EMI

NOVIKA
"TRACKS OF LIFE"


Spis utworów:

1. Depend On You
2. Tricks (feat. Sqbass)
3. Movie Girl
4. One Day Friend
5. See - Saw
6. So Full (feat. Marsija)
7. Common Tear
8. California Dreaming
9. Mikawa Miya
10. First Lesson
11. Silence Is Pure

Novika - wokalistka, autorka muzyki i tekstów, dj radiowy, to zjawisko na polskiej scenie. Związana m.in. z grupą Futro, dała się poznać chyba głównie dzięki owocnej współpracy ze Smolikiem. Pierwszym samodzielnym wydawnictwem była winylowa EP-ka, wydana przy współudziale przyjaciół: Jacka Sienkiewicza, Agim & Espace, CLS + Wax oraz Innocent Sorcerers w swoim własnym wydawnictwie Beats Friendly Records. "Tricks of Life" to jej "pełnometrażowy" debiut, który został wydany przez Kayax, firmę, która najwyraźniej ma nosa do zdolnych polskich wykonawców - to tam została wydana fantastyczna płyta Marysi Peszek "Miastomania" (recenzja TUTAJ).

Cóż powiedzieć? Genialna płyta. Jeślibym słuchał jej bez świadomości, że to polska artystka, stawiałbym na jakiś Angoli, albo Amerykańców - zero wieśniactwa, płaskich melodii i efekciarstwa rodem z PGR-u. Naprawdę znakomita produkcja i wielki talent. Tylko pielęgnować. Znając wcześniejsze dokonania Noviki, szczególnie admirując jej poczynania ze Smolikiem, mogłem się jednak tego spodziewać. Kompletnym zaskoczeniem była natomiast jakość dźwięku. Ponieważ jakimś cudem (bo zwykle to co wartościowe nie jest dla mediów wizyjnych interesujące) Novika jest często pokazywana w TV, można było sporo dowiedzieć się o procesie powstawania płyty - to typowy, wielościeżkowy, mocno obrobiony materiał, który nie powinien tak brzmieć. To znaczy tak dobrze. Już od pierwszego utworu słychać znakomite wyczucie barwy i dynamiki. Po kilkakrotnym przesłuchaniu krążka kilka utworów od razu stało się moimi kawałkami testowymi, a to ze względu na niski, czysty bas, a to przez "zarządzanie" przestrzenią.
To po prostu jedna z lepiej zrealizowanych płyt z muzyką klubową i w ogóle elektroniczną, jeśli tak można powiedzieć. Myślę, że słychać ją znacznie lepiej niż takich tuzów jak Herbert z płytą "Scale" (recenzja TUTAJ ), a nawet niż "Lunatico" Gotan Project (recenzja TUTAJ). Chociaż zbudowano ją z sampli i elektroniki, to wszystko jest przyrządzone w ten sposób, że daje to prawdziwie nową jakość, wszystko jest poukładane tak, że słuchając kolejnych utworów mamy ochotę na więcej. W wyważony sposób ustawiono barwy, ponieważ mamy zarówno ciepłą średnice, jak i bardzo mocny atak i niski, energetyczny bas. Scena jest głęboka i szeroka, z bardzo dobrze zaznaczanymi poszczególnymi planami. Dzieje się to nieco kosztem ciągłości, bo słychać, że ostatecznie jest to robota studyjna i instrumenty nie są z tej samej bajki. Są za to bardzo czyste, jak na standardy klasycznych płyt lat 50. nieco wyobcowane, jednak jak na standardy początku XXI wieku - znakomicie obrysowane i "obecne". Na pewno dużo daje bardzo dobrze prowadzona przestrzeń zyskiwana w dużej mierze dzięki obróbce fazy sygnału - zaznaczane w utworze nr 1 w następnym kawałku dźwięki otaczają nas z intensywnością, jakiej nie powstydziłby się Roger Waters z płyty "Amused to Death", w pewien sposób archetypowej dla tego rodzaju realizacji.
Rzadko udaje się na scenie pokazać tak wiele wydarzeń naraz, w tak sugestywny i bliski sposób. Pierwsze plany są bowiem naprawdę blisko i to co dzieje się obok i poza nimi jest mocno różnicowane, dając wrażenie głębi. Całość ma ciepły, dynamiczny i selektywny sound i jedynie głos został zarejestrowany (albo obrobiony) w taki sposób, że jego górna część jest trochę rozświetlona i wydaje się na tle innych elementów miksu trochę zbyt jasny.

Data wydania: 27 październik 2006

Kayax Production/EMI
Kayax 013/3792772
Format: CD


JAKOŚĆ DŹWIĘKU: 9/10



SARAH VAUGHAN
"SARAH+2"


Spis utworów:

1. Just In Time
2. When Sunny Gets Blue
3. All I Do Is Dream Of You
4. I Understand
5. Goodnight Sweetheart
6. Baby, Won't You Please Come Home
7. When Lights Are Low
8. Key Largo
9. Just Squeeze Me
10. All Or Nothing At All
11. The Very Thought Of You

Sarah Vaughan zwana Sassy i The Divine One urodziła się 27 marca 1924 roku w Newark, zm. 3 kwietnia 1990 roku w Los Angeles. Powszechny konsensus co do niej mówi, iż należy ona do panteonu wokalistów jacy kiedykolwiek mieli szczęście (a może nieszczęście - ty chyba bardzo indywidualna sprawa…) chodzić po Ziemi. Nie byłlo jej łatwo, jako że rodzice nie byli muzykami. W 1942 r. wygrała jednak amatorski konkurs talentów w Apollo Theater w Harlemie. W rok później śpiewający w big-bandzie Earla "Fatha" Hinesa Billy Eckstine zaproponował jej posadę wokalistki i drugiej pianistki w zespole. I tak weszła w orbitę jazzu, tym bardziej, że w roku 1947 wyszła za trębacza George'a Treadwella, który też został jej menadżerem. W latach 60. Odeszła od jazzu w kierunku muzyki popularnej (wydawanej przez Mercury Records), z chwilowymi powrotami do korzeni (w wydawnictwie EmMarcy) i dopiero w latach 70. ponownie regularnie zaczęła śpiewać jazz.

Wydana w roku 1962 płyta "Sarah + 2" zalicza się więc do okresu "niejazzowego" w historii gwiazdy. Jest on jednak szczególny, bo ultra-jazzowy, nagrany jedynie z dwoma muzykami - kontrabasistą Joem Comfortem oraz gitarzystą Berneyem Kesselem (w wytwórni Roulette Jazz, tej samej, która wydała genialną sesję Duke'a Ellingtona i Louisa Armstronga "The Great Summit"). Obecnie Roulette Jazz należy do koncernu EMI i wiążą się z tym określone konsekwencje, wśród których dla nas najważniejszą jest to, że krążek posiada zabezpieczenie przed kopiowaniem, które często skutecznie rujnuje dźwięk. Co ciekawe, EMI od jakiegoś czasu zaprzestała umieszczania na płytach ostrzeżeń przed tym i mogłoby się wydawać, że wszystko wróciło do normy. O tym, że tak nie jest można się jednak łatwo przekonać - proszę spróbować gdziekolwiek na płycie lub w książeczce znaleźć albo logo Compact Disc albo nawet samą nazwę. Nawet skrót CD jest niechętnie używany. A to wszystko dlatego, że płyty z zabezpieczaniem nie są płytami Compact Disc, nie spełniają bowiem założeń licencyjnych zawartych w Red Book. Firmy Sony oraz Philips, które są właścicielami patentu, chociaż utraciły wpływy z używania logo i technologii, wciąż mogą pilnować zgodności nowych dysków z ich wytycznymi. Ta płyta nie jest więc Compact Diskiem.

Jak by nie było, płyta Vaughn brzmi bardzo przyjemnie. Połączono w jej dźwięku płynność i głębię. Tylko trzy elementy, a tyle się dzieje. Podstawą jest oczywiście głęboki, niski i pełny głos, ponieważ gitara jest nieco zbyt mało rozdzielcza i za bardzo schowana. Jeśli chodziło o podkreślenie wiodącej roli Sarah, to się udało. Brakuje nieco rezolucji środka, który jest podawany wprawdzie bez rozjaśnień i wyostrzeń, jednak jakby z trochę maskowaną wyższą częścią, jakby niektóre elementy zostały zatarte. Nie można oczywiście zapominać o wieku nagrania, jednak porównanie z japońską realizacją pokazuje, że właśnie w tym względzie można zdziałać o wiele więcej. Słychać jednak wiele smaczków, ale i brudów - np. otwierające utwór nr 3 13 s śpiewu brzmi, jakby zostało wmontowane z innego podejścia, ponieważ jest płaskie i mało rozdzielcze. Zaraz potem, od następnej frazy Vaughn wchodzi zaś z mocnym i dużym dźwiękiem. Szum taśmy także jest słyszalny, jednak w dużej mierze w organiczny i łatwo przyswajalny sposób, tym bardziej, że nie jest akcentowany. Reasumując - spodziewałem się dużo gorszego dźwięku. To co otrzymujemy mistrzostwem świata nie jest, jednak słucha się tego bardzo przyjemnie. I tyle.

Data wydania: 3 październik 2006
Oryginalna data wydania: 1965

Roulette Jazz/EMI
71339
Format: CCD?


JAKOŚĆ DŹWIĘKU: 7/10



LAIBACH
"VOLK"


Spis utworów:

1. Germania
2. America
3. Anglia
4. Rossiya
5. Francia
6. Italia
7. Espana
8. Yisra'el
9. Turkiye
10. Zhonghua
11. Nippon
12. Slovania
13. Vaticanae
14. NSK

Płyta "Volk" jest dla tej słoweńskiej kapeli wydawnictwem nietypowym, bo pozbawionym charakterystycznej nawały dźwięków gitarowych i syntezatorowych. Wyciszona, kontemplacyjna, zawiera interpretacje hymnów poszczególnych państw (od nich wzięły się tytuły poszczególnych utworów, w tym tytuł wymyślonego przez Słoweńców państwa NSK). Większość materiału nagrana jest po angielsku (znak czasów), jednak niektóre fragmenty wykonywane są przez wokalistów danego kraju. Płyta tradycyjnie dla Laibacha wydana została w brytyjskiej wytwórni Mute (tej samej, która wydaje np. Depeche Mode i Nicka Cave'a), a która to firma od jakiegoś czasu należy do EMI. Oznacza to, że na płycie nie znajdziemy ani loga, ani nazwy Compact Disc, jako że płyta została najwyraźniej zabezpieczona przed kopiowaniem i tym samym nie spełnia założeń standardu CD zawartych w red Book.

O rany - ależ smakowita płyta! Dla miłośników industrialu spod znaku wczesnego Laibacha, Nail Inch Nails czy nawet Dire of Dreams będzie na pewno zaskoczeniem, jako, że jest niemal kontemplacyjna. Została przy tym fenomenalnie zrealizowana, nie tylko jak na industrialne getto, ale w ogóle jak na płytę z muzyką rockową. Czystość dźwięku, znakomicie ustawione barwy, wszystko sprawia, że nic pomiędzy nami i muzyką nie istnieje, nic nie przeszkadza. Rarytasów jest tutaj zresztą więcej, ponieważ scena jest wyraźnie ustawiona, ma dobrze zaznaczone, plastyczne plany. Nie podkręcano przy tym poziomu głosu, co najczęściej robi się dodając kompresji, przez co dźwięk jest całkiem "wolny" i dynamiczny. Można nawet powiedzieć, że dźwięk ma ciepły charakter. Wyższa średnica, typowo dla takich produkcji, jest nieco podniesiona, jednak nie na tyle, żeby zaczęła sprawiać kłopoty. Naprawdę warto - nie tylko dla miłośników ciężkich brzmień, a także dla "ambientowców".

Data wydania: listopad 2006

Mute
CD Stumm276/451120
Format: CCD?


JAKOŚĆ DŹWIĘKU: 7-8/10



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ


© Copyright HIGH Fidelity 2006, Created by SLK Studio