pl | en

No. 115 listopad 2013
TRANSPORT, CZYLI NAPĘD
Z cyklu: „Audiofil to brzmi dumnie”

asa krytyczna’ to według Encyklopedii Gazety Wyborczej graniczna ilość materiału rozszczepialnego w której w określonych warunkach może zajść i utrzymywać się reakcja jądrowa. To rozumienie klasyczne. 25 września 1992 roku, w San Francisco została zapoczątkowana Masa Krytyczna, która z tą słownikową miała wspólny jedynie rdzeń: zebranie na tyle dużej liczby ludzi (rowerzystów), aby zapoczątkować reakcję łańcuchową, w wyniku której doszło by do zmiany myślenia o miejscu rowerów w ruchu miejskim. Masa krytyczna jest bowiem synonimem ‘punktu zwrotnego’.
Czy dzisiaj mam do czynienia z taką właśnie zmianą? – Takie pytanie zadają sobie wszyscy uczestnicy rynku audio. W kontekście, to chyba jasne, zmierzchu dominacji fizycznych nośników dźwięku. Dwa lata temu, tuż po wystawie High End w Monachium spotkałem się z przedstawicielem firmy Cambridge Audio i zadałem mu pytanie: czy wprowadzony właśnie do sprzedaży, pierwszy w historii odtwarzacz plików, model NP30, oznacza wycofywanie się z odtwarzaczy CD? Odpowiedź, jaką dostałem była niezwykle pragmatyczna: „Dopóki ludzie będą chcieli kupować odtwarzacze Compact Disc, dopóty będziemy je produkowali. I kropka.” Cóż, wydaje się, że ten dzień nastąpi prędzej niż później.

A początkowo wszystko wydawało się tak odległe, wręcz nierzeczywiste. 24 listopada 2009 roku Linn Audio opublikował szokujące oświadczenie, w którym mówiło się o zakończeniu produkcji przez tę firmę odtwarzaczy CD i przestawieniu się wyłącznie na odtwarzacze plików. Specjalnie pod tym kątem rozbudowano sklep internetowy bliźniaczej firmy Linn Records, będący obecnie jednym z lepszych źródeł plików z muzyką klasyczną (Digital streaming marks the end of an era for Linn CD players, Tuesday, November 24, 2009, czytaj TUTAJ). Większość producentów elektroniki użytkowej, specjalizujących się w urządzeniach audio pukała się wówczas w głowę, zapewne w to samo miejsce, w które dziś się usilnie drapią, próbując dociec, co się stało, że się zje…ło. Bo oto na naszych oczach zachodzi zmiana paradygmatu. Nie tylko bowiem o inny kanał sprzedaży i dystrybucji muzyki chodzi, nawet nie o prawa do tak zakupionej muzyki, a o kompletną transformację podejścia do aktu słuchania materiału muzycznego, o czym świetnie w swoim felietonie „Zobaczyć” muzykę, czyli prosta historia o oczach uszu i jeszcze kilku innych organach odpowiedzialnych za słuch... pisze pan Witek Kamiński.


Philips CD Pro-2M
Ostatni z wielkich (poza CEC-em)

Na czym opieram swoje twierdzenie? Na tym, że znika oto jeden z ostatnich, jeśli wręcz nie ostatni z bastionów „czystego” audio klasy high-end: Philips zakończył produkcję napędu CD Pro-2M. Czyli mechanizmu, z którego korzystała znacząca większość high-endowych producentów odtwarzaczy CD. Na przykład: Audio Research (CD-9; czytaj TUTAJ), Ayon Audio (CD-5, CD-T; czytaj TUTAJ), Ancient Audio (seria Lektor; czytaj TUTAJ), Jadis (Calliope; test JD1 MkII czytaj TUTAJ), Metronome Technologie (Kalista Ultimate SE; test CD One T czytaj TUTAJ), MOON, LOIT (Passeri, czytaj TUTAJ), Reimyo (CDT-777; czytaj TUTAJ), Vitus Audio (Signature SCD-010; czytaj TUTAJ) i wielu, wielu innych.

Zamknięcie tej części historii holenderskiego koncernu jest symboliczne, ponieważ nie będzie już, dostępnego dla wszystkich, napędu tej klasy, zaprojektowanego specjalnie dla potrzeb formatu Compact Disc (historię napędu i opis poszczególnych, sięgających CDM12, odmian można znaleźć TUTAJ). Na placu boju pozostanie w ten sposób jedynie japoński C.E.C. z napędem paskowym, którego jednak nie produkuje w systemie OEM i Burmester, z jego odmianą. Paradoksalnie, ale Philipsa przeżyły napędy CD z dolnej i średniej półki cenowej – odmiana OEM, niegdyś produkowana przez Sony, teraz stosowana w odtwarzaczach CD przez Cambridge Audio, jak również własne napędy firm Cyrus i Naim. Tyle, że wszystkie one od lat eksperymentują z odtwarzaczami plików, więc jest to sytuacja przejściowa.
Wydaje się więc, że producentom pozostanie sięgnięcie po rozwiązania związane z formatem SACD – tego typu, wysokiej klasy napędy VRDS-NEO produkuje i sprzedaje japoński TEAC/Esoteric. Z jego usług już teraz korzystają takie firmy jak: Mark Levinson, Soulution (czytaj TUTAJ) i McIntosh czy dCS (a jego poprzednika, napęd Compact Disc VRDS rozsławiła firma Wadia, stosująca teraz napędy DVD-ROM). Trzeba jednak wiedzieć, że to ostateczne pożegnanie z „czystym” formatem Compact Disc. Na ironię zakrawa fakt, że Linn rezygnując z produkcji odtwarzaczy, zawiesił także produkcję świetnych, opracowanych samodzielnie napędów wieloformatowych Silver Disk Engine, z których korzystali również inni, np. wspomniany już McIntosh.

Jeśli nie CD Transport, to co?

Odtwarzacze Compact Disc będą oczywiście w produkcji jeszcze przez kilka, może nawet kilkanaście lat. W ich budowie elementem, który będzie ewoluował najszybciej jest sekcja DAC-a, a zmiany zostaną wymuszone przez rynki PC Audio i ten związany z odtwarzaczami plików.

Nie należy mieć większych złudzeń co do mechaniki – ta nie będzie rozwijana, a nawet będzie – jestem tego pewien – traktowana coraz bardziej po macoszemu. Coraz więcej producentów high-end będzie sięgała po mechanizmy DVD-ROM, a nawet BD-ROM i nie tylko. Rozmowy z inżynierami zaangażowanymi w źródła cyfrowe wykazują bowiem znaczące podobieństwa w tym, jak podchodzą oni do mechanizmu kręcącego płytą i układów dekodujących otrzymane w ten sposób dane. Krótko mówiąc, uważają, że liczy się przede wszystkim sekcja cyfrowa, „drive” jest zaś elementem drugorzędnym. Jego zadaniem jest odczytanie danych z nośnika, a to potrafią przecież robić nawet napędy komputerowe. Które chętnie by zresztą w tej roli widzieli; firma MSB Technology już z takiego rozwiązania, w Universal Audio Transport plus, korzysta.

I znowu: czy aby na pewno napęd nie ma znaczenia? W ciągu kilkunastu lat mojej obecności w audio konsumenckim spotykam się z taką postawą bardzo często. Dopieszczane przetworniki cyfrowo-analogowe otrzymują często sygnał z byle jakich napędów, zwykle będących częścią odtwarzaczy CD. Dla nich wszystkich lektura artykułu Łukasza Fikusa The First Battle Of Transports z marca 2009 roku, czyli z tego samego roku, w którym Linn, twórca kultowego odtwarzacza HDCD CD12 Sondek sobie fizyczny nośnik odpuścił, musieli przecierać oczy ze zdumienia (czytaj TUTAJ). Eksperyment wykazał bowiem, że napędy dają różne efekty dźwiękowe, nawet jeśli podłączone są do DAC-ów z układami minimalizującymi jitter.

A to jitter właśnie obwiniany jest o różnice w dźwięku, przynajmniej przez tych, którzy w ogóle taką modyfikację do swojej świadomości dopuszczają. Choć przecież sprawa wydawała się wyjaśniona i pogrzebana pod warstwą kurzu, na który sobie zasłużyła, kiedy w 2002 roku do testów trafił przetwornik cyfrowo-analogowy DAC64 angielskiej firmy Chord Electronics (test magazynu „Stereophile” TUTAJ). Podstawą tego urządzenia był cyfrowy procesor z buforem RAM oraz filtrem cyfrowym WTA (Watts Transient Aligned). Sygnał przesłany z napędu CD był najpierw buforowany (zapisywany w pamięci RAM), filtrowany (minimalizacja jittera), a następnie ponownie taktowany ultra-stabilnym zegarem i dopiero wtedy przesyłany do przetworników cyfrowo-analogowych. Mimo usilnej akcji promocyjnej, szybko okazało się, że każdorazowa zmiana mechanizmu z wysokiej klasy na przeciętny skutkowała znaczącym pogorszeniem dźwięku. Co firma przyznała, nie wprost, stosując CD Pro-2M w odtwarzaczu zintegrowanym CD Red Standard. Innymi słowy: transport ma znaczenie.


Transport czy napęd?

Jak zawsze, kiedy zajmujemy się jakimś wycinkiem świata audio dobrze jest wiedzieć o czym MÓWIMY. Pamiętajmy: myślimy językiem i mowa określa horyzont naszego rozumienia. Dlatego też nie można przejść obojętnie obok sprawy nazewnictwa i terminologii, także w przypadku CD Transportu. Czy też raczej: napędu. Mechanizmu, jednym słowem.
Tradycyjnie w języku polskim stosuje się wymiennie dwie nazwy elementu systemu audio o którym mowa: ‘transport’ i ‘napęd’, czasem zastępując je bardziej ogólnym określeniem ‘mechanizm’ (w języku angielskim to, odpowiednio, ‘transport’ oraz ‘drive’ i ‘mechanism’; opis ten dotyczy także języka angielskiego). Tymczasem żadne z tych słów nie jest całkowicie wymienne. Korzystamy po prostu z tego, że ich pola znaczeniowe w części się pokrywają. Nie są jednak tożsame.

Słowo ‘transport’ pochodzi z łaciny od ‘transporto’, czyli ‘przenoszę’, ‘przestawiam’, a w jego centrum jest cząstka ‘trans’, odnosząca się do tego, co ‘z tamtej strony’, ‘zza’(Słownik wyrazów obcych PWN, red. Jan Tokarski, Warszawa 1980), albo do ‘zmiany’ lub ‘przemieszczenia’ (Słownik wyrazów obcych. Wydawnictwo Naukowe PWN, opr. Lidia Wiśniakowska, Warszawa 2007). Encyklopedia Gazety Wyborczej mówi, że ‘transport’ to zespół czynności związanych z przemieszczaniem osób i dóbr materialnych za pomocą odpowiednich środków i obejmuje także wszelkie czynności konieczne do osiągnięcia tego celu. Tak rozumiany, byłby mechanizm służący do odczytu danych z płyty CD, zdekodowania ich (do PCM) i wysyłający je na zewnątrz dokładną egzemplifikacją „transportu”, jedną z jego odmian. Spełnia zarówno warunek mówiący o przemieszczaniu czegoś, tutaj przemieszczaniu podlegają dane, jak i warunek dodatkowy, czyli wykonywanie wszystkich innych czynności, które temu służą; w przypadku transportu dysków optycznych byłoby to kręcenie (napędzanie) płytą i dekodowanie sygnału.

Ostatnimi czasy nazwa ‘transport’ zyskała jednak szersze, niż tylko związane z mechaniką, znaczenie. Oto coraz częściej spotykamy się z nazwami ‘transport cyfrowy’, odnoszącymi się do odtwarzaczy plików bez przetwornika cyfrowo-analogowego. Co ciekawe, także w tym przypadku nazwa ta używana jest jak najbardziej prawidłowo: dane są odczytywane z pamięci (zewnętrznej lub wewnętrznej) i dekodowane oraz wysyłane na zewnątrz. Nazwy tej używają zarówno firmy takie urządzenia produkujące (czytaj TUTAJ), jak i pisma branżowe (czytaj TUTAJ), choć da się zauważyć dysproporcję – producenci znacznie częściej szukają wymyślnej, niepowtarzalnej nazwy dla swoich urządzeń. Kilka razy spotkałem się z nazwą ‘transporter’, która całkiem udatnie opisywałaby cele transportu.

Już teraz widać chyba, czym byłby ‘napęd’, to: urządzenie lub zespół urządzeń do wprowadzenia w ruch maszyny, mechanizmu itp. Takie wprowadzenie w ruch polegałoby na przekazaniu energii mechanicznej z napędzającej części do elementu napędzającego (Encyklopedia Gazety Wyborczej). Słownik wyrazów obcych Wydawnictwa Naukowego PWN dodaje, że to także samo wprawianie w ruch pojazdu lub maszyny. Rdzeniem tego słowa jest ‘pęd’, oznaczające bardzo szybki ruch. Tak rozumiany, byłby napęd częścią transportu, jego mechanicznym składnikiem, wprawiającym w ruch obrotowy płytę optyczną. Transport byłby w tym przypadku nazwą nadrzędną, urządzeniem na który składa się kilka elementów, takich jak: napęd, dekoder, układy wyjściowe.

Koniec. Ale jaki?

W nowym, „niefizycznym” świecie nazwa transport znajduje więc swoje miejsce bez problemu. Z kolei napęd i mechanizm (mechanika) zanikną. Zanim to się jednak stanie, odczytamy z płyty CD tyle muzyki, że w głowie się to nam jeszcze nie mieści. Poprawki będą następowały zarówno po stronie tłoczni (przygotowania), jak i odtwarzania. Decyzja Philipsa o zarzuceniu produkcji transportu CD Pro-2M może to jednak znacznie utrudnić, uruchamiając reakcję łańcuchową. Doświadczenie uczy bowiem, że najlepsze efekty dają najprostsze rozwiązania, a nie ma prostszego sposobu na odczyt płyty CD niż kręcenie go przez transport CD. High-endowi producenci, mający do tej pory łatwy i przyjemny dostęp do wybitnego układu mechaniczno-elektronicznego (bo tak właśnie można było CD Pro-2M kupić) stają przed trudnym problemem. Jeśli zdążyli się zaopatrzyć w tzw. „stock”, czyli napędy na zapas i nie sprzedają wielu urządzeń, mogą spokojnie robić to dopóty, dopóki ktoś jeszcze będzie chciał transporty i odtwarzacze CD kupować. Wszyscy pozostali będą się musieli zmierzyć z tym problemem i zacząć eksperymentować z transportami SACD, najpewniej od TEAC-a (Esoteric), ponieważ CEC, Burmester, Accuphase, Luxman, czyli producenci produkujący transporty samodzielnie, nie sprzedają ich w systemie OEM innym producentom. Ciekawe, co z tego wyjdzie. Patrząc na sprawę pesymistycznie, trzeba stwierdzić, że zobaczymy coraz więcej i więcej bardzo drogich odtwarzaczy z podrasowanymi mechanizmami służącymi do odczytu danych komputerowych (DVD-ROM, BD-ROM).


Podsumowanie

1 grudnia 2009 roku Gilad Tiefenbrun brał udział w zorganizowanej przez Linna debacie na żywo pt. The Death of CD Players? Cztery lata później odpowiedź na to pytanie wciąż brzmi NIE, choć nie brzmi już tak silnie, jak wówczas. I to w momencie, w którym płyta CD wreszcie brzmi tak, jak na high-endowe źródło przystało. Szkoda.

Kim jesteśmy?

Współpracujemy

Patronujemy

HIGH FIDELITY jest miesięcznikiem internetowym, ukazującym się od 1 maja 2004 roku. Poświęcony jest zagadnieniom wysokiej jakości dźwięku, muzyce oraz technice nagraniowej. Wydawane są dwie wersje magazynu – POLSKA oraz ANGIELSKA, z osobną stroną poświęconą NOWOŚCIOM (→ TUTAJ).

HIGH FIDELITY należy do dużej rodziny światowych pism internetowych, współpracujących z sobą na różnych poziomach. W USA naszymi partnerami są: EnjoyTheMusic.com oraz Positive-Feedback, a w Niemczech www.hifistatement.net. Jesteśmy członkami-założycielami AIAP – Association of International Audiophile Publications, stowarzyszenia mającego promować etyczne zachowania wydawców pism audiofilskich w internecie, założonego przez dziesięć publikacji audio z całego świata, którym na sercu leżą standardy etyczne i zawodowe w naszej branży (więcej → TUTAJ).

HIGH FIDELITY jest domem Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. KTS jest nieformalną grupą spotykającą się aby posłuchać najnowszych produktów audio oraz płyt, podyskutować nad technologiami i opracowaniami. Wszystkie spotkania mają swoją wersję online (więcej → TUTAJ).

HIGH FIDELITY jest również patronem wielu wartościowych wydarzeń i aktywności, w tym wystawy AUDIO VIDEO SHOW oraz VINYL CLUB AC RECORDS. Promuje również rodzimych twórców, we wrześniu każdego roku publikując numer poświęcony wyłącznie polskim produktom. Wiele znanych polskich firm audio miało na łamach miesięcznika oficjalny debiut.
AIAP
linia hifistatement linia positive-feedback


Audio Video show


linia
Vinyl Club AC Records