WZMACNIACZ MOCY

ACCUPHASE
A-45

WOJCIECH PACUŁA







Swego czasu prze amerykańskie fora internetowe poświęcone audio przetoczyła się fala dyskusji na temat tego, czy Sam Telling, podpora „Stereophile’a”, nie przesadza aby z testowaniem produktów Musical Fidelity . Co drugi-trzeci numer można było bowiem znaleźć w jego kolumnie kolejne pudełko od tej, skądinąd szacownej, brytyjskiej firmy. Pytanie wielokrotnie powtórzyło się i w listach przesyłanych do pisma. Na to Telling odparł, że będzie to robił dopóty, dopóki firma Musical Fidelity będzie robiła tak dobre, tak dobrze wyceniane produkty. Kropka. Po czym w następnym miesiącu, kiedy nie miał żadnego urządzenia MF na podorędziu, zaprezentował… zegarek tej firmy.

Przypomniało mi się to, kiedy przytargałem do domu kolejnego japońskiego potwora sprzedawanego pod marką Accuphase – przecież, jak tak dalej pójdzie, niedługo przetestuję wszystkie jej produkty. Chciałem więc wymyślić coś dowcipnego, oryginalnego, coś, co wywołałoby uśmiech na Państwa twarzach, jeszcze przed chwilą ściśniętych w cienką kreskę, z promieniującym prosto z czoła pytaniem: „Czy on nie przesadza?”, ale nic lepszego nie wymyśliłem. Pożyczam więc i przekazuję: dopóki Accuphase będzie konstruował tak ciekawe klocki, a dystrybutor je do mnie dostarczał, dopóty będę je testował.

A w przypadku A-45 rzecz nabiera szczególnego kontekstu, ponieważ wypożyczałem go z myślą, że a nóż, a okaże się na tyle dobry, że go zostawię jako sprzęt odniesienia? Znacznie większy, solidniejszy, a także mocniejszy (o 50 %) od genialnego modelu A-30 tej firmy (test TUTAJ), który otrzymał Nagrodę Roku 2006 (TUTAJ), wydawał się tym, czego szukam. Niezawodność, stabilność prądowa, wydajność, klasa A – wszystko to A-45 oferuje. Właściwie, pod wieloma względami już A-30 był wystarczający, jednak tego, czego mu zabrakło do towarzyszenia produktom za 50 000 i więcej złotych to rezolucja. Tego się nie udało przeskoczyć. I właśnie tej jednej cechy oczekiwałem po A-45, i nie zawiodłem się. Co więcej – dostałem wszystko o czym mógłbym marzyć za cenę dwukrotnie tylko wyższą od A-30, a przy tym dwukrotnie niższą niż topowego A-60. Wzmacniacza jednak nie zatrzymałem. Dlaczego? O tym poniżej.

ODSŁUCH

Jeśli czytaliście Państwo test modelu A-30, to wiecie, że bardzo mi się podobał – to niewielkie, pracujące w klasie A urządzenie jest wyraźnie niedoszacowanie cenowo, a z dobrym odtwarzaczem z regulowanym wyjściem jest w stanie dostarczyć przepiękny dźwięk. Pewnym problemem w jego przypadku jest duża przezroczystość i wynikający z tego problem z przedwzmacniaczami – za te pieniądze bardzo nieliczne urządzenia są w stanie oddać mu sprawiedliwość, a żadne nie wykorzysta w pełni jego możliwości. Dlatego tak dobrym połączeniem okazał się Lektor V Ancient Audio (test TUTAJ), który pomimo braku wyjść zbalansowanych (a w tym trybie wzmacniacze mocy Accuphase’a czują się najlepiej) proponował bardzo dobry kompromis pomiędzy zintegrowaniem przedwzmacniacza i obecnością jedynie wyjść RCA. Po jakimś czasie znalazłem jednak połączenie idealne: A-30 plus dzielony odtwarzacz Cyrusa CD Xt+DAC XP (test w tym numerze HFOL) – jest tu i solidny przedwzmacniacz, i wyjścia zbalansowane. Oczywiście genialnie zabrzmiał w takim zestawieniu mój AA Prime (test TUTAJ), jednak dwukrotna różnica w cenie między nim i wzmacniaczem, na korzyść tego pierwszego, czyniła to połączenie raczej mało prawdopodobnym. A-45 wydawał się więc dla Prime’a kandydatem idealnym. I dupa zbita, Ryba…

