pl | en

FELIETON

 

IV Plichtowskie Spotkanie Soniczne,
czyli „PSS Społem”

O PSACH I KOTACH, CZYLI:
CZY DŁUGOŚĆ MA ZNACZENIE?



www.architect-kaminski.com.pl


PRZEDWSTĘP

udzi, w jednej z kategorii, można podzielić na „zbieraczy” i „drapieżniki”. Gatunek homo sapiens jest z punktu widzenia odżywiania się dość dziwnym tworem. Co uzbiera - zje, co upoluje – to samo. To tak jak byśmy żyli w „rozkroku” między dwoma odrębnymi światami zwierząt. Ta dziwna dwoistość przez miliony lat u różnych osobników różnie ewoluowała, przeważając szalę w jedną lub w drugą stronę, uwypuklając jedną skłonność „kosztem” drugiej. Robert De Niro w filmie Heat mówił: „Jeśli chcesz mieć przyjaciela, kup sobie psa” (Heat, reż Michael Mann, Warner Bros. 1995). No dobrze, ale co z kotem...? Oba te gatunki, jakże różne z punktu widzenia swoich naturalnych determinacji, przebywają z człowiekiem równolegle już od bardzo dawna i nie przez przypadek ludzie często dzielą się na zdecydowanych zwolenników psów albo kotów!


Psy, proszę o wybaczenie wszystkich miłośników, to typowi padlinożercy, potrzebują podgniłego pożywienia z masą bakterii i innych różnych świństw, aby utrzymać właściwą florę bakteryjną przewodu pokarmowego. Dodatkowo prowadzą się w stadzie, tworząc hierarchię, za przewodnikiem skoczą w ogień i uwielbiają jak im się mówi, co mają robić. To nie ich wina - tak je po prostu stworzyła natura.
Koty natomiast są inne, jako typowe drapieżniki nie tkną innego, niż świeżo upolowane mięsko. Kot jest indywidualistą, ma swoje „zdanie”, chadza swoimi, odkrytymi przez siebie, ścieżkami. Kot cię nigdy nie zdradzi, pod warunkiem jednak, że w domu obok nie ma trzy razy dziennie wołowiny, która stanowi naturalne pożywienie kota.

Tak by można jeszcze długo, ale chodzi o to, że z kotem tworzy się raczej równoległą relację, a nie poddańczo – hierarchiczną, jak z psem. Czy to oznacza, że z punktu widzenia człowieka kot jest obiektywnie gorszy? Przecież gatunek ten zawitał w naszych domach jakieś „cirka about” milion lat później niż pies. Aby żyć z kotem pod jednym dachem trzeba umieć zaakceptować i docenić „inność” spojrzenia na świat, samodzielność, indywidualizm - ty przecież też nie zawsze machasz ogonem jak tylko ktoś cię zawoła.
I w tych właśnie cechach cały szkopuł „kariery” kota wśród ludzi. Są to cechy w ocenie większości co najmniej „niepopularne”, nie przysparzające „przyjaciół”, cechy, za które wielu naszych ”kocich” przodków przysmażyło sobie łapki na grillach Hiszpańskiej Inkwizycji, a „przodkinie” utonęły w rzekach, ze swoimi kotami zresztą. Ikoniczny, tak zwany „łysy”, inaczej „kark”, którego każdy z nas kiedyś przecież spotkał, prowadza się na ogół właśnie z psem i to najlepiej obronnym (!!), którego katuje w domowych pieleszach, aby czuć się „panem”. Przy okazji po to, żeby pies go oczywiście nie zagryzł. Kot by mu po pierwszych bęckach po prostu zwiał.

Po co ten wstęp do wstępu? Ano dlatego, że obserwując różne fora, bez względu na ich tematykę, mimo że podczas ich lektury mi wzbiera, i to nie wiem czy to złość, czy treść pokarmowa bardziej, zauważyłem pewne ciekawe zjawisko. Ludzie wobec „wolności” internetu, która im samym dała rzekomą „wolność” intelektualną, cofnęli się w rozwoju społecznym o tysiące lat! Wyszło z nich przerażenie i bezradność wobec wolności ich własnych wyborów.

Fora internetowe w przeważającej mierze zapełniają skamlący „zbieracze”, błagający o pomoc: „błagam, proszę wybierzcie mi najlepszy z możliwych, za dychę (...); „co mam zrobić, błagam o pomoc!” itp.”. Są tam również Ojcowie Założyciele, posiadający wszechwiedzę płynącą z samego rdzenia wszechświata, udzielający „święte” porady na odległość, niczym Kaszpirowski.
Bardzo rzadko, ale jednak, na forach pojawiają się „drapieżniki, zwolennicy świeżego mięska, czyli ludzie, którzy w dobrej wierze i ku dobru ogółu społeczności, starają się jakiś temat SAMEMU zgłębić, przetestować, zbadać i opisać.

Są oni najbardziej znienawidzonymi forumowiczami! Niepotrzebnie jątrzą! Podkopują autorytet Ojców Założycieli rzetelnymi informacjami oraz, co najgorsze, burzą konformistyczny spokój poddańczego ogółu! Ich głos to tak, jakby do domu „łysego” wpuścić kota i pokazać psu, że można żyć inaczej - pies i tak nie zrozumie, bo jak tu rozmawiać z psem o kolorach. Zresztą nie raz widziałem, jak to mały kot przewodzi dużemu psu. Ciekawe dlaczego?
W 4. odsłonie Plichtowskich Spotkań Sonicznych (PSS-Społem) znów wetkniemy kij w mrowisko, jednym burząc świat forumowej, idyllicznej błogości psa śpiącego na wycieraczce, a drugim dając możliwość eksploracji nowych terytoriów podczas nocnej kociej eskapady.

WSTĘP WŁAŚCIWY

Wszyscy znamy niewybredne męskie kawały (już prawie zaczyna się wstęp właściwy) o tym dlaczego kobiety mają w samochodach poobijane zderzaki, czyli niby dlaczego nie umieją parkować. Dlaczego? - Bo ich mężczyźni powiedzieli im, że „tyle” to jest czteeeerrrnnaśśście centymetrów... Tyle jednak, że kawał ten to przecież nic innego jak strzał w kolano! Z innej strony jest powiedzenie, że mały ale wariat! Czy to oznacza, że mały musi tak, jak ssak w epoce dinozaurów nadrabiać szybkością i sprytem?

Stawiam więc po raz kolejny fundamentalne, dręczące mężczyzn na całym świecie, pytanie (bo podobno kobiety sobie go nie zadają): Czy długość ma znaczenie? Aby jeszcze bardziej dolać oliwy do ognia postaramy się udzielić odpowiedzi na płaszczyźnie – nazwijmy to elegancko – nie anatomii, lecz na polu audio. Po co mi dłuższy... kabel?
Po rozpakowaniu przesyłek z przewodami IC, które przyszły do mnie do testów w przypadku jednego z nich (porównanie długości do przekroju), doszliśmy do wniosku, że po to, aby się powiesići się nie urwać. Kablem takim można też nieźle przylać, jeśli ktoś jest określonej orientacji społeczno-politycznej (jedynej słusznej) i polega na „oldskulowych” metodach wychowania!

Ale bez żartów (tu zaczyna się wstęp właściwy): normalny, „niewtajemniczony” audiofil zapewne wychodzi z założenia, że długość przewodu łączącego poszczególne urządzenia audio ma czysto praktyczny wymiar. Musi on „starczyć” na tyle, aby wetknąć wtyczki w gniazda poszczególnych urządzeń. Audiofil ów, goszcząc w salonach audio, bądź na różnego rodzaju wystawach nie raz z zazdrością patrzył na „kilometry” kabli wijących się za systemami. Z zazdrością, bo długość oznacza dla niego tyle, co „drogość”, na którą często nie może sobie pozwolić biorąc pod uwagę wysokie ceny kabli audio.
Znam również takie przypadki gdzie po zakupie jakiegoś upragnionego przewodu był on przecinany na pół i powtórnie konfekcjonowany, bo urządzenia ciasno postawione na sobie pozwalają się połączyć np. półmetrowym odcinkiem.

Poza tym czysto praktyczno-finansowym traktowaniem kabla, istnieją w świecie audiofilskim mity, szeptane opowieści związane z długością kabli. Na przykład, że interkonkekty mogą być długie, a kable głośnikowe powinny być krótkie, że przewody zbalansowane mogą być w ogóle nieskończenie długie, bo po to zostały w ogóle wymyślone – żeby pracowały w salach koncertowych, studiach itp. Mity te, jak to zwykle bywa z przekazem ustnym i z samą ich definicją, zawierają jedynie część prawdy, tak jak stwierdzenie że człowiek i – nomen omen – jego pies mają statystycznie po trzy nogi - co przecież jest (statystyczną) prawdą.

Co oznacza takie myślenie i podejście do kabli audio? Po pierwsze, zdążyliśmy zaakceptować to, że przewód też „gra”, niektórzy to nawet usłyszeli. Rozróżniamy różne typy kabli, rodzaje użytych w nich materiałów, eksperymentujemy z ich podłączaniem do swoich systemów.
Po drugie, wciąż nie traktujemy kabla jako nierozerwalnej części systemu audio, czyli większej całości, która jako integralny element pompuje powietrze w naszych domach. Niewiele osób przecież powie, że podłączyli właśnie nowe urządzenie do kabla.
Po trzecie, mamy do czynienia z patologią zrodzoną w kręgu sprzedawców, którzy ustalili liniową zależność między długością, a ceną/wartością przewodu. Po tym jak dany delikwent wybierze już, nawet po odsłuchach, jakieś przewody nikt nie stara mu się tłumaczyć nic więcej, unikając wejścia na „śliskie” tematy, jak żeglarz „Omegi” na ocean spowity krą. Po czwarte wreszcie, chodzi o zwyczajną niewiedzę, która rodzi potrzebę słuchania „znachorów” od tłumaczenia zjawisk paranormalnych, zamiast zwyczajnie rodzić potrzebę słuchania muzyki. A wystarczyło przecież uważać na fizyce, bo zjawisko, które chcemy opisać i „fizycznie” – czyli nausznie przetestować ma swoje wyjaśnienia i uzasadnienie, bo dotyczy zjawiska fal.


Wyjaśni nam to w miarę przystępnie Marek, gdyż ja na fizyce oglądałem pod ławką gównie świerszczyki i kiedy on udzielał się przy tablicy mnie interesowała przede wszystkim trzecia zasada termodynamiki. Marek jest z zamiłowania również krótkofalowcem, dlatego zjawiska zachodzące w kablu, podczas gdy przepływa przez niego prąd, nie są mu obce. Na swojej działce ma jakąś dziwną plątaninę kabli o baaardzo różnej długości, porozpinanych na przykład miedzy kominem a płotem, o długości od metra do kilkudziesięciu. To mój sąsiad, często organizuje ogniska, które w ogóle nie przeciągają się do późnych godzin nocnych i podczas których w ogóle nie spożywa się alkoholu.
Jak dotąd wszyscy myśleliśmy, że kable te są głównie po to aby, gdy ognisko już wygaśnie, z ust biesiadników, którzy się o nie potykają, wydobywały się głośne słowa na „k” i „h” przerywane autorytatywnymi stwierdzeniami, że ja „p”, ku uciesze gospodarza. Mam nadzieję, że dzięki temu artykułowi i wy zrozumiecie jaki był cel tej „sieci”, bo z punktu widzenia fizyki (nauki przeklętej) ma ona tyle samo wspólnego z krótkofalarstwem, co z testem kabli audio.

MAREK MOCZKOWSKI
Plichtowskie Spotkania Soniczne

O TYM, DLACZEGO KABEL PÓŁMETROWY BRZMI INACZEJ NIŻ METROWY, A SREBRNY INACZEJ NIŻ MIEDZIANY

Aby wyjaśnić ten paradoks, albo chociaż podjąć próbę znalezienia wyjaśnienia, przyjrzyjmy się właściwości materiałów, zwanej przenikalnością. Przenikalność mówi o tym, w jaki sposób materiał reaguje na nagle pojawiające się w nim pole, np. elektryczne. Okazuje się, że materia nie reaguje natychmiast, a co więcej, reaguje różnie w zależności od częstotliwości tegoż pola. Wywołuje to zniekształcenia w amplitudzie czy fazie sygnału, sprawia też, że dla wysokich częstotliwości prąd płynie tylko po powierzchni kabla.

Prąd w kablu to elektrony, a te tworzą swojego rodzaju „gaz elektronowy”. Przekazują ładunek (prąd) poprzez wzajemne zderzanie się, podobnie jak ma to miejsce w gazie. Im szybsze zmiany (wyższa częstotliwość), tym trudniej jest się przedostać takiemu sygnałowi (machanie wachlarzem powoli jest łatwe, natomiast szybkie ruchy sprawiają trudność). Sygnał przechodzi osłabiony oraz opóźniony.
Każdy widział tęczę. Białe światło - mieszanka różnych częstotliwości (kolorów), przechodząc przez krople wody lub pryzmat rozszczepia się na swoje składowe. Muzyka to również zbiór różnych częstotliwości. Gdy „płynie” ona przez interkonekt podłączony do sprzętu, częstotliwości te ulegają takiemu samemu rozszczepieniu jak wspomniane wyżej białe światło w zetknięciu z pryzmatem.

Nasz dźwięk nie jest już taki sam jak na wejściu - jest zniekształcony, a różne częstotliwości docierają do nas z opóźnieniem. I chociaż zmiany te są niewielkie, nasze ucho (w szczególności ucho audiofila :) jest w stanie to zarejestrować.
Nasz mózg interpretuje przestrzenność dźwięku, położenie źródła na podstawie m.in. dwóch parametrów – różnicy w głośności oraz fazie (czyli opóźnienia). Dla przykładu - jeżeli sygnał dociera do lewego ucha wcześniej niż do prawego, mózg interpretuje to w ten sposób, że źródło dźwięku znajduje się z lewej strony (w rzeczywistości jest to trochę bardziej skomplikowane, a wiedza na ten temat jest wykorzystywana w praktyce do symulowania przestrzenności dźwięku, patrz TUTAJ).

Dążąc do ideału, producenci interkonektów poszukują optymalnej konstrukcji kabla. Starają się tak dobrać materiał i konstrukcję rdzenia (miedź, srebro, nanorurki węglowe), izolator (Teflon, powietrze) oraz ekran, aby ich wzajemne oddziaływanie zapewniło jak najmniejsze zniekształcenia. Niezależnie jednak od tego, czy to będą ultraczyste i jednorodne nanorurki węgla, czy też niskostratne srebro, izolator bawełniany czy teflonowy, to osiągnięty efekt będzie i tak narażony na wspomniane wcześniej właściwości materii – opóźnienia, osłabienia czyli zniekształcenia.
A długość kabla jeszcze potęguje ten efekt – dłuższy kabel to na ogół większe różnice w opóźnieniach poszczególnych dźwięków. Czyli zupełnie inny odbiór utworu, inna konstrukcja sceny, zmieniona przestrzenność. Jak już wspomniano, zmiany te są subtelne, ale dla wytrawnego ucha zauważalne.

Przedstawione powyżej rozważania nie są nowe. Są one dobrze znane (czytaj TUTAJ), a celem tych paru zdań było przybliżenie i wytłumaczenie w prostych słowach dość skomplikowanego zjawiska fizycznego, które materializuje się dla nas audiofilów, jako odwieczny dylemat, czasami wywołujący uśmiech u niewtajemniczonych: srebro czy miedź? Ciekawostką jest, że być może dobierając materiały, z których zbudowany jest interkonekt (np.  domieszkowanie nanorurek węglowych), można zbudować kabel, którego rdzeń kompensuje w dużym stopniu negatywne efekty wywołane przez pozostałe elementy (izolator oraz ekran). Mielibyśmy wtedy kabel idealny, którego długość nie wpływa na zniekształcenia (z wyjątkiem ogólnego „osłabienia” sygnału).

Uwaga: można byłoby się jeszcze pokusić o rozważania dot. wpływu długości kabla na powstawanie odbić (patrz np. TUTAJ), ale wydaje się, że efekt ten można pominąć dla długości, w których na ogół konfekcjonuje się interkonekty.

Wracając do meritum: postanowiliśmy więc sprawdzić, czy istnieje zależność między długością interkonektu (IC) a jego wpływem na dźwięk systemu. Testy te przeprowadziliśmy, mając – wspomnianą – podstawę merytoryczną oraz doświadczenia odsłuchowe, które zaciekawiły nas i skłoniły do drążenia tematu.

Poprosiliśmy różnych producentów i dystrybutorów o przesłanie nam zestawów: po dwa identyczne przewody (ten sam typ, ta sama konfekcja), ale o różnej długości. Wśród testowanych kabli znalazły się zarówno te zakończone wtykami RCA jak i XLR. Zadbaliśmy o to, aby testowane odcinki były tak samo wygrzane, bądź niewygrzane w ogóle. Dotarło do nas aż siedem zestawów!

Różnica w brzmieniu mojego systemu po podłączeniu różnych kabli była tak „dramatyczna”, że aby podczas odsłuchów kolejnej pary niejako „zapomnieć” brzmienie poprzedniego zestawu, tak aby móc się skupić na różnicach w „brzmieniu” różnych długości, przyjęliśmy zasadę odrobinę dłuższych odsłuchów w dwóch różnych, dostosowanych do potrzeb, systemach: A-B-A, lub A-A-B.
Testowane kable zostały podłączone na dwa sposoby:
1. Pomiędzy odtwarzaczem Yamaha i sekcją przedwzmacniacza Luxman.
2. Pomiędzy przedwzmacniaczem gramofonowym RCM Sensor i sekcją przedwzmacniacza Luxman. Reszta okablowania stanowiła niezmienną wartość.

TESTOWANE KABLE:

1. ALBEDO The Flat-One: 0,75 m i 1,5 m, RCA.
2. ALBEDO Monolith: 0,5 m i 1 m, RCA.
3. FURUTECH FA-220/FP-701M i FP-702F: 1 m i 2 m, XLR.
4. CHORD Cobra VEE-3: 1 m i 2 m, RCA.
5. KBL Hologram: 1 m i 1,4 m, RCA.
6. KBL Red Eye: 0,5m i 1m, RCA.
7. SUPRA DAC: 1 m i 2 m, XLR.

UCZESTNICY SPOTKANIA

  • Marek Moczkowski - z wykształcenia informatyk ale od zawsze elektronik i zapalony krótkofalowiec. Z dziedziną audio ma raczej nie wiele wspólnego, ale lubi słuchać – jest u mnie na „testach” nowego sprzętu od momentu kiedy kupiłem w latach 90. pierwszy odtwarzacz CD Fonica, czyli od początku. Marek był zawsze delikatnie mówiąc „dobry” z fizyki; zwany dalej MM.
  • Witek Kamiński – czyli „mła” (zapis fonetyczny – przyp. red.) - z zawodu architekt, słucham jak muszę i jak nie muszem... ale nigdy nie chcem ale muszem; zwany dalej WK.

SPRZĘT GRAJĄCY

  • Wzmacniacz LUXMAN L-507s
  • Odtwarzacz SACD YAMAHA CD-S2000
  • Gramofon PRO-JECT RPM-5.1/ORTOFON 2M BLUE, Custom Version One
  • Kolumny VIENNA ACOUSTICS Beethoven Baby Grand
  • Kable zasilające SUPRA LoRad 2.5 by AVcorp
  • Interkonekt (przedwzmacniacz → końcówka mocy) SUPRA EFF-I/NEUTRIK by AVcorp
  • Interkonekt (gramofon) VDH D-103 MKII
  • Kable głośnikowe VDH THE REVELATIONS
  • Bliżej nieokreślona istota zwana w języku martwym „Spirytus”, ulokowana w różnym stężeniu w napojach, które człowiek musi spożywać w celu podtrzymania podstawowych funkcji życiowych organizmu... Nie wyrażała bezpośrednio opinii na temat dźwięku, lecz miała zdecydowany wpływ (czysto naukowy) na obniżenie naukowości naszych...

PŁYTY UŻYTE W TESTACH

SACD:

  • Carmen McRay, Live At Birdland West, Concorde Jazz.
  • Gustaw Mahler, Symphony no. 6, B.F. Claudio Abbado – DG.
  • Gustaw Mahler, Symphony no. 2, W.P. Gilbert Kaplan – DG.
LP:
  • Rachmaninov, Symphonic Dances, LSO, A. Previn; EMI Angel Master Series, DMM (1975-77).
  • The Trumpet Summit meets The Oscar Peterson big 4, Pablo Records (1980).
  • Beethoven, Symphony nr 2 in D major, P.Ch.P.O., Wojciech Rajski, “Tube Only”; TACET 180 g, (2007).

1. ALBEDO The Flat-One: 0,75 m i 1,5 m, RCA
Marek Moczkowski: Dla mnie krótszy odcinek zagrał o wiele węższą sceną, dłuższy natomiast miał o wiele mniej niższych tonów i głębszą scenę muzyczną.
Witek Kamiński: Krótszy odcinek zagrał większym wolumenem dźwięku, orkiestra miała większą potęgę uderzenia, pokazał mniej detalu niż dłuższy, ale przekazał więcej muzycznych emocji i lepiej trzymał tempo utworu. Przez analogię, dłuższy pokazał o wiele więcej detali, które górowały w całym przekazie muzycznym, lecz kosztem soczystości brzmienia, było ono trochę suche.

2. ALBEDO Monolith: 0,5 m i 1 m, RCA
MM: Krótszy odcinek pokazał o wiele węższą scenę muzyczną. Dłuższy zagrał szeroko, pokazał przy tym ogromną ilość detali i to w dużo lepszy i bardziej precyzyjny, niż krótszy, sposób oraz bardzo precyzyjnie zlokalizował na scenie poszczególne instrumenty orkiestry.
WK: W przekazie dłuższego odcinka rządzi detal! Dosłownie wyczuwa się tysiące litrów powietrza zgromadzonego w sali koncertowej. Słychać każde puknięcie i trzaśnięcie krzesła, każdy element wydarzenia muzycznego ale trochę oddzielnie i jednowymiarowo oraz moim zdaniem za jasno. Krótszy odcinek tego kabla pokazuje wprawdzie mniej detali, ale dźwięk jest bardziej płynny, gładszy i lepiej wypełniony. W dobrym tego słowa znaczeniu sklejony, koherentny. Jest bardziej muzykalny, ma lepszy bas, głębszy i jest go w ogóle więcej. Głębsza jest również scena muzyczna i większa siła uderzenia.


3. FURUTECH FA-220/FP-701M i FP-702F: 1 m i 2 m, XLR
MM: Krótszy odcinek zaprezentował lepszą „izolację” instrumentów. Były one dokładniej „wycięte” z dźwięku orkiestry. Kabel dwumetrowy zaprezentował za to lepsze „stereo” i głębszą scenę muzyczną. Trochę mniej było detalu, ale moim zdaniem dźwięk brzmiał bardziej realnie.
WK: Metrówka bardziej wyeksponowała średnicę, dźwięk stał się lżejszy i bardziej detaliczny, miał więcej blasku, a instrumenty więcej powietrza dookoła siebie. Przekaz był także bardziej energetyczny i jakby szybszy. Wokale zabrzmiały żywiej a soliści stali w pierwszym rzędzie przed kolumnami. Cały dźwięk był zresztą bardziej wypchnięty do przodu. Kabel dłuższy pokazał za to dużo głębszą scenę dźwiękową i lepiej porozmieszczał instrumenty w trójwymiarowej przestrzeni. Sprawiało to wrażenie dźwięku trochę zamglonego ale potężnego, poważnie brzmiącego, bo detale nie wybijały się aż tak bardzo. Sprawiało to wrażenie przebywania w silnie wytłumionej sali koncertowej, której akustyka nie dodaje orkiestrze nic od siebie.

4. CHORD Cobra VEE-3: 1 m i 2 m, RCA
MM: Metr, w porównaniu z dłuższym odcinkiem, zagrał dźwiękiem szorstkim i trzeszczącym. Zauważyłem także w jego dźwięku kłopoty z kontrolą basu. Odcinek dwumetrowy miał mniej detali-ale to dobrze. Zaprezentował piękne barwy, bardzo naturalny bas, był dla mnie miękki i wręcz „przytulaśny”. Bardzo relaksująca, w dobrym tego słowa znaczeniu, prezentacja. WK: Krótszy zagrał dźwiękiem dynamiczniejszym z większą werwą i wykopem. Bardziej przejrzysta była scena. Z dłuższym kablem dźwięk był wyraźnie niższy, bardziej zamglony, dalszy. Nie oznaczało to jednak utraty dynamiki, lecz wiązało się raczej z faworyzowaniem skrajów pasma. Dłuższy przewód starał się lepiej pokazać trójwymiarowość sceny muzycznej.

5. KBL Hologram: 1 m i 1,4 m, RCA
MM: Nie wiele mam do powiedzenia na temat różnic dźwięku. Oba kable wykazały się identycznym charakterem brzmienia, tylko tyle że odcinek dłuższy zrobił wszystko po prostu lepiej! Większa głębia sceny, dynamika, szersza scena, itp., itd.
WK: Moje obserwacje są identyczne i w zasadzie można by tak skończyć to porównanie, że dłuższy „gra” lepiej i basta! Ale naczelny (redaktor, bo w sumie to wszyscy jesteśmy naczelni), mógłby się zdenerwować, więc rozwinę: po podłączeniu dłuższego odcinka dźwięk stał się gładszy, bardziej płynny i soczysty, z lepiej poukładaną sceną dźwiękową i lepiej odseparowanymi od siebie powietrzem instrumentami. Szczególnie było to uwidocznione w głośnych partiach orkiestry, kiedy za razem było słychać, że nawał dźwięku składa się z poszczególnych instrumentów oraz że dźwięk ten jest koherentny, w dobrym tego słowa znaczeniu sklejony lub po prostu naturalny, muzykalny. Znacząco poprawiła się też stereofonia oraz przestrzenność/głębokość dźwięku.

6. KBL Red Eye: 0,5 m i 1 m, RCA
MM:Tak, jak w poprzednim produkcie KBL, dłuższy odcinek podobał mi się dużo bardziej, ale tutaj łatwo wychwyciłem różnice w brzmieniu. Krótszy odcinek miał o wiele więcej wysokich tonów, grał bardziej „efekciarsko”, ale moim zdaniem płasko. Wykazał się mniejszą kontrolą basu, który zalewał resztę pasma.
WK: No przy tym kablu rozminęliśmy się najbardziej... Ale, jak widać „jeden lubi ogórki, drugi woli ogrodnika córki”! Dla mnie półmetrówka była o wiele lepsza. Miała głębszą i szerszą scenę dźwiękową, lepszą orientację instrumentów w przestrzeni sceny. W głośnych partiach orkiestry dźwięk się nie gubił, była detaliczny a przy tym płynny i melodyjny. Brzmienie było gładsze i lepiej rozciągnięte, ale bez utraty dynamiki. Podobnie jak w przypadku obu kabli Furutecha pojawiło się 3D! Odcinek dłuższy zagrał bardziej sucho. Dźwięk był bardziej narzucający się, bardziej detaliczny, ale i płaski. Podkreślone zostały skraje pasma.

7. SUPRA DAC: 1 m i 2 m, XLR
MM: Metrowy odcinek pokazał instrumenty oddzielone od siebie, wręcz wycięte z szerokiej sceny. W prezentacji było dużo powietrza, pogłosów i szczegółów. Odniosłem wrażenie, jakby dłuższy przewód nie nadążał za dźwiękiem, jakby było jakieś opóźnienie w fazie dźwięku poszczególnych instrumentów. Kabel się dusi!
WK: Mnie również bardziej podobała się prezentacja krótszego odcinka. Dźwięk był bardziej detaliczny, przejrzysty, było więcej powietrza dookoła instrumentów. Lepsza była również dynamika i silniejszy wykop. Dwumetrówka zagrała dźwiękiem niższym, bardziej zamglonym. Potężnym, ale bardziej ospałym, o poluzowanym niższym zakresie. Ujawniła się skłonność do faworyzowania skrajnych zakresów. Taka trochę wata z powtykanymi szpilkami.

NA KONIEC

Przez cały czas, kiedy pisałem ten artykuł zastanawiam się, jakie by tu napisać zakończenie? I żadne nie wydaje mi się dobre. Czy zakończeniem testu powinno być podsumowanie? Raczej nie, bo wtedy tylko ono zostanie przeczytane, jak ściąga dla leniwych, a więc po co cały tekst? Zakończeniem nie powinna być również żadna porada ani przepis, bo artykuł ma zainspirować czytelnika do własnych poszukiwań, a nie dać mu recepty na lek na katar.
Wrócę więc jeszcze raz do tematu forów, a raczej komentarzy jakie się ukazują pod różnego rodzaju artykułami o tematyce audiofilskiej w prasie „nie branżowej”. Typowy audiofil jest tam przedstawiany jako bogaty (!) idiota o budowie psychologicznej, pozwalającej różnym szamanom wyciągać z niego kasę jak wodę z gąbki! Dodatkowo kasa ta nie idzie na jakiś „zbożny” cel, na przykład na Licheń, lecz na kabel żelazkowy, do którego została dorobiona ideologia, który właśnie dlatego kosztuje tyle, co Opel Corsa.

Tak zwani fachowcy wypowiadają się, że rzeczy podobno słyszane przez „nawiedzonych sekciarzy”, nie mają żadnego potwierdzenia w pomiarach i parametrach technicznych oraz że owe pomiary nierzadko wykazują, iż urządzenia za setki tysięcy złotych mają gorsze „wyniki”, niż na przykład Diora sprzed dwudziestu pięciu lat. W wypowiedziach tych króluje również pogląd, że audiofil swoim sprzętem grającym stara się jedynie nadrobić swoje „sprzętowe” niedomogi, chodzi o to, że tam gdzie nie popisała się matka natura!

Nie da się z tym walczyć, w kwestii zmiany poglądów osób tak postrzegających świat, tak jak się nie da z psem rozmawiać o kolorach. Poddałbym tylko pod wątpliwość rzekomą wartość przeprowadzonych pomiarów, bo niby jakim laboratorium owi „inżynierowie” dysponują? Zastanowiłbym się również, jaką odebrali edukację, skoro Marek wyjaśnił w kilku zdaniach części teoretycznej zagadnienia wpływu długości kabla sygnałowego na słyszany przez ludzkie ucho dźwięk, i to tak, że nawet dziecko by zrozumiało.


Internet daje możliwość wypowiedzi „masom”, a miliony much przecież nie mogą się mylić! Jako ostateczny argument odbierający audiofilom prawo do życia w ogóle, jest podawany przykład „ślepych testów”. Podczas nich, audiofil „skazany” jedynie na percepcję opartą na odbiorze uchem (odarty z całej nawtykanej mu do głowy ideologii o produkcie) jest bezbronny i rzekomo nie odróżnia gramfpnu Bambino od systemu gramofonowego za pół miliona!
Mam więc dla tych wszystkich nie-audiofilów świetną propozycję! Panowie, spotkajcie się tak, jak my, w jakiś miły piątkowy lub sobotni wieczór i zróbcie taki właśnie ślepy test. Aby było sprawiedliwie wobec nas, skoro my mamy używać jedynie uszu, wy ograniczcie się do użycia też tylko jednego organu, jako narzędzia poznania - tego, którym was, w odróżnieniu od nas, „Bozia” wyposażyła sowicie. Koniecznie napiszcie jakąś relację z tego spotkania.

Kable ALBEDO dostarczył do testów producent: www.albedo-silver.com
Kable KBL dostarczył do testów producent: www.kblsound.pl
Kable FURUTECH dostarczył do testów dystrybutor: www.rcm.com.pl
Kable CHORD dostarczył do testów dealer: www.q21.pl
Kable SUPRA dostarczył do testów dystrybutor: www.bestaudio.pl

POPRZEDNIO:

  • III PLICHTOWSKIE SPOTKANIE SONICZNE: Audiofilskie „łu-bu-du”, ciąg dalszy: dociski płyt gramofonowych, czytaj TUTAJ
  • II PLICHTOWSKIE SPOTKANIE SONICZNE: Podstawy antywibracyjne – podsumowanie, czytaj TUTAJ
  • I PLICHTOWSKIE SPOTKANIE SONICZNE: Dlaczego platforma antywibracyjna działa i co z tego wynika (czyli apel o samodzielne myślenie i ignorowanie ignorantów), czytaj TUTAJ

  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl