KOLUMNY PODSTAWKOWE

SOUND&LINE
ENIGMA MINI

Wojciech Pacuła









Krakowska firma Sound&Line niespiesznie, ale konsekwentnie buduje swój imidż i markę. Rozpoczęła swoją działalność od potężnych kolumn podłogowych z linią transmisyjną. Wraz z kolumnami Enigma, o których pisaliśmy przy okazji spotkania Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego (relacja TUTAJ) sytuacja nieco się jednak zmieniła. Oto teraz oferowana jest linia z klasycznym bas-refleksem, której pierwszym przykładem w regularnym teście jest prezentowany model Enigma Mini. To dwudrożne kolumny podstawkowe z miękką kopułką izraelskiego Morela i głośnikiem niskośredniotonowym niemieckiego Etona o charakterystycznej membranie (tego samego typu głośniki stosowane są w testowanych przez nas niegdyś kolumnach HM2 oraz HM1 firmy ADAM oraz w mega-kolumnach Wing Ancient Audio – opis TUTAJ). Obudowa wentylowana jest, skierowanym ku tyłowi, bas-refleksem. Kolumny wyglądają klasycznie, jednak ich wykonanie jest wyjątkowo staranne. Mam na myśli zarówno sposób położenia naturalnej okleiny, jak i wytłumienie obudowy. Jeden z moich przyjaciół na wstępie odsłuchów, wszędzie, gdzie tylko wchodzi, pierwsze co robi, to ostukuje kolumny. Ten organoleptyczny test ma mu powiedzieć, czy obudowa jest solidna czy nie. Wprawdzie w niektórych konstrukcjach (np. Harbeth i Bösendorfer) specjalnie stosuje się cienkie ścianki, ponieważ uważa się, że mają one współgrać z dźwiękiem z głośników, ale generalny pogląd na sprawę jest taki, że im sztywniejsza obudowa, tym lepiej. Nie należy jednak przesadzić – głośniki włożone w obudowę z betonu brzmią koszmarnie – słyszałem i nie polecam. Ważne jest więc, aby znaleźć właściwe proporcje między sztywnością, gęstością i zginaniem. To dlatego obudowy kolumn Wilson Audio czy Peak Consult kosztują majątek. Ja niczego nie opukuję, wolę najpierw posłuchać i potem dochodzić co i dlaczego, jednak podnosząc Enigmy zdziwiła mnie ich waga. Więc sobie mimo wszystko popukałem. I okazało się, że obudowa jest niemal „martwa” i że jest znacznie solidniejsza niż w moich Dobermannach. To dobrze. Przynajmniej na początek.

ODSŁUCH

Istnieje coś takiego, jak przekonanie o tym, że jedne kolumny grają lepiej z muzyką jazzową, inne z klasyką, a jeszcze inne z rockiem. Jak świat (audiofilski) światem (audiofilskim) tak było i zapewne tak będzie. Rozmawiając z wieloma konstruktorami i producentami kolumn głośnikowych można się jednak dowiedzieć czegoś innego: oto niemal jak jeden mąż, czy to był ktoś z niewielkiej, niemal garażowej manufakturki, czy też wielki gracz (ostatnio rozmawiałem np. z Paulem Burtonem, właścicielem i głównym konstruktorem PSB) powtarzają, że nie ma czegoś takiego jak kolumny dla konkretnej muzyki. Szczególnie oponuje np. Dave Wilson, szef Wilson Audio. Jak zgodnie mówią, kolumny mają być „oknem”, maksymalnie transparentnym i pozbawionym zniekształceń. Mają być jednym słowem neutralne. I nie trzeba być specjalnie zapalonym konstruktorem, żeby przyznać im rację. Przecież system audio ma maksymalnie wiernie pokazać to, co jest zarejestrowane na płycie, a w dalszej perspektywie to, co miało miejsce przed mikrofonami (lub jeśli mamy do czynienia z muzyką generowaną elektronicznie – przed rejestratorem). A w takim razie wszystko to, co jest wnoszone później jest błędem. Naprawdę nie sposób się z tym nie zgodzić. To jednak teoria. Praktyka jest nieco inna: pokazuje, że większość naszych wyborów, jeśli nie wszystkie, są w audio związane z kompromisem, albo z wyborem konkretnej drogi. Czegoś takiego, jak „absolutna neutralność” nie ma. To tylko konstrukt myślowy, służący do ukazania sytuacji krańcowej, sytuacji dojścia, w której rzeczywiście mamy idealny dostęp do wydarzenia na żywo. W rzeczywistości dochodzimy do niego jednak różnymi drogami. A owe drogi, wybory i ich konsekwencje powodują, że dane urządzenie, kolumny, akcesoria itp. mają postawione akcenty w pewnych konkretnych miejscach – np. tam, gdzie człowiekowi, który je przygotowywał na tym zależało i na ile mu pozwalał budżet. A to oznacza, że jednak w dużej mierze to, jak dany produkt brzmi zależy od konkretnej osoby, od konkretnych wyborów, a nie jest idealnym przybliżaniem się po prostej do dźwięku idealnego. Nawet jeśli tak się konstruktorom wydaje, albo do tego dążą, to jest to po prostu nieprawda. A stąd już niedaleko do konstatacji faktu, że w takim razie otrzymujemy urządzenie o konkretnych cechach, które da się wskazać i opisać. A tak się składa, że czasem – podkreślam: nie zawsze, ale co jakiś czas! – ów zespół cech sprawia, że pewien typ muzyki na danych kolumnach brzmi lepiej niż inny, albo że pewne płyty robią większe wrażenie od innych. Nie jest to tożsame z kolumnami „pod” konkretną muzykę, jednak pozwala zrozumieć, dlaczego w ogóle w społeczności audiofilskiej się o tym mówi.

Jak można się spodziewać, nie piszę tego w tym miejscu bez jakiegoś celu. I rzeczywiście: wydaje mi się, że zespół cech, jakie znalazłem w brzmieniu kolumn Enigma Mini krakowskiej firmy Sound&Line spowoduje żywsze bicie serca u wszystkich, którzy słuchają rocka spod znaku Genesis, King Crimson, Pink Floyd, Led Zeppelin etc. Kiedy siadałem do odsłuchów nawet mi przez myśl nie przyszło, że skończę je ze stosikami płyt tego typu wokół siebie. Raz, że człowiek odpowiedzialny za ostateczne brzmienie Enigm jest zaprzysięgłym melomanem, miłośnikiem muzyki klasycznej, a dwa, że sam słucham teraz głównie jazzu. A jednak... A to jeszcze nie koniec, to byłoby za proste – do tego wszystkiego doszła jeszcze jedna rzecz: po odsłuchach, po przemyśleniu ich, doszedłem do wniosku, że to niezwykle uniwersalne kolumny, świetnie spisujące się z każdym rodzajem muzyki. Tak mi mówiło moje doświadczenie i moja intuicja. A jednak płyty wokół mnie świadczyły o czymś innym. Już w dniu, w którym kolumny do mnie przyjechały podpiąłem je i późnym wieczorem, czytając najnowsze wydań The Absolute Sound (Issue 184, September 2008) i mojego ulubionego Hi-Fi + (Issue 59, 2008), posłuchałem dwóch płyt idealnie na taką porę „skrojonych”: Sleep Through The Static Jacka Johnsona (Brushfire Records, 756055, CD; recenzja TUTAJ) oraz Makes It Happen Gene Ammonsa (Argo/Cadet/Universal Music Japan, UCCC-9028, CD; obydwie płyty dostępne na CD Japan). Świetnie się tego słuchało. Okazało się bowiem, że kolumny bardzo dobrze grają przy niewysokich poziomach dźwięku. Nie tracą nasycenia, ani mięsistości i choć dynamika, co oczywiste, jest niższa niż przy głośniejszych poziomach, to jednak nie na tyle, żeby się nerwowo wiercić. Tak dobry efekt uzyskano przede wszystkim dzięki utrzymaniu bardzo dobrej barwy – był i bas, i góra, obydwie niżej niż przy normalnym odsłuchu, jednak nie zniknęły. Moje Dobermanny pod tym względem są nieco ułomne, ponieważ szybko tracą podstawę basową, im mniej wzmacniacz ma na „liczniku”. Enigmy inaczej, ponieważ w ich przypadku wszystko „siadało” łagodnie – na tyle fajnie, że z przyjemnością wysłuchałem obydwu wspomnianych płyt bez poczucia, że coś tracę, z dużą ilością detali, świetną barwą itp. Pakując wieczorem płytę Ammonsa do pudełka, w przepięknej kopii mini-LP wiedziałem już od czego zacznę odsłuch następnego dnia – od wydanej przez to samo wydawnictwo (Argo/Cadet) płyty The Jazztet at The Birdhouse (Argo/Cadet/Universal Music Japan, UCCC-9117, CD), supergrupy, w skład której wchodzili m.in. Art Farmer i Benny Golson. Jak się okazało, reedycje tej wcześniej mi nie znanej wytwórni są wyjątkowo wysmakowane, zarówno od strony formalnej, jak i dźwiękowej. I że nie tylko Prestige czy Contemporary Records, choć świetne, warte są zainteresowania. I tak A/C stała się kolejną, po m.in. Beethlehem i Mode Records wytwórnią, którą zaklepałem i których reedycję właśnie zaczynam kupować (głównie przez CD Japan, ale też przez Dusty Groove America). Tak więc rozgrzałem system, nałożyłem płytę na odtwarzacz, przykryłem ją Spiderem (o moim nowym krążku dociskowym dla Lektora Prime w sierpniowym wstępniaku) – i było świetnie. Dźwięk Enigm jest bowiem duży i nasycony. W kategoriach absolutnych można powiedzieć o lekkim ociepleniu przełomu basu i średnicy, a to dlatego, że zakres ten był w moim pomieszczeniu nieco podniesiony. Ponieważ lewa kolumna stała dość blisko rogu, więc zatkałem w niej wylot bas-refleksu, żeby sprawdzić, czy to może sprawka umiejscowienia. I z jednej strony rzeczywiście – brzmienie się wyrównało (w sensie hi-fi, a więc wyobrażonej poprawności), co powtórzyło się po przestawieniu kolumn nieco dalej od rogu. A jednak tylko częściowo uspokoiło to sytuację. Kiedy z dala od ścian wypróbowałem kolumny z zatkanymi obydwoma portami dźwięk stał się zbyt lekki i zniknęło wspomniane nasycenie. Wydaje się więc, że choć trzeba popróbować z ustawieniem, to jednak jakaś część tej energii pozostanie.

I zapewne to oraz uważnie prowadzona wyższa średnica sprawiły, że po jakimś czasie okazało się, że jestem po odsłuchu utworów z takich płyt, jak: Red King Crimson (Universal Music Japan, UICE-9058, HDCD), Spirit of Eden Talk Talk (EMI, 8 57129 2, CD) i Fragile Yes (Atlantic Records/Mobile Fidelity, UDCD 766, gold-CD), a zaraz potem singla World In My Eyes Depeche Mode (Mute, CD Bong 20, SP CD). Wysłuchałem ich z przyjemnością, z poczuciem ulgi, że nie muszę kolejny raz denerwować się jakością nagrania i mogę się skupić na muzyce. Dobermanny tego niestety (przynajmniej w tym zestawieniu, z tą elektroniką) nie zapewniają. A Enigmy nie są przecież ciemne, ani zaokrąglone. Podobny komfort, tyle, że z mniejszą rozdzielczością, zapewniają np. Alby Penaudio i Stilette 6 ART Loudspeakers. Jednak w obydwu przypadkach brało się to z zaokrąglenia i wygładzenia krawędzi. W kolumnach S&L nie o to chodzi. W porównaniu z nimi ciemniejsze są np., korzystające z rewelacyjnego przetwornika wysokotonowego A.R.T. (Accelerated Ribbon Technology) A.D.A.M.-y HM2. Tam jednak z kolei na przełomie środka i góry słychać było nieco więcej detali. Ciekawe, ale zarówno testowane Enigmy, jak i ADAM-y korzystają z takiego samego głośnika niskośredniotonowego firmy Eton z membraną HexaCone. I muszę powiedzieć, że to kolejny raz, kiedy wydaje mi się, że słyszę jego „sygnaturę”. To mianowicie niezwykle nasycony i „żywy” w sensie niemal dosłownym, biologicznym dźwięk, bogaty w harmoniczne itp. Naprawdę fajny. Gdzieś na przełomie wysokich i góry jest jednak lekkie uspokojenie dynamiki. W ADAM-ach nie było ono specjalnie słyszalne, bo dynamika w ogóle w tamtych głośnikach, przynajmniej tak to pamiętam, w porównaniu z kolumnami S&L jest mniejsza, więc i uspokojenie mniej słyszalne. Tutaj mamy duży, dynamiczny bas i wyrazistą, fantastyczną górę, przez co ten element słychać nieco bardziej. Myśląc o mocnej górze, mam na myśli jednak inne granie niż z metalowej kopułki SEAS-a zastosowanej Dobermannach. Wyższa część pasma jest w moich referencjach bardziej otwarta i bardziej rozdzielcza. Morel Enigm jest fantastyczny, to świetny głośnik, ale kolejny raz słyszę, albo tak mi się wydaje, ograniczenia miękkich membran (i kopułek w ogólności), których nie zauważam tylko w jednym, przypadku – w jedwabnym głośniku Dynaudio zastosowanym w podstawkach Electa Amator Sonus fabera. Myślę przede wszystkim o otwarciu góry i jej rozdzielczości. Kolumny z Krakowa wydają się generalnie bardziej nasycone i masywniejsze niż Electy, a także nie mają na niższym środku zapadłości, która we włoskich kolumnach jest czasem słyszalna. A jednak wydają się nieco bardziej „zamknięte”. Być może to też sprawka mocniejszego basu – nie jestem pewien, więc tylko opisuję. Możliwe jednak też, że znam włoskiego podstawkowca przede wszystkim ze współpracy z topową elektroniką Ancient Audio, a więc i z topowymi urządzeniami w ogóle. Posłuchałem więc Enigm specjalnie pod tym kątem nieco dłużej i za każdym razem po zmianie płyty miałem do tego głośnika większy szacunek. Po odsłuchach, w czasie zdjęć, rozkręciłem kolumny i okazało się, że Morel swoje zalety – nasycenie i szczegółowość – zawdzięcza wyjątkowo przemyślanej budowie: wyposażono go bowiem w aż potrójny magnes, a cewkę nawinięto lekkim, aluminiowym drutem Hexatech. Takich rzeczy się na co dzień nie widuje. W ogóle rzadko się widuje. Dlatego być może że jeszcze wszystkiego, co ten przetwornik potrafi nie słyszałem.

Model Mini serii Enigma ma znakomicie rysowaną, zorganizowaną, pełną scenę dźwiękową. Jest pięknie wykonany i – jak na zastosowane elementy i dźwięk – niedrogi. Ma jednak swoje ograniczenia, które każą zestawić go z innymi kolumnami do 10 000 zł. Niezależnie jednak od ceny, oferują niezwykle atrakcyjny, wciągający dźwięk. Są bardzo uniwersalne, jednak, przynajmniej na początku, słucha się na nich przede wszystkim płyt, które wcześniej nieco zepchnęliśmy na bok ze względu na ich ułomności realizacyjne. Enigmy umożliwiają to nie dlatego, że coś maskują, tylko dlatego, że wydobywają z nich to, co najważniejsze, kreując tym samym prawdziwe emocje. Kiedy przebrniemy przez ten etap, na pewno zechcemy posłuchać jazzu (jeśli lubimy) i wtedy Carmen McRae z płyty Carmen McRae & Juliet London (Bethlehem/JVC, VICJ-61458, K2 HD, CD) zaśpiewa w niezwykle zmysłowy i naturalny sposób, a gitara Wesa Montgomery’ego z płyty Jimy & Wes The Dynamic Duo (Verve/Universal Music Japan, UCCU-9240, CD) zabrzmi w dynamiczny i mieniący się fakturami sposób. A jednak nie jest to jeszcze ostatnie słowo w dziedzinie rozdzielczości i nie można powiedzieć, że to najlepsze monitory na ziemi. Generalnie przypominają mi bardzo model Duette Wilson Audio, który mi się bardzo podobał, co jest chyba wystarczającą rekomendacją. Współpracują z chęcią i z tańszą elektroniką – np. z systemem Yamahy S1000, przygotowywanym do tego numeru „High Fidelity” (No. 53, wrzesień 2008), czy świetnym modelem 300B JAG-a (ten sam numer). Ten ostatni to lampa i koniecznie trzeba takie zestawienie wypróbować. Mam jednak wrażenie, że lepiej zapewnić Enigmom nieco większą moc i możliwie najlepszą elektronikę. Niby nie są bezwzględne w ukazywaniu wad urządzeń towarzyszących, jednak jeśli raz usłyszymy je z czymś godziwym, nie będziemy chcieli już wracać.

BUDOWA

Kolumny Enigma Mini krakowskiej firmy Sound&Line to klasyczny, dwudrożny głośnik podstawkowy, wentylowany bas-refleksem (do tyłu). Na górze pracuje fantastyczna miękka (z materiału Acuflex) kopułka Morela MDT 33 z aluminiowym drutem cewki Hexatech, charakteryzujący się bardzo niską częstotliwością rezonansową (700 Hz). Front jest aluminiowy. Kopułka współpracuje z głośnikiem niskośredniotonowym Etona 7-360 Hex b, o średnicy 177 mm i wywiniętym do środka górnym zawieszeniem. Membrana wygląda jak plaster miodu. Kosz jest bardzo solidny, odlewany, a magnes całkiem spory, klasyczny – ferrytowy. Identyczny głośnik znajdziemy we wspomnianych ADAM-ach HM 2. Zwrotnicę zbudowano metodą punkt-punkt i jest w produkcyjnych wersjach zalewana w celu minimalizacji wibracji. W modelu, który dostaliśmy do testu nie została ona niczym zalana, jak to było w poprzednich kolumnach S&L, najwyraźniej, żebym mógł sobie wszystko dokładnie oglądnąć. W zwrotnicy znajdziemy kondensatory polipropylenowe Jantzena Superior Z-cap (wydaje się, że to teraz jedna z najpopularniejszych marek – niedroga i znakomita) i dwie cewki powietrzne. Sygnał do głośników prowadzony jest grubymi plecionkami miedzianymi (bez oznaczeń), wpinanymi na skuwki. Warto je sobie zalutować. Gniazda głośnikowe – to się od początku działalności firmy nie zmieniło – są pojedyncze. Te tutaj to chiński model, złocony, całkiem niezły, stosowany np. przez Rotela, Edgara i Harpię Acoustics w moich Dobermannach. Na zamówienie można sobie jednak zażyczyć dowolną markę. Obudowę wykonano z sandwicza płyt MDF i HDF, od środka wzmacnianych dodatkową warstwą, tworzącą jak gdyby szeroką opaskę biegnącą przez wszystkie ścianki. W powstałych w ten sposób wgłębieniach po jej obydwu stronach wklejono gąbkę. Sztywności pilnują też dwa wewnętrzne wzmocnienia, biegnące poziomo po obydwu stronach głośnika niskośredniotonowego. Wytłumienie generalnie jest raczej niewielkie. Całość jest okleinowana naturalną okleiną – wygląda znakomicie. I chociaż całość ma klasyczne proporcje i na pierwszy rzut oka specjalnie się nie wyróżnia (może poza wagą), to jednak to zaawansowane konstrukcje z drogimi komponentami. Do kolumn dostępne są opcjonalne, dopasowane stylistycznie podstawki, dokręcane do kolumn solidnymi śrubami od spodu obudowy. Kolumny nie mają maskownicy. Wspomnijmy, że nazwa Enigma pojawiła się już wcześniej, tyle że w serii elektroniki śląskiej firmy Amparo (Kustagon) – znakomite wzmacniacze i przetwornik.
Dodajmy jeszcze, że wcześniej testowaliśmy modele Guardian Centurion oraz Pretorian Duo. Pisaliśmy też o modelu Enigma Medius we wstępniaku do lipcowego numeru „High Fidelity” TUTAJ.



