ANCIENT AUDIO SILVER GRAND
PRAPREMIERA

Testując odtwarzacz Lektor Grand krakowskiej firmy Ancient Audio jedynym założeniem, jakie przyjąłem, było wyrzucenie wszystkich oczekiwań, uprzedzeń, preferencji itp. do kosza. Tak drogie urządzenie od krajowego producenta jest bowiem czymś rzadkim. Nie dość, że musi konkurować z uznanymi markami ze "świata", to jeszcze musi stanąć oko w oko z rozszalałymi pseudo-znawcami, przeliczający jakość dźwięku na wagę śrubek użytych w danej konstrukcji. Ci ostatni są zresztą przedmiotem wielu żartów i kpin wśród ludzi, których wyroby wyznaczają kierunki we współczesnym audiofilizmie. Dwa lata temu, podczas ostatniej edycji wystawy High End we Frankfurcie zapytałem Junji Kimurę, szefa japońskiej firmy (właściwie maleńkiej, garażowej firemki) 47 Laboratory Inc. o to, czy nie boi się, że wygląd jego urządzeń, bez wodotrysków, często z wyraźnymi oznakami "ręcznej" roboty kusi do komentarzy na temat ich wartości i stosunku zainwestowanych w nie pieniędzy do pieniędzy za nie żądanych. Pan Kimura lekko się uśmiechnął i powiedział, że z urządzeniami jest tak, jak z kobietami: niezależnie od tego, co na niej zawiesisz - ubranie, biżuterię itp., nie zrobisz z ladacznicy (właściwie użył innego słowa) damy. Bo to "coś" dama po prostu ma, nawet jeśli ktoś próbuje obrzucać ją błotem.
I chyba rzeczywiście: z audio jest bowiem tak jak ze sztuką w ogóle - wartość "materiałowa" obrazu jest sumą wartości blejtramu, farb i... marżą marszanda. Reszta to sztuka.
Wróćmy jednak do tematu: testując Lektora G. miałem możliwość porównania go z kilkoma znakomitymi odtwarzaczami, wśród których trzeba wymienić zestaw dCS-a, LINN-a CD12 i Gryphona Mikado (powracając do "wartości", materiał potrzebny do zbudowania dCS-a kosztował zapewne mniej niż Lektora). W starciu z nimi odtwarzacz znad Wisły pokazał, że mamy u siebie zawodnika na światowym poziomie.

SILVER GRAND - PROTOTYP

Sygnał, poza tym, że musi być odczytany z nośnika, musi być też wzmocniony. Równocześnie z pracami nad odtwarzaczem trwały więc prace nad końcówkami mocy, które, w zamyśle, miały stanowić dla niego komplet. Ich pierwotna forma znalazła swój wyraz we wzmacniaczu Silver 300. Dwa długie monobloki, oparte o pracujące równolegle, w klasie A, w konfiguracji SET triody 300B, zebrały dobre recenzje i wydawało się, że to wystarczy. Klasa Granda zdyskwalifikowała je jednak już na starcie. I tak zaczęła się "zabawa", która zamieniła się w dwuletnią harówkę.
Uczestnicząc przez ostatnie dwa lata w spotkaniach Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego miałem możność obserwowania kolejnych jego wcieleń dość często i nawet, jeśli nie słyszałem wszystkich jego inkarnacji, to najważniejsze chyba tak. Dwie zmiany widoczne gołym okiem należy wymienić na pierwszym miejscu: wymianę lampy sterującej z ECC88 na "super-lampę" 6H30 oraz dodanie zewnętrznych zasilaczy stabilizowanych. Zmiany za każdym razem były ogromne i nie tłumaczyły ich ani nakłady finansowe, ani jakość "materiałowa". W końcowej fazie prototypu osiągnięto dźwięk na wysokim poziomie, a stereofonia, którą generowały była najlepszą, jaką w życiu słyszałem.

Pomimo zachwytów zarówno konstruktora, jak i innych członków Towarzystwa, wciąż jednak miałem wrażenie, że dźwięk, chociaż wysokiej próby, jest nieco "wypreparowany", i że - co wyraźnie pokazało porównanie ze wzmacniaczem Nagry MPA - brakuje mu muskularnego średniego basu, bez którego dźwięk był - co tu dużo mówić - trochę "cienki". Dlatego też dość sceptycznie, choć z uwagą słuchałem nowin o kolejnych poprawkach i ulepszeniach. Czas jednak goni, a dystrybutorzy AA z Danii i Norwegii mieli na karku zniecierpliwionych posiadaczy Lektora Grand, którzy pożądali jego uzupełnienia w postaci wzmacniacza. Zdecydowano więc, że na prace na tym etapie, przy tym modelu wzmacniacza mogą być zakończone. Pozostawała więc jeszcze tylko jedna operacja, a mianowicie przeniesienie układu do nowej obudowy, która byłaby stylistycznie zbieżna z wyglądem Lektora. Również zasilacze (w całości) miały zostać przeniesione do osobnych obudów. Jadąc więc na zaproszony prapremierowy (premiera miała mieć miejsce w Danii 1. maja) odsłuch, ciekaw byłem przede wszystkim tego jak wzmacniacz wygląda, przyjmując, że dźwięk znam już wystarczająco dobrze.

