PŁYTA MIESIĄCA
DIALEKTYKA GRZECHU/A
GRZECH PIOTROWSKI "SIN"
ARMS Records, CD 1427-006, gold CD


Absolwent prestiżowego Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach (coś często właśnie Katowice są miejscem narodzin ciekawych osobowości muzycznych), jak przystało na aktywnego muzyka grał w wielu zespołach, jednak platformą, na której zbudował to, kim jest w chwili obecnej był zespół Alchemik. Zresztą, nie chodziło tylko o zespół, bo wraz z nim do życia powołał studio nagraniowe, wydawnictwo, kameralny zespół smyczkowy - a wszystko to pod taką samą nazwą. Nie wiem, czy miała ona coś wspólnego z bestsellerem książkowym Paulo Coehlo, czy nie, ale cień mistycyzmu łączy obydwa projekty. Alchemik odniósł spory sukces artystyczny, który, jak to u nas bywa, nie przeniósł się zbytnio na sukces komercyjny. Po przesłuchaniu (i obejrzeniu) najnowszej płyty Piotrowskiego, wydanej pod własnym nazwiskiem, widząc również sprawność, z jaką wydawnictwo ARMS Records prowadzi jej promocję, jest szansa, że ta ciekawa i inteligentna muzyka znajdzie drogę do odtwarzaczy wielu osób.

Alchemik, grupa za którą stoi (stał?) Grzech Piotrowski wypracowała własny, bardzo atrakcyjny styl, oparty oczywiście o brzmienie saksofonu - instrumentu lidera - będący jednak apelem tak do rozumu jak i emocji. Najczęściej spotykanym określeniem, jakim się opisuje tę muzykę jest: "ścieżka dźwiękowa do nieistniejącego filmu". Kwantyfikatory tego typu niemal zawsze biorą z niemożności łatwego zaszufladkowania i ometkowania dzieła sztuki. Bo co ono mówi? Przede wszystkim, że jest to muzyka ilustracyjna. Bzdura po raz pierwszy. Że jest to twórczość w pewnej mierze "służebna" do obrazu czy czegoś ponad nią. Bzdura do kwadratu. Definiując muzykę w ten sposób, należałoby opisać tak większą część twórczości zachodniej klasyki. Coś jednak określenie to usiłuje uchwycić i - tak się przynajmniej wydaje - stara się powiedzieć, że muzyka Alchemika należy do twórczości "imaginatywnej", twórczości, która wywołuje w słuchaczu nie tylko skojarzenia słuchowe, ale indukuje też obrazy. A taka muzyka jest czymś więcej niż tylko "podkładem" (nawet potencjalnym). Siła zespołu Piotrowskiego polega(ła?) na umiejętności budzenia emocji trudnych do wywołania w inny sposób. Jeżeli więc muzyka wywołuje w odbiorcy wyrażenia również wzrokowe, wówczas nie można mówić, że jest "filmowa", ale że przekazuje emocje na tyle silne, że zawłaszczają nas jako całość. Zresztą, Piotrowski nagrał soundtrack do regularnego filmu - "Powiedz to Gabi" w reż. Rolanda Rowińskiego, więc można sprawdzić, jak wygląda muzyka filmowa w jego wykonaniu.

