KOLUMNY PODSTAWKOWE

MONITOR AUDIO
GOLD SERIES GS10 + GS Stands

WOJCIECH PACUŁA







Nie słyszałem kolumn firmy Monitor Audio od bardzo dawna. Ostatnia moja styczność z nimi miała miejsce jeszcze w redakcji „Sound&Vision”, gdzie używaliśmy topowego wtedy modelu jako punktu odniesienia. Było to w czasach, kiedy jeszcze większość brytyjskich firm produkowała swoje kolumny w Wielkiej Brytanii. Przeniesienie fabryk do Chin pozwoliła KEF-owi, B&W Bowers&Wilkins, Heco, Monitorowi Audio, a z mniejszych np. Revolverowi zaproponować znacznie niższe ceny i znacznie bardziej zaawansowaną technologię. Tak to po prostu dzisiaj działa. Od czasu „przeprowadzki” minęło jednak sporo czasu i teraz trudno odróżnić produkcję „stamtąd” i np. z Wielkiej Brytanii. Jedynym wyznacznikiem jest niższa cena i zazwyczaj lepsza jakość wykonania produktów z Chin. I mamy to na przykładzie testowanego głośnika podstawkowego GS10 jak na dłoni. To niewielkie głośniczki o fantastycznym wykonaniu i przemyślanej technologii. Chociaż może się wydawać, że niczego nowego tu nie wymyślono, a jedynie podszlifowano to, o czym wiedziano od lat, to jednak efekty dźwiękowe zaskoczą każdego. Testując kolumny myślałem, że kosztują ok. 6000 zł. Bo tak po prostu grają.

ODSŁUCH

Kolumny Monitora zaskakują dużym, pełnym dźwiękiem. Nie tego każą się spodziewać ich niewielkie rozmiary i metalowe przetworniki. To jeden z przykładów na to, co dobrze zaimplementowana technologia sztywnych, metalowych membran potrafi zdziałać dla muzyki. Wskazywałem na to przy okazji testu co ciekawszych produktów, w których głośniki tego typu są podstawą, a GS10 są kolejnym potwierdzeniem tego, że dobry przetwornik to sztywny przetwornik, a problemy ostrych rezonansów membran metalowych zostały w dużej mierze przezwyciężone i teraz ich zalety ważą dalece więcej niż wady (każdy przetwornik je ma). Zapewne dużą pomocą są tutaj techniki związane z pokrywaniem metalowych powierzchni, jak złocenie kopułki wysokotonowej czy pokrywanie głośnika niskośredniotonowego warstwą spieku ceramicznego. Niezależnie od tego, jakie są tego powody, monitory Monitora grają świetnie poukładanym, pełnym, można nawet powiedzieć, że miejscami ciut ciepłym dźwiękiem. Ciepło o którym myślę wynika jednak nie z podbicia któregoś z zakresu – choć GS10 nie są super liniowe, to jednak z podbarwieniem średnicy nie mają żadnych problemów. Owo osłodzenie, ocieplenie, czy jak to nazwiemy, wynika z lekkiego wygładzenia ataku. Nic w tych głośnikach nie zakłuje, nie zaszpili, nie zachrzęści. Jak zaraz napiszę, nie przeszkadza to w fantastycznym różnicowaniu nagrań, jednak w dalszej perspektywie wiąże się z lekkimi ograniczeniami w rozdzielczości. Do tego przejdziemy jednak za chwilę, teraz prosiłbym, żeby nie wyciągać z tego zbyt daleko idących wniosków, bo gorzej to brzmi na papierze niż słychać w rzeczywistości.

