Premiera

WYRÓŻNIENIE MIESIĄCA

WZMACNIACZ ZINTEGROWANY
LINEAR AUDIO RESEARCH
AI-45 MkII


Są firmy, które, jakimś sposobem, bardziej zapadają w pamięć niż inne. Czy to ma coś wspólnego z ludźmi, których są emanacją, czy z samymi produktami - nie jestem pewien. Jakoś są one mocniej niż inne osadzone w podświadomości i myśląc o nich zawsze myśli się z uznaniem. Czasem taka fascynacja przeradza się w niezdrową obsesję (jak u Sama Tellinga ze "Stereophile'a" z jego miłością do Musicala Fidelity) i można popaść w wewnętrzny przymus testowania urządzeń danej firmy w każdym, albo przynajmniej w co drugim numerze magazynu. Na szczęście, Linear Audio Research, który jest jedną z takich moich fascynacji, ma w swoim katalogu niewiele urządzeń, z których i tak przetestowałem już chyba wszystko, albo niemal wszystko. Sam przed sobą mogę więc spokojnie powiedzieć, że najwyższy czas na coś nowego. Jak powiedziałem, tak i zrobiłem. O tym, że pan Eugeniusz Czyżewski przygotowuje odnowioną wersję wzmacniacza AI-45 wiedziałem od dawna. Dostałem nawet do obejrzenia wstępny projekt nowej czołówki. Ponad pół roku zajęło jednak wdrożenie zmian w sposób, który byłby dla LAR-a zadowalający. Ponieważ monitorowałem sprawę (w przypadku ciekawych urządzeń warto się przyłożyć) już jakiś czas temu wiedziałem, że prace są na ukończeniu. Mr Czyżewski miał zaś mnie i mojego marudzenia najwyraźniej dość, bo ledwo dokręcił ostatnią śrubkę, kurier chapnął paczkę i podrzucił do mojego domu.

O LAR-ze pisaliśmy już kilka razy, a to przy okazji potężnych monobloków Nazca, a to opisując przedwzmacniacz gramofonowy MM MMP-02 (mój punkt odniesienia dla urządzeń tego typu poniżej 1500 zł), a Nagrodzie roku dla tego ostatniego kończąc. Biogram firmy przedstawiałem zaś w ramach cyklu "świeża krew" w "Audio". Od tamtego czasu minęło jednak trochę czasu.. Geneza wzmacniacza AI-45 jest dla tej firmy dość symptomatyczna, ponieważ powstał na zamówienie studia nagraniowego, po czym tak się spodobał, że został wdrożony do produkcji, może nie seryjnej, ale już nie jednostkowej. W takiej formie, jedynie bez skrzydełek mocujących do racka, trafił też kilka lat temu pod mój recenzencki nóż. Fantastyczny, tyle, że nie do sprzedania - tak można by streścić to, co wtedy czułem. Znakomita budowa, bardzo dobry, kompetentny dźwięk i masakryczny wygląd, który mógł ujść tylko, jeśli urządzenie stałoby w kącie piwnicy pod stertą ziemniaków, albo jeszcze lepiej węgla, z którym, dzięki czarnemu kolorowi, ładnie by się zlało. Żadna szanująca się żona nie wpuściłaby go do swojego salonu. Chyba, że pomyślałaby, że mąż szykuje remont i przyniósł nieznaną jej maszynę do robienia dziur w ścianie. Może nieco przesadziłem, ale właściwie niewiele. Tak też powstała myśl o zmianie wyglądu. Wbrew pozorom, jeśli urządzenie ma być "sprzedażowe" i ma powstać więcej niż jeden egzemplarz, to nie jest prosta sprawa. Odrobienie się z tym panu Czyżewskiemu zajęło dwa lata. I nawet biorąc poprawkę na jego perfekcjonizm i bezkompromisowość (jego praca zawodowa związana była przez wiele lat z elektroniką dla wojska, a tam nie ma miejsca na kompromis), a więc odejmując rok, to i tak - jak by się wydawało - prosta wymiana czołówki zajęła sporo czasu. Jednak, oprócz kosmetyki, urządzenie przeszło też głębszy, limfatyczny lifting, ponieważ zlikwidowano denerwujące wiatraczki, poprawiono tu i ówdzie układ, podszlifowano co nieco i tak powstał wzmacniacz, który, wbrew pozorom, jest częściowo nowym urządzeniem.

ODSŁUCH

Nowym, o ile oczywiście mnie pamięć nie myli. Od czasu odsłuchu oryginalnego AI-45 minęło bowiem sporo czasu, zmieniły się urządzenia towarzyszące, pomieszczenie, a i ja zapewne też. Wziąwszy to wszystko pod uwagę, muszę jednak powiedzieć, że mam głębokie przeświadczenie, że coś zmieniono i w samym układzie, ponieważ po części MkII gra inaczej (bazuję na tym, że wersji MkI słuchałem przez pół roku w swoim systemie i w kilku innych). Zostawmy jednak domysły na boku i skupmy się na 'tu i teraz', bo to jest ostatecznie najważniejsze.

Najłatwiej opisać dźwięk tego wzmacniacza mówiąc, czego NIE robi. Definicja przez zaprzeczenie wszystkiego nie wyjaśnia, ale jest dobrym punktem wyjścia. Otóż, LAR nie gra, jak typowy wzmacniacz lampowy, a grający na lampach EL-34 tym bardziej, i jednocześnie gra jak najlepsze wzmacniacze lampowe na EL-34. I nie jest to wcale sprzeczność. Tak wykorzystane zalety tych lamp i ukryte słabości zaprezentował dotychczas tylko Manley Snapper i, w dużej mierze, Edgar TP 101 MkII. LAR nie ma przede wszystkim stłumionej góry pasma. Big band towarzyszący Frankowi Sinatrze na płycie "Come Dance With Me!" (Capitol DDIX2487/94754, CD) miał bardzo ładnie otwarte brzmienie z szybkimi dęciakami i blachami. Jeszcze lepiej tę swobodę słychać było na płycie "Sin" Grzecha Piotrowskiego (ARMS Records CD 1427-006, gold CD), gdzie ujawniły się również ponadprzeciętne możliwości w dziedzinie budowania przestrzeni oraz budowania dźwięku otaczającego słuchacza (utwór nr 4 - "Introwertyk"). Począwszy od wspomnianego kawałka, jeszcze bardziej w "Neverland", dźwięki były fizycznie wokół mnie, z każdej możliwej strony (brawa dla realizatorów!) świadczy to o najwyraźniej bardzo dokładnie dobieranych elementach i sparowanych kanałach. Krok naprzód w dziedzinie precyzji i rozdzielczości góry przyniosły płyty SACD, jak np. genialny dysk "Concierto" Jima Halla (EPIC/Mobile Fidelity, UDSACD 2012, SACD), ale również, wydawałoby się skazane na soniczną porażkę ultrakomercyjne nagrania, jak "Survivor" Destiny's Child (Columbia, COL 501 783, SACD). Za każdym razem precyzja, dokładność i wierność były wyjątkowe. A przy tym - żadnego wyostrzenia, ani udawania, że mamy do czynienia ze wzmacniaczem tranzystorowym (chociaż... - patrz "Budowa").

Dużo będzie zależało też od kolumn, jakie podłączymy. Wzmacniacz oferuje przyzwoitą moc, na poziomie 45 W, jednak nie lubi specjalnie skomplikowanych impedancji i lepiej podpiąć 8 niż 4 ?. Chociaż, są wyjątki. W połączeniu z Dynaudio Audience 52 SE (test w przygotowaniu, impedancja 4 ? i mniej) trzeba było wprawdzie odkręcić gałkę na godzinę 3.00, żeby poczuć pierwotny rytm zapisany na płycie Destiny's, jednak dźwięk był w tym połączeniu (z kablami Audionova) ciepły, wciągający w inny świat swoją namacalnością i plastyką. Dodając do tego analogowe w charakterze źródło, jak DAC AudioNemesis DC-1 wrażenie obejmowania i otaczania przez gęsty dźwięk jeszcze wzrastało, jednak wierzę, że wielu za coś takiego, przy całkowitym braku mechanicznego dźwięku CD da się zabić. W tym przypadku dodanie srebrnych kabli (w moim przypadku były to Audio Eagle Silver II) w jakiejś mierze dodawało energii na górze.

Również na drugiej części skali LAR gra jak połowiczna lampa. Podłączenie do szerokopasmowych kolumn Revolvera RW-45 z dwoma wooferami pokazało, że AI-45 potrafi wydobyć mocną, dynamiczną stopę perkusji, elektroniczny beat i basówę. Jego charakter jest przy tym nieco miękki, choć nie rozmiękczony i nie znajdziemy w nim szybkości mocnego pieca tranzystorowego. Ale, ostatecznie - coś za coś. Pomimo relatywnie niewysokiej mocy, wzmacniacz z Wrocławia (gdzie mieści się siedziba firmy) z właściwym materiałem, jak płytą Piotrowskiego, potrafi oddać jej potęgę w całej chwale i mocy. Limity pojawią się dopiero przy szybkiej muzyce rockowej, która zostanie pokazana bardzo ładnie, ze średnicą, o której istnieniu nawet ich realizatorzy zapewne nie wiedzieli, jednak przy wyższych poziomach, pojawi się objaw lekkiej kompresji i spowolnienia dźwięku. Im wyżej (wskazówki VU-metrów szalały już tylko na czerwonym polu), tam, gdzie dochodziło do przesterowania wejścia lamp w końcówce, słychać też było lekkie igiełki w wysokich tonach, które pojawiały się nie wiadomo skąd.

Jeżeli przeżyjemy więc "tylko" niezły niższy bas (najniższy jest lekko wycofany - słychać to jednak tylko przy dużych, wolnostojących kolumnach i z płytami w rodzaju "Sin"), dostaniemy fenomenalnie prowadzony kontrabas, taki jak zarejestrowany na płycie Herba Ellisa i Joego Passa "Seven, Come Eleven" (Concord Jazz, SACD-1015-6, SACD). I na końcu, choć to jeden z ważniejszych momentów wycieczki w świecie LAR-a, wzmacniacz nie gra zmulonym, przegrzanym dźwiękiem, z jakim kojarzymy lampy EL-34. Nie gra również hiperdokładnym środkiem tranzystora, lokując się gdzieś w złotym środku neutralności i naturalności (pierwsza dąży do ideału od strony raczejniedodawania, zaś druga od strony raczejdodamniżujmę). Każdy wokalista miał wyraźny, trójwymiarowy rysunek i oddech. Ta część pięknie łączy się resztą pasma, tworząc wyrównaną tonalnie i barwowo całość. Od hi-endu z wyższych okolic cenowych LAR AI-45 MkII różni się zaś przede wszystkim rozdzielczością - dobre lampy 300B SET potrafią pokazać więcej informacji i lepiej opisać np. blachy. Jednak barwa, uderzenie, nawet w tamtych rejonach będzie wyjątkowa.

Wojciech Pacuła

BUDOWA

Przód urządzenia został wykonany z płyty z drewna, na którą nałożono metalowe (czernione) elementy. Pośrodku umieszczono dwie gałki, jako żywo przypominające radiowy sprzęt nadawczy z lat 70' oraz dwa VU-metry, z zielono-czerwonymi paskami. Gałka z lewej służy do przełączania między pięcioma wejściami RCA oraz, w pozycji '0' do wyłączania zasilania, zaś gałka z prawej służy do podgłaśniania. Pomiędzy nimi ulokowano zieloną diodę, która świeci się przez cały czas (dopóki nie wyłączymy urządzenia mechanicznym wyłącznikiem z tyłu). Wydaje się, że w pozycji '0' powinna zmienić barwę na czerwoną, ale być może się czepiam. Niestety, nie ma pilota zdalnego sterowania. Wiem, że to zaraza, ale jakże przydatna. Z tyłu znajdziemy rząd złoconych (chociaż nie najwyższej klasy) wejść RCA oraz wyjście do nagrywania (w większości przypadków będzie to wyjście dla zewnętrznego wzmacniacza słuchawkowego), które bardzo dobrze się spisuje.

Urządzenie zostało wykonane z perfekcyjnie złożonych płyt albuminowych przykręconych do takichże profili. Układ w całości jest dual-mono, chociaż preamp i końcówka dzielą te same płytki dla obydwu kanałów. A przedwzmacniacz jest... półprzewodnikowy. Dlatego też AI-45 można nazwać hybrydą, nawet, jeśli określenie to kojarzy się nam z sytuacją, gdzie na wejściu mamy lampy, a na wyjściu tranzystory. Sygnał z gniazd wpada do fantastycznych przełączników w postaci kontaktronów (rozwiązanie, którym się chwali np. McIntosh), a następnie do układów scalonych Analog Devices AD OPA275 (po jednym na kanał). Stąd dość długimi przewodami jedziemy do umieszczonego z przodu czarnego potencjometru Alpsa i z powrotem na płytkę, do lamp ECC83 (z zatartymi oznaczeniami). Myślę, że w następnej wersji, albo w ogóle w następnym wzmacniaczu warto by było rozważyć możliwość wykorzystania drabinki scalonej - robią tak najwięksi i jest OK. Tym bardziej, że na płytce wejściowej jest sporo miejsca, a wyeliminowalibyśmy sporo interkonektu. Szkoda też, że interkonekt od strony wejścia jest skręcany w zwykłym zacisku montażowym, a nie, jak od strony końcówki, łączony znakomitym, niewielkim wtykiem.

ECC83 pracuje jako inwerter fazy i napędza dwie lampy EL-34, pracujące w układzie push-pull. Na płytce znajdziemy same bardzo dobre elementy bierne, jak np. polipropylenowe kondensatory sprzęgające S+M. W zasilaczu pracują dwa transformatory, po jednym na kanał, zamontowane na wzmacniającej całość aluminiowej płycie wraz z dużymi transformatorami wyjściowymi. Do dyspozycji mamy tylko jeden odczep głośnikowy. Przedwzmacniacz otrzymał osobne uzwojenie wtórne i własne stabilizatory tuż przy układach. Na wejściu sieci, w gnieździe IEC widać duży filtr typu podwójne Π. Kondensatory nie są zbyt wielkie, bo to cztery kondy Philipsa po 470 µF każdy. Dodatkowo, tuż przy ECC83 widać cztery Elny po 4700 µF każdy. Najwyraźniej pracują one w układzie stabilizacji żarzenia. Układ jest zmontowany perfekcyjnie, z naciskiem na długowieczność. Do plastikowych, ale wyglądających porządnie zacisków głośnikowych prowadzi zwyczajna miedziana plecionka. Szkoda, że kończy się ona niezłoconym oczkiem, które przykręcane jest do złoconego zacisku. Całość stoi na solidnych, aluminiowych nóżkach z gumowym podłożem. Ich złoty kolor niekoniecznie przypadnie wszystkim do gustu, jednak mechanicznie są bardzo one bardzo dobre.

LINEAR AUDIO RESEARCH
AI-45 MkII

Cena: 6900 zł

KONTAKT:
ul. Litewska 30/20
51-354 Wrocław

tel. +601 89 29 48
fax +71 345 70 91
e-mail: eczyzewski@lar.pl

Strona firmowa: www.lar.pl


Dane techniczne (wg producenta):
Elementy wzmacniające
Lampy elektronowe2 x ECC83, 4 x EL34
Wzmacniacze operacyjne2 x OP275
Wejścia
Liczba wejść6 stereofonicznych
Typ złącza wejściowegopodwójne RCA (cinch)
Czułość przy mocy wyjściowej 1 W/ 4 Ohm1 W/ 4 Ohm: 150 mV
Impedancja wejściowa10 kOhm
Odstęp sygnału od szumu>90 dB
Wyjścia
Wyjście RECORDING (pętla magnetofonowa)tak
Zalecana impedancja zestawów głośnikowych4....6 Ohm
Moc ciągła (sinus 1 kHz)2 x 45 W na obciążeniu 4 Ohm
Moc szczytowa (prostokąt 1 kHz)2 x 80 W na obciążeniu 4 Ohm
Zniekształcenia nieliniowe
(4 Ohm, 1 W, 20 Hz.....20 kHz)
< 0,2 %
Pasmo przenoszenia -3 dB (1 W, 4 Ohm)5 Hz-60 kHz
Współczynnik tłumienia> 5 dla 4 Ohm
Zabezpieczenie przed zwarciem wyjśćtak
Zasilanie
Napięcie zasilania230 V +/- 10 %, 50 Hz
Pobór prąduminimalnie 0,5 A, maksymalnie 2,0 A przy 230 V
Czas nagrzewania10 minut
Wymiary i masa
Wymiary430 mm x 290 mm x 150 mm
Masa14,5 kg


© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio