TR21˚



„RED PLANET”
Wytwórnia: Sound Association, DA003CD
Data wydania: 2004
Nośnik: CD-R

„DECEASED CITY”
Wytwórnia: Sound Association, DA012CD
Data wydania: 2007
Nośnik: CD-R

“THE LAST YEAR (SUSPENDED TECHNO TERROR)”
Wytwórnia: Sound Association, (DA001CD) DA004CD
Data wydania (oryginalnie/remaster): 07.2003/05.2004
Nośnik: CD-R

“IN MY HOME”
Wytwórnia: Sound Association, DA007CD
Data wydania: 2006
Nośnik: CD-R

“IN MY HOME – SUPLEMENT No.1”
Wytwórnia: Sound Association, DA008EP
Data wydania: 2006
Nośnik: CD-R

“POOR MUSIC II”
Wytwórnia: Sound Association, DA005CD
Data wydania: 2004
Nośnik: CD-R

RED MUSIC 10
“UNKNOWN”

Wytwórnia: Sound Association, DA009EP
Data wydania: 2006
Nośnik: CD-R

ANTHILL vs TR21˚
„ANTHILL vs TR21˚”

Wytwórnia: Sound Association, DA006CD
Data wydania: 2005
Nośnik: CD-R

Tytułów sporo, jednak chcielibyśmy je przedstawić wspólnie, ponieważ mamy spore opóźnienie w ich prezentacji i spokojnie można je omówić razem, tym bardziej, że od pierwszej do ostatniej zachowano spójny stylistycznie, jedynie pogłębiany przekaz. TR21˚ to projekt, za którym stoi jeden człowiek – Romuald Trojanowski. Muzykę, którą wykonuje, można by spróbować opisać jako klubowo-elektroniczno-progresywno-minimalistyczną. I minimalizm jest tutaj chyba słowem-kluczem. Wszystkie płyty są bowiem dłuższymi lub krótszymi podróżami w świat elektronicznych dźwięków, zaskakujących współbrzmień i rytmów. Jak wspomniałem, jest to spójny stylistycznie korpus i poczynając od najstarszej płyty „The Last Year”, aż do najnowszej „Deceased City” (nota-bene to są moje ulubione krążki) otrzymujemy atmosferyczne, choć wcale nie „milusie” dźwięki, które co jakiś czas układają się w melodię, a zawsze pulsują rytmem – bardziej lub mniej artykułowanym wprost za pomocą uderzeń stopy perkusji.

Projekt ten to przykład tzw. „DIY Music”, gdzie wydawcą jest artysta, odpowiedzialny także za tłoczenie (w tym wypadku wypalanie na krążkach CD-R) i poligrafię płyt. Trzeba powiedzieć, że w tym przypadku ma to wewnętrzną spójność i bardzo mi się podoba. Płyty wydawane są przez założoną przez Trojanowskiego firmę wydawniczą Sound Association www.soundaso.com na dwa sposoby – w klasycznym, plastikowym pudełku oraz w kartonowych, robionych samodzielnie opakowaniach. Te ostatnie podobają mi się szczególnie… Płyty nie są tłoczone w firmie, a nagrywane bezpośrednio z dysku twardego – który w tym przypadku pełni rolę taśmy-matki – na krążki CD-R z drukowanymi samodzielnie labelami. Wygląda to naprawdę dobrze, a przy tym mamy wrażenie obcowania z czymś autentycznym i szczerym. Jest także inna zaleta bezpośredniego wypalania płyt – pominięty jest oto cały proces związany z masteringiem i tłoczeniem, które zawsze wprowadzają jitter, a więc zniekształcają dźwięk.

A ten jest znakomity. Problemem z recenzowaniem płyt elektronicznych polega na tym, że nie ma szans na odsłuchanie źródła, tj. wyrobienie sobie punktu odniesienia. Nie ma szans więc na dokładne ocenienie barwy itp. Są jednak w muzyce pewne stałe, które definiują także dźwięk bez względu na jego pochodzenie. I można łatwo ocenić atak, przestrzeń, równowagę tonalną, rozciągnięcie pasma itp. Ostatecznym „narzędziem” jest zaś możliwie najlepszy system, taki, który znamy i którego wady nie są nam obce. Pamiętając o nich, można, w porównaniu z innymi elektronicznymi produkcjami, z dużym prawdopodobieństwem określić jakość dźwięku. A ta jest znakomita… Sorry, chyba się powtarzam. Najlepiej wypadają dwie wspomniane płyty, najsłabiej płyta artysty Stereo 10 oraz (w mniejszym stopniu) zapis koncertu Anthill vs TR21˚. A słychać to momentalnie po włożeniu płyty do odtwarzacza. Dźwięk ma bowiem znakomitą definicję i atak. Nagrania brzmią tak, jakby w ogóle nie stosowano kompresji, a szczyty były bardzo blisko zera dB (cyfrowego). Łatwo to osiągnąć przy tego typu muzyce, jednak niezmiernie trudno to dobrze odtworzyć. Każdy element toru jest bowiem żyłowany na maxa, zarówno CD, jak i kolumny. Te ostatnie muszą być szybkie i pozbawione przesunięć fazowych. Jak Dobermanny Harpii Acoustics. Znakomite jest także rozciągnięcie krańców. Bas jest niewiarygodnie niski i nie jestem pewien, czy nawet twórca słyszał go w taki sposób. W każdym razie jest energetyczny, mocny i ładny. Góra jest precyzyjna, bez rozjaśnień, jednak bardzo wymagająca wobec toru.
To znakomicie, że można robić taką muzykę, i to w taki dobry sposób. I jeszcze tak nagraną! Jedyne, czego mógłbym wymagać, to nieco większego poszerzenia środków ekspresji. Wiem, że w niektórych kręgach literackich wspomnienie o fabule (w muzyce to jest melodia) czy bohaterach (tutaj chodzi o instrumentarium) jest odbierane jako wieśniactwo. Nie zgadzam się z tym, myślę, że dobra fabuła i ciekawe charaktery pozwalają zapamiętać powieść lepiej. Dotychczasowe płyty projektu Trojanowskiego wykazała chyba wystarczająco i dobitnie, że potrafi. Artystowska strona ego powinna być więc zaspokojona, a wkład do ogólnego dorobku muzycznego zapewniony. Teraz czas na nieco komercji. Nieco wokalu, szczypta melodii i z takim warsztatem mamy fenomenalny zespół, który biegnie obok utytułowanej czołówki, a nawet bez mrugnięcia okiem ją mija. Ale być może jestem zbyt prostacki. Wszystko jest możliwe – po prostu lubię, jak się w książce coś dzieje…




JAKOŚĆ DŹWIĘKU: 7-10/10



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ


© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by B