A-45 jest kompletnie innym wzmacniaczem niż A-30. Znacznie bliżej mu do A-60 niż do młodszego brata. To prawdziwie hi-endowy, niemal kompletnie przezroczysty wzmacniacz o potężnej dynamice i niebywałej kontroli basu. Niech Państwa nie zmylą dane katalogowe, a przede wszystkim moc nominalna, która, zawarta w jego symbolu, mówi, że urządzenie przy 8 Ω osiąga 45 W. Przy każdym dwukrotnym obniżeniu impedancji moc wzrasta bowiem dwukrotnie, dając przy 1 Ω zdumiewające 360 W (dla sygnału muzycznego). Jeśli komuś tego mało, to może urządzenie zmostkować i wówczas przy 2 Ω osiągnie 720 W (także sygnał muzyczny). Hmm, nieźle… A to wszystko grając w czystej klasie A. Dzięki temu oraz niezwykle niskim szumom (szerokie pasmo przenoszenia też w niczym nie przeszkadza) dźwięk jest niemal pozbawiony charakteru własnego, niemal wszystko co słychać, to wpływ tego, co jest przed, albo za nim. Być może nie jest to jeszcze poziom Halcro dm38 (test TUTAJ), jednak naprawdę niedaleko, a przy tym z lepszym wykopem na basie. Więc nie było się nad czym zastanawiać i trzeba było brać, prawda? No, nie całkiem. Okazało się bowiem, że A-45 kompletnie nie zagrał bez zewnętrznego, aktywnego przedwzmacniacza – wszystkie odtwarzacze po kolei: wspomniany Cyrus, Cary CD 300/303, AA Prime, przetwornik Wadia 27ix (test w przyszłym, poświęconym w całości urządzeniom amerykańskim, 35. numerze HFOL) czy dzielona doskonałość – Accuphase DP-800/DC-8001, żadne z tych źródeł nie polubiło się z testowaną końcówką, jeśli ta była sterowana z ich wyjść regulowanych. Dźwięk zmieniał się w zależności od rodzaju źródła, różnice były jak na dłoni – rezolucja A-45 zapiera dech w piersiach – przekaz był wysokiej próby, jednak w żadnym przypadku nie miałem gęsiej skórki jak przy A-30, nie przerzucałem kolejnych płyt chcąc wydusić z nich jeszcze trochę Muzyki. Dźwięk był bowiem idealnie neutralny, jednak pozbawiony w dużej mierze emocji, jakie z dźwiękiem jako takim, powinny być przekazywane.

Rozwiązaniem był aktywny przedwzmacniacz. Najlepszym połączeniem okazał się z kolei przedwzmacniacz Accuphase C-2810. I w tym cały problem – przecież ten preamp kosztuje 49 900 zł! To niemal dwukrotnie więcej niż końcówka! A na to mnie już nie stać i jeszcze nieprędko będzie, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę zwyczajowy rabat dla przedstawicieli prasy (praktykowane to jest na całym świecie). Jeśli jednak ktoś dysponuje taką gotówką, jest w stanie dodać do tego Prime’a, albo wspomniany dzielony odtwarzacz SACD Accuphase’a, to jest to właśnie ten poziom jakościowy. Zawsze można zastąpić A-45 modelem A-60, jednak to dwukrotnie większe pieniądze, dźwięk tylko nieco lepszy, a dochodzą do tego również znacznie większe gabaryty topowej końcówki Accu. Jeśli to nie ma znaczenia, wówczas można wejść w A-60, bo to ten sam rodzaj wrażliwości na dźwięk co A-45, jednak, prawdę mówiąc, nie czułem takiej potrzeby. Mając te pieniądze, wolałbym już grać na dwóch A-45 w systemie bi-amping. Bo nie mostkowałbym wzmacniaczy Accu. Już kilka razy to słyszałem, z różnymi końcówkami tej firmy, i mogę chyba śmiało powiedzieć, że w tym przypadku mostkowanie jest gorszym rozwiązaniem niż bi-amping.

I tak możemy wreszcie przejść do dźwięku jako takiego. A-45 wraz z P-2810 brzmi niesamowicie spójnie i precyzyjnie. Te dwie – mogłoby się wydawać – wykluczające się kategorie idą tu obok siebie ręka w rękę. Kiedy wybrzmiewa pierwszy takt śpiewanej a capella, zniekształconym głosem, pierwszej części tytułowego utworu z płyty „The Power To Believe” King Crimson (Sanctuary Records, SANCD155, CD) na karku jeżą się włoski (albo kędziory – w zależności jak kogo Natura obdarzyła i jak często ten ktoś odwiedza salon fryzjerski…), literalnie! Jest bowiem w brzmieniu zarówno szczegół, jak i emocje. Dźwięk A-45 jest neutralny i precyzyjny., lecz nie jest wyprany z emocji, które manifestują się m.in. gęstą średnicą i wypełnionymi planami. I chociaż to klasa A i w Społeczeństwie pokutuje jej stereotyp „ciepła i eufonii”, to jednak ten wzmacniacz jest znacznie bardziej neutralny i przejrzysty niż np. pracujące w klasie A/B końcówki P-3000 (test TUTAJ) czy P-5000 tego producenta. Dodanie preampu wpuszcza do dźwięku nieco słodyczy, jednak przede wszystkim wyzwala dźwięk od mechanicznej akuratności na rzecz realności. Blachy, choć tylko po wierzchu, zostają w pewien sposób wypolerowane, przetarte, żeby lepiej błyszczały. Nie zmienia to jednak dźwięku podstawowego. Także druga strona pasma jest niezwykle neutralna – bas ma szybki, krótki atak i równie szybkie wybrzmienie. Jednak to podtrzymanie (‘sustain’)… Gęste, wypełnione i mocne, jakby pod maską siedziało z 500 W lamp. Całość jest jednak raczej zwinna i sprężysta. Na to trzeba też będzie zwrócić uwagę przy doborze kolumn, które nie powinny być za suche i wyszczuplone. A-45 nie ma bowiem nic z urządzeń lampowych (może poza wzmacniaczami SET Grand Mono Ancient Audio na lampach 300B, które w dużej mierze przypomina, może nie dorównuje w absolutnej przezroczystości, jednak przewyższa jakością niskich rejestrów).

W swoim dążeniu do prawdy Accuphase przywodzi na myśl urządzenia studyjne, ale w dobrym tego słowa znaczeniu, tj. nie chodzi o rozjaśnienie. Tego tutaj nie ma. Chodzi raczej o dążenie do absolutnej prawdy za każdą cenę, niemal po trupach. Dlatego zapewne nie wszystkim się spodoba. The Beatles z płyty „Love” (Apple/EMI 379810, DVD-A 24/96/CD) zabrzmieli niewiarygodnie prawdziwie i „nowocześnie” w tym sensie, że bez wyraźnego obcięcia pasma i bez „pudełkowej” sceny dźwiękowej. Ich głosy, podobnie jak głosy z mojej referencyjnej pod tym względem płyty „Five Songbirds” (First Impression Music, FIM89 DV, HDCD24) miały bardzo wyraźną artykulację, barwę itp. Nie były może tak przyjemne, jak z mojego Lebena sterowanego odtwarzaczem Jadis (testy, odpowiednio: TUTAJ i TUTAJ), jednak na pewno były bardziej precyzyjne i chyba miały lepiej ukazywane drobne szczegóły. W tym przypadku były bardziej neutralne niż naturalne. Ale, przynajmniej część winy leżała po stronie Prima, który wolę od Jadis.

Scena dźwiękowa wzmacniacza Accu jest bardzo dobrze uporządkowana. Podobnie, jak precyzyjne są barwy, tak i umiejscowienie muzyków jest wyraźne i jednoznaczne. Zmiany w miksie poszczególnych ścieżek z płyty FIM były więc jak na dłoni, jednak nie po to, aby się im dziwować, ale po to, aby jeszcze pełniej oddać charakter każdego nagrania. Nie ma jednak A-45 szerokiego „rozmachu” i jeśli w ramach wyznaczonego kolumnami ( w tym przypadku były to Marcusy Harpii Acoustics – test TUTAJ – i KEF-y Reference 205/2) okna wszystko jest perfekcyjnie poukładane, zarówno wszerz, jak i w głąb, o tyle bo ich bokach niewiele się dzieje. Ale samo okno otwiera się niemal w nieskończoność. Dzięki niezwykle w tym pomocnemu Prime’owi w „The Beats Goes On” ze wspomnianej płyty FIM, utworze w wykonaniu Patricii Barber, wnętrze klubu było tuż za tylną ścianą pokoju, było wypełnione „fluidem” powietrza, które niemal czuć było zapachem papierosów. Przy nagraniach w rodzaju „Not Too Late” z płyty Norach Jones (Blue Note/EMI 382035, CCD), nieco zmanipulowanej i podrasowanej, a przez to nie do końca transparentnej tak dużego oddechu nie było. Ale tak ta płyta została nagrana…Także tutaj kontrola basu była ponadprzeciętna – to jest prawdziwy BAS, który z dobrymi kolumnami potrafi fizycznie uderzyć.

I tak to w życiu bywa, a w życiu audiofila całkiem często – to co dobre nie zawsze musi być lepsze od gorszego… Paradoksalne, ale prawdziwe. Jeśli znajdę gdzieś zbalansowany preamp (aktywny) w przyzwoitej cenie, to zapewne powrócę do A-45. W tej chwili jest jednak poza zasięgiem, ponieważ wraz z P-2810 kosztuje 80 000 zł. A co do wszechobecności Accu w moich testach: proszę się pocieszyć – już niewiele w ofercie tej firmy pozostało do sprawdzenia, więc niedługo będę musiał poszukać czegoś na tym poziomie jakość/cena, równie solidnie zaprojektowanego i zbudowanego i przede wszystkim – dostępnego. W tej chwili na warsztacie mam jeszcze dzielony odtwarzacz DP-800/DC-801, dzielony wzmacniacz C-2810/P-7100, tuner T-1000 i odtwarzacz DP-500. I tyle. Ponieważ zaś zebrało się sporo urządzeń, które już przetestowaliśmy, więc planujemy zebrać to w jedną całość i opublikować jako „Numer specjalny – ACCUPHASE”, z osobną okładką, wstępniakiem itp. Podobnie jak w płytowych „The best…” dodamy do niego nowy artykuł – sprawozdanie ze spotkania Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego, na którym będziemy porównywać trzy niesamowite produkty tego producenta – odtwarzacze dzielone: DP-90/DC-91 + DP-100/DC-101 + DP800/DC-801. Chcemy się bowiem przyjrzeć jak zmieniał się gust japońskich konstruktorów i czy przejście na przetworniki delta-sigma oraz na platformę SACD było krokiem w dobrym kierunku…

BUDOWA

A-45 Accuphase’a jest klasyczną, stereofoniczną końcówką mocy o zbalansowanym układzie od wejścia do wyjścia, którą można zmostkować, zwiększając jej moc dwukrotnie. Jest to potężny kloc elektroniki z charakterystycznymi, dużymi wskaźnikami na froncie (jak sprawdził w „Audio” Radek Łabanowski, mierząc integry, wskaźniki Accu są niezwykle dokładne) oraz dużymi, ładnie zaokrąglonymi radiatorami po bokach. A te są potrzebne, ponieważ urządzenie pracuje w klasie A i mocno się grzeje. Do dyspozycji mamy wejścia XLR i RCA, duże, złocone zaciski głośnikowe, a na ściance przedniej skokowy przełącznik wzmocnienia -3/-6/-12 dB, który, jak się za chwilę okaże, nie jest prostym dzielnikiem rezystorowym, a częścią aktywnego bufora wejściowego. Tę część umieszczono na małej płytce pomocniczej. Końcówki mocy zmontowano na dużych płytkach drukowanych ze złoconymi ścieżkami, przykręconych wprost do radiatorów. Cała ta część oparta jest o tranzystory: pracujące w układzie kaskodowym bipolary w driverze oraz MOS-FET-y Toshiby (K3497+J618) na wyjściu. Tych ostatnich mamy sześć par na kanał. Wejście i driver używa znacznie większej ilości elementów, ale to dlatego, że – jak to u Accu jest w zwyczaju – sygnał płynie wieloma równoległymi, identycznymi gałęziami (rozwiązanie nazwano MCS+: Multiple Circuit Summing), mającymi na celu minimalizować szumy i zniekształcenia. Co ciekawe, kolejną „stałą” Accu jest stosowanie raczej niedrogich elementów – nie znajdziemy tu żadnych polipropylenów, drogich oporników itp. Inżynierowie tej firmy mówią, że lepsze efekty dostarcza precyzyjne dobieranie łatwo dostępnych elementów, które wcale nie jest tańsze niż kupienie drogich, ale nieselekcjonowanych. Nie będę się spierał, bo wyniki mówią same za siebie. Pośrodku umieszczono potężny transformator toroidalny o mocy 600 W w ekranie, z partnerującymi mu dwoma kondensatorami Nichicon z logo Accuphase (2 x 47 000 μF). Z trafa wychodzi wiele uzwojeń wtórnych – dla każdego kanału osobne, zarówno dla końcówki, jak i preampu. Ten ostatni otrzymał dedykowane, precyzyjne układy stabilizacyjne. Do stabilizacji parametrów wzmacniacza dodano sprzężenie zwrotne, jednak niewielkie i przeprowadzone w domenie prądowej, przez co uniknięto przesunięć fazowych.



DANE TECHNICZNE (wg producenta):
Moc wyjściowa (stereo): 45 W/8 Ω; 90 W/4 Ω; 180 W/ 2 Ω; 360 W (moc muzyczna)/1 Ω
Moc wyjściowa (mostek): 180 W/8 Ω; 360 W/4 Ω; 720 W (moc muzyczna)/2 Ω
THD (obydwa kanały wysterowane): 0,03 %
Zniekształcenia intermodulacyjne: 0,004
Pasmo przenoszenia (pełna moc): 20 Hz-20 000 kHz/-0,2 dB
Pasmo przenoszenia (1 W): 0,5 Hz-160 kHz (0/-3 dB)
Gain: 28 dB
Czułość wejściowa: 0,76 W (dla pełnej mocy)
Damping: 200
Impedancja wejściowa: 40 kΩ – XLR; 20 kΩ – RCA
Wymiary: 465 x 211 x 464 mm
Waga: 30,9 kg


ACCUPHASE
A-45

Cena: 29 700 zł

Dystrybucja: Audio Center

Kontakt:
ul. Malborska 24,
30-646 Kraków

tel./fax /012/ 425 64 43
tel. /012/ 265 02 85
tel. kom. 0602 321 653

e-mail: audiocenter@audiocenter.pl

e-mail: roman.klimczak@audiocenter.pl


Strona producenta: ACCUPHASE



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by SLK Studio