GRAMOFON ANALOGOWY

PRO-JECT
RPM5 SUPERPACK

WOJCIECH PACUŁA







Austriacko-czeski Pro-Ject (właściciel z Austrii, projektowanie i wykonanie w Czechach) to potęga. Kropka i basta. Firma wypracowała sobie niewzruszoną pozycję na rynku gramofonów z podstawowych i średnich poziomów cenowych. Jej supremacja przejawiała się m.in. w tym, że inne firmy „odpuszczały” sobie zakres cenowy, w którym musiałyby z nią konkurować, albo zabierały się do tego co najmniej niemrawo. Nie uwierzyłbym, gdybym nie widział na własne oczy: podczas wizyty w fabryce (właściwie manufakturze, ale niech tam…) firmy Audio Agile - swoją drogą to fantastyczna firma, która nie ma jakoś szczęścia do dystrybucji w Polsce – widziałem piękny, niedrogi, znakomicie wykonany i atrakcyjny brzmieniowo gramofon, który właśnie przeszedł badania laboratoryjne. Po powrocie do domu napisałem maila z zapytaniem, kiedy owo cacko będzie dostępne i otrzymałem odpowiedź, że nigdy: po przeliczeniu kosztów, firma wycofuje się z gramofonem z tego przedziału cenowego, ponieważ bezpośrednia konkurencja z kilkoma (!) modelami Pro-Jecta wyklucza sensowną walkę… Będzie produkowała tylko kosztowne gramofony. Także Rega, wydawałoby się nie do ruszenia, przez chwilę zrezygnowała z produkcji najniższego modelu P2. Teraz wróciła do gry, ale coś jakby z mniejszym animuszem. Oczywiście znajdziemy innych producentów, którzy uparcie walczą, jak Goldring (gramofony przygotowywane przez Regę) czy Reeloop (gramofony dla DJ-ów), jednak to coś w rodzaju piany wokół głównych wydarzeń – mam na myśli nie jakość, a ilość.

W „HIGH Fidelity OnLine” testowaliśmy już niemal wszystkie produkty PJ, więc całkiem świeży RPM5 był naturalnym kandydatem na numer „analogowy”. Wybraliśmy jego „turbodoładowaną” wersję SuperPack, z lepszą wkładką – Ortofonem X1-MC (model MC High Output), lepszym, pokrytym winylem talerzem oraz elektronicznym regulatorem prędkości. Z doświadczenia wiem, że owe lepsze, usprawnione modele odwdzięczą się za dodane pieniądze z nawiązką. „Piątka” ma charakterystyczny kształt kropli, dzielony z droższymi modelami „9” i „10”, jednak z cieńszą płytą MDF, tworzącą chassis i z silnikiem zamontowanym pod talerzem, a nie na zewnątrz. Ważne, że wyposażono ją a węglowe ramię 9c, znacznie lepsze od poprzedniego, metalowego.

ODSŁUCH

RPM5 pracował w czasie testu z kilkoma różnymi preampami, ponieważ tylko w ten sposób można wyeliminować, a przynajmniej zminimalizować możliwość złego doboru komponentów. Pierwszym przedwzmacniaczem, jaki wyciągam z pudełka przy okazji gramofonów z tego przedziału cenowego jest model Phono Box II Pro-Jecta, per se standard wśród niedrogich preampów. (Mała dygresja: elektronikę dla Pro-Jecta produkuje słowacka firma Edgar). Podczas jedne z wizyt w fabryce, po obowiązkowej degustacji pędzonej na miejscu śliwowicy – Słowacy mogą to robić, jedynie destylarnie są zcentralizowane – dobry duch Edgara, Lubor, wyciągnął skądyś specjalną wersję poprzedniego hitu Pro-Jecta, przedwzmacniacz Phono Box w specjalnej, złoconej, ściśle limitowanej wersji LE, która nigdy nie trafiła do sprzedaży. Od dawna chcę ją zaprezentować, jednak zawsze znajduje się coś ważniejszego. Także tym razem nadesłano zbyt dużo nowych produktów, żeby się udało. Może, kiedyś…) W taki zestawieniu „Piątka” z wkładką Ortofona miała przyjemną, gładką barwę i charakteryzowała się pięknym skupieniem dźwięku. Nagrana w ciepłej manierze płyta „Just One Of Those Things” Nat „King” Cole’a (Capitol/S&P Records, S&P-508, 180 g LP, #0886) została odegrana w jeszcze cieplejszy, jeszcze bardziej dogrzany sposób, jednak bez wyraźnych zmian tonalnych. Dźwięk big-bandu miał bardzo dobrą masę i ukazana została potęga tej formacji. Bardzo dobrze pokazane zostały instrumenty z dołu skali. Tuba, na przykład, została pokazana z pięknym, wypełnionym tembrem, była koherentna i pełna przydechu. Nic w dźwięku nie było przerysowane. Tracking był niezły, chociaż bez przesady, ponieważ w bardziej dynamicznych momentach blachy były nieco „ugotowane”.

Po przejściu na lepszy preamp, z regulacją pojemności obciążenia okazuje się jednak, że brak wyższej góry, wycofanie tego zakresu – przyjemne, a jednak odbierające dźwiękowi sporo wiarygodności – spowodowane było parametrami Phono Boxa II. Dopiero obciążenie dodatkowe o wielkości 500-600 pF ustawione w PM-1 AudioNemesisa otworzyło dźwięk. Nie będzie chyba zbytnim ekshibicjonizmem stwierdzenie, że nawet wówczas nie porwał mnie dźwięk gramofonu Pro-Jecta. Był bardzo dobrze poukładany, z niemal podręcznikowym balansem tonalnym, jednak brakowało mi w nim w pierwszym momencie jakiejś nuty szaleństwa, uderzenia, czy czegoś takiego. Po grającym dość emocjonalnie DPS 2, RPM5 gra w pierwszej chwili nawet nijako. Posłuchajmy go jednak dłużej, zmieńmy parę płyt, zapewnijmy mu dobry preamp i – to będzie to. Bez przesady mogę powiedzieć, że to jeden z moich ulubionych w tej chwili gramofonów Pro-Jecta. Wiem, wiem, są w portfolio lepsze, jak znakomite RPM9.1 i RPM10, jednak za takie pieniądze, też przecież nie niskie, a jednak do przełknięcia, otrzymujemy fantastyczny gramofon na długie lata. Z czasem dokupmy mu platformę antywibracyjną Ground It DeLuxe (tak był testowany przeze mnie) i otrzymamy gramofon docelowy. Da się zagrać lepiej, bez dwóch zdań, jednak ta kombinacja, najlepiej właśnie z PM-1 dała pewien consensus, całość, w której wymiana jednego z elementów na wyraźnie droższy niekoniecznie zmieni dźwięk na lepszy.

Tak przygotowany system prezentował instrumenty perkusyjne umieszczone w lewym kanale z niezwykłą precyzją i rozdzielczością. Zdolność do płynnego, organicznego grania SuperPack potwierdził grając płytę Madeleine Peyroux „Careless Love” (Mobile Fidelity, MFSL 1-284, 180 g LP), z otwartym, dynamicznym dźwiękiem i bardzo ładną prezentacją pierwszego planu, w duży, wypełniony sposób, ale także dalszych, które ukazywane są w dobrej perspektywie. I chyba to jest najważniejsze w charakterystyce tego gramofonu – „Piątka” właściwie niczego nie robi źle. Na pierwszy rzut oka nawet Debut III wydaje się bardziej „żywy”, jednak po jakimś czasie okazuje się, że w porównaniu z RPM5 takie granie jest nieco napompowane, nieco sztuczne, a wygrywa delikatna, aksamitna prezentacja tego ostatniego. Im dłużej słuchałem „5” tym bardziej doceniałem to, w jak niewielki sposób stara się ona wpłynąć na dźwięk. Nie podbija żadnego zakresu pasma, nie podrasowuje dynamiki.

I może dla niektórych ta sprawa będzie problematyczna, bo jeśli porównamy ten gramofon z DPS 2, to okaże się, że można by zagrać ciut bardziej dynamicznie. Nie jest to duży problem, jednak w niektórych systemach może zabraknąć nieco ikry. Trochę przerysowuję, dmucham na zimne, bo taka prezentacja za te pieniądze absolutnie mnie satysfakcjonuje, jednak warto o tym pamiętać. Także niższy bas do najmocniejszych punktów tej konstrukcji nie należy – jest dobrze rozciągnięty, jednak jego kontrola nie jest najlepsza – niższe zejścia zostaną pokazane w nieco okrągły sposób, bez konturów. Pomimo że w czasie odsłuchu w żaden sposób mi to nie przeszkadzało, są Państwo poinformowani. A gramofon, jak już mówiłem, bardzo mi się podobał. Od początkowego sceptycyzmu, przez docenienie, aż do pełnej akceptacji. To teraz mój punkt odniesienia z tego przedziału cenowego i okolic. Z przedwzmacniaczem PM-1 AudioNemesisa stworzył znakomity duet. Pewną odmianą może być podpięcie wkładki Denona DL-103, genialnego klasyka MC za psie pieniądze, jednak wówczas trzeba będzie poszukać innego preampu, chyba że pogodzimy się z potrzebą dość mocnego odkręcenia gałki siły głosu. PM-1 jest niesamowicie cichym urządzeniem, więc nie będzie żadnych problemów z szumem, a jedyną przeszkodą będą nasze przyzwyczajenia i nawyki.

BUDOWA

Gramofon Pro-Jecta RPM5 jest konstrukcją bez subchassis, opartą o chassis sklejane z kilku warstw płyt MDF, wykończonych bardzo ładnym, szarym lakierem. Kształt decka, kropla, został wybrany ze względu na bardzo korzystny rozkład rezonansów. Na wąskiej części kropli, jak gdyby od góry (jeślibyśmy obserwowali ją w locie) umieszczono ramię. Jest to węglowe ramię 9c, z metalową główką. Wyjście sygnału ulokowano z tyłu, w metalowej puszce, za pośrednictwem złoconych gniazd RCA. Z jakiegoś powodu w moim systemie niepotrzebny był kabel uziemiający. Synchroniczny silnik AC (16 V) umieszczono pod talerzem, na gumowych ringach, z ładnym, toczonym z aluminium talerzyku, na który nakłada się płaski, gumowy pasek napędowy. Moment obrotowy przenoszony jest nim na plastikowy, żebrowany sub-talerz, na który dopiero nakłada się właściwy talerz. Ten ostatni w modelu SuperPack wykonany jest z kilku warstw płyty MDF oraz górnej warstwy z winylu, która ma lepiej „zgrać” się pod względem impedancji mechanicznej z płytą. Od góry płyta dociskana jest zakręcaną klemą. Punkt ciężkości został obniżony przez zastosowanie ciężkiego zacisku od spodu gramofonu. RPM5 posadowiono na bardzo dobrych, choć w ofercie są jeszcze lepsze, nóżkach z sorbotanu i aluminium.
Testowana wersja wyposażona została we wkładkę Ortofona X1-MC. Jest to przyjemna, choć całkiem niedroga, wkładka MC o wysokim napięciu wyjściowym (2 mV), przystosowana do współpracy z preampami MM. Warto jednak obciążyć ją odpowiednią pojemnością. Prędkość regulowana jest w dodatkowym „kontrolerze” (Speed Boxie) – i dobrze – RPM5 fantastycznie grał z płytami 45 RPM, a zmiana prędkości bez tego przycisku jest dość utrudniona, ponieważ trzeba zdjąć talerz, przenieść pasek na dolą część wałka i z powrotem założyć talerz. Co więcej – wydaje się, że z tym pudełeczkiem gramofon gra lepiej poukładanym, mniej nerwowym dźwiękiem.



PRO-JECT
RPM5 SUPERPACK

Cena (jak w testowanym systemie, z wkładką Ortofona X1-MC
oraz Speed Boxem):
2990 zł

Dystrybucja: Voice

Kontakt:
Voice Sp. z o.o.
ul. Moniuszki 4
43-400 Cieszyn

tel/fax: +48 033 851 26 91

e-mail: office@voice.com.pl

Strona producenta: PRO-JECT



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by SLK Studio