Groove Note to amerykańska firma założona przez byłego długoletniego członka teamu innej zasłużonej firmy płytowej Classic Record, Yinga Tana. Pierwszą pozycją, wydaną pod koniec zeszłego wieku (1998) była płyta Jacinthy "Here's To Ben" (GRV1001), która stała się tym samym nadworną piosenkarką GN i jej wizytówką. Firma ma w swojej ofercie przede wszystkim oryginalne nagrania, jednak już na samym początku zdarzył się jej też remaster Illinois Jacquet "Birthday Party" (GRV1003). Bardzo wcześnie, bo już w 2001 roku przystąpiono do produkcji płyt LP Direct-To-Disc, był to podwójny album The Bill Cunliffe Trio "Live At Bernie's" (GRV1009-1DD), wydany na winylu o ciężarze 180 g i prędkości 45 rpm. Jednak to nie LP staje się formatem dominującym w GN, a nagrania DSD. Dzięki związkom personalnym Tana z ludźmi z Sony, GN była jedną z pierwszych firm zaangażowanych w nagrania SACD, mająca na celu pilotowanie audiofilskiej gałęzi programu. Oprócz SACD w katalogu znajdziemy jednak także klasyczne płyty CD, tyle że wydane na złotym podkładzie.

"TRUE AUDIOPHILE."
"The Best of Groove Note"

Katalog GN nie jest specjalnie rozbudowany, jednak powoli i wciąż się poszerza. Aby podsumować dotychczasową działalność wydano więc sampler. Nie będę ukrywał, że nie lubię samplerów. Mające na celu pokazanie supremacji jednego systemu nad drugim niemal zawsze zapominają o tym, co w tym wszystkim najważniejsze - o muzyce. Chlubnymi wyjątkami od reguły są sampler Naima i, tak mi się przynajmniej wydaje, właśnie Groove Note. Płyty słucha się z przyjemnością od początku do końca nawet wtedy, kiedy niczego nie testujemy, a chcemy czegoś przyjemnego posłuchać. Jak się można było spodziewać, osią wydawnictwa są nagrania Jacinthy - ostatnim utworem w części stereo jest pierwsze nagranie GN, "Danny Boy" tej piosenkarki. Płyta została podzielona koncepcyjnie na dwie części - stereo i wielokanałową. Widać, że nagrania SACD multichannel nie od początku zagościły w katalogu GN, bo można je liczyć dopiero od nr. katalogowego GRV1011 - a kogóż by innego - Jacinthy i płyty "Boulevard of Broken Dreams". Dlatego też część stereo zawiera 14 utworów, a wielokanałowa tylko 7. Ciekawostką jest to, że pokaźna część repertuaru to kowery. Wyjątkiem są nagrania Anthony'ego Wilsona, z jego własną kompozycją - muzyka, który powoli wyrasta na drugą po Jacinthy postać GN. Nagrania dokonywane były zarówno w technice wielościeżkowej, jak również w minimalistycznych ustawieniach; na taśmę analogową, a także bezpośrednio do domeny DSD.

Jak mówiłem, zawartość muzyczna samplera jest całkowicie satysfakcjonująca i prędko się nie znudzi. Jakość dźwięku jest jednak różna i słychać, że nagrania pochodzą z różnych etapów działalności firmy. Wszystkie stoją na wysokim poziomie, jednak niektóre na wyższym... To co je łączy to dążenie do pełnego i koherentnego dźwięku, rzecz chyba charakterystyczna dla tej wytwórni. Najlepiej, naprawdę znakomicie zaprezentowały się nagrania Roya Gainsa - otwarty, dynamiczny, z dobrym odejściem i "She's so Heavy" Anthony'ego Wilsona.Na ich tle słychać, że głos Jacinthy jest nieco ocieplony i powiększony - rzecz, która w audiofilskich prezentacjach na pewno zrobi ogromne wrażenie. Płyta została wydana w formie hybrydowego dysku SACD, siedem utworów powtórzono także w formie wielokanałowej.

JAKOŚĆ DŹWIĘKU: 7-9/10

Groove Note www.groovenote.com
GRV1036-3
Nośnik: hybrid SACD mch

ANTHONY WILSON NONET
"POWER OF NINE"

Utwory:
1. Make It Good
2. I and Thou (from Tokyo Wednesday)
3. Looking Back
4. Quadra 1 (Ano Novo)
5. Quadra 2 (Vila Madalena)
6. Quadra 3 (Coisinha)
7. Quadra 4 (Javalí Witness)
8. Amalgamation
9. Melatonin Dream (from Tokyo Wednesday)
10. Hymn
11. Power of Nine

O najnowszym wydawnictwie Groove Note, płycie Anthony'ego Wilsona zrobiło się głośno, kiedy rozeszła się plotka, że przy nagraniu nowej płyty weźmie udział Diana Krall. Dla szerszej publiczności płyta stała się znana przede wszystkim dzięki publikacji w "Stereophile'u" (5/06) dokładnie opisującej tajniki powstania tego niezwykłego projektu. A był niezwykły przede wszystkim ze względu na formułę zespołu. Nonet to formuła, która do minimalistycznych nie należy, niestety rzadko spotykana, głównie z powodu braku pieniędzy na tak rozbudowane przedsięwzięcia. Jednak kto ma w uszach brzmienie klasycznych dla jazzu płyt Milesa Davisa i Billy'ego Evansa, a nade wszystko brzmienie big-bandów ten wie, że pewne środki wyrazu małym składom są niedostępne. Nonet to coś pośredniego między sextetem i big-bandem (przynajmniej z punktu widzenia sonorycznego) i do łatwych zestawów nie należy. Wydaje się jednak, że udało się tu wszystko - począwszy od muzyki, na brzmieniu skończywszy. Co ciekawe, najsłabszym, chociaż czarownym, utworem na płycie, w moim odczuciu, jest "Looking Back" z Krall. Ale całość jest na tyle wysmakowana, że nawet wszystkie utwory "wchodzą" gładko. Nagranie zostało dokonane w znakomitym Sunset Studio w domenie analogowej, na wielościeżkowym magnetofonie Studera (15 ips) i z wykorzystaniem w całym studiu kabli AudioQuesta. Trzeba koniecznie wspomnieć, że w sesji wziął udział nasz "agent" w USA, znakomity basista Darek "Oleś" Oleszkiewicz.

Dźwięk z płyty Wilsona jest przestrzenny i "wolny", tj. nie jest przywiązany do ziemi, a ma oddech i między muzykami mamy sporo powietrza. Już od pierwszego momentu utworu "Make It Good" blachy pokazują dźwięczny charakter, dobrą barwę z dużą ilością harmonicznych, wybudowujących je wysoko w górę i rozwijających je w "mgiełkę", która utrzymuje się jeszcze po zaniknięciu głównego uderzenia. Duży aparat wykonawczy, a takim jest w dzisiejszych warunkach nonet, został oddany, jak na nagranie multiścieżkowe bardzo dobrze. Nie ma wprawdzie tej niesamowitej wolności, jak na nagraniach Duke'a Ellingtona czy Louisa Arsmtronga, ale jeśli byśmy nie wiedzieli, jak zostało nagranie zrealizowane, to pewnie nie od razu byśmy to spostrzegli. Głos Krall został osadzony nieco niżej niż na jej solowych płytach i tak jest chyba lepiej, bo nie ma tego irytującego rozjaśnienia wyższej średnicy. Całość została ładnie rozłożona na scenie, daleko, dość szeroko i wydaje się, jakby muzycy rzeczywiście grali w tym samym miejscu i czasie. Bas Oleszkiewicza jest całkiem niski, aktywny i tylko nie do końca zwarty tak mógłby pobudzić do krytycznych komentarzy. Ale sobie to odpuszczę, bo nasz rodak gra po prostu znakomicie.

JAKOŚĆ DŹWIĘKU: 8/10

GRV1035-3
Format: hybrid SACD (dostępne także jako 2 x LP 180 g i CD aluminium)

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ


© Copyright HIGH Fidelity 2006, Created by SLK Studio