WZMACNIACZ ZINTEGROWANY

ALMARRO
A318B

WOJCIECH PACUŁA







Japońska marka Almarro to relatywnie nowa marka na polskim rynku – premierę miała podczas wystawy Audio Show 2007. Podobnie jak z innymi kultowymi markami „stamtąd”, jak np. Kondo, Leben, Air Tight, stoi a nim jeden człowiek, w tym przypadku Yoshihiro Muramatsu. Również on posiada ogromny zbiór lamp NOS i elementów pasywnych tego typu. A jednak jest coś, co różni Almarro od setek (nie żartuję!) „podziemnych” marek z Kraju Kwitnącej Wiśni: stosowanie w budowie standardowych elementów, pochodzących z dużych firm – dobrych, ale w żaden sposób nie egzotycznych. Yoshihiro Muramatsu tłumaczy to tak:
„Preferuję elementy używane w przemyśle, pochodzące z dużych firm. Ich kontrola jakości jest znacznie lepsza, elementy są bezpieczniejsze, inaczej rozliczni kontrahenci po prostu pozwaliby producenta do sądu i w efekcie zniszczyli. Stosuję jedynie dostępne i sprawdzone elementy, które będą jeszcze długo pracować bez usterek i w bezpieczny dla użytkownika sposób. Wiele z rzeczy, które obecnie audiofile „wierzą” zaskakuje mnie. Produkty wcale nie muszą być tak strasznie drogie, tak niebezpieczne w użyciu i z własnym temperamentem, żeby brzmiały dobrze. My preferujemy projekty, które są proste, ale wyrafinowane – takie, które pokażą, że wydawanie 20 000 USD na wzmacniacz jest zupełnie nieuzasadnione [...].”

ODSŁUCH

Patrząc na specyfikację techniczną tego urządzenia i widząc tam 18 W nastawiamy się automatycznie na pewien „specyficzny” typ dźwięku i od razu zaczynamy szukać kolumn o ultra-wysokiej skuteczności. Test pokazuje jednak, że w obydwu przypadkach jest to działanie zbyt pochopne. Myślę, że najlepiej do odsłuchu przystąpić tak, jak robię to w stosunku do wszystkich urządzeń – bez uprzedzeń, bez naginania otoczenia do bardziej lub mniej wyimaginowanych potrzeb, ale też bez taryfy ulgowej. Stąd wszystkie wzmacniacze testuję na początku z tymi samymi, dużymi kolumnami o średniej skuteczności (Harpia Acoustics Dobermann), tyle że z kompensowaną, wyrównaną impedancją 6 Ω. I tak grany Almarro pokazuje coś, czego być może inaczej byśmy nie docenili: jego twórcy zachowali znakomity balans tonalny. Niezależnie od rodzaju muzyki, a nawet w dużej mierze bez związku z poziomem głośności wzmacniacz ten gra wyrównanym, bardzo dobrym dźwiękiem. Bardzo ważne są dwie informacje – dotyczące góry i basu. Najpierw bas, bo to zazwyczaj słaby punkt wzmacniaczy lampowych. Z dużymi, pełnozakresowymi kolumnami bas jest znakomicie rozciągnięty i ma bardzo dobrą barwę. Jego niski zakres, gdzieś w pobliżu najniższego dźwięku kontrabasu (okolice 42 Hz) jest, w porównany z mocnymi tranzystorowymi piecami łagodniejszy, nie tak dobrze skupiony. Po przejściu na skuteczniejszy model (Art Loudspeakers Stiletto 6) zniknęła znakomita akuratność moich kolumn odniesienia, jednak poprawiła się zwartość basu i pojawiła się unikalna cecha – głębokość dźwięku. Bas nie schodził już tak nisko (tak zwykle z tego typu kolumnami jest), jednak znacznie lepsze było jego tempo, uderzenie.

Warto na chwilę przyjrzeć się temu ostatniemu, ponieważ związana jest z tym dynamika, a jeszcze głębiej – wydajność prądowa urządzenia. Wydajność trzeba rozpatrywać na dwóch płaszczyznach: chwilowej (impulsowej) oraz ciągłej. I tutaj Almarro gra naprawdę dynamicznie, bez zahamowań, bez obcinania góry czy dołu, jednak zupełnie inaczej niż testowany przeze mnie w „Audio” CEC TUBE53 czy testowany w tym samym numerze Tri TRV-35SE. Okazuje się mianowicie, że za niską moc A318B trzeba będzie w końcu zapłacić – urządzenie jest wyczulone na duże skoki dynamiki chwilowej. I to nawet nie chodzi o bas, bo tutaj zniekształcenia, w tym kompresja, są zgrabnie ukryte i w normalnym odsłuchu za cholerę ich nie słychać, chyba, że będziemy na nie polować. Tak naprawdę ograniczenia Almarro słychać na średnicy i wcale nie dotyczą mocnego, gitarowego grania (o czym za chwilę), a nagrań dokonanych po „bożemu”, tj. bez kompresji. Przykładem takiej rejestracji jest dysk Allana Taylora Old Friends-New Road (Stockfisch, SFR 357.6047.2, CD). To tylko głos i gitara lub fortepian. A jednak energia wokalu jest tak duża, że już przy średnim poziomie z kolumnami odniesienia słychać było lekkie charczenie. Po przejściu na skuteczniejsze kolumny dało się grać znacznie głośniej, jednak gdzieś pod progiem kryła się granica. Warto więc na to zwrócić uwagę. Zupełnie inaczej wzmacniacz zachowywał się przy mocno skompresowanej muzyce, nawet bardzo mocnej. Taki jest Í Gaer z pięknej, podwójnej płyty Hverf/Heim (EMI Records, 950256624, 2 x CD) grupy Sigur Róse. Rozpoczyna się delikatnymi dzwoneczkami po to, by przy stanie licznika 0:58 uderzyć z taką energią, że słuchany z Krellem po raz pierwszy literalnie mnie przestraszył. Almarro wprawdzie nie gra aż tak dynamicznie, jednak gra gitarowe ściany dźwięku z mocą i pełnia, bez śladu zniekształceń, bez potrzeby ściszania go i to nawet z niezbyt skutecznymi kolumnami. Tak naprawdę w niczym nie różni go to od znacznie mocniejszego Tri, a nawet wydaje się, jakby atak A318B był szybszy, mocniejszy.

Wróćmy więc do góry. Jak wspomniałem, podobnie, jak bas, nie jest ona chowana, ocieplana itp. Absolutnie nie i w tym Almarro przewyższa wszystkie wzmacniacze w tej cenie, oparte na lampach 300B. Wprawdzie łamię w ten sposób pewien stereotyp, według którego 300B jest królem sama z siebie, jednak doświadczenie uczy, że aby wycisnąć z tej lampy wszystko to, co najlepsze, potrzebne są znakomite komponenty towarzyszące, bezbłędna aplikacja i ultra-dokładnie nawinięte trafa. Z drugiej strony jest 6C33C – jest znacznie bardziej tolerancyjna i w tym przypadku pokazuje po prostu, ze to ona tutaj rządzi. Góra jest bowiem rozbudowana, mocna i pełna. Nie jest tak aksamitna i jednocześnie dźwięczna, jak np. z drogich tranzystorów pracujących a klasie A, jednak raz, że ten japoński wzmacniacz jest od nich dużo tańszy, a ponadto nie wynika to wcale z wycofania tej części pasma. Mamy bowiem jedynie nieco złagodzony atak. Blachy są ładne, bo pełne i mają dobre skupienie, jednak nie ma natychmiastowego skoku – słychać to było zarówno na wspomnianej, komercyjnej płycie Sigur Róse, jak i na ultra-purystycznym (zresztą fenomenalnym) najnowszym nagraniu Sary K. w technologii K2 XRCD24 Hell Or High Water (Stockfish SFR 357.5039.2, K2 XRCD24). Nie zmieniło tego nawet przejście na skuteczniejsze kolumny. Wprawdzie wzmacniacz pracował z mniejszym wysiłkiem, co przekładało się na mniejsze „dźwięczenie” sybilantów, jednak zachowany był lekki dystans w uderzeniu.

Trzeba bowiem powiedzieć, że Almarro, podobnie jak testowany niegdyś Leben CS-300, nie przypominają niczego, co kojarzy się ze stereotypem grania lampowego – zero ocieplenia, zero mrugania do słuchacza okiem, a raczej postawienie na wierność. Pomimo znakomitego rozciągnięcia pasma i zdolności grania ścianą dźwięku, Almarro jest znacznie bardziej wrażliwszy na dobór kolumn niż Tri, a nawet Leben. Polski dystrybutor tej marki zajął się nią jednak najwyraźniej nieprzypadkowo, ponieważ w swojej ofercie posiada również kolumny BC Acoustique oraz WLM i to one powinny być celem posiadaczy A318B. Dostaniemy wówczas intymny, znakomicie wyrównany dźwięk o bardzo ładnej dynamice i tylko lekkim złagodzeniu ataku. Scena dźwiękowa będzie obszerna i nieźle poukładana, i tylko gorsze skupienie dalszych planów przypomni nam o tym, że to wzmacniacz kosztujący mniej niż 10 000 zł.

BUDOWA

Testowany wzmacniacz jest chyba dobrym przykładem myślenia o którym mówił we wstępie Yoshihiro Muramatsu. Wyposażony w lampy 6SL7 (6H9C) oraz 6SN7 (6H8C) na wejściu i pojedyncze triody (w układzie SET) 6C33C na wyjściu ma przemyślany, właściwy właśnie dla Almarro projekt plastyczny, łączący „twardość” czarnych transformatorów i industrialny widok lamp oraz „miękkość” światła emitowanego z tych ostatnich i przepiękną fakturę drewna. Japończycy znani są z zamiłowania do tego materiału i w tym przypadku miłość widoczna jest na pierwszy rzut oka. Z drewna zbudowano jedynie swego rodzaju „ramę” dla metalowego chassis. Rama złożona jest z czterech elementów, połączonych na „pióro” – wyeksponowane i stanowiące o urodzie urządzenia. Całości dopełnia głęboko frezowane, podobnie jak w kolumnach Xaviana (np. w modelu XN 125 Evoluzione), logo na przedniej, wygiętej, ściance. Do dyspozycji mamy dwa regulatory – selektor wejść oraz regulację siły głosu. Obydwa zrealizowano za pomocą gałek wykonanych z bardzo ładnie obrobionego aluminium. Wprawdzie mamy tylko trzy wejścia liniowe, jednak selektor wejść ma cztery pozycje – pierwsza to ‘mute’. Wyłącznik sieciowy umieszczono na górnej ściance. Jak wspomniałem, lampy i trafa są wyeksponowane. Nieco nietypowo, dwie podwójne triody na środku nie są takie same – na wejściu mamy 6SL7, a za nią, pracującą w trybie wtórnika katodowego 6SN7. Z tylu widać transformatory, z bardzo dużymi wyjściowymi. Zmyślnie wszystkie obrócono do lamp bokiem, tj. tą częścią, z której emisja pola elektromagnetycznego jest najmniejsza – szczegół, ale przez większość firm pomijany. Z tyłu raczej skromnie – tylko trzy wejścia RCA i wyjścia głośnikowe, z odczepami dla 4 i 8 Ω.

Patrząc na górną ściankę nieco niepokoją niewielkie rozmiary transformatora zasilającego. Po odkręcenia dna obudowy okazuje się, że to jedynie... dławik i na tym tle jego wymiary budzą respekt. Prawdziwy transformator ukryto w środku. To przepotężny, jak dla 150-watowego wzmacniacza, znakomity transformator typu 2C, bardzo dobrze zaekranowany. Świetne wrażenie robi cały zasilacz, z elektronicznym timerem, włączającym napięcie anodowe lamp wyjściowych (są one najpierw nagrzewane i po dwóch minutach podaje się napięcie anodowe), stabilizacją napięcia dla lamp wejściowych i baterią kondensatorów wspomagających dławik w wygładzaniu napięcia dla lamp wyjściowych. Wspomnijmy, że na wejściu mamy bardzo dobre kondensatory z metalizowanego polipropylenu firmy General Electric.
Sygnał z wejść RCA biegnie kabelkami do selektora na przedniej ściance. Biegną one tuż przy transformatorze, więc jego ekranowanie jest raczej krytyczne. Z selektora sygnał trafia do otwartego potencjometru i potem do pierwszej lampy. Połączenie to zrealizowane jest na bardzo ładnych, najwyraźniej specjalnie dobranych kabelkach ekranowanych. Katody tej lampy sprzęgnięte są ładnymi kondensatorami Nichicon Gold Fine, zaś w następnej lampie polipropylenami. Wszystkie lampy to NOS-y z radzieckiej produkcji: wejście z firm Reflector (teraz marka Sovtek) i Novosibirsk, zaś wyjście na triodach z fabryki Ulyanov.
Wykonanie jest bardzo dobre, mamy ładny projekt plastyczny i znakomity zasilacz i jedyne rzeczy, jakie bym poprawił to nóżki – tutaj raczej symboliczne – oraz dodałbym pilot.

Powiedzmy jeszcze tylko, że wzmacniacz ten występuje w dwóch wersjach, identycznych pod względem wykonania o parametrów, różniących się jedynie dwoma elementami: w siostrzanej wersji A318A nie zastosowano sprzężenia zwrotnego, a lampy wyjściowe sprzęgnięto z wyjściem nie anodą, a katodą. To klasyczny przykład wzmacniacza transimpedancyjnego, opartego na wtórniku katodowym. To rzadko stosowany układ, ponieważ choć z jednej strony daje on dokładniejszy dźwięk, to z drugiej jednak wymaga znacznie bardziej skutecznych kolumn niż klasyczny układ, z sygnałem pobieranym z anody.



DANE TECHNICZNE (wg producenta):
Klasa pracy: A, plate follower, SET
Lampy: 2 x 6C33C, 1 x 6SL7, 1 x 6SN7
Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 30 kHz
Moc wyjściowa: 18 W (stereo)/37 W (mono)
Pobór mocy: 260 W
Wymiary: 350 x 180 x 330 mm
Weight: 20 kg



ALMARRO
A318B

Cena: 6900 zł

Dystrybucja: Audio System

Kontakt:

tel. (0...22) 662-45-99
fax (0...22) 662-66-74

e-mail: kontakt@audiosystem.com.pl


Strona producenta: ALMARRO



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2008, Created by B