RAMIĘ GRAMOFONOWE

WYDANIE SPECJALNE
"MADE IN JAPAN"


JELCO
OIL S-SHAPE 10,5"

WOJCIECH PACUŁA






Gramofony wracają do łask. Zauważyła to nawet EISA, przyznając w tym roku pierwszą od wielu, wielu lat nagrodę właśnie dla tego typu urządzenia, modelu RPM 9.1 firmy Pro-Ject. Nie oszukujmy się jednak i powiedzmy głośno, że technika analogowa prędzej czy później odejdzie do lamusa, a jej trwanie zawdzięczamy jedyne nieudolności, albo złej woli, albo splotowi interesów wielkich korporacji, którym nie zależy na dźwięku wysokiej jakości i nie promują nowych formatów (niezależnie którego). Jeśli wsłuchamy się w opinie admiratorów analogu, redaktorów, którzy twierdzili, że nigdy nie wezmą do ręki polikarbonowego, srebrzystego (lub złocistego) dysku, zobaczymy, że dla nich medium, które mogłoby zastąpić winyl była płyta SACD. Pod jednym warunkiem - że będą mieli CO słuchać. I w pizdu - nic z tego nie będzie. Nawet jeśli SACD pożyje jeszcze jakiś czas, głównie za sprawą specjalistycznych wytwórni, to i tak nigdy nie dostaniemy tej ilości muzyki, która dostępna jest tu i teraz na winylu (nie mówiąc o CD). Nie nastąpi więc przejście międzygeneracyjne, a odtwarzacze SACD nie zastąpią gramofonów. Tak więc, winyl jeszcze przez dłuższy czas będzie stanowił dla wielu główne źródło muzyki (i dźwięku), ale też - już zawsze pozostanie medium niszowym.

Rozpoczynając przygodę z gramofonem wszystko wydaje się piekielnie skomplikowane - przedwzmacniacze, wkładki, kalibracja, regulacja, azymut itp. - wszystko to odstrasza potencjalnych melomanów, przyzwyczajonych już do bezproblemowej obsługi CD. A przecież... a przecież to dopiero preludium. Kiedy obeznamy się z podstawowymi wymogami, swobodnie będziemy operowali VTA, długością efektywną i podatnością wkładki, wówczas nadejdzie czas na kolejny poziom wtajemniczenia: ramiona.

Gramofony sprzedawane są niemal zawsze uzbrojone w jakieś ramię. W tańszych gramofonach nie ma nawet co mówić o uzbrajaniu, ponieważ ramię stanowi niepodzielną całość z resztą urządzenia. Kiedy jednak dojdziemy do pewnego pułapu, okaże się wówczas, że gramofony występują albo w postaci "decków", czyli talerzy z napędem, albo proponowane są z najtańszymi przyzwoitymi ramionami niejako "na start". W niemal 99% przypadków jest to ramię RB250 Regi, nawet jeśli firma sprzedająca nam gramofon jakoś go przemianuje. To naprawdę fajne ramię o niesłychanie korzystnym stosunku jakości do ceny, jednak ma swoje ułomności, które dość szybko wychodzą na jaw. Nieprzypadkowo w katalogu Regi nad tym modelem są jeszcze trzy droższe ramiona, z których dopiero RB700 i RB1000 można nazwać wyczynowymi.

I tak było w przypadku gramofonu niemieckiego specjalisty, Acoustic Signature Challenger, który testowałem jakiś czas temu w "Audio" , który standardowo przychodzi z RB250 w wersji OEM. Komplet był bardzo muzykalny, dokładny, ze znakomitym basem, jednak nie dało się nie zauważyć, że słychać głównie ramię, znane mi z wielu innych systemów i którego sygnatura zapadła mi w pamięć. I w sam czas się zacząłem tym interesować, ponieważ dystrybutor AS, firma RCM właśnie w tym czasie podjęła się dystrybucji ramion japońskiej firmy Jelco. Trudne to zadanie, bo jeśli gramofon można uznać za towar luksusowy, to ramiona za luksus wśród luksusu, efemerydę niemal.

O Jelco nie da się wiele dowiedzieć, ponieważ podobnie jak inne japońskie manufaktury, nie przejmuje się publicity, PR-em itp. Jedyne, co można od nich wydusić jest i tak zamieszczone na stronie i da się streścić w kilku słowach: "firma powstała w roku 1920 i zajmuje się produkcją ramion gramofonowych, kabli do nich oraz wtyków." Koniec. Ani słowa więcej - jak chcesz się czegoś dowiedzieć, to posłuchaj naszych wyrobów. Więc posłuchałem. Do testu trafiło ramię nietypowe, bo o długości 10,5" (Japończycy uwielbiają długie ramiona - podczas kiedy standardem jest 9" oni używają nawet 12") i to łamane, tj. z wygiętym końcowym fragmentem. Każdy z tych elementów ma wyraźny wpływ na dźwięk i ma swoje uzasadnienie w fizyce, jednak przyjęło się, że udanym kompromisem jest 9" w prostym ramieniu. Taki wybór jest więc wyrazem osobistych upodobań i konkretnego wyboru.

ODSŁUCH

Długie ramiona mają kilka cech szczególnych, które prędzej czy później wychodzą na jaw. Pierwsza to ogólna pełnia dźwięku. Jelco gra dużym, wyraźnym rysunkiem. Pierwsze słowo, jakie przychodzi na myśl, to 'naturalny' - z lekko zmiękczonymi krawędziami, ale bez przesady i dobrą strukturą harmoniczną. Ważne także, że nie ma efektu "ścieniania" dźwięku, jego żyłowania w kierunku precyzji kosztem wypełnienia. A precyzja ramienia jest naprawdę niezła. Mamy wyraźne, dalekie plany, ładne, duże instrumenty, może bez wycinania z tła, ale mające indywidualną barwę i fakturę, mające za podstawę mocny bas (o którym jeszcze za chwilę). Nie ma przy tym efektu wyolbrzymiania czy zlepiania dźwięku w gluta, ponieważ wraz z ciepłem idzie też odpowiedni rysunek. I właśnie na balansie tymi dwoma elementami polegała chyba zabawa z Jelco - żeby nie przesadzić z wielkością, ale żeby także nie zapomnieć o precyzji. Jak zawsze wynik jest swego rodzaju kompromisem, jednak kompromisem do przyjęcia, a dla wielu wyjątkowym.

Mamy bowiem leciutko zaokrąglony atak. Ultra-szybkie i precyzyjne odwzorowanie instrumentów na reedycjach Cisco płyt japońskiej wytwórni Tree Blind Mice "Misty" (tbm-30, 45 rpm, 180 g) oraz "Midnight Sugar" (tbm-23, 45 rpm, 180 g; recenzje obydwu płyt TUTAJ) Yamamoto, Tsuyoshi Trio miały bowiem posmak miodu, jakby minimalnie gdzieś ta pierwsza milisekunda się na chwilę zatrzymała i przepuściła przed sobą następną. Efekt był bardzo przyjemny, przyjazny, a i tak RB250 w ogóle tego fragmentu nie pokazało... Wprawdzie na obydwu płytach gra trio, a więc nieduże instrumentarium, jednak dźwięk był gęsty i szczelnie wypełniał przestrzeń między kolumnami. Równie powalająca była dynamika, na tych płytach wzorowa, stawiająca przez resztą toru spore wyzwanie. Nigdy jednak dźwięk nie był przesadzony, ani przerysowany, po prostu był duży. Kiedy posłuchamy nieco jaśniej, bardziej dosłownie zrealizowane płyty, jak np. krążek z muzyką Berta Kaempferta przygotowany z pieczołowitością przez "Image Hi-Fi" ("From The Original Mastertapes - Four Hits On 45", Image HiFi, LP 007, 45 rpm, 180 g), wówczas słychać, że ramię nieco pogłębia rysunek i lekko dociepla - otrzymujemy bardzo plastyczny, przyjemny dźwięk, chociaż nie tak ultra-neutralny jak z innych ramion. Ale to będzie kwestia gustu, ponieważ Jelco prezentuje nieco inne spojrzenie na te same sprawy.

Wspomniałem o basie - to kwestia, która zawsze jest podnoszona przy długich ramionach, dla których często stanowi problem. W Jelco wypośrodkowano minusy i korzyści: bas jest duży, pełny, ma znakomitą dynamikę, jednak ma lekko zaokrąglone krawędzie i jest nieco cieplejszy niż z innych ramion. I to jest jedyny element, który trzeba dopasować do swojego systemu, a nie do upodobań, ponieważ może się okazać, że dźwięk robi się przez to zbyt ciepły. Trzeba jednak pamiętać, że ramię jest tylko elementem większej części. W utrzymaniu Jelco w ryzach wydatnie pomagał gramofon Acoustic Signature - precyzyjny, czysty, ze znakomitym, głębokim i kontrolowanym basem. Nie wiem, jak ramie będzie się zachowywało z lżejszymi konstrukcjami, np., LINN-em czy Thorensem, jednak sądząc po efektach z Chalengerem, należy sądzić, że lepiej pomyśleć o cięższych konstrukcjach, bez podkolorowań.

Oprócz ramienia jest także do rozważenia jeszcze jeden element, a mianowicie kabel połączeniowy. Standardowo z ramieniem dostarczany jest niezły kabelek, znacznie lepszy od zwykle dołączanych, który wpinany jest przez gniazdo DIN od spodu kolumny ramienia. Jednak gorąco namawiam do kupienia z ramieniem kabla JAC-501 Jelco, ponieważ poprawie, i to znacznej, ulegają wszystkie elementy dźwięku i po posłuchaniu tego tandemu nie da się już myśleć o Jelco jako o osobnych produktach. I prawdę mówiąc, ramię testowałem wraz z JAC-501.

BUDOWA

O budowie ramion Jelco niewiele wiadomo, chociaż na stronie internetowej umieszczono dokładne rysunki (TUTAJ). Wynika z nich, że efektywna długość ramienia wynosi 229 mm, zaś kąt zagięcia 22°. Cechą charakterystyczną jest zawieszenie - jest to ramię typu gimballed arm, tłumione olejowo, z odłączaną główką ("shell"). Te ostatnie są do nabycia osobno, można więc kupić dwie i zainstalować dwie wkładki - np. stereo i mono, bez potrzeby instalowania drugiego ramienia. Pomimo to, jest to dość kontrowersyjny element, ponieważ dodaje do toru kolejny punkt styku, jednak znakomicie ułatwia wymianę wkładki. Z boku, na wysięgniku (jak w ramionach SME) mamy regulację antyskatingu. Wszystkie oznaczenia wykonano ciemnopomarańczową farmą, która wygląda bardzo fajnie. Wykonanie też jest bardzo dobre, może bez fajerwerków, ale też bez cienia niedoróbki. Jedyną rzeczą, jakiej mi brakowało to precyzyjne ustawianie VTA. Regulacja wysokości ramienia jest możliwa, poluzowujemy śrubę i przesuwamy ramię do gry i na dół, jednak przydałaby się chociaż jakaś podziałka. Dodatkowo, podczas tej regulacji niemal zawsze zmienia się kąt ramienia względem brzegu płyty, który trzeba dodatkowo korygować. Tak więc, chociaż VTA jest dostępne, do najłatwiejszych nie należy.



JELCO
Oil S-SHAPE 10,5"

Cena: ramię - 2990 zł; interkonekt - 550 zł

Dystrybucja: R.C.M.

Kontakt:
RCM s.c.
ul. Matejki 4
40-077 Katowice

Tel: 032 / 206-40-16, 032 / 201-40-96
Fax: 032 / 253-71-88

e-mail: rcm@rcm.com.pl

Strona producenta : JELCO

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2006, Created by SLK Studio