KOLUMNY WOLNOSTOJĄCE

ACUHORN
ROSSO SUPERIORE175
improved audio 2007

WOJCIECH PACUŁA







Co jakiś czas przez łamy HFOL przewijają się produkty inne niż wszystko dookoła. Ze względu na szczególną konstrukcję, podejście do problemu, śmiały pomysł, pochodzenie, czy wreszcie wykonanie. Mówię, że się przewijają, choć równie dobrze można by powiedzieć, że goszczą. Główny nurt jest bowiem taki, jak znacząca większość prezentowanych przez nas produktów i choć urządzenia danego typu różnią się między sobą, to zawsze dzieje się to w ramach pewnego marginesu swobody, marginesu – dodajmy – wciąż i wciąż na nowo definiowanego i ustanawianego. Tkwienie w ustalonych torach rozumowania, przyzwolenie na to, aby inni decydowali o tym, co mamy sądzić i o czym nie powinno być chyba priorytetem nikogo, kto chce wiedzieć więcej. A, mam chyba prawo tak zakładać, czytający magazyny specjalistyczne, np. „HIGH Fidelity OnLine” szukają odpowiedzi nie tylko na najprostsze pytania w rodzaju: „Z czym połączyć wzmacniacz X, do którego mam kolumny Y”. Nie mam absolutnie nic przeciwko takim pytaniom, wiem, że dla większości to poważne dylematy, jednak mam cichą nadzieję, że to dopiero początek przygody ze światem audio. A ten – i to chciałbym właśnie powiedzieć – jest różnorodny.

Prawda jest jedna. Można tak założyć, można przyjąć na wiarę, że istnieje jakaś niepoddająca się dyskusji prawda absolutna. Niestety, jak dla mnie, jest to możliwe jedynie w koniunkcji z wiarą. Nie myślę w tym momencie o wierze w byt nadprzyrodzony, ale po prostu o wierze jako wewnętrznym, niczym nie potwierdzonym na 100 % przekonaniu o czymś. Dla mnie znacznie bliższa jest jednak Popperowska technika falsyfikacji, jedyna metoda pozwalająca się rozwijać. Jeśli bowiem coś nie podaje się dyskusji, jest podane do wierzenia (dla Poppera takim obszarem jest np. psychologia), jest wysoce podejrzane. A stąd całkiem niedaleko do tego, czym się tutaj zajmujemy, do próby dotarcia do brzmienia absolutnego. Które, rzecz jasna nie istnieje. Nie jest bowiem celem samym w sobie dotarcie, a docieranie, wartościowe jest to, co dzieje się pomiędzy startem i metą.
Można to jeszcze bardziej dowartościować, jeśli stwierdzimy, że dźwięk absolutny nie istnieje. Co jakiś czas o tym przypominam, ale chyba warto co jakiś czas o tym pomówić. Cóż bowiem jest dźwiękiem absolutnym? Odpowiedź typu hardcore brzmi: „Dźwiękiem absolutnym jest brzmienie instrumentów, głosu ludzkiego, otoczenia, emitowany w warunkach naturalnych.” Zostawmy na boku instrumenty elektroniczne jako absolutnie nie dające się poddać obiektywnej ocenie (czegoś takiego w naturze nie ma) i przyjrzyjmy się temu, co pozostało. Zgoda – w warunkach idealnych brzmienie skrzypiec granych na żywo można uznać za dźwięk absolutny. Jednak których skrzypiec? Przecież każda para brzmi inaczej. Każdy muzyk wydobywa nieco inne dźwięki z tego samego instrumentu. Dalej – w jakim otoczeniu? Na zewnątrz, w studio, w konkretnej sali koncertowej, z widownią, czy bez niej? Czy widzą to Państwo? Nawet jeśli istnieje coś takiego, jak wzorcowy dźwięk skrzypiec, to jest on, z punktu widzenia operacyjnego, zupełnie nieprzydatny, bo będzie to dźwięk TYCH konkretnych skrzypiec, granych przez TEGO konkretnego muzyka, w TYM konkretnym pomieszczeniu, w TAKICH warunkach klimatycznych. Każda zmiana któregokolwiek z elementów pociąga za sobą zmianę dźwięku. Jeśli chcielibyśmy więc traktować dźwięk naturalny jako dźwięk odniesienia, to musielibyśmy konfrontować słuchane na danym urządzeniu płyty z nagraniem, którego bylibyśmy świadkiem, z wykonaniem, które słyszeliśmy. Co więcej – trzeba by powtarzać odsłuch oryginału przed każdym odsłuchem testowym, bo inaczej nie można by mieć pewności, że pamiętamy dokładnie brzmienie oryginału. Łatwo chyba zauważyć, że to, co napisałem powyżej jest w praktyce tak mało prawdopodobne, że można założyć, że niemożliwe.

A jednak… Zgadzam się ze wszystkim, co powyżej napisałem, a jednak istnieje coś takiego, jak konsensus. Oznacza on, że umawiamy się co do tego, że wiemy, jak brzmią skrzypce, przyjmując za owo brzmienie odniesienia średnią z iluś przesłuchań, w iluś warunkach akustycznych. Wszyscy wiemy przecież, a przynajmniej tak nam się wydaje, jak brzmi dany instrument, nawet jeśli go nie słyszeliśmy od długiego czasu. Tyle tylko, że nie jest to wzorzec absolutny, a wzorzec, który można nazwać „wyobrażonym”. Ha! A to znaczy, że istnieje pewien margines w „akuratności” odtwarzania muzyki, przestrzeń niedookreślona, która jest jednak do zaakceptowania przez wszystkich uczestników tego dyskursu. Czyli nas – melomanów, audiofili, melomanów/audiofili i audiofil/melomanów. Czy widzą Państwo do czego zmierzam? Zmierzam do tego, że choć wprawdzie dążymy do dźwięku idealnego, to taki nie istnieje. Zmierzam też do tego, że chociaż istnieje konsensus brzmienia „wyobrażonego”, to jednak w ramach marginesu o którym mówiłem, można dochodzić do niego w różny sposób, preferując jedne wartości przed innymi, wartościując mocniej jedne cechy brzmienia niż inne.

A czy wspomniałem o tym, że tak naprawdę nie wiadomo, jakiego brzmienia mamy szukać – czy tego związanego z wydarzeniem nagrania, czy tego zarejestrowanego? Bo to przecież dwie, kompletnie różne koncepcje. Inaczej słyszymy my sami na Sali koncertowej, a inaczej „słyszą” mikrofony i nawet najlepsza ich konfiguracja nie ma szans na oddanie prawdziwego dźwięku. Stąd tak wiele technik nagraniowych. Ale – zostawmy to na kiedy indziej. Ważne, aby dotarł mój komunikat: do muzyki można dochodzić różnymi drogami. I choć wielokrotnie, w nieraz bardzo długich rozmowach z przedstawicielem Harpii Acoustics, której to firmy kolumn na co dzień używam, słyszałem, że istnieje tylko jeden prawidłowy dźwięk, to – z całym szacunkiem, który demonstruję traktując te kolumny jako narzędzie – wolę moją wersję…

A wszystko co powyżej zostało sprowokowane jednym z najbardziej kontrowersyjnych projektów w ramach społeczności konstruktorów głośnikowych, a mianowicie kolumnami z głośnikami szerokopasmowymi. W tym przypadku kolumnami gdańskiej firmy Acuhorn. Firma nie jest nam obca, bo przyglądaliśmy się jej od samego początku, testowaliśmy jej produkty i docenialiśmy wyniki. To nie był wprawdzie ten rodzaj dźwięku, jaki ja osobiście preferowałem, a jednak kilka miesięcy spędzonych najpierw z jedną, a potem drugą konstrukcją, pozwolił docenić elementy dźwięku bardzo często w kolumnach wielogłośnikowych gubione lub w ogóle nie występujące, jak koherencja, absolutna gładkość przejść transjentów i szybkich zmian tonalnych, a także jednorodności brzmienia. Żeby jednak docenić te zalety szerokopasmowców należy z nimi spędzić trochę czasu – miesiąc, dwa, trzy, słuchając oczywiście także klasycznych konstrukcji (chociaż ‘klasyczne’ dla techniki głośniowej są właśnie głośniki szerokopasmowe). Inaczej brak mocnej góry, podbarwienia, nieodrodnie związane z głośnikami tego typu, wyjdą na pierwszy plan i nie pozwolą przejść do następnego etapu. Wielu z podróżników, którzy zapuścili się w te rejony już z nich nie powróciło i każdy kontakt z kolumnami o wielu specjalizowanych przetwornikach powoduje stany depresyjne i alergię na ich wady. A przecież te nie są aż tak uciążliwe, przynajmniej jeśli na co dzień słuchamy takich właśnie, nowoczesnych kolumn.

O ile więc rodzaj brzmienia starszych kolumn Acuhorna nie był czymś, co można by nazwać dźwiękiem „akuratnym”, o tyle brzmienie nowych konstrukcji zaskoczył nawet mnie, który byłem przygotowany. To ogromny, ogromny postęp w stosunku do poprzednich, testowanych przez nas modeli. Zarówno w warstwie wykonania produktu, który jest teraz prawdziwym obiektem sztuki, czymś w stylu wiedeńskiej secesji, z jej upodobaniem do kubistycznych, geometrycznych brył, jak i warstwie dźwiękowej, z której usunięto dużą część wad, nowe kolumny są niezwykłym osiągnięciem. Cena kolumn wzrosła jednak potężnie. Zarówno wkład materiałowy, jak i modyfikacje głośnika (teraz jest to Tesla TSR200 w wersji Acuhorna) są bardzo kosztowne. Jednak część ceny należy traktować właśnie jako cenę za dzieło sztuki, ‘object d’arte’, rzecz naddaną.

ODSŁUCH

Na początek krótka anegdota. Odsłuchy rozpocząłem po zapoznaniu się z zaleceniami producenta dotyczącymi ustawienia, elektroniki towarzyszącej itp. Kiedy jednak usiadłem przed ustawionymi Acuhornami o d razu wydało mi się, że jak nie było, tak nie ma góry. Jak się okazało redaktorom trzeba wszystko powtarzać dwa razy. Żeby zapamiętali. Kolumny zostały bowiem ustawione tak, że wylot tuby znajdował się z przodu, a ja nie od razu zorientowałem się, że coś tutaj nie gra. To znaczy grało wszystko bardzo ładnie, ale gdzieś na dnie duszy powracało pytanie: „Gdzie są te obiecane wysokie tony?” To, co w poprzednich konstrukcjach tej firmy najbardziej mi doskwierało, a więc dość szybko opadający zakres wysokotonowy, powróciło i tym razem, ze znacznie mniejszym natężeniem, jednak wyraźnie „znacząc” swoją sygnaturą wszystkie nagrania. I dopiero po chwili olśniło mnie. Wprawdzie gratulowałem sobie dobrego pomysłu i ustawienia głośników równolegle do siebie, dokładnie tak, jak było napisane w instrukcji, jednak ustawiłem je przodem do tyłu… Tak, można się śmiać, to dobry moment, aby wyszydzić „pana redaktora”. Na obronę mogę powiedzieć tylko tyle, że kolumny z obydwu stron wyglądają identycznie i różnią się jedynie obecnością na jednej ze ścianek wylotu tuby. Dobrze, że nie ustawiłem ich bokiem :-)

Po odwróceniu głośników i ustawieniu ich we właściwy sposób bardzo szybko okazało się, że to kompletnie inne Acuhorny, niż te, do których się przyzwyczaiłem. Nowy model jest wielokroć lepszy. Generalnie, w kategoriach absolutnych to znakomity produkt. Jedną z rzeczy, która momentalnie przykuwa uwagę to niesamowita scena dźwiękowa. Wprawdzie należało oczekiwać jakiś sztuczek ze sceną, jednak tutaj nie dość, że nie było żadnych artefaktowych udziwnień, zero popisów. Scena była znakomita w swojej definicji, rozmiarach i niesamowitej, niezmiernie rzadko przeze mnie doświadczanej jednorodności. Kolumny dookólne (Acuhorny są właściwie dipolami, ale można je tak traktować) generują zazwyczaj bardzo dużą, ekspansywną scenę, jednak tylko nieliczne (jak Duevel Bella Luna) potrafią przy tym zachować dokładną lokalizację, bez zacierania „gruntu” pod wykonawcami. Nawet na tle najlepszych konstrukcji Rosso stanowią jednak przykład wzorcowej realizacji tych założeń. Scena miała zarówno wyraźnie zaznaczane krawędzie instrumentów, jak i ich dokładną lokalizację względem siebie. Była obszerna – głęboka i szeroka, jednak nie traciła skupienia na peryferiach. Naprawdę zaskoczony byłem swego rodzaju swobodą w operowaniu przestrzenią, w podawaniu wszystkiego z rozmachem, bez ścieśniania wszystkiego między kolumnami. Te, o ile je dokładnie ustawimy – Rosso zagrają bardzo ładnie postawione nawet dość niechlujnie, jednak chcąc uzyskać skupienie w całym obszarze trzeba je ustawić z dokładnością do 1 cm – całkowicie znikają. Oprócz pewnych elementów średnicy (o czym za chwilę) wszystko zdaje się dochodzić z jakiegoś ukrytego przed nami monitora, bo dźwięk jest i między, za i z boków kolumn.

Wspomniałem o swobodzie. Dotyczy ona nie tylko przestrzeni, ale także dynamiki. Ta jest nieprawdopodobna. Wprawdzie w skali makro są pewne ograniczenia, ale prędzej spalimy głośnik niż zestresujemy czymś kolumny. A podstawą tego jest bardzo dobra mikrodynamika, która łączy wszystkie fazy powstawania dźwięku i daje im wolność. Nawet więc, jeśli w skali absolutnej Dobermanny Harpii zagrają dynamiczniej, to jednak absolutna jedność dźwięku Rosso powoduje, że subiektywnie w bardziej „wolny”, pozbawiony zahamowań sposób grają Acuhorny. Kiedy na płycie Barb Jungr „Walking in The Sun” (LINN Records, AKD 283, SACD/HDCD) wchodzi bas, to wchodzi z rozmachem, z gracją, pokazując bardzo dobrze moment uderzenia o strunę i jej wybrzmienie. Dźwięk nie jest pogrubiany, o co można by mieć obawy widząc duży wylot tuby, a raczej podawany precyzyjnie. Nie ma śladu z ocieplenia, a właściwie podbarwienia tego zakresu z poprzednich konstrukcji bazujących na głośniku TS100. Tutaj mamy sporo informacji zarówno o technice gry, jak i muzyce.

Idąc wyżej dochodzimy do elementów, które zadecydują o miłości lub nienawiści – kolumny prowokują bowiem do skrajnych uczuć. Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że wysokich tonów jest naprawdę dużo. Grając perfekcyjnie nagraną płytę „Dreamland” Madeleine Peyroux (Atlantic/Warner Music, 82946, HDCD) słychać, że na górze dużo się dzieje, że nic tam nie jest ostre, ani tym bardziej rozjaśnione. A jednak w kategoriach absolutnych zakres ten jest nieco obniżony, a krawędzie, atak są lekko zawoalowane. Nie mówię o zaokrągleniu, bo nawet nie o to tu chodzi – głośnik gra niesamowicie szybkim dźwiękiem, gdzie nie ma czasu na zmiękczanie w klasycznym ujęciu, poprzez zaokrąglony atak i dłuższe niż zazwyczaj przejście w podtrzymanie. Między kolumnami mamy więc chmurę planktonu dźwiękowego, o bardzo ładnej barwie, dobrej lokalizacji, jednak bez tak dźwięcznego ataku jak z kopułki SEAS-a zastosowanej w Dobermannach.

Jednak nawet nie to różni Acuhorny od klasycznych głośników, a słyszalne lekkie podbicie przełomu centralnej części średnicy i jej wyższego zakresu. Nie mierzyłem kolumn, ale słychać to tak, jakby to było co najmniej kilka decybeli. To nawet naturalne – nie ma szans, aby wyprodukować głośnik szerokopasmowy o idealnie gładkiej odpowiedzi częstotliwościowej. Ten tutaj i tak działa cuda, jednak wyżej... nie podskoczy. Dzięki takiemu przetwarzaniu tego zakresu dźwięk zawsze jest świeży i wyraźny, bez cienia zmulenia itp., czym niektóre głośniki tego typu grzeszą w nadmiarze. Nie można też tego zakresu rozpatrywać w odcięciu od pozostałych elementów. Bo wraz z dynamicznym dołem – kolumny schodzą naprawdę bardzo nisko – i ładną, delikatną górą, (może nie ma jej wysoko za dużo, ale niech tam) daje to otwarty, szybki dźwięk o znakomitej spójności. O podbarwieniu trzeba jednak pamiętać np., jeśli będziemy słuchali muzyki elektronicznej. A do takiej Rosso Superiore175 nadaje się nadzwyczajnie. Jeśli bowiem, jak na płycie J.M. Jarre’a „Téo&Téa” (AERO Productions/Warner Music, 699766, CD+DVD) mamy samplowany, wyżyłowane na średnicy głos Jarre’a (jak przypuszczam), to zabrzmi on dość dobitnie, niezbyt przyjemnie. A wspominane zalety pozwalają słuchać naprawdę głośno. Można by wprawdzie walczyć z tym za pomocą ciepłej lampy, ale stracilibyśmy w ten sposób tak klarowny bas i dobrą górę. A tego nie polecam.

Niezależnie od tego, jak niezwykłą kolumnę z głośnikiem szerokopasmowym udało się stworzyć Acuhornowi, to wciąż nie jest dźwięk, który porwie wielu. Raczej niewielu. Nie ma bowiem natychmiastowej namacalności kolumn wielogłośnikowych, a góra nie jest tak mocna jak z dobrej kopułki. No i ta mocniejsza średnica… Jednak niesamowita scena dźwiękowa, genialna dynamika i spójność dźwięku stanowią piękne wypełnienie genialnej oprawy, jaką jest fizyczność tych kolumn. W skali absolutnej to nie jest dźwięk wyrównany częstotliwościowo, czy mający ultra-niskie zniekształcenia. Jednak jest to wyjątkowo pociągająca alternatywa dla innych kolumn. I choć cena jest bardzo wysoka, to kolumny raz zainstalowane w wysmakowanym wnętrzu, podłączone do dobrej elektroniki mają szansę się już stamtąd nie ruszyć.

BUDOWA

Kolumny Rosso Superiore175 gdańskiej firmy Acuhorn są bardzo wysokimi, tubowymi konstrukcjami typu dipol z dwoma szerokopasmowymi głośnikami Tesla TSR200 – jednym promieniującym do przodu, a drugim do tyłu, gdzie jest też wylot tuby. Wykończenie jest znakomite – wersja do testu została oklejona drewnem hebanowym. A do tego mamy genialnie przygotowane – dotychczas nie wiedziałem, że w Polsce ktoś potrafi tak obrobić i anodować aluminium – elementy metalowe: obramienia głośników oraz cokół. Te pierwsze mają na celu usztywnić miejsce mocowania głośnika, a także po prostu polepszyć ich wygląd. Na ich fonie wyfrezowano nazwę firmy. Znacznie bardziej złożony i droższy w przygotowaniu jest cokół: na samym dole mamy szeroką , grubą płytę, stabilizującą kolumnę. Do płyty, na której dużymi literami, niezwykle efektownie, wyfrezowano nazwę modelu, wkręcamy kolce. Pojedyncze gniazda głośnikowe – to przecież układ jednodrożny, dwugłośnikowy – znakomite, chyba najdroższe, srebrne gniazda niemieckiej firmy WBT z serii Nextgen – wkręcono właśnie do pionowego elementu cokołu, dzięki czemu mają znakomite oparcie.

Tyle można powiedzieć na podstawie oględzin kolumn z zewnątrz. O opis porosiliśmy więc konstruktorów:
„Konstrukcja kolumny jest wykonana całkowicie z pełnego drewna. Wykorzystaliśmy 2,5-milimetrowe obłogi, prasowane razem. Grube obłogi cięte w poprzek pnia zachowują dobrą twardość i przenoszenie dźwięku. Naprzemienne ułożenie drewna daje z kolei mocną, solidną konstrukcję skrzyni akustycznej. Drewniane instrumenty wymagają stałej temperatury i wilgotności, by długo cieszyć się ich brzmieniem. Naszą specjalnością są kolumny dipolowe. Zastosowaliśmy jedyny w swoim rodzaju projekt akustyczny wykorzystujący w jednej kolumnie dwa głośniki pracujące z czterema komorami rezonansowymi o wspólnym wylocie. Wysokość kolumny wynika z zastosowania dwóch dużych komór basowych.

Głośnik jest projektem własnym firmy Acuhorn. Opracowaliśmy całkowicie nowy projekt konstrukcji obudowy, neodymowego napędu i elektro-mechanicznych elementów głośnika. Aluminiowa konstrukcja jest cięta z dużą precyzją na obrabiarkach numerycznych. Pozwala to współosiowo zamontować precyzyjny napęd i elementy ruchome głośnika. Lekka, o wadze jedynie 4 g, membrana wykonana z czystego papieru zawieszona jest na ciężkim fundamencie obudowy. W motorze używamy neodymowych magnesów o największej produkowanej gęstości strumienia magnetycznego. Strumień magnetyczny jest przekazywany przez opracowany przez nas profil nabiegunników, który skupia strumień bezpośrednio przy powietrznej szczelinie bez rozpraszania i zniekształceń. Napęd głośnika czyta informacje z niewielkiej ilości zwojów cewki uzyskując jakość i czystość odwzorowania najlepszych wkładek gramofonowych MC. Użyte w głośniku okablowanie to srebrne (z dodatkiem złota) kable Siltech z referencyjnej serii G6.

Kolumny wyposażone są w anodowane na czarno aluminiowe bazy stanowiące fundament do precyzyjnego, szybkiego przekazywania dźwięku. Kolumny można poziomować poprzez umieszczone w bazach śruby, lub przykręcić do podłoża wykorzystując znajdujące się obok otwory. W aluminiowej bazie umieszczone są srebrne gniazda z najlepszej serii Nextgen WBT-0710 Ag. Połączenia wykonaliśmy z wysokiej jakości czystego lutu WBT o 4% zawartości srebra. Kable prowadzone są w powietrznym tunelu air-teflonowym, charakteryzującym się wysokim powierzchniowym oporem właściwym.”

Niezależnie o tego, co, gdzie i jak, trzeba powiedzieć, że kolumny wykonane są z niesamowitą precyzją i wyglądają naprawdę pięknie.



DANE TECHNICZNE (wg producenta):
Głośniki: Acuhorn (Tesla) TSR200
Impedancja: 4 Ω
Skuteczność: 99 dB
Wewnętrzne okablowanie: srebrny (z dodatkiem molekuł złota) Siltech G6
Gniazda głośnikowe: srebrne Nextgen WBT-0710 Ag
Wykończenie: fornir hebanowy
WymiaryŁ 20 x 40 x 175 cm
Waga: 50 kg sztuka


ACUHORN
ROSSO SUPERIORE175
improved audio 2007

Cena: 11 700 Euro

Dystrybucja: Acuhorn

Kontakt:
Tel. 601 622528

e-mail: info@acuhorn.pl


Strona producenta: ACUHORN



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by B