CZYSTY HORYZONT
GINKO AUDIO
MINI-CLOUDS

Drgania są zmorą świata audio. Twierdzenie to nie do końca jest jeszcze przyjmowane bez zastrzeżeń, jednak dużo już się zmieniło. Duży wpływ na rezerwę, jaką wielu miłośników dobrego dźwięku czuje do tego typu zagadnień jest brak przystępnych opracowań z tego zakresu oraz żerujące na niewiedzy firmy, próbujące sprzedawać rzeczy, które wielkiego wpływu na dźwięk nie mają, a często wręcz mają niedobry. Wbrew pozorom, brak informacji da się dość łatwo wytłumaczyć. Nauka o drganiach jest bowiem wysoce specjalistyczną gałęzią wiedzy i nie daje się w łatwy sposób "spopularyzować" czy wytłumaczyć. Z tym większą uwagą powinno się przyglądać firmom, które z kontroli drgań uczyniły sztukę nie przy pomocy magicznych zaklęć i cudownych proszków, ale dzięki solidnej inżynierskiej wiedzy.

Jedną z takich firm, bazujących rzetelnych pomiarach i wieloletniemu doświadczeniu w pracy z małymi sygnałami jest amerykańska Ginko Audio. Jest ona stosunkowo młoda, gdyż chociaż jej założyciel, Vinh Vu na scenie hi-endu pojawił się w latach '90, to oficjalna inauguracja miała miejsce w roku 2000. Ginko Audio powstało z myślą o produkowaniu akrylowych elementów, takich jak platformy, podstawy czy zabezpieczające przed kurzem pokrywy. I właśnie te ostatnie, wykonywane dla hi-endowych gramofonów stały się szybko znakiem rozpoznawczym firmy. Vu posiada gruntowne wykształcenie teoretyczne, ponieważ ukończył techniczne kierunki na uniwersytetach w Ohio oraz Virginia Tech (Engineering in Industrial oraz Systems Engineering). To jednak nie wszystko - 23 lata spędził pracując w laboratoriach Bella na stanowisku inżyniera, a następnie jako szef działu telekomunikacyjnego. Warto wspomnieć, że posiada dwa patenty z zakresu systemów telekomunikacyjnych.

O Ginko zapewne jeszcze długo bym nie usłyszał, gdyby nie entuzjastyczna recenzja jednego z produktów, podstawy Cloud 10 w amerykańskim "Stereophile'u". Jej autor, Michael Fremer, guru analogu, nie mógł ukryć zdziwienia, że tak nieskomplikowane "ustrojstwo" może przynieść tak dużą poprawę. W efekcie, Cloud 10 trafiło na listę rekomendowanych komponentów magazynu. Jak wspomniałem, działanie produktów Ginko Audio opiera się na fizykalnych - nomen-omen - podstawach. Można więc zapoznać się z analizą spektralną drgań urządzenia posadowionego na typowym blacie i ustawionego na jednej z platform. Ponieważ test dotyczy najmniejszych (i najtańszych) "poprawiaczy" - Mini-Cloud, powtórzę tylko jeden z wielu wykresów.

Pomiar został wykonany przy użyciu dwóch akcelerometrów Bruel&Kjaer 4371, z których jeden został przymocowany do urządzenia na blacie, a drugi do urządzenia na Mini-Cloudach. Fragment muzyczny pochodził z płyty Coplanda "Fanfare for the Common Man" (Reference Recordings). Na górze, w kolorze czarnym widać sumę drgań w paśmie 20Hz-22kHz. Poniżej umieszczono spektrogram, w którym na osi X oznaczono czas, zaś na osi Y częstotliwość. Amplituda drgań sygnalizowana jest kolorem - im cieplejszy, tym większa amplituda. Pomiar został wykonany w "oknie" -30dB do -60 dB. Jak wynika z pomiarów, "piłki" Mini-Cloud w newralgicznym zakresie 5-500Hz redukują wibracje o 95%. A przecież same elementy antywibracyjne są dość proste: Mini-Cloud sprzedawane są w kompletach po trzy i składają się na nie trzy niebieskie kule ze specjalnie przygotowanej mikrogumy, posadowione na trzech akrylowych podstawkach. Zarówno skład gumy, proces w jakim się ją wykonuje, jak i rodzaj akrylu są objęte patentem. Pomiary - pomiarami, jednak najważniejsze jest to, jak taka redukcja drgań wpływa na dźwięk. Ginko Audio nie posiada w Polsce przedstawiciela, jednak po "kuleczki" można pisać bezpośrednio do producenta, albo do przedstawiciela na... Słowacji.

ODSŁUCH

Tutaj powinna nastąpić długa pauza, będąca wstrzymaniem oddechu przed wręczeniem Oscara, i pełen uniesień i zachwytów opis. Jeżeli się z czymś takim Państwo zetkną na stronie "High Fidelity OnLine" - proszę napisać z uwagami, bo będzie to znaczyło, że straciłem kontakt z ziemią i czas mi się udać na krótkie (mam nadzieję) leczenie do nieodległego Kobierzyna (na śląsku jest to Rybnik, a na północ od nas - Tworki). Wszelkie entuzjastyczne recenzje, nie dostrzegające żadnych problemów są wynikiem fascynacji i "porażeń". Obydwa te stany są jednak przejściowe, zaś ich intensywność zaciera elementy, które nie pasują do świetlanego obrazka.

Ale, ale - taki wstęp zapowiada coś złego. A przecież Mini-Cloudy sprawdziły się w 90% zastosowań i po dwóch miesiącach słuchania urządzeń na nich postawionych, nie wyobrażam sobie mojego CD bez nich. Warto jednak zauważyć, że różnice w porównaniach A/B nie są duże i trzeba się przyzwyczajać do Ginko przez dłuższy czas, żeby docenić to, co robią dla dźwięku. Największą poprawę, nie powiem nic nowego, Mini-Cloud przyniosły w przypadku odtwarzaczy CD i gramofonów, dalej przedwzmacniacza lampowego Edgara i na końcu przy wzmacniaczach tranzystorowych, chociaż i w tym przypadku różnica była uchwytna.

Gumowe kule Ginko należą do tzw. "miękkiej" kategorii elementów "odsprzęgających". Oznacza to, że postawiony na nich element przemieszcza się nie tylko w płaszczyźnie pionowej, ale także i poziomej. Testowane przeze mnie dla "Audio" absorbery Audioqesta z Sorbogelu działały na podobnej zasadzie. Oznacza to, że nie w każdej lokalizacji będą działały poprawnie. W moim przypadku najlepsze efekty można było uzyskać, kiedy akrylowe podstawki zostały ustawione bezpośrednio na metalowych elementach stolików VAP-a, zaś urządzenie stało nie bezpośrednio na nich, ale na płycie z MDF, a jeszcze lepiej na platformie Troksa. I w takiej właśnie konfiguracji zostały przeprowadzone odsłuchy.

Zacznijmy nietypowo, bo od muzyki elektronicznej, przepuszczonej przez tyle urządzeń, że już nic w niej nie przypomina oryginału - od singla "Enjoy the Silence...04" Depeche Mode (Venusnote, LCDBONG34). Po postawieniu odtwarzacza Primare CD31 na Cloudach dźwięk nadal był przesterowany i sztucznie "podkręcony" (realizatorom najwyraźniej chodziło o uzyskanie wrażenia dużej dynamiki). Bez "chmurek" wszystko było O.K., jako że Primare posiadł umiejętność wydobywania z nagrań to co najlepsze. Scena była wprawdzie płaska , a bas nieco się rozlewał, ale można było z tym żyć. Cloudy zmieniły jednak ten obraz i to dość znacznie. Przede wszystkim uderzenie stopy i basu zrobiło się krótsze i bardziej zwarte, zaś ten ostatni schodził wyraźnie niżej. Wydaje się więc, że "rozlewanie się" basu było najwyraźniej objawem podkreślenia jego wyższej części - teraz dźwięk nie był już tak "tłusty" i nieco mechaniczny (chodzi o zniknięcie części szczegółów, które "cywilizują" dźwięk CD).

Te same uwagi należałoby powtórzyć przy płycie SACD The Stan Getz Quartet "Pure Getz" (Concord Jazz, SACD-1000-6) granej z odtwarzacza wieloformatowego Agile Audio Step, gdzie bez kulek Ginko saksofon lidera nieco "przykrywał" fortepian. Bez punktu odniesienia, jakim były Mini-Cloudy, nie było to szczególnie dokuczliwe. Jednak postawienie na nich odtwarzacza, nawet tak perfekcyjnie wykonanego jak Agile, zmiana była wyraźna i ów "defekt" był potem przez ucho od razu zauważalny. Druga zmiana, jaką wniosły Cloudy dotyczy sceny. Już przy Depeche Mode poprawa w głębokości była zauważalna, jednak zmiana nie wnosiła do ogólnego obrazu zbyt wiele. Przy nagraniu tej klasy, co płyta Getza, zmiany łączyły się harmonijnie z innymi zaletami, przesuwając centrum sceny głębiej, poza linię głośników, dodając do dźwięku "oddech" i głębię. Bez Cloudów wydawało się, że dźwięk wydobywa się z wirtualnej przestrzeni przed słuchaczem z pewnym wysiłkiem.

Dobrze było to słychać również przy płycie Franka Sinatry "Come Dance with Me (Capitol 94754), gdzie wokaliście towarzyszy spory band. Aby się nie zagłuszali, realizatorzy nieco "rozsunęli" scenę, umieszczając pośrodku Sinatrę, a dalej po bokach instrumenty. Bez Cloudów obraz ten jest nieco przerysowany - z jednego głośnika słychać trąbki, a z drugiego puzony. Ginko pomogło nieco "złączyć" skraje sceny. Nie zrobiło z tego nagrania prawdziwie stereofonicznej realizacji, ale pozwalało rozumieć wydarzenie na scenie jako całość, a nie jako dwa, osobne nurty.

Ciekawe, ale góra z Mini-Cloudami pod urządzeniami nie stała się słodsza, a wręcz przeciwnie - słodycz zniknęła, pozostawiając precyzyjny i dokładny rysunek blach i instrumentów dętych. Było to dobrze słyszalne zarówno przy Getzu, jak i przy Sinatrze. Najwyraźniej "słodycz", tak przyjemna, może być powodowana przez zniekształcenia toru, które Cloudy zmniejszyły.

NA KONIEC

Mini-Cloudy nie są specjalnie drogie. Z drugiej strony nie są też bardzo tanie. Ich stosowanie przynosi jednak duże efekty, nawet przy niedrogich odtwarzaczach, jak NAD-zie C542. Problemem jest to, że urządzenie na nich postawione rusza się, kiedy je pchniemy. W przypadku CD należy więc korzystać z pilota zdalnego sterowania. Z gramofonem miałem nieco więcej problemów, jednak po tygodniu opanowałem jego obsługę tak, żeby jak wprawiać go w jak najmniejsze drgnia. Cloudy może i śmiesznie wyglądają, a ich nazwa "małe chmurki" również nie przyczynia się do poprawy ich "wizerunku", jednak stojąca za nimi solidna wiedza inżynierska i wyczucie, niezbędne w naszej branży, powodują, że jest to wartościowy, bardzo udany produkt.

Wojciech Pacuła

SPRZĘT TOWARZYSZąCY:
Odtwarzacze CD: Atoll CD100, Primare CD31
Odtwarzacze SACD i DVD-A/SACD: Sony XA333ES, Agile Audio Step
Przetwornik: Nagra DAC
Gramofony: Pro-Ject 2 Xperience, Nottingham Analog Horizon, LINN LP12
Przedwzmacniacze: Edgar TP130, Nagra PL-P
Wzmacniacze zintegrowane: Atoll IN100, Primare I30
Końcówki mocy: Edgar TP1200, Nagra MPA
Kolumny: Sonus Faber Signum, KEF Reference 205
Stoliki: VAP+Troks

Anglojęzyczne recenzje produktów Ginko Audio można znaleźć pod adresem: www.gingkoaudio.com/news.html

GINKO AUDIO
MINI-CLOUD

Cena: 120 USD (3 sztuki)

Kontakt:
www.ginkoaudio.com
gingko@gingkoaudio.com



© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio