KOLUMNY WOLNOSTOJĄCE

TRIANGLE
ALTEA Esw

WOJCIECH PACUŁA







Czasem miałem już dość zachwytów Sama Telliga, seniora dziennikarstwa audio, którego artykuły rozpoczynają testową część "Stereophile'a". Na przemian rozwodzi się bowiem albo nad elektroniką Musical Fidelity , albo kolumnami Triangle (pełna nazwa: Triangle Electroacoustique). Mówiłem sobie, że przecież znam Triangle, kiedyś stanowiły moje wyposażenie testowe - były fajne, ale czasem mogły zdenerwować podkreśloną górą, dlatego też nie wiem, czym się można tak w nich ekscytować. Ponieważ jednak od tamtego czasu trochę wody w Wiśle upłynęło, a tu numer "lampowy" HFOL, zdecydowałem, że czas odświeżyć swoją wiedzę. Poprosiłem więc o przysłanie do testu najmniejszych wolnostojących kolumn z serii Esprit Esw. Chociaż kolumny te otwierają podłogową ofertę tej francuskiej firmy, są duże i posiadają wszystkie kluczowe technologie, które czynią z flagowych Magellanów Grand Koncert SW2 to, czym są. Przede wszystkim tweeter - opracowany zupełnie od podstaw głośnik z tytanową kopułką obciążoną wyrafinowaną tubą z charakterystycznym, złoconym korektorem fazy. To on, wraz z poprawionym, papierowym głośnikiem średniotonowym tworzą tandem w dużej mierze odpowiedzialny za brzmienie tych kolumn. Już teraz trzeba powiedzieć, że Altem, a zapewne także inne kolumny z nowych serii Triangle'a (o czym, mam nadzieję, wkrótce się przekonamy, jak tylko uda mi się zabezpieczyć parę do testów - coś za szybko się sprzedają: tę wyrwałem dosłownie w ostatniej chwili, a na następną dostawę musiałbym chwilę czekać, też bez gwarancji, że dla mnie coś zostanie) to zupełnie inna bajka niż kiedyś. Wprawdzie pewne cechy, takie jak: szybkość i swego rodzaju świeżość pozostają, jednak balans tonalny jest kapitalny i (niemal) nie ma śladu po dawnych problemach.

A kolumny uzyskały też całkowicie odmieniony wygląd - no, może niemal całkowicie. W oczy rzuca się przede wszystkim wspomniany głośnik wysokotonowy, z dużą, wykonaną z odlewanego aluminium, tubą, ale zaraz widzimy dużą, także aluminiową podstawę, wspieraną na dwóch (lub czterech - o czym później) kolcach i dużym kolcu z przodu. To dość radykalne odejście od klasycznego układu, w którym elementy podtrzymujące albo się ukrywa, albo widać na zewnątrz wszystkie cztery. Rozwiązanie nazwane SPEC - Single Point Energy Conductor, ma za zadanie przeniesienie drgań obudowy, a w szczególności frontu, gdzie siły działające na nią są największe, za pomocą jednego punktu do podłoża. Wraz z zaokrągloną przednią ścianką daje to, poza deklarowanymi przewagami technologicznymi, znakomity efekt plastyczny - kolumny wglądają na znacznie droższe niż są w rzeczywistości, a na ziemię sprowadza nas dopiero winylowa okleina, ładna, ale jednak sztuczna. I tak dałem się wciągnąć w świat Triangla - a miałem za złe Telligowi... No, ale ostatecznie ta Francuzka firma obchodzi swoje 25-lecie, została ostatnio mocno dokapitałowana, dzięki czemu wybudowała kolejne skrzydło fabryki, wydaje się więc, że świat audio wcale na psy nie schodzi, ani też do podziemia, jak zdawali się wieszczyć co poniektórzy.

ODSŁUCH

Kolumny Tringle'a wyglądają na znacznie droższe niż są w rzeczywistości. Dopiero podejście bliżej i szczegółowa inspekcja okleiny pozwala osadzić je bliżej rzeczywistości. Podobnie jest z dźwiękiem. To czego najbardziej się obawiałem, a więc rozjaśnienie wyższej średnicy zniknęło. Z drugiej strony, jeśli chciałbym powiedzieć, że zakres ten jest kremowy, to popełniłbym spore nadużycie. Wyższa średnica i góra są bowiem żywe i mocne. Tyle, że nie jest to nieprzyjemne, nie prowadzi do dyskomfortu. Dodatkowo, średnica i bas stanowią na tyle dobrą przeciwwagę, że przez dłuższą chwilę może się wydawać, że Altey grają ciepło. To także nie jest prawda, jednak ten ciąg pokazuje, jakie zmiany zaszły w brzmieniu tych francuskich kolumn. Na poparcie owej tezy jako pierwszą puściłem płytę Deana Martina ("Dean Martin", Capitol, D 162295, Collectors Series, CD) z dużym, ciepłym, fantastycznie zarejestrowanym głosem. Tak, Triangle nie są tak otwarte i rozdzielcze, jak Elektry 1007 Be Focala.JMLab-a (test TUTAJ ) czy kolumny Harpii Acoustics , ale to ostatecznie nie te pieniądze, a nawet nie pobliże. W każdym razie, chodzi mi o to, że po aklimatyzacji do tego rodzaju brzmienia okazuje się, że Triangle grają dużym, nieco ciepłym, choć bez pogrubiania (dlatego mówiłem o braku typowego ocieplenia) i żywym, acz bez cienia rozjaśnienia i wyostrzenia, dźwiękiem. Prawdę mówiąc znacznie bardziej przypomina teraz szkołę dźwięku Harbetha , czy Focala.JMLab-a z serii Be... Może nawet Dynaudio , tyle że z bardziej ekspresyjnym i lepiej różnicowanym basem. Bo zakres ten jest w Altach znakomity. Schodzi całkiem nisko, jednak jego największą zaletą są bardzo dobre, nasycone barwy. Dobrze pokazała to genialnie zarejestrowana płyta Jacka de Johnette'a "Music From The Hearts of The Masters" (Golden Beam Productions, GBP1112, CD, recenzja w tym miesiącu w dziale Muzyka), oparta na rytmie i pulsie.
Góra także była tu bardzo dobra, szybka, pełna i dźwięczna, a przy tym bez irytujących odbarwień. Szybkość góry i dynamika dołu są wielokroć lepsze niż w poprzednich generacjach kolumn Triangle'a. Dzięki spokojniejszemu, lepszemu prowadzeniu zakresu średnio-wysokotonowego nie odbieramy już dynamiki jako nerwowości, a szybkości jako wyostrzenia, a granica między tymi elementami jest cienka. Teraz, kiedy środek gra nawet nieco ciepło (a pisałem, że to nie są ciepłe kolumny - bo nie są, kiedy jednak analizujemy poszczególne zakresy, to ma się takie wrażenie) i z rozwagą, wychodząc co jakiś czas na pierwszy plan, zalety związane z dynamiką i szybkością stają się tak oczywiste. Budowany jest bowiem duży, wiarygodny i namacalny rysunek. Znakomicie zagrają także bardziej komercyjne nagrania, jak np. "Magnetic Fields" J.M. Jarre'a (Dreyfus/Sony Music 488 138, CD), która została oddana z dużą dynamiką, swobodnie, bez kompresji i wyostrzeń. Ten ostatni element jest o tyle ważny, że mamy mnóstwo energii w zakresie wysokotonowym i o przesadę nietrudno. Zastanawiałem się długo, jak najlepiej opisać połączenie mocnej barwy i żywości. Nie Już zostało powiedziane, nie jest to wyostrzenie, ani rozjaśnienie. Najłatwiej chyba porównać to do kontrastu: spróbujmy pokręcić kontrast w telewizorze i będzie wiadomo o co chodzi: wszystko staje się ciut wyraźniejsze, żywsze i nawet jeśli w jakimś stopniu przekroczymy granicę neutralności, to łatwo pozostać przy nowych ustawieniach, ponieważ są atrakcyjne i dają wiele uciechy.

Krytycznym punktem przy instalacji modelu Altea Esw jest jego ustawienie. Najważniejsza uwaga dotyczy odległości kolumn od ściany tylnej i bocznych. W skrócie - im więcej, tym lepiej. Tak naprawdę, nie trzeba ich bardzo daleko odsuwać, przy bliskiej odległości od twardych powierzchni znacznie trudniej jednak znaleźć punkt, w którym otrzymalibyśmy najlepszy balans dźwięku. Niższy i średni bas są tutaj bowiem dość mocne i w większości przypadków zakresy te będą dominowały przekaz, wprowadzając do tak przecież satysfakcjonującego dźwięku element jednostajności i pogrubienia. W moim przypadku, gdzie bardzo dalekie odsunięcie od ścian nie wchodzi w rachubę, ratunkiem okazało się zatkanie wylotów bas refleksu (tego z przodu) kawałkiem gąbki. Wprawdzie bas nie schodził już aż tak nisko, jednak zrobił się bardziej zróżnicowany i już tak nie dudnił. A o tym, że Altem mają skłonność do podkreślania tego fragmentu basu pokaże już krótki odsłuch płyty z dobrze zarejestrowanym głosem, jak wspomniany dysk Deana Martina, gdzie co jakiś czas, na przykład przy 'p' odzywało się na dole coś, czego w nagraniu nie ma, jakieś pchnięcie powietrza, które może i jest atrakcyjne, ale tylko przez krótką chwilę. Pewnym zaskoczeniem, szczególnie w kontekście wysokiej skuteczności i całkiem - jak na Triangle'a - przyjaznej impedancji (która nie spada poniżej 4 Ω) jest zachowanie się kolumn wraz ze wzrostem mocy wzmacniacza. To prawda, że Altea zagra bardzo ładnie już z niewielką mocą, bo już 8 watów TRV-300SE (test TUTAJ ) japońskiej firmy TRI ładnie grało, ale 12 watów Lebena CS-300 (test TUTAJ ) jeszcze lepiej. Kiedy zaś podpiąłem 250-watowe potwory Manleya Neo-Classic 250 (test w przyszłym miesiącu), było wielokroć lepiej. Prawda jest bowiem taka, że Triangle odwdzięczą się za wyższą moc lepszą kontrolą basu. Ten od początku jest fajny, jednak skrzydła rozwinie dopiero przy mocnym wzmacniaczu.
Nie wspominałem jeszcze o przestrzeni - nie dlatego, że jest złą, ale dlatego, że przy ekspresji barw schodzi nieco na drugi plan. Kolumny nie prezentują ostatniego słowa w budowaniu głębi sceny, jednak takie ich pojmowanie bierze się chyba z tego, że wciąż powraca to, co pisałem na początku: że wyglądają na droższe niż są w rzeczywistości. Podświadomie oczekujemy więc wymiatania w rodzaju Sonus Fabera i innych. Głośniki robią za to coś innego - bardzo stabilnie projektują wszystkie instrumenty, pewnie osadzając je w przestrzeni. Bardzo efektownie wypadają też wszystkie elementy związane z fazą - znak, że przetworniki są dobrze parowane i mają powtarzalne parametry. Wszelkie otaczające dźwięki, zarówno z płyty Jarre'a, jak i kreujące ogromną przestrzeń w muzyce Johna Wiliama z filmu "Memoire of a Geisha" (Sony&BMG/Sony Classical 77857, CCD?) zostały pokazane efektownie i po prostu ciekawie.

BUDOWA

Triangle Altea Esw to wolnostojące kolumny, należące do serii Esprit. Pomimo że to najmniejsze podłogówki, to jest to układ trójdrożny, ze znakomitą tub na górze, papierowym średniotonowcem oraz polipropylenowym głośnikiem niskotonowym. Obudowa wentylowana jest bas-refleksem, a właściwie dwoma: dużym portem z przodu i malutkim z tyłu, na wysokości średniotonowca. Kopułka tytanowa TZ2400 jest jednym z powodów do dumy Trangle'a. Przenosi pasmo od 2000 Hz do 20 000 Hz i ma znakomitą skuteczność na poziomie 96 dB. Tuba zapewnia k0ntrolę kierunkowości, zaś mosiężny, złocony korektor fazy poprawia linearność przy najwyższych częstotliwościach. Wokół wylotu umieszczono także gumowy element, który pomaga gasić pasożytnicze drgania. Głośnik średniotonowy T16PE120c o średnicy 160 mm pracuje w zakresie od 80 Hz w górę i posiada membranę wykonaną z pulpy celulozowej (papieru) o długich włóknach. Podobnie jak wcześniej, i jak zawsze robiło się głośniki o wysokiej skuteczności, jego zawieszenie wykonano z nasączanego materiału w kilku fałdach, a nie z gumy. Głośnik niskotonowy T16DE160c ma taką samą średnicę - 160 mm - i niemal identyczny, odlewany, aluminiowy kosz. Jego membrana napędzana jest cewką nawiniętą po obu stronach kaptonowego "formera". Okazuje się, że podobnie jak średniotonowiec, tak i ten przetwornik posiada membranę celulozową, tyle że pokrywaną materiałem wytłumiającym i dużą nakładką przeciwpyłową. Regulated Phase Crossover (RPC) to kolejna nazwa własna, opisująca technologię zwrotnicy. Podzielona na dwie sekcje, przymocowana do wykonanych samodzielnie zacisków głośnikowych, z cewkami powietrznymi i rdzeniowymi, kondensatorami bipolarnymi i polipropylenowymi, jest dość skomplikowana, a jej twórcy za cel obrali sobie korekcję fazy poszczególnych głośników. Całości dopełniają maskownice oraz duża, złocona tabliczka z logo firmy.



DANE TECHNICZNE (wg producenta)
Rodzaj kolumny wolnostojące, trójdrożne
Wymiary (H x W x D) 101 x 20 x 34 cm
Waga 20 kg
Skuteczność 91dB
Pasmo przenoszenia (+/-3dB) 50 Hz-20 000 kHz
Moc max. (ciągła) 100 W
Moc max. (w szczycie) 200 W
Impedancja nominalna 8 Ω
Impedancja minimalna 4 Ω


TRIANGLE
ALTEA Esw

Cena: 4410 zł

Dystrybucja: Voice

Kontakt:
ul. Moniuszki 4
43-400 Cieszyn

Tel./fax: +48 33 851 26 91, +48 33 852 32 02
Tel. kom. 500 108 305

e-mail: office@voice.com.pl

Strona producenta: TRIANGLE ELECTROACOUSTIQUE


POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2006, Created by SLK Studio