KOLUMNY PODSTAWKOWE + PODSTAWKI

REFERENCE 3A
MM DA CAPO i

WOJCIECH PACUŁA







Kanada znana jest na mapie audio, przynajmniej ja ją tak kojarzę, przede wszystkim z elektroniki Simaudio Moon. To oczywista nieprawda, bo jeśliby pomyśleć chwilkę dłużej niż mnie się to przytrafiło, to doszlibyśmy do konstatacji, że przecież Kanada głośnikiem stoi. Powiedzmy chociażby o PSB Speakers i Paradigm, dwie potężne firmy, dysponujące zapleczem w postaci największej na świecie bezechowej komory do pomiarów, wyznaczające w wielu dziedzinach, jak np. szerokie wykorzystanie maszyn CNC do obróbki drewna, standardy dla całej branży. Poskrobmy jeszcze głębiej i wyskoczy nam… NAD. Od dłuższego czasu ta brytyjska firma jest własnością Lenbrook Group, która jest także właścicielem PSB. A od kilku lat elektronika, o której mowa, projektowana jest w całości w Kanadzie – tak było chociażby z serią Master i nowymi budżetowymi propozycjami. I tak można by ciągnąć – gdzie się nie obejrzeć, tam wyskakuje liść klonu.

Tym razem przyjrzymy się produktom znacznie, znacznie mniejszej firmy, manufaktury niemalże – Reference 3A (3A = Applied Acoustic Arts). Nie jest to nasze pierwsze spotkanie, bo testowaliśmy wcześniej kolumny Dulcet. Ponieważ firma nie miała wówczas polskiego dystrybutora, kolumny wypożyczyliśmy od przedstawiciela ze Słowacji. Teraz było znacznie łatwiej, gdyż polskim dystrybutorem jest teraz firma z Krakowa – Nautilus Hi-End. Chcielibyśmy się tym razem przyjrzeć większym konstrukcjom, modelowi MM de Capo. Jeśli przyjrzymy się mu bliżej, dostrzeżemy, że choć obydwie kolumny różnią się gabarytami, to stojące za nimi pomysły są identyczne:
· głośnik niskośredniotonowy zbudowany samodzielnie przez Reference 3A, podłączony do wzmacniacza bez żadnej zwrotnicy,
· pochylona przednia ścianka, wyrównująca fazę obydwu przetworników,
· minimalistyczna zwrotnica 1. rzędu dla głośnika wysokotonowego,
· wysoka skuteczność,
· wyrównana, „przyjazna” impedancja.

Tylko tyle i aż tyle. Z jednej strony gwarantuje to znakomitą współpracę ze wzmacniaczami lampowymi, zaś z drugiej obiecuje bardzo dobre przekazywanie energii nagrań, zwykle traconej w skomplikowanych zwrotnicach.

W materiałach firmowych czytamy: „oznaczenie ‘i’ przy nazwie modelu MM Da Capo znaczy ‘improved’, tj. poprawiony, ale równie dobrze mógłby znaczyć ‘incomparable’, to znaczy ‘nieporównywalny’.” Sercem tej konstrukcji jest głośnik niskośredniotonowy wykonany z plecionki węglowej. Zastosowano w niej również modyfikowany głośnik wysokotonowy Dynavox, który w tej wersji nie jest tłumiony ferrofluidem i charakteryzuje się znacznie niższą częstotliwością rezonansową. Obudowa pozostała w tej samej formie. Wzmocniona w krytycznych punktach została zoptymalizowana tak, aby była jak najmniej podatna na wibracje, także pochodzące od głośników. Model MM Da Capo i dostępny jest w dwóch wariantach wykończenia: klon oraz czerwony klon. Za dodatkową opłatą dostępne jest wykończenie w lakierze fortepianowym. Dla kolumn zostały zaprojektowane specjalne standy z regulowaną wysokością. Przetestowaliśmy właśnie taki komplet – z podstawkami i wykończony czarnym lakierem fortepianowym.

