PRZEDWZMACNIACZ LINIOWY

CAMBRIDGE AUDIO
AZUR 840E

WOJCIECH PACUŁA







Przedwzmacniacze to specjalna grupa w ramach systemów audio. Najtrudniejsza do właściwego zaprojektowania i najczęściej niedoceniana. Zaczyna się od tego, że przedwzmacniacz niczego ma nie wzmacniać, a tłumić: 2 V z odtwarzacza CD jest w stanie wysterować większość końcówek mocy do bardzo wysokich poziomów dźwięku. Najlepiej obrazuje to przypadek przedwzmacniacza pasywnego, gdzie nie ma w ogóle elementów aktywnych, a jedynie tłumik (pomijam przypadek pasywki opartej na autoformerach). Żeby jednak w aktywnym urządzeniu właściwie wszystko przeprowadzić, potrzebne są elementy wzmacniające, pracujące w układach buforów wejściowych i wyjściowych – dopasowujące impedancję – oraz jako właściwe elementy wzmacniające. Preampy dostępne są po za tym w nieskończonej ilości odmian, związanych z ich wyposażeniem – od najprostszych, z jednym wejściem RCA i takimże wyjściem, po skomplikowane „centra”, których najlepszym przykładem są urządzenia amerykańskiego McIntosha i japońskiego Accuphase’a. Są tam wszystkie potrzebne wejścia i wyjścia, regulacje, opcje rozbudowy itp. To oznacza dwie rzeczy – znakomitą ergonomię oraz wysoką cenę. Żeby bowiem każdy element był dopracowany, żeby był na równie wysokim poziomie, trzeba to zrobić po prostu dobrze. A to oznacza – tak, tak, nie mylą się Państwo – duże pieniądze.

Pojawienie się na rynku przedwzmacniacza Azur 840E firmy Cambridge Audio nie było właściwie niczym dziwnym, bo jest to logiczny krok naprzód w rozwoju firmy. Bazując na fantastycznym wzmacniaczu zintegrowanym 840A (testowałem go wraz z CD 840C do „Audio”; test odtwarzacza 840C w „High Fidelity” TUTAJ), przygotowano bowiem przedwzmacniacz 840E oraz końcówkę mocy 840W. I, jak mówię, nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie cena obydwu produktów, a przedwzmacniacza w szczególności: kosztując mniej niż 4000 zł został on bowiem wyposażony tak bogato, jak urządzenia przywoływanych „wzorców” i został zbudowany w niezwykle wyrafinowany sposób. Jego sercem jest tłumik oparty o precyzyjne oporniki i kluczujące je przekaźniki. Przyjmuje się, że tłumik wpływa na dźwięk przedwzmacniacza w 80 % (Sic! – por. Chris Thomas, Strong Persuader… The Ayre KX-R Pre-amplifier, „Hi-Fi Plus”, Issue 62, s. 50), dlatego w droższych produktach firmy radzą sobie z tym w różny sposób. Najnowszą falę innowacji otworzył Accuphase ze swoim opracowaniem AAVA-II (Accuphase Analog Vari-Gain Amplifier), który działa inaczej niż klasyczny, operujący na napięciu, tłumik rezystorowy. W AAVA zmiany poziomu sygnału dokonuje się w dziedzinie prądowej. Sygnał jest na początku zamieniany na prądowy, po czym reguluje się go w szesnastu przełącznikach prądowych (co daje 65 536 możliwych kombinacji) i zamienia z powrotem na napięciowy. Unika się w ten sposób wpływu impedancji wejścia i wyjścia, wartości zmieniających się przy każdym ustawieniu potencjometru i eliminuje szumy oraz wpływ starzenia się elementów. Podobny układ, o nazwie VGT (Variable Gain Transimpedance) stosuje w swoim topowym preampie KX-R firma Ayre.

Obydwa przywołane tłumiki są jednak ekstremalnie drogie – Accuphase mówi, że AAVA-II „zjada” niemal 30% kosztów danego przedwzmacniacza. A to przekłada się na kilka tysięcy złotych, czyli więcej niż trzeba dać za… CAŁY przedwzmacniacz CA. Oznacza to jedno – potrzebę znalezienia innego rozwiązania. Najprościej byłoby kupić dobry potencjometr Alpsa lub scalone drabinki rezystorowe. I w obydwu przypadkach można by osiągnąć znakomite rezultaty, jak pokazują przykłady Luxmana L-509u (potencjometr) czy chociażby przedwzmacniaczy zintegrowanych z odtwarzaczami CD Ancient Audio – Lektor Grand SE i Lektor Prime. Nie można jednak spoczywać na laurach i inżynierowie Cambridge Audio dodali sobie „roboty” i przygotowali coś, co niegdyś uważane było za szczyt wyrafinowania, a i teraz znajduje się obok scalonych regulatorów na topie klasycznych regulacji – drabinkę dyskretnych rezystorów, przełączanych za pomocą przekaźników tak, że w torze zawsze znajdują się tylko dwa oporniki – jeden szeregowo i drugi równolegle (chodzi o klasyczny dzielnik napięciowy). Co więcej, w ten sam sposób w 840E zrealizowano układy regulacji barwy dźwięku, a to jest już zupełnie endemiczne dla tego modelu – nigdzie indziej nie widziałem takiej konsekwencji.

ODSŁUCH

Płyty użyte w czasie testu:
· Doris Drew, Delightful,, Mode Records/Muzak, MZCS-1123, CD.
· e.s.t. Viaticum. Platinum Edition, ACT Music + Vision, ACT 6001-2, 2 x CD.
· e.s.t., „Leucocyte”, ACT Music + Vision, ACT 9018-2, CD.
· Maria Peszek, Miasto mania, Kayax Production, KAYAX007, CD; recenzja TUTAJ.
· The Beatles, Revolver, Parlophone/Toshiba-EMI, TOCP-51124, CD.
· Pearl Jam, Binaural, Epic/Sony Music Entertainment, 494590 2, CD.
· Nils Landgren, Sentimental Journey, ACT Music + Vision, ACT 9802-2, SACD/CD.
· Jun Fukamachi, Jun Fukamachi at Steinway, EMI Music Japan/Lasting Impression Music, LIM DXD 038, silver-CD.
· Miles Davis, Kind Of Blue, Columbia/Legacy, COL 480410, SBM CD.
· Tomasz Stanko Quartet, Lontano, ECM, 1980, CD.
· Bogdan Hołownia, Chwile, kopia CD-R z taśmy-matki.
· Illinois Jacquet, The Kid And The Brut”, CLEF Records/Verve 557 096-2, CD.
· Anja Garbarek, Briefly Shaking, EMI, 8608022, CCD.

Trudno z czymkolwiek, tak ad hoc, ten przedwzmacniacz porównywać. W tej kategorii cenowej nie ma bowiem zbyt wielu preampów, a jeśli są, to pełnią raczej rolę „wypełniacza” oferty niż stanowią pełnowartościową ofertę. Jedynym urządzeniem, które się z tego schematu wyłamało, takim, które w dodatku dobrze znam, to pasywny przedwzmacniacz Audiomatus PP03. Jego cena była w ogóle śmieszna w porównaniu z tym, co miał do zaoferowania. Problem pasywek jest jednak wyraźny i jednoznaczny: dobrze pracują tylko z częścią urządzeń, a ich możliwości pełnienia „centrum” rozbudowanego systemu audio są dość skromne. Na tym tle 840E jest, jak gość z innej rzeczywistości, gotowy do współpracy z czymkolwiek byśmy sobie nie wyobrazili. Jest poza tym – tak się przynajmniej wydaje – urządzeniem zbalansowanym (a przynajmniej we wszystkich systemach lepiej gra z wyjściami i wejściami XLR), co dodatkowo podnosi jego atrakcyjność. Jak sądzę, wszystko to powinno rekompensować czterokrotną różnicę w cenie między nim i Audiomatusem.

A porównanie tych dwóch urządzeń jest też o tyle wartościowe poznawczo, że trudniej o dwa bardziej różniące się urządzenia. PP03 to wzór (cały czas pamiętamy oczywiście, ile kosztuje) neutralności i przezroczystości. Pełne spektrum dynamiki i kontrastów, czysta barwa. Cambridge jest z drugiej strony mistrzem „wypełniania” pustych miejsc, które – jednak – Audiomatus pozostawiał nieruszone. A chodzi o pewną ciągłość pomiędzy dźwiękami, coś co w hi-endzie (myślę nie o kategorii, a o urządzeniach, które rzeczywiście nim są) jest naturalne, o co jednak w tych przedziałach cenowych trzeba walczyć. Najprościej byłoby powiedzieć, że CA gra jak urządzenie lampowe – opisalibyśmy w ten sposób pewien zakres dźwięku naprawdę celnie. Ale tak nie jest. Brytyjskie urządzenie gra bowiem kompletnie inaczej od mojego Lebena RS-30CX. Bliżej mu już do preampu C-2810 Accuphase’a. A jednak pasywka Audiomatusa spycha CA, w jego odbiorze, na pozycje lampowe. Dlaczego? Ano dlatego, że 840E gra środkiem pasma. Najbardziej słychać to, kiedy korzystamy ze słuchawek, jednak także w połączeniu z końcówką, z kolumnami, charakter ten jest jednoznaczny i bezdyskusyjny. Inaczej niż we wzmacniaczach lampowych, nastawionych na gęstą, syropowatą średnicę, przedwzmacniacz CA brzmi w bardziej otwarty, nie tak jednoznacznie podbarwiony sposób. W ogóle trudno mówić o podbarwieniu – jego barwa wynika wprost z wycofania części góry, złagodzenia ataku (chyba w największym stopniu) i słabszego, nie tak mocno akcentowanego basu. Zostaje nam mocniejszy środek – bardzo równy i dokładny, a jednak środek.

Jak się można było spodziewać, świetnie zabrzmią więc wszelkiego rodzaju wokale. Zarówno Doris Drew z Delightful, jak i Maria Peszek z Miasto manii brzmiały w pełny, mocny sposób. A jednak żaden z tych głosów nie został ocieplony. Lekka chrypka w głosie Peszek, nieco przez nagranie utrwalona, a przez moje Harpie ciut podkręcana, z Cambridgem była słyszalna, nie została wygładzona. Reimyo CAT-777 potrafił sobie poradzić i z tym, bo choć niczego nie ocieplał, podał głos Marysi w nieprawdopodobny sposób, BEZ chropowatości, a jednocześnie z pełna informacją. CA jest daleko z tyłu, podobnie, jak jego cena, stąd nie ze wszystkim potrafi sobie poradzić. Jednak porównując z innymi preampami do 10 000 zł, np. Majikiem Linna, nie sposób nie docenić tego, w jak koherentny, holistyczny sposób Azur radzi sobie z materią muzyczną. Niczego nie szatkuje, nie kreuje nieistniejących światów, nie podkreśla. Jego grzechy, o których za chwilę, polegają raczej na braku czegoś niż na nadmiarze. Balans tonalny jest przesunięty w kierunku średnicy, z lekkim wskazaniem na jej wyższą część, w okolicach 1 kHz.

Urządzenie nieco przybliża scenę i nie buduje jej w tak dobry sposób, jak Leben. Nie chodzi nawet o tzw. przestrzenność, bo z tą jest dobrze, a o rozdzielczość. Wydaje mi się, że wszystkie minusy, jakie Cambridge łapie w porównaniu z hi-endowymi preampami wynikają wprost z tego jednego elementu. Słychać to m.in. w postaci mniejszego różnicowania planów i gorszej definicji źródeł pozornych. Co ciekawe, element ten jest w dużej mierze niwelowany, kiedy 840E gra z dedykowanym sobie wzmacniaczem mocy 840W (testowałem ten komplet do „Audio”). Razem ze sobą CA grały w niezwykle dynamiczny i wypełniony sposób, zachowując przy tym naprawdę bardzo dobrą rozdzielczość. Może nie tak wybitną, jak np. testowany w tym numerze Aaron No.1.a, ale jednak porównywalną np. z Luxmanem L-505f i lepszą niż w E-213 Accuphase’a. Co ciekawe, im dłużej słucha się Azura 840E w oderwaniu od urządzeń odniesienia, tym mniejszą się na to zwraca uwagę. Szybkie przejścia między Lebenem i Cambridgem dobitnie pokazują różnicę w cenie, jednak kiedy posłuchałem CA przez dwa dni bez porównań i potem wróciłem do Lebena, wydawało mi się, że elementy o których piszę, mają znacznie mniejsze znaczenie. Bo choć piszę teraz o wadach, to jednak robię to tylko dlatego, że moim punktem odniesienia jest fantastyczny Leben i C-2410 Accuphase’a, też znakomity. Porównując z każdym – poza Audiomatusem PP03, który ma jednak swoje problemy – przedwzmacniaczem poniżej 10 000 zł, trudno oprzeć się wrażeniu, że ktoś długo pracował nad urządzeniem Cambridge’a. Jego dźwięk jest poukładany, przemyślany i ma coś, co sprawia, że chcemy słuchać muzyki, a niekoniecznie sprzętu. Jeśli to Państwa nie przekonuje, to nie wiem co byłoby w stanie…

I na koniec jeszcze dwa słowa o budowie i dźwięku: nie jestem pewien, czy 840E ma budowę zbalansowaną, bo choć z oględzin wygląda, że tak, to jednak wizytujący fabrykę Cambridge Audio Andrzej Kisiel, redaktor naczelny „Audio”, zapytał o to i powiedziano mu, że preamp jest niezbalansowany. Z oględzin wychodzi coś innego, a i z odsłuchów. W każdym razie, jeśli mamy system zbalansowany, preamp lepiej zagra na wejściach i wyjściach zbalansowanych. Jego obsługa jest bardzo przyjemna, a możliwości podłączeń niemal nieograniczone. Biorąc to wszystko pod uwagę oraz znakomity – jak za te pieniądze – dźwięk, trudno go nie polecać. Tak więc: gorąca rekomendacja.

BUDOWA

Dawno nie miałem u siebie tak kompetentnie, kompletnie zaprojektowanego przedwzmacniacza, który byłby w dodatku tak przyjazny w codziennym użytkowaniu. W dużej mierze zawdzięczamy to przemyślanemu ułożeniu przycisków. W centrum – dosłownie i w przenośni – widnieje mlecznobiały, duży wyświetlacz ciekłokrystaliczny, taki sam, jak w integrze 840A. To na nim wyświetlone są nazwy wejść, przypisane do widocznych obok małych guziczków selektora. Pośrodku widoczne są duże wskazania siły głosu – zarówno w postaci alfanumerycznej (od nieskończoności do 0 dB), jak i w postaci półokrągłego bargrafu. Proste i znakomite. Na tym samym wyświetlaczu odczytamy także informacje o wybranym trybie pracy – ‘Direct’ lub z włączoną regulacją barwy dźwięku. Tę ostatnią możemy aktywować, naciskając guzik ‘Mode’. Osobny przycisk przeznaczono do bezpośredniego uruchamiania trybu ze skróconą ścieżką sygnału. I jeszcze tylko gniazdo słuchawkowe typu duży-jack (6,35 mm) oraz przycisk ‘Standby’ oraz – oczywiście – duża, wygodna gałka siły głosu. Jej ścięte, błyszczące krawędzie odsyłają do produktów z Chin, ale to jedyna rzecz, która pozwala rozpoznać miejsce produkcji. Kiedy nią poruszymy usłyszymy wewnątrz urządzenia ciche kliknięcia, jak stukot małych szpilek na kamiennej posadzce. To znak, że pracuje jeden układ, opartego o oporniki oraz przekaźniki ze złoconymi stykami, tłumika.

