WZMACNIACZ SŁUCHAWKOWY
VINCENT KHV-111

Jedną z najważniejszych umiejętności przy wyborze sprzętu jest umiejętność stosownego doboru poszczególnych elementów. Zestawienie ze sobą nawet bardzo dobrych, bardzo drogich urządzeń wcale nie gwarantuje sukcesu. Urządzenia audio działają bowiem w sposób "sympatyczny", czyli oddziałują na siebie nawzajem. Dla tych, którzy z tą branżą mają kontakt sporadyczny, albo dopiero "zarazili" się nieuleczalnym dążeniem do coraz lepszego dźwięku, jest to być może stwierdzenie nowe, nie do końca zrozumiałe. Warto więc przypomnieć jedną z ważniejszych zasad świata audio: suma poszczególnych komponentów może być znacznie wyższa, niż ich wartość liczona oddzielnie. Chciałbym więc przedstawić "system" słuchawkowy złożony ze wzmacniacza słuchawkowego, przewodu zasilającego (Vincent Power Cord - również w osobnym teście) oraz absorberów Vibrapod No2) który bardzo ładnie ze sobą gra i który znaczy więcej niż każdy z tych elementów z osobna.

ODSŁUCH

Brzmienie wzmacniacza Vincenta osadzone jest na niskim basie i dobrze z nim zespolonej niższej średnicy. Ów team potrafi zabrzmieć porywająco. W utworze "Eighteen" z płyty "Offramp" Path Metheny Trio (ECM 17 138-2), gdzie na basie gra Steve Rodby, jego instrument zabrzmiał z pasją, w pełny i dobitny sposób - tak, że utrzymane zostało tempo i oddany został szybki i dokładny puls tego nagrania. Zakres wyższej średnicy również jest dość aktywny, zaś góra, a szczególnie jej wyższa część, jest nieco wycofana. Pozwoliło to na komfortowy odsłuch płyty Martina Gore'a "Counterfield2" (Mute 24772 5), z dobrym wglądem w szczegóły rejestracji. Pomimo mocno studyjnego i "przetworzonego" charakteru dźwięku z tej płyty, słychać, że została przygotowana przez specjalistę w tej dziedzinie i można wiele powiedzieć o charakterze dźwięku poszczególnych "instrumentów". Vincent, pomimo że pokazał proweniencję tego materiału, dał również możliwość jego komfortowego odsłuchu.

Pewien problem miałem z określeniem właściwych słuchawek dla Vincenta. Z Beyerdynamikami DT990 Pro intensyfikacji ulegał gęsty przełom przedziału niskich częstotliwości i środka, przez co góra była nieco odsuwana w cień. AKG271 Studio z kolei, pokazywały wszystko dokładniej, bardziej twardo i jednoznacznie, z lepiej rozbudowaną górą, jednak nie zrobiły nic, aby przeciwdziałać lekkiemu podkreśleniu wyższej średnicy. Warto więc wypróbować samemu, który wariant będzie dla nas odpowiedni. Trzeba też jednak powiedzieć, że niezależnie od tego, jakiego wyboru dokonamy, będzie nieco brakowało płynnego przejścia pomiędzy średnimi częstotliwościami i wysokimi, tak jakby pasmo było w tym miejscu trochę wycofane. Rzecz wyraźna przy obydwu parach słuchawek (jakże odmiennych od siebie) mocniej manifestowała się wszakże przy AKG, gdzie np. na płycie Warschauer Barocksolisten "Concerto Avenna" (Audiostax, AXC D 90201) podkreślana była górna średnica skrzypiec. DT990 z kolei nieco ten zakres "zaokrąglały" i pozbawiały części szczegółów.

Scena Vincenta (oczywiście na tyle, na ile odsłuch słuchawkowy pozwala) jest poprawna, chociaż do najmocniejszych jego stron nie należy. Muzycy z tej, zarejestrowanej przez polskich muzyków, w technice binauralnej, płyty mieli wyraźnie określone miejsca, jednak perspektywa sali była nieco skrócona i brakowało im tzw. "odejścia", czy "oddechu". Również chór z "Antyfony", części nagrania "Vespers of 1610" Claudio Monteverdiego (Telarc, 2CD-80453), dokonanego przy użyciu "sztucznej głowy" Neumanna KU-100, miał dokładnie zakreślone ramy, poszczególni śpiewacy byli dobrze "widoczni", jednak zabrakło wykończenia długiego pogłosu z wnętrza Campion Center.

Po tych doświadczeniach, kiedy przyszedł czas na mocniejszą muzykę, okazało się, że dynamika i dobitność dołu, połączone z plastyczną średnicą były tam jak znalazł. Niezależnie od tego, czy był to elektroniczny rock gotycki spod znaku Diary of Dreams, mocniejsze granie Depeche Mode z nowszych płyt, gdzie mamy do czynienia z "żywą" perkusją i gitarami, aż do Faith No More, zawsze rytm, puls i tzw. "kop" pozwalały jej słuchać z rosnącym poziomem adrenaliny. Nie każde urządzenie to potrafi. Nie będzie wprawdzie bardzo dalekich planów, które w rocku progresywnym grają tak dużą rolę, ale dostaniemy w zamian wyrazistą pierwszą linię i dobrą definicję "body" instrumentów - o ile nie są one zbyt głęboko w miksie.

PODSUMOWANIE

Vincent przygotował bardzo solidnie wykonane urządzenie, które może się pochwalić dobrym rytmem, ładnym środkiem i dołem. Zabrakło jednak nieco wyrafinowania w kreowaniu dalszych planów, zaś górna średnica może zabrzmieć co jakiś czas nieco zbyt przenikliwie. Myślę, że lepiej by było, gdyby KHV-111 kosztował nieco mniej. Musiałby być jednak wówczas produkowany w Azji. A tak, kosztuje tyle ile kosztuje. Jeżeli jednak pochodziłby np. z Chin, nie mielibyśmy na tylnej ściance dumnego napisu "Made in Germany".

Wojciech Pacuła

BUDOWA

Wzmacniacz Vincenta wygląda bardzo solidnie i budzi zaufanie. Obudowa została wykonana z grubych blach, zaś przednia ścianka została wykonana z płata, pokrytego od środka czarną farbą, akrylu, na której pozostawiono przezroczyste "okienko" dla widocznej w głębi lampy. Lampa, oprócz przetwarzania sygnału, ma w dużej mierze zadania estetyczne, dlatego też, aby podkreślić jej "ognistą" naturę, podświetlono ją z tyłu czerwoną diodą (nie da się jej wyłączyć). Niecodziennie rozwiązano regulację wzmocnienia, ponieważ użyto osobnych gałek do lewego i prawego kanału. Z tyłu widnieje dumna nalepka "Made in Germany", co sugeruje, iż urządzenie nie zostało wykonane w Chinach. I rzeczywiście, po odkręceniu górnej ścianki okazuje się, że najważniejsze układy KHV pochodzą ze... Słowacji. Układ elektroniczny został bowiem wykonany i złożony przez firmę Edgar, odział AGB - firmy zajmującej się systemami komputerowymi, a od roku 2000 wykonującą elektronikę m.in. dla Pro-Jecta, DPA i Fox Audio, żeby wymienić tylko kilka najważniejszych zleceniodawców. W Niemczech dodano najwyraźniej transformator oraz obudowę. I rzeczywiście - jak w rozmowie ze mną potwierdził jeden z przedstawicieli Edgara, pan Grigorescu, cała elektronika wykonywana jest właśnie u naszych południowych sąsiadów, jednak według schematów dostarczonych z Niemiec.

Układ (poza drobnymi wyjątkami) jest bardzo ładny: ze złoconych wejść długimi, dość przeciętnymi przewodami trafiamy do otwartych potencjometrów, które również do najlepszych nie należą. Potem jest jednak znacznie lepiej. Sygnał kondycjonowany jest w lampie, na której niestety nie znajdziemy żadnych oznaczeń. Z jej budowy wynika jednak, iż jest to któraś z podwójnych triod małej mocy. Następnie sygnał przesyłany jest do układu scalonego JRC4580 i dalej do sporych tranzystorów (ST - BD140+BD139) pracujących w układzie push-pull, które, poprzez duży przekaźnik sterują niezłoconym, dość przeciętnym wyjściem słuchawkowym. Elementy bierne są bardzo ładne, gdyż np. zaaplikowano niemal wyłącznie precyzyjne oporniki metalizowane. Każda z sekcji ma swój własny prostownik i stabilizację, zaś napięcia dostarczane są z kilku uzwojeń wtórnych przyjemnego transformatora toroidalnego, w którym część centralna została zalana żywicą epoksydową.

SETUP

KHV-111 został wyposażony w gniazdo zasilające IEC, więc grzechem byłoby nie spróbować jak współpracuje z jakąś dobrą "sieciówką". A nie musiałem szukać daleko. Pełnym zaskoczeniem było dla mnie, iż Vincent, oprócz elektroniki, proponuje również kilka przewodów, w tym zasilające. A przecież nie powinno, gdyż rejon Chin (chodzi głównie o Tajwan) zaopatruje niemal 99% zapotrzebowania firm audiofilskich na całym świecie. A przewód jest solidnie i estetycznie wykonany i dostarczany w drewnianej, wyściełanej skrzyneczce. Jego budowa najwyraźniej bazuje na skrętkach przewodów, ponieważ, pomimo sporej średnicy, jest bardzo giętki. Całość została - standardowo - wykończona siateczką ozdobną. Dostępne są dwie długości - 1,5 m. oraz 3m.

Nie wspominałem jeszcze o tym, ale najsłabszym elementem Vincenta są nie potencjometry czy wyjście słuchawkowe, ale jego nóżki. Zresztą nóżek tak naprawdę nie ma, są tylko nawiercone otwory pod nie, a urządzenie stoi na podklejonych maleńkich gumowych stopkach. Aż się więc prosiło, aby zastosować coś lepszego. Nóżki Vibrapoda No2, które wykorzystałem do tego celu, mają wysokość 1,4 cm, a wykonano z materiału przypominającego gumę, z szerszym kołnierzem pod spodem (o średnicy 6,2 cm) i węższym u góry. Ten ostatni element odpowiedzialny jest za podatność całości i dostępny jest w pięciu różnych odmianach, oznaczonych cyframi od 1 (najbardziej podatny) po 5 (najtwardszy). W tym przypadku użyłem numeru 2, rekomendowanego dla urządzeń o masie od 1,81 kg do 3,62 kg.

VINCENT
KHV-111
Cena: 2100 zł

Dystrybutor: Audio System
Kontakt:
tel. (0-22) 662-45-99
fax. (0-22) 662-66-74
e-mail: kontakt@audiosystem.com.pl
web: www.audiosystem.com.pl

DANE TECHNICZNE (wg producenta)
Moc5W
Pasmo przenoszenia10 Hz - 40 kHz
Zniekształcenia harmoniczne< 0.1 %
Stosunek sygnał/szum> 90 dB
Skuteczność wejściowa5 mV
Wymiary215 x 90 x 290mm
Waga3,3 kg
Koloryczarny


© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by Studio LooK