ODSŁUCH

To nie są kolumny, które po rozpakowaniu i ustawieniu od razu „zaśpiewają” tak, jakbyśmy tego chcieli. Trzeba poświęcić sporo wysiłku i czasu na to, aby je właściwie ustawić, aby dobrać pasującą do nich elektronikę oraz źródło. Dlatego tak łatwo będzie się do nich zrazić, jeśli prezentacja nie będzie przemyślana, a sprzedawca nie będzie wiedział, z czym ma do czynienia. A ma do czynienia z kolumną o dużym, namacalnym dźwięku z mocną górą i nisko schodzącym basem – jak na kolumny podstawkowe, to niezwykle nisko schodzącym. To kolumny o bezpośrednim dźwięku, w którym nie czuć stłumienia, tak jakby pomiędzy nami i płytą nic nie było.
Zacznę od ustawienia. De Capo to kolumny z przetwornikiem wysokotonowy przesuniętym w bok względem osi obudowy. Firma zaleca, aby znalazł się on nietypowo, bo po zewnętrznej. Prawda. Drugie zalecenie dotyczy ich skręcenia – najlepiej mają grać, kiedy są stosunkowo blisko siebie i grają na wprost, bez żadnego dogięcia. Prawda. Tak ustawione prezentują naprawdę głęboką i szeroką scenę dźwiękową. Instrumenty są pokazywane dokładnie i to zarówno wewnątrz, między kolumnami, jak i po ich zewnętrznej stronie – w zależności, jak zostały zarejestrowane i ustawione przez realizatora nagrania. Moje Dobermanny również mają głośnik wysokotonowy (średniotonowy zresztą też) przesunięty w kierunku jednej z krawędzi, która także jest pochylona. Harpie grają jednak najlepiej z głośnikami do wewnątrz i kiedy są mocno skręcone. Ponieważ słucham w polu półbliskim, skręciłem je tak, że osie przetworników przecinają się ok. 50 cm przede mną. Daje to nieprawdopodobnie precyzyjną scenę, a kolumny absolutnie znikają. Scena mieści się jednak dokładnie między nimi, jakby były ramą obrazu. De Capo inaczej – ich scena nie jest ograniczona nimi samymi, a jedynie rozmiarami pokoju i realizacją. Przez chwilę myślałem, że szeroka odgroda zaburza scenę po wewnętrznej stronie głośnika, jednak było to złudzenie. Delikatne blachy otwierające Lontano Tomasza Stańki zabrzmiały bowiem jakby z kolumny. U mnie słychać je z pewnej odległości, wprost z przestrzeni. Tutaj jednak, w tym miejscu jest jeszcze ścianka przednia kolumn. Przesłuchałem ten fragment kilka razy i ze zdumieniem skonstatowałem, że blachy grały tak, jakby tam nie było żadnej kolumny i tylko dlatego, że ją WIDZIAŁEM wydawało mi się, że dźwięk się od niej nie „odrywa”. Przy nagraniach monofonicznych dźwięk nie dochodził z punktu o wielkości główki od szpilki, a wypełniał swego rodzaju sferę między głośnikami. Brzmiało to świetnie. Wciąż było to mono, nie było wątpliwości, że trąbka otwierająca utwór I’ve Got A Crush On You z płyty Sinatra Sings Gershwin jest ZA Sinatrą, ani też to, że orkiestra akompaniująca Julie London z płyty Julie London is her name. Vol. 1 jest znacząco dalej od mikrofonów niż wokalistka. Wszystko jest dokładne i ładnie naświetlone, pod warunkiem, że kolumny ustawimy idealnie w takich samych odległościach od słuchacza. Dobrze też, jeśli ich otoczenie będzie w miarę takie samo dla obydwu kanałów.

Kiedy już ustawimy kolumny jak trzeba, przychodzi czas na równowagę tonalną. Wysoka skuteczność tych konstrukcji, w połączeniu z nie za bardzo wymagającym modułem impedancji i fazą, stawia De Capo, a generalnie również wszystkie pozostałe kolumny Reference 3A, w naturalnej pozycji kompanów dla wzmacniaczy lampowych. Większość głośników, które charakteryzują się podobnymi parametrami gra jednak równie dobrze, a często nawet lepiej z wysokiej klasy tranzystorami. De Capo są inne – one po prostu MUSZĄ grać ze wzmacniaczem lampowym.
Procedura prowadzonych przeze mnie testów jest zawsze taka sama, co pozwala na metodologiczną ciągłość i łatwe porównanie wyników testów z różnych okresów. Pierwszym krokiem jest wstawienie testowanego produktu w miejsce używanego przeze mnie odpowiednika (wzmacniacza, odtwarzacza, kolumn itp.). Bez względu na cenę danego produktu. Daje to możliwość usłyszenia, jak gra on, w dużej mierze, niezależnie od sprzętu towarzyszącego. Mój system jest niebywale przejrzysty i precyzyjny, a to z kolei pozwala dość łatwo wychwycić wszelkie własności testowanego produktu. Drugim krokiem jest łączenie przedmiotu testu z innymi urządzeniami i kolumnami – zarówno z tymi, które ja posiadam, jak i przebywającymi właśnie w testach. Daje to z kolei wgląd w to, jak będzie się układała jego współpraca z innymi produktami, najczęściej zbliżonymi cenowo do niego samego (ilość kombinacji jest nieograniczona i nie da się powiedzieć, że wie się wszystko, jednak jakąś bazę „wyjściową” trzeba mieć). De Capo wstawione do mojego systemu, z końcówką tranzystorową Luxmana M-800A, zagrały raczej niezbyt angażująco. Niby wszystko było w porządku, jednak wyraźnie było słychać podbarwienia – przede wszystkim mocniejszy niż zwykle wyższy bas i niższą średnicę. Dało to efekt dociążenia, co mogło się podobać np. przy wokalach, znacznie większych niż z moimi kolumnami, jednak w planie balansu tonalnego zbliżało brzmienie głosów do tego, jakby wokół ust zwinąć trąbkę. Nieco przesadzam, nie była to przecież tak głęboka ingerencja, jednak zmiana była wyraźna i raczej niepożądana. Ponieważ moim drugim „redakcyjnym” wzmacniaczem jest lampowy Leben CS-300 (na co dzień wykorzystywany w roli wzmacniacza słuchawkowego), więc kolejnym krokiem było podłączenie właśnie jego. To był dobry ruch. To był jedyny właściwy ruch. Odsłuch ze znacznie bardziej wyrafinowanym, znakomitym wzmacniaczem Art Audio Diavolo tylko to przypieczętował. Zniknęło gdzieś podbicie, o którym mówiłem i dźwięk przybrał właściwą barwę.

Po odsłuchu, z notatkami w ręku, sięgnąłem do bardzo dobrej recenzji tych kolumn ze „Stereophile’a” autorstwa Arta Dudleya („Stereophile”, December 2003, s. 129-139). Szczególnie zaciekawiły mnie pomiary i komentarz Johna Atkinsona do nich. Potwierdziło się to, co słyszałem – na wykresie jest wyraźnie widoczna górka pomiędzy 600 i 800 Hz. To dlatego wzmacniacze lampowe, o niskim współczynniku tłumienia, będą tutaj najlepszą „partią”, a tranzystory zagrają go płasko, tak, jak na pomiarze. Leben zagrał z De Capo bardzo fajnie – to był żywy, otwarty dźwięk, z lekkim uspokojeniem środka, ale za to z niskim basem i mocną górą. Ta ostatnia też wymaga komentarza. Kolumny, z jakiegoś powodu, wymagają grania w danym pomieszczeniu przynajmniej przez kilka dni, zanim się „ułożą”. Wcześniej góra może być zbyt dobitna. Chociaż, subiektywnie, Dobermanny mają bardziej rozbudowaną górę, dźwięczniejszą, to jednak właśnie kanadyjskie kolumny wydawały się jasne. Po kilku dniach to zniknęło. Pozostało jednak „powietrze” i oddech. Połączenie z Lebenem okazało się wyjątkowo trafione. To szybki i przejrzysty wzmacniacz, a jednak lampowy i tego kanadyjskim konstrukcjom trzeba. Ich brzmienie z japońskim urządzeniem było pełne, mocne, detaliczne, ale jednak bez podawania wszystkiego na twarz. System niczego nie ukrywał, nie maskował, nie zaokrąglał, jednak lepiej zrealizowane płyty po prostu błyszczały. Fortepian Yamamoto z płyty Midnight Sugar był mocny, dźwięczny, perkusyjny – świetnie pokazana była technika gry tego pianisty, polegająca na wydobywaniu z fortepianu jego dynamicznej, dobitnej strony.

I na koniec krótko o źródle. Bez cienia wątpliwości De Capo lepiej grają z gramofonem i z odtwarzaczami SACD niż CD. Tak, jakby bardziej eksponowały zniekształcenia i problemy tego ostatniego niż inne kolumny. Bas wydaje się wówczas pełniejszy i niższy, co pokazała płyta Paula Desmonda Summertime. Środek nie wyrywa się przed szereg, ale nie ma wątpliwości, że to on jest tu najważniejszy. Nie znaczy to, że trzeba rezygnować z kompaktu – absolutnie nie! Trzeba jednak pomyśleć o możliwie najbardziej „analogowo” brzmiącym odtwarzaczu lub przetworniku – np. DC-1 Audionemesis czy DAC 1 USB Benchmarka. Wyżej w cenniku znajdziemy znakomity odtwarzacz Electrocompaniet ECM 1 UP, a jeszcze wyzej kolejnego faworyta do tego zestawienia – przetwornik Weissa DAC 1 Mk2.

Trzeba też powiedzieć, że niezależnie od tego, co myślę o Referenceach 3A, to jednak nie są to konstrukcje bez wad. Ma je każdy produkt i tylko od ich „oswojenia” przez konstruktora zależy, jak zostanie odebrany. Kanadyjskie monitory nie są najbardziej rozdzielczymi kolumnami, jakie znam. Detaliczność jest bardzo dobra, podobnie, jak dynamika, jednak głosy i instrumenty nie są do końca trójwymiarowe, a ich faktura namacalna. Część środka, wyższego, jest nieco uspokojona, przez co inne kolumny mogą się wydawać szybsze. Nie jest to do końca prawda, ponieważ De Capo reagują bez mrugnięcia okiem na każdą dawkę energii, ale jednak lekkie powstrzymanie „czoła” ataku jest odczuwalne. Nie są rozjaśnione, ale trzeba zadbać, aby chwilę zagrały w pomieszczeniu, w którym mają stać. Nie są też byt ładne – duży głośnik niskośredniotonowy wymógł dość dużą szerokość przedniej ścianki. To jednak wyjątkowo wciągające kolumny, idealne dla wzmacniaczy lampowych. Znakomicie pokazują zalety dobrych realizacji, bez masakrowania gorszych.

· Tomasz Stanko Quartet, Lontano, ECM Records, ECM 1980, CD.
· Frank Sinatra, Sinatra Sings Gershwin, Capitol/Legacy, 507878 2, CD.
· Julie London, Julie London is her name. Vol. 1, Liberty/EMI Music Japan, TOCJ-90014, HQCD.
· Nils Landgren, Sentimental Journey, ACT Music+Vision, ACT9802-2, SACD/CD.
· Thom Yorke, The Eraser, Warner Bros Japan, WPCB-10001, CD.
· Nat “King” Cole, Just One Of Those Things, capitol/S&P records, S&P-508, 180 g LP.
· Yamamoto, Tsuyoshi Trio, Midnight Sugar, Three Blind Mice/Cisco Music, TBM-23-45, 45 rpm, 2 x 180 g LP; recenzja TUTAJ.
· Paula Desmond, Summertime A&M/CTi/Speakers Corner Records, A&M 3015, 180 g LP.

BUDOWA

Kolumny MM da Capo kanadyjskiej firmy Reference 3A to dwudrożne monitory podstawkowe z obudową typu bas-refleks (na tylnej ściance). Jak na standardy tego typu kolumn są dość duże, a to dlatego, że zastosowano w nich głośnik niskośredniotonowy o średnicy 210 mm. Został on zaprojektowany i zbudowany samodzielnie przez 3A. Jego membranę wykonano z włókien węglowych i wyposażono w korektor fazy, który pracuje także jako radiator chłodzący cewkę. Jak wiadomo, tak duże przetworniki dość szybko na wykresie częstotliwości zaczynają grać mocno kierunkowo. Najczęściej łączy się je więc nie bezpośrednio z głośnikiem wysokotonowym, ale zazwyczaj dodaje się jeszcze głośnik średniotonowy. Aby ominąć ten ostatni potrzebny jest więc głośnik wysokotonowy o wyjątkowo nisko schodzącym paśmie przenoszenia, a i wówczas efekt to wielka niewiadoma. Wcześniej ta sztuka udała się np. firmie Wilson Audio w modelu Duette. Tutaj także mamy działania idące w tym kierunku, ponieważ głośnik wysokotonowy, miękka kopułka bez ferrofluidu, to przetwornik Dynavox TD2801XL z kilkoma modyfikacjami. Na zewnątrz widać np. pokrycie specjalną, antystatyczną substancją. Duża puszka wytłumiająca i inne zabiegi pozwoliły na zejście z częstotliwością rezonansową aż do 600 Hz. Głośnik niskotonowy podłączany jest do wzmacniacza bez żadnej zwrotnicy. Trzeba wielkiego doświadczenia, aby zbudować przetwornik, którego charakterystyka będzie w naturalny sposób opadała tak, aby przejście między przetwornikami było „bezszwowe”. Dla 3A to prawie jak religia, dlatego wszystkie ich produkty oparte są na tym koncepcie. Podobnie postępuje też np. francuski BC Acoustique. Tam jednak głośnik wysokotonowy zawsze obciążony jest tubą. Mimo tak niskiej częstotliwości rezonansowej, zwrotnica dzieli pasmo stosunkowo wysoko, bo przy 3 kHz. Przetwornik niskośredniotonowy oparty jest z tyłu o wkręcony do wieńca wzmacniającego obudowę, długi wkręt. Firma mówi, że ma on za zadanie zmniejszyć drgania. Wnętrze wytłumiono położoną w kilku miejscach sztuczną wełną, przypominającą luźno sprasowany filc. Okablowanie wewnętrzne wykonano z przewodów firmy van den Hul – różnych dla obydwu przetworników. Dodajmy jeszcze, że kopułka wysokotonowa ma średnicę 27 mm (1 1/8”), a jej jedwabna membrana została pokryta warstwą latexu. Zwrotnica jest absolutnie minimalistyczna – to jedynie potężny, olejowy kondensator w torze głośnika wysokotonowego. Obudowę wykonano z grubej płyty MDF, wzmacnianej wieloma wieńcami. Przednia ścianka jest pochylona, a głośnik wysokotonowy zamontowano z offsetem. Inaczej niż zwykle, firma zaleca ustawianie ich z głośnikami wysokotonowymi na zewnątrz. Z tyłu znajdziemy znakomitą, metalową płytę ze złoconymi gniazdami głośnikowymi, która służy także jako usztywnienie tylnej ścianki. Między zaciskami umieszczono znakomite, miedziane zwory Cardasa. Wykończenie jest przepiękne do wyboru mamy kilka fornirów w wysokim połysku. Na front można założyć czarną maskownicę. Kolumny dostarczono wraz z firmowymi podstawkami. Wykonane z płyt MDF pozwalają na dostosowanie wysokości do konkretnych kolumn i odległości od miejsca odsłuchu. Nie są szczególnie ciężkie, ale dobrze spełniają swoją rolę i wyglądają, moim zdaniem, świetnie właśnie z kolumnami Reference 3A.



Dane techniczne:
Rekomendowana moc wzmacniacza 50 - 300 W (min. 30 W)
Głośnik wysokotonowy
Dynavox TD2801XL
Średnica 27 mm, miękka
Tylna komora wytłumiająca
Podwójne, nietłumione zawieszenie
Częstotliwość rezonansowa: 600 Hz
Częstotliwość odcięcia: 300 Hz
Filtr górnoprzepustowy: 6 dB na oktawę
Głośnik niskośredniotonowy
Średnica: 210 mm
Zaprojektowany i zbudowany przez Reference 3A
Zaprojektowany tak, aby można go było połączyć bezpośrednio do wzmacniacza
Bardzo szerokie pasmo przenoszenia
Membrana z włókien węglowych
Precyzyjnie wykonany element fazowy
Moc wejściowa: 3-150 W RMS
Skuteczność: 92 dB/1 W/1 m
Impedancja: 8 Ω
Pasmo przenoszenia: 42 Hz – 20 kHz (- 3 dB)
Faza: constant przy +/- 10 dB
Zniekształcenia: 0,3 % przy 1 kHz/94 dB
Wymiary (HxWxD): 380 x 280 x 330 mm
Waga: 13 kg


REFERENCE 3A
MM DA CAPO i

Cena (para): 8900 zł (+1700 zł – podstawki)

Dystrybucja: Nautilus Hi-End

Kontakt:

Nautilus Hi-End
ul. Malborska 24
30-646 Kraków

tel./fax: 012 425 51 20 / 30
tel. kom.: 507 011 858

e-mail: info@nautilus.net.pl

Strona producenta: REFERENCE 3A







PŁYTY PROSTO Z JAPONII

CDJapan



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2008, Created by B