PRZETWORNIK D/A

WEISS
GAMBID SERIES DAC1-Mk2

Wojciech Pacuła







Szwajcarska firma Weiss na rynku komercyjnym jest niemal kompletnie nieznana. A to dlatego, że produkuje urządzenia na rynek profesjonalny, obsługując przede wszystkim studia nagraniowe i postprodukcyjne. A jednak kilka lat temu przygotowała przetwornik Medea, a rok temu towarzyszący mu napęd Jason i zaatakowała niegościnne tereny domowego audio. Jak wiadomo, przejście z jednego typu działalności na drugi – w obydwie strony – jest niesłychanie trudne. To bowiem zupełnie inni ludzie, inne wymagania i kompletnie inna „kultura”. To swoiste, zamknięte klany, różniące się językiem służącym do opisu dźwięku, zachowaniami, a nawet podejściem do tego, jak należy słuchać. To niesamowite, bo przecież obydwie grupy biorą udział w tym samym: przeniesieniu muzyki z realu do wirtualnego świata mechanicznych nośników. Porozumienia jednak nie ma i chyba nigdy nie będzie. Z jednej strony ludzi z pro denerwują wysokie ceny urządzeń hi-end, niezrozumiałe są dla nich czary z kablami połączeniowymi, sieciowymi i innymi akcesoriami, a z drugiej strony audiofile pogardzają pro ze względu na generalnie niski poziom nagrań i – właśnie – za ignorowanie tego, co odkryli dawno temu: że kable i akcesoria wpływają na dźwięk w równej mierze co same urządzenia. Jak mówię: to są rzeczy nieuzgadnialne, nie ma płaszczyzny, na której mogłoby dojść do ich spotkania. Chyba, że… Chyba że w studiach nastawionych na wysoką jakość dźwięku, jak Stockfisch, Chesky, Telarc z jednej strony i ECM, ACT, JVC z drugiej.

W każdym razie – rzadko te dwa światy afiliują. Romans wybucha jednak czasem z siłą, wskazującą na to, że napięcie o którym mówię jest ogromne. Ze spotkaniem między pro i end mamy do czynienia rzadko, ale jednak takie sytuacje się zdarzają. W przypadku przemysłu kolumnowego wystarczy wspomnieć Dynaudio, ADAM-a, ATC, PMC czy Bowersa&Wilkinsa B&W, który wprawdzie nie ma osobnego działu pro, jednak jego kolumny stoją np. w studiach Abbey Road. W elektronice zapewne najlepszym przykładem będzie Bryston. To nie wszyscy, a jednak wybór ten pokazuje, że mamy do czynienia z czymś marginalnym i że firmy te są postrzegane jako bardzo specjalistyczne, nawet na tak wyspecjalizowanym rynku, jak audiofilski. Czasem jednak wejście profesjonalistów ma wymiar wykraczający poza przyjęte ustalenia i odciska na naszym świecie niezatarte piętno. W przypadku źródeł cyfrowych mieliśmy do czynienia z dwoma takimi przypadkami, które jednak wywróciły do góry nogami to, co zastały. Myślę o dCS-ie i EMM Labsie. Pierwsza z tych firm pokazała, co można zrobić z sygnałem PCM 16/44,1 i wprowadziła na rynek nową kategorię urządzenia – upsampler (przetwornik D/D), zaś druga zajęła się formatem SACD i obróbką sygnału DSD. I w taki świat wkracza Weiss. Czy mu się uda przebić? Nie wiem, nie jestem wróżką. Od dwóch lat część dużych firm (np. Avantgarde Acoustic używa jednak jego przetwornika Medea przy projektowaniu swoich urządzeń. Warto się więc Weissowi przyjrzeć.

Tym razem zrobimy to jednak nieco inaczej. Przetestujemy bowiem produkt z profesjonalnej części Weissa – przetwornik DAC1-Mk2. A to dlatego, że komercyjny DAC Medea to dokładnie to samo urządzenie, z tym, że z dodatkowymi wyjściami niezbalansowanymi (analog) oraz wejściami RCA S/PDIF (cyfra). No i w innym pudełku. I kosztuje trzy razy więcej… Ponieważ Weiss ma jedynie wejścia zbalansowane AES/EBU oraz TOSLINK, za transport posłużył odtwarzacz Electrocompaniet EMC 1UP oraz napęd Accuphase DP90 (porównanie DP90/DC91 z nowszymi wariantami TUTAJ). Co ciekawe, wyjście XLR tego ostatniego oznaczone jest jako HPC (High-Performance Connector) i wydawałoby się, że jest to jakiś kodowany sygnał. A jednak nie – DAC-1-Mk2 zaakceptował go bez żadnych ‘ale’. Trudniej było z sygnałem 24/96 – tutaj podparłem się Arcamem Solo Movie 5.1 z jego napędem DVD-ROM oraz laptopem z konwerterem USB-AES/EBU, z którego odtwarzałem materiał WAV w różnej postaci z podesłanych niegdyś do testów, przez panią Karolinę Gleinert płyt CD-R, na których pomieściła nagrania z taśm-matek przygotowywanych do remasteringu w ramach serii Polish Jazz. Materiał miał postać 24/96 i 24/44,1. Przetwornik odsłuchiwałem zarówno na moim systemie z przejściówkami XLR-RCA, jak i ze zbalansowanym przedwzmacniaczem Luxmana C-1000f.

ODSŁUCH

Podobnie jak wszystkie inne urządzenia przesłane do testowania, tak i Weiss pierwsze koty za płoty przerzucił u mnie w służbie wyższym celom. W jego przypadku było to oglądanie filmów… Tak się bowiem złożyło, że w tym samym dniu, kiedy urządzenie rozpakowałem i zrobiłem jego zdjęcia, jeden z przyjaciół przyniósł mi do obejrzenia kilka filmów, a wśród nich Into The Wild (Wszystko za życie) w reżyserii Seana Penna. To dzięki takim filmom kino z jarmarcznej rozrywki stało się tym, czym jest dzisiaj i ma równoprawny status z malarstwem, rzeźbą itp. I dawno – moim zdaniem – przeskoczyło to, co ma do zaoferowania teatr (szczególnie polski teatr, niestety). To nieprawdopodobny film, bardzo długi, a jednak ogląda się go z zapartym tchem i jeśli nawet nie podziela się przekonań głównego bohatera, jeśli postąpiłoby się inaczej, to jednak prawdziwość tej historii, jej przesłanie itp. sprawiają, że jest to obraz na długie lata zapadający w pamięć. W każdym razie, większa część ścieżki dźwiękowej została pozostawiona w oryginalnej formie, tj. nie była zastąpiona postsynchronami (jak w 99% filmów). Pozwoliło mi to wczuć się w klimat poszczególnych sekwencji, bo nawet jeśli taki przekaz nie jest doskonały technicznie, to niesie jednak ze sobą prawdę, której próżno szukać w przypadku rozbudowanej postprodukcji. I właśnie w takie świeże, prawdziwe otoczenie dźwiękowe co jakiś czas wchodzi w filmie genialna muzyka Eddiego Vaddera (wokalisty Pearl Jam). Tylko gitara i głos, ale brzmi to genialnie! Jak wspomniałem, oglądaniu filmu towarzyszył odsłuch dźwięku przez szwajcarski przetwornik. Od razu go pokochałem. I chociaż później okazało się, że jak każde urządzenie ma swoje wzloty i upadki, to jednak ten pierwszy kontakt „ustawił” mnie wobec Weissa. I od razu, choć tego jeszcze nie wiedziałem, określił i zdefiniował to, co w tym DAC-u jest ponadprzeciętne, a co nie jest tak dobre, jak w urządzeniach odniesienia.

Od razu bowiem trzeba powiedzieć, że DAC1-Mk2 to urządzenie opowiadające historię średnicy. Trochę upraszczam, o czym za chwilę, ale „all about midrange” mogłoby służyć za hasło reklamowe tego produktu. Wszystkie instrumenty są bowiem duże, mają właściwy wolumen, niezależnie od tego, czy słuchamy głośno czy cicho. Są przy tym plastyczne i głębokie Naprawdę znakomicie pod tym kątem zabrzmiały więc wszystkie jazzowe płyty, które słuchałem, począwszy od wibrafonu Terry’ego Gibbsa z dysku grupy A Jazz Band Ball (Mode/Muzak, MZCS-1172, CD), przez saksofon Genego Ammonsa z płyty Makes It Happen (Argo/Cadet/Universal Music Japan, UCCC-9028, CD), na gitarach i perkusji Myslovitz z ich najlepszego – moim zdaniem – albumu Skalary. Mieczyki. Neonki (Pomaton/EMI, 5 60159 2, CCD), o znamiennym podtytule Improwizacje skończywszy. Przywołałem dość szeroki zakres pod względem estetyki, czasu nagrania itp., żeby podkreślić uniwersalność takiego grania. To dzięki owej pełni i umiejętności wydobycia poszczególnych elementów (instrumentów itp.) z tła przetwornik Weissa staje na jednej pozycji z takimi urządzeniami, jak DAC DCC2 SE EMM Labsa czy odtwarzacz CD CDC Nagry. To podobne podejście do brzmienia: w jego centrum jest środek pasma i to nawet jeśli przyznamy, że równowaga tonalna jest zachowana naprawdę bardzo dobrze. Bo to nie jest tak, ze góra jest obcięta. O, co to to nie! Porównując z moim Lektorem Prime, a nawet Accuphase DP90/DC91 słychać, że owszem, najwyższa część wysokich tonów Weissa prowadzona jest łagodniej, ma bardziej zaokrąglony atak, ale w żadnej mierze jej nie brakuje. Powiem więcej – z nagraniami wysokiej rozdzielczości, jak np. przy Somethin’ Else Cannonballa Adderleya w wersji 24/96 (Blue Note/Classic Records, HDAD 2009, DVD-A 24/96+24/192) blachy grały nieprawdopodobnie energetycznie, bez przerysowania, ale naprawdę mocno, niemal jak na żywo. Na odtwarzaczach CD ten sam materiał (w wersji CD) brzmiał w bardziej zamknięty sposób, bez takiej głębi i energii.

A jednak… Skraje pasma grają tutaj rolę służebną względem tego, co robi średnica. A polega to nie na ich wycofaniu, a na mniejszej rozdzielczości i energetyczności. Wokaliści oraz instrumenty operujące w podobnym zakresie brzmią bowiem z Weissem nieprawdopodobnie dobrze. Lepiej niż z mojego Prime’a i wspomnianego Accuphase’a. Myślę, że można to porównać dopiero z tym, co robi Accuphase DP-700 i Lektor Grand (ich porównanie TUTAJ). To jeszcze nie ten sam poziom, ale idzie to właśnie w tym kierunku. Najbliżej Weissowi chyba do DP-700, głównie z powodu na nieprawdopodobnie plastyczną prezentację wokali. I to niezależnie od tego, czy słuchamy głośno czy cicho. Perry Como z przygotowanej ze smakiem przez Sinatra Society of Japan płyty The Scene Changes (RCA/BMG Japan, XQAM-1024, CD) brzmiał z niezwykłą intensywnością. Podobnie zresztą, jak towarzyszące mu panie z The Anita Kerr Quartet. To dlatego wcześniej Vadder zrobił na mnie tak piorunujące wrażenie – rozdzielczość tego zakresu, objawiająca się nie jako wyizolowana z kontekstu szczegółowość, ale jako naturalność, ze szczegółowością, energią, tonalnością i wszystkim, co się składa na to, że zaczynamy wierzyć, że mamy do czynienia z realnym wydarzeniem, była naprawdę porywająca.
Jak wspomniałem, dół i góra nie są aż tak ekscytujące. Nie znaczy to, ze są złe, porównanie z DP-500 Accuphase’a czy testowaną właśnie przeze mnie do „Audio” Wadią 581 SE pokazuje, ż ich substancjalność i wypełnienie są znakomite. Tyle tylko, że nie są tak rozdzielcze, nie mają tak dokładnego obrysu jak wszystkie wspomniane urządzenia. Taki charakter po prostu. Może to trochę dziwić, ponieważ produkty do studia kojarzą się przede wszystkim z przeraźliwą szczegółowością i najczęściej podniesioną, suchą górą. Na szczęście to jednak w tym przypadku nieprawda, podobnie jak wcześniej w przypadku produktów EMM Labs.

Przywołałem przed chwilą płytę DVD-Audio Adderleya. Nieprzypadkowo. Jak się wydaje, przetwornik Weissa został zbudowany z myślą o dźwięku wysokiej rozdzielczości. O ile bowiem z płytami CD gra bardzo fajnie, przyjemnie, czaruje średnicą, o tyle z sygnałem 24/96 gra genialnie. Mam sporo płyt tego typu, jednak nie słucham ich za często, jeśli już to raczej przy testach odtwarzaczy wielkoformatowych, ponieważ w niemal 100% mój odtwarzacz CD gra ten sam materiał z płyty Compact Disc lepiej niż testowane produkty z DVD-A. Tym razem wszystko było inaczej. Od lat jestem gorącym zwolennikiem dźwięku zapisywanego w formie PCM 24/96, albo 24/192, doceniając wprawdzie format SACD (DSD), widząc w nim jednak wiele problemów, których nie da się przeskoczyć. Przez lata, z kolejnymi generacjami odtwarzaczy wieloformatowych powoli dochodziło jednak do mnie, że firmom nie zależy na jego rozwoju, że chyba nawet nie bardzo wiedzą, jak się do tego zabrać. Weiss jest zupełnie inny – to drugi przetwornik, po znakomitym DAC-u Delius dCS, który pokazuje nie tylko potencjał PCM HD, ale go też i wydobywa. Fantastycznie zabrzmiała więc płyta DVD-A 24/96 ze specjalnej edycji albumu Love The Beatles (Apple/Capitol/EMI, 3 80789 2, DVD-A+CCD; recenzja TUTAJ). Wersja CD tej płyty, a właściwie CCD (bo jestem pewien, że zastosowano na niej zabezpieczenia przed kopiowaniem) jest chropawa i jazgotliwa, szczególnie w mocniejszych utworach, jak Get Back czy Help!. Dzięki wersji LP wiem, że to nie jest problem nagrania i miksu, a nośnika i kryminalnej niemal działalności, polegającej na niestosowaniu się do standardu Compact Disc. Z Weissem wersja 24/96 zabrzmiała w bardzo zbliżony sposób do winylu. Może jeszcze nie było tej płynności i spójności co z czarnej płyty, jednak zarówno góra i dół były lepiej definiowane z cyfry. W ogóle przekaz był jednak bardzo gładki, głęboki i kompletnie pozbawiony rozjaśnienia, które na CCD tak denerwuje.

Jest przy tym szwajcarski przetwornik niezwykle wrażliwy na wszelkie zmiany przed nim. Wymiana kabla cyfrowego AES/EBU między pracującym w roli napędu ECM 1 UP Electrocompanieta i przetwornikiem na lepszy (Acrolink) momentalnie zagęściła przekaz i poprawiła prowadzenie wysokich tonów. To jednak nie wszystko: płyta Cannonballa, jak wszystkie dyski DVD-A wydawane przez Classic Records, ma dwie strony – jedną z materiałem 24/96, a drugą 24/192, przy czym materiał 24/96 przygotowywany jest z taśmy-matki 24/192 w procesie downsamplingu, przy użyciu konwertera dCS. Tak się jednak składa, ze taki „myk” przeprowadza każdy odtwarzacz DVD-A przed wypuszczeniem sygnału na zewnątrz w postaci cyfrowej: jeśli odtwarzamy płytę 24/192, wówczas na wyjściu cyfrowym i tak mamy 24/96 (lub, jeśli tak zdecydował producent płyty, 24/48). Porównałem więc wersję 24/96 (a więc poddaną downsamplingowi w studiu) oraz 24/192 (a więc downsamplowaną przez odtwarzacz). Proszę pana! Różnica była kolosalna, na korzyść tej pierwszej. Kiedy pozwoliłem działać odtwarzaczowi, wówczas Muddy Walters z genialnej płyty Folk Singer (Arista Records/Classic Records, HDAD 2008, DVD-A 24/96+24/192) nagle zwolnił, zniknął gdzieś fantastyczny rysunek gitary, jej kąśliwość. Także dynamika, dzięki teoretycznemu limitowi dla 24 bitów na poziomie 144 dB, była wyraźnie bardziej skompresowana. Słychać było po prostu przepaść między dedykowanym produktem studyjnym, a obróbką sygnału w DSP odtwarzacza. A przecież korzystałem z napędu DVD-ROM ze zintegrowanego kina domowego all-in-one Arcam Solo Movie 5.1 (recenzja TUTAJ), z sygnałem prowadzonym łączem optycznym TOSLINK! Wprawdzie przewód był godziwy, bo to wykonany z włókien szklanych kabelek Wireworlda Supernova 5+, ale fakt pozostaje faktem.

A piszę o dźwięku 24/96 nie dlatego, że wierzę w odrodzenie formatu DVD-A, nawet w postaci Blu-Raya (kompresja MLP jest częścią licencji BR), a z dwóch innych powodów. Raz, że nadchodzi właśnie era kupowania w sieci i korzystania z odtwarzaczy twardodyskowych i tutaj jesteśmy ograniczani przez parametry przetwornika, bo można kupić muzykę aż do 24/192, a dwa, że koniecznie trzeba wypróbować materiał CD grany za pośrednictwem przetwornika D/D (upsamplera) Purcell firmy dCS. Można z niego wysłać sygnał 24/192, utworzony z 16/44,1 (a więc CD) za pomocą podwójnego łącza AES2 (dwa kable AES/EBU) i Weiss to zaakceptuje. Taki sam schemat przesyłu był miedzy Purcellem i Deliusem, a efekty były znakomite. Moim zdaniem znacznie lepsze niż przy obecnie stosowanej przez firmę konwersji PCM-DSD. W ten sposób otrzymamy absolutnie szczytowe źródło CD. Większy problem będzie z dostarczeniem materiału z „sieci”, czy płyt DVD-A. nie ma jeszcze odtwarzaczy twardo dyskowych z wyjściami AES/EBU, nie mówiąc o AES2. Są już jednak stacje dokujące Wadii i MSB Technology z wyjściami cyfrowymi, w tym AES/EBU. A na iPoda, bo to dla niego owe stacje, można wgrać materiał 24/96 w bezstratnej kompresji AIFF. To jednak raczej przyszłość. Tu i teraz Weiss gra znakomitym dźwiękiem z każdego rodzaju źródła. Z HD, czyli 24/96, 24/48, 24/192, a nawet z kompresowanym w Dolby Digital sygnale ze ścieżek dźwiękowych, byle był zapisany w formie 20/48 (takie parametry ma dźwięk z Into The Wild) będzie jednak znacząco lepiej niż z CD. Bez dwóch zdań słychać, że był projektowany pod kątem takich nagrań. I nawet zaawansowany proces upsamplingu w nim zastosowany nie zastąpi po prostu większej ilości informacji. Świetny przetwornik za 1/3 ceny tego, co trzeba zapłacić, jeśli będziemy go chcieli kupić w wersji komercyjnej (nie pro-).

BUDOWA

Przetwornik Weissa to niskie urządzenie o wysokości 1U (1U, albo 1 unit to standardowa jednostka miary w rackach studyjnych i wynosi 44,45 mm – 1,75”), dostosowany do zamontowania w racku z innymi urządzeniami. Dla wyjaśnienia: rack to swego rodzaju „szafa”, rama itp. do której przykręca się od przodu urządzenia studyjne. Przetwornik Weissa posiada „skrzydełka” za pomocą których można go zamontować, te można jednak odkręcić i używać DAC-a jak standardowe urządzenie. Kiedy to zrobimy wciąż DAC1 będzie przywoływał produkty profesjonalne, jednak w znacznie mniej ostentacyjny sposób. Pochodną sposobu montowania jest jednak brak nóżek. Na wyposażeniu znajdują się szerokie (acz cienkie), gumowe stopy, które podkleja się od spodu. Jeśli zamierzamy używać Wiessa w domu warto od razu pomyśleć o jakimś porządnym supporcie. Najprościej i całkiem efektywnie będzie zakupić krążki i stożki Vibrapoda, albo - jeszcze lepiej – stopy Finite Elemente Ceraball. Trzeba je będzie jednak przymocować za pomocą blu-taca, albo czegoś w tym rodzaju.