Tylna ścianka jest szczelnie zapełniona gniazdami. Nie ma jedynie wejścia gramofonowego, a to dlatego, że CA oferuje znakomite, zewnętrzne preampy RIAA. Do dyspozycji otrzymujemy siedem wejść liniowych, niezbalansowanych, na gniazdach RCA, z których dwa pierwsze są zdublowane wejściami zbalansowanymi XLR (hot=2). Między RCA i XLR wybieramy małymi przełącznikami hebelkowymi, ulokowanymi tuż przy gniazdach. Jest też osobne wejście dla magnetofonu. Wyjść także jest sporo, bo możemy wysłać sygnał do nagrywania – i to dwoma wyjściami – a także sygnał do subwoofera (mono). Ten ostatni może być pełnopasmowy (sumowane są obydwa kanały) lub z obciętą górną częścią pasma, powyżej 200 Hz – między tymi trybami wybieramy kolejnym przełącznikiem hebelkowym. Obok są jeszcze dwa wyjścia – regulowane wyjście zbalansowane XLR oraz takie samo, tyle że niezbalansowane, na wyjściach RCA. Oprócz gniazd związanych z przesyłaniem sygnałów audio są tu także gniazda do komunikacji w systemach zdalnego sterowania – triggery, RS232 (Crestron) oraz komplet przyłączy systemu Incognito. Ten ostatni to opracowanie własne CA, w którym, tanim kosztem, można wykonać w domu pełnowartościowy system zdalnego sterowania z różnych miejsc i pomieszczeń. Jest też oczywiście gniazdo sieciowe IEC z mechanicznym wyłącznikiem.

Wnętrze preampu wygląda pięknie. Wejścia RCA (niestety niezłocone) zostały wlutowane do głównej płytki i przełączane są przekaźnikami. Sygnał z nich trafia do ekranowanych i tłumionych mechanicznie modułów TerraPin (dziesięcionóżkowych), w których sygnał jest wstępnie wzmacniany. Moduły te to wyraźne nawiązanie do HDAM Marantza (który z nich już zrezygnował) oraz podobnych układów firmy NAD. Ja się wydaje, zmontowano je powierzchniowo. Za tymi układami widać płytkę z regulacją głośności, zawieszoną nad główną płytką na sprężystych damperach. Tłumik jest piękny – to sterowane przekaźnikami oporniki. Układ wygląda na w pełni zbalansowany – do każdego z kanałów mamy trzy przewody z sygnałem wejściowym i trzy z wyjściowym (plus, minus oraz masa). Podobnie reszta układu wygląda na zbalansowaną. Jak jest jednak naprawdę – nie wiem. Jak wspomniałem, naczelny „Audio”, który odwiedzał fabrykę zadał w niej pytanie o ten preamp i został poinformowany, że 840E jest niezbalansowany… Tyle, że wygląda to inaczej. Po tłumiku umieszczono kolejny moduł TerraPin (bufor, driver). Blisko przedniej ścianki widać układy regulacji barwy dźwięku . Zaskakujące, ale i one oparte są nie o potencjometry, a o przekaźniki i kluczujące je oporniki. Wejścia zbalansowane oraz układy sterujące pomieszczono na osobnej płytce. Za wejściami XLR mamy dodatkowe układy scalone – NE5532. Jeśli więc gdzieś miałaby być przeprowadzana desymetryzacja to właśnie tutaj. Tyle, że z tej płytki sygnał do przekaźników selektora wejść także wysyłany jest w formie różnicowej – na każde gniazdo przypadają trzy przewody. Okazuje się, że jest też osobny wzmacniacz słuchawkowy z wejściem na scalakach NE5532 i wyjściem na tranzystorach w push-pullu.
Zasilacz jest wyjątkowo dopracowany, z dużym, ekranowanym transformatorem toroidalnym oraz wieloma kondensatorami filtrującymi. Wygląda na to, że każdy kanał ma własne uzwojenie wtórne i co za tym idzie – zasilacz, podobnie zresztą, jak układy sterujące.



CAMBRIDGE AUDIO
AZUR 840E

Cena: 3999 zł

Dystrybucja: Ryszard Bałys

Kontakt:

ul. Morwowa 12
40-171 Katowice

tel. /032/ 258 08 98
fax /032/ 258 07 98


e-mail: jblinfo@rb.com.pl

Strona producenta: CAMBRIDGE AUDIO






PŁYTY PROSTO Z JAPONII

CDJapan



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2009, Created by B