pl | en
Płyty - recenzja
Youn Sun Nah Voyage

Personel:
Youn Sun Nah – wokal
Ulf Wakenius – gitara
Lars Danielsson – kontrabas, wiolonczela, melodica
Xavier Desandre-Navarre – perkusja
Mathias Eick – trąbka

Data nagrania: 2-4 czerwca 2008
Miejsce nagrania: Nilento Studios, Gothenburg, Szwecja
Realizator nagrania: Lars Nilsson
Mix: Lars Nilsson
Mastering: Lars Nilsson
Produkcja: Lars Danielsson, Jae Jin In (HUB MUSIC.Inc.)

Wydawca: ACT Music+Vision, ACT 9019-2
Szczegóły: cyfrowe nagranie 24-bit supermapping, wydanie digipak
Data wydania: 24 kwietnia 2009

Format: Compact Disc

Tekst: Wojciech Pacuła

Program:

1. Dancing With You - 04:44 (Nah, Youn Sun)
2. The Linden - 05:00 (Danielsson, Lars/Nyberg, Lina)
3. Calypso Blues - 04:06 (Cole, Nat King/George, Don)
4. My Bye - 04:25 (Nah, Youn Sun/Nah, Youn Sun / Natacha)
5. Jockey Full Of Bourbon - 03:42 (