ZINTEGROWANY WZMACNIACZ HYBRYDOWY
PATHOS CLASSIC ONE

Włosi, podobnie jak Francuzi mają w podświadomość "wdrukowane" poczucie własnej wartości. Czując za plecami tyle wieków państwowości, ile my będziemy mieli za jakieś dwa tysiące lat, uważają, że wszystko co robią jest najlepsze. Doświadczenie pokazuje, że nie do końca tak jest, jednak jednej rzeczy, oprócz pewności siebie, odmówić im nie można: smaku. Nieprzypadkowo włoscy styliści od wielu, wielu lat są na topie w niemal wszystkich możliwych branżach, żeby wspomnieć tak odległe rzeczy jak samochody i buty. Branża audio nie jest wyjątkiem. Mówiąc: "Włochy" od razu z okienka wyskakuje karteczka z nazwą "Sonus Faber". Ulokowana w niewielkim miasteczku Vincenza 60 km na zachód od Wenecji firma nie jest jednak jedynym przedstawicielem szlachetnego zawodu w tej okolicy. Oto bowiem w roku 1994 powstała tam inna firma, która w krótkim czasie osiągnęła status ikony włoskiej elektroniki - Pathos.

Jej wyroby stanowią zmysłowe połączenie trzech materiałów: stali, drewna oraz plexiglasu. Hybrydowy wzmacniacz zintegrowany Classic One otrzymał jeszcze dystynktywny wygląd, który wraz z doskonałymi proporcjami poszczególnych materiałów tworzy prawdziwe dzieło sztuki użytkowej. Testowany wzmacniacz, pomimo że nie nosi żadnego przyrostka w rodzaju MkII albo Special Edition, jest tak naprawdę drugą, w znacznym stopniu zmienioną (przynajmniej jeżeli chodzi o budowę wewnętrzną) wersją wzmacniacza o tej samej nazwie. Okazja do jego modernizacji nadarzyła się wraz z projektem większego i droższego wzmacniacza o nazwie Logos. I chociaż w Classiku nie zastosowano wymyślnej topologii INPOL, to wiele z pomysłów (przede wszystkim cały przedwzmacniacz) znalazło w nim swoje miejsce.

ODSŁUCH

Pathos Classic One, podobnie jak testowany przeze mnie jakiś czas temu Manley Stingray, jest swego rodzaju "mikrokosmosem", całkowicie i absolutnie samowystarczalnym, nie roszczącym sobie praw do niczego więcej. Koncepcyjnie przypomina to japońskie haiku - króciutki utwór, który nie ma wagi poematu ani np. sonetu, a mimo to nie da się do niego dołożyć ani odjąć ani jednego słowa bez jego zniszczenia. Decydując się na zakup Pathosa, nieco uwagi należy poświęcić urządzeniom towarzyszącym. Piszę o tym jednak nie dlatego, żeby uprzedzić ewentualne nietrafione połączenia, ale żeby nie poprzestawać na tym, co się podłączy jako pierwsze. Pathos ma bowiem szczególną zdolność asymilacji ze wszystkim z czym przychodzi mu grać, za każdym razem pokazując się z jak najlepszej strony. Ujemne strony konkretnych zestawień nie są przezeń manifestowane w krzykliwy sposób, a raczej spokojnie i z rozwagą. Dlatego też raz coś podłączywszy i usłyszawszy piękny, poukładany, pełen kolorów i ich odcieni dźwięk, ma się nieprzepartą pokusę, żeby na tym poprzestać. A wzmacniacza nie należy specjalnie obciążać - ani kolumnami o dzikim przebiegu impedancji, ani przewodami o trudnej kombinacji pojemności i impedancji. Z moimi referencyjnymi kablami Veluma, na przykład, zestawienie pokazało nieco zbyt łagodną twarz o "przyciętej" górze. Podobnie było na drugim końcu cennika, z przewodami LINN K20. Przepięknie zabrzmiały z Pathosem np. kolumny Totema Model 1 Signature, jednak po przepięciu na Dynaudio Special Twenty-Five polepszeniu uległo przetwarzanie basu, który był krótszy i lepiej zwarty.

Dźwięk Classic One można określić jako koherentny, poukładany, pełny. Potrafi z równą pasją pokazać miniaturę pt. "Winter" z płyty "Little Earthquakes" Tori Amos (eastwest/Warner Music 82358-2, CD), jak i pełne pasji, wybuchowe "Crucify" z tego samego krążka. Kiedy w odtwarzaczu znalazła się płyta z muzyką do filmu "Tulipany" (Warner Music Poland 5046-77911-2, CD) m.in. z utworami zagranymi przez Trio Leszka Możdżera, momentalnie słychać było, jak doskonale zostały zrealizowane. Góra (miotełki) była dźwięczna, wyraźna i pełna. Nastąpiło tutaj połączenie dokładności i plastyki, w urządzeniach tranzystorowych rzadko spotykane. No tak, ale to jest hybryda. I co jakiś czas było to słychać. O obecności próżni w torze odsłuchowym świadczyły przede wszystkim bardzo dobrze wypełnione obrysy instrumentów: już nie tylko ich atak był dobrze oddany, ale również to co po nim następowało. Zresztą, może owo "podtrzymanie" było najlepsze ze wszystkiego, ponieważ atak co jakiś czas, pomimo że szybki, miał nieco zaokrąglone krawędzie, w czym różnił się od wspomnianego Manleya. Podobnie oddany został fortepian Możdżera, który znakomicie wypełniony, dźwięczny itp., miał wszystko, czego mu było potrzeba i tylko drobne opóźnienie w narastaniu sygnału przypominało, że nie mamy do czynienia np. z urządzeniami YBA.

Rodzaj łagodności o którym mowa nigdy nie zamieniał się w "pulpę" i nie wszystkie płyty były traktowane tak samo. Nawet bowiem ze starannie przygotowanej przez JVC płyty XRCD2 "Brothers in Arms" Dire Straits (Universal Music Hong Kong/JVC, 5483572) słychać było, że nagranie zostało dokonane w technice cyfrowej w czasach, kiedy o doskonałości można było tylko pomarzyć. Góra była bowiem nieco twardawa, a i wyższa średnica nie do końca i nie zawsze się "układała" w miksie.

Nawet w tym przypadku pokazana została przepiękna przestrzeń. Scena budowana była na linii kolumn, unikając nachalności wielu "ciepłych" wzmacniaczy, które wypychają wokal przed głośniki, charakteryzowała się dobrą głębią i chociaż nie miała szczególnie rozbudowanego wymiaru wszerz, to wszystko było zawsze podane dokładnie i wyraźnie. O kierunek lewa-prawa jednak bym się szczególnie nie martwił, ponieważ Pathos, poza jego rozciągnięciem, pokaże go wierniej niż duża część "magików" robiących z niemal monofonicznie zarejestrowanej sekcji rytmicznej z płyty Jimiego Halla "Concierto" (Mobile Fidelity, UDSACD 2012, SACD) pełne stereo. Pathos pokazał ją taką, jaka była w istocie, czyli mono, zaś saksofon, który w utworze "You'd Be So Nice to Come Home to" wchodzi nieco z lewej strony, nie został wyrzucony na obrzeża sceny, ale był dokładnie tam, gdzie powinien być. No, może nieco bliżej środka niż pokazała to Nagra MPA. Bardzo dobry wgląd w głąb sugerował zaś dobrą rozdzielczość urządzenia.

No i bas. Przy dobrze zrealizowanych płytach, Pathos zaskoczy pełnymi wyrazistym niskim zakresem, wraz z jego dobrą dynamiką. Nawet na oszczędnej pod tym względem płycie "Security" Petera Gabriela (Geffen 2011-2, CD - wersja nieremasterowana) uderzenia basu i stopy były mocne i całkowicie satysfakcjonujące. Również wyjątkowa pod względem informacji o basie płyta Deana Peera "Ucross" (XLO, XRGCD0801, gold CD) pokazała, że można będzie liczyć na ładny, dynamiczny zakres basowy. To tutaj wyszło wszakże na jaw, że niski bas jest nieco wycofany, a to co słychać to fenomenalna praca jego średniego i wyższego zakresu. Operacja jest jednak przeprowadzana w taki sposób, że w 90% nagrań trzeba będzie się bardzo postarać, żeby to zauważyć.

Jak wspomniałem, Pathos pokazuje bardzo dużo informacji o swoim "otoczeniu". Dlatego też należy z rozwagą dobrać np. okablowanie. Ciepły charakter dźwięku mógłby sugerować użycie srebrnych kabli, jednak słyszalna w wielu z nich dźwięczna i nieco rozświetlona wyższa średnica jest przez Pathosa pokazywana bez zahamowań. Saksofon Sonny'ego Rollinsa, zarówno z płyty XRCD "Rollins Plays for Birds" (JVC, JVCXR-0055-2), jak i z płyty SCAD "Plus 4" (Mobile Fidelity, UDSACD 2006) był wówczas nieco "podniesiony" i miał zbyt słabo wypełnioną niższą średnicę. Niespodziewanie dobrze zagrał Pathos np. z przewodami Wireworlda oraz van den Hula.

Kupując Pathosa Classic One kupujemy cały kosmos, nie wymagający poprawek, ani retuszów. Podobnie jak w rzeczywistości, będzie się on stale rozszerzał wraz z każdą przesłuchaną przez nas płytą, wciągając nas z siłą czarnej dziury. Pathos nie aspiruje do miana sprzętu referencyjnego, ponieważ nie jest to ostatnie słowo np. w dziedzinie rozdzielczości ani zwartego niskiego basu. Jednak to co robi dobrze jest fenomenalne. Kupić i zapomnieć - dla każdego kto wciąż szuka, przerzuca, przesłuchuje w poszukiwaniu swojego Graala, wzmacniacz z Vincenzy może być spełnieniem i końcem drogi. Bo kto powiedział, że w życiu liczą się tylko absoluty...

Wojciech Pacuła

BUDOWA

Bryła Pathosa jest taka jak części wzmacniaczy lampowych: mamy do czynienia z płaskim, długim prostopadłościanem, obróconym do słuchacza wąską ścianką, na wierzchu którego "zainstalowano", kolejno: dwie podwójne triody Sovteka 6922 (ECC88) w swego rodzaju "klatkach" (wymagają tego certyfikaty bezpieczeństwa Unii Europejskiej), dwa duże kondensatory (Itelkond o pojemności 22 000 µF każdy) o czerwonej barwie, przywodzącej na myśl bolidy Ferrari, za nimi położony "na plecach" solidny radiator z osłoną z perforowanej blachy nierdzewnej i na końcu transformator zasilający z ładnym, chromowanym "kubkiem". Obok trafa umieszczono solidne gniazda głośnikowe. Z przodu widać drewniany element z logo Pathosa, w którym wycięto otwory na dwie złocone gałki - siły głosu oraz selektora wejść. Obok nich, po lewej stronie umieszczono zaś czerwony wyświetlacz LED wskazujący siłę głosu lub, przez chwilę, wybrane wejście. Miłym akcentem jest to, że po poruszeniu któregoś z manipulatorów wyświetlacz przez chwilę pali się mocniej, zaś po chwili przygasa tak, żeby nie rozpraszać uwagi. Sieć włączana jest małym przełącznikiem hebelkowym. Główny korpus wzmacniacza wykonano z polerowanej blachy nierdzewnej, wykończonej w ten sposób, że nie widać miejsc szwów (poza spodem, gdzie miejsca spawu pozostawiono niewykończone). Od góry przykręcono duży płat czernionego pleksiglasu. Podobnie z tyłu, gdzie znajdziemy jedno wejście zbalasnowane i cztery niezbalansowane - wszystkie gniada złocone. Kilka słów należy się eleganckiemu, wykonanemu z bloku drewna i metalu pilotowi zdalnego sterowania. Są na nim tylko cztery, złocone guziczki, bez podpisów, które jednak dość szybko naciska się intuicyjnie - oprócz zmiany głośności i wejścia możemy również wyciszyć wzmacniacz całkowicie (mute).

Z wejść, które zostały wlutowane wprost do płytki z przekaźnikami (płytka jest nieco zbyt blisko przewodów z napięciem zasilającym), długimi przewodami trafiamy do znajdujących się z przodu lamp, pracujących jako bufory, a następnie do scalonego potencjometru CS3310 Crystala (który używany jest np. przez Jeffa Rowlanda w topowym Coherence). Jest to sterowana mikroprocesorowo analogowa drabinka, o 100 krokach (potencjometr oferuje 127 kroków, ale wyświetlacz ma tylko dwie cyfry). Należy zwrócić uwagę na to, że nawet z kolumnami o średniej skuteczności, jak Totem Model 1 Signature, wskazanie "1", a więc najniższe, oferowało dość duże wzmocnienie. Z kolumnami o wyższej skuteczności nie będzie więc można przyciszyć wzmacniacza na tyle, żeby muzyka tylko się "sączyła". Ponieważ jest to układ niezbalansowany, więc gdzieś w układzie z lampami sygnał z wejść XLR musi być desymetryzowany. Materiały firmowe mówią, iż przedwzmacniacz pracuje w trybie zbalansowanym w klasie A, bez sprzężenia zwrotnego. Z układem tym (sterowanym mikroprocesorem Atmela) zintegrowany jest wzmacniacz operacyjny, który zapewnia wzmocnienie i buforowanie sygnału w takim stopniu, że Crystalem można sterować bezpośrednio linie 600Ohm. Tuż obok potencjometru widać niewielki przełącznik, do którego mamy dostęp od spodu poprzez wycięty w dolnej, perforowanej ściance otwór. Ma on dwa położenia - "S" oraz "M" i można nim wybrać czy wzmacniacz pracuje w trybie stereofonicznym czy zmostkowanym. Nie pisze się o tym, ale najwyraźniej sygnał jest wówczas prowadzony cały czas w trybie zbalansowanym. Nie znalazłem również nic o tym, w jaki sposób z niego korzystać - jedynym wyjściem niskopoziomowym ze wzmacniacza jest wyjście do nagrywania i nie ma wyjścia do osobnej końcówki. Żeby więc korzystać ze zbridżowanego układu (producent zapewnia wówczas, że Pathos odda 180W) należy chyba zakupić... drugi taki sam wzmacniacz i również go zbridżować. Nieco inaczej niż RCA potraktowane zostały wejścia XLR, ponieważ sygnał jest na nich tłumiony opornikami, a między nimi i płytką umieszczono krótkie przewody. Najwyraźniej chodziło o to, aby po przełączeniu z jednego wejścia na drugie nie było zmiany głośności (wejścia zbalansowane oferują, z definicji, wzmocnienie wyższe o 6 dB). Niestety, tracimy przez to nieco na stosunku sygnału do szumu.

Końcówka niemal w całości jest zbalansowana i oparto ją niemal wyłącznie na tranzystorach, z parą bardzo ładnych tranzystorów International Rectifier IRFP9240+IRFP240 na kanał. Umieszczono je bardzo blisko siebie, dzięki czemu będą się nagrzewać w taki sam sposób. A nagrzewają się i to bardzo, warto więc zostawić wokół i - przede wszystkim - nad wzmacniaczem sporo wolnego miejsca. Pathos mówi, iż ich prąd spoczynkowy został ustawiony wysoko, dzięki czemu do 12 W końcówka pracuje w czystej klasie A. Jedynym układem scalonym w tej sekcji jest dobry TL081, zastosowany jednak najwyraźniej nie w ścieżce sygnału, a w układzie sprzężenia zwrotnego (ma to swój sens, ponieważ SZ musi pracować ekstremalnie szybko, bez przesunięć fazowych, a ten typ układu to zapewnia).

Zasilacz jest dość rozbudowany, ponieważ chociaż transformator jest jeden i ma jedno napięcie dla wszystkich układów (drugie jest najwyraźniej do żarzenia lamp), to prostowniki i stabilizację otrzymały wszystkie sekcje (końcówka bez stabilizacji). W układzie znajdziemy jedynie wysokiej klasy metalizowane, precyzyjne oporniki i ładne kondensatory polipropylenowe Wimy oraz foliowe BC (dawniej Philips). Masa konsekwentnie prowadzona jest w na wzór gwiazdy. Do układu można mieć tylko dwie uwagi: przewody zasilające przedwzmacniacz zostały spięte razem z przewodami głośnikowymi, jak również z przewodami do żarzenia lamp (charakteryzującym się dużym poborem prądu). I drugie - nie wiem dlaczego zaciski głośnikowe zostały umieszczone tak daleko z tyłu, skoro i tak nie dochodzą do tylne ścianki. Taka aranżacja, mająca na celu chyba względy estetyczne, wymusiła długie połączenia wewnętrzne. Wydaje się, że lepiej by było, gdyby zaciski znalazły się tuż obok radiatora.

Jak by jednak na to nie patrzeć, to budowa zewnętrzna jest znakomita, zaś wewnątrz, oprócz paru uwag, również mamy do czynienia z przemyślanym układem. I nawet jeśli wybierano względy estetyczne w miejsce praktycznych (najlepiej by było, gdyby lampy przedwzmacniacza były z tyłu, tuż przy gniazdach wejściowych), to wybierano je z rozmysłem.

PATHOS
CLASSIC ONE

Cena: 8150 zł
Dystrybutor: Hi-Fi Sound Studio Sp. z o.o.
Kontakt:
Tel.: (022) 772 31 66
Tel/fax: (022) 772 31 33
e-mail: hifisoundstudio@zigzag.pl

Dane techniczne (wg producenta):
Moc wyjściowa2 x 70W / 8 Ω, 2 x 135 W / 4 Ω, 180 W bridge (mono)
Wejścia4 x RCA, 1 x XLR
Wyjścia1 x record
Pasmo przenoszenia0,1 % (1 kHz, 5 W)
THD<0.05%
Stosunek S/N90 dB
Impedancja wyjściowa100kΩ



© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio