PRZEDWZMACNIACZ LINIOWY

BALANCED AUDIO TECHNOLOGY
VK-3iX Super-Pak

WOJCIECH PACUŁA







Przez dłuższy czas moje kontakty z BAT-em ograniczały się wyłącznie do topowych produktów tej firmy. Dobrze to czy źle, nie wiem. Pewną zmianę przyniósł dopiero test integry VK-300X Tube i końcówki mocy VK-250 Bat-Pak, co poszerzyło moje postrzeganie firmy Victora Khomenki. Testowany przedwzmacniacz należy na tym tle do tanizny. A jednak był dla mnie największym zaskoczeniem ze wszystkich słyszanych do tej pory BAT-ów.
Ponieważ od dłuższego czasu szukam odpowiedniego preampu do mojej końcówki Luxmana M-800A, dość intensywnie przesłuchuję więc kolejne propozycje, ze wszystkich możliwych przedziałów cenowych. Do dzisiaj wzorcem w tej dziedzinie pozostaje dla mnie VK-51 SE (w nowej wersji VK-52 SE) tejże firmy oraz... brak przedwzmacniacza. To ostatnie wymaga komentarza. W audiofilskiej mitologii istnieje założenie dotyczące tego tematu, mówiące że najlepszy przedwzmacniacz to taki, którego nie ma. To z pozoru paradoksalne stwierdzenie niesie ze sobą mocne, wyraźne przesłanie: oto od przedwzmacniacza wymaga się absolutnej transparentności. Takie same wymagania odnoszą się oczywiście do wszystkich elementów toru, jednak w tym przypadku są one krytyczne. W takim razie rzeczywiście najlepiej byłoby, gdyby przedwzmacniacza w ogóle nie było. Stąd pomysł na wbudowanie regulacji poziomu do odtwarzacza i podłączenie go bezpośrednio do końcówki mocy. Tak pracuje np. jeden z moich wzorców, system Ancient Audio złożony z nowego Lektora Grand SE i nowych wzmacniaczy Silver Grand Mono. Jak jednak wspomniałem, od dłuższego czasu ja również szukam rozwiązania tej kwestii. Pomijając fakt, iż mam wiele różnych źródeł i potrzebuję między nimi przełączać, mógłbym to przeżyć, gdyby się okazało, że eliminacja preampu to jest krok w dobrym kierunku. A nie jest.

Moim źródłem odniesienia jest młodszy brat Granda, Lektor Prime. Przez dwa lata wiele razy udowadniał swoją wyższość nad, nieraz nawet dwukrotnie, droższą konkurencją. Ale nie o tym chciałem – chodzi o to, że Prime posiada regulowane wyjście, a żeby być precyzyjnym, zintegrowany przedwzmacniacz. Stąd można do niego podłączyć bezpośrednio końcówkę mocy. Mimo to muszę powiedzieć, że w 99 % przypadków preferowałem jednak system z przedwzmacniaczem niż bez. Począwszy od Primare A32 (test w „Audio”), przez BAT-a VK-250, Thetę Dreadnaught II, Luxmana M-800A, Accuphase’a A-45 i P-7100, na Nagrze PSA i Krellu EVO 402 skończywszy, niemal zawsze przedwzmacniacz dodawał do dźwięku coś, co powodowało, że przekaz był bardziej wiarygodny, nasycony i mniej „szkieletowaty”. Nawet w przypadku A-45 i PSA, które na bezpośrednie połączenie reagowały lepiej niż inne wzmacniacze, podpięcie firmowych preampów dawało muzyce kopa. Tak, najczęściej spadała nieco rozdzielczość, jednak summa-summarum wychodziło na to, że jest lepiej. Biorąc to wszystko pod uwagę, myślę, że problem polega na tym, że jednak końcówki projektowane są z myślą o przedwzmacniaczu, o buforującej funkcji tegoż, o polepszeniu marginesu przesterowania (tzw. „headroom”) i przypadek Ancient Audio spowodowany jest tym, że był on od początku pomyślany jako taki właśnie system: CD z regulowanym wyjściem (zintegrowanym przedwzmacniaczem) + końcówka. Walczę więc z tematem, a tuż obok testowanego BAT-a, w „poczekalni” czeka gorący gość z Japonii, przedwzmacniacz RS-28CX Lebena.

ODSŁUCH

Jak wspomniałem, z topem tej firmy miałem już do czynienia. Kiedy więc spojrzałem do cennika, który nadesłał nowy dystrybutor tej firmy, cieszyński Voice nieco sobie go odpuściłem, ponieważ wydał mi się – jakby to powiedzieć – za tani. Nie, nie jestem aż tak zepsuty, żeby twierdzić, że 15 000 złotych to mało, to dla mnie ogromne pieniądze, jednak testując urządzenia nie mam za bardzo cennika w głowie, a przede wszystkim dźwięk, dopiero na końcu odnoszonym do ceny. Stąd, jeśli mi się zdarzy najpierw znać cenę, trochę mnie to ustawia wobec innych produktów. Ponieważ BAT przybył do mnie nowiutki, igła, oryginalnie zapakowany, więc najpierw go wpiąłem do sieci i zostawiłem na dwa tygodnie, żeby się wygrzał. Testowałem w tym czasie CEC-a i inne wypasione rzeczy i amerykański przedwzmacniacz na ich tle wydawał się z innej półki. Kiedy wreszcie zdecydowałem, że czas zobaczyć, co tam nowego słychać, najpierw przez dwa dni słuchałem Prima z Luxmanem bez żadnego preampu, korzystając z regulacji w odtwarzaczu. Dźwięk takiego zestawienia (z kolumnami Harpia Acoustics Dobermann) jest szybki, ekstremalnie nawet szybki, o znakomitej rozdzielczości, czysty itp. Podpięcie BAT-a wywróciło system do góry nogami. Przy teście Dobermannów wspominałem, że jedynym elementem, który bym w nich jakoś poprawił jest dość mocna energia zakresu wyższej średnicy. W systemie AA+L słychać to było szczególnie wyraźnie. Niby wszystko było OK., ale w czasem brakowało mi ducha muzyki, czegoś poza informacją o instrumencie. BAT wprawdzie nie zmienił niczego w kolumnach, ale tak zmienił charakter dźwięku, że Dobermanny zagrały, jakbym je słyszał pierwszy raz. A przypomnę, że z podobnym przypadkiem, choć o innym charakterze, miałem wcześniej tylko raz, ze wspomnianym Krellem.

Dźwięk systemu z VK-3iX jest pełny i muskularny. To pierwsza rzecz, jaka się rzuca w oczy, ponieważ nagle wszystkie nagrania okazują się mieć fajny bas, ciepłą średnicę i znakomitą, dźwięczną górę. Żeby to opisać najpierw sięgnąłem oczywiście po referencyjne nagrania, w tym wyjątkowe osiągnięcie sztuki cyfrowej, sampler FIM-u This is K2 HD Sound (First Impression Music, FIM K2 HD 078), który porównywałem z nagraniami tej firmy na nośnikach XRCD24 i HDCD. Ale nie do tego chciałem zacząć. Oto bowiem najładniej charakter tego urządzenia wyszedł przy gorzej zrealizowanym materiale. Nie jest to bowiem przedwzmacniacz o ultra-liniowej charakterystyce, jak np. VK-52 SE. A jednak jego charakter powoduje, że wchodzimy w to bez mrugnięcia okiem, a kiedy spojrzymy na cenę, to mrugamy, ale ze wzruszenia nad tym, że nie trzeba wydawać 50 000 zł, żeby mieć tak dobry dźwięk. Kiedy mianowicie w odtwarzaczu ląduje płyta w rodzaju One of 18 Angels grupy Diary of Dreams (Accession-Records, EFA 03618-2, CD) poprawiamy zagłówek, muskamy delikatnie koniuszkami palców lampkę wina (lub puszkę piwa, w zależności od okoliczności przyrody) i przez całą płytę przeżywamy ją, reagując emocjonalnie na każdy nowy utwór. Nie jest to odtworzenie perfekcyjne. Nie o tym mówię. Z punktu widzenia neutralności, w sensie jak najmniejszego dodawania czegoś od siebie lepszy wydawał się EVO 222 Krella. A jednak Luxman zagrał znacznie lepiej właśnie z BAT-em, przede wszystkim ze względu na to, że dźwięk został tutaj potraktowany jako całość, bez próby szlifowania tylko jednej cechy. Krell grał mianowicie niesłychanie czystą średnicą oraz górą i miał nieco podniesiony średni bas. Dawało to czysty, klarowny przekaz, jednak nieco dociążony. BAT w podobny sposób „nakręca” bas i niższą średnicę, jednak idzie dalej, ponieważ owa mięsistość, substancjalność, coś, co powoduje, że instrumenty czy głos, nawet jeśli bez tak precyzyjnego rysunku, są jakby bardziej wypukłe, lepiej wyrywają się z tła, w jakie wtłacza je nagranie, niezależnie jak dobre. BAT owo „wyrywanie się” znakomicie ułatwia. Judy Garland z właśnie wydanego (polecam!), trzypłytowego albumu The Very Best of Judy Garland. The Capitol Recordings 1955-1965 (EMI, 3 79220 2, 3 x CCD/CD) zabrzmiała fenomenalnie, ponieważ pomimo że to są stare nagrania, nie zawsze tak dobrze zrealizowane, jak równolegle nagrywane płyty jazzowe, to jednak efekt „obecności” był znakomity. Góra, podobnie jak wcześniej Diary of Dreams, byłą nieco wygładzana i osładzana, ale nie w ten sposób, że się ją wycofuje. Wręcz przeciwnie – jedynie bezpośrednie porównanie z Luxmanem sterowanym bezpośrednio z Lektora pokazuje, że na samej górze jest więcej powietrza. Bez takiego odniesienia szybko jednak akceptujemy tę lekką odchyłkę i dajemy się zaczarować barwą tego zakresu.

Tak, w pewnym sensie jest to dźwięk, jaki przypisujemy urządzeniom lampowym. Mówię o tym jednak jedynie w charakterze znaku orientacyjnego, ponieważ nie ma to nic wspólnego z zamulaniem czy spowalnianiem dźwięku. Kiedy odpaliłem Habanera Fantasia z Carmen, wydane na wspomnianym samplerze K2 HD, tempo nagrania, tak istotne dla zachowania jego dramaturgii, zostało podane idealnie – ani za szybko, ani za wolno. Po prostu złoty środek. Także, kiedy uderzyła elektronika z EP-ki Diary of Dreams Panik Manifesto (Accession-Records, EFA 23452-2, CD) miał znakomite skupienie i uderzenie.
Jak można spodziewać, świetnie zabrzmią głosy. Allan Taylor z pięknej płyty Old Friends – New Roads (Stockfisch, SFR 357.6047.2, CD) nagle pozbył się lekkiego woalu, jaki wcześniej był między nami. Miał trójwymiarowe „ciało” (wirtualne oczywiście), zaś towarzysząca mu gitara dostała mocniejsze „body”, nie tylko dźwięczne uderzenie w struny. Tak samo pięknie grała gitara Wesa Montgomery’ego z właśnie zakupionej przeze mnie, japońskiej reedycji płyty So Much Guitar! (Riverside/Universal, UCCO-5103, CD).

W ciekawy sposób zaznaczane są różnice w charakterze nagrań. Nie ma cienia rozjaśnienia, wyostrzenia, jednak różnice w górze są natychmiast słyszalne. Wspomniany album Judy Garland jest szczególny, ponieważ kilka nagrań na nim masterowano z kodem antypirackim – stąd brak na dyskach loga Compact Disc. Jednak jest ich tylko kilka, a reszta miała mastering już bez tego świństwa. Oto bowiem EMI od stycznia tego roku porzucała stosowanie Copy Controlled Discs i wydaje klasyczne CD. Tutaj najwyraźniej decyzja managementu pojawiła się w czasie pracy nad albumem i część nagrań byłą już gotowa. Fajnie więc je porównać z masterowanymi normalnie. I kolejny raz słyszę (lub uważam, że słyszę, co do tego nie można mieć 100 % pewności), wydaje mi się, że największe różnice występują na górze pasma – CCD podaje górę w jakiś rozedrgany, „chybotliwy” sposób, zaś CD – mocniej, z lepszą definicją i skupieniem. I BAT pokazał to bez cienia wątpliwości. A jednak gorsze nagranie zostało lekko „podrasowane”, jakby nieco poprawione, ponieważ nie denerwowało, jak bez preampu w systemie. Im lepsza rejestracja, tym wyraźniej różnice są jednak prezentowane. Na początku testu wspominałem o samplerze K2 HD. Ponieważ pan Winston ma jest na tyle miły, że pamięta o nas i na bieżąco podsyła kolejne płyty, mam niemal wszystko, co się na tym samplerze znalazło, na innych nośnikach. Przy VK-3iX porównywałem przez długi czas dwa nagrania – Habanerę oraz cudowny kawałek pod tytułem Autumn in Seattle Tsuyoshi Yamamoto, obydwa dostępne np. na innej składance Grooving Classic (FIM XR24 044, XRCD24). Różnice między tymi formatami są niesamowite! XRCD24 słuchane bez tego porównania, brzmiało świetnie. A jednak przy K2 HD okazuje się, że w nagraniach cyfrowych drzemie jeszcze tak wiele, że głowa mała. Realizacja K2 HD jest przede wszystkim znacząco bardziej naturalna. Fortepian Yamamoto był bardziej aksamitny, a przy mocnym uderzeniu miał lepiej definiowany dźwięk. Znacząco lepsza – głębsza i bardziej nasycona – jest scena. Kastaniety z Habanery odzywają się tutaj daleko, daleko, na dużej scenie. I BAT przekazuje to bez mrugnięcia okiem.

I tak można by długo. VK-3iX wcale nie jest super-neutralnym przedwzmacniaczem i jego zalety wraz z absolutnym znikaniem z toru otrzymujemy dopiero w VK-52 SE BAT-a, czy Reference 3 Audio Research. A jednak wpisuje się on w humanistyczną stronę audio, w dążenie do tego, żeby muzyka przede wszystkim poruszała nasze wnętrze, uczucia i dopiero, jeśli to się powiedzie, dążyła do czyszczenia wszystkiego i poprawy rozdzielczości. Ta ostatnia jest w tym modelu niezła, jednak nie ostateczna, da się lepiej. Także lekki nacisk na dół pasma powoduje, że należy uważać z podłączanymi końcówkami, żeby nie przedobrzyć. Jednak jakość budowy (fantastyczna) i wciągający dźwięk powodują, że jest to produkt szczególnie przeze mnie ukochany i doceniony.

BUDOWA

Przedwzmacniacz VK-3iX, pomimo stosunkowo niewysokiej ceny, jest zbudowany fantastycznie – jeśli chodzi o obudowę, to dokładnie ta sama dbałość o szczegóły co w najdroższych urządzeniach tej firmy. Mamy więc dużą, budzącą respekt obudowę z frontem z bardzo grubego płata aluminium, optycznie podzielonym na trzy części. Po prawej i lewej stronie umieszczono duże, wygodne przełączniki hebelkowe. Jednym urządzenie się włącza, a drugim aktywuje tryb ‘mute’. Pośrodku mamy dwie, spore gałki – selektor wejść, wskaźnik poziomu siły głosu (na czerwonych wyświetlaczach LED) oraz gałkę siły głosu. Z tyłu mamy sporo łączy. Są dwa wejścia XLR oraz trzy RCA, w tym jedno przeznaczone dla przedwzmacniacza gramofonowego (ale zewnętrznego). Wyjścia są trzy – regulowane na XLR i RCA oraz nieregulowane na RCA. Gniazda są bardzo dobre, złocone, zakręcane. Jest tutaj również gniazdo mini-jack włączający partnerującą przedwzmacniaczowi końcówkę mocy. I oczywiście gniazdo sieciowe IEC.

Środek to popis umiejętności montażu. Niemal cały układ złozono na dużej płytce, zajmującej cały spód urządzenia. Wyjątkiem jest jeden kanał z wejściami oraz duża płytka z dodatkowymi kondensatorami zasilacza – tzw. Super-Pak, czyli opcja. Acha – i jest jeszcze płytka z logiką przy przedniej ściance. Układ wzmacniający oparto na czterech podwójnych triodach 6922 Sovteka. Także w zasilaniu znajdziemy lampy – w stabilizacji użyto dwóch (po jednej na kanał) lamp 6V6GT na oktalowej podstawce. Zasilanie w ogóle jest bardzo ładne, z toroidalnym transformatorem przykręconym z przodu pionowo do bocznej ścianki tak, aby jak najmniej zakłócać układy wewnątrz i w urządzeniach towarzyszących, ustawianych najczęściej pod lub nad preampem. Wszystkie napięcia są stabilizowane. Na wyjściu pracują olejowe kondensatory z logo BAT-a, po dwa na kanał. W opcji jest także Six-Pak, tj. zamiana tego wyjścia na sześć kondensatorów na kanał. A zwiększenie pojemności kondensatorów wyjściowych, przy tych napięciach, zawsze znacząco polepsza przetwarzanie basu. Selektor wejść jest mechaniczny, tuż przy wejściach, z przedłużaną do przedniej ścianki osią. Regulacja poziomu głośności jest już jednak nie mechaniczna, a elektroniczna – mamy oporniki SMD i kluczujące je układy logiczne. Elementy pasywne są bardzo dobre, np. z opornikami Vishay. Pilot jest solidny, metalowy i można na nim zaprogramować dla każdego wejścia inny początkowy poziom głośności. Niestety nie jest to tożsame z czułością wejścia. Pilot kosztuje niestety dość sporo. Warto sprawdzić, ile kosztują piloty od Solo Arcama lub Naita5i Naima – BAT na nie reaguje.



DANE TECHNICZNE (wg producenta):
Faza absolutna: zachowana
Gain: 20 dB/17dB dla wersji SE
Rozdzielczość poziomu siły głosu: 99 kroków po 0,5 dB i 1dB
Pasmo przenoszenia (Unity Gain): 2 Hz - 300 kHz (przy -3dB)
Impedancja wyjściowa: 1 kΩ
Minimalna impedancja wejściowa wzmacniacza mocy: 10 kΩ/3 kΩ dla wersji SE
Maksymalne napięcie wyjściowe: 40 V rms
Zniekształcenia (przy wyjściu 2 V): 0,01%
Szum (nieważony): -100 dB
Lampy: 4 x 6922, 2 x 6V6/2 x 6H30 i 2 x 6V6 (wersja SE)


BALANCED AUDIO TECHNOLOGY
VK-3iX Super-Pak

Cena:
13 100 zł (VK-3iX) + 2010 zł (Super-Pak) + 1410 zł (pilot) – razem: 16 520 zł

Dystrybucja: Voice

Kontakt:

Voice Sp. z o.o.
ul. Moniuszki 4
43-400 Cieszyn

tel/fax: +48 033 851 26 91

e-mail: office@voice.com.pl


Strona producenta: BAT



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by B