Trzeba zauważyć, że ostatecznie, wymienione zostały jeszcze dwa elementy: jako lampa wejściowa pracuje teraz JAN ECC88 Philipsa (NOS) SQ, zaś o sterowanie lamp końcowych troszczy się E88CC Valvo. Wymieniono również międzystopniowe kondensatory sprzęgające - najpierw na Hovlandy, a kiedy okazało się, że skok jakościowy jest duży, ostatecznie na teflonowe kondy SRC (niebieskie).

PORAŻKA

Przykład Silvera Granda pokazuje, że nie należy bezgranicznie ufać swoim sądom i oczekiwaniom. Pokaz był bowiem porażką. Porażką moich mniemań, zadufania i czego by tam jeszcze nie dołożyć, żeby nabrać trochę pokory. Testując tony sprzętu, z czego zazwyczaj kilkadziesiąt kilogramów to absolutna światowa czołówka, "testerzy", często nieświadomie nabierają rutyny i pewności co do tego, że owa rutyna jest "pewnikiem". W tym przypadku skończyło się to porażką. Silver Grand w swojej końcowej postaci przypomina bowiem Silvera 300, a i prototyp Granda tylko w ogólnych zarysach. Jest ZNAKOMITY.

Zniknęło gdzieś wyszczuplenie niższej średnicy, a bas był mocny, muskularny i szalenie zwinny. Żeby nie było zbyt łatwo, odsłuch zaczęliśmy od japońskiej, przepięknej reedycji albumu "Electric Ladyland" Jimmy'ego Hendrixa. O w mordę kopany - najpierw kąśliwe wymiatanie na gitarze, a zaraz potem niesamowite efekty przestrzenne za mną, koło mnie, niemal pode mną - nie wiedziałem, że coś takiego na tej płycie jest. I chociaż jeden ze słuchaczy, znający tę płytę ze swojego systemu, nazwał to "cyrkiem dźwiękowym", to był to cyrk najwyższej próby i to pod patronatem Japończyków, którym Grand tylko posłużył za "medium". Słysząc, co nowy wzmacniacz AA wyrabia z basem, niecierpliwie wrzuciłem na odtwarzacz (toż to Lektor Grand z płytą na wierzchu...) dysk grupy Recoil (grupa Alana Wildera, ex-Depeche Mode), która rozpoczyna się od długiej sekwencji (nomen-omen) lektora. Ma on niski, dobrze ustawiony głos, który jest jednak najczęściej nieco "zmulany" - jeżeli system ma problemy z górą - albo nosowy - jeżeli wyższy bas jest podbity albo wreszcie "cienki" kiedy sprzęt jest... "cienki". Zestaw AAS/LG odtworzył go perfekcyjnie. W ten sposób słyszałem go tylko ze wzmacniaczami Nagra MPA i Halcro dm38. Zero nieśmiałości, klarowność i pełnia - to najkrótszy opis tej prezentacji.

Zdolność od odtwarzania mocnego rocka lub muzyki elektronicznej we wciągający sposób były zaskoczeniem. Co ciekawe jednak, największe zmiany pokazał materiał z muzyką jazzową. Z poprzedniej wersji zachowana została zwalająca z nóg przestrzeń, oparta na krystalicznej i mocnej górze, doszło jednak do tego wypełnienie informacją o przestrzeni z zakresu średnicy. I chociaż zapewne duży w wpływ na efekt końcowy miała jakość nagrań (wszystkie to dopieszczone wydania japońskie, większość w procesie K2), to efekt był ten sam - spektakl, którego jednak słucha się bez zmęczenia i znużenia.

Jeszcze kilka dni po odsłuchu miałem te dźwięki "w głowie" i nie mogłem się od nich uwolnić. Pean, który państwo czytacie nie oznacza oczywiście, że odrzucam wszystkie wzmacniacze, które dotychczas były dla mnie referencją i z entuzjazmem neofity rzucam się w objęcia nowej zabawki. Nic z tych rzeczy - przynajmniej muszę sprawiać wrażenie człowieka poczytalnego. Ostatecznie nie słyszałem wszystkiego na świecie i zapewne nie usłyszę. Poza tym, Nagra MPA wciąż jest dla mnie obiektem marzeń i westchnień. Silver Grand jest nim jednak również. Nie miałem możliwości posłuchania obydwu wzmacniaczy "pysk w pysk", jednak słyszałem je w tym samym systemie i pomieszczeniu, więc jakieś pojęcie, jak mi się wydaje, mam. To jest ta sama liga. Może jest w Nagrze coś lepszego to tu, to tam, a w Grandzie coś innego - nie wiem, mogę tylko przywołać swoje wrażenia (te wbrew opinii o ich ulotności, są solidnie "zakotwiczane" w podświadomości). Na pewno mogę jednak powiedzieć, że Silver Grand krakowskiej firmy Ancient Audio, to podobnie jak Lektor Grand, światowa czołówka. A, niech mnie opluwają - wszyscy, którzy nie wiedzą o czym mówią i wydaje im się, że ich "tuningowany" Marantz CD-67 MkII stojący na tuningowanej półce to hi-end - niech pójdą do sklepu żelaznego i elektronicznego i niech powtórzą taki dźwięk. Jeżeli im się to uda, zjem to co właśnie napisałem.

Wojciech Pacuła



© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio