SAGA RODU Π`JECTÓW
CZĘŚĆ PIERWSZA

Austriacko-czeska firma Pro-Ject Audio Systems została wymyślona i założona przez Austriaka Heinza Lichteneggera. Wykonawstwo zostało jednak powierzone, położonej na wschód od Pragi, w miejscowości Litovel czeskiej fabryce. W chwili obecnej jest to jedna z największych światowych potęg "analogowych". Niech o jej możliwościach świadczy fakt, iż w obecnym roku fabrykę opuścił 500 000 egzemplarz przedwzmacniacza gramofonowego Phono Box. To musi robić wrażenie. Jak przystało na potentata, PJ ma w swojej ofercie całą gamę konstrukcji. Dzięki uprzejmości polskiego dystrybutora - firmy Voice z Cieszyna - miałem okazję przesłuchać większość z nich. Niech ten test będzie więc wycieczką poprzez niemal wszystkie poziomy PJ - od Debiutu II - 890 zł - (który recenzowałem dla "Audio" 06/04), poprzez 1 Xpression - 1399 zł - 2,9 Classic - 2399 zł - Perspective - 3399 zł - aż po najdroższy (oprócz wersji specjalnej z akrylowym chassis) RPM9 - 4290 zł. Można więc będzie wyrobić sobie opinię o brzmieniu poszczególnych urządzeń, ewentualnej cesze wspólnej i odpowiedzieć na pytanie, czy wydatek kolejnej kwoty przyniesie to, czego oczekujemy. Ponieważ jest to kawał tekstu, podzieliłem go na dwie części - w pierwszej omówię Debiuta II oraz 1Xpression i 2,9 Classic, zaś w drugiej - Perspective oraz RPM9 i podsumuję całość.

DEBIUT II, ORTOFON OM5E
Brzmienie

Jedną z zalet prostych gramofonów jest to, że nie trzeba w nich zbyt wiele regulować. W przypadku debiutu II zajęło to pięć minut. Urządzenie przychodzi bowiem w niemal gotowej formie, z zamontowaną i wyregulowaną wkładką, a jedyne co trzeba zrobić, to założyć pasek napędowy oraz talerz. Płacąc za komplet Pro-Jecta nie ma się co łudzić, że kupujemy hi-end. Po jego podłączeniu do reszty systemu aż jednak przysiądziemy zaskoczeni tym, że za tak niedużo dostajemy tak wiele. Dźwięk, chociaż w kategoriach absolutnych nieco podkolorowany - a to górny bas nieco wypchnięty, a to średnica mało analityczna itp. - po szybkim sprawdzeniu wyciągu z banku, okaże się fenomenalny. Ton całości nadaje wkładka Ortofona, która ma tendencję do dość dynamicznego i efektownego grania. Scena nie jest szeroka i budowana jest raczej wgłąb. Jest to jednak cecha wszystkich budżetowych gramofonów, na których tle Debiut II i spółka wyróżniają się tworzeniem wciągającego i nie męczącego spektaklu. Słabo wytłoczone płyty, jak np. Afternoon in Utopia Alphaville (WEA 240 948-1) zabrzmią całkiem przyjemnie i dadzą się słuchać. Z dobrymi kopiami będzie jednak znacznie lepiej. Monofoniczne nagranie koncertu Louisa Armstronga z Pragi (L.A. in Prague, Panton, Mono 8015 0075) z 1965 roku było bardzo ładnie odtworzone, ponieważ zachowane zostało poczucie sporej przestrzeni, a kontrabas uderzał dokładnie i z wyczuciem. Głos Armstronga nie miał wprawdzie wyraźnej "chrypki", dało tutaj znać o sobie "maskowanie" szczegółów, a górna średnica była mocniejsza niż zazwyczaj, Pro-Jectowi udało się wydobyć z tego nagrania zadziwiająco wiele muzyki - tyle co dobremu odtwarzaczowi CD za jakieś 3000-3500 zł. Również monofoniczne nagrania Joan Baez (Portrait of..., Fontana TFL 6077) odtworzone zostały jak należy, bez wyraźnego poczucia "spłaszczenia", o które w przypadku tej płyty szczególnie łatwo, jeśli tylko gramofon ma tendencje do uspokajania przekazu. Nie było mowy o precyzji Clearaudio w wydobyciu brzmienia gitary, zaś wokal, w stosunku do instrumentu, był nieco wycofany, jednak całość pozostała koherentna i stanowiła całość.

