KOLUMNY PODSTAWKOWE

INFINITY
PRIMUS 150 II

WOJCIECH PACUŁA







Harman International Company to największy na świecie koncern zajmujący się produkcją systemów audio. Zajmuje taką pozycję zarówno w świecie profesjonalnym, jak i domowym. W skład firmy wchodzą m.in. takie marki, jak: Harman/Kardon, Infinity, JBL, AKG, dbx, Soundcraft, Lexicon, Mark Levinson, Revel i wiele, wiele innych. Powtarzam tę formułkę co jakiś czas, ale takie są fakty i nawet jeśli tego nie widać od razu, to ten amerykański gigant wraz ze swoją europejską centralą we Francji jest w stanie zaprojektować i wykonać dowolny system głośnikowy, dowolną elektronikę potrzebną do rejestracji, obróbki i reprodukcji dźwięku – zarówno w stereo, jak i w multichannel. Stąd szeroka gama produktów i bogaty ich wybór. Tak się złożyło, że podobnie jak w przypadku innego specjalisty – firmy KEF jakoś nie składa się z testowaniem jej produktów w naszym magazynie. Wystarczy powiedzieć, że w naszej trzyipółletniej historii testowaliśmy dotychczas jeden – dosłownie JEDEN! – zestaw głośnikowy, bardzo fajne kolumienki Beta 20. Przyczyna tego stanu rzeczy jest jednak dość prosta: Harman kilka lat temu na całego wsiadł do wagonu kina domowego i w ramach Infinity oraz JBL-a zaproponował niezliczoną ilość kompletnych systemów 5.1: od maleństw, po poważne, potężne produkty dla bardzo zamożnych melomanów. Doszło przy tym jednak do powstania pewnej dysproporcji: oto bratni JBL oferuje obecnie oprócz kina domowego fenomenalne głośniki tubowe, w wielu wariantach i wielkościach, kochane w Japonii i Azji, wśród których można spotkać np. genialny, zaprojektowany dla uczczenia 60. rocznicy powstania, model Project Everest DD660, kosztujący jakieś 150 000 zł (albo coś koło tego – w Japonii to 6 000 000 jenów). W porównaniu z nim Infinity pozostaje średnio- i niskopółkowym przedsięwzięciem. A przecież niegdyś Infinity ze swoimi potężnymi kolumnami ze sterowaniem cyfrowym DSP ustanawiała wytyczne dla innych. Najwyraźniej mamy tu do czynienia z taką samą sytuacją, jak w koncernie GP Acoustics, gdzie również mamy dwie marki kolumnowe: KEF-a i Celestiona, a gdzie nie wiadomo dokładnie, co robić z tą drugą i trzyma się ją w stanie przetrwalnikowym. Podobnie jak w Anglii Infinity w USA oferuje jednak coś, czego gdzie indziej nie dostaniemy: potężne zaplecze technologiczne i rozwiązania przygotowane dla wielokrotnie droższych systemów JBL-a i – przede wszystkim – Revela, a to wszystko za naprawdę śmieszne pieniądze. Weźmy dla przykładu testowane monitorki Primus 150 II (ta „dwójka” to stąd, że dostosowano produkt do wymogów RoHS): tanie to, wyraźnie przygotowane pod kątem surroundów w kinie domowym – zaczepy na tylnej ściance – a jednak membrany obydwu głośników wykonano z drogiego, skomplikowanego materiału nazwanego MMD – Metal Matrix Diaphgram. To specjalna technologia polegająca na anodyzowaniu metalowego podkładu. Stąd charakterystyczny, mleczno-matowy kolor membran, które choć metalowe na pierwszy rzut oka na takie nie wyglądają. Dodajmy jeszcze tylko, że w droższych modelach stosuje się ponad to bardziej zaawansowany proces CMMD, gdzie z anodowanym metalem spieka się jeszcze ceramiczną warstewkę. I jeśli weźmiemy pod uwagę niemal znikomą cenę Primusów, trzeba przyznać, że wszystko to robi duże wrażenie.

ODSŁUCH

Cena ceną, jednak dla nikogo nie ma taryfy ulgowej. Chociaż więc kontrolnie przesłuchałem kolumny z niedrogim wzmacniaczem NAD-a, to jednak główne odsłuchy dokonane były przy pomocy redakcyjnego sprzętu i innych urządzeń w teście. A były to więc: wzmacniacze Luxman M-800A i Nagra PSA, napędzane z odtwarzaczy Ancient Audio Prime oraz Nagra CDC, jak również integra Leben CS-300 z odtwarzaczem wieloformatowym Luxmana DU-50. Sprawa raczej mocna, jednak przywołuję wszystkie te nazwy nie po to, żeby robić na kimkolwiek wrażenie, bo raczej wolałbym uniknąć taniego epatowania, a po to, by przypomnieć metodę badawczą, stosowaną przy testach w „HIGH Fidelity OnLine”. Zawsze staramy się bowiem przesłuchać komponent w warunkach maksymalnej transparentności – tak, by elementy towarzyszące jak najmniej wpływały na efekt końcowy. I dopiero kiedy znana jest bezwzględna skala porównawcza, następuje odsłuch z komponentami z danego przedziału cenowego, jednak tylko jako próba określenia możliwie najlepszych zestawień, a nie definiowania charakteru dźwięku. Jeśliby bowiem odsłuchiwać dane produkty z urządzeniami/kolumnami z danego przedziału cenowego, to usłyszelibyśmy nie dźwięk testowanego elementu, a złożenie dźwięków wszystkich elementów po drodze. I nawet wymieniając produkt pod lupą na inny w podobnej cenie i oceniając zmiany w dźwięku, usłyszelibyśmy właśnie zmiany, a nie dźwięk testowanego produktu. To tak gwoli przypomnienia.

Odsłuch Primusów był odświeżającym doświadczeniem. W ogóle ten, poświęcony tanim i bardzo tanim kolumnom numer HFOL (No. 42) jest dla mnie ważnym doświadczeniem. Dzięki wstępnemu przesłuchaniu kilkudziesięciu konstrukcji i wybraniu do testów dziewięciu, które – moim zdaniem – są tego najbardziej warte, zdobyłem unikalne doświadczenie: wiem oto – albo tak mi się wydaje – jak wygląda podstawa hi-fi, wiem, od czego się to wszystko zaczyna. Wbrew pozorom, niski przedział cenowy wcale nie oznacza unifikacji, zatarcia różnic – nic podobnego! Wszystkie testowane kolumn mają własny charakter, własny zestaw cech i każda gra nieco inaczej. Najważniejsze jednak, że – według mnie – tanie kolumny grają lepiej niż kiedykolwiek przedtem. Wiem, że to delikatna sprawa, zwolennicy teorii spsienia świata (schodzenia na psy), obstają przy tym, że wszystko jest coraz gorsze. Tak mówili już jednak greccy klasycy i gdyby to było prawdą, świat powinien wyglądać nieco inaczej… Częściowo swoje zdanie opieram na odsłuchu Primusów 150. To nieprzyzwoicie wręcz tanie kolumienki, świetnie wykonane, ładne, które grają przy tym fenomenalnym – w relacji jakość-cena – dźwiękiem.

W niedrogich konstrukcjach regułą naczelną jest „nie szkodzić”. Tę zasadę Infinity opanowało do perfekcji: dźwięk jest pełny, nasycony, bez cienia szklistej góry i rozjaśnienia. Jeśliby odnieść je do KEF-a iQ3 albo do 866 B&W, to trzeba by nawet powiedzieć, że góra jest dość zaokrąglona. To samo zjawisko słyszałem przy odsłuchu kolumn Beta 20, a które najwyraźniej wynika z zastosowanych materiałów na membrany. Blachy są bowiem perliste, delikatne, mają jednak wyraźnie zaokrąglony atak. Można by nawet powiedzieć, że ataku nie ma, bo od razu mamy ładne podtrzymanie. Daje to absolutnie niemęczący dźwięk. Nie jest to jednak granie emeryckie, ponieważ nie chodzi o dawanie po uszach mokrą ścierą, głuche plaśnięcia. Góra jest, jak wspomniałem, perlista, tj. ma złotawy charakter, przypominający nieco odczucia przy słuchaniu dzwonu. Nie ma głębi, jest jednak pewnego rodzaju „substancjalność” brzmienia, która w gorszych kopułkach w ogóle nie występuje. Nie prowadzi to do spowolnienia dźwięku. Primusy są bowiem bardzo szybkimi, dynamicznymi kolumnami.

A najważniejszym zakresem jest dla nich środek. Mogłoby się wydawać, że to niby naturalne – niewielkie kolumny, to i przetwarzają przede wszystkim środek pasma, jednak w rzeczywistości to rzadkie zjawisko. W konstrukcjach tego typu firmy starają się najczęściej maksymalnie wyżyłować dół i przyciąć górę, dzięki czemu mają nadzieję, że zamaskują niedoskonałości głośników i olśnią słuchacza w krótkim demo. Primusy 150 olśniewają, ale znakomitą średnicą. Posłuchajmy na nich utworu Abwoon z ostatniej płyty Lisy Gerrard The Silver Tree (Sonic Records, SON212, CCD?), gdzie wokalistka pracuje długimi frazami, głębokim zaśpiewem. Infinity zagrały ten fragment niezwykle czysto, tj. bez wtapiania głosu w tło, a przy tym ekspresyjnie. To samo było przy znakomitej płycie Idy Sand Meet Me Around Midnight z niezawodnej wytwórni ACT (ACT 9716-2, CD), gdzie powtórzyła się ta sama historia: mocny, czysty głos, a przy tym bardzo dobrze, dynamicznie pokazany zespół. I na koniec - Blues Breakoutów (Polskie Nagrania, PNCD 940, mini-LP, CD), gdzie głos Nalepy często się chowa pod instrumentami. Infinity pokazały go równie dobrze, jak wcześniej głosy damskie, bez żyłowania i w bardzo naturalny sposób. Żywiołowo zagrały również gitary. Ta radość grania powtórzyła się także przy utworach z płyty Red King Crimson (Universal [Japan], UICE-9058, HDCD), gdzie potężne wejścia syntezatorów niemal podniosły kolumny z podstawek. Bo to naprawdę świetne kolumny!

Nic, nawet tak dobry odbiór, nie jest jednak w stanie zamaskować wad i niskiej ceny. Na szczęście, konstruktorzy nawet nie starali się nas oszukać i po prostu pozostawili słabsze elementy takimi, jakie są, skupiając się na zaletach. Jedną ze słabości Primusów 150 jest np. scena dźwiękowa. Kolumny niemal nie rozróżniają instrumentów w głąb sceny, podając je jak jedną, wielką rodzinę. Pierwszy plan jest wyraźny, to dzięki temu wokale i gitary brzmiały tak przekonywająco, jednak to, co poza nim, to dla kolumienek terra incognita, jedna całość. To dlatego bardzo słabo zagrały stare nagrania, jak z płyty Mela Tormé The Legend of Mel Tormé (Going For a Song, GFS360, CD), ponieważ wszystko było płaskie i bez wyrazu. Z drugiej strony jazz z lat 50. i 60., jak np. genialna płyta The Route duetu Chet Baker i Art. Pepper (Pacific Jazz/Capitol /EMI, 92931, SBM CD) zagrała znowu pięknie – z mocną trąbką i saksofonem. Jedynie ich lokalizacja nie była specjalnie definiowana. Odegranie utworów mono (np. tytułowego The Route, błędnie opisanego na płycie jako nagranie stereo) pokazało też, że parowanie kolumn nie jest najlepsze – obraz dźwiękowy nie był skupiony, nie był dokładnie pośrodku, a rozjeżdżał się na boki. I na koniec – bas. Gra tutaj naprawdę świetnie, jednak podobnie jak w iQ3 KEF-a, dużą rolę w jego kreowaniu ma wylot bas-refleksu (tutaj bardziej chodzi o otwór stratny). Wystarczy przyłożyć do niego rękę, żeby poczuć, jak dmucha. Oznacza to podbarwienie wyższego basu i niższej średnicy. Można poeksperymentować z piankowymi zatyczkami (niestety nie ma takowych na wyposażeniu), jednak wówczas stracimy część witalności. Ponieważ podbarwienie nie jest duże, a dzięki takiemu graniu dynamika świetna, więc sugerowałbym, żeby zostawić to tak, jak jest.

Można oczywiście ciągnąć tę wyliczankę, nie ma rzeczy doskonałych, ale nie mam serca. Myślę też, że mijało by się to z celem, i przesłaniało najważniejsze: to znakomite kolumienki. Ich środek ma taką siłę oddziaływania, że wydaje się, że jest w nim więcej życia niż w używanych przeze mnie Dobermannach Harpii Acoustics. Wraz z delikatną górą dostajemy więc prawdziwą muzykę za niewielkie pieniądze. Brawo!

BUDOWA

Kolumny Primus 150 II firmy Infinity to niewielkie konstrukcje podstawkowe, dwudrożne, z 19-mm, umieszczoną w niewielkiej tubie, kopułką wysokotonową oraz 133-mm wooferem. Ich membrany wykonano z anodowanego metalu i nazwano MMD. Przed kopułką umieszczono dwie małe poprzeczki, chroniące przed ciekawością drogich wszędobylskich. Front jest plastikowy, zaś magnes, maleńki, wykonano z neodymu. Aby maksymalnie zbliżyć do siebie centra akustyczne przetworników, co zawsze jest dobrym posunięciem, w odpowiedni sposób wycięto część maskownicy kosza głośnika nisko-średniotonowego, a sam głośnik wpuszczono nieco głębiej. Dzięki temu front kopułki zachodzi dość głęboko na kosz większego przetwornika. 133-mm głośnik nisko-średniotonowy otrzymał kosz z wytłaczanej blachy i masywny, zaekranowany układ napędowy. Obudowa, wykonana z MDF-u, jest wentylowana czymś co sprawia wrażenie bas-refleksu. W istocie jego działanie przypomina bardziej otwór stratny niż bas-refleks, ponieważ jego długość wynosi… 15 mm. W każdym razie ładnie komponuje się to ze srebrnym frontem i mocno zaokrąglonymi krawędziami. Zwrotnicę umieszczono na tylnej ściance – mamy cewkę powietrzną i rdzeniową oraz kondensatory elektrolityczne. Głośniki podpięto skuwkami. Na tylnej ściance oprócz wspomnianych zaczepów do powieszenia oraz gumowych podkładek, które chronią ścianę przed porysowaniem, mamy pojedyncze zaciski głośnikowe. Powiedzmy jeszcze, że kolumny wyposażono w bardzo ładne, przypominające podobne rozwiązanie stosowane w kolumnach Mission, maskownice, które mocno jak płaszczka przytulają się do boków obudowy. Do słuchania jednak lepiej je ściągnąć.



DANE TECHNICZNE (wg producenta):
Pasmo przenoszenia 65 Hz - 20 kHz
Skuteczność 86 dB
Impedancja nominalna 8 Ohm
Zalecana moc wzmacniacza 10 -100 W
Częstotliwość podziału 3,3 kHz
Głośnik wysokotonowy 19 mm, membrana M.M.D.
Głośnik średnio-niskotonowy 130 mm, membrana M.M.D.
Wymiary (wys. x szer. x gł.) 322 x 187 x 252 mm
Waga 6 kg


INFINITY
PRIMUS 150 II

Cena: 798 zł (para)

Dystrybucja: P.H. Ryszard Bałys

Kontakt:

ul. Morwowa 12
40-171 Katowice
tel. (0…32) 203-45-09
tel. (0…32) 258-08-98

e-mail: jblinfo@rb.com.pl


Strona producenta: INFINITY



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by B