O przygodach Mobile Fidelity pisałem jakiś czas temu w “Audio”. Nie zaszkodzi jednak przypomnieć kilka najważniejszych wydarzeń. To istotne nie tylko z poznawczego punktu widzenia, ale także dlatego, że chyba po raz pierwszy – jeśli nie, to proszę o sygnał, poprawimy – zdarza się, że Mobile wydaje po raz drugi tę samą płytę. Mowa o Nice’N’Easy Franka Sinatry. Polityka MoFi jest bowiem niezmienna od lat – płyty są wydawane raz, w limitowanych nakładach i basta. Nie jest to identyczne wydanie, ponieważ poprzednia wersja była (jak mi się wydaje) stereofoniczna, jednak zawsze… Nice’N’Easy zostało wydane wcześniej w boxie z szesnastoma płytami LP Sinatry. W jego skład weszły następujące tytuły:
1. Swing Easy/Songs For Young Lovers Tym większe to zaskoczenie, że box ten pochodzi jeszcze z czasów „oryginalnego” Mobile’a. A, jak w wywiadzie, jaki dla „Audio” przeprowadzałem, przedstawiciele firmy deklarowali, nie będą wydawali żadnych starszych materiałów. Na pewno i na 100%. Najwyraźniej jednak w przyrodzie nie ma nic stałego. Mobile Fidelity Sound Lab to firma, której oficjalna historia zaczęła się w roku 1977, choć Brad Miller, jej założyciel działalność, pracował na ten sukces od końca lat 50., kiedy zaczął nagrywać parowozy i nagrania te wydawał w wydawnictwie Mobile Fidelity Records. Razem z tymi ciekawostkami z zakresu „wariackiego” hi-fi, Miller wydawał także nagrania swojego zespołu Mystic Moods Orchestra. Pod koniec lat 70. i na początku 80. ukazały się dwa kolejne albumy z efektami – The Power and the Majesty oraz The Power and the Majesty. Volume 2, na których już znajdziemy nazwę Mobile Fidelity Sound Labs (MFSL). Firma znana jest jednak nie z samplerów, a z reedycji płyt z prawdziwą muzyką. Wszystkie (niemal, o czym za chwilę) płyty tej firmy poddane są tym samym rygorom: materiał pochodzi wyłącznie z oryginalnych taśm-matek, najlepiej 1. generacji (niemal 100% reedycji dokonuje się z master tapes 2. generacji, czyli przegranych z oryginału), w przypadku płyt LP w procesie o nazwie half-speed mastering, gdzie głowica nacinająca acetat na stempel dla płyt LP pracuje z prędkością obrotową talerza o połowę mniejszą niż normalnie (taśma-matka także jest puszczona o połowę wolniej). Dzięki temu eliminuje się większość błędów przesuwu oraz nacinania. Płyty te nosiły nazwę Original Master Recordings (OMR), która do dziś pozostała oficjalną nazwą wydawnictw MoFi, niezależnie od formatu. Wspomniałem, że od tej reguły były odstępstwa – ja znam jedno, ale poważne: jak potwierdzili ludzie z Mobile’a w wywiadzie, na który się powołuję, najnowsze reedycje nagrań Johna Lennona (recenzje wersji japońskich EMI Music Japan – wcześniej Toshiba-EMI – TUTAJ) zostały wydane nie z oryginalnych taśm-matek, a z cyfrowych remasterów przygotowanych pod okiem Yoko Ono, na potrzeby reedycji z 2008 roku. Jak się dowiedziałem, decyzją Ono są to oficjalne taśmy-matki. O starych słuch zaginął… Początek lat 80. był także świadkiem wprowadzenia innego procesu mającego poprawić dźwięk płyt LP, a mianowicie Ultra High Quality Record (UHQR), w którym winyle wydawane były w postaci 200-gramowej, w limitowanych wielkościach 5000 sztuk. To wówczas wydano wspomniany box Sinatry, a także trzynaście płyt w ramach The Beatles – The Collection oraz jedenaście płyt The Rolling Stones. Wydawało się tym samym, że firma na dobre zniknęła z mapy muzycznej i audiofilskiej, tym bardziej, że szybko należące do niej urządzenia rozprzedano. Zdarzyło się jednak coś nieoczekiwanego i fantastycznego – w roku 2001 Jim Davis, właściciel Music Direct, chicagowskiej firmy sprzedającej sprzęt audio i używane winyle, wykupił prawa do MoFi i odkupił wszystkie dostępne jeszcze urządzenia. Ponieważ jednak studio oraz zespół ludzi trzeba było budować od nowa, Davis zatrudnił najlepszych fachowców, jacy byli dostępni – winylowego guru, inżyniera dźwięku i muzyka Stana Rickera oraz odpowiedzialnego za wykonanie nowego stołu mikserskiego (lampowego) i innych urządzeń, Tima de Paravinciniego, który odpowiedzialny był także za maszynę nacinającą i tor do produkcji winyli. Odkupił też oryginalne studio w Sebastopolu (Kalifornia). Dzięki tym zabiegom na płytach testowych da się zapisać sygnał aż do 122 kHz!!! A tor przenosi sygnał kwadratowy niemal bez żadnych zmian do 100 kHz. W roku 2003 firma była gotowa i wydała pierwsze płyty LP Ultra Analog, a wśród reedycji znalazły się płyty takich artystów, jak John Coltrane, Sonny Rollins, Miles Davis i Aimee Mann. Oficjalna sprzedaż ruszyła w roku 2004. W tekście kilka razy powoływałem się na wywiad dla „Audio”. Aby nie być gołosłownym, daję go w takiej formie, a jakiej został autoryzowany. Wojciech Pacuła: Czy mógłby Pan opowiedzieć pokrótce historię „reaktywacji” Mobile Fidelity? Frank Sinatra
Only The Lonely Program: 1.Only the Lonely (Cahn, VanHeusen) 4:09 2.Angel Eyes (Brent, Dennis) 3:44 3.What's New? (Burke, Haggart) 5:12 4.It's a Lonesome Old Town (Kisco, Tobias) 4:16 5.Willow Weep for Me (Ronell) 4:49 6.Goodbye (Jenkins) 5:45 7.Blues in the Night (Arlen, Mercer) 4:45 8.Guess I'll Hang My Tears Out to Dry (Cahn, Styne) 4:02 9.Ebb Tide (Maxwell, Sigman) 3:17 10.Spring Is Here (Hart, Rodgers) 4:46 11.Gone With the Wind (Magidson, Wrubel) 5:15 12.One for My Baby (And One More for the Road) (Arlen, Mercer) 4:25 Personel: Frank Sinatra – wokal Nelson Riddle – aranżacja Felix Slatkin – dyrygent Bill Miller – fortepian Gus Bivona – saksofon altowy (#12 One For My Baby (And One More For The Road)) Bill Miller (#2 Angel Eyes (Brent, Dennis)) Wydawca: Capitol Records/Mobile Fidelity, UDCD 792 Szczegóły: miks monofoniczny, edycja Ultradisc II Data wydania (oryginalnie/reedycja): 1958/30 września 2008 Inżynier dźwięku: Val Valentin Produkcja: Voyle Gilmore Mastering (reedycja): Mobile Fidelity Miejsce nagrania: Studio A (Mobile Fidelity mówi o studiu B), 30th Street Studio (Columbia), Nowy Jork, USA Data nagrania: 25 maja (#4), 29 maja (#1,2,5,8,9,10), 24 (#3,7,11)-25 (#6,12) czerwca 1958 Format: gold-CD Wcześniej recenzowaliśmy wiele płyt MoFi, tym razem mamy jednak coś wyjątkowego – dwie płyty Franka Sinatry. O obydwu pisaliśmy przy okazji recenzji boxu Capitol Years (TUTAJ). Pierwsza z nich, Only the Lonely, powstała w roku 1958, kiedy stereo wciąż było nowinką i nie traktowano tej technologii specjalnie poważnie, przynajmniej jeśli chodzi o nagrania komercyjne. W Capitol Records część inżynierów (przywołuje się np. Carsona Taylora, szefa działu muzyki klasycznej i Vala Valentina – jednego z realizatorów tego albumu) było jednak gotowych do tej zmiany. Szefowie firmy wciąż jednak wierzyli w mono i hamowali zapędy swoich pracowników, zakazując im poświęcania zbyt wiele czasu na miks stereofoniczny, szczególnie jeśli chodziło o płyty z muzyką rozrywkową. Dlatego też, aż do wczesnych lat 60., Capitol stosował osobne systemy mikrofonowe, w osobnych konfiguracjach, dla sygnału mono i stereo. Pomieszczenie kontrolne, gdzie dokonywano miks, znajdowało się w Capitolu na tym samym poziomie, co Studio A, w którym odbywały się nagrania; łączność i komunikacja były więc stosunkowo proste. Sekcja do nagrań i miksów stereofonicznych znajdowała się jednak piętro niżej i nie miała wiele do powiedzenia w czasie sesji. Ponieważ wciąż ustawienie mikrofonów oraz samo zgranie do formy stereofonicznej były w fazie eksperymentów, najważniejszy był tor monofoniczny i to jemu poświęcano najwięcej czasu i uwagi. W wyniku tego wersja stereofoniczna była związana z serią kompromisów. W przypadku płyty o której mowa jest jeszcze jedna warstwa problemów. Oto w inżynierce stereo zastosowano do zapisu sygnału taśmę 3M z eksperymentalnym materiałem podkładowym, która okazała się znacznie bardziej szumiąca niż starsza. Dlatego też przez wiele lat za „prymarną” uważano wersję monofoniczną albumu. Zmieniło się to wraz z wydaniem płyty na CD, kiedy to Capitol do odszumiania sygnału zastosował proces zwany „No-Noise”. Ten rzeczywiście zredukował szum, ale też poważnie zaburzył dynamikę i równowagę tonalną. Mobile Fidelity zdecydowała się więc użyć do nowej reedycji taśm-matek mono (wersja we wspomnianym boxie to stereo). Powierzchnię płyty zadrukowano w taki sam sposób, jak wydana w roku 1997 w USA seria o nazwie Entertainer Of The Century. Frank Sinatra Sings For Only The Lonely to zamknięty zbiór melancholijnych utworów, głównie ballad. Nagrane w ciągu czterech dni zostały nagrane wraz z orkiestrą, której aranżacji podjął się Nelson Riddle, który dyrygował wraz z Felixem Slatkinem. W roku 1959 płyta była nominowana do nagrody Grammy i otrzymała nagrodę w kategorii Grammy Award for Best Album Cover. Album wylądował też na pierwszym miejscu zestawienia Billboard Pop Music. Płyta była wznawiana wielokrotnie, a w reedycjach CD dodawano do niej dwa dodatkowe utwory: DŹWIĘK Zanim przejdę do opisu dźwięku, chciałbym kilka słów powiedzieć na temat koncepcji plastycznej i ideologicznej, jaka stoi za wydawnictwami Mobile Fidelity. Przekaz Mobile Fidelity nie od razu “zaskakuje”. A to dlatego, że otwierający płytę utwór tytułowy jest na regularnej wersji bardzo dobrze zrobiony. Nie od dziś wiadomo, że niegdyś na całej płycie najważniejszy był pierwszy utwór, wydawany też na singlu, któremu poświęcano najwięcej czasu. Najwyraźniej także team stereo miał go wystarczająco dużo, ponieważ w obydwu wersjach jest równe przejmujący. Słychać wprawdzie, że w wersji MoFi głos jest bardziej „dojrzały”, niżej osadzony i nieco bardziej trójwymiarowy, jednak nie są to duże różnice. Tym bardziej, że w wersji stereo przekaz jest bardziej energetyczny, częściowo przez lekkie podkreślenie wyższej średnicy, a częściowo przez to, że orkiestra rozłożona jest po obydwu stronach i pozwala głosowi „oddychać”. Sytuacja zaczyna się zmieniać od utworu nr 2, Angels Eyes, gdzie od razu w wersji MoFi uwagę przykuwa bardzo ładnie pokazany fortepian, fantastycznie komponujący się z głosem Sinatry. Na wersji stereo jest on ledwie zaznaczony i nie ma żadnego wpływu na artystyczną całość. Od tego momentu wiadomo, że orkiestra w wersji monofonicznej jest po prostu o kilka klas lepsza – jest bardziej rozdzielcza, lepiej słyszalna, ma sens muzyczny i nie jest jedynie mało znaczącym ozdobnikiem, dodatkiem do głosu, jak w wersji stereo. Świetnie słychać to np. w It’s a Lonely Old Town, gdzie krótkie solo na początku w wersji stereo jest żałosne – wersja mono pokazuje instrument schodząc nisko, tak, jak w rzeczywistości. Tutaj też słychać, że taśma stereo rzeczywiście jest mocno zaszumiona – wstęp to cichutkie wejście smyczków, które w mono jest czyściutkie, pełne, a w stereo mocno szumi. W głosie tego nie słychać, najwyraźniej użyto jakiegoś urządzenia (algorytmu) odszumiającego, jednak przy orkiestrze – jak najbardziej. Głos na Mobile’u jest znacząco lepiej wypełniony i mniej „zadymiony” niż na regularnym wydawnictwie. Poza pierwszym utworem różnica jest ogromna i nawet fakt, że wersja stereo prezentuje większy, tj. zajmujący większą powierzchnię między głośnikami głos, nie zmienia tego, że to jednak drgnięcia głosu, elementy pozamuzyczne, jak stuknięcia w orkiestrze, nabieranie powietrza przez Sinatrę itd. składają się tutaj na całość, pojmowaną jako występ żywego wykonawcy. Jakość dźwięku: 9/10 Frank Sinatra
Nice’N’Easy Program: 1.Nice 'n' Easy (Bergman, Keith, Spence) 2:45 2.That Old Feeling (Brown, Fain) 3:33 3.How Deep Is the Ocean? (Berlin) 3:15 4.I've Got a Crush on You (Gershwin, Gershwin) 2:16 5.You Go to My Head (Coots, Gillespie) 4:28 6.Fools Rush In (Bloom, Mercer) 3:22 7.Nevertheless (I'm in Love with You) (Kalmar, Ruby) 3:18 8.She's Funny That Way (Moret, Whiting) 3:55 9.Try a Little Tenderness (Campbell, Connelly, Woods) 3:22 10.Embraceable You (Gershwin, Gershwin) 3:24 11.Mam'selle (Gordon, Goulding) 2:48 12.Dream (Mercer) 2:57 Personel: Frank Sinatra – wokal Nelson Riddle – aranżer i dyrygent Szczegóły: miks stereofoniczny z 2-ścieżkowej taśmy-matki, edycja Ultradisc II Data wydania (oryginalnie/reedycja): 25 lipca 1960/30 września 2008 Inżynier dźwięku: ? Produkcja: Dave Cavanaugh Mastering (reedycja): Mobile Fidelity Miejsce nagrania: Studio A, 30th Street Studio (Columbia), Nowy Jork, USA Data nagrania: 1-3 marca (#2-12), 13 kwietnia (#1) 1960 Format: gold-CD To płyta będąca zamkniętą całością. Pomieszczono na niej zarówno ballady, jak i utwory o szybszym tempie. Zrywając z kadencją: ballady-swing, Sinatra przygotował album „pomiędzy”. Z recenzowaną powyżej płytą Only The Lonely łączy ją zatrudnienie do pracy nad aranżacjami Nelsona Riddle’a. Jest jeszcze jeden fakt, dzięki któremu krążek ten jest szczególny. Jesienią 1959 roku znany nowojorski autor piosenek, Lew Spence, odebrał telefon od Franka Sinatry. Pomiędzy koncertami w Las Vegas ten geniusz muzyki popularnej ukończył nagrania do nowego albumu, który miał być zatytułowany The Nearness of You - od standardu Hoagy’ego Carmichaela, będącego pierwszym utworem na stronie A longplaya. Po zakończeniu nagrań, Sinatra, z typową dla siebie dezynwolturą, zmienił koncepcję i poprosił Spence’a o napisanie specjalnie dla niego utworu tytułowego. A jest to spora zmiana koncepcji, ponieważ wszystkie pozostałe utwory to standardy, które już niegdyś, w latach 40., nagrał. W rezultacie tej umowy, dotychczasowa tytułowa piosenka została wyrzucona z płyty, a na jej miejsce weszła Nice’N’Easy. The Nearness of You można było usłyszeć na płytach CD, gdzie była dodawana jako bonusowy, 13. numer. Wersja monofoniczna płyty zawierała bowiem dwanaście utworów, a stereofoniczna dziesięć – opuszczono It’s a Lonesome old Town oraz Spring is Here. Dlaczego tak postąpiono? Nie jestem pewien – sugeruje się, że ze względu na szersze rowki w wersji stereofonicznej, które zmniejszyły dostępny czas nagrania. Kompletna wersja stereofoniczna nie była dostępna przez wiele, wiele lat, aż do reedycji pod barwami EMI, jednak ze zmienionym tytułem: One for My Baby. ODSŁUCH W przypadku tej płyty, kiedy porównamy dysk z wydanego przez EMI boxu The Capitol Years oraz ten, który recenzujemy, od razu wiadomo, że mamy do czynienia z dwoma, kompletnie różnymi prezentacjami. Mimo że obydwie są stereofoniczne i w obydwu przypadkach korzystano z tych samych miksów. Wersja MoFi jest znacząco cieplejsza. W otwierającym płytę Nice’N’Easy mamy w lewym kanale blachy perkusji, które w nowej reedycji są znacznie słabiej zaznaczone niż w regularnej wersji. Najwyraźniej górę zdjęto z rozmysłem, ponieważ także dęciaki są w tym kanale osadzone niżej. Brzmienie jest dalece pełniejsze niż w normalnej wersji, bogatsze w harmoniczne i bardziej namacalne. Wersja EMI jest płaska, jak kartka papieru. Żeby była jasność: obydwie wersje są wadliwe i nie są to realne instrumenty i głos, ale bez cienia wątpliwości wersja MoFi jest bliższa temu, co zdajemy się uważać za prawidłowe przy odtwarzaniu płyty w domu. Chodzi o to, że regularna wersja jest „żywsza” przez to, że ma nieco mocniejszą górę. MoFi prezentuje nagrania w bardziej organiczny, płynny, bardziej koherentny sposób. Świetnie to słychać przy orkiestrze, ale nawet drobne elementy, jak strzelanie palcami pod koniec 2. minuty utworu tytułowego jest w najnowszej wersji znacznie bardziej naturalne – płyta z boxu EMI pokazuje to tak, jakby ktoś stukał pałeczką o metalowy element. Jakość dźwięku: 9-10/10 Źródła: Writing Nice’N’Easy for Sinatra, “All About Jazz”. Virtually Frank, blog John Sprung, A Selective Sinatra Retrospective, FolkLaw Productions. “Enjoy the Music”. „Positive-Feedback”. Wojciech Pacuła Kontakt: Capitol Records 1750 N Vine St, 12th Floor 90028-5250 Los Angeles, USA tel.: +1 323 769 4400 Capitol Records Mobile Fidelity Sound Lab, Inc. 318 N. Laflin Street Chicago, IL 60607-1006, USA Mobile Fidelity Stan Ricker 228 Fire Opal Street Ridgecrest CA. 93555 tel.:760 939 3130/760 375 3829 Stan Ricker Tim de Paravicini (Ear-Yoshino) lel.: +44 (0) 1223 208877 fax: +44 (0) 1223 208761 e-mail: earyoshino@aol.com Ear-Yoshino PŁYTY PROSTO Z JAPONII POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ |
© Copyright HIGH Fidelity 2009, Created by B |