KABEL GŁOŚNIKOWY
INTERKONEKT RCA
INTERKONEKT XLR

WIREWORLD
GOLD ECLIPSE 5²

WOJCIECH PACUŁA







Amerykańską firmę Wireworld Audio założył w roku 1992 David Salz, inżynier, który pieniądze na to przedsięwzięcie zdobył ze sprzedaży… innej firmy „kablarskiej”, a mianowicie Straight Wire, dla której opracował podstawowe „patenty” związane z geometrią oraz rodzajem przewodników. Najwyraźniej jednak nie czuł się całkowicie wolny w tym co robił, bo bez oglądania się za siebie wziął się do rozkręcania następnego biznesu – firmy, która okazała się chyba sprawą jego życia.

Najważniejsze w każdej firmie to znaleźć element różnicujący ją od konkurencji – coś, co można by wykorzystywać w reklamach i materiałach promocyjnych. W świecie kabli jest to szczególnie istotne, jako że z zewnątrz większość z nich wygląda podobnie. I stąd w portfolio Wireworlda geometria nazwana Symmetricoax polegająca na tym, że wiązki obydwu gałęzi sygnału oplatają rdzenie z teflonowych rurek. Salz mówi o tym tak:

”Nasze podejście przy projektowaniu kabli zawsze zmierzało do przygotowania kabli, które byłyby możliwie zbliżone „brzmieniowo” do połączenia bezpośredniego. Przygotowania obejmują testy w podwójnie ślepym odsłuchu. W praktyce oznacza to, że przy projektowaniu kabli wszystko sprowadza się do minimalizacji nielinearności, które degradują sygnał audio. Teoretyczną podstawą jest dla nas para przewodników owinięta wokół cienkich rurek z Teflonu tak, aby uzyskać stałe sprzężenie między dodatnimi i ujemnymi gałęziami, minimalizując wpływ pól elektromagnetycznych. Symmetricoax, opatentowana geometria, stosowana przez nas we wszystkich czterech poprzednich generacjach przewodów była jedną z bardziej efektywnych dróg do osiągnięcia tego celu. Interkonekty z serii 5² zawierają kompletnie inną technologię. Każdy z nich zawiera cztery przewodniki solid-core ułożone płasko równolegle do siebie i zwinięte w spiralę. Pozwala to w bardzo precyzyjny sposób kontrolować i jednocześnie minimalizować wzajemne oddziaływanie na siebie pól elektromagnetycznych. Dla nas, geometria ta, nazwana Delineated Neutralizing Array, albo w skrócie DNA jest ogromnym krokiem naprzód w porównaniu do naszych poprzednich konstrukcji w stosunku do produktów konkurencji.”

Tyle Salz. Rozmawiałem z nim w zeszłym roku w Monachium podczas wystawy High End 2006 i nawet słowem nie pisnął o zmianach. Myślę jednak, że salz wie o czym mówi – ma ogromną wiedzę na temat właściwości elektromagnetycznych i mechanicznych materiałów i potrafi ową wiedzę przekazać w zrozumiały dla laika – jak dla mnie. Stąd, w przeciwieństwie do wielu innych produktów, kable Wireworlda są wiarygodne. Zresztą – od ponad roku korzystam z interkonektu Silver Eclipse 5 tejże firmy, wymiennie z Velumem NF-G SE i jestem z niego bardzo zadowolony.

Gold Eclipse 5² to jednak inna bajka – zarówno cenowo, jak i koncepcyjnie. I chociaż wewnętrzna budowa interkonektów zmieniła się, to jednak na zewnątrz tego nie widać – to wciąż okrągły przewód ze srebrną plecionką ekranu obleczoną i charakterystyczną, przezroczystą, złotą osłonką. Zupełnie inaczej niż wcześniej wygląda natomiast kabel głośnikowy – jest to szeroka, płaska taśma w złotym kolorze. A jest płaska, bo w kablach głośnikowych 5² Wireworld stosuje inną geometrię – wiązki kilku, ustawionych obok siebie przewodników są przedzielane wiązkami kabli drugiej gałęzi – raz dodatnie, raz ujemne. Wiązki są ustawione względem siebie pod kątem. I musze to powiedzieć, bo inaczej myłoby nie fair – kabel w żaden sposób nie wygląda nawet na ułamek tych pieniędzy, które trzeba zań zapłacić. Taśma wygląda znacznie gorzej niż poprzedni projekt i jeśli co jakiś czas słychać głosy dotyczące cen kabli, to – pomijając realną wartość materiałową i know-how – w tym przypadku będą one szczególnie mocno uzasadnione.

ODSŁUCH

Interkonekt Wireworlda ma cieplejszą barwę niż Velum, w czym przypomina serię Limited XLO i model ISM The 0.8 TARA Labs. Daje to niezwykle przyjemny, bardzo dobrze zrównoważony, także w tym sensie, że bez wyrywności, dźwięk. Z kolumnami Dobermann, z którymi Wireworld był testowany, kable zaprowadziły spokój i swego rodzaju ład. W pierwszym momencie, po przejściu z Veluma na Wireworlda wydaje się, że ten ostatni gra nieco cichszym dźwiękiem. To dlatego, że wszystko jest prowadzone nieco spokojniej. Wpływ na to ma leciutko wysforowana wyższa średnica Veluma, a właściwie jej wąska część, przez którą ten świetny kabel w niektórych systemach brzmi zbyt jasno. Wireworld inaczej – wyższa średnica też jest prominentna, choć mniej, i brzmi bardziej dźwięcznie. Daje to piękne glosy. Dean Martin, mój niezawodny wokalista testowy, z płyty „Dean Martin” (Capitol, D 162295, The Capitol Collector Series, CD) miał więc pełny wolumen głosu, stał wyraźnie z przodu w stosunku do zespołu. Także chórki towarzyszące mu w „Love Me, Love Me” były bardziej plastyczne i choć mniej detaliczne, to wydawały się lepiej definiowane, jakby przez to, że do opisania było trochę mniej, to to, co zostało było opisane z większym smakiem. To w ogóle rzecz, która przy odsłuchu Goldów będzie powracała: w pierwszej chwili po przejściu z wyrazistych kabli o dużej rozdzielczości ma się wrażenie, że ubyło nieco szczegółów, jednak dźwięk jako całość zyskał – na dźwięczności i czymś, co można nazwać szlachetnością. I dłuższe odsłuchy zdają się to potwierdzać. Wireworld gdzieś lekko zaokrągla atak, daje jednak za nim bogatą harmonicznie tkankę, która wypełnia dźwięk.

W związku z owym lekkim ociepleniem, otrzymujemy fenomenalną plastykę, rzecz, która tak fascynuje w 0.8 TARY. Nie jest to może tak dokładne wniknięcie w głąb dźwięku i sceny, jednak jest w Goldzie mocniej rysowany przełom średnicy i góry, a przez to dźwięk wydaje się żywszy. Przejścia między instrumentami nie są kreślone żelazem, a raczej piórkiem, subtelnie, raczej w formie przenikania się niż separacji. Tutaj jednak do głosu dochodzi wspomniana plastyka – Velumy tego nie mają i pomimo lepiej różnicowanych planów i lepszej głębi sceny, ta atrakcyjniejsza jest właśnie z Wireworlda. Powiem więcej – na dokładnych systemach, takich jak z Dobermannami i Lektorem Prime Gold będzie się bardziej podobał. Nie ma tu cienia „fatygi”, obciążania słuchacza wszystkim na raz. Nie jest to wprawdzie ostatnie słowo w zakresie definicji i wydaje mi się, że Limited XLO jest w tej dziedzinie lepszy, jednak trzeba pamiętać, że słuchanie muzyki jest swego rodzaju formą rozrywki, relaksu, a nawet jeśli jest to podróż intelektualna, to intelekt nie ma się skupiać na mechanizmie powstawania dźwięku, a na zawartości emocjonalnej dzieła. A tutaj, paradoksalnie, kable o których mówiłem, jak TARA, XLO czy właśnie Wireworld potrafią naprawdę cuda. Znakomicie zabrzmiała więc nowa płyta J.M. Jarre’a „Téo&Téa” (AERO Productions/Warner Music, 4699766, CCD/DVD), ponieważ jej nieco twardawa realizacja, szczególnie w zakresie wysokiej średnicy, z Velumami bywała dokuczliwa. Sytuacja nieco się zmieniła, kiedy w systemie zamiast końcówek Parasounda JC1 wystąpiły monobloki Rogue Audio M-150 (w obydwu przypadkach jako przedwzmacniacz wykorzystany był Wave Manleya), z nieco miększym balansem tonalnym. W takiej konfiguracji lepiej spisywał się z kolei Velum.

Wireworldy znakomicie przekazują rytmiczny aspekt utworów. Już krótkie porównanie Golda z Silverem, którego od dawna używam, pokazuje, że droższy kabel ma znacznie lepiej definiowany bas. I to być może dzięki niemu wszystko płynie, ale w wyznaczonych odcinkach czasowych. Podobnie zachowują się kable głośnikowe. Od razu jednak trzeba powiedzieć, że najlepsze efekty przyniosło zastosowanie w systemie pełnego setu Wireworlda (szkoda więc, że nie było ich topowej sieciówki). Kabel głośnikowy pozwolił Wireworldowi otworzyć się daleko w głąb nagrania. To, w czym przedtem Velum brylował, tj. w głębokości sceny teraz stało się udziałem i Golda. Efekty z soundtracku do filmu „American Beauty” (muz. Thomas Newman, Dreamworks 50233, CD) były słyszane daleko, daleko w głębi sceny dźwiękowej. Czytelność pierwszego planu była ciut mniejsza niż np. z Limited XLO, co najlepiej było słychać przy płycie Deana Martina, jednak całość nabrała oddechu i jednocześnie muskulatury. To było prawdziwie amerykańskie granie, w tym sensie, że z fantazją, ale i ogładą. Nie było bowiem przesadzonego basu i ostrej góry. Wprost przeciwnie – skraje pasma prowadzone były wyjątkowo dobrze i równo. A średnica – cudo! Tak grała u mnie tylko TARA Labs The 0.8. Ta sama historia powtórzyła się przy płycie Paula Desmonda „Pure Desmond” (CTI/Legacy/Sony Music, 5127882, SBM CD), choć tutaj pełna i nasycona średnica była ciut oderwana od dźwięcznej góry. Z mocniejszym graniem, jak z płyty „Volk” Laibacha (Mute, CDSTUMM273, CD) słychać było ocieplenie wyższej średnicy i mieliśmy potwierdzenie genialnej plastyczności i sceny i rysunku. Nie była to ultra-rozdzielcza prezentacja Transparent Cable, czy przywoływanego już Veluma, ale był to niesamowicie dojrzały, subtelny w detalach, znakomity na basie dźwięk, z jakim kojarzy mi się hi-end.

BUDOWA

Jak wspominaliśmy na początku, seria 5² jest inna niż poprzednie generacje kabli Wireworld. W interkonektach zamiast geometrii Symmetricoax mamy DNA. Polega ona na tym, że wiązki płasko ułożonych obok siebie czterech przewodników typu solid-core są owinięte wokół siebie, a na zewnątrz nałożony jest ekran. W najdroższych przewodach Golden Eclipse 5² przewodniki wykonano z oczyszczanego srebra. Materiały mówią o tym, że jest to przewodnik przygotowywany w procesie OCC, jednak przedstawiciele Furukawy, jedynej firmy, która dostarcza tego typu przewodniki miedziane, mówią, że to niemożliwe i że nie da się przygotować srebrnego drutu OCC. Jak jest naprawdę nie wiem, trzeba tylko wspomnieć, że podobne informacje o swoich przewodach podaje tajwańska firma Neotech – największy na świecie dostawca kabli OEM. W każdym razie pewne jest, że przewodnik jest z oczyszczanego srebra i że wtyki RCA XLR również wykonano z czystego srebra.

Kabel głośnikowy jest zbudowany nieco inaczej – jest to dość gruba taśma, w której ułożono naprzemiennie (pod kątem 45 stopni) grupy złożone z dwunastu, srebrnych przewodników solid-core każda. Rozwiązanie nazwano ‘Paralel DNA’. Kable można zamówić w dowolnej konfiguracji – bi-wire, tri-wire lub pojedyncze. Kable mogą być zakończone wtykami bananowymi lub wykonywanymi przez Wireworld samodzielnie srebrnymi widłami. Do testu otrzymaliśmy przewód do bi-wiringu, z widłami.



WIREWORLD
GOLD ECLIPSE 5²

Cena: interkonekt – 6727 zł/1m; kabel głośnikowy – 40 000 zł/2 x 2,5 m

Dystrybucja: Audio Center

Kontakt:
ul. Malborska 24
30-646 Kraków

tel./fax /012/ 425 64 43
tel. /012/ 265 02 85
tel. kom. 0602 321 653

e-mail: audiocenter@audiocenter.pl


Strona producenta: WIREWORLD AUDIO



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by SLK Studio