ROUGH TRADE
CERYS MATTHEWS
NEVER SAID GOODBYE


Spis utworów:
1. Streets Of New York
2. A Bird In Hand
3. Oxygen
4. Open Roads
5. This Endless Rain
6. Blue Light Alarm
7. Morning Sunshine
8. Seed Song
9. What Kind Of Man
10. Ruby
11. Ele

Drugi solowy album byłej wokalistki popularnej walijskiej grupy Catatonia, to już nie - jak "Cockahoop" z 2003 roku - podszyty amerykańskim folkiem i country zbiór piosenek, lecz powrót do niekonwencjonalnego, bardzo osobistego popu o wyraźnym odcieniu brytyjskim. Być może jest to efekt jej tęsknoty za deszczowymi wyspami i decyzji przeprowadzki z Nashville (gdzie wyszła za mąż i urodziła dwójkę dzieci) do nowonabytej wiejskiej posiadłości w Pembrokeshire. Mając za sobą trudy dziesięcioletniej pracy w popularnej grupie i bogatą kartotekę britpopowych ekscesów, uwieńczonych załamaniem nerwowym i koniecznością odbycia kuracji antyalkoholowej i antynikotynowej oraz zaskakującą wszystkich nagłą zmianę stylu życia, Matthews na pełnej uroczych melodii i literackich tekstów płycie "Never Said Goodbye" triumfalnie wraca do gry dojrzalsza emocjonalnie, zrelaksowana, refleksyjna i pełna radości życia. Dwa utwory na płycie napisane zostały wspólnie z Gruffem Rhysem z Super Furry Animals.

Bardzo, bardzo miłe zaskoczenie muzyczne. Bzrmienie tej płyty nie jest najlepsze, a to ze względu na rozjaśniony charakter całości. Góra nie jest ostra, ani szorstka, jednak cały zakres wyższej średnicy i góry jest wyraźnie podniesiony. Pomimo to namawiam do przesłuchania płyty. Dziecinny głos wokalistki w połączeniu z pastelowym graniem daje radosną, pełną nadziei mieszankę. Może nie jest to jeszcze kwiat, który rozkwita w lecie, w pełni barw i zapachów, ale raczej wiosenne, pierwsze kwiatki, z których cieszymy się znacznie bardziej niż z późniejszych dokonań przyrody, bo są niesamowicie świeże. Bas nie schodzi głęboko, jednak ładnie pulsuje pod spodem. Perkusja została nagrana bardzo "mono", tj słychać ją dokładnie ze środka. Paradoksalnie, w tym przypadku pozwoliło to na ładne rozseparowanie instrumentów na scenie, ponieważ mamy wyraźną, głęboką perspektywę perkusji, a przed nią wokal i inne instrumenty. Płyta ta jest jak jej okładka – radosna i świeża. Warto jej przynajmniej posłuchać.

Rough Trade RTRADCD227
Data wydania: 18.08.2006
Nośnik: CD; LP

JAKOŚĆ DŹWIĘKU: 5-6/10

THE VEILS
NUX VOMICA


Spis utworów:
1. Not Yet
2. Calliope
3. Advice For Young Mothers To Be
4. Jesus For The Jugular
5. Pan
6. Birthday Present
7. Under The Folding Branches
8. Nux Vomica
9. One Night On Earth
10. House Where We All Live

Debiutancki album grupy The Veils, założonej przez Finna Andrewsa, "The Runaway Found" (2004), zyskał uznanie w oczach wszystkich, z wyjątkiem... samego Finna. Co więc ów marnotrawny syn Barry'ego Andrewsa (XTC, Shriekback) zrobił? Rozwiązał zespół, przeniósł się z Londynu do Los Angeles i reaktywował go z zupełnie innymi muzykami. To śmiałe posunięcie opłaciło się. "Nux Vomica" to album, o którym będzie się mówiło.

Andrews dorastał otoczony muzyką lat 80., co nie pozostało bez wpływu na muzykę The Veils, jednak - na co wskazuje "Nux Vomica" - chyba bardziej interesowała go nie muzyka ojca, a twórczość Waterboys (podobieństwo jego głosu do głosu Mike'a Scotta jest uderzające), Nicka Cave'a i Bad Seeds (ta wczesna, silnie osadzona w bluesie z głębokiego, bagnistego południa, ale też Leonarda Cohena (to słychać zwłaszcza w "Advice For Young Mothers To Be", pod warunkiem, że mistrza wyobrazi się sobie po dużej amfie) i Boba Dylana (wyraźnie do Barda z okresu "Time Out Of Mind" nawiązuje "Jesus For The Jugular"). Przeprowadzka Andrewsa do Ameryki wydaje się logiczna. Jeśli bowiem sięga się do amerykańskiej tradycji, najlepiej to robić z amerykańskimi muzykami. Niczego temu albumowi nie brakuje: Andrews śpiewa z niesamowitą, hipnotyczną wręcz pasją, piosenki są świetne i odpowiednio zróżnicowane pod względem nastroju, a czasem można rzeczywiście odnieść wrażenie, że - jak zauważył jeden z recenzentów - "Nux Vomica" pozwala sobie wyobrazić, jak brzmiałby Mike Scott, gdyby śpiewał nie z Waterboys, lecz z The Bad Seeds.

Zaskakująco dobra płyta. Nowofalowa okładka na to nie wskazuje, sugerując zimne i zapatrzone w siebie przestrzenie, a tu i muzyka ciekawa, i dźwięk dobry. Jej realizacja jest czysta i przestrzenna. W głosie wokalisty słychać lekki chłód, ale raczej emocjonalny niż realizacyjny. Górna średnica jest dość mocno uwypuklona, co może w niektórych systemach przeszkadzać. Warto jednak spróbować, bo ta mieszanka rocka z nowofalowym zacięciem warta jest grzechu.

Rough Trade RTRADCD235 (CD)/RTRADLP235 (LP)
Data wydania: 18.09.2006
Nośnik: CD; LP


JAKOŚĆ DŹWIĘKU: 7/10

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ


© Copyright HIGH Fidelity 2006, Created by SLK Studio