DYGRESJA

Wątpliwości ogarnęły mnie już wcześniej, tuż po wydaniu przez wydawnictwo Artura Rychlika (red. nacz. {już były} "Magazynu Hi-Fi") i Maćka Stryjeckiego (red. nacz. "Hi-Fi i Muzyki") płyty "Piano" Leszka Możdżera (ARMS Records 1427-001-2, gold CD). Wątpliwości dotyczyły tego, czy branża do jakiej "High Fidelity OnLine" należy - branża magazynów specjalistycznych audio/wideo jest w stanie przetrwać, jeśli nie zasymiluje się bardziej z branżą muzyczną i filmową. Wydawałoby się, że związek taki jest naturalny i powinien, wcześniej czy później, wyniknąć samoistnie. Nic z tego. Skubnięcia z obydwu stron się zdarzają, jednak żadna ze stron haczyka nie połknęła. A, kto wie, czy nie jest to jedna z niewielu dróg przetrwania w dobrej kondycji i oparcia się innym atrakcjom, jak np. komputerom dla nas wszystkich. A pierwsza publikacja ARMS Records postawiła sprawę dość jasno: między światem muzyki i światem wysokiej jakości sprzętu istnieje nieredukowalna więź. Kiedy więc znalazłem na półce w sklepie płytę Piotrowskiego i zobaczyłem, że została wydana przez Redaktorów, wiedziałem, że jest to krok w dobrą stronę i że jest jeszcze dla nas szansa.

CIĄG DALSZY ARTYKUŁU

Płyta "Sin" Grzecha Piotrowskiego została wydana wyjątkowo starannie. Przede wszystkim wytłoczono ją nie na standardowym podkładzie aluminiowym, a na znacznie droższym złotym. Jak mówią zwolennicy tego metalu, zapewnia on znacznie mniejszy wpływ czynników zewnętrznych na podkład, który - co za tym idzie - jest chemicznie stabilny. Z doświadczenia wynika również, że "złote" płyty brzmią inaczej niż aluminiowe. Większość audiofilskich wydawców uważa, że zmiany idą w dobrą stronę. Trzeba jednak powiedzieć, że różnice są na tyle duże, że ludzie z JVC odpowiedzialni za fenomenalne reedycje płyt dokonywane w procesie XRCD, XRCD? i teraz XRCD24 odrzucili złoto i od wielu lat wierni są aluminium. To jednak wyjątek, który potwierdza regułę.
Projekt plastyczny płyty "Sin" jest wysmakowany i mieści się w palecie zielono-czerwonej. Zewnętrzna, tekturowa obwoluta w tonacji czerwono-czarnej, z białym, wydrapanym tytułem płyty i wykonawcą skrywa zielonkawą poligrafię książeczki płyty. A w niej znajdziemy wprowadzenie Piotrowskiego, notki dotyczące Alchemika, dyskografię, personel oraz słowo od Redaktorów. Wszystko to zaś z tłem w postaci zdjęć Grzecha Piotrowskiego, jego saksofonu i dziewczyny (pewnie również jego - kolejność dowolna). Ciekawe, ale wspomniana kobieta, nieco roznegliżowana, widoczna jest tylko fragmentarycznie - a to włosy, kawałek pleców, dłonie. "Pars prototo" - tak się takie działania nazywają w literaturze i chodzi o ukazanie jednego elementu, który ma sugerować resztę. Wymowa zdjęć jest więc prosta - patrzący nieustraszenie w obiektyw Piotrowski tworzy pod wpływem (natchnieniem) swojej osobistej muzy, która - jak się można dowiedzieć z dedykacji - nosi imię Marysia.
Materiał został najwyraźniej nagrany na Pro-Toolsie, w technice wielośladowej. Rejestracji dokonano w trzech miejscach - niemal cały materiał w Studio Alchemik Grzecha i Pro Studio Szmitta (Olsztyn), zaś harfę, perkusję i bas w utworze nr 3 - "O dwóch takich co ukradli księżyc" w najlepszym studiu w kraju, radiowym S-4 w Warszawie, a nagrań dokonał jeden z najlepszych mistrzów konsolety (przynajmniej jeżeli chodzi o płyty wysokonakładowe) Leszek Kamiński.
Wpływ Redaktorów na powstanie nagrań był zaskakująco duży. Jak można się dowiedzieć z wkładki, właściciele ARMS Records perfidnie pożyczyli Piotrowskiemu srebrne kable (coś mi się widzi że były to Albedo, ale przecież mogę się mylić). Jak każdy wrażliwy człowiek, Piotrowski uległ czarowi dobrego dźwięku i rzucił wszystko na jedną szalę - nagrał wszystkie partie saksofonu jeszcze raz właśnie z wykorzystaniem nowych kabelków-sreberków. Opóźniło to wydanie płyty, ale krok we właściwą stronę został zrobiony. W trakcie realizacji, próbne nagrania odsłuchiwane były na wysokiej klasy sprzęcie Red. i na tej odstawie podejmowane były decyzje co do dalszych poczynań. Audiofilizm pełną gębą.
"Niech każdy zajmie się tym, co potrafi najlepiej" - mówi klasyk (szkoda, że nie pamiętam który). Dlatego też kwestię muzyczną tylko "skrobniemy", a nura proponuję dać w opis dźwięku. Przy każdym utworze postaram się zwrócić uwagę na najważniejsze elementy brzmienia, pod kątem których wartałoby zbadać jakości naszego systemu odsłuchowego.

