ODTWARZACZ CD + WZMACNIACZ ZINTEGROWANY

Micromega
CD-10 + IA-60

Tekst: Krzysztof Kalinkowski
Zdjęcia: Marcin Olszewski/”High Fidelity”







Francuska, istniejąca od 1987 roku, firma Micromega jest znana chyba każdemu audiofilowi, szczególnie ze swoich źródeł cyfrowych – wystarczy wspomnieć Micromegę Stage czy Minium. Ale nie tylko źródła są w ofercie firmy, choć były one zawsze w centrum zainteresowania jej konstruktorów. Micromega była pionierem takich rozwiązań jak płyta ładowana od góry (top-loadery) czy konstrukcje z oddzielnym napędem i przetwornikiem cyfrowo-analogowym. Seria Concept (do której należały odtwarzacze Stage) również była przełomem w świecie audio – modularna konstrukcja umożliwiała stopniową rozbudowę modelu podstawowego do najbardziej rozbudowanej wersji. A wszystkie, nawet już podstawowe, urządzenia oferowały doskonały dźwięk.

Zestaw, który do mnie trafił, to najtańsze urządzenia z serii będącej bezpośrednim następcą Minium. Firma przygotowała te urządzenia specjalnie dla melomanów i audiofili niedysponujących zbyt dużym budżetem, ale starając się zapewnić ich jak najlepsze brzmienie i wygląd. I w obu przypadkach się to udało – sonicznie zestaw ten jest bardzo fajną propozycją dla początkujących melomanów – propozycją niemal zupełnie pozbawioną wad często trapiących budżetowy sprzęt, takich jak krzykliwość czy metaliczność. A jednocześnie ma ciekawy design. Są to bowiem niewielkie urządzenia o standardowej szerokości, niskie i dość płytkie. Co ciekawe rozmiar obudowy odtwarzacza i wzmacniacza jest identyczny, tak jak układ podstawowych elementów na ściance przedniej; różnice wynikają z funkcji pełnionej przez urządzenie – CD ma szufladkę, a wzmacniacz gałkę głośności.

ODSŁUCH

Zestaw ten jest na takim samym poziomie cenowym co testowany niedawno Arcam FMJ CD17 z FMJ A18. Tamten zestaw wysoko zawiesił poprzeczkę jak na stosunkowo tanie urządzenia, byłem więc ciekaw jak poradzi sobie konkurencja z tej strony kanału La Manche.
Szybko więc podpiąłem urządzenia do moich Bowersów (nie bez problemów – okazało się, że zaciski wzmacniacza nie akceptują widełek). Pomimo niepozornego wyglądu zestaw Micromegi zabrzmiał bardzo dojrzale, bez efekciarstwa, charakterystycznego dla niektórych urządzeń z niższych poziomów cenowych. A to, uważam, jest bardzo ważna cecha. Zazwyczaj brzmienie robiące olbrzymie wrażenie podczas pierwszego kontaktu, po dłuższym czasie okazuje się nieznośnie i nie do wytrzymania. Tutaj było zupełnie inaczej.

Brzmienie francuskich urządzeń przypominało to, które prezentuje mój zestaw. Główny nacisk jest położony na średnicę, a bas i tony wysokie są raczej postawione w pozycji towarzyszącej temu co tam się dzieje. Rozdzielczość tego zakresu była bardzo dobra, oczywiście rozpatrując ją w kontekście ceny. Także barwa tego zakresu jest bardzo naturalna. To powodowało, że wszystkie instrumenty były łatwo rozpoznawalne, i właśnie, naturalne. To cecha bardzo rzadka wśród urządzeń z tej półki cenowej. Instrumenty nie były też w żadnym stopniu przerysowane, a ich kontury, pomimo lekkiego rozmycia, pozostawały czytelne. Pewien niedosyt poczułem dopiero słuchając wokalistów. Szczególnie żeńskim głosom brakowało tej aury, do której przyzwyczaił mnie mój zestaw. Ale jak już wielokrotnie pisałem, pod tym względem mam szczególne wymagania. Wysokie tony są, jak już wspomniałem, podporządkowane średnicy. Nie znaczy to, że są wycofane. Nie – po prostu niezależnie od tego jakim rodzajem muzyki karmiłem odtwarzacz, nigdy nie wybijały się na pierwszy plan. Brak jest ostrości – nic nie kłuje w uszy – a jednocześnie utrzymują dobrą rozdzielczość. Taki charakter góry pasma powoduje, że gorsze technicznie nagrania są traktowane łagodniej, niż może na to zasługują. Można ich słuchać bez bólu zębów. Moim zdaniem, szczególnie w tańszych zestawach, to zdecydowana zaleta. Z drugiej strony, nagrania jakości audiofilskiej nie traciły swojego uroku, słychać było doskonale różnicę w jakości obróbki i masteringu pomiędzy nimi, a komercyjną „sieczką”.
Z rozdzielczością wysokich i średnich tonów zazwyczaj łączy się jakość kreowanej przez system przestrzeni. Tutaj scena mieściła się między głośnikami, raczej nie wychodząc poza nie. Przekaz umiejscowienia wykonawców w jej obrębie, szczególnie na pierwszym planie, był na dobrym poziomie. Nie możemy się spodziewać holografii, ale nie ma najmniejszych problemów ze wskazaniem gdzie stoją, lub siedzą, soliści. Głębokość sceny była przeciętna – różnicowanie w głąb poza pierwszym planem nie jest już dokładne, ale przecież mówimy o urządzeniach za ok. 2000 zł za element.
I tak dochodzimy do basu. Tutaj Micromega nie poradziła sobie najlepiej z moimi B&W. Bas miał ciekawą barwę, był nieźle zróżnicowany, ale nie nadążał za resztą pasma. Braki w jego kontroli były zauważalne. Jednak chyba nikt nie będzie łączył tego zestawu z kolumnami droższymi czterokrotnie od niego samego i do tego tak wymagającymi wobec wzmacniacza, jak moje. Dobierając kolumny należy więc zwrócić na ten aspekt uwagę. Dobrym partnerem dla tej elektroniki będą jasne kolumny, nie ukrywające niczego za woalem. Myślę, że ciekawe może być połączenie Micromegi z kolumnami podstawkowymi Bluenote czy B&W, ale oczywiście trzeba samemu poeksperymentować.

Po rozdzieleniu urządzeń okazało się, że to głównie wzmacniacz odpowiada za utratę kontroli basu. Wpięty do mojego systemu CD-10 okazał się naprawdę dobrym źródłem. Średnica i wysokie nie zmięły się specjalnie, poza rozdzielczością, która uległa lekkiej poprawie, natomiast bas dołączył do reszty pasma. Nie będąc w tyle peletonu okazał się być ładnie wkomponowany w całość brzmienia odtwarzacza. Z takim dźwiękiem można żyć na długo. Na pewno więc warto pomyśleć o CD-10, jeśli szukamy przyzwoitego, a niedrogiego odtwarzacza do naszego systemu.
Niestety nie miałem możliwości podłączenia wzmacniacza do mniej wymagających kolumn, nie mogę więc na 100% powiedzieć jak to gra. Wydaje mi się jednak, że odpowiednio dobranymi kolumnami może to być naprawdę dobre zestawienie.

Płyty wykorzystane do odsłuchu:
Nils Petter Molvaer Khmer, ECM, 1560, CD.
Marek Napiórkowski Wolno, Universal Music Polska, 172 589 5, CD.
The Legendary Pink Dots Any Day Now, Big Blue Records, SPV-L0022, CD.
Klaus Shulze & Lisa Gerrard Farscape, SPV Records, 92622, 2xCD.
Kraftwerk Minimum-Maximum, EMI, 560 6112, 2xCD.
Enya And Winter Came, Warner Music, 3564 69330 6, CD.
Best Audiophile Voices II. Premium Records, JVC, PR27840XRCD, XRCD².
Camel Rajaz, Camel Productions, HDCD.
Kari Bremnes Over En By, Kirkelig Kulturverksted, FXCD 293, HDCD.
The English Concert, Trevor Pinnock Vivaldi Concertos, Deutsche Gramophone, Archiv, 471 317-2, 5CD.
Amy Winehouse Back to Black, Universal Records, 172 613 3, CD.

BUDOWA

CD-10
Odtwarzacz Micromega CD-10 to niewielkie urządzenie o standardowej szerokości. Obudowa jest metalowa, z blachy i aluminiowym frontem. Ścianka górna i boczne tworzą jedną całość, zachodzącą aż na spód urządzenia, gdzie ten element przykręcony jest śrubami do dolnej części obudowy. Na przednim panelu mamy po lewej stronie cienką szufladkę napędu, na środku niebieską diodę informującą o trybie ‘stand-by’, a po prawej stronie duży, doskonale czytelny, niebieski wyświetlacz typu ‘dot-matrix’. Ten wyświetlacz, to naprawdę mistrzostwo świata. Bezproblemowo widać jego wskazania z dużej odległości – i to nie tylko informacje o ścieżce, czasie i wybranej funkcji odtwarzacza, ale jak się okazało, również dane zawarte na płytach CD-Text. Oczywiście tryby pracy wyświetlacza są przełączalne z systemowego pilota (na wyposażeniu), obsługującego również wszystkie inne urządzenia stereofoniczne Micromegi. Poniżej wyświetlacza umieszczono sześć okrągłych przycisków, sterujących podstawowymi funkcjami napędu. Przyciski są wytoczone z aluminium. Tylna ścianka zawiera jedno wyjście analogowe, wyjście cyfrowe RCA S/PDIF oraz gniazdo IEC ze zintegrowanym wyłącznikiem sieciowym. Gniazda analogowe i cyfrowe są standardowe, ale pozłacane.

Wnętrze odtwarzacza jest również ciekawe. Po lewej stronie mamy napęd, w tym przypadku pochodzący od Sony, choć według materiałów firmowych zamiennie stosowany jest również napęd Sanyo. Za napędem znajduje się niewielkich rozmiarów płytka drukowana zawierająca wszystkie elementy toru cyfrowego, analogowego i zasilania. Napięcie do sekcji zasilania dostarcza solidnych rozmiarów transformator R-Core. Sterowanie napędem bazuje na serwokontrolerze firmy Philips, SAA78247. Funkcje odtwarzacza sterowane są mikroprocesorowo, z oprogramowaniem napisanym przez Micromegę. Przetwarzaniem cyfrowo-analogowym zajmuje się układ firmy Analog Devices AD1853. Układ ten pracuje z 8-krotnym oversamplingiem. Stopień analogowy wykonano bazując na wzmacniaczach operacyjnych. Zarówno w sekcji analogowej, jak i w części zasilania użyto kondensatorów polipropylenowych Wima.

Na koniec warto jeszcze dodać, że w opakowaniu odtwarzacza znalazłem interkonekt RCA, umożliwiający połączenie go ze wzmacniaczem. Kabelek ten jest bardzo solidnie wykonany, w niczym nie przypomina kabelków dostępnych w supermarketach za kilka złotych. Także brzmieniowo nie ma żadnych ewidentnych wad, więc na początek w zupełności wystarczy.

IA-60
Wzmacniacz zintegrowany IA -60 został zmontowany w obudowie o identycznych wymiarach i budowie jak odtwarzacz. Podobny jest również rozkład elementów na ściance czołowej. Po prawej stronie mamy taki sam wyświetlacz i przyciski sterujące. Co ciekawe, wzmacniacz pozwala na nadanie nazw wejściom, z listy zaprogramowanej w mikroprocesorze, więc możemy dowolnie przypisać wejścia konkretnym urządzeniom. Na środku widać diodę ‘stand-by’ oraz gałkę głośności. Po lewej – gniazdo słuchawkowe i wejście do podłączenia odtwarzacza MP3. Tylna ścianka jest zaskakująco bogata: mamy cztery liniowe wejścia na pozłacanych gniazdach RCA, wejście gramofonowe MM, pętlę magnetofonową, wyjście z przedwzmacniacza, wejście na końcówkę mocy oraz wejście i wyjście subwooferowe. Te ostatnie dwie funkcje mogą być szczególnie przydatne, jeśli chcemy zintegrować system Micromegi z zestawem kina domowego. Oprócz tego na tylnej ściance znajdziemy gniazdo pozwalające na dołączenie specjalnej stacji dokującej dla iPoda, pozłacane i zalane w plastik terminale głośnikowe, które niestety akceptują jedynie wtyki bananowe i gołe kable – posiadacze kabli z widełkami będą musieli pomyśleć o innym ich zakończeniu. Jest też gniazdo IEC z wyłącznikiem, takie samo jak w odtwarzaczu.

Wnętrze wzmacniacza jest jeszcze bardziej ciekawe niż w odtwarzaczu. Główną uwagę przyciąga zasilanie – transformator toroidalny zasilający końcówkę mocy oraz R-Core dla pozostałych układów wzmacniacza. Końcówkę mocy zrealizowano na układach LM3886T, przytwierdzonych do solidnego radiatora w przedniej części obudowy. Płytkę przedwzmacniacza umocowano tuż przy gniazdach wejściowych. Przełączanie źródeł odbywa się przy pomocy przekaźników, a regulację głośności zrealizowano na układzie CS3310. Wzmacniacz posiada wszelkie potrzebne zabezpieczenia.

Dane techniczne (wg producenta):
CD-10
Napęd SONY KHM 313 lub SANYO SFH 850
Serwo SAA7824
Przetwornik cyfrowo-analogowy AD1853
Oversampling 8x
Pasmo przenoszenia (ą 0.1dB ) DC – 20 kHz
Liniowość przy –100dB < 0,5 dB
Stosunek sygnał/szum + THD < -100 dB przy1 kHz
Przesłuch > 100 dB przy 1 kHz
Impedancja wyjściowa < 600 Ω
Napięcie wyjściowe 2 V RMS/0 dB
Pobór mocy 11 W
Wymiary: (W x D x H mm) 430 x 265 x 69
Waga 3,5 kg
IA-60
Czułość wejść liniowych 280 mV
Impedancja wejść liniowych 47 kΩ
Czułość wejścia gramofonowego 5 mV
Impedancja wejścia gramofonowego 47 kΩ
Wzmocnienie wejścia na końcówkę mocy 26 dB
Impedancja wyjścia magnetofonowego 600 Ω
Moc wyjścia słuchawkowego 2 W
Minimalna impedancja słuchawek 32 Ω
Moc wyjściowa (4Ω) 2 x 60 W
Impedancja wyjściowa (1kHz) < 20 mΩ
Pasmo przenoszenia 10 Hz-100 kHz
THD + szum (20Hz-20kHz) < 0,02%
Maksymalny pobór mocy 150 W
Wymiary 430x290x69 mm
Waga 6,0 kg



MICROMEGA
CD-10 + IA-60

Cena: 2290 zł + 2390 zł

Dystrybucja: Nautilus Hi-End

Kontakt:

ul. Malborska 24
30-646 Kraków

tel.: 012 425 51 20 tel. kom.: 602 321 653

e-mail: autilus@nautilus.net

Strona producenta: MICROMEGA







PŁYTY PROSTO Z JAPONII

CDJapan



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2008, Created by B