ZINTEGROWANE KINO DOMOWE

ARCAM
SOLO MOVIE 5.1

WOJCIECH PACUŁA







„HIGH Fidelity OnLine” to z założenia pismo skierowane do miłośników muzyki, ze wskazaniem na stereo (czy nawet mono – patrz jazz z lat 50.).Tak się ułożyło i chyba tego po nas się spodziewają nasi Czytelnicy. Co jakiś czas robimy jednak skok w bok i na celowniku pojawia się coś spoza getta, które sami wybraliśmy. Tak jest i tym razem. Podobnie jak w innych tego typu wyskokach źródłem, pierwszym impulsem było życie, a żeby być precyzyjnym – życie rodzinne.

Prezentowany w tym tekście produkt należy bowiem do grupy urządzeń kina domowego, a nawet do jego wąskiej grupy urządzeń zintegrowanych. W jednej obudowie mamy bowiem odtwarzacz wieloformatowy (DVD, DVD-Audio, SACD, CD, HDCD), procesor Dolby Digital, dts, Dolby Prologic II, pięciokanałową końcówkę mocy oraz tuner DAB/FM. Mało? Proszę bardzo – jest jeszcze budzik i zegar. All-in-one – tak tę kategorię nazywają poza naszym pięknym krajem. Urządzenia, w których zintegrowano całe kino, wraz z kompletem kolumn można kupić w każdym hipermarkecie, a nieledwie na każdym targowisku. Chiny, potentat w tej dziedzinie, są w stanie zaoferować urządzenia w każdym kształcie, cenie i pod każdą możliwą do wymyślenia nazwą. W tę radosną grę na jak najniższe ceny ochoczo włączyli się zresztą i wielcy świata elektroniki – od Sony po Philipsa, licytując się na to, kto taniej i efektowniej. Jaki jest więc sens zintegrowanego kina za niemal 10 000 zł (9900 zł)? Dla kogo jest przeznaczony? Odpowiem krótko – dla mnie.

W moim pokoju, tzw. dziennym, salonie czy living roomie – jak zwał, tak zwał – poczesne miejsce okupują potężne kolumny Dobermann Harpii Acoustics oraz dwie, spore półki ze sprzętem. Ilość tego wszystkiego nieco przytłacza i „ustawia” sposób odbioru całego pomieszczenia. Po prostu – widać, kto tu rządzi :-) Można oczywiście zwalić wszystko na mój zawód – dziennikarza specjalistycznego, zajmującego się testowaniem urządzeń grających – bo tak jak taksówkarz, muszę dbać o swój warsztat pracy (a przynajmniej o jego „doświadczalną” część, bo większość czasu spędzam przy komputerze i z aparatem fotograficznym). Z drugiej jednak strony podobny widok spotkamy u większości moich przyjaciół, a przynajmniej u tej części, która, podobnie jak ja, uzależniona jest od muzyki granej tak jak powinna – czyli w możliwie najwierniejszy sposób. I w tym wszystkim jest jeszcze rodzina. Od samego początku, odkąd tylko pojawiła się płyta DVD miałem odtwarzacz tego formatu, ponieważ moją drugą pasją są filmy.

Oglądam dużo i często, w kinie i w domu. Od samego początku moje kino oparte było jednak o inny koncept niż forowany był przez promotorów formatu – oto zamiast pięciu kanałów grałem z dwóch, w stereo. I wydaje mi się, że miałem rację – moje stereo zawsze było lepsze niż nawet naprawdę drogie kina domowe. Moja rodzina dzielnie znosiła te niedogodności i zdawała się podzielać moje podejście. Kiedy jednak przynoszę co jakiś czas urządzenia wielokanałowe, testowane zazwyczaj do „Audio” radość jest niepomierna. Okazuje się bowiem, że wiedza, że „domowe” stereo jest lepsze niż przyniesiony multichannel nie koliduje z tym, że radochę przynoszą dopiero dookólne efekty. Zaakceptowałem tę wiedzę i... wymusiłem pozostanie przy status quo. I pewnie tak by było, zmieniałyby się tylko odtwarzacze DVD, jednak kolejny impuls do zmian przyszedł z zupełnie innej strony. Oto, oprócz mnie, z mojego systemu korzysta także rodzina – przy oglądaniu filmów i przy słuchaniu radia. To ostatnie interesuje przede wszystkim moją zonę. I do tej pory gładko radziła sobie z nadążaniem za zmieniającymi się gałkami siły głosu i selektorami wejść i zawsze jakoś wszystko uruchamiała. Aż do momentu, w którym wzmacniacz został podzielony na przedwzmacniacz i końcówkę mocy, a ja kilka razy z rzędu zapomniałem powiedzieć,. Że trzeba sobie jeszcze wpiąć z tyłu kable głośnikowe. Ponieważ nade wszystko cenię sobie tzw. mir domowy, zacząłem rozglądać się za rozwiązaniem. Pierwszym pomysłem był zintegrowany system stereo Arcama Solo, który testowałem swego czasu w „Audio”. Zaraz jednak okazało się, że firma przygotowała wielokanałową wersję tego urządzenia. I to było to. Solo Movie 5.1 spełnia wszystkie oczekiwania Rodziny, w tym i moje: jest wielokanałowe, malutkie, nie trzeba niczego łączyć, ma wbudowany tuner, obsługuje się wszystko jednym pilotem, świetnie wygląda i jest rasowym urządzeniem poważanej firmy.

ODSŁUCH

Wprawdzie ta część zatytułowana jest Odsłuch, jednak Solo jest urządzeniem z wizją (w przenośni i dosłownie) i trzeba na nią rzucić okiem. A wizja Arcama jest fenomenalna. Nie mam wątpliwości, że to czołówka tego, co jest w tej chwili dostępne z płyt DVD. Ponieważ testowałem najdroższego Denona DVD-A1XVA, Arcama DV139, a także Thetę Compli – trzy urządzenia oferujące, moim zdaniem, najlepszą jakość obrazu, mogę bez cienia wątpliwości powiedzieć, że Movie zapewnia obraz porównywalny z powyższymi, a być może nawet lepszy. A przecież to nie jest nawet 1080p, a „jedynie” i! Tym ostatnim jednak bym sobie zbytnio głowy nie zawracał, ponieważ plazmy (i LCD) i tak mają wewnętrzne układy progressive, najczęściej Faroudji, więc jest OK. A kolory, niemal trójwymiarowy oddech podawany przez Arcama są fenomenalne. Nie wiem, jak to zrobili, bo nawet DV139, teoretycznie lepszy player, był może o włos lepszy, szczególnie przy szybkim ruchu. Różnica była jednak niewielka i trzeba mieć naprawdę wysokiej klasy wyświetlacz, żeby na to zwrócić uwagę. Pod tym względem kombajn zachowuje się jak najlepsze jednopudełkowe diviki i jedynie topowe urządzenia z zewnętrznymi skalerami obrazu potrafią przygotować obraz jeszcze gładszy, z jeszcze bardziej pastelowymi kolorami. Tutaj nawet wówczas trudno jednak będzie uzyskać mniejsze szumy – pod tym względem Movie robi bardzo dobrą robotę. Daje to bardzo szczegółowy, „pełny” obraz.