OPIS (MUZYKA)

Płyta obejmuje dziewięć utworów muzycznych oraz dziesiąty utwór w formacie CD-ROM, filmik "Pingwin" przygotowany przez Wojtka Wawszczyka. Już po pierwszym przesłuchaniu da się wyodrębnić trzy grupy utworów, powiązanych stylistyką i aranżami. Pierwsza, startująca z utworem "Moje słońce", stylistycznie przypomina grę - proszę wybaczyć to oklepane porównanie, ale musi się tu znaleźć - Garbarka, a także, głównie w przypadku "Chik Chika" - manierę Kenny G. Przywołani, wybitni muzycy musieli się pojawić, głównie ze względu na stylistykę i brzmienie saksofonu. Wydaje się, że również aranżacja nieprzypadkowo nawiązuje do ich twórczości. Nie formułuję w ten sposób zarzutu, a raczej komplementuję Piotrowskiego, bo obydwaj przywołani muzycy, każdy w swojej dziedzinie, są mistrzami. Zresztą, twórca Alchemika niczego nie powiela, a raczej delikatnie nawiązuje, przygrywa, akompaniuje. To część, którą można nazwać "jasną". Po niej przychodzą utwory "ciemniejsze" trudniejsze, oparte na połamanych rytmach, z elektronicznymi planami i przetworzonym dźwiękiem saksofonu. To już prawdziwa jazda. Ważną częścią tego setu jest odwoływanie się do intelektu, a to przez cytaty, a to przez aluzje. Będąc dla pierwszej części - tezy - antytezą, dają coś, co swoją kulminację znajduje w najpiękniejszym utworze cyklu, tytułowym "Sin" - długiej, ponad jedenastominutowej syntezie. Lubiąc i "kupując" styl Garbarka, chłonąc część trudniejszą, mógłbym jednak kupić tę płytę nawet, jeśli znalazłaby się na niej ta jedna kompozycja.

OPIS (DŹWIĘK)

Nr 1. "Moje słońce"
Niski, niski bas. To jest naprawdę basiszcze. W lewym kanale grzechotki otoczone sporym powietrzem Saksofon jest nieco wycofany, kilka małych kroczków za linię kolumn, jednak nigdy nie ginie w miksie. Z tyłu smyczki, które budują klimat, a które powinny być przez cały czas dobrze słyszalne (ale też nie powinny dominować).