Dane techniczne (wg producenta):
Typ kolumny podstawkowe
Opis dwudrożna, bas-refleks
Przetworniki nisko-średniotonowy – Eton 7-360/37 HEX ; wysokotonowy – Morel MDT33
Pasmo przenoszenia 40 Hz – 20 000 Hz
Skuteczność 89 dB
Impedancja 8 Ω
Nachylenie zbocza 6 dB/oktawę
Rekomendowana moc wzmacniacza > 15 W
Wymiary (H) 425 mm, (W) 220 mm, (D) 310 mm
Waga >18 kg
Okleina naturalny fornir, faktura do wyboru


Uwaga producenta 1: W chwili obecnej trwają prace ukończeniowe nad wersją Mini Excellence czyli opartą w całości o topowe podzespoły elektroniczne (takie jak Mundorf Supreme , Milles, Alpha Core, Janzen Silver Superior Cup i okablowanie jednej z najbardziej cenionych marek na świecie. Oczywiście także gniazda głośnikowe i sposób wykonania połączeń wewnątrz. Zastosowany będzie też specjalnie robiony na potrzeby tej wersji port bas-reflex (chodzi o kształt i materiał) oraz wewnętrzne materiały jeszcze zwiększające sztywność obudowy. Naszym zamiarem jest aby ów produkt Enigma Mini Excellence (jak i w ogóle nazwa Excellence, która zawsze w przypadku naszych produktów będą oznaczać w ramach danego modelu najwyższą dostępną wersję a co za tym idzie jakość podzespołów i dźwięku) był w cenie poniżej 9900 zł a zapewniał jakość niedostępną w przedziale cenowym nawet ponad dwukrotnie wyższym oraz aby upgrade do wersji Excellence był możliwy dla klientów którzy w danym momencie nie zdecydują się na dopłatę do tej wersji ale mogą w przyszłości rozważać jego dokonanie.

Uwaga producenta 2: Nie ukrywamy także że, Enigmy Mini powstały ze szczególnym uwzględnieniem potrzeb posiadaczy wzmacniaczy lampowych, od tanich do drogich. Nie można oczywiście powiedzieć że są one dedykowane tylko do lamp – byłaby to oczywista nieprawda, niemniej ze względu na coraz większa rzeszę wielbicieli tego rodzaju wzmacniaczy i tego skądinąd pięknego brzmienia także w tym kierunku skierowaliśmy znaczną część naszej uwagi, czyli na opracowanie konstrukcji i brzmienia tak aby zestawy ze wzmacniaczem lampowym tworzyły prawdziwy, wciągający i co najważniejsze zatrzymujący spektakl, bez względu na rodzaj odtwarzanej muzyki (oczywiście na miarę tego rodzaju zestawów głośnikowych – tj. podstawkowych.) Wydaje nam się iż ta można powiedzieć tytaniczna praca dała oczekiwany rezultat, choć oczywiście jej ocena nie należy do nas.



SOUND&LINE
ENIGMA MINI

Cena (para): 7900 zł

Dystrybucja: Sound&Line

Kontakt:

Tel. kom.: 600 974 673
Tel.: (0…12) 422 79 30
e-mail: sound.line@poczta.fm







PŁYTY PROSTO Z JAPONII

CDJapan



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2008, Created by B