ODTWARZACZ SACD + WZMACNIACZ ZINTEGROWANY

YAMAHA
CD-S1000 + A-S1000

Wojciech Pacuła







Tegoroczna (za sezon 2008-2009) nagroda EISA (European Imaging and Sound Association) dla systemu ‘S1000’ marki Yamaha wcale mnie nie zdziwiła. Muszę nawet powiedzieć, że brak takowej dla wcześniejszej, droższej wersji ‘S2000’ był pewnym potknięciem. Chociaż... Stowarzyszenia takie jak EISA to swego rodzaju „firmy” dbające także o własny wizerunek. Najwyraźniej chcąc sprawiedliwie rozdzielić wszystkie nagrody, w zeszłym roku w kategorii „Dwukanałowy system stereo” obsadzono równie udany produkt, wzmacniacz Cambridge Audio Azur 840A, a Yamasze przypadła nagroda za kolumny wolnostojące Soavo-1. Nic w przyrodzie nie jest jednak dziełem przypadku, co najwyżej nie umiemy dostrzec zależności. Tym razem są one jednak wyraźne: przecież Soavo-1 to część pełnego systemu stereo, dopełnienie odtwarzacza CD-S2000 i wzmacniacza A-S2000, o którym wspomniałem, a który testowałem jakiś czas temu w „Audio” (dla S1000 przeznaczone są kolumny Soavo-2). W pewnej mierze S2000 miał więc swój udział w sukcesie.

System CD-S1000 + A-S1000 jest od nieco tańszy, choć na pierwszy rzut oka wcale tego nie widać. To te same, duże, bardzo ciężkie produkty o charakterystycznym dla lat 70. designie. Kiedy przyjrzymy się bliżej, to okaże się, że różnice rzeczywiście są – urządzenia nie są zbalansowane, wzmacniacz jest nieco słabszy, przynajmniej jeśli chodzi o transjenty. Pomiary we wrześniowym numerze „Hi-Fi News” pokazują, że choć moc nominalna się nie zmieniła, to jednak przez nieco mniejszy zasilacz w wersji ‘1000’ moc do mniejszych impedancji jest niższa. I jeszcze w odtwarzaczu wymieniono przetwornik D/A z Burr-Browna PCM1732 na PCM1796 tej samej firmy. Poza tym niemal wszystko jest jednak niemal identyczne: to wciąż osobne przedwzmacniacze dla układu z włączoną regulacją basu, włączoną regulacją wysokich tonów i ich kombinacją, przedwzmacniacz gramofonowy MM/MC (tyle, że przełącznik jest teraz z tyłu) i fenomenalnym napędem SACD z odlewaną szufladą i potężnymi silnikami.

ODSŁUCH

Pierwsze, oczywiste pytanie, jakie się narzuca w związku z tym systemem brzmi następująco: jak ma się on do droższej wersji S2000? Odpowiedź, wbrew pozorom, nie jest zerojedynkowa i wymaga kilku słów komentarza. W najkrótszej wersji można powiedzieć, że wzmacniacz A-S1000 brzmi nieco gorzej niż A-S2000, zaś odtwarzacz, moim zdaniem, jest niemal identyczny. Czasem miałem nawet wrażenie, że w pewnych aspektach jest ciut lepszy, ale to być może tylko wrażenie i nic więcej. Jako system S1000 brzmi w nieco mniej przejrzysty sposób niż S2000, nie mamy tak dobrej rozdzielczości i tak niskiego zejścia na basie. Pierwsza część odpowiedzi brzmiałaby więc w ten sposób: tak, system S2000 jest w pewnych aspektach brzmienia lepszy niż S1000. Jej druga część musiałaby jednak podkreślić to, że w ogólnym rozrachunku różnice nie są znowu tak duże i że większą zmianę przyniesie wymiana kolumn w takich cenach. Od strony użytkowej są zaś niemal identyczne. To, jeśli weźmiemy pod uwagę system. Po jego rozłożeniu trzeba by powiedzieć, że jednak lepszy przedwzmacniacz i nieco bardziej wydajny zasilacz A-S2000 pozwoliły na bardziej otwarte, bardziej swobodne granie z lepiej rysowaną górą. Z kolei odtwarzacz... Naprawdę trudno mi wskazać na jakieś konkretne różnice między nimi. Może jedynie rozdzielczość góry w droższym modelu jest lepsza, ale na granicy rozpoznawalności. Mam z kolei wrażenie, że w CD-S1000 w bardziej plastyczny sposób rysowana jest średnica. Dzieje się to kosztem mniejszej rozdzielczości jej wyższego zakresu, ale jednak.

Na tle innych systemów z tego przedziału cenowego S1000 wypada co najmniej dobrze. Jego dźwięk jest zarówno dynamiczny, jak i nasycony. Ta ostatnia cecha powoduje, że nagrania, bez względu na proweniencję zaskakują często plastycznym, ładnym rysunkiem sceny dźwiękowej. Pomaga temu dobre rozlokowanie źródeł pozornych w wszerz. Ale i barwa na tym zyskuje. Bardzo dobrze zabrzmiała więc gitara Jima Halla z płyty Blues On The Rocks (Gambit Records, 69207, CD). Zresztą nawet nie ona – ładna, mocna, plastyczna w pierwszej chwili przykuła moją uwagę. Pierwsze, silne wrażenie wywarł bowiem na mnie sposób, w jaki instrumenty zostały pokazane między kolumnami. Pierwsze trzy utwory z tej płyty pochodzą z sesji z lutego 1956 roku i są najwyraźniej monofoniczne. Dobermanny, z którymi w dużej części Yamahę testowałem, literalnie zniknęły. Kolumny te znają tę sztuczkę na pamięć, jednak potrzebny im do tego dobry sygnał, bez przesunięć fazowych i bez „drgania” krawędzi dźwięku. Yamaha, jak na swoją cenę, zabrzmiała pod tym względem znakomicie. Dostałem duży, pełny obraz gitary i ładnie prowadzoną pracę perkusji. Instrumenty nie miały specjalnej głębi, były na tej samej płaszczyźnie, ale pewnych rzeczy na tym poziomie cenowym przeskoczyć się nie da i wzmacniacz S-A1000 – bo o niego chodzi przede wszystkim – nie jest tu żadnym wyjątkiem. Równie fajnie zabrzmiał fortepian Reda Michella z następnej sesji z kwietnia 1960 roku (na tej samej płycie) – był pełny i mocny. Będąc przy Hallu zagrałem zaraz potem jedną z moich ulubionych płyt, Intermodulations, graną z Billem Evansem (Verve/Iniversal Music Japan, UCCV-9342, CD). I tu dały o sobie znać cechy, które trzeba będzie wziąć pod uwagę przy doborze kolumn i okablowania. Dźwięk systemu Yamahy jest bowiem nasycony, pełny i dynamiczny, ale też dość dobitny, tj. energia początkowej fazy dźwięków jest duża. Daje to wspomnianą wyrazistość i rozmach, ale nie zawsze pozwala też rozwinąć się dźwiękowi, szczególnie jeśli jest słabiej nagrany – jak na Intermodulations. Podobnie było też i przy nowszych płytach o dość mocnym dźwięku: Music For The Masses Depeche Mode (Mute, DMCD6, SACD/CD + DVD-A; recenzja TUTAJ) oraz Minimum-Maximum Kraftwerku (EMI, 334 996 2, 2 x SACD). Te dwie ostatnie płyty mam w wersjach SACD, więc Yamaha mogła przy okazji pokazać, co potrafi z tym medium. A potrafi wiele. Odtwarzacz wydobywa z tego typu dysku mnóstwo informacji i to nawet nie z wyższego zakresu, bo blachy wydają się nieco wycofane, a ze średnicy. Głosy Gahana (DM) i członków Kraftwerk były więc plastyczne, pokazano je w dobry sposób, z niezłym wolumenem. Nigdy się nie zlewały z resztą instrumentów, a to dlatego, że swego rodzaju „masywność” zapewniała im mocna niższa średnica. Czasem ta część pasma może zabrzmieć trochę nosowo, szczególnie jeśli pyta ma takie predylekcje. Tak było np. z nagraniami z East! Pata Martino (Prestige/Mobile Fidelity, UDSACD 2018, SACD), którego gitara sama z siebie jest dość ciepła i duża. Nagranie miało dość wyrazisty i dobitny charakter (już o tym mówiłem).

Bardzo ciekawie brzmi bas systemu. Jak w dobrym wzmacniaczu tranzystorowym dużej mocy (a tak Yamahę słychać), nie wysuwa się na pierwszy plan, a po prostu zawsze jest gdzieś pod spodem, gotowy do akcji. I to już w tak małych składach jak trio z przywoływanej płyty Jima Halla, gdzie kontrabas był niby nieco z tyłu, ale tylko kiedy skupialiśmy uwagę na liderze i jego gitarze. Kiedy na chwilę zwróciliśmy się ku kontrabasowi (a grają na nim najpierw George Duvivier i Red Kelly), od razu było ten instrument „widać”, był aktywny, pełny. Jego rozdzielczość nie jest jakaś szczególna, ale za te pieniądze trudno czegoś takiego oczekiwać i stać na nią jedynie potężne wzmacniacze w rodzaju AM500R firmy Audiomatus. Yamaha zawsze zapewnia jednak solidną podstawę – dynamiczną i aktywną. I to zarówno, jak wspomniałem, w wyrafinowanych, niewielkich składach jazzowych, jak i w rocku. Bo przecież otwierający płytę Hotel California The Eagles (Asylum Records/Warner Music Japan, WPCR-11936, CD) utwór pod tym samym tytułem pokazał, że kiedy trzeba, system potrafi przyłoić. Na płycie tej perkusja jest bowiem zarejestrowana wyjątkowo potężnie, z mocną stopą. A A-S1000 zagrał ją naprawdę dynamicznie i z wykopem. Wyraźnie słychać było, że radzi sobie z kolumnami bez większego trudu.

System Yamahy jest fantastycznie wykonany i wspaniale wyposażony. W tym przedziale cenowym to bardzo dobry wybór. Trzeba tylko pamiętać o swoich preferencjach i starannie dobrać kolumny. Nie powinny być zbyt dobitne, a ich górna średnica nie powinna się za bardzo rzucać w uszy. Moje Dobermanny mają dość aktywną tę część pasma i z Yamahą nie za bardzo się polubiły. Znacznie lepiej było jednak z monitorami Enigma Mini firmy Sound&Line, a przede wszystkim z testowanymi jakiś czas temu kolumnami Monitor Audio Gold Series GS10. Z tymi ostatnimi Yamaha wzniosła się naprawdę wysoko, dając świetnie nasycony dźwięk bez agresji. Wzmacniacz, jak na ten przedział cenowy, jest wybitny pod względem jakości budowy i wykonania. Jego dźwięk jakoś się nie wyróżnia, a stanowi po prostu dobrą podstawę dla odtwarzacza CD-S1000. Ten ostatni jest jednak wyjątkowy. Słuchałem go s systemem Audiomatusa PP03 + AM500 i z lampą JAG 300B (testy w tym samym numerze „High Fidelity”), gdzie odtwarzacz zabrzmiał porywająco. Jak wspomniałem, spokojnie można zainwestować w cały system Yamahy, należy tylko dobrze dobrać kolumny. Da nam to spójność stylistyczną i możliwość operowania za pomocą jednego pilota. Jeśli się jednak nie boimy wyzwań, wówczas wypróbujmy CD-S1000 ze wzmacniaczem JAG 300B i kolumnami ART Lodspeakers Stiletto 6 lub ze wzmacniaczem Audiomatus PP03 + AM500 i kolumnami A.D.A.M. HM2, albo (jeszcze lepiej) z Enigmami Mini Sound&Line. Niezależnie od tego, co zdecydujemy, dostajemy do ręki wszechstronne urządzenia, nie bez wad, ale i z zaletami, urządzenia mogące grać albo razem, albo w innych systemach. A taka sztuka udaje się nielicznym.

BUDOWA

Jak wspomniałem, obydwa urządzenia zaskakują fantastyczną budową Cała obudowa wykonana została z blach aluminiowych oraz stalowych i skręcana jest tak, jak w urządzeniach Accuphase’a, tj. górna ścianka przykręcana jest zarówno pośrodku, od góry, jak i z boków, pod odkręcanymi, drewnianymi panelami. Dodatkowo górne płyty są wytłumiane matami bitumicznymi. Fronty to płaskie płyty aluminium. W odtwarzaczu po lewej stronie mamy wąziutką szufladę, która otwiera się niedostrzegalnie, z lekkim „westchnieniem”, którym mogą się pochwalić tylko nieliczne urządzenia hi-end. Po jego prawej stornie mamy niewielki, niezbyt czytelny wyświetlacz dot-matrix o bladoniebieskim kolorze, na którym nie uświadczymy żadnych informacji CD-Text, ani – co bardziej dziwi – SACD-Text, obowiązkowych na każdej płycie tego typu. Pod wyświetlaczem umieszczono kilka guzików o różnym kształcie, sterujących napędem, a pod szufladą dwa guziki – jeden zmieniający warstwę hybrydowej płyty SACD, a drugi (‘pure audio’) wyłączający niepotrzebne obwody, jak wyjście cyfrowe i wyświetlacz.

W środku rzucamy okiem najpierw na wspomniany, znakomity napęd. , z metalowymi elementami konstrukcji, odlewaną szufladą itp. Jak podaje firma, do kręcenia dyskiem użyto silnika bezszczotkowego. Po Lewej stronie umieszczono średniej wielkości transformator o tradycyjnej budowie EI z kilkoma uzwojeniami wtórnymi. Zasilacz i spore kondensatory Nichicona z linii Fine Tune umieszczono za napędem. Po jego prawej stronie mamy układ audio. Zarówno tę część, jak i z drugiej strony zasilacz odseparowano od napędu sztywnym ekranem z blachy. Rozpoczyna się, trochę nieoczekiwanie, od dwóch stereofonicznych przetworników PCM1796 – Burr-Browna, po jednym na kanał. Widok to nieoczekiwany, ponieważ układ miał być niezbalansowany. I jest, ale dopiero w sekcji filtrów i wzmocnienia. Aż do końca konwersji I/U jest jednak prowadzony w formie różnicowej. Ponieważ wszystkie płytki są identyczne, jak w S2000, więc widać, że układ wzmacniający zbiera sporo miejsca i jego uproszczenie (przez obcięcie jednej gałęzi) dało wymierne oszczędności. Dodajmy jeszcze, że konwersję I/U oraz układ wzmocnienia wykonano na popularnych, niskoszumnych układach NE5532.
Nie widzę nigdzie dekodera sygnału DSD, najwyraźniej więc ulokowano go na płytce z serwo, pod napędem. Dodajmy też, że cały układ zamontowano nie bezpośrednio na dolnej ściance, a na dodatkowej płycie metalowej, oddzielonej od dołu centymetrową przerwą.

Budowa mechaniczna wzmacniacza jest równie imponująca, co wzmacniacza. Na płycie przedniej umieszczono gałkę siły głosu oraz selektora wejść. Do dyspozycji mamy trzy wejścia liniowe, jedno gramofonowe MM/MC oraz wejście ‘main’ in’, wybierane z tym samym pokrętłem, którym wchodzimy bezpośrednio na końcówkę mocy, Wykorzystamy je zapewne przede wszystkim w systemach kina domowego, integrując z nimi nasze stereo. Obok mamy trzy podłużne manipulatory z potencjometrami – balansu oraz barwy dźwięku. Jest też przełącznik mute, przy którym gałka siły głosu wraca do położenia min., a także mały przełącznik, którym wybieramy miedzy podwójnymi zaciskami na tylnej ściance. Te można też wyłączyć, aby skorzystać z wyjścia słuchawkowego. Z tyłu mamy wspomniane zaciski głośnikowe – solidne, złocone, choć bez fajerwerków. Wejście CD jest nieco lepsze niż pozostałe,. Jest tu też wyjście z przedwzmacniacza oraz gniazdo sieciowe IEC, które – podobnie jak w SACD – jest złocone.

Wewnątrz urządzenie jest niemal identyczne, jak A-S2000: pośrodku zasilacz z bardzo ładnym, ekranowanym transformatorem i zasilaczami. Te ostatnie korzystają z osobnych uzwojeń wtórnych dla każdego kanału, a w ich ramach dla sekcji napięciowej – tutaj kondensatory Nichicona Fine Tune – prądowej końcówki z dużymi kondensatorami Yamahy. Te ostatnie są nieco mniejsze niż wcześniej – zamiast 4 x 22000 μF mamy 4 x 18000 μF. Kondensatory tłumione są mechanicznie mikrogumą. Przy tylnej ściance mamy sekcję przedwzmacniacza. Zastosowano w niej nietypowy zabieg, a mianowicie przygotowano właściwie trzy przedwzmacniacze – dla regulacji poziomu głosu bez regulacji barwy dźwięku, dla poziomu głosu z regulacją basu oraz poziomu głosu z regulacją sopranów. Pozwala to uniezależnić system od każdego z tych układów. Układy te wykonano na dużych scalakach Toshiby. Umieszczony przy przedniej ściance potencjometr Alpsa najwyraźniej steruje wspomnianymi układami napięciowo, nie znajdując się w torze sygnału. Końcówki zmontowano na osobnych płytkach przykręconych do dużych radiatorów. Są tu trzy pary tranzystorów końcowych, pracujących – według materiałów formowych – w układzie „zmostkowanego single-ended”. Całość wygląda bardzo porządnie.
Obydwa urządzenia nie mają już tak wybitnych stożków podtrzymujących je, jak seria 2000, ale i tak mamy tu solidne, żeliwne stopy, przypominające te, które stosuje Accuphase.



Dane techniczne (wg producenta):
CD-S1000
Pasmo przenoszenia CD 2 Hz–20 kHz; Super Audio CD 2 Hz–50 kHz (-3 dB)
Zniekształcenia harmoniczne CD/Super Audio CD (1 kHz) 0,002%
Stosunek sygnał/szum CD/Super Audio CD 113 dB
Dynamika CD 100 dB; Super Audio CD 105 dB
Poziom wyjściowy CD/Super Audio CD (1 kHz, 0 dB) 2 ą 0,3 V
Wymiary (S x W x G) 435 x 137 x 440 mm
Waga 15 kg
A-S1000
Moc maksymalna (4 Ω, 1 kHz, 0,7 % THD) 160 W + 160 W
Minimalna moc wyjściowa (8 Ω, 20 Hz—20 kHz, 0,02% THD) 90 W + 90 W
(4 Ω, 20 Hz—20 kHz, 0,02% THD) 140 W + 140 W
Moc maksymalna (8 Ω, 1 kHz, 10% THD) 115 W + 115 W; (4 Ω, 1 kHz, 10% THD) 190 W + 190 W
Moc dynamiczna/kanał (8/6/4/2 Ω) 105/135/190/220 W
Damping Factor (8 Ω, 20 Hz–20 kHz) 160
Czułość wejściowa/impedancja CD, etc. 150 mV/47 kΩ
Phono MM 2,5 mV/47 kΩ
Phono MC 100 µV/50 Ω
Main In 1 V/47 kΩ
Pasmo przenoszenia 5 Hz–100 kHz, +0 dB/-3 dB
20 Hz–20 kHz, +0 dB/-0,3 dB
Stosunek sygnał-szum CD, itp (150 mV, wejście zwarte) 98 dB
Phono MM (5mV, wejście zwarte) 93 dB
Phono MC (500 µV, wejście zwarte) 85 dB
Wymiary 435 x 137 x 465 mm
Waga 22 kg


YAMAHA
CD-S1000 + A-S1000

Cena: 3299 + 3599 zł

Dystrybucja: Audio Klan

Kontakt:

ul. Szkolna 45
05-270 Marki k/Warszawy
tel. (0...22) 777 99 00

e-mail: aklan@audioklan.com.pl


Strona producenta: YAMAHA





PŁYTY PROSTO Z JAPONII

CDJapan



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2008, Created by B