VON SCHWEIKERTY W NAUTILUSIE

   Tekst: Marcin Michalczyk

Płyty odsłuchowe:
Tonos Humanos - Jose Marin - AliaVox - Monsuerrat Figueras/ Rolf Lislevand etc.
Le Quattro Stagioni - Salvatore Accardo - Philips FIM XRCD seria: Stradivari Homage
Kari Bremnes - Norwegian Mood - Kerkeligkulturverksted... czy jakoś tak ;-)

Tak na wstępie i na gorąco, gdy zaglądnęliśmy zaraz (po przyjściu) do pokoju, w którym grał rzeczony system, uderzyła czystość, pełnia i wybrzmienie wibrafonu z płyty jednego z korzystających z prezentacji gości. Ależ to było uderzające... Z powodu jednak zbyt dużego natłoku osób opuściliśmy na ponad kwadrans pokój udając się na jakże zasłużoną kawę;-)

Podaję także, bo uważam ją za bardzo ważną, informację otrzymaną w chwili odsłuchu od dystrybutora, że kolumny właściwie nie były „wygrzane” grały, bowiem dosłownie trzy dni. Prawdopodobnie miało to więc wpływ na to, co i jak było słychać, ale do informacji tej nie będę się w żaden sposób ustosunkowywał. Dziękuję natomiast Panu Robertowi za rzetelność w jej podaniu.

System odsłuchiwałem jako pierwszy. Na pierwszy ogień poszła Kari Bermnes. Utwór Nr 1, ze zbyt poluzowanym i nabrzmiałym kontrabasem wybrzmiał tak, jak zazwyczaj i tak jak przy każdym systemie, który nie udaje czegoś, czym nie jest. Czyli: kontrabas napuchnięty i lekko dudniący, głos lekko tubowy, słychać, że nie wszyscy jeszcze się obudził, zwłaszcza inżynieria dźwięku. Przydałaby się im też kawa. I Kari Bremnes miodu trochę. W utworze numer 2, sam początek, sam start - uwagę zwróciła jakby zbyt mała ilość informacji na mid-basie czy inaczej "środkowym dole" pasma akustycznego, a mianowicie chodzi o wejście instrumentów perkusyjnych wraz ze „stopą”. Mógłbym przysiąc, że znam co najmniej tuzin systemów, które pokazują jak wiele dzieje się w tym krótkim fragmencie. Wątpliwości budziła tez jakoś tego zakresu - trochę zbyt płaska i nazbyt cienka. Stopa, czasem miałem wrażenie, że opóźniona. Utwór 3 zabrzmiał natomiast fenomenalnie, być może, dlatego że 90% zdarzeń muzycznych dzieje się w tym utworze właśnie na środku... I powiem wprost - za tą jakość i jedwabistość środka dałbym się pokroić. Choćby na plasterki.

Generalnie (powiem wprost) nie byłem zachwycony też pełną koherencją zestawu. Dźwięk generalnie podzieliłbym na dwa dźwięki. Ten sprzed podziału na górze i ten po podziale. Choć (co prawda to prawda) góra była znakomitej jakości, to jednak nazbyt kuła w uszy z nieprzyjemną dla mnie natarczywą i ostrą naleciałością. Być może to kwestia kopułki, jej wygrzania a właściwie niedogrzania, no, ale pisze w końcu o tym, co słyszałem a nie o tym, co bym chciał usłyszeć. W przypadku pojedynczych impulsów, dzwonki w *Tonos Humanos**, delikatny, ale bardzo dźwięczny talerz w Kari Bremenes, wysokie struny skrzypiec prowadzących w *Czterech porach roku**. Jeszcze w pełni akceptowalna ba, nawet momentami wspaniała... Przy natłoku zdarzeń "nakładała" na siebie swoją siłę w tym niepożądanym kierunku wzrostu dynamiki wprost proporcjonalnie do wzrostu poziomu głośności. Dla mnie minus... bowiem według mojej filozofii, góra nie może być natarczywa -ma być słyszalna i słuchana i ze wszechmiar obecna, ale nie pierwszoplanowa. A takie niestety odniosłem wrażenie: że przeszkadzała w tych momentach, w których działa się wspólnie czasowo ze środkiem. I taka drobna uwaga. Im głębiej w scenę tym bardziej matowo... Po tak krótkim odsłuchu trudno jednoznacznie orzec, co za to odpowiadało... Pozostawię, więc te rozważania bez dalszego ciągu.


O środku już wspomniałem.. Fenomenalna gładkość i spójność, może ciutkę zbyt mało wypełniona, ale nie bierzcie tego do siebie. Stwierdzenie owo odnosi się do wokalu Monserat Figueras a on - powiedzmy sobie szczerze - nie jest szczytem osiągnięć głosu ludzkiego i ma tendencje do natarczywości i ostrości. Niestety nie miałem ze sobą ani Joan Sutherland ani Marii Callas ani choćby Kiri Te Kanawy. Generalnie - ilość informacji na środku wprost proporcjonalna do niebywale wysokiej jakości. Wielkie brawa!!!!!

Dół... Nie zwrócił uwagi niczym szczególnym, ani nie był zły ani nie był bardzo dobry... Zwłaszcza jak na linię transmisyjna - z pewnością da się lepiej. Momentami miałem wrażenie, że w pewnym zakresach pasma dudnił. Ilość informacji poprawna, ale nie powalająca czasem nawet niezbyt zadowalająca. Barwowo bardzo dobra. To trzeba przyznać. Twardość w granicach zdrowego rozsądku, kontury lekko zaznaczone, czyli tak jak według mnie być powinno. Bądź, co bądź kontrabas nie ma krawędzi... W muzycznym tego słowa znaczeniu.

Wspaniałe było to, że kolumny nie limitowały poziomu głośności. Czy na wysokim czy na niskim słuchało się tego bez dyskomfortu czy to z powodu małej ogólnej ilości informacji czy to z powodu zbyt dużego ciśnienia akustycznego w pokoju. Wspaniale zachowały się te zestawy w aspekcie dynamicznym, nie zauważyłem najmniejszych śladów kompresji dźwięku bądź ograniczeń tego, co "wypluwał" system towarzyszący. To rzadka cecha, zważywszy dodatkowo na fakt, że to parzysty rząd zwrotnicy i w dodatku czwarty. Jeden z najważniejszych aspektów budowy kolumn - fazowanie głośników - doskonałe, pewnie ślady opóźnień wynikały prawdopodobnie z nie wygrzania głośników I niedoskonałości pomieszczenia. Od tej strony spójność w całym paśmie czterodrożnej konstrukcji - wyśmienita. Wyborna też czystość poszczególnych dźwięków... Czasem powiedziałbym, że zbyt wyborna - i chyba po prawdzie - nie potrafiłbym się zrelaksować przy tak postawionym dźwięku. Przy tak wspaniałej dźwięczności całego zestawu, według mnie rzeczoną górę należało postawić trochę inaczej.



© Copyright HIGH Fidelity 2008, Created by B