Dźwięk urządzenia to jednak nieco inna historia. Być może, jeślibym był marketingowcem, lepiej by było najpierw opisać dźwięk, naprawdę bardzo przyjemny, a potem wejść mocnym akcentem z obrazem. Tak skonstruowany test mówiłby jedno: kupuj! Ponieważ jednak jestem dziennikarzem, lepiej będzie, jeśli tekst będzie oddawał moje stany ducha, kolejność wypływającą z reakcji na konkretne urządzenie. Proszę więc nie myśleć, że jeśli pisze, że dźwięk nie dorównuje obrazowi – bo nie i koniec – to jest to jakaś wpadka. Nie: po prostu obraz odbiega od wszystkiego co można za te pieniądze dostać, a dźwięk wpasowuje się w ten przedział cenowy. Przekaz jest bowiem witalny, dynamiczny, ale nieszczególnie rozdzielczy. Odpalając For The Masses (różni wykonawcy, 1500records, 540 919-2, HDCD) z trybutem dla Depeche Mode takich wykonawców jak np. Smashing Pumpkins, The Cure czy Rammstein, dostałem mieszankę wybuchową – surowego grania, przy którym nikt nie majstrował z mocnym basem i prominentną górą. To płyta z materiałem HDCD i Arcam chyba nieźle sobie z nią poradził. Nie było może takich ciarek na plecach, kiedy wchodził szum taśmy (to w całości nagrania analogowe), jak np. z Luxmanem DU-50, jednak nie można było narzekać np. na zmulenie dźwięku czy jego nieprzyjemny charakter. Udało się konstruktorom poł.aczyć ze sobą gładkość z dynamiką.

Wspomniałem o rozdzielczości – jest OK., ale osobne klocki Arcama są w tej mierze lepsze. Pierwszy plan jest bardzo ładny, wyraźny, z charakterem, a najlepiej wypadają gitary – dźwięczne, dynamiczne, pokazywane bardzo naturalnie. Tak było i w przypadku gitary akustycznej Muddy’ego Watersa (Folk Singer, Arista Records/Classic Records, HDAD 2008, DVD-A 24/192+24/96), jak i elektrycznej Pata Martino (East!, Prestige/Mobile Fidelity, UDSACD 2018, SACD/CD). Ta ostatnia miała zresztą specjalny „power”, pełnię i świeżość. Z przyjemnością wysłuchałem więc płyty Blues Breakoutu (Polskie Nagrania, PNCD 940, CD) – ze starym materiałem, który jednak świetnie przetrwał próbę czasu. Różnice w jakości między wszystkimi wymienionymi płytami były czytelne, ale, prawdę mówiąc, wcale nie jednoznaczne. Z jednej strony to pochodna takiej, a nie innej rozdzielczości, a z drugiej – pewna wskazówka co do tego, jak zabrzmią filmy.

Wielokanałowe nagrania audio, jak Claire Martin The Never Mentioned Love (LINN Records, AKD 295, SACD/HDCD) czy “Love The Beatles (Apple/EMI 79810, DVD-A 24/96) zabrzmiały jednak inaczej. To znaczy zabrzmiały podobnie, jednak w tym przypadku interpretacja przekazu była inna. Nagle okazało się, że dźwięk jest podany w bezstresowy sposób, bez rozjaśnień, wciąż dynamicznie i mocnym basem. Tym razem wcale nie wydawało się, że czegoś muzyce brakuje. W ten sam sposób odebrałem filmy. A skoro jesteśmy przy nich, powiem o pewnej skrywanej tajemnicy: często oglądam filmy w DivX-e... To znaczy może nawet nie filmy, a seriale. To jedna z moich skrywanych pasji: seriale sf. Część posiadam na DVD, jednak część nagrywana była z TV – np. 150 odcinków Stargate (10 sezonów) czy Batlestar Gallactica (3 sezony). Nie wspomnę o Firefly, bo to na razie pierwszy sezon. Ale dlaczego się spowiadam: oto znacząca większość odtwarzaczy DVD słabo radzi sobie z dekodowaniem DivX-a. Tanie playery, jakie jakiś czas temu testowałem w „Audio” i okazało się, że jedynie urządzenie Cambridge Audio jako-tako dekodowało obraz, jednak polskich znaków nie miało. A to ważne, ponieważ wbrew pozorom, aby zrobić coś z takiego fatalnego sygnału, potrzebna jest duża moc obliczeniowa. A Arcam jest pierwszym urządzeniem, które dekoduje takie filmy znakomicie, bez cienia braku płynności, a w dodatku poprawnie wyświetla polskie znaki.

I nawet w przypadku takiej kaszany (mówię o jakości sygnału, a nie obrazkach:-) dźwięk był przyjemny i strawny. A przecież nie było to stłamszenie. Wyższa góra jest przycięta, jednak w delikatny sposób, ponieważ zaraz niżej, np. przy uderzeniach w blachy, otrzymujemy mocny impuls, mikrowybuch itp. Dół grany jest dość żywiołowo, powinien się spodobać, nie ma jednak co liczyć na jego specjalną zwartość. Słychać to było np. przy utworze Usta me ogrzej Breakoutów, zbudowanym na wokół pulsu gitary basowej , gdzie bas był mocny, ale niespecjalnie wyraźny, tj. bez mocnego konturu. Co ciekawe, ale naprawdę fajnie zagrały płyty, które zwykle niezbyt dobrze wypadają, jak np. On An Island Davida Gilmoura (EMI 55695, CCD), bo nie były tak rozrzedzone jak zazwyczaj i naprawdę opowiadały jakąś historię. Warto jedynie zadbać o możliwie mało wymagające pod względem prądowym kolumny, ponieważ jeśli zażądają nieco prądu, to dźwięk nieco się utwardzi i wyostrzy. Ideałem byłoby dla mnie połączenie Movie z pięcioma takimi samymi (!) kolumnami Bowers&Wilkins CM1 lub 141 SE firmy Audiowave.

Wbrew pozorom podsumowanie tego urządzenia jest dość łatwe. Robię to osobiście, ponieważ postanowiłem je kupić. To nie są małe pieniądze, ale jeśli posiadamy wysokiej klasy stereo i chcemy zapunktować u rodziny i sprawić, żeby trochę polubili nasze hobby, postarajmy się, żeby Movie przynajmniej posłuchać. Jeśli chodzi o dźwięk, nie jest to tak jednoznaczna gwiazda jak Solo (stereo), jednak kiedy przychodzi do obrazu, to można mówić o małej (bo urządzenie jest niewielkie) sensacji. Za tak dobry obraz trzeba będzie zapłacić co najmniej tyle samo co za całe Movie.

BUDOWA

Solo Movie 5.1 firmy Arcam to zintegrowane kino domowe – elektronika, bez kolumn. Urządzenie jest niewielkie i naprawdę świetnie wygląda – widać, że firma zatrudnia zdolnych projektantów przemysłowych. Ponieważ formalnie należy do serii DiVA, front wykonano z plastiku. A jednak absolutnie tego nie widać. Jest tu tylko bardzo duży, czytelny, niebieski wyświetlacz (czy nie można by go stosować w innych odtwarzaczach firmy?) szuflada z wklęsłym przodem i będące jej optycznym przedłużeniem wklęsłe guziki sterujące napędem, wzmacniaczem i menu. Jest też wyjście słuchawkowe typu mini-jack (ø 3,5 mm) oraz takież wejście dla odtwarzacza MP3. Jeśli skorzystamy z firmowego docka rDock i i.Poda, playerem będzie można sterować z pilota Arcama, a wszystkie informacje przeczytamy na wyświetlaczu Solo. O tym, czym istocie jest Movie zorientujemy się dopiero, kiedy spojrzymy na tylną ściankę. Jest tu pięć par solidnych gniazd głośnikowych (takich samych, jak w pozostałych wzmacniaczach tego specjalisty), gniazda antenowe dla radia, trzy gniazda SCART (przed zakupem trzeba wybrać między wersją z trzema kompletami łączy komponent i między SCART-ami), wyjścia z przedwzmacniacza 5.1, wejścia stereo – trzy sztuki oraz gniazda dla instalatorów – RS-232 i triggery. Jest też mechaniczny wyłącznik sieciowy, ulokowany tuż obok gniazda sieciowego IEC. Są też oczywiście łącza cyfrowe – cztery wyjścia audio (koaksjalne i TOSLINK) oraz trzy HDMI – dwa wejścia i wyjście.

Urządzenie jest bardzo ciężkie, co od razu wyróżnia je z tłumu innych tego typu produktów. Sprawia to potężny transformator toroidalny (z zalanym żywicą środkiem – tłumienie wibracji), dostarczającym kilka uzwojeń wtórnych – dla każdej sekcji osobne. Nie ma więc plagi współczesnego świata audio – zasilacza impulsowego. Co więcej, okazuje się, że jest też osobny zasilacz (z trafem Talema) dla sekcji wizyjnej. Podstawą urządzenia jest napęd DVD-ROM firmy ASA. Pomimo że to ROM, wykonano go naprawdę świetnie – cały wózek z głowicą został przymocowany do metalowego kształtownika, a ten zawieszony na sprężystych elementach. Płytki są trzy – część wizyjna jest na górze, pod spodem jest część audio i osobno końcówki mocy. Wszystkie najważniejsze układy cyfrowe oklejono płytkami zatrzymującymi promieniowanie RF, stąd trudno na pierwszy rzut oka ustalić co to jest. Technologię nazwano „Mask of Silence”. Jak jednak skądinąd wiadomo, podstawą dekodowania audio i wideo jest tutaj kość DSP Zoran Vaddis 888. To ultranowoczesny układ, opracowany przez Arcama i Zorana wspólnie. Znajduje się w nim dekoder wideo MPEG2, układ progressive scan, dekodowanie DVD-Audio oraz SACD. Nie mówi się o tym, ale najwyraźniej, podobnie jak w odtwarzaczu DV137, sygnał DSD z płyt SACD jest w nim zamieniany na PCM 24/192. Można dzięki temu bez problemu zastosować dla tych płyt kontrolę basu. Przetworniki dla wszystkich kanałów to układy Cirrus Logic 24/192 CS42528, a i potencjometr głośności został zintegrowany w jednym układzie. Zastosowany przetwornik to właściwie kodek, tj. dwie rzeczy w jednym: ośmiokanałowy przetwornik A/D i ośmiokanałowy D/A. Najwyraźniej więc wejścia są zamieniane na cyfrę. Co ciekawe i unikalne, końcówki są całkowicie analogowe. Do dużego radiatora przykręcono mianowicie pięć identycznych układów scalonych TDA7293 – łatwych w aplikacji, z których wyciśnięto 50 W (8 Ω) To tutaj znajdują się bardzo ładne kondensatory filtrujące napięcie, na które naciągnięto ringi mające zmniejszać drgania. Zoranowi partneruje jeszcze jeden układ DSP, zamieniający sygnał 576i na 720p lub 1080i. Nie ma niestety znakomitego skalera Anchor Bay, który znajdziemy w topowym odtwarzaczu tej firmy, modelu DV139, ale pamiętajmy, że całe Solo, ze wszystkimi wzmacniaczami, elementami itp. kosztuje mniej niż on sam.

Trzeba powiedzieć, że całość wygląda wyjątkowo solidnie, nie tylko jak na kino, ale w ogóle. Wygląd na to, że poza końcówką, którą trzeba było nieco zmniejszyć (to pięć kanałów!) wszystkie pozostałe podzespoły zostały zaczerpnięte wprost z droższych opracowań firmy – zarówno urządzeń stereo jak i wielokanałowych.



DANE TECHNICZNE (wg producenta):
Moc wyjściowa: 5 x 50 W rms/8 Ω; 75 W/4 Ω
Pasmo przenoszenia (+/- 0,5 dB): 20 Hz – 20 kHz
Impedancja wejściowa: 47 kΩ
S/N: 105 dB
THD (pięć kanałów, 80 % mocy wyjściowej): 0,011 %
Wymiary: 430 x 350 x 79 mm
Waga: 7,75 kg


ARCAM
SOLO MOVIE 5.1

Cena: 9900 zł

Dystrybucja: Audio Center

Kontakt:

ul. Malborska 56
30-646 Kraków

tel./fax /012/ 425 64 43
tel. /012/ 265 02 85
tel. kom. 0602 321 653

e-mail: audiocenter@audiocenter.pl


Strona producenta: ARCAM
Polska strona firmy: ARCAM



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by B