Tranzystorowa lampa
ROKSAN KANDY KA-1 Mk III

Firma Roksan rozpoczęła swoją działalność od zaprojektowania gramofonu analogowego w czasach, kiedy na Wyspach niepodzielnie rządził Linn. Trudno takie posunięcie nazwać rozsądnym, chyba że ma się w rękawie same asy. I okazało się, że właściciel i założyciel firmy Touraj Moghaddam je miał. Po sukcesie gramofonu dość szybko narodziła się elektronika, która w serii Caspian przez wiele lat była wizytówką firmy. Można by więc powiedzieć, że szlak został przetarty. Wprowadzenie na rynek znacznie tańszej serii Kandy ("cukiereczek") było jednak dość ryzykownym posunięciem, głównie dlatego, że Roksana kojarzono raczej z dość kosztownymi urządzeniami. Trick się jednak powiódł, a to głównie dzięki temu, że w niższej linii zastosowano wiele rozwiązań z Caspiana. Prezentowany wzmacniacz Kandy KA-1, występuje już w trzeciej swojej inkarnacji, z przyrostkiem Mk III. O ile jednak Mk I od Mk II zbytnio się nie różnił, o tyle Mk III jest właściwie nową konstrukcją.

ODSŁUCH

Kandy`ego w wersji Mk II miałem możność testować niemal dwa lata temu wraz z dedykowanym mu odtwarzaczem CD o tunerem radiowym. i muszę powiedzieć, że o ile player zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie, o tyle wzmacniacz pozostawał dość mocno w jego cieniu. Mk III jest jednak całkowicie innym urządzeniem. To jeden z tych wzmacniaczy, które przykuwają uwagę od razu, nie dając chwili na ochłonięcie. Człowiek bowiem w szale odkrywania przerzuca płyty tam i z powrotem, napawając się gęstym, pełnym i - co najważniejsze - satysfakcjonującym brzmieniem. Urządzeń, które w krótkim demo zwalają z nóg po kilku minutach jest wiele. Niestety, większość z nich po oswojeniu się z dźwiękiem i spokojnym przesłuchaniu w domu, zwala z nóg ponownie, tym razem agresją i ponadnaturalnymi efektami. Kandy taki nie jest.
Wzmacniacz Roksana to dynamit basu, który schodzi bardzo głęboko, ma masę, wypełnienie i potęgę. Daje to komfort odsłuchu nie tylko przy rocku i gatunkach pokrewnych, jak np. z płyty Scarlet`s Walk Tori Amos (Epic Records 508782 2), gdzie uderzenia bębnów wprawiały niektóre kolumny w zakłopotanie, ale także przy akustycznym materiale, jak z sygnowanej przez Clearaudio płyty La Roque Daydreams (Clearaudio Records CD42030). Na tym ostatnim srebrzystym krążku głos wokalistki brzmi zazwyczaj "cienko", bez wypełnienia dolnych rejestrów i przez długi czas myślałem, że jest to wada nagrania. Chyba jednak nie do końca tak jest, ponieważ z Kandy brzmienie płyty było urokliwe - z pełnym dźwiękiem, dobrą separacją poszczególnych wydarzeń i głębią - czymś, co w fotografii nazywa się głębią ostrości (tak mi się przynajmniej wydaje).
Oprócz rozciągnięcia i ilości, bas Roksana ma charakterystyczną, kojarzoną raczej z urządzeniami lampowymi barwę. Powiedziałem - bas? Tak naprawdę, to tak brzmi całość. To niesamowite, w jakim stopniu wzmacniacz tranzystorowy potrafi emulować dźwięk lampy. Mamy więc wyjątkową namacalność, pewnego rodzaju ciepło i przyjazny, że tak powiem - "analogowy" charakter przekazu. Mój Tascam rzadko brzmi (chodzi o barwę) jak Wadia, a Kandy mu to umożliwił. Góra jest równie charakterystyczna, jak dół. Jej wyższe składowe są dość mocno wycofane. Daje to w efekcie ciepłe i aksamitne brzmienie. Najpierw minus - pożegnajmy precyzję Creeka 5350SE czy nawet Cyrusa 6. Roksan nie oferuje specjalnego wglądu w nagranie, operując raczej większymi planami i przestrzeniami. Przywitajmy natomiast emocje, które w obydwu wymienionych wzmacniaczach są często gdzieś tracone. Warto więc poeksperymentować z kolumnami. Potrzebne będą albo takie, które mają nieco podkreśloną wyższą średnicę, albo po prostu neutralne. Z tymi ostatnimi najwięcej pozostanie nam po charakterze Roksana.
Co ciekawe, barwa nie mienia się szczególnie przy wymianach okablowania. Oczywiście, po zmianie z Eichmannów eXpress 6 (series 2) na kosztowne Cardasy Golden Reference (interkonekty ze srebrzonymi wtykami) poprawiło się niemal wszystko - od rozmiarów sceny, po motorykę, jednak nie tak dużym stopniu, jak by to sugerowała różnica w cenie. . Cardasy wręcz w tym zestawieniu, ze swoim cywilizowanym charakterem, były trochę nie na miejscu. Ostatecznie, Roksan grał z interkonektem Tary Labs ISM 3 i przewodami głośnikowymi Eichmannów eXpress 6. Podobną drogę przeszedłem z przewodami sieciowymi - najlepiej zagrał oszczędny i raczej neutralny AC Power Eichmanna. N14E Gold NEEL-a był w tym zestawieniu nieco zbyt eteryczny, zaś Pyton Kustagona nakładał swoją "analogowość" na to, co dostarczał przybysz z Wysp.
Trzeba również uważać, na czym postawimy Roksana. Wprawdzie w standardowym wyposażeniu ma on dość nieszczególne plastikowe nóżki, ale postawienie go na drogich kolcach Vanishing Points Tary Labs wyostrzyło dźwięk i pozbawiło go masy. Dziwne rzeczy stały się również ze sceną, ponieważ zamiast polepszyć separację muzyków, Tary - i inne kolce, żeby być dokładnym - wprowadziły chaos. Koniecznie trzeba więc poeksperymentować osobiście.
Jedynym słabszym elementem wzmacniacza jest jego wyjście słuchawkowe. W rzeczywistości nie ma osobnego, dedykowanego mu wzmacniacza, a sygnał przesyłany jest z wyjścia głośnikowego. Po wpięciu więc jacka słuchawek, pracujące na wyjściu wzmacniacza przekaźniki odcinają sygnał z kolumn. Dźwięk zachowuje dobrą konsystencję i nasycenie niskich częstotliwości, jednak jest dość płaski, tak, jakby ktoś na jego wyjściu założył kompresor. W połączeniu z barwą dźwięk staje się przez to zbyt uspokojony.
Kontakt z KA-1 Mk II pozostawi na każdym dobre wrażenie. Dzięki jego powściągliwości w serwowaniu syczących wysokich tonów dość łatwo będzie połączyć go z jakimiś kolumnami - przecież większość ma ten zakres uwypuklony. Jeżeli jednak nie jesteśmy fanami "cykania", wówczas koniecznie trzeba spróbował Zollery Impression Model 1, albo KEF-y Q5, albo XQ3 - było znakomicie.