Debiut II zabłyśnie jednak szczególnie mocno, kiedy na jego talerz położymy płyty rockowe i pop. Sade z płyty Diamond Life ( Epic, EPC 26044) powali każdego, kto ceni w jej muzyce intymny kontakt, puls itp. Bas schodził bardzo nisko i stanowił dobre oparcie dla reszty instrumentów. Głos wokalistki był stale na pierwszym planie i wypełniał przestrzeń między głośnikami. O tym, że nie jest to realizacja audiofilska potrafiły przypomnieć tylko nieco mocniejsze niż zazwyczaj, blachy - oj, potrafiły przyciąć, tyle, że w odróżnieniu od CD nie było to mechaniczne i bezduszne, a raczej przypominało wykonania na żywo. Bardziej neutralne systemy pokazywały, że można ten zakres pokazać lepiej, bez "wyskakiwania" do przodu, jednak dzięki temu Debiut II wnosił do muzyki powiew świeżości i nie pozwoli słabym technicznie płytom zabrzmieć płasko.

Wkładka Ortofona OM5Ee ma swoje ograniczenia. Trzeba jednak pamiętać, że przy tak niskiej cenie gramofonu dostajemy tę wkładkę właściwie za darmo (osobno kosztuje 115 zł). Można więc po jakimś czasie pomyśleć o wymianie wkładki, chociażby na 4/II czy K-6, obydwie sygnowane przez Pro-Jecta. Poprawie ulegnie przede wszystkim scena oraz balans barw. Już jednak przy Ortofonie nie będzie problemów z nadmiarem trzasków, ponieważ pomimo okazjonalnego podkreślania góry, wkładka nie eksponuje zanieczyszczeń i ubytków nośnika. Przy K-6, na przykład, będzie jeszcze lepiej, gdyż dostaniemy gładką, perlistą górę, zaś szum przesuwu, który Ortofon nieco uwypukla, zostanie znacznie zredukowany.

PODSUMOWUJąC

Debiut II nie ma żadnego, powtarzam: żadnego konkurenta w tym przedziale cenowym i jest w stanie zagrozić (po wymianie wkładki) nawet Redze P2. Kosztuje grosze, a gra bardzo przyjemnie, więc, jeżeli ktoś nie planuje zbytniej rozbudowy kolekcji LP, albo chce co jakiś czas puścić sobie "małą czarną", wówczas austriacko-czeski gramofon będzie jednym z najlepszych zakupów od wielu, wielu lat. I pewnie najtańszym...

BUDOWA

Gramofon Debiut II, jak sama nazwa wskazuje, jest odświeżoną wersją gramofonu Debiut. Podobnie jak wcześniej, dostarczany jest on z wkładką Ortofona OM5e (typu MM). Budowa Debiutu II jest bardzo prosta, co nie znaczy, że było go łatwo zaprojektować. Po jego wypakowaniu nieuchronnie przychodzą na myśl gramofony Regi. Jest to bowiem konstrukcja ze sztywnym zawieszeniem, gdzie podstawą dla silnika i ramienia jest płyta MDF lakierowana na jeden z kilku dostępnych kolorów: czarny, srebrny, biały, czerwony, żółty, zielony, pomarańczowy, niebieski lub szampański.

Gramofon posiada napęd paskowy (belt drive), a silnik prądu zmiennego (zasilanie z zasilacza ściennego 16V) zawieszono na gumowych "sprężynach". Tego typu rozwiązanie ma swoich zwolenników, ale i przeciwników. Pozwala ono bowiem wyeliminować część wibracji pochodzących od silnika, które przy sztywnym zawieszeniu ramienia byłyby natychmiast "wyłapywane" przez wkładkę i powodowałyby zniekształcenia dźwięku. To ta dobra wiadomość. Zła jest taka, że im bardziej podatne zawieszenie, tym większe są zniekształcenia wow and flutter - drżenie i kołysanie dźwięku. W tym przypadku konstruktor musi się wykazać nie lada doświadczeniem, ponieważ musi umiejętnie balansować pomiędzy wygaszaniem drgań - im bardziej "miękkie" zawieszenie, tym mniejsze drgania, jednak tym większe ryzyko zniekształceń typu w i f. Do tego równania należy oczywiście dodać jeszcze jeden czynnik, a mianowicie talerz. W tym przypadku jest on bardzo porządny, ponieważ zbudowany jest w oparciu o duży, plastikowy sub-plater, na który nakładany jest, wykonany ze stali (1,3 kg), właściwy talerz. Na samą górę przychodzi zaś filcowa nakładka. Taka aranżacja - plastikowo-stalowo-wełniana nazywana jest w materiałach firmowych "sandwich" i ma na celu "złamanie" rezonansów. Zmianę prędkości przeprowadza się poprzez przeniesienie paska napędzającego na niższą lub wyższą część umocowanego na osi silnika aluminiowego krążka. Warto zwrócić uwagę na ten element, ponieważ jest on zazwyczaj wykonywany (jak w Redze) z plastiku.

Ramię jest bardzo proste, jednak widać w nim rys geniuszu (szczególnie, kiedy uświadomimy sobie cenę gramofonu). Jest to konstrukcja z dwoma łożyskami ("gimballed arm"), z aluminiową rurką o małym przekroju, długości 8,6" i plastikowej, zamocowanej na stałe główce. Antyskating zrealizowany został, podobnie zresztą, jak we wszystkich gramofonach Pro-Jecta, za pomocą żyłki i ciężarka. Rozwiązanie takie znajdziemy też np. w niektórych ramionach SME. Jeszcze tylko mechaniczny wyłącznik na górnej płycie, przezroczysta pokrywa, nieodłączalny interkonekt ze złoconymi wtykami RCA oraz gumowe nóżki, które nieco odsprzęgają całość od podłoża. I gramofon jak żywy...

1 XPRESSION, K-4
BRZMIENIE

Zacznę od razu od najważniejszego - o ile inne gramofony Pro-Jecta prezentują bardzo dobry stosunek jakości do ceny, o tyle 1 Xpression jest absolutnym hitem! Nie wiem, co jest tego przyczyną, ale model ten gra o kilka klas lepiej niż Debut II, lepiej niż przepiękny Classic 2,9 i w niektórych aspektach niemal tak dobrze jak Prespective. A to wszystko za mniej niż połowę ceny owego ostatniego.

Wydana w roku 1983 Caverna Magica Andreasa Vollenweidera (CBS 25 265) była jedną z tych płyt, które "pchnęły" sprzedaż dysków CD. Wpływ na to miała wysoka jakość nagrania oraz... rozpoczynające ją szepty, szurania i krople spadającej wody. W większości przypadków na LP efekty te tonęły w szumie i trzaskach. A wystarczyło mieć wtedy coś takiego jak 1 Xpression... Dźwięk z tego gramofonu był podawany równo, bez uprzywilejowania jakiegokolwiek zakresu. Wkładka K-4, z którą dostarczono "1" jest bardzo "cichym" modelem, gdyż nie podkreśla trzasków ani szumu przesuwu. Wszystko to sprawiło, że wspomniana introdukcja zabrzmiała kapitalnie - z dynamiką, mnóstwem szczegółów, smaczków itp. Dobrze została oddana klaustrofobiczna atmosfera jaskini, zaś dźwięk kropli dochodził z długim, czystym pogłosem.

W czasie, kiedy testowałem "jedynkę" dotarła do mnie przesyłka z zamówionymi płytami z Mute Records, a w niej potrójny album z singlami Depeche Mode (The Singles 86>98, Mute LMuteL5). Tłoczenie, chociaż nie jest zachwycające (nie jest to wersja audiofilska, którą wydano na winylu 180g), to z K-4 zabrzmiało świeżo i bez denerwującego szumu. Dźwięk był dynamiczny i zwinny. Pierwszy plan był nieco bardziej wycofany niż w nagraniach z CD i DVD (na wersji filmowej dźwięk jest najlepszy, gdyż sygnał pobrany został z taśm-matek DAT 16/48 bez poddawania go downsamplingowi do częstotliwości 44,1 kHz). Pokazuje to, że Xpression nie jest jeszcze szczytem możliwości i ostatnim słowem w technice analogowej. Uwagi te gdzieś pierzchły - nie mogłem ich potem znaleźć na kartce - pod wpływem koncertowej płyty AC/DC If You Want Blood (Atlantic ATL 50 532, tłoczenie niemieckie), które zabrzmiało czysto i szybko. Gitary braci Young wymiatały jak trzeba, zaś do pełni szczęścia brakowało tylko, oferowanego przez gramofony z ciężkim talerzem - jak RPM9 - zwartego wyższego basu. Przepięknie zabrzmiała kolejna płyta - Oh, You Beautifull Doll Mela Tormé (The Trumpets of Jericho 90 4333 980, 180g), gdzie głos wokalisty był taki, jak go sobie wyobrażałem i jakim chciałbym, żeby zawsze pozostał - ciepły, aksamitny, zmysłowy.

Nic oczywiście nie jest na tym świecie idealne (no, może poza "Audio"...), tak więc temu obrazowi towarzyszyła lekka eufonia zakresu 300-500 Hz, która przybliżała głosy, a jeżeli były one wtopione w tło, to cały zespół. Płyta Getza i Gilberto Getz/Gilberto (Verve V68545) pokazała słabości samej wkładki, głównie lekkie dzwonienie góry, przez co sybilanty w wokalu Jobima były mocniej niż zwykle słyszalne, zaś gitara Gilberto została lekko osuszona.

UPGREADE

Na kilka słów zasługuje mata, na którą kładziemy płytę. Podobnie jak w gramofonach Regi koniecznie trzeba wypróbować wersję bez niej. Będzie do tego potrzebna zmiana wysokości ramienia (VTA), jednak akurat w PJ operacja ta jest szczególnie prosta. Xpression tym góruje nad Regą, że talerz został pokryty winylem z przetworzonych starych płyt. Poza tłumieniem drgań własnych jest to doskonała powierzchnia dla płyty. Bez maty dźwięk się nieco bardziej "otwiera" i znika gdzieś, wcześniej niezauważalne, zawoalowanie wokali. Jednocześnie jednak bas robi się nieco twardawy, co nie wszystkim przypadnie do gustu. W takim przypadku warto wypróbować matę z korka - ma ją w swojej ofercie chociażby Clearaudio, ale i inne specjalistyczne firmy.

Koniecznie trzeba się również, może nie od razu, ale po jakimś czasie, zaopatrzyć w docisk sprzedawany razem z gramofonem RPM9. Jest on ciężki, bardzo dokładnie wykonany i pomoże zdyscyplinować bas. Podobne efekty przynosi zastosowanie Speed Boxa SE, który dodatkowo wpływa na polepszenie przestrzenności - instrumenty mają więcej "oddechu", a instrumentaliści nie są tak zestresowani. Dodatkową korzyścią SB, a w moim przypadku najważniejszą, jest jednak możliwość zmiany prędkości obrotowej bez potrzeby demontowania talerza. Ta ostatnia czynność, jako że mam sporo reedycji 45 rpm, jest dla mnie szczególnie irytująca i frustrująca. Kupując Speed Boxa (najlepiej SE) nie będziemy musieli iść do psychoanalityka. Tanie i efektywne.

PODSUMOWUJąC

1 Xpression ma swoje wady, które charakteryzują wszystkie gramofony o sztywnym zawieszeniu i talerzach o umiarkowanej masie - a to: eufonię dolnej średnicy, lekkie poluzowanie wyższego basu i nie do końca zborny niski bas. Poprawę tych elementów oferują jednak dopiero urządzenia kilkukrotnie droższe. To, dzięki czemu "jedynka" wyskakuje ponad dobrą średnią gramofonów za, powiedzmy 2000-3000 złotych, to dynamika, precyzja oraz wierność nagraniu. Słuchając kolejnych płyt nie mamy wrażenia, że coś tracimy i że trzeba koniecznie od razu przesiąść się na lepszy sprzęt. Gorąca rekomendacja.

BUDOWA

Gramofon 1 Xpression należy do najnowszych opracowań tej austriacko-czeskiej firmy i otwiera nową linię, która należy do tzw. "Audiophile line" i w cenniku lokuje się pomiędzy linią budżetową z Debutem III, a liniami "RPM" i "Design" (które cenowo zachodzą na siebie). Można by więc spodziewać się, że Xpression będzie nieco poprawioną, może nawet wyrafinowaną wersją podstawowego modelu. I tak... nie jest. Oczywiście, część rozwiązań pozostaje (są one stosowane w większości gramofonów PJ), jednak ogromna zmiana dotyczy jednego z głównych składników tego typu konstrukcji - ramienia. Jest to zupełnie nowa konstrukcja, która swoją genezę ma zapewne w ramionach "9c" stosowanych w gramofonach serii RPM. Jest to bowiem ramię węglowe. Materiał nieczęsto stosowany, dość trudny w obróbce, używany jest głównie przez angielską firmę Wilson Benesch. Jego zalety są jednak rozliczne - przede wszystkim jest bardzo lekki i ekstremalnie sztywny. Dzięki niejednorodnej strukturze "łamie" rezonanse i je bardzo szybko gasi. Model zastosowany w 1 Xpression jest opracowaniem własnym Pro-Jecta i ma nieco krótszą niż standardowa długość 8,6". Rurka ramienia ma nieco mniejszy przekrój niż 9c, jednak podobnie jak i tamta, zakończona jest niewymienną główką wykonaną z aluminium. Ponieważ w punkcie kontaktu z wkładką główka jest stosunkowo cienka (wystarczy porównać z ramionami Regi), od góry dokręca się stalowy element służący do ręcznego podnoszenia ramienia. Nie jest to więc jedynie udogodnienie, ale istotny element konstrukcyjny. Główka w 1 Xpression jest w istocie końcówką aluminiowego ramienia "9". Aluminium występuje również z drugiej strony tuby ramienia, w zawieszeniu. Jest to konstrukcja typu "gimballed-arm", z odwróconym łożyskiem i podparciem "żyroskopowym" wykonanym z czterech stożków ze stali nierdzewnej, osadzonych w szafirowych gniazdach, które z kolei oprawione są w elementy wykonane z mosiądzu. Przeciwwaga przemieszcza się po plastikowej końcówce, która nie została umieszczona na osi ramienia, ale nieco poniżej. Ma to pomóc w obniżeniu środka ciężkości ramienia. Na obwodzie przeciwwagi zamontowano metalową obręcz z naniesioną podziałką, która pozwala zgrubnie ustalić nacisk wkładki. Z jakiegoś powodu jest ona jednak wyskalowana w pełnych dziesiątkach. I tak - liczba 10 oznacza nacisk 1 g, 15 - 1,5 itd.

Prawdę mówiąc nie wiem, co myśleć na temat materiału użytego na tuleję po której przeciwwaga się porusza - w Redze RB250 ten element również jest plastikowy i od jego wymiany na metalowy rozpoczynają działalność wszelkie firmy "tuningowe". Nieprzypadkowo w RB300 również jest on metalowy... Prawda nie jest jednak taka prosta, bo jak mówią ludzie z Pro-Jecta, ma to na celu redukcję wibracji, "rozproszenie" rezonansów, które w innym przypadku swobodnie przemieszczałyby się wzdłuż całego ramienia. Gramofon dostarczany jest z przeciwwagą umożliwiającą stosowanie wkładek o masie 3,5-6,5g. Jeżeli jednak nasza ukochana wkładeczka nieco przytyła i jej waga mieści się pomiędzy 6,5g i 9g, można również zastosować opcjonalną, cięższą przeciwwagę.

Reszta 1 Xpression jest nieco bardziej prozaiczna - podstawa z lakierowanej na czarno płyty MDF o wymiarach 118x415x334mm (z zamkniętą klapą), oparta na czterech nóżkach, które służą jako absorbery. Silnik, podobnie jak i sub-plater, jest ten sam co w Debucie - jest to mianowicie jednostka synchroniczna (prądu zmiennego), zasilana ze ściennego zasilacza 16V. Moment obrotowy przenoszony jest z metalowego (!) kółka na jego osi za pomocą płaskiego paska z gumy. Zmiana prędkości obrotowej następuje przez ręczne przeniesienie paska na część kółka i innej średnicy. Talerz jest taki sam jak w kilku droższych gramofonach PJ, a więc wykonano go z aluminium pokrytego winylową powłoką i wełnianą matą (o czym później), o wadze 2,2 kg. Z tyłu umieszczono złocone gniazda RCA, można więc użyć dobrych przewodów (czego nie omieszkałem uczynić). Całość zamykana jest przezroczystą plastikową, dość giętką pokrywą. Nie da się ukryć, że projekt 1 Xpression przypomina nowe propozycje odrodzonego Thorensa, ale może to dlatego, że niemiecka firma wykonywała w czeskiej fabryce niektóre podzespoły? Niezależnie od tego, kto za tym stoi, 1 Xpression prezentuje się znakomicie - jak rasowe, audiofilskie urządzenie.

2.9 CLASSIC
BRZMIENIE

Brzmienie modelu 2.9 Classic jest równie dystyngowane i wyważone jak jego wygląd. Chcąc określić je jednym słowem, pierwsze, które przychodzi na myśl, jest: klasa. Classic ma bowiem dużą klasę. W jego brzmieniu dominuje bardzo ładna średnica, z lekko zaokrąglonymi krawędziami, która jednak potrafi pokazać więcej szczegółów związanych z akustyką sali niż niejeden "ostry" zawodnik. Być może umiejętność ta bierze się ze spokoju, jaki zaaplikowano temu modelowi? Wszystko jest w dźwięku poukładane i przez to kojące. I chociaż dynamika tego zakresu jest nieco uspokojona, to zarówno w nagraniach klasycznych (Händel, 16 Koncerte fürOrgel und Orchester, EMI 1C065-14 053Q, nagranie kwadrofoniczne SQ), jak i jazzie (Cannonball Adderley, Know what I mean?, Riverside/Fantasy, OJC-105) to właśnie średnica, gdzie operowały organy, skrzypce oraz przepiękny saksofon Evansa, była tą częścią przekazu, która od razu zapadała w serce. I tylko brak dokładnej mikrodynamiki oraz lekkie zaokrąglenie krawędzi powodowały, że nie można było mówić o głęboko intelektualnym odbiorze muzyki. Jeżeli jednak cenimy w niej właśnie emocjonalny kontakt z wykonawcami, to 2.9 nam go umożliwi.

Robiąc notatki dotyczące góry, aż żachnąłem się - jakże brzmienie Classica w wielu momentach przypomina granie P3 Regi. No, ale ostatecznie są to bardzo zbliżone konstrukcje - nieresorowana płyta z MDF, szklany talerz z filcową nakładką oraz aluminiowe ramię. Oprócz oczywistych różnic, istniały niezaprzeczalne podobieństwa - jak niemal identyczne prowadzenie średnicy oraz właśnie - góra. Przejście pomiędzy górną średnicą, a tym ostatnim zakresem jest nieco wycofane i współgra z ogólnym charakterem środka. Wyższa góra, gdzieś od 10 kHz jest znowu dość aktywna, przy gorzej zrealizowanych płytach, jak The Singles 86>98 Depeche Mode (Mute LMUTEL5) potrafi nawet co jakiś czas podzwonić. Owo wzbudzanie się niektórych częstotliwości jest dość charakterystyczne dla szklanego talerza i jest wspólne dla Regi i Pro-Jecta. Przypadłość nie jest jednak szczególnie dotkliwa, ponieważ powyżej 12kHz góra jest delikatnie wycofana i dobrze uzupełnia środek. Dystyngowany charakter Classica nie pozwala mu na szaleńcze jazdy, ale też nie do młodzików z plakietką Vadera na plecakach jest on chyba adresowany.

A przecież bas potrafi przyłożyć niemiłosiernie. Nie taki strasznie niski i nieco zaokrąglony, ma on jednak siłę i moc, dzięki której Behind the Wheel Depeche Mode eksplodowało rytmem. Podobnie było przy płycie Quartet Ultravox (Chrystalis Records 41394-1), gdzie puls basu bił miarowo i równo. Jego krawędzie nie są - jak wspomniałem - szczególnie dokładne, dlatego też szczegóły gry Percy`ego Heatha z płyty Cannonball nie narzucały się ze swoją obecnością. Ponieważ jednak zakres ten bardzo płynnie i w niewymuszony sposób przechodzi w średnicę, więc radość słuchania była bardzo duża.

PODSUMOWUJąC

Gramofon o przepięknej aparycji - kto wie, czy nie najładniejsza konstrukcja Pro-Jecta, przeznaczona dla koneserów, którzy nie grzebią na giełdach płytowych w przegródkach "death metal", a raczej w czymś co ma więcej lat niż polska demokracja. Pełne, przyjemne brzmienie na długie wieczory przy kominku.

BUDOWA

2.9, który należy do tzw. "Design Line", dzieli z 1 Xpression podstawę, która w tym przypadku została jednak wykończona lakierem fortepianowym. W przypadku gramofonów oznacza to jednak również nieco inny dźwięk. Właściwie pouczająca byłaby próba przekładania tego samego ramienia pomiędzy różnymi podstawami. Może kiedyś...

Głównym elementem różniącym 2.9od tańszych konstrukcji jest właśnie ramię. Jest to model "9" o długości 9" (230 mm), wykonany z rurki aluminiowej o dość dużym przekroju, sprasowanej na końcu tak, aby powstała główka. Nieco inna niż w 1 Xpression jest również konstrukcja zawieszenia ramienia, ponieważ zewnętrzna obręcz żyroskopowego mechanizmu nie jest pełna, ale kończy się gdzieś w okolicach 3/4 pełnego obrysu. Ma to zapobiec przenoszeniu drgań. Ramię to używane jest już do końca oferty Pro-Jecta, włącznie z RPM9, wymiennie z ramieniem węglowym 9c.

Talerz o masie 2 kg jest szklany. Dzięki temu ustawienie antyskatingu jest dziecinnie proste - ściągamy wełnianą matę i opuszczamy ramię z wkładką na jej powierzchnię. Ponieważ talerz ma gładką powierzchnię, mamy pewność, że nic się jej nie stanie. Trzeba tylko pamiętać o jednym - ponieważ mata ma konkretną grubość, dla "czystości" sporawy powinniśmy zmienić na czas tej czynności VTA, albo jeszcze lepiej - podłożyć pod talerz jakąś podkładkę. Idealne podkładeczki, o dobrej grubości dołączane są jako "spacery" do pudełek (10 szt.) płyt CD-R, na przykład firmy Verbatim.

2.9 jest pierwszym gramofonem, który wyposażono w przedłużony szpindel osi talerza, dzięki czemu można zastosować docisk płyty. W tym przypadku jest on dokręcany. Prawdę mówiąc nie do końca go lubię, ponieważ za często - z mojej winy - rysuję sobie winiety płyt, ale dokręcenie płyty jest chyba najpewniejszym sposobem na jej unieruchomienie. I na tym różnice się właściwie kończą. Różnica w masie talerza wynosi 200g, nie powinna więc w istotny sposób wpływać na brzmienie, a różnica wystąpi ze względu na materiał, z jakiego został on wykonany.

Podstawowe parametry:
Debut II
obroty 33,3 oraz 45/min.
mechaniczny podnośnik ramienia
antyskating. / pokrywa z pleksi
wymiary 415x320x110 mm
masa 3,8 kg / 5,5 kg; talerz 0,8 kg

1 Xpression
bez wkładki

Aluminiowy talerz o masie 2,2 kg z matą filcową.
Ramię węglowe 8,6" z hydraulicznym podnoszeniem.
Zalecane wkładki 3,5 do 6,5 grama.

2.9 Classic
bez wkładki


ramię Pro-Ject 9
masywny szklany talerz z filcową matą
oddzielony napęd
docisk płyty
pokryty lakierem fortepianowym

Dystrybutor: Voice
Cena [zł]: Debut II (z wkładką Ortofon OM5e) - 861;
1 Xpression - 1549 (z wkładką K-4 PJ), 1490 (z wkładką Audio-Technica AT-95e)
Classic 2,9 (bez wkładki) - 2590

Kontakt:
www.voice.com.pl
ul. Moniuszki 4, 43-400 Cieszyn
tel. +48 33 851-26-91
fax: +48 33 851-26-91
e-mail: office@voice.com.pl

© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by Studio LooK