THE BASSFACE SWING TRIO
PLAYS GERSHWIN


Spis utworów:

A-side
1 Oh, Lady Be Good 8:50
2 Embraceable You 4:47
3 Strike Up The Band 3:47
B-side
4 Our Love Is Here To Stay 7:14
5 The Man I Love 7:05
6 I Got Rhythm 5:18

Personel:

Benny Carter - trąbka, saksofon altowy
Barney Kessel - gitara
Shelly Manne - perkusja
Andr Previn - fortepian
Jimmy Rowles - foprtepian
Ben Webster - saksofon tenorowy
Frank Rosolino - puzon
Leroy Vinnegar - kontrabas, śpiew

THE BASSFACE SWING TRIO
Thilo Wagner FAZIOLI F 228-grand piano.
Jean-Philippe Wadle upright bass
Florian Hermann drums

Stockfisch SFR 357.8045.1
Data wydania: 16.03.2007
Format: Direct-To-Disc 180 g LP + SACD/CD

To niezwykły projekt. Niemiecka firma Stockfisch, przynajmniej patrząc na najnowsze wydawnictwo, idzie do przodu jak burza, starając się zadowolić nawet najbardziej wybrednych melomanów-audiofili. Oto bowiem po serii winyli, płyt CD i SACD, oferuje dwa-w-jednym: płytę LP i SACD. Dotychczas sprawy związane z formatami były w firmie przyjmowane w ściśle pragmatyczny sposób, bazując przede wszystkim na przyzwyczajeniach studyjnych, jak i na własnym smaku. I tak, pierwsze płyty SACD miały warstwę z sygnałem DSD konwertowaną z PCM 24/96. Nikt się zresztą z tym nie krył – info umieszczane było na wszystkich dyskach. Nie przeszkodziło to im brzmieć fenomenalnie. Dopiero jakiś czas temu podjęto ambitną próbę rejestracji każdego z formatów osobno. O tym, ze takie podejście ma głęboki sens, świadczy świetna płyta The Spirit Of Gambo (recenzja TUTAJ). Jak wiadomo, na płycie SACD mamy zazwyczaj do czynienia z trzema formatami: wielokanałowe SACD, stereofoniczne SACD i stereofoniczne CD (to wbrew pozorom wcale nie bezsensowne rozróżnienie, jako że pierwotnie na CD miało się znaleźć do czterech kanałów, z tym, że z mniejszą częstotliwością próbkowania – opisuje to dokładnie Red Book, a ciekawe info o tym znajdą Państwo w wyjątkowo ciekawym artykule Roberta Harleya You’ve Come a Long Way, Baby! w „The Abso!ute Sound”, September 2007, Issue 174, s. 42-56 – polecam!). W przypadku tej płyty każdy z sygnałów prowadzony był osobno i zapisywany w oddzielnym urządzeniu – SACD w domenie DSD, a CD w PCM. Tym razem firma poszła jeszcze dalej, ponieważ doszła do tego realizacja płyty winylowej. Poprzednie winyle Stockfisch tłoczył w technice DDM, jednak robił to używając specjalnie przygotowanych cyfrowych taśm-matek. Przy tej realizacji zdecydowano się zaś na najlepsza, ale i najtrudniejszą technologię, a mianowicie nagranie Direct-To-Disc, w której wyeliminowana jest całkowicie taśma-matka. SACD (tylko stereo) nagrywane było zaś jako DSD, a CD jako PCM. Stąd obecność znaczka Compact Disc na płycie – nie mieszano tutaj z zabezpieczaniem przed kopiowaniem... Płyta przychodzi w formie otwieranego albumu, z wklejoną do środka „kieszenią na wersję cyfrową. Co więcej – ta forma jest limitowana: wytłoczonych zostanie tylko 2000, ręcznie numerowanych i osobiście podpisanych przez właściciela, Güntera Paulera, egzemplarzy. Robi wrażenie? I dobrze – powinno!

Firma tak opisuje stronę techniczną przedsięwzięcia: “To kolejne przedsięwzięcie firmy Stockfisch: pierwszym wydawnictwem na winylu w roku 2007 jest DMM-Direct-to-Disc-LP. Stockfisch Records jest perfekcyjnie przygotowana do tego typu, fascynującej winylowej wyprawy: posiadamy studio nagraniowe z wybitnym fortepianem Fazioli grand piano (model F 228), będącą naszą własnością maszyną do nacinania acetatu i budowane od lat kontakty z wieloma znakomitymi muzykami. 13 stycznia 2007 roku w Stockfisch Studios wylądowało THE BASSFACE SWING TRIO. Ci niesamowicie utalentowani muzycy z nerwami ze stali to: Thilo Wagner - fortepian, Jean-Philippe Wadle – kontrabas, Florian Hermann – perkusja. Grają tutaj Gerschwina, improwizują, ciesząc się muzyką i naprawdę swingując. Istnieje kilka sposobów „ugryzienia” tego typu przedsięwzięcia. Zdecydowaliśmy się na całkowity analog. Aby wypełnić to postanowienie, cała ścieżka sygnału – od mikrofonów, przez stół mikserski aż do głowicy naszego Neumanna VMS-80 nacinającego acetat – wszystko po drodze jest analogowe. Osobami odpowiedzialnymi za miks Direct-to-Disc byli: Hans-Jörg Maucksch, Christian Struck i Günter Pauler, a używali stołów Sonostax (obydwa analogowe): SONOSAX SX-S i SX-ST. Mikrofony: GEFELL UM-75, MB 608 CL i po raz pierwszy nasze własne opracowanie, oparte o kapsułę legendarnego Neumanna M7, w układzie lampowym, bezstransformatorowym. Przetworniki D/A: emmLabs ADC8 Mk IV (DSD) i NEXUS 28-bit (PCM). Kompresory: ELYSIA alpha compressor i DRAWMER S3. Głośniki: STRAUSS Mastering-Monitor SE-MF-2. Wzmacniacze: FLYING MOLE DAD-M100 To, co stanowi o szczególnej pozycji tego przedsięwzięcia to fakt, iż sygnał analogowy z sumy stołu mikserskiego wysyłany jest do trzech niezależnych urządzeń. Dodatkowo, poza prostą drogą do głowicy nacinającej DDM, konwertujemy sygnał w najlepszy możliwy sposób do postaci DSD (Direct Stream Digital 2,8224 MHz), używając 1-bitowych przetworników, a także do przetworników zamieniających sygnał na postać 16/44,1 PCM. Wraz z pytą analogową direct-to-disc dostarczamy więc także hybrydową płytę SACD (warstwa SACD jest dwukanałowa), na której znajduje się także warstwa Compact Disc. Wydaje się więc, że to pierwsza możliwość bezpośredniego porównania tych trzech formatów, zrealizowanych dokładnie w ich natywnym formacie.”

Znam płyty Stockfischa od kilku lat – pierwszy raz usłyszałem je, kiedy przyjechali do mnie ludzie z niemieckiej firmy Art Audio Lab (testowaliśmy m.in.: m14.4 SE, m25.3 - Nagroda Roku 2006) przyjechali do mnie z pierwszymi urządzeniami, a kiedy rok, albo i dwa później znalazł się polski dystrybutor, szybko zaopatrzyłem się w najciekawsze tytuły. Głównym nurtem od zawsze były nagrania PCM, wydawane na CD, a także konwertowane do SACD. Po jakimś czasie zdecydowano się także na wydawanie płyt LP. Od razu postawiono jednak na nieco zapomnianą technologię Direct Disc Metal – trudną do właściwego wyegzekwowania i czasochłonna. Aby zrobić to jak najlepiej, wykorzystano, że sygnał wyjściowy był w formie cyfrowej („gęste” PCM) i odpowiednio skorygowano sygnał już na poziomie taśmy-matki. Recenzowaliśmy tego typu płytę Davida Rotha i Sary K. (obydwie recenzje TUTAJ) i efekty były naprawdę znakomite. Wciąż jednak, gdzieś pod spodem, w głowie tkwiła myśl, że to w pewnym sensie mezalians – ostatecznie analog to analog i tak powinien być traktowany. Firma zresztą lojalnie o źródle nagrania informowała. Męczyło to chyba nie tylko mnie, ponieważ wraz z tą płytą otrzymujemy po raz pierwszy z tej firmy czysto analogowe wydawnictwo. I to od razu direct-to-disc! Lista sprzętu towarzyszącego robi ogromne wrażenie, poza jednym elementem: może jestem nieco uprzedzony, ale słuchałem kilkakrotnie wzmacniaczy Flying Mole i nigdy mi się nie podobały. Może to sprawa złego podłączenia, ustawienia itp., ale – nie. Nie mam nic do wzmacniaczy cyfrowych (DAD-M100 to 100-watowy wzmacniacz cyfrowy), jednak ten konkretny przypadek nieco mnie niepokoi.

Być może jednak niepotrzebnie: obydwie płyty – cyfrowa i analogowa to state-of-the-art współczesnej techniki nagraniowej. Płyta jest fenomenalnie nagrana. Ma genialną namacalność, bez cienia rozmycia rysunku, krawędzi itp., ale i bez sztucznego utwardzenia. Jeszcze większą namacalność zapewniają najlepsze nagrania z lat 50., albo część płyt Three Blind Mice (recenzowaliśmy kilka płyt TUTAJ i TUTAJ), jednak w przypadku pierwszych kosztem obcięcia skrajów pasm, a w drugim... właściwie to bardzo podobny dźwięk, więc nie ma o czym mówić. Słychać, że mikrofony są ustawione blisko, jak w reedycjach Cisco, jednak pogłos został tak inteligentnie dobrany (widziałem na zdjęciu pilota genialnego Lexicona L480), że wszystko układa się niezwykle naturalnie. Takiej dynamiki trudno gdzie indziej szukać – znakomicie! Podobnie jak na SACD, tak i przy LP kontrabas ma – jak dla mnie – ciut za duży charakter, gra trochę za mocno. To sygnatura nagrań Stockfischa, jednak – można by to zagrać nieco słabiej. Być może złożoność dźwięku fortepianu nie jest tutaj tak nieprawdopodobnie oddana jak na Misty Yamamoto Trio, jednak jest i tak fascynująca. Instrument ukazano przede wszystkim nieco dalej, nie tak na twarzy, jak na Misty i być może słychać bardziej pomieszczenie i stąd wrażenie innej rozdzielczości. Wszystkie instrumenty ukazywane są w naturalnej wielkości, niezależnie od tego, jak daleko znajdują się na scenie. Próbowałem wyważyć jakość poszczególnych formatów, jednak wydaje mi się, że wszystkie są w swoich zakresach fantastyczne. Dotyczy to przede wszystkim SACD, które zazwyczaj oferuje przyjemna, ale nie dość skupioną wyższą część pasma. Tutaj słychać ją tak, jakby format SACD nie miał problemów z szumem wysokoczęstotliwościowym. Góra jest mocna, konturowa, perlista – właściwie jak na LP.


JAKOŚĆ DŹWIĘKU:

CD 11/10
SACD 11/10
LP 11/10

Dystrybucja:




POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ


© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by B