Technika

KA-1 Mk III, w przeciwieństwie do swojego antenata, ma tylko jedną gałkę - siły głosu - ponieważ pozostałe funkcje obsługiwane są za pomocą przycisków. Oczyściło to ściankę przednią i ją uszlachetniło, jednak chcąc zmienić wejście trzeba przejść wszystkie wejścia pomiędzy tym, na którym aktualnie słuchamy, a wybieranym. Oprócz tego mamy jeszcze przycisk "Mode", którym przenosimy wzmacniacz w standby lub mute (-20 dB) oraz przycisk uaktywniający wejście magnetofonowe. Konstrukcja mechaniczna wzmacniacza jest bardzo dobra - przednia ścianka wykonana została z płata szczotkowanego aluminium o grubości 6 mm, zaś wszystkie pozostałe ścianki (wraz z górną) to blacha o grubości 1,6 mm. Całość jest bardzo sztywna i diabelnie ciężka. O ciężarze stanowi bowiem przeogromny, przykręcony pośrodku chassis transformator toroidalny o mocy 500W, w którym środek jest zalany żywicą epoksydową (ma to pomóc kontrolować wibracje). Wyprodukowała go firma Toroid i - według Roksana - jest to element o obniżonym poziomie szumów. Jak by nie było, zajmuje on lwią część wnętrza. Przy ściance tylnej umieszczono dużą płytkę drukowaną z sekcją przedwzmacniacza oraz zasilacza.
Przedwzmacniacz zbudowany został w technologii SMD, w oparciu o układy scalone 34072. Są to bardzo szybkie, niskoszumne scalaki, produkowane przez wielu wytwórców. W ścieżce pracują dwa takie same układy - jeden na wejściu - po niedrogich, choć w całości złoconych gniazdach RCA, kluczowanych przekaźnikami, trafiamy do pierwszego, pracującego jako bufor wejściowy, a następnie do drugiego, za pomocą którego przedwzmacniacz komunikuje się z końcówkami mocy. Zanim jednak do tego dojdzie, będzie musiał przejść długi, średniej jakości przewód ekranowany. Zmotoryzowany potencjometr umieszczono bowiem przy przedniej ściance. Jest to niedroga, otwarta konstrukcja bez logo, która jako żywo przypomina potencjometry, których wyrobem trudniłem się podczas praktyk w krakowskim Telpodzie. Po potencjometrze sygnał, takimi samymi przewodami trafia do końcówki mocy.
A ta zbudowana została na dwóch osobnych płytkach, przykręconych bezpośrednio do sporych radiatorów. Układ w całości zbudowany jest z wykorzystaniem tranzystorów. Sterowaniem, pracujących w push-pullu, dwóch par tranzystorów końcowych zajmuje się komplementarna para bipolarnych tranzystorów Sanyo Electric Co. 2SA1606+2SC4159. Na samym końcu pracują dwie pary komplementarne tranzystorów typu MOSFET firmy Hitachi - 2SK1058+2SJ162. Są to bardzo fajne elementy, często stosowane przez konstruktorów DIY. Mówiłem o transformatorze, a zapomniałem o pozostałych elementach zasilacza - część prądową filtruje para kondensatorów o pojemności 8200 F każdy. Napięcie prostowane jest w dyskretnych diodach o dużym prądzie maksymalnym, odsprzęgniętych małymi kondensatorami foliowymi. Nieczęsto się spotyka ten zabieg, a przecież właśnie w ten sposób można zminimalizować wysokoczęstotliwościowy szum powstający na skutek przełączania diod w mostku prostowniczym.
Napięcie do przedwzmacniacza dostarczają osobne uzwojenia wtórne, z których napięcie prostowane jest i filtrowane dla każdego układu osobno. Na tej samej płytce zobaczymy duże przekaźniki, które wchodzą w skład zabezpieczenia stałoprądowego ("DC protect"). Przed zwarciem końcówki chronione są przez bezpieczniki topikowe. Wyjścia głośnikowe są pojedyncze, ale są porządne i złocone. Niestety, nie da się zastosować widełek. W oczy rzuca się również bardzo długi przewód biegnący od potencjometru do podwójnego (zrównoleglonego) wyjścia z przedwzmacniacza. Szkoda, że nie jest ono buforowane, tak jak wyjście do nagrywania (ten sam układ). Identyczny scalak użyto również w przedwzmacniaczu gramofonowym. Tutaj też ładnie kondensatorki foliowe. I drobny, ale jakże wzruszający drobiażdżek - na wejściu końcówek pracują nie produkowane już, a znakomite kondensatory Elna Red Cerafine. Ciekawe, skąd je wzięli? Jakieś zapasy najwyraźniej jednak istnieją, ponieważ takie same kondensatory stosowane są np. przez Audioneta.
W budowie wzmacniacza widać dwa nurty: oszczędnościowy - ostatecznie jest to tańsza od Caspiana seria - i rys audiofilskiego oraz inżynieryjnego zacięcia - jak ogromniaste trafo, ładne elementy itp. trzeba wspomnieć, że budowa mechaniczna wzmacniacza jest znakomita. Trochę tylko za dużo przewodów.

Wojciech Pacuła

ROKSAN KANDY KA-1 Mk III
Cena: 4200 zł
Dystrybutor: Decibel Distribution Group
Kontakt: tel. (022) 847 04 61, 847 20 60, 852 01 58
e-mail: decibel@decibel.com.pl   http:// www.decibel.com.pl

PARAMETRY:
Wejścia: liniowe (x5), gramofonowe MM (x1), magnetofonowe (x1)
Impedancja nominalna: 47 kOhm
Czułość wejściowa (dla mocy 115W): we. liniowe 470mV
Wyjścia: głośnikowe L + R (x1), przedwzmacniacz (x2), magnetofonowe (x1), słuchawkowe (x1)
Moc wyjściowa: >115W/ 8 ; 220W/ 4 (obydwa kanały wysterowane)
Damping Factor:>110 (8 )
Pasmo przenoszenia: 3Hz - 100kHz (-3dB)
Gain: 38dB (całość - przedwzmacniacz i końcówka), z czego: 7dB przedwzmacniacz + 31dB końcówka mocy
Zniekształcenia harmoniczne: 0.005% 1kHz/ 8
Stosunek S/N:we. liniowe 100dBa (ref 470mV)
Pobór mocy: Standby 25W, pełna moc dwa kanały/ 8 < 330 W, 4 < 550W
Wymiary: 432 x 380 x 90 (W x D x H) mm; 432 x 380 x 102 (wraz z nóżkami)
Masa:14 kg
URZĄDZENIA TOWARZYSZĄCE
Odtwarzacz CD: Tascam CD-401 (napęd Sony).
Odtwarzacz DVD/SACD: Pioneer DV-656.
Gramofon: Pro-Ject Perspective + wkładka Dynavector Karat 23R i Ortofon 540 Mk II.
Przedwzmacniacz gramofonowy (MM/MC): Linear Audio Research MCP-02; Pro-Ject Phono Box Limited Edition.
Wzmacniacze:Cyrus 6; Marantz PM7200 KI; Creek 5350SE.
Kolumny:KEF Reference 205, Zoller Impression Model 1, Minima Audio Prestige.
Wzmacniacz słuchawkowy:Cayin HA-1A, Rega EAR, DIY.
Słuchawki:Beyerdynamic DT 990 Pro, DT 880, AKG K271 Studio
Przewody głośnikowe: Cardas Golden Reference; Eichmann eXpress 6./td>
Interkonekty:XLO Pro 103 (gramofonowy), Eichmann eXpress 6 (series 2), Cardas Golden Reference, Tara Labs ISM 3.
Zasilanie: kondycjonery Helion XP2900 i Idhos 450, przewody Kustagon Pyton FTP10, NEEL N14E Gold, Custom House Barracuda, Eichmann AC Power.
Standy:VAP TR-S1; TR-S2, pod odtwarzaczem CD - platforma Troks, pod DVD stożki Tara Labs Vanishing Points

© Copyright HIGH Fidelity 2004, Created by Studio LooK