ANITA LIPNICKA&JOHN PORTER
GOODBYE


Repertuar:
1. Run For Your Love
2. Down By The Lake
3. Lonesome Traveller
4. Good To See You (Bill's Song)
5. Old Time Radio
6. Lover Turn Around
7. Secret Wish
8. You're Not The Only One
9. How You Doin' Today
10. Runner Run
11. Stone Cold Morning

Wydawca: Pomaton/EMI Music Poland, 5224642
Data wydania: 2008
Format: CD


JAKOŚĆ DŹWIĘKU: 7/10

To może niezbyt ładnie recenzując płytę jakiegoś artysty od razu na początku odwoływać się do innych nagrań, ale często tak jest zdrowiej niż udawać, że historia zaczęła się wczoraj. Jestem mianowicie fanem trzech pierwszych płyt grupy Varius Manx. Pierwszą, jaką kupiłem była The New Shape (Sounded by Sound Records/SPV Poland, SPV 084 150052, CD) z roku 1993: świetna płyta z progresywną muzyką i śpiewającym wówczas w zespole Robertem Amirianem oraz, w chórkach w utworze Memphis, Edytą Bartosiewicz. Na krążku tym, jako bonusy, dodano trzy utwory z pierwszej płyty grupy pt. The Beginning (SPV Poland, SPV 00232, CD) z roku 1990. Instrumentalne bonusy. Były one na tyle ciekawe, że pobiegłem zaraz i kupiłem ów debiut. To znaczy nie było to takie proste, ponieważ płyta ta nie cieszyła się specjalną popularnością i nie było jej w sprzedaży. Dopiero rok później, w 1994 roku, firma SPV ją wznowiła i mogłem ją nabyć drogą kupna. O ileż łatwiej będą miały moje dzieci – w sieci, legalnie, będzie można kupić wszystko, niezależnie od wysokości sprzedaży i polityki koncernów! W każdym razie – obydwie płyty bardzo lubię. To już piętnaście lat, a wciąż ich słucham, co jak na polskie płyty jest ewenementem. Po relatywnie sporym sukcesie krążka The New Shape zespół, a przede wszystkim jego lider – Robert Janson – zdecydował się zatrudnić wokalistkę. Okazała się nią Anita Lipnicka – nikomu nieznana dziewczyna, delikatna, nieśmiała, z bardzo dobrze zapowiadającym się głosem. I bang! Od razu strzał w dziesiątkę – wydana w 1994 roku płyta Emu (ZIC ZAC Music Company/BMG Ariola Poland ZIC001, CD), głównie dzięki takim utworom, jak Zanim zrozumiesz i Piosenka księżycowa, a także następna - Elf (ZIC ZAC Music Company/BMG Ariola Poland ZIC003, CD) sprzedały się w niebotycznej, jak na dzisiejsze warunki, ilości 500 000 egzemplarzy.

Pomimo tak ogromnego sukcesu, a może właśnie z tego powodu, w roku 1996 Anita Lipnicka opuszcza zespół. Na jej miejsce Janson wybiera zwyciężczynię telewizyjnej Szansy na sukces (TVP 2) Kasię Stankiewicz, którą w roku 2001 zastąpiła Monika Kuszyńska. Pozostańmy jednak przy Lipnickiej. Jak się można było spodziewać, dość szybko namówiono artystkę do nagrania solowej płyty. Okazał się nią być krążek Wszystko się może zdarzyć (Pomaton/EMI 854411, CD) z roku 1996, który sprzedał się w ilości... 6000 000 egzemplarzy. I nic dziwnego – piosenki takie jak tytułowy utwór czy I tylko noce pokazały Lipnicką z najlepszej strony. Później było jednak nieco gorzej. Dopiero nagrana w 2003 roku wspólnie z Johnem Potrerem płyta Nieprzyzwoite piosenki postawiła piosenkarkę tam, gdzie chyba powinna się znajdować: na świeczniku. Choć początkowo związek tych dwojga artystów – najpierw ściśle artystyczny, a potem także osobisty (owocem ich związku jest urodzona w 2006 roku córka Pola) mógł się wydawać pomyłką, czas pokazał, że to dzięki temu powstało pięć, bardzo dobrych albumów, których recenzowany krążek, wydany 22 lutego 2008 roku Goodbye, jest zamknięciem i pożegnaniem. Myślę, że to najlepsza płyta tego duetu. Pięknie wydana, wysmakowana pod względem aranżacji i wykonania, bardzo fajnie nagrana, sama „wchodzi”. Klimaty Toma Waitsa i Nicka Cave’a, przywoływane przede wszystkim przez głos i gitarę Portera zostały na niej złamane delikatnym śpiewem i silną osobowością Lipnickiej, Bo artystka dojrzała. Ach, jak pięknie dojrzała! Myślę, że to jej obecność i wkład w całość nadaje temu krążkowi ducha i lekkości.

Płytę zrealizowano w mocny i bezpośredni sposób, z dużymi wokalami i nieco „podrasowaną” gitarą. Głos Portera jest nieco płaski, a jego gitara odsunięta od niego, choć wiadomo, że to on gra, ale takie są reguły komercyjnych płyt. Instrumenty są generalnie ładne i plastyczne i nawet jeśli momentalnie wiemy, że każdy został nagrany osobno, w innym czasie, a może nawet i w innym studiu, to jednak sklejono je naprawdę profesjonalnie. Gdyby jednak udało się kiedyś nagrać taką płytę, z tak dobrymi muzykami i wokalistami na „setkę”, w jaki ś naturalnym otoczeniu! Wiem, to marzenie ściętej głowy, ale przecież można się na chwilę zapomnieć... Mimo wszystko płyty słucha się dobrze i jest ona dla mnie dobrym dopełnieniem moich ulubionych – wspomnianych trzech pierwszych płyt Varius Manx oraz solowego debiutu Anity Lipnickiej.

Strona zespołu: Lipnicka&Porter




POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ


© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by B