Nr 2. "Chik Chika"
Na początku utworu zwracają uwagę piękne, perliste blachy podane wraz z bardzo wiarygodną przestrzenią. Smyczki ulokowane w przestrzeni między centrum i lewym kanałem, dość daleko. Przez cały czas z lewej strony słychać szybko nabijane talerze, a w prawym hi-hat. Obydwa rodzaje blach różnią się barwą, co powinno być wyraźnie rozpoznawalne. Saksofon jest wyraźnie niższy niż w pierwszym utworze, a bas operuje raczej w wyższych rejestrach. Muzyk gra na nim trochę jak na gitarze, ponieważ uderza o dwie struny na raz. Rozdzielczość systemu powinna być na tyle dobra, żeby móc słyszeć zarówno ich harmonię jak i różną "wagę". Struny powinny wybrzmiewać dość długo. Charakteryzują się dość "tłustym" dźwiękiem, z mocniejszą fazą "podtrzymania", bez "klaśnięcia" jak w kontrabasie. Wchodząca w drugiej części utworu gitara klasyczna została podana dość cicho i stanowi tylko ornament, bez aspiracji do przewodzenia. Jeżeli słychać ją mocniej, jeśli dominuje, to znaczy, że system gra nieco zbyt mocną wyższą średnicą. W nagraniu słychać sporo pogłosu (raczej syntetycznego) wokół gitary, ale został on bardzo dobrze zintegrowany z brzmieniem samych strun. Z tyłu słychać, wyraźniejsze pod koniec, tom-tomy, dość ciche, okazjonalnie odzywające się jednak niskim dźwiękiem.

Nr 3. "O dwóch takich co ukradli księżyc"
Utwór rozpoczyna się harfą i "kilmatycznym" klawiszem. Przywołuje to nastrój, głównie za sprawą podobnego brzmienia, soundtracku do filmu "Prosta historia" w reżyserii Davida Lyncha z muzyką Angelo Badalamentiego. Jak wynika z opisu płyty, harfa została nagrana przez Leszka Kamińskiego w S-4. Jak się wydaje, jej brzmienie jest minimalnie zbyt "plastikowe", tak jakby została nagrana dość blisko - struny są dość duże i brakuje rozbudowanej góry. To jednak ozdobniki, ponieważ przez cały czas, pod niby spodem, a tak naprawdę nadając utworowi potrzebną motorykę, idzie mocny, niski bit. Będzie więc można sprawdzić jak system radzi sobie z trzymaniem rytmu i separacją niskich i wysokich dźwięków. Od 1:40 warto zwrócić uwagę na mięsisty bas, przypominający grę na kontrabasie smyczkiem, jednak trochę niższy. To bardzo "klimatyczny" utwór i tak powinien brzmieć. Talerze odzywają się co jakiś czas, są raczej schowane, a ich dźwięk można określić jako "kąśnięcia".

Nr 4. "Introwertyk"
Utwór, już bez niedomówień, łączy ze sobą klasyczne brzmienia akustycznych instrumentów i elektronikę. Rozpoczynają go samplowany bit oraz ponownie bardzo niskie dźwięki. Warto zwrócić uwagę na to, aby saksofon stał zawsze w tym samym miejscu. Jeżeli delikatnie "pływa", to znak, że trzeba popracować nad akustyką pomieszczenia. To tutaj usłyszymy zniekształcony, nieco na podobieństwo gitary elektrycznej, dźwięk saksofonu (od 0:35). Nie wiem w jaki sposób taki "sound" uzyskano, ale brzmi, jakby został przesterowany cyfrowo - w takich przypadkach przester jest twardy i ma dość jednostajne brzmienie. I bez względu na użytą technikę tak powinien być słyszalny. Znowu budowany jest specyficzny klimat - więcej mocnych dźwięków syntezatora i trip-hopowy rytm perkusji. Pod spodem smyczki i dźwięk przypominający organy Hammonda. W lewym kanale należy odnaleźć zdublowany, dość cichy saksofon.

Nr 5. "Tylko ty"
"Tylko Ty" jest utworem "kontemplującym", rozpoczynającym się powoli, nie spieszącym się, w którym równie dużą rolę co dźwięk gra cisza, interwały, przerwy, zawieszenia. Ważne więc, aby sprzęt nie był nerwowy, a miał wyraźną, selektywną średnicę. Ponieważ jednak utwór się rozwija aż do forte, można będzie zbadać jak nasze urządzenia sprawdzają się przy cichym i głośnym graniu, bez kręcenia gałką. Utwór rozpoczyna fortepian do którego zaraz dołącza kontrabas. Instrumenty słychać bardzo podobnie jak w projekcie z udziałem Trio Leszka Możdżera, z soundtracku do filmu "Tulipany" z muzyką Daniela Blooma (Warner Music Poland 77911-2). Zaraz wchodzi niski saksofon. Wraz z perkusją tworzą one dźwięk klasycznego kwartetu jazzowego i tak powinien być on słyszalny - nieco intymny, z lekkiej perspektywy, bez rzucania dźwięku na twarz. Warto zwrócić uwagę na klarowne brzmienie saksu, który zazwyczaj, np. w produkcjach Kenny'ego G. jest zalany pogłosem. Tutaj inaczej - słychać kto jest liderem, jasne jest również, że lider ma bardzo dobry zespół, któremu też pozwala grać. Fortepian jest swego rodzaju "akompaniamentem", również bez dużego pogłosu, zebrany dość blisko. Jest to chyba jedyny moment, do którego można by mieć jakieś zastrzeżenia (albo wcześniej było to maskowane przez inne instrumenty) - blisko ustawiony mikrofon powoduje, że przy wysokiej klasie sprzętu słychać instrumenty jako powiększone w stosunku do oryginału, głównie poprzez nieco "tłustą" średnicę. Tutaj słychać fortepian trochę w ten sposób i nie ma mowy o brzmieniu uzyskanym na "Piano" Leszka Możdżera. Bardzo ładnie słychać natomiast kontrabas - dość sucho, bez sztuczek z jego "podgłośnieniem" (słychać, że w gruncie rzeczy to dość cichy instrument) , z wyraźnym pudłem. W dużym stopniu to on jest głównym "aktorem" tego utworu. Każde zdudnienie w pomieszczeniu, podkreślony albo odchudzony bas będzie więc słyszalny jako zmiana balansu tonalnego całości. Blachy w tym utworze wydają się nieco zbyt ciche. Ich perlisty i "złoty" charakter, utrzymany konsekwentnie przez całą płytę wymaga, aby były dość mocne. I nie chodzi o to, że perkusista gra cicho, a o to, że tak zadecydował realizator.

Nr 6. "Neverland"
Utwór rozpoczyna się od bardzo niskiego "wiatru", który przewala się po scenie. Ma on dobrą selektywność i teksturę, można więc będzie zobaczyć, czy głośniki niskotonowe naszych kolumn również mogą się podobnymi walorami pochwalić. Bardzo ciekawą barwę ma również wchodzący zaraz, "wywijający" duduk, prowadzący dialog z saksofonem. To dobry moment na to, aby sprawdzić rozdzielczość sytemu - niższe brzmienie duduka i wyższe saksofonu powinny być wyraźnie odseparowane i nie powinny się zlewać w całość. Dość mocnym akcentem kładzie się również syntezator, z dużym "oddechem". W tym przypadku blachy są prowadzone mocniej, chociaż ich barwa jest taka sama. Do 3:31 utwór ma łamany rytm, niskie dźwięki, jakby perkusja grała pod wodą. Potem zmiana klimatu na oniryczny, potęgowany przez syntetyczne "fale". W 4:43 ma się wrażenie, że materiał jest przesterowany (podobnie w 5:07). Od 5:35 wchodzą bardzo ładne, rozłożone w panoramie blachy. Ponieważ stopa perkusji jest z bardzo krótkim pogłosem, bardzo dobrze zebrana, z "plaśnięciem" o membranę, można będzie ustalić, czy nasze głośniki niskotonowe reagują szybko czy wolniej. Proszę zwrócić na pojawiający się pod koniec dzwoneczek (trójkąt?) - od 7:38 - bardzo klarowny, z długim wybrzmieniem.

Nr 7. "Hormon"
Na początku trzeba zwrócić uwagę na brzmienie basu, który słychać jakby został przekształcony w voocoderze. Identyczny sound uzyskano na płycie Adama Pierończyka "Digivooco" (PAO Records, PAO 10230) - to będzie tour de force dla głośników. Jego brzmienie jest krótkie i nieco "tępe", wyraźnie przekształcone. Dopiero gdzieś w okolicach 2:23 zaokrągla się i słychać go tak, jak kontrabas. W lewym kanale mamy zaś przez cały czas szybkie, krótkie blachy. Bardzo szybki rytm utworu pozwoli zaobserwować jak system zachowuje motorykę. Ma być szybko, rytmicznie, z "nerwem".

Nr 8. "Cień"
Na początku usłyszymy krótki saksofon, a potem, na drugim planie, saksofon, bez wyraźnego szarpnięcia, z dłuższym wybrzmieniem. Saksofon również jest dość daleko, trochę jak u Garbarka. Nastrój utworu przywołuje pierwsze płyty Pink Floyd, być może dzięki takiej a nie innej barwie klawisza. Pośrodku sceny dużo się dzieje, głównie w środku pasma. Zmulone, albo "dopalone" wzmacniacze sobie z tym nie poradzą. Nawet kontrabas definiowany jest bardziej przez wyższe harmoniczne niż przez dźwięk podstawowy. Od 5:45 mocno zaznaczą się smyki.

Nr 9. "Sin"
Tytułowy "Sin" jest najpiękniejszym utworem, jednym z takich, które nawet jeśli zapomnimy resztę płyty, pozostaje z nami. Jego nastrój buduje przede wszystkim brzmienie duduka z wyraźną, piękną linią melodyczną. Zaraz dołącza saksofon (ostatecznie to lider...) i keyboard w średnim basie i średnicy. W dalszej części duduk schodzi na drugi plan, a słychać głównie saksofon, z otwartym, ale w jakiś magiczny sposób ciepłym brzmieniem. W 2:20 usłyszymy blachy perkusji, ale bardzo daleko. Posłuchajmy ich i zobaczmy, jak wybrzmiewają - opadanie powinno być łagodne, a ich sound pełny. Dopiero od 3:49 wchodzi wyraźny kontrabas - ładny i szybki. Przez cały czas towarzyszą nam rozłożone w przestrzeni blachy, uderzane nie pałeczkami, a (nie wiem, jak się toto fachowo nazywa) pałkami z filcowymi grubymi końcami. Daje to nieco bardziej głuchy, ale bogaty w harmoniczne dźwięk. Brzmienie jest koherentne i pełne. Utwór zmierza do finału, przez cały czas budując nastrój i napięcie.

ZAKOŃCZENIE

Piękna muzyka w pięknej oprawie ze znakomitym dźwiękiem. Skojarzenia z różnymi wykonawcami są jak najbardziej na miejscu. W sztuce liczy się jednak to co się robi ze spuścizną, a nie czy w ogóle się z nią coś robi. Muzyka bez korzeni jest martwa i pusta. "Sin" Grzecha Piotrowskiego pokazuje, w jaki sposób zbudować nowoczesne brzmienie bez nadużywania studia. Mają Redaktorzy rękę do wykonawców, oj mają! ARMS Records wyrasta na głównego dostawcę audiofilskiego dźwięku w Polsce. W odróżnieniu od tak wielu innych audiofilskich wytwórni, proponuje znakomitą muzykę na światowym poziomie, a nie gnioty, które są strawne tylko dzięki dobremu brzmieniu. Piękna muzyka.

Wojciech Pacuła

    LISTA UTWORÓW:
  1. Moje słońce - 1:52
  2. Chik Chika - 4:46
  3. Odwóch takich co ukradli księżyc - 3:03
  4. Introwertyk - 3:37
  5. Tylko my - 8:24
  6. Neverland - 8:07
  7. Hormon - 4:55
  8. Cień6:26
  9. Sin - 11:14
  10. Bonus track: Pingwin (Film by Wojtek Wawszczyk
Czas całkowity: 52:26

Muzyka: Grzech Piotrowski
Mastering: Ryszard Szmitt
Mix: Ryszard Szmit, Grzech
Produkcja: Grzech Piotrowski

Projektowi towarzyszy wysmakowana strona internetowa: www.grzechpiotrowski.pl



© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio