg swój skalpel. Tnę, rozdzielam i zaglądam. Gdzie tylko chcę.

BUDOWA

Model Dobermann (New) to wolnostojąca kolumna firmy Harpia Acoustics. To potężna, przysadzista konstrukcja o charakterystycznej bryle, która służy realizacji wyrównania czasowego wszystkich głośników. Najbardziej cofnięta jest metalowa kopułka SEAS-a, ulokowana w specjalnie przygotowanym, bardzo solidnym elemencie, toczonym i frezowanym z jednego kawałka aluminium. Niżej jest umieszczony pod kątem metalowy głośnik średniotonowy, pochodzący od Visatona, a jeszcze niżej potężny, aluminiowy głośnik basowy SEAS-a. Z tyłu widać dwa otwory bas-refleksu oraz potężną, metalową płytę z zaciskami głośnikowymi. To na niej znajdziemy najdziwniejszy element tej konstrukcji: radiator, przez który wielu odwiedzających mnie ludzi sądziło, że ma do czynienia z kolumnami półaktywnymi. Tak naprawdę, radiator służy do chłodzenia opornika znajdującego się w torze głośnika wysokotonowego, który w normalnych warunkach bardzo się nagrzewa i tym samym zmienia swoją rezystancję. Zaciski głośnikowe są dwa , są złocone. Takie same używane są przez Rotela, Edgara itp. I choć do ekskluzywnych konektorów nie należą, to są całkiem przyzwoite. Zwrotnica, jak już wspomniałem, jest wyjątkowo rozbudowana. Przegląd zastosowanych, bardzo drogich i wysmakowanych komponentów można znaleźć na stronie producenta, w dziale poświęconym opisowi teorii Time Coherent. Są to: cewka toroidalna w torze basowym, cewka taśmowa w torze średniotonowym, kondensator cynowy SCR w torze wysokotonowym, rezystor Mills w torze wysokotonowym, kondensatory polipropylenowe w układzie linearyzacji impedancji w torze niskotonowym, przewody taśmowe w torze nisko-średniotonowym, przewody Kimber TC w torze wysokotonowym, posrebrzane ścieżki w płytce średnio-wysokotonowej. Cała zwrotnica została umieszczona w wydzielonej komorze. Elementy są naprawdę znakomite – kondensatory polipropylenowe są większe od szklanki, cewki od największej „Tyrolskiej”. Całość wygląda tak, jak najlepsze konstrukcje, jakie widziałem w życiu. Obudowę wykonano bardzo starannie, z bardzo grubych płyt MDF, wzmocniono wewnętrznymi żebrowaniami, a ścianki wyłożono matami bitumicznymi oraz kształtkami z pianki poliuretanowej. Kolumny stoją na nóżkach wykonanych w formie metalowych płaskowników, do których wkręca się kolce. I muszę powiedzieć, że to jedyny element, który w żaden sposób mi nie pasuje do tej przemyślanej i solidnej konstrukcji. Można to jednak zmienić samemu, po zakupie – i tak oszczędzamy kilkadziesiąt tysięcy, kupując Dobermany, a nie którąś z zagranicznych konstrukcji na zbliżonym poziomie jakościowym…



DANE TECHNICZNE (wg producenta):
Pasmo przenoszenia: 27-25 000 Hz (+/- 3 dB)
Moc ciągła: 170 W
Skuteczność: 88 dB
Impedancja: 6 Ω
Waga: 69 kg / sztuka
Wymiary (WxSxG): 1000 x 280 x 550 mm


HARPIA ACOUSTICS
DOBERMANN (new)

Cena: 24 900 zł (para)

Dystrybucja: Harpia Acoustics

Kontakt:
ul. T. Romanowicza 2
30-702 Kraków

tel/fax: +48 12 350 43 85
tel kom. + 48 503 080 777

e-mail: harpia@harpiaacoustics.com


Strona producenta: HARPIA ACOUSTICS



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by B