Na tę chwilę najważniejsze jest to, że Monitory budują bardzo dużą, świetnie zorganizowaną scenę dźwiękową. Nie jest to imitacja, ani artefaktowe wycinanie instrumentów, a wiarygodna, duża scena dźwiękowa. A przekonałem się o tym przy nie byle jakiej płycie, bo przy fantastycznej, pięknej muzycznie i niezwykle czujnej realizacyjnie płycie Antiphone Blues Ame Domnérusa (saksofon), znakomicie przygotowanej w technologii K2 HD przez First Impression Music (Proprius/First Impression Muisc, LIM K2HD 026, K2 HD, CD). Zapewne pomógł w tym także wybitny wynik w zakresie błędów ABER (Average Block Error Rate), które dla tej płyty wynoszą 1. Słownie: jeden. Dla poprzednich, złotych płyt tej firmy wynik ten wynosił 10, zaś standardowo, przy dobrych płytach wynik zawiera się w kilkuset. Niezależnie od wszystkiego, ważne jest, że to muzyka grana na saksofonie i organach w dużym kościele. Monitory te dwa instrumenty pokazały znakomicie, zachowując zarówno czytelny rysunek, decydujący o odbiorze bezpośrednim, a także hologram pomieszczenia. Nie jest to jeszcze tak precyzyjny obraz, z tak dokładnymi „rogami”, jak z najlepszych monitorów, ale jak za te pieniądze jest znakomity. Zaraz potwierdziła to zresztą płyta z trzema instrumentami – fortapianem (Shota Osabe), kontrabasem (Ray Brown) i perkusją (Harold Jones): Happy Coat Shota Osabe Piano Trio (Sho Studio of Music/First Impression Music, LIM K2HD 031, K2 HD, CD). Nie jest ona tak nasycona pogłosem, jak wcześniejsza, jednak i tutaj rozkład instrumentów na scenie był czytelny, a przy tym nie przerysowany. Dzięki temu fortepian pomysłodawcy projektu, Shoty Osabe nie był przyklejony do miejsca, bo w rzeczywistości tak nie brzmi i choć prawa ręka dochodziła z dość wyraźnego miejsca, to jednak wybrzmienie i lewa ręka były bardziej „rozproszone”, bez centralnego punktu. Jak w rzeczywistości. Dość mocno podkreślam umiejętności GS10 związane z przestrzenią, ale jest to rzecz, która obok rozciągnięcia basu natychmiast przykuwa uwagę.

A będąc przy basie trzeba o nim powiedzieć same dobre rzeczy. To znaczy najpierw powiem, co w nim jest słabszego. To ostatecznie monitory i pewnych rzeczy nie przeskoczą. Zejście niskich częstotliwości jest imponujące, zarówno przy materiale akustycznym, jak i elektronicznym. Obydwu przykładów dostarczają płyty Spiritchaser Dead Can Dance (4AD/Warner Music Japan, WPCB-10078, SACD/CD) oraz Magnetic Fields J.M. Jarre;a (Epic/Sony Music, 488138, CD). W mniejszych pomieszczeniach będzie go tyle co z podłogowej kolumny, a bez problemów, które wstawienie podłogówki ze sobą przynosi. Miało być jednak o słabościach. Nie jest to może wada per se, bo występuje w ogóle w większości kolumn, jednak ją słychać – mowa o słyszanym co jakiś czas wspomaganiu basem przez otwór bas-refleksu. U mnie monitory stały metr od ściany tylnej, jednak co jakiś czas, właśnie przy elektronicznych instrumentach Jarre’a, słyszałem lekkie podbicie wyższego basu. Nie było to buczenie, a lekkie „otłuszczenie” uderzenia, coś co słychać jako zwiększenie wolumenu, jednak bez równoczesnego zwiększenia go w wyższych zakresach. Wypróbowałem zatyczki piankowe (to znaczy maskotki mojej córki – włożone główką do środka kolumny działają bezbłędnie, do momentu, w którym córka je zauważa i z piskiem wyciąga...), i efekt ten zniknął. Wraz z nim zniknęła jednak owa fenomenalna podstawa basowa, z której GS10 mogą być dumne. Bas oczywiście w pewnym momencie się kończy i np. niski dźwięk otwierający utwór Songs of The Stars z płyty DCD nie miał tak genialnego zejścia, jak w moich Dobermannach, a ni nawet tak dużej energii tam na dole, jak z testowanymi w tym numerze kolumnami XQ30 KEF-a. To zresztą ciekawe porównanie, ponieważ na pierwszy rzut oka (ucha) KEF-y lżejszym dźwiękiem. Fizyki się jednak nie oszuka, niezależnie od tego, jak byśmy naciskali, żeby się „jednak dało” i dobrze zaprojektowana, trójdrożna kolumna podłogowa może w tej mierze więcej. Energia KEF-ów jest bowiem zdyscyplinowana i kontrolowana. Monitory z kolei wietnie jednak kończą to, co zaczęły, ponieważ nie buczą, nie udają, że mogą więcej.

Ich wyższy zakres, a więc średnica i góra są naprawdę fajne, bez względu na to, czy porównujemy je z układem trójdrożnym, czy dwudrożnym w tej cenie. Wspomniałem o różnicowaniu – GS10 naprawdę znakomicie pokazuje różnice pomiędzy realizacjami kolejnych płyt mojego ulubionego gitarzysty jazzowego, Wesa Montgomery’ego. Weźmy dla przykładu taką płytę, jak Day In The Life (A&M/Universal Music Company, UCCV-9360, CD) z 1967 roku. Wyraźnie słychać, że złote lata realizacji jazzowych się skończyły – dźwięk jest stłumiony, płaski i nawet wysiłki Japończyków nie są w stanie tego przeskoczyć. Dźwięk ma ładną głębie, potrzebne dla wiarygodności ciepło pieca gitarowego Wesa, a jednak brak w nim większości informacji – góry niemal nie ma, zaś dół jest „kartonowy”. Przejście na wcześniejszą o siedem lat płytę The Incredible Jazz Guitar Of... (Riverside/JVC, VICJ-41531, K2, CD) wiązało się ze zwiększoną ilością dźwięków i muzyki. Wady rejestracji, jak słabsza góra i nieco plastikowa wyższa średnica, nie przesłaniały wyraźnie lepszego dźwięku. I wreszcie przejście na pochodzącą z 1966 roku, należącą do „rozrywkowego” nurtu tego muzyka, płytę California Dreaming (Verve/Universal Music, UCCU-9245, CD) pokazało, że kolumny potrafią zagrać przestrzennym, zwinnym dźwiękiem. Wszystko to dało podstawę do tego, żeby traktować Goldy z atencją i szacunkiem. Kolumny potrafią bowiem znakomicie różnicować zmiany w barwie, przestrzeni itp. W ramach danych instrumentów nie są jakoś specjalnie rozdzielcze, to średnia tego przedziału cenowego, jednak wcale tego tak na „dzień dobry” nie słychać – jak pisałem, wszystkie zmiany w realizacji są wyraźne. Porównanie z czymś lepszym pokazuje jednak, że dźwięki są tu traktowane jako całość, bez wyraźnego rysunku „powierzchni”. To rzecz, z którą trzeba się po prostu zaprzyjaźnić. A warto. Wyższa średnica i góra są bowiem niezwykle gładkie i przyjemne. Nie ma się wrażenia ocieplenia, jednak zakres ten ma bardzo dobrze ustawioną barwę, przez co wszystkie płyty brzmią co najmniej dobrze. Pamiętajmy też o znakomity basie. Rozdzielczość jest dobra, ale da się lepiej, co pokazują chociażby kolumny z serii Platinum tejże firmy. Kiedy jednak spojrzymy na Monitory, potem ich posłuchamy, to okaże się, że trudno będzie się im oprzeć. Bardzo mi się podobały zarówno z lampowym systemem Air Tight ATM-1S + ATC 3, jak i z tranzystorami Arcama. Wybitnie zagrały z moim Lebenem CS-300, chociaż to przecież znacznie droższy wzmacniacz. Na niższych poziomach cenowych koniecznie wypróbowałbym też system ‘57’ firmy Carat.

BUDOWA

Model GS120 brytyjskiej firmy Monitor Audio należy do serii Gold, nad którą znajduje się jedynie topowa seria Platinum. Jest to dwudrożny model podstawkowy z obudową wentylowaną wylotem bas-refleksu. Kolumny wyglądają przepięknie, widać, że konstruktorom bardzo zależało na tym, żeby kolumny wyglądały jak najatrakcyjniej. Udało się to w całej rozciągłości. Kolumny łączą bowiem klasyczną bryłę oraz wykończenie –okleina z naturalnego drewna połączona została z aluminiowymi elementami maskownicy głośników i maskownicy zacisków głośnikowych. Metalowe elementy są srebrne, matowe. Ładnie korespondują z czernią gumy zawieszenia niskośredniotonowego i z frontem kopułki. Ta ostatnia, o średnicy 25 mm, wykonana została ze złoconego stopu aluminiowo-magnezowego, pokrytego warstwą ceramiczną, a potem pozłoconą – technologię tę nazwano C-CAM (Ceramic-Coated Aluminium/Magnesium). Daje to niesamowitą sztywność i brak uciążliwych rezonansów. Kopułka ta przenosi pasmo aż do 45 kHz. Jej front jest metalowy, a samą kopułkę zasłania siateczka. Z tyłu jest duży, klasyczny magnes ferrytowy oraz puszka wytłumiająca tylną stronę membrany, obniżająca częstotliwość rezonansową głośnika. Prawdę mówiąc, przetwornik ten w dużej mierze przypomina mi kopułkę SEAS-a w Dobermannach, a także głośnik w Revolverach (test modelu RW33 TUTAJ). Skądinąd jednak wiadomo, że Monitor Audio samodzielnie produkuje swoje głośniki, więc to może tylko przypadkowa zbieżność. Głośnik niskośredniotonowy o średnicy 150 mm ma wyjątkową membranę – wykonano ją z takiego samego stopu, co kopułkę – jest to membrana aluminiowo-magnezowa, pokryta warstwą ceramiki. Dodatkowo jej powierzchnię ukształtowano tak, aby nie była gładka. Wygląda dzięki temu, jak powierzchnia piłki golfowej. Technologia ta, nazwana RST2 (Rigid Surface Technology, seria 2) znacząco poprawia jej sztywność oraz przeciwdziała powstawaniu pasożytniczych rezonansów własnych. Przypomnijmy, że temu samemu służą specyficzne nacięcia na papierowych głośnikach Scan-Speaka oraz „diamentowa” powierzchnia głośników Elaca. Głośnik ma bardzo solidny, odlewany kosz z „pajęczymi”, cienkimi ramionami i spory, ekranowany magnes. Wnętrze kolumny dość ściśle wypełniono płatami gąbki. Pośrodku, pionowo, równolegle do przedniej ścianki wklejono wieniec usztywniający.

Głośniki podłączono grubymi linkami ze srebrzonej linki miedzianej. Zwrotnicę zamontowano na zaciskach – to świetny pomysł, bo daje to bardzo solidną podstawę pod elementy. Zastosowano w niej trzy kondensatory polipropylenowe z logo Monitora, które bez żadnej wątpliwości pochodzą z Chin. Są tam też dwie cewki powietrzne i jedna rdzeniowa, co wskazuje na dość strome filtry. Zaciski głośnikowe są podwójne, złocone, nieźle wyglądają, ale tak naprawdę nie są najwyższych lotów. Wolałbym tutaj jakieś WBT-y. Pomiędzy nimi umieszczono ładne zwory, które trzeba jednak jak najszybciej wymienić na porządne łączówki. Nad zaciskami widać wylot bas-refleksu. Jego wnętrze wyprofilowano tak, aby zmniejszyć opory powietrza, zaś samą rurę solidnie przykręcono do obudowy.

Do kolumn można dokupić dedykowane im podstawki GS Stands. Zróbmy tak. Wyglądają znakomicie, a poza tym są naprawdę świetnie zrobione. Ich górny i dolny blat wykonano z odlewu magnezowego i połączono rurą, którą można dociążyć. Same podstawki nie są bowiem bardzo ciężkie. Od spodu wkręcamy do nich bardzo duże, solidne kolce, które świetnie się wkręca i tym samym poziomuje kolumnę. Od góry wkleja się szerokie, gumowe podkładki z logo Monitora. Szkoda, że nie ma możliwości skręcenia ze sobą podstawki i kolumny.

Kolumny na podstawce wyglądają zjawiskowo. W ich budowie nie ma jednak niczego wyjątkowego, może poza powierzchnią membran. Nawet to nie tłumaczy jednak, skąd tak dobry dźwięk z tak – ostatecznie – klasycznych, niewielkich monitorów...



MONITOR AUDIO
GOLD SERIES GS10 + GS Stands

Cena (para, GS10 + GS Stands): 3890 zł + 1290 zł

Dystrybucja: Audio Center Poland

Kontakt:

ul. Malborska 56
30-646 Kraków

Tel. 012 265 02 85
Fax. 012 655 45 12

e-mail: audiocenter@audiocenter.pl


Strona producenta: Monitor Audio





PŁYTY PROSTO Z JAPONII

CDJapan



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2008, Created by B