KOLUMNY WOLNOSTOJąCE

SOUND&LINE
GUARDIAN

WOJCIECH PACUŁA



Terminy w rodzaju czerwca ubiegłego roku to dla pisma zamierzchła przeszłość. Comiesięczny, zintensyfikowany dwutygodniowym okresem przeładowań, cykl powoduje, że urządzenia, których testy właśnie się ukazują powoli się zacierają w pamięci piszącego. Wygląda więc na to, że test Centurionów, debiutującej w ten sposób krakowskiej firmy Sound&Line rozwiał się jak pył i gdyby nie obecność działu "Archiwum" można by powątpiewać, czy kiedykolwiek miał miejsce. A jednak tak nie jest. Dobre nastawienie, wspomagane równie dobrym wrażeniem, jakie zrobiły te kolumny wraz z większymi konstrukcjami o nazwie Pretorian, pozostało do dzisiaj. Jednym z pierwszych pokoi, które odwiedziłem na tegorocznym Audio Show był więc ten zajmowany wspólnie przez S&L, Martona oraz Power Audio Labs. Wracałem tam kilkakrotnie, a wrażenia były na tyle interesujące, że wkrótce po powrocie do domu zajechały do testu i kolumny Guardian, i wzmacniacz Opusculum 0.1.1, i kondycjoner Power Box v.4.

Przystępując do opisu produktów S&L trzeba nieco odwrócić kolejność zdarzeń, dla audiofili normalną, a dla innych użytkowników elektroniki użytkowej postawioną na głowie i trzeba powiedzieć o wyglądzie kolumn. Wszystkie mają bowiem duże rozmiary i stanowią widoczny mebel w każdym pomieszczeniu. Na sumę wrażeń estetycznych składać się będą zarówno dźwięk i wygląd. Żeby mebel był akceptowalny, musi spełniać kilka warunków, wśród których jednym z ważniejszych, może obok funkcjonalności, jest jakość wykończenia. A ta w przypadku Guardianów, ale i innych kolumn krakowskiej firmy, jest znakomita. Zawsze podziwiałem stolarza, który kładł fornir, a zaraz po tym kogoś, kto z tak nieporęczną formą, jak kolumna z labiryntem tak zgrabnie sobie poradził.

DźWIĘK

Czytając wspomniany test Centurionów, chcąc sobie odświeżyć pamięć, zwróciłem uwagę na jedną rzecz, która jest chyba leitmotivem tych konstrukcji: wszystkie potrafią zagrać dużym dźwiękiem z naturalnymi wymiarami instrumentów. Czy to sposób obciążenia głośnika niskotonowego, czy też może sposób strojenia głośników, efekt zawsze jest taki sam. Łączy się z tym inna cecha: Guardiany do pełnego pokazania swoich możliwości potrzebują raczej mocnego wzmacniacza, a przynajmniej takiego, który zapewni stały dopływ prądu. Równowaga tonalna najlepsza była wprawdzie z moim wzmacniaczem Model 5 Avantgarde Acoustics o mocy 2x20 W, jednak skoki dynamiki z płyt takich jak "The Agnostic" Davida Chesky'ego (Chesky, CD202, CD) były w jego przypadku nieco uśredniane. Z mocniejszym wzmacniaczem, jak np. Musical Fidelity A5 (najlepiej) czy Primare A30 (też dobrze) Guardiany zagrały pełnym, mocnym dźwiękiem o bardzo dużej rozpiętości dynamicznej. Jeżeli jednak pozostawimy dynamikę na boku i zajmiemy się takimi rzeczami jak barwa, równowaga tonalna, to okaże się, że małe wataże będą nie do pobicia.

Kiepsko, a właściwie bardzo źle nagrany głos Dave'a Gahana z najnowszej płyty Depeche Mode "Playing the Angel" (Venusnote, CDSTUMM260, SACD) został pokazany właśnie w ten sposób, bez próby nadania mu trzeciego wymiaru, głębi czy choćby pozorów dynamiki. Pomimo sporego, mięsistego basu, Guardiany nie spowalniają przekazu i nie ocieplają go w jakiś szczególny sposób. Nawet zazwyczaj mocno przygrzany głos Nat 'King' Cole'a ("After Midnight", Capitol Jazz 20087, CD) nie został dodatkowo podkręcony i pokazany został w dokładny i czysty sposób. Przeciwnicy linii transmisyjnych wskazują często na przesadę w podawaniu basu, jego spowolnienie i brak synchronizacji z resztą pasma. Ja również kilka takich konstrukcji słyszałem, jednak żadna nie nosiła loga S&L (o, pardon, na ich kolumnach nie ma loga...) i wszystkie te uwagi, albo przynajmniej ich część była zgodna z prawdą. Najwyraźniej były to jednak konstrukcje po prostu złe. Dotychczas słyszałem trzy kolumny S&L i żadna z nich, odpowiednio ustawiona i napędzona tak nie brzmiała. Guardiany, podobnie jak wcześniej Centuriony, grają basem szybkim i całkiem krótkim, a tam, gdzie go za wiele nie ma, jak na wspomnianej płycie, tam nie starają się go dośpiewać. A w przypadku takich płyt to być albo nie być dobrego odtwarzania. Dodajmy do czystej średnicy, na której ich brzmienie się opiera, np. bumiący bas i po zabawie. Lepiej zagra mały tranzystor (znowu gafa - chodziło mi o player MP3). Guardiany niczego takiego nie robią. Słuchając płyty "Plus 4" Sonny'ego Rollinsa (Prestige/Mobile Fidelity, UDSACD 2006, SACD) na pierwszy plan wysunęły się instrumenty dęte z fenomenalną trąbką Clifforda Browna pokazującego, że jest to instrument o niezwykłych możliwościach sonorycznych. Znowu - zero dudnienia i zero ciągnięcia się dźwięków. Prawdę mówiąc, przez chwilę wydawało mi się, że basu jest za mało... Krótkie test za pomocą słuchawek pozwolił stwierdzić, że basu rzeczywiście zbyt wiele nie ma, ale na płycie, a nie w kolumnach. Tak więc Guardiany nigdy nie zagrają wirtualnym basem.

Porównując je do innych kolumn z tego przedziału cenowego (do 10 000 zł) trzeba więc będzie mocno podkreślić bardzo dobrą pracę basu i koherencję brzmienia, Przekaz jest czysty i nie narzuca się jasną górą. Myśląc jednak w szerszych kategoriach dźwięku jako takiego, należy zwrócić uwagę na kilka rzeczy, które zostały w Guardianach wymodelowane, co najwyraźniej wynika z konieczności połączenia dużego głośnika Davisa z kopułką. Góra kolumn jest bowiem nieco bardziej kremowa niż np. w Centurionach czy Pretorianach. Krótko mówiąc, jest delikatnie wycofana. Zabieg jest jednak przeprowadzony bardzo sprytnie, ponieważ wszystko w nagraniach wydaje się wyraźne i klarowne i dopiero bezpośrednie porównanie z innymi kolumnami, jak Dynaudio Special Twenty-Five pokazuje, ze tak właśnie jest. Perliste i słodkie blachy z płyty "The Way Up" Path Metheny Group (Nonesuch 79876, CD) zabrzmiały właśnie w ten sposób, bez wyraźnych oznak wycofania czy zaburzenia równowagi. Coś jednak jest na rzeczy, ponieważ dostajemy nieco mniej mikroinformacji o górze i wyższej średnicy niż z wyrazistszych kolumn.

Najlepiej tę manierę określa słowo 'kremowość'. A słychać to przede wszystkim w muzyce klasycznej. Przy rocku i jazzie, gdzie często góry jest zbyt dużo, pomagało to uniknąć pułapki hiper-aktywnych blach. Przy płytach w rodzaju "Prestilagoyana. Guitar Duos" (MDG 603 1348-2, CD), gdzie gitary nie miały ostatecznej definicji dźwięku, a atmosfera nagrania była dość gęsta, krawędzie strun nie były tak wyraźne jak w Dynaudio i raczej słychać było body instrumentu. Trzeba jednak lojalnie powtórzyć, że nie przeszkadzało to docenić fantastycznej integracji przetworników, a i inne zalety kazały o tym zapomnieć. Duży Davis oprócz basu dawał bardzo ładny środek i wyższy bas, co powodowało, że gitary miały realne rozmiary, bez ścieśniania się na scenie i zwiotczenia. O to nadzwyczaj trudno, dlatego trzeba o tym mówić. Guardiany pokazują również bardzo stabilne, pewnie osadzone pozorne źródła dźwięku o solidnych brzegach. To, wraz z koherencją czasową dawało poczucie zanurzenia w dźwięku, jego fizycznej obecności. Prawdę mówiąc, przypominało to charakter dźwięku Dynaudio, jednak z większym i schodzącym niżej basem. Warto też zauważyć, że scena dźwiękowa zamyka się w oknie wyznaczanym przez kolumny. Oznacza to, że najlepiej przestrzeń będzie zaprezentowana w dużych pomieszczeniach, gdzie można je będzie mocniej niż zazwyczaj rozstawić. Pomoże to też oddalić się na odpowiednią odległość od przetworników i w ten sposób relatywnie podwyższyć swoją pozycję względem głośnika wysokotonowego. Najlepiej bowiem zagrało, kiedy głowa znajdował się tuż poniżej Davisa.

BUDOWA

Guardiany są dużymi kolumnami, które jednak raczej idą w górę i nie zajmują tak dużo miejsca na podłodze jak Pretoriany. Są to kolumny dwudrożne, z głośnikiem niskośrednotonowym Davis 20MC8A o średnicy 200 mm z membraną z włókna szklanego nasączanego jakąś lepką substancją oraz z kopułką wysokotonową Scan-Speaka D2500. Jest to konstrukcja z labiryntem. Zwrotnicę umieszczono tuż za głośnikami. Znajdziemy w niej cewkę powietrzną i kondensatory polipropylenowe (chyba SRC), zalaną materiałem tłumiącym. Montaż punkt-punkt. Zróżnicowano przewody biegnące do głośników - na górze są to przewody solid-core DNM Reason, a na dole miedziana plecionka. Zaciski głośnikowe są złocone, pojedyncze (to element filozofii S&L). Wnętrze zostało bardzo słabo wytłumione wełną owczą. Głośniki zamontowano na grubej płycie frontowej o grubości 44 mm. Dzięki labiryntowi, obudowa, choć duża, wydaje się solidna i stabilna. Konstrukcje są bardzo ciężkie, bo nie dość, że MDF swoje waży, to jeszcze od spodu, przez zaślepiony otwór został nasypany do specjalnej komory balast. Całość stoi na potężnych mosiężnych kolcach z nakrętką kontrującą, wkręcanych w solidne gniazda wpuszczone w wyfrezowania.

Dane techniczne (wg producenta):
Impedancja 8Ω
Skuteczność 91 dB
Pasmo przenoszenia 30 - 20 000 Hz
Waga 39 kg/szt.

SOUND&LINE
GUARDIAN


Cena: 8900 zł
Dystrybutor: Sound&Line

Kontakt:
e-mail: sound.line@poczta.fm
tel.: 600 974 673
tel.: (0...12) 422 79 30



© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio