"DIALOG" - SZTUKA MASTERINGU

Maciej Grzybowski/piano, "Dialog", Universal Music Polska, 476 155 7.

Co jakiś czas słychać o płytach nagranych przy współudziale jakiejś firmy z naszej branży. Najczęściej są to jednak dyski zagraniczne. Z tym większą uwagą należy się więc przyjrzeć płycie polskiej, wydanej zresztą przez dużą firmę (co w przypadku muzyki klasycznej, która nie ma nic wspólnego z "Czterema porami roku" Vivaldiego jest rzadkością), do powstania której w dużej mierze przyczyniła się firma ESA, producent kolumn głośnikowych.

SESJA

O przebiegu sesji opowiada pan Andrzej Zawada, odpowiedzialny za, cytat: "konsultację dźwiękową", właściciel Esy:

"Nagrania dokonano w sali im. Emila Młynarskiego w Teatrze Wielkim w Warszawie. Sala ta ma stosunkowo małą widownię (248 miejsc) i relatywnie bardzo dużą scenę (z kanałem orkiestrowym przykrytym zdejmowaną drewnianą podłogą). Ustawienie fortepianu i mikrofonów było bardzo kłopotliwe. Po sześciu godzinach prób uznaliśmy, że wiele więcej uzyskać nie będziemy w stanie. Sala im. Emila Młynarskiego ma raczej ciemną barwę pogłosu, zaś instrument, użyty podczas nagrania przez pianistę Macieja Grzybowskiego (koncertowy Steinway, jeden z najlepszych znajdujących się w Polsce egzemplarzy) ma wspaniałe soczyste i nasycone brzmienie. Pomimo tych, raczej ciemnych, barw udało się uzyskać dużą przejrzystość dźwięku; na poparcie tego stwierdzenia wskażę ciekawostkę: podczas cichych fragmentów materiału muzycznego wyraźnie słyszalne jest tykanie ściennego zegara elektrycznego umieszczonego wśród kotar maszynowni scenicznej w odległości około 20 m od fortepianu.

Nagrania dokonali Marcin Domżał i Lech Tołwiński z firmy DUX przy moim udziale i współpracy. Użyliśmy jednej pary mikrofonów wysokonapięciowych (130V), modelu 4003 firmy Bruel&Kjaer. Jako stołu mikserskiego użyliśmy cyfrowej konsoli Yamaha 03D. Materiał z sesji nagrywany był w formacie 24-bitowym na twardy dysk komputera przy przy użyciu programu Pro Tools oraz jednocześnie (wersja "ratunkowa") na magnetofonie cyfrowym DAT Recorder PCM 2880 Sony. Wspomniane urządzenie miały zasilanie podpięte kablami sieciowymi ESA Silk SE do filtra sieciowego ESA Silk 221. Do odsłuchu w specjalnie wytłumionym pokoju kontrolnym zastosowaliśmy przedwzmacniacz i monobloki firmy LC Audio. Jako zestawów głośnikowych użyliśmy kolumn ESA Presto, zaś jako kabli głośnikowych - przewodów ESA Silver Silk w wersji bi-wiring. W odsłuchu słuchawkowym używaliśmy słuchawek Beyerdynamic. Połączenie cyfrowe zrealizowaliśmy kablami Kimber Illuminations Orchid. W procesie nagraniowym nie używano sztucznego pogłosu ani innych tego typu zabiegów elektronicznych.

Po zakończeniu nagrania materiał zanotowany w komputerze w formacie 24-bitowym został w tym właśnie komputerze (i w tym właśnie 24-bitowym formacie) ostatecznie zmontowany. Pozwoliło to uniknąć błędów związanych z procesem kopiowania i konwersji. Dopiero na ostatnim etapie pracy, podczas przygotowywania mastera dla tłoczni płyt, dane 24-bitowe zostały poddane konwersji do standardowego formatu 16-bity/44,1 kHz. Ostateczna wersja płyty została wytłoczona na złotym nośniku."

I jeszcze ciekawostka:

"Może zainteresuje czytelników pewne zdarzenie, które miało miejsce podczas przygotowywania mastera dla tłoczni. Otóż sporządziliśmy tych masterów trzy, wszystkie na renomowanych płytach wytwórni HHB, wypalonych przez nagrywarkę implementowaną w służącą do obróbki dźwięku komputerową stację McIntosh. Pierwszy master sporządziliśmy zasilając komputer bez udziału filtra sieciowego ESA Silk 221, drugi - stosujac ten filtr i wreszcie trzeci - z zastosowaniem filtra i specjalnego przewodu zasilającego ESA Silk SE. Sporządzone mastery istotnie różniły się pod względem brzmieniowym: każda kolejna wersja była bardziej przejrzysta. Oczywiście do tłoczni wysłana została trzecia wersja mastera."

DŹWIĘK
Zanim przystąpimy do odsłuchów warto poświęcić chwilę na zapoznanie się ze znakomicie przygotowaną książeczką, z kilkoma ciekawymi artykułami, zarówno na temat Bacha, jak i innych bohaterów tej płyty. Szkoda, że tak wysmakowane wydania fonograficzne, będące pewnego rodzaju całością zdarzają się tak rzadko.

Płyta "Dialog" pokazuje zupełnie inną naturę Steinwaya niż ta, do której zdążyliśmy się przyzwyczaić, słuchając rozmaitych płyt. Dźwięk tego instrumentu jest tutaj bowiem przede wszystkim organiczny i pełny, co przeciwstawia go tym samym obiegowym opiniom o dynamice, szybkości i dźwięczności mającymi być głównymi wyróżnikami Steinwaya. Najczęściej realizacje dążą mianowicie do podkreślenia tych atrybutów, rezygnując niemal zawsze z pokazania głębi barwy na rzecz jej czystości. Owa koherencja, którą "Dialog" prezentuje, została zresztą powtórzona przy wybraniu balansu pomiędzy dźwiękiem bezpośrednim i pogłosem sali. Dla porównania, fortepian z płyty Ivo Pogorelicha "Beethoven: Klaviersonate, op. 111 (Deutsche Grammophon 410-520-2) ma znacznie jaśniejszą, żywszą barwę. Podobnie została zresztą zarejestrowana płyta "Piano" Leszka Możdżera (ARMS Records 1427-001), zagrana również na Steinwayu (seria D) i również wydana na złotym podkładzie. Może incydentalnie, ale realizacja tego ostatniego krążka odsyła bezpośrednio do otwierającego płytę Anny Marii Jopek "Bosa" (Izabelin/Universal, CD 159 592 2) utworu "Bukowina", gdzie na fortepianie preparowanym gra właśnie Możdżer. Co łączy te płyty? Krótko - barwa. Zacznijmy od ostatniej, która jest dobrym podsumowaniem tej wyliczanki: żeby dobrze i ciekawie nagrać preparowany fortepian musi on być nieco bardziej wyrazisty i "obecny" niż w rzeczywistości, powinien też charakteryzować się szybkim uderzeniem, poświęcającym na jego rzecz nieco "body" dźwięku. Przenoszenie tego podejścia na całą płytę nie zawsze jest jednak optymalne. Wiem, że ten sposób realizacji dobrze współgra z temperamentem młodego Pogorelicha, ale na dłuższą metę taki dźwięk może zmęczyć, tak jak męczy "Piano", na którym jest przecież tyle fantastycznej muzyki (i już dla niej samej warto tę płytę mieć).

I chociaż nie można tego nigdzie przeczytać, to realizacje podkreślające perkusyjną naturę fortepianu, która w Steinwayu osiągnęła swoiste apogeum, wypływają wprost ze "starej szkoły" AKG. W instrukcji jednego z jej najlepiej sprzedających się mikrofonów pojemnościowych C 414-B-ULS można znaleźć klasyczną aranżację mikrofonów, rekomendowaną dla nagrań dużych fortepianów. Zaleca się w niej, aby do wnętrza instrumentu, wprowadzić - na statywach - dwa mikrofony typu D 222 - jeden dla prawej, a drugi dla lewej ręki. Trzeci mikrofon - właśnie "414" należało zaś ustawić w odległości ok. 1m od otwartej klapy instrumentu. Cała sztuka rejestracji polegała zaś na umiejętnym balansowaniu tymi dwoma składnikami. Dwoma, ponieważ mikrofony we wnętrzu dostarczały atak i uderzenie, zaś mikrofon na zewnątrz dopełniał całość pogłosem i dodawał do dźwięku pewnego "oddechu". Wspomniane wyżej płyty łączy jedno: słychać je tak, jakby ktoś minimalnie "przedobrzył" z pokazaniem tego, co dzieje się pod klapą. Mamy szczegóły tak dźwięku, jak i techniki gry jak pod mikroskopem, jednak gdzieś ginie barwa instrumentu. Oczywiście, np. w przypadku płyty Możdżera mieliśmy do czynienia z tylko z dwoma mikrofonami, ustawionymi w pewnej odległości od fortepianu. Ponieważ jednak B&K 4003, których użyto podczas sesji "Piano", są mikrofonami małomembranowymi, sztuka ich użycia polega na właściwym balansie w ich ustawieniu - nie za blisko, bo tracą przestrzeń, ale i nie za daleko, bo tracą fundament i zaczynają przetwarzać zbyt "cienko".

I właśnie dlatego płyta "Dialog" wydaje się wyjątkowa. Znacznie bliżej jej bowiem do już wiekowych, acz wciąż znakomitych nagrań Sviatoslava Richtera "J.S. Bach, The Well Tempered Clavier. Part 1. BWV 846-869" (Le Chante Du Monde, LDC 278526/27) niż do nowszych realizacji. Dźwięk fortepianu jest na tym ostatnim dysku uchwycony nieco z oddalenia, bez jaskrawej prawej ręki, jednak z bardzo dobrym poczuciem potęgi drzemiącej w instrumencie. Oczywiście, nagranie nie jest najnowsze i dominuje w nim średni przedział, jednak nie na tyle, żeby nie dało się tego przez dłuższy czas słuchać (a przecież to są cztery płyty...).

Jeszcze dalej od żywości w stronę dużego wolumenu odchodzą nagrania z testowej płyty firmy głośnikowej Stereophone (z Wagnerowskiego miasta - Bayeruth), dokonane przy udziale potężnego fortepianu Steingraeber E-272 Concert Grand. Potęga instrumentu i jego fizyczne wymiary wymusiły sporą odległość mikrofonów, co pomogło oddać jego charakter, ale jednocześnie zmniejszyło poczucie obcowania z "żywym" instrumentem, głównie poprzez zbyt dużą obecność sali w nagraniu.

I tak wracamy do "Dialogu". Wydaje się, że udało się w jego dźwięku połączyć dwa żywioły: temperament Pogorelicha i precyzję Richtera. Mamy bowiem wyraźny moment uderzenia, z charakterystyczną dla Steinwaya dźwięcznością i dynamiką, który udało się jednocześnie "zmiękczyć" czy - to lepiej brzmi - "ocieplić" czy "ubrać w ciało" na tyle, iż nie ma się wrażenia, że siedzi się z głową pod zamkniętą klapą, a raczej kilka, może kilkanaście metrów przed znakomitym instrumentem. I nie wiem, czego czy kogo to jest zasługa. Podświadomie głosowałbym za złotym podkładem, jednak "Piano" Możdżera również zostało wytłoczone na tym samym materiale, więc raczej odpada. Może chodzi o mikrofony - model 4006 jest niemal identyczny z 4003, jednak dzięki znacznie wyższemu napięciu zasilania (48 vs 130 V) ma podwyższoną o 10 dB dynamikę? Nie wiem. Wiem tylko, że jest to płyta o super-przyjemnym dźwięku, której techniczna strona dobrze komplementuje stronę muzyczną. I chociaż tytuł sygnalizuje nawiązanie do tradycji muzycznej, to - być może jest to palimpsestowa natura ponowoczesnych czasów - to jest to znakomity przykład odświeżenia i nomen-omen - dopełnienia spojrzenia na rejestrację tak trudnego instrumentu, jakim jest fortepian.

Wojciech Pacuła

MUZYKA
Opisując dźwięk nie wspomniałem właściwie słowem o muzyce - bądźmy szczerzy: jestem w tym względzie laikiem. Nie, żebym nie słuchał muzyki fortepianowej, bo i zawodowo (realizowałem np. kilka pierwszych edycji Festiwalu Beethovenowskiego w Teatrze im. J. Słowackiego, dopóki ten odbywał się w Krakowie), i dla przyjemności słucham sporo. Słuchać a znać się na niej to jednak dwie różne rzeczy. Dlatego też chciałbym posłużyć się recenzją napisaną przez znanego muzykologa Marcina Gmysa, prowadzącego dział recenzji płyt w kwartalniku "Zeszyty Literackie". Rzeczona recenzja ukazała się w numerze 86 czyli 2/2004. Dziękujemy serdecznie Redakcji "Zeszytów..." za udostępnienie tego materiału i zapraszam wszystkich do lektury - w magazynie można znaleźć wiele ciekawych rzeczy, jak widać nie tylko dla literaturoznawców (zeszytyliterackie@agora.pl).

Maciej Grzybowski: "DIALOG". Alban Berg: "Sonata fortepianowa h-moll op. 1"; Paweł Mykietyn: "Cztery Preludia"; Johann Sebastian Bach: "Partita B-dur BWV 825", "Koncert włoski F-dur BWV 971"; Paweł Szymański: "Dwie Etiudy"; Arnold Schönberg: "Sześć krótkich utworów na fortepian op. 19". Universal Music Polska.

Zestawienie nazwiska Macieja Grzybowskiego z Anderszewskim i Zimermanem może na pierwszy rzut oka zaskakiwać (obok płyty DIALOG w nr 86 Zeszytów Literackich zrecenzjowano również płyty Piotra Anderszewskiego i Krystiana Zimermana - przyp. red.). Jest to wprawdzie pianista dobrze w Polsce znany ze swoich kreacji muzyki współczesnej, ale znajomość ta zwykle nie wykracza poza dość hermetyczne kręgi stałych bywalców Warszawskiej Jesieni. Wydana przez Universal Music Polska płyta - fonograficzny debiut urodzonego w 1968 roku artysty - wreszcie powinna jego nazwisko i sztukę wydobyć z niszy przymusowej splendid isolation.

Krążek Grzybowskiego opatrzony został tytułem Dialog. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że równie dobrym tytułem dla płyty byłaby metafora lustra. Sugeruje ją już projekt okładki. Przedstawia ona widniejące w górze podobizny Schönberga, Bacha i Berga, a poniżej wspólne zdjęcie odwróconych tyłem Pawła Szymańskiego i Pawła Mykietyna z centralnie (ale przodem) usytuowanym Grzybowskim, zaś na odwrocie płyty obserwujemy zwierciadlane odbicie tego układu. Na sposób lustrzany skonstruowany został też repertuar płyty. Powierzchnią odbicia stały się utwory Bacha, w których na przemian przeglądają się twórcy szkoły wiedeńskiej oraz wybitni kompozytorzy polscy naszych czasów. Z tego powodu odradzam słuchanie tej płyty we fragmentach: jej siła ujawnia się w pełni dopiero w odbiorze całościowym, gdy postrzegamy ją jako dzieło zwarte, złożone z heterogenicznego stylistycznie szeregu utworów powstałych w różnym czasie i przestrzeni, jednoczonego silną osobowością wykonawcy.

Jako pianista Maciej Grzybowski bardziej mnie przekonuje, grając muzykę dwudziestowieczną. Kreacja młodzieńczej Sonaty Berga, bliskiej jeszcze schromatyzowanej estetyce Skriabina oraz Sześciu krótkich utworów fortepianowych Schönberga mogłaby iść śmiało w konkury z nagraniami Goulda czy Polliniego. W kwestii interpretacji kompozytorów polskich jest już nieco inaczej. Ze znakomitą interpretacją nie do końca dojrzałych dzieł niespełna dwudziestoletniego w 1991 roku Mykietyna, dzieł, których Grzybowski był pierwszym odtwórcą, nie sposób dyskutować. Są to po prostu ich dźwiękowe definicje. Z kolei kultowe Etiudy Pawła Szymańskiego zostały już wcześniej utrwalone przez Szabolcsa Esztenyi'ego dla wytwórni CD Accord. Jaki jest bilans tej mimowolnej konfrontacji obu pianistów? Remisowy. Grzybowski słabiej wypada w Etiudzie Pierwszej. Mniej sugestywnie zarysowuje efekt echa, tak intrygujący pod palcami Esztenya, gubi też gdzieś mistyczną aurę tej genialnej kompozycji. Natomiast dużo pewniej prezentuje się w arcytrudnej, opartej na niekończących się łańcuchach repetycji dźwięków Etiudzie Drugiej, będącej rodzajem "fugi jednogłosowej".

No i wreszcie zbliżamy się do samej powierzchni lustra tej płyty. Bach Grzybowskiego jest na pewno kontrowersyjny, ale może właśnie dlatego tak frapuje. Słyszymy w nim porządek ? la Gould, lecz zarazem pomysły rodem z tradycji romantycznego grania tej muzyki. Grzybowski nie cofa się przed dodawaniem pewnych składników harmonicznej konstrukcji (np. podbudowywanie basu dodatkową oktawą w Allemande) i "dopowiadaniem" zaledwie przez kompozytora zasugerowanych strzępków linii melodycznych (np. Courante). Purystyczni zwolennicy gry zgodnej z "duchem epoki" interpretację Macieja Grzybowskiego zapewne potraktują jako estetyczną prowokację, ba, może nawet impertynencję. Osobom pozbawionym sekciarskich uprzedzeń elementy te wcale nie będą przeszkadzać. Ponadczasowa muzyka Bacha obroni się w każdym wymiarze stylistycznym.

Pikanterii Dialogowi może dodawać fakt, iż Maciej Grzybowski sięgnął po ten sam utwór Bacha, co jego przyjaciel z lat licealnych - Piotr Anderszewski (na płycie Virgin Classics z 2002 roku). W zakresie pianistycznego m?tier pierwszeństwo należy się zdecydowanie Anderszewskiemu. Ale już w sferze wyobraźni muzycznej dysproporcja pomiędzy obu artystami zostaje poważnie złagodzona.

Zaletą omawianej płyty, o której nie można nie wspomnieć, jest także jej wysoki poziom techniczny. Pod tym względem sytuuje się ona pośród najlepiej nagranych płyt pianistycznych w historii fonografii i - jak przypuszczam - wielkie na tym polu zasługi położył Andrzej Zawada, od lat gorący entuzjasta wielkiego talentu Macieja Grzybowskiego i spiritus movens całego przedsięwzięcia. Dialog to płyta piękna, a do tego bardzo mądra. Dostarcza nam nie tylko estetycznej przyjemności, ale i zmusza do namysłu nad istotą i sensem sztuki.

Marcin Gmys



© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by SLK Studio