PRZEDWZMACNIACZE GRAMOFONOWE

WE WZMACNIACZACH ZINTEGROWANYCH


Dla posiadaczy gramofonów analogowych, szczególnie tych z "wyższej półki", przedwzmacniacz gramofonowy w postaci osobnego "pudełka" jest rzeczą oczywistą i równie naturalną, jak rano otwarcie oczu i poranna kawa. A przecież nie jest to jedyny sposób na "wyprostowanie krzywej". Od jakiegoś czasu coraz częściej w skrzynce mailowej HFOL znajduję pytanie o jakość przedwzmacniaczy gramofonowych wbudowanych do wzmacniaczy zintegrowanych. Temat ten, z braku miejsca, traktowany jest nieco po macoszemu, wychodzi się bowiem z założenia, że ktoś naprawdę zainteresowany techniką analogową i tak kupi urządzenie zewnętrzne. Jak wynika z rozmów z ludźmi, którzy jeszcze gramofonu nie mają i rozważają taką możliwość, jest to chyba myślenie nie do końca właściwe. Wielu melomanów nie chce mianowicie rozbudowywać systemu o kolejną "paczkę", ani też nie ma jakiś wygórowanych ambicji, a chce po prostu, co jakiś czas posłuchać "małej czarnej".

Przedwzmacniacze w urządzeniach można podzielić na dwie główne grupy: wbudowane na stałe i wpinane jako opcjonalne "karty". Pierwsza opcja jest - z punktu widzenia dźwięku - najlepsza, jako że eliminuje dodatkowe połączenia (piny) między płytką przedwzmacniacza i głównym układem. Z punktu widzenia sprzedaży jest to jednak opcja "trudniejsza". Trzeba się przecież zgodzić z tym, że winyl to hobby nielicznych, a przedwzmacniacze zintegrowane ze wzmacniaczem wybiorą nieliczni z tych nielicznych. Wymownym przykładem na to, że świat się zmienia było np. wprowadzenie przez NAD-a do sprzedaży wzmacniacza C320 jedynie w wersji liniowej. Jeszcze do połowy lat 90' sytuacja była dokładnie odwrotna, ponieważ trudno było sobie wyobrazić wzmacniacza bez korekcji krzywej RIAA. A dla przeciętnego kupującego (jeśli można mówić o przeciętności w przypadku audiofilskich urządzeń...) preamp gramofonowy we wzmacniaczu oznacza, że wydał pieniądze na coś, z czego i tak nigdy nie wykorzysta. Czyli czysta strata. Michaelson, właściciel Musicala Fidelity najwyraźniej uważa inaczej, ponieważ we wszystkich tańszych wzmacniaczach montuje preamp na stałe. Warto zauważyć, że nie tylko stosunkowo niedrogie urządzenia Michaelsona posiadają wbudowany przedwzmacniacz, ale również znacznie droższe urządzenia Marantza oraz wzmacniacze i przedwzmacniacze firmy McIntosh.

Osobną kategorię przedwzmacniaczy stanowią układy montowane do wzmacniaczy opcjonalnie (za dodatkową opłatą). Rozwiązuje to problem niechcianego elementu, a dzięki zwolnieniu jednego wejścia, poszerza ilość urządzeń liniowych, które można doń podłączyć. Takie rozwiązanie preferują np. firmy Creek, Meridian i inne. Do tych "innych" należą zarówno kosztowny przedwzmacniacz YBA z serii Passion 600 (niedawno testowany przeze mnie dla "Audio") jak i tańszy Monrio Asty MkII SP&PH, już na tych łamach prezentowany. W obydwu przypadkach przedwzmacniacz gramofonowy jest montowany opcjonalnie. "Montowany" w obydwu przypadkach znaczy jednak dokładnie to, co powinien: w płytce przedwzmacniacza są już wytrawione ścieżki i w przypadku zamawiania urządzenia w wersji "phono", wlutowuje się wszystkie elementy. Wciąż mamy więc możność wyboru, a obchodzimy w ten sposób największą wadę dodatkowych "kart".

MUSICAL FIDELITY X-150

Antony Michaleson jest fanem winylu od "zawsze", dlatego też przedwzmacniacze tego typu najdziemy w wielu wzmacniaczach Musicala, żeby wspomnieć np. A3 czy właśnie X-150. Układy nie są montowane opcjonalnie, a dostajemy je wraz z "dobrodziejstwem inwentarza". Takie podejście, jak wspominałem, ma sens, ponieważ unika się wówczas dodatkowych pinów, przejściówek itp., które na właściwości szumowe, tak wrażliwego pod tym względem układu nie wpływają specjalnie pozytywnie. W X-150 preamp (wkładki MM) został jednak zmontowany na oddzielnej płytce, wlutowanej właśnie za pośrednictwem pinów (czyli tak jak w urządzeniach z opcjonalnym phono) tuż za gniazdami wejściowymi. Sytuuje się więc gdzieś pomiędzy jedną i drugą kategorią (może rozważano możliwość opcjonalnego montażu?).

Zbudowano go wokół pojedynczego wzmacniacza operacyjnego NE5532. Jest to bardzo popularny, niespecjalnie drogi, niskoszumny, stereofoniczny układ, stosowany w wielu aplikacjach audio. Pozostałe elementy, to kondensatory foliowe oraz oporniki metalizowane. Całość została ukryta pod ekranem z blachy permalojowej, przykręconym do tylnej ścianki. Preamp RIAA jest więc bardzo prosty, można nawet powiedzieć, że jeden z najprostszych. Jak zwykle jednak, oprócz "wkładu materiałowego" (bo niektórzy w ten sposób myślą o sztuce budowania urządzeń elektronicznych) ważne jest to, co się z nim zrobi.

Przedwzmacniacz Musicala dość dobrze wpasowuje się w charakter brzmienia samego wzmacniacza. Przypomnę, że X-150 (testowany przeze mnie na lamach "Audio") grał dokładnym dźwiękiem z naprawdę wyrafinowaną górą i nieco lekkim basem. W porównaniu z Phono Boxem LE Pro-Jecta słychać, że Michaelsonowi chodziło o wydobycie z płyty jak największej ilości informacji. Musical bardzo ładnie oddał więc sytuację w studiu z płyty Matta Bianco "Whose Side Are You On", z wyrazistymi górnymi rejestrami i przejrzystą średnicą, dzięki czemu fortepian zabrzmiał całkiem dokładnie, a saksofon z płyty Ballads Coltraina zabrzmiał dość precyzyjnie i wyraziście. Słychać było, że fortepian w tej realizacji stoi wyraźnie z tyłu, zaś kontrabas z saksofonem i perkusją ustawione są w półokręgu. Tak brzmi preamp odsłuchiwany przez wyjście do nagrywania, z innym wzmacniaczem, a więc w pewien sposób "wyabstrahowany" ze swojego kontekstu, jakim jest X-150. Co ciekawe, pomimo że obydwa urządzenia grają podobnie, to ich dokładność, nałożona na siebie wcale nie zamienia się w wyostrzenie czy szczekliwość. Wprost przeciwnie - w jakiś sposób (jaki, to chyba tylko Michaelson wie), ich kombinacja, a więc , co usłyszymy w głośnikach, jest lepsza niż każdego z osobna. Jak? Nie wiem, mogę tylko zdać relację z tego co słyszałem.

Cudów nie ma i słychać, że jest to niedrogi "dodatek", gdyż dźwięk jest upraszczany i pomimo relatywnie dużej ilości dźwięków, nie mają one precyzji uzyskiwanej z urządzeń zewnętrznych. Preamp ten można więc traktować jako swego rodzaju "poczekalnię" przed zakupem osobnego urządzenia, chociażby X-LP v3 tejże firmy. Ale... Podłączenie osobnego preampu Musicala nie wywraca jakoś sytuacji. Słychać, że to jest wyrafinowane, znacznie lepsze urządzenie, jednak jest to równocześnie spory wydatek. A na tym tle przedwzmacniacz w X-150 radzi sobie niespodziewanie dobrze, grając naprawdę fajnie. Trzeba jednak starannie dobrać do niego wkładkę. Najlepiej będzie, jeśli jej charakter nieco zmiękczy całość i doda basu. Warto więc spróbować z czymś z Regi, Grado (albo odpowiednika tych ostatnich: K-4, sprzedawanego pod marką Pro-Jecta) lub coś z Goldringa. Audio-Technica, Sumiko itp. mogą się nie sprawdzić. Warto zauważyć, ze krzywa RIAA została poprowadzona z poprawką IEC, to znaczy został odcięty najniższy bas (niżej niż w paśmie słyszalnym), aby uniknąć zakłóceń pochodzących od silnika gramofonu.

Dane techniczne (sekcja phono, wg producenta):

  • Krzywa: wg IEC RIAA
  • Stosunek S/N: > 94dB ('A'-weighted)
  • Czułość wejścia: 2,5 mV
  • Impedancja wejściowa: 47 kOhm
  • Margines przesterowania: 24dB

MONRIO ASTY MkII SP&PH

Twórca Monrio wyszedł z zupełnie innego założenia niż Michaelson. Preamp (wkładki MM) w tym wzmacniaczu montowany jest wprawdzie opcjonalnie, ma jednak od razu wykonane wszystkie ścieżki i otwory, zaś opcja zakłada wlutowanie elementów. Wzmocnieniem, podobnie jak w Musicalu, zajmuje się układ NE5532 (Philipsa), jednak tym razem są dwa takie scalaki - po jednym na kanał. Elementy bierne są wysokiej próby - precyzyjne metalizowane oporniki oraz foliowe i polipropylenowe kondensatory. Żądana pojemność uzyskiwana jest poprzez łączenie kilku mniejszych kondensatorów równolegle. Układ został usytuowany tuż przy gniazdach wejściowych.

Myślę, że właśnie takie podejście zaowocowało bardzo ładnym, wyważonym dźwiękiem. Zarówno otoczenie jak i umiejscowienie saksofonu z płyty Cannonball Adderley "Know What I Mean?" pokazane było dokładnie i z wyraźną "lekkością". Barwa tych instrumentów miała wprawdzie punkt ciężkości przeniesiony na wyższą średnicę, przez co saksofon stracił nieco na volumenie i "obecności", jednak tony wysokie oddane zostały bardzo ładnie - perliście, delikatnie - tak, jakby grał preamp lampowy. Pomimo że "szkoła" dźwięku NE (jeśli o jakiejś można mówić, a nie są to tylko moje urojenia), polegająca na dokładności i braku romantyczności jest słyszalna, to udało się z tego zasłużonego dla audio scalaczka wydobyć zaskakująco dużo muzyki.

Bas był nieco zmiękczony i słychać było, że nie jest to mistrzostwo świata, jednak średnica wraz z górą dały przedsmak prawdziwie wysmakowanego dźwięku. Monrio oferuje bowiem wizję całości, koherencji, współdziałania. Tak jakby wszystkie elementy, chociaż świadome swoich niedoskonałości jako indywiduów, solidarnie wzięły się pod ręce i w ten sposób zrobiły więcej niż każdy z osobna. Podłączając do Monrio kolejne, testowane na tych łamach gramofony Pro-Jecta, za każdym razem słychać było różnice pomiędzy nimi i chociaż im wyżej w hierarchii PJ, tym mniej były one akcentowane, to w ramach swojej "integralności" ze wzmacniaczem było bardzo dobrze.

Dane techniczne (sekcja phono, wg producenta):
Brak

Jak nietrudno spostrzec, obydwa preampy powielały w pewien sposób brzmienie noszących je "platform" wzmacniających dźwięk. Słychać w ten sposób "szkołę" ludzi, którzy je projektowali. To dobrze - kupując wzmacniacz o określonym dźwięku, dźwięku, który nam najwyraźniej odpowiada, dostaniemy przedwzmacniacz gramofonowy o takich samych atrybutach. Nie będzie więc zgrzytu pomiędzy linią a "phono"

I jak? W obydwu przypadkach słychać było, że preampy zewnętrzne zagrają lepiej. Trzeba jednak pamiętać, że w Musicalu układ ten dostajemy za darmo, zaś w Monrio różnice na korzyść Pro-Jecta Phono Box LE nie były wcale jednoznaczne. Jeżeli więc nie jesteśmy zawołanymi winylowcami, chcielibyśmy posłuchać dla przyjemności gramofonu, a nie chcemy w domu kolejnej "paczki", to można zaryzykować (zresztą przy Musicalu niczym nie ryzykujemy) i wypróbować tę opcję - nie powinniśmy się rozczarować.

Wojciech Pacuła

MUSICAL FIDELITY
X-150
Cena: 5100 zł
Dystrybutor: Audio Klan SC

Kontakt:

Tel. (0...22) 771 20 21
e-mail: aklan@audioklan.com.pl
www.audioklan.com.pl

Strona producenta: http://www.musicalfidelity.com/

MONRIO
ASTY MkII SP&PH
Cena: 5700 zł
Dystrybutor: Voxal

Kontakt:

tel./fax (042) 676 15 65, 501 431 964
93-121 Łódź, ul. Częstochowska 38/52

Strona producenta: www.monrio.com

© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio