SYSTEM DLA DOJRZAŁYCH


WOJCIECH PACUŁA



Pisma audio nastawione są na testowanie pojedynczych elementów, tylko czasem powiązanych w pary odtwarzacz + wzmacniacz. Z punktu widzenia organizacji pracy jest to układ optymalny. Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, redaktorzy w Polsce muszą pracować ciężej niż ich koledzy, chociażby w USA czy UK i słuchać znacznie, znacznie więcej urządzeń – inaczej nie mieliby po prostu za co żyć. Szacuję, że jest to stosunek 5:1, a może nawet 6:1. W Niemczech też się sporo testuje i jedynie Japonia – proszę porównać w „Stereo Sound” – pokazuje, że da się słuchać równie dużo. Nie narzekam, tylko stwierdzam fakt. A potrzebny mi on jest po to, żeby wskazać, dlaczego polskie magazyny nie kwapią się do testowania całych systemów. Tak naprawdę to nie tylko polska „właściwość”, ale u nas przynajmniej widzę powód takiego stanu rzeczy. Żeby solidnie przygotować taki odsłuch trzeba nie tylko pozamawiać ileś tam urządzeń, a te muszą przyjść na czas, to jeszcze trzeba przeprowadzić ich selekcję – system to przecież zespół urządzeń, kabli i akcesoriów, które ze sobą grają OPTYMALNIE. To nie jest byle jakie zestawienie, a takie, które ma dobrze zagrać. Bo po co testować przypadkowy system? Ilość kombinacji jest tak duża, że taki test byłby niemal bezużyteczny. A żeby wszystko ze sobą zgrać jak należy potrzebny jest czas. A tego zawsze nam brakuje.

Dlatego także na łamach „High Fidelity” nieczęsto proponujemy tego typu wycieczki. Tym razem nie mogłem się jednak powstrzymać – temat tego wydania HF: „Małe formy” aż się prosił o spuentowanie właśnie w ten sposób. Przygotowałem więc (wymyśliłem, zebrałem, dobrałem, przesłuchałem) system wybitny, zarówno jeśli chodzi o stosunek jakość/cena, jak i w kategoriach bezwzględnych. Jest on szczególny także z innego powodu – jego częścią są produkty niewielkie, przeznaczone dla ludzi, którzy nie lubią dominacji elektroniki w ich życiu lub dla posiadaczy niewielkich pomieszczeń, powiedzmy do 18 m2. W planowaniu poszedłem jeszcze dalej. Kiedy postawiłem się w miejscu ewentualnego kupującego, szczęśliwego posiadacza tego systemu, okazało się, że aby to wszystko miało sens, trzeba też wziąć pod uwagę kilka dodatkowych czynników. Pierwszy jest tak związany z hobby, jakim jest audiofilizm, że aż się zdziwiłem, dlaczego od razu na to nie wpadłem. Rzecz idzie o możliwość apgrejdu. Niby to właśnie robimy kupując kolejne produkty, wymieniając stare itp., jednak to najdroższy sposób na ulepszenie dźwięku. A przecież od razu założyłem, że system już na starcie musi być dobrze zestrojony i musi się swojemu posiadaczowi-posiadaczce podobać. A w takim przypadku nie jest łatwo się czegokolwiek pozbyć. Jeśli sprzedajemy coś bez bólu serca, to znaczy, że nie byliśmy z tym „czymś” związani emocjonalnie, a to z kolei oznacza, że najwyraźniej to nie był „nasz” produkt. Myślę, że już podstawowe zestawienie, które chciałbym zaproponować będzie czymś niezwykłym i dlatego ostatnie, czego bym mógł życzyć, to pozbywania się poszczególnych elementów. To strata i czasu, i pieniędzy, i wreszcie swego rodzaju „bezpieczeństwa”. Dlatego wymyśliłem system, który nie tylko, że dobrze gra, że świetnie wygląda, to jeszcze da się w bezpieczny sposób rozbudować, jeśli ktoś w przyszłości sobie tego zażyczy. Jego cena „startowa wynosi 19 569 zł, a końcowa, bez kondycjonera Audience, wzrośnie do 31 500 zł. Jak się okaże, różnica w dźwięku jest znacznie większa niż by na to wskazywała różnica w cenie.

Na system złożyły się:
- odtwarzacz CD: Cyrus CD8 SE + zasilacz PSX-R
- wzmacniacz: Heed Audio OBELISK + zasilacz OBELISK X-2
- kolumny: Spendor SA1
- kable głośnikowe: Chord CHORUS 2/Furutech EVOLUTION SPEAKER
- interkonekty: Chord EPIC TWIN/Furutech EVOLUTION AUDIO RCA
- listwa zasilająca: Gigawatt PF-1/kondycjoner Audience ADEPT RESPONSE aR12
- kable sieciowe: Gigawatt LC-1/Furutech EVOLUTION POWER

Płyty użyte do testu:
∙ The Pat Morgan Quartet, While At Birdland, Bethlehem/JVC, VICJ-61470, K2HD.
∙ Piotr Anderszewski, At Carnegie Hall, Virgin Classic, 267291, 2 x CD.
HiQualityCD. Jazz Selection, EMI Music Japan, TOCJ-90010, HQCD + CD.
∙ Frank Sinatra, Nice’N’Easy, Capitol/Mobile Fidelity, UDCD-790, gold-CD; recenzja TUTAJ.
∙ Tom Jones, 24 Hours, EMI 64988, CD.
∙ Depeche Mode, Sounds of The Universe, Mute/EMI Music Japan, TOCP-66878, CD+DVD; recenzja TUTAJ.

KOLUMNY: SPENDOR SP1

W opisywanym systemie kolumny pełnią kluczową rolę. Miały być niewielkie, śliczne i miały przeżyć co najmniej trzy-cztery apgrejdy tego, co w torze „przed” nimi. Bo poprawić posiadane kolumny nie jest łatwo. Dlatego te wybrane już na starcie musiały być na tyle dobre, żeby z łatwością pokazać zmiany urządzeń i okablowania. I miały kosztować rozsądne pieniądze. Jeśli czytali Państwo mój test modelu SA6 firmy Spendor, to wiecie, że jestem wielkim admiratorem tego typu dźwięku i choć nie wszystkie jego elementy są dla mnie optymalne, to jednak pomysł na całość jest genialny. Dlatego niemal od razu wybrałem model SA1, który zapoczątkował swego rodzaju „rewolucję” w Spendorze – to po jego opracowaniu powstały modele A5 i A6, a także flagowce ST. SA1 to niewielkie, dwudrożne, podstawkowe kolumienki, będące w prostej linii „potomkiem” LS5/3a – kolumn BBC, przy których opracowaniu pracował Spencer Hughes, założyciel firmy (ich wersję w wydaniu KEF-a testowaliśmy TUTAJ). Na górze pracuje miękka kopułka o średnicy 22 mm z szerokim zawieszeniem, zaś na dole ep38 – 150-mm głośnik Spendora z membraną z odmiany polipropylenu o mlecznej, półprzezroczystej strukturze. Pojedyncze gniazda WBT z pokrytej rodem miedzi, genialna okleina i wykończenie na wysoki połysk to tylko czubek tego, czym te maleństwa są. Można je kupić z firmowymi standami (gorąco to polecam), chociaż do testu przyjechały bez nich. Do odsłuchu użyłem więc podstawek Sonus Fabera.

WZMACNIACZ: HEED AUDIO OBELISK Si + OBELISK X-2

O ile kolumny od razu były tym, czego szukałem, o tyle ze wzmacniaczem było nieco inaczej. Musiał bowiem spełniać te same wymagania, co kolumny, a przy tym musiał być łatwo „apgrejdowalny”. Na rynku jest kilka urządzeń, które ten warunek spełniają, jednak po kilku próbach wybrałem, dość niespodziewanie, bo wcześniej w ogóle marki nie znałem, przybysza z Węgier, model Obelisk Si firmy Heed Audio. To niewielkie urządzenie o sporej mocy, fajnym, dynamicznym dźwięku, który bardzo dobrze poradził sobie ze Spendorami, potrzebującymi – paradoksalnie – dużo prądu, żeby pokazać pełnię swoich możliwości. Obelisk Si ma też inne zalety. Przede wszystkim można go w łatwy sposób usprawnić przez dołożenie zewnętrznego zasilacza Obelisk X-2. Zmiana w dźwięku jest duża i można dzięki niej przejść na kolejny poziom reprodukcji dźwięku. Tak samo da się polepszyć działanie wzmacniaczy Cyrusa, jednak w tym przypadku charakter dźwięku „Węgra” odpowiadał mi bardziej. Co więcej, można w urządzeniu zamontować dodatkowe karty, jak np. przedwzmacniacz gramofonowy lub przetwornik D/A. Ten ostatni przyda się nam wtedy, kiedy będziemy chcieli do naszego systemu podłączyć odtwarzacz DVD lub Blu-ray, odbiornik TV satelitarnej itp. Odtwarzacz, który chciałem zaproponować już nie, bo przetwornik w nim jest znacząco lepszy.

ŹRÓDŁO: CYRUS CD 8 SE + PSX-R

Bo jest to najnowszy „player” ze stajni brytyjskiego Cyrusa, model CD 8 SE. To fantastyczne źródło, którego podstawą jest nowoopracowany samodzielnie przez firmę napęd SE (Servo Evolution). Znałem go wcześniej z testu tego odtwarzacza do „Audio”, a sam napęd z testu transportu CD Xt SE (TUTAJ), który był zresztą jedną z nagród w naszym konkursie Okładka Roku 2008. Ważne było to, że i to urządzenie można rozbudować przez dodanie zewnętrznego zasilacza PSX-R. Niespodziewanie okazało się, że niewielki, poręczny pilot zdalnego sterowania wzmacniacza Heeda, o wielkości karty kredytowej, obsługuje także podstawowe funkcje odtwarzacza, bo ten pracuje z popularnym kodem RC5, tak jak np. Cyrus (to jedna z tych firm, obok Arcama i Linna, które starają się życie ułatwiać, a nie utrudniać). Można więc duży pilot Cyrusa trzymać w pudle, na wszelki wypadek i korzystać z jednego, fajnego pilota wzmacniacza do obsługi całego systemu.

OKABLOWANIE: CHORD/FURUTECH

Kolejnym ważnym elementem każdego systemu jest okablowanie. Do produktów, które już miałem potrzebne były kable wierne, czyste, które by niewiele od siebie dodawały. Po bardzo dobrych doświadczeniach z przewodami brytyjskiego Chorda (test TUTAJ) wybrałem interkonekt Chorus 2 oraz kabel głośnikowy Epic Twin, które nie kosztowały fortuny, a gwarantowały, że otrzymam co najmniej dobry dźwięk. Tak też się stało. I w tym przypadku apgrejd musi się oprzeć o wymianę okablowania. Nie wiem, czy Państwo zwrócili na to uwagę, ale jednym z kolejnych czynników, który decydował o wyborze takiego, a nie innego komponentu, była jego „waga” – to, czy został wykonany w kraju, gdzie firma ma swoją siedzibę, czy marka gwarantuje dobrą cenę odsprzedaży – czy wreszcie to znana marka. Jedynie pod tym ostatnim względem Heed obiega od reszty, ale myślę, że warto dać mu fory, ponieważ stoi za nim konkretny człowiek i podoba mi się podejście firmy do tematu. W każdym razie, chcąc poprawić okablowanie, trzeba będzie sprzedać Chorda (co nie powinno być trudne) i wymienić go na zestaw Furutecha z linii Evolution. To najnowszy dodatek tego japońskiego specjalisty do swojego katalogu. Kabelki są fantastycznie wykonane, nie kosztują majątku – przynajmniej w kontekście pozostałych komponentów – i są zbliżone charakterem do tego, co oferuje Chord.

SIEĆ: GIGAWATT/FURUTECH

I wreszcie sieć. Piszę o niej na końcu nie dlatego, że jest najmniej ważna – jest dokładnie odwrotnie, o czym jeszcze za chwilę – a dlatego, że te konkretne produkty trzeba dobrać już po skompletowaniu systemu. Mają mu pomagać, a nie gubić błędy i maskować wpadki. Wybór listwy był prosty – od dłuższego czasu używam w swoim systemie listwy PF-2 Gigawatta, sięgnąłem po jej młodszego „brata”, model PF-1. Listwa przychodzi razem z bardzo fajnym kablem sieciowym LC-1. I nie zastanawiając się długo, zamówiłem od razu cztery takie same kabelki, dostarczane z urządzeniami kable komputerowe od razu przeznaczając do zasilania… komputera, na przykład. W Państwa przypadku może to postępować spokojniej, tj. na początku można grać z kablami z pudełka, a LC-1 mogą być kolejnym elementem apgrejdu. Ale i te ostatnie nie są czymś wybitnym, dlatego można je później wymienić na coś lepszego. Jeśli wcześniej wymienimy kable głośnikowe i interkonekty na Furutecha Evolution, naturalna będzie wymiana sieci na Evolution Power. Żeby nie obciążać nadmiernie budżetu, w czasie testu wymienimy tylko dwa z nich – zasilające bezpośrednio wzmacniacz i odtwarzacz, w zasilaczach pozostawiając polskie przewody.

WISIENKA NA TORCIE: KONDYCJONER Audience ADEPT RESPONSE aR12

I wreszcie prawdziwe szaleństwo – wymiana listwy na kondycjoner. Drogi kondycjoner. Przeprowadzane w ostatnich latach przeze mnie, a także przez Krakowskie Towarzystwo Soniczne odsłuchy pokazały, że w dobrze przygotowanym systemie sieć jest sprawą kluczową. Dlatego stosuję u siebie bardzo drogie komponenty japońskiego Acrolinka. I dlatego też, na sam koniec, chciałem zobaczyć, jak apgrejdowany na wszelkie możliwe sposoby system zagra, kiedy zaaplikujemy mu coś takiego. aR12 to topowy kondycjoner amerykańskiej firmy Audience, którego nazwa jak ulał pasuje do mojego sposobu myślenia o sprzęcie Audio: High Resolution Power Conditioner. Każde z jego gniazdek jest osobno filtrowane i podwójnie filtrowane między sobą, a całość przychodzi ze znakomitym, firmowym kablem sieciowym.

ODSŁUCH

Podejście 1
Cyrus CD 8 SE + Heed Obelisk Si + Spendor SP1 + Chord 2 + Epic Twin + Gigawatt PF-1 + LC-1

Na pierwszy ogień poszedł system podstawowy: Cyrus CD 8 SE + Heed Obelisk Si + Spendor SP1 + Chord 2 + Epic Twin + Gigawatt PF-1 + LC-1. Jego dźwięk można opisać jako niezwykle przyjemny i kulturalny. Poukładany. Skupiony. Myślę, że udało mi się znaleźć równowagę między tym, co w muzyce emocjonalne i tym, co intelektualne. Góra jest nieco ocieplona, podobnie jak wyższa średnica, co nie pozwala się nagraniom całkiem otworzyć – słychać to szczególnie przy fortepianie Anderszewskiego w Carnegie Hall – co jest jednak, moim zdaniem, za te pieniądze do przyjęcia i co całkowicie ginie przy innym aspekcie takiego ustawienia dźwięku: możliwości zagrania absolutnie każdej płyty bez zgrzytania zębami przy gorszych realizacjach. Różnice w klasie nagrań są wyraźne, system nie muli niczego, nie są jednak dominujące w przekazie. Z mojego doświadczenia wynika, że taki kompromis, a audio – podobnie zresztą, jak małżeństwo – to sztuka kompromisu, jest wyjątkowo dobrze wybrany. Osiągamy dzięki niemu rezultaty zapierające dech w piersiach, nawet jeśli znamy wady takiego połączenia i wiemy, że da się lepiej. Podstawowy system gra właśnie w taki sposób. Bardzo ładnie zabrzmiały na nim stare nagrania z wytwórni Bethlehem – szczególnie wokal Pat Mortan z płyty While At Birdland, ale równie wciągająco, w duży, namacalny sposób brzmiał głos Franka Sinatry z płyty Nice’N’Easy. To niezwykle przyjemne uczucie móc w tak komfortowy sposób wysłuchać ulubionych nagrań. Wprawdzie dźwięk miał niewiele wspólnego – przynajmniej jeśli rozbieraliśmy go pod kątem „hi-fi” – z tym, co było słychać z mojego, dziesięciokrotnie droższego systemu odniesienia, ale był wyraźnie lepszy od innych systemów w tej cenie, jakie miałem okazje słyszeć na wystawach, pokazach i u znajomych.

Wady tego zestawienia są łatwe do wychwycenia, ale nie dlatego, że rażą, a dlatego, że wiemy, że da się lepiej. Chodzi przede wszystkim o zaokrąglenie góry, która nie jest tak rozbudowana, jak np. w kolumnach Dynaudio za te pieniądze, a także o nie do końca rozciągnięty bas. Tego ostatniego można się było jednak spodziewać, biorąc pod uwagę rozmiary skrzynek i fakt, że to są obudowy zamknięte. Nie ma jednak czym się martwić, bo w małych pomieszczeniach nic dzięki temu nie będzie się wzbudzało, buczało itp. A wcale nie jest tak źle – pokazała to np. płyta Depeche Mode Sounds of The Universe, gdzie nasycone brzmienia syntezatorów analogowych z lat 70. zostały pokazane w naprawdę ładny sposób. Przy tej okazji słychać też było wyraźnie, że system nie rozjaśnia wyższej średnicy, dlatego nagrania te zagrały tak, jak trzeba, bez szklistego wokalu itp. Co ciekawe, nie jest to system mało rozdzielczy, bo pokazuje bardzo dużo z płyty. Tyle tylko, że nie przeszkadza przy tym w słuchaniu. Największą korzyść osiągną w ten sposób nagrania z rozjaśnioną barwą, utwardzonymi konturami itp., bo to zostanie w dużej mierze wyeliminowane. Jedną z takich płyt, z naprawdę dobrą muzyką jest 24 Hours Toma Jonesa. Jej podstawową bolączką jest zmasakrowany do granic rozumienia dźwięk. Odsłuchiwany system nie uwypuklił fatalnie ustawionej barwy, jednak wyraźnie położył akcent na zniszczoną dynamikę. Po przejściu z nagrań jazzowych będzie to bolało, ale da się wyżyć.

Podejście 2
Cyrus PSR-X

W drugim podejściu do odtwarzacza został podpięty zasilacz PSR-X. Mogłoby się wydawać, że powinienem zacząć od wzmacniacza, jednak dla mnie najbardziej irytujące są zniekształcenia pochodzące od źródła, szczególnie jeśli jest to źródło cyfrowe. Pierwszym nagraniem, które wysłuchałem w ten sposób była Partita No.2 in C minor J.S. Bacha z płyty Anderszewskiego. Co za zmiana! Nawet jeśli nie zamierzają Państwo kupować Cyrusa, to powinniście w celach instruktarzowych posłuchać gdzieś odtwarzacza bez zasilacza i z nim. Bez PSR-a jest bardzo dobrze, to kompetentne urządzenie. Po apgrejdzie jednak wszystko robi się wyraźniejsze, poprawia się rozdzielczość i skala dźwięku. Tak, to ostatnie było najbardziej zaskakujące, bo nagle wnętrze Carnegie Hall zrobiło się duże, a jednocześnie fortepian nabrał większego rozmachu i był pokazany nieco bliżej, w znacznie dokładniejszy sposób. Jonesowi to w żadnej mierze nie pomogło, ale za to dźwięk na pozostałych płytach otworzył się, a instrumenty były wyraźnie bardziej trójwymiarowe i zdarzenia rozgrywały się na znacznie większej scenie.

Podejście 3
Heed Obelisk X-2

Dodanie do Obeliska zewnętrznego zasilacza to kolejny, ważny krok w kierunku ideału. A jednak krok w inną stronę niż dodanie PSR-X-a do odtwarzacza. Dźwięk robi się znacznie bardziej rozdzielczy i powiększa się scena. Równie ważne jest to, że wzmacniacz wyraźnie lepiej radzi sobie z głośnikami, ponieważ atak, pierwsze uderzenie jest teraz dokładniejsze i lepiej definiowane. „Definicja” to zresztą najlepsze słowo, jakim można te zmiany opisać. Nawet 24 Hours brzmiała lepiej, bo choć z dynamiki i barwy wiele wycisnąć się w jej przypadku nie da, to jednak znacznie polepszyło się rozciągnięcie sceny w głąb, a przez to muzyka nabrała sensu. Rozmach, rozdzielczość, a to wszystko przy zachowaniu absolutnie gładkiego zakresu średnio-wysokotonowego.

Podejście 4
Furutech

Furutechy dodały do dźwięku coś, czego po kablach nie można się było spodziewać: wszystkie wcześniejsze poprawki, kroki pokazane zostały z turbodoładowaniem. To znakomite kable, w tej cenie kolejna propozycja, koło której nie można przejść obojętnie. Niesamowicie rozdzielcze, ale i perliste – w najlepszym japońskim stylu, gdzie mamy mnóstwo detali, ale podanych jako całość, jako muzykę, a nie – właśnie – detale. Największe wrażenie zrobiło jednak na mnie to, w jaki sposób nagrania z Furutechami „urosły”. Kable pokazują bardzo duże, niemalże naturalne wielkości instrumentów. A głosy! Sinatra brzmiał w niewiarygodnie nasycony sposób. A przecież poprawiła się rozdzielczość, a nie ocieplaliśmy niczego. To samo było zresztą z nagraniami Depeche Mode, z wokalami Gahana i Gore’a w piękny sposób pokazanymi wraz z pogłosami. Bo Furutech wydobywa z komponentów nim połączonych to, co najlepsze. Jak mówię – wszystkie dotychczasowe zmiany były znaczące, pożądane, warte swoich pieniędzy, jednak dopiero takie kable jak seria Evolution daje przedsmak hi-endu. Dla próby odpiąłem zasilacze obydwu urządzeń, pozostawiając kable na swoim miejscu. I magia zniknęła. To znakomite przewody, wszystko to, co napisałem usłyszymy też przy niedrogich komponentach, jednak to tylko marne odbicie tego, do czego są zdolne w odpowiednim otoczeniu. To jednak nie koniec. Dodanie do interkonektu i kabla głośnikowego (bo o nich mówiłem) kabla sieciowego było jak uderzenie znienacka w brzuch – nokautowało. Nie mogłem uwierzyć, że grają tak maleńkie kolumienki! Spendory kolejny raz potwierdziły swoją wyjątkowość. Elektronika zresztą też. Dźwięk był teraz duży, duży, z głęboką, szeroką sceną i bez cienia nerwowości, rozjaśnienia itp. Pozostało lekkie przygaszenie najwyższej góry, rzecz immanentna dla tych kolumn, ale da się z tym żyć z łatwością.

Podejście finałowe
Audience

Do tej pory każda zmiana przynosiła natychmiastowe korzyści i kiedy słuchałem w pełni złożonego systemu, z Furutechami sieciowymi na miejscu i odpaliłem Julie London w Round Midnight prawie się popłakałem. To samo z Sinatrą. Dźwięk przekroczył moje najśmielsze oczekiwania. Był kompletny i skończony. Nieco ciepły, ale w pozytywny sposób, nieprawdopodobnie dynamiczny i dokładny z mocnym (tak!) basem. Zmiana listwy Gigawatta (polecam, to niedroga, niezwykle korzystna sprawa!) na kondycjoner Audience Adept Response aR12 było krokiem, a właściwie skokiem w przód. Jak jednak zwykle bywa, skokiem w dużej mierze na ślepo. Dźwięk momentalnie się wyczyścił, a rozdzielczość systemu stawiała go ponad systemami za dwukrotnie większe pieniądze. Równocześnie jednak zniknęła gdzieś niesłychana harmonia, jaka była w dźwięku. Nie dlatego, że aR12 coś wyciął, a dlatego, że oczyścił wszystko ze zniekształceń, w tym – przynajmniej częściowo – z ciepła, które było w jakiejś mierze funkcją dźwięku elektroniki Heeda i Cyrusa. To skok w nieznane, ale nie byle gdzie, a w hi-end. O ile wcześniej mieliśmy zamknięty system, absolutnie dopracowany, to Audience otwarł go na zupełnie nowe możliwości. Ale to już zupełnie inna historia…

PODSUMOWANIE

To fenomenalny system, z którym mógłbym spokojnie żyć. Małe kolumny nigdy nie zagrają z taką skalą dźwięku, basem i dynamiką, jak duże, jednak Spendory wyczyniały cuda. Każda wydana w nim złotówka zwraca się pięciokrotnie. Obsługa była przyjemna, choć parę drobiazgów trzeba będzie jakoś „przeżyć”. Na przykład brak przełączania wejść i brak funkcji mute aktywowanych z pilota. Stosowne przyciski na pilocie Heeda znajdziemy, ale niczego nimi nie włączymy. Obsługa odtwarzacza Cyrusa, a właściwie szczelinowego sposobu ładowania płyty wymaga pewnej wprawy. Co jakiś czas zdarzało mi się, że w niewłaściwym momencie pchnąłem płytę i odtwarzacz oddawał ją, wyświetlając na wyświetlaczu komunikat ‘Disc Error’. Po jakimś czasie złapałem rytm, ale swoje trzeba odpokutować. I tyle. System jest prześliczny i jedynie nieco spartańska uroda Heeda odbiega od całości. Jeślibym miał coś dodawać, to kolejnym krokiem byłby ładny subwoofer REL-a (albo dwa) i gramofon – polecam TD 309 Thorensa lub Clearaudio Concept – będą pasowały brzmieniowo i stylistycznie. I będzie to system do końca życia – taki, jakiego będą nam zazdrościli dojrzali i zaprawieni w bojach audiofile, przez całe życie coś w swoim systemie wymieniający, ciągle coś kupujący i wiecznie niezadowoleni. My w tym czasie będziemy się cieszyli kolejnymi muzycznymi perełkami, których nam wszystkim życzę.

Kontakt:

Cyrus
Cena: CD 8 SE – 5160 zł, PSX-R – 2150 zł
Dystrybucja: Intrada
Strona producenta: Cyrus

Heed Audio
Cena: Obelisk Si – 4900 zł, Obelisk X-2 – 2900 zł
Dystrybucja: Nautilus Hi-End
Strona producenta: Heed Audio

Spendor
Cena: 5300 zł (para)
Dystrybucja: Decibel
Strona producenta: Spendor

The Chord Company
Cena: Chorus 2 – 1259 zł (1 m), Epic Twin – 1100 zł (2 x 2 m)
Dystrybucja: Audio Center Poland
Strona producenta: The Chord Company

Furutech
Cena: Evolution Audio RCA – 2290 zł, Evolution Speaker – 2 120 zł (2 x 2 m), Evolution Power 2380 zł (1,8 m)
Dystrybucja: RCM
Strona producenta: Furutech

Gigawatt
Cena: PF-1 – 950 zł, LC-1 (sztuka) – 450 zł (1,5 m)
Dystrybucja: Gigawatt
Strona producenta: Gigawatt

Audience
Dystrybucja: Nautilus Hi-End
Strona producenta: Audience








PŁYTY PROSTO Z JAPONII

CDJapan



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2009, Created by B