Front urządzenia, jak przystało na porządny produkt studyjny, jest czysty, intuicyjny i do pięknych raczej nie należy. W przeciwieństwie do znaczącej większości domowych urządzeń nie jest to jednak brzydota (czy szpetota), a po prostu tak przejawia się jego utylitarny charakter. Front wykonano z polakierowanej na biało płytki metalowej. Patrząc od lewej strony mamy:
- mechaniczny wyłącznik sieciowy,
- cztery kwadratowe, podświetlane na zielono przyciski, którymi wybieramy wejście, jeśli żadne z wejść nie jest „zalockowane”, jedno z wejść miga,
- dwa rządki diod, wskazujące na częstotliwość próbkowania: 44,1 kHz, 48 kHz, 2x (96 kHz) oraz 4x (192 kHz). Obok jest dioda „błędu” połączenia oraz trzy diody wskazujące na długość słowa: 1-16 bitów, 17-20 bitów oraz 21-24 bity,
- miniaturowe potencjometry (można nimi kręcić za pomocą śrubokręta) ustalające napięcie wyjściowe; UWAGA! Regulacja poziomu wyjściowego najwyraźniej odbywa się w domenie analogowej, a nie cyfrowej. Szkoda więc, że nie mamy klasycznego pokrętła. Przypomnijmy, że przy tej ostatniej na każde 6 dB przypada utrata 1 bita rozdzielczości.

Tył, podobnie jak przód, momentalnie informuje o studyjnym pochodzeniu Weissa. A to dlatego, że niemal wszystkie wejścia są zbalansowane: trzy wejścia cyfrowe AES/EBU, jedno wejście TOSLINK (S/PDIF), trzy równoległe do wejść wyjścia AES/EBU (można dzięki nim monitorować wejście), wejście dla zewnętrznego pilota oraz zbalansowane (XLR) wyjścia analogowe (pin 2 = hot). Między tymi ostatnimi ulokowano mały przełącznik hebelkowy, którym ustalamy poziom wyjściowy: ‘high’ lub ‘low’: +15 dBu i +27 dBu dla pierwszego położenia i 0 dBu dla drugiego. Ważna informacja: przechodząc na kabel niezbalansowany pamiętajmy o tym, że nie wolno pina 3 zwierać z masą! Jak mówi producent, za pomocą pojedynczego łącza możemy przesłać sygnał z każdą częstotliwością próbkowania do 192 kHz. Do niedawna było to limitowane do 96 kHz, jednak jak pokazał test czeskiego przetwornika Casea Cepheus wraz z najnowszymi nadajnikami i odbiornikami jest to możliwe. Znacznie lepiej przesyłać jednak sygnały od 88,2 kHz w górę za pomocą dwóch łączy XLR (format AES2). W tej chwili tylko dwa znane mi transporty konsumenckie to oferują: Blu z serii Choral firmy Chord Electronics oraz pionier tego rozwiązania w domu, (starszy) napęd dCS. W studiu format ten jest jednak dość popularny.

Zdejmując górną ściankę zobaczymy bardzo staranny, przemyślany montaż SMD i układ przypominający w zarysach to, co zobaczymy w produktach dCS-a. Mamy oto montaż powierzchniowy i osobne zasilacze (z uzwojeniami wtórnymi wychodzącymi z jednego, sporego transformatora toroidalnego) dla poszczególnych sekcji. Naliczyłem cztery, duże mostki i sporo układów stabilizujących. Wejścia i wyjścia cyfrowe są buforowane za pomocą transformatorów dopasowujących, gwarantujących idealną impedancję. Zaraz za nimi mamy przełącznik źródeł i odbiorniki cyfrowe firmy AKM. I kolejno: dwie mniejsze kości DSP w podstawkach (dla każdego kanału osobną), po nich zewnętrzne pamięci oraz dużą kość DSP. Po nich umieszczono jeszcze jedną, potężną kość DSP Sharc Analog Devices standardowo spotykaną w dobrych procesorach dźwięku w kinie domowym. Jak widać, zanim sygnał trafi do przetworników jest mocno obrabiany. Obok każdego układu widać precyzyjne układy stabilizujące. A tuż przed wyjściem z tej sekcji ulokowano dwa, piękne, duże, kompensowane temperaturowo oraz mechanicznie zegary taktujące, osobne dla rodziny 44,1 kHz i dla 48 kHz. Dzięki temu nie trzeba stosować pętli PLL dla syntezowania częstotliwości innych niż natywna – pętle te zawsze wprowadzają swoje zniekształcenia. Sekcja wyjściowa została oddzielona od cyfrowej solidnym ekranem. Jej układy zmontowano na osobnej płytce z dwoma blachami po obydwu stronach, pełniącymi rolę radiatorów dla układów stabilizujących i wzmacniających. Tranzystory oraz stabilizatory piekielnie się grzeją, przez co cała obudowa jest bardzo gorąca. Trzeba więc pomyśleć o dobrej wentylacji wokół DAC-a. Przetwarzaniem D/A zajmują się dwa, stereofoniczne układy Analog Devices AD1853 (po jednym na kanał). To kilkubitowe kości sigma-delta 24/192 o 116 dB dynamice, a więc ok. 19 bitach realnej rozdzielczości. Po nich sygnał obrabiany jest w układach scalonych Analog Devices AD797 – to w sprzęcie domowym bardzo rzadko spotykane, acz znakomite układy o ultra-niskich zniekształceniach i szumach i bardzo wysokiej szybkości narastania sygnału. Układy te pracują zarówno w konwersji I/U, jak i w układach wzmacniających i buforujących. I jedynie wyjście jest napędzane tranzystorami. Jak wspomina producent, pracują one w klasie A i mają znikomą impedancję wyjściową.

Żeby zorientować się po co w przetworniku tak nieprawdopodobnie duża moc obliczeniowa, sięgnąłem po materiały firmowe. Jak się z nich można dowiedzieć, w kościach DSP wykonuje się przetaktowanie sygnału wejściowego po to, aby zminimalizować jitter – i to w kilku, następujących po sobie krokach (w z kilkoma różnymi algorytmami), upsampling (do 192 kHz) i przeprowadzenie precyzyjnej deemfazy.



Dane techniczne (wg producenta):
Pasmo przenoszenia @ fs = 44,1 kHz: DC ... > 20 kHz +/- 0,05 dB
@ fs = 48,0 kHz: DC ... > 20 kHz +/- 0,05 dB
@ fs = 88,2 kHz: DC ... > 40 kHz +/- 0,5 dB
@ fs = 96,0 kHz: DC ... > 40 kHz +/- 0,5 dB
Dynamika 115 dB nieważona, 118 dB ważona (A)
THD+N @ 1 kHz -107 dBr (wejście -3 dBFs; 0 dBr = +27 dBu)
-105 dBr (wejście 0 dBFs; 0 dBr = +27 dBu)
SNR (-40 dBFS) 114 dBr nieważony (0 dBr = +27 dBu)
117 dBr A - ważony (0 dBr = +27 dBu)
Liniowość poziom wejściowy od 0 do -100 dBFs: odchyłka < +/-1 dB
poziom wejściowy od -100 do -130 dBFs: odchyłka < +/-1,5 dB
Przesłuch międzykanałowy < -130 dB, 0 Hz – 20 kHz
Impedancja wyjściowa 0,2 Ω


WEISS
GAMBID SERIES DAC1-Mk2

Cena: 18 000 zł

Dystrybucja: Musictoolz

Kontakt:

Musictoolz Sp. z o.o.
Ul. Słowicza 23
02-170 Warszawa

Tel.: 0...22 423-90-96

e-mail: office@musictoolz.pl


Strona producenta: WEISS





PŁYTY PROSTO Z JAPONII

CDJapan



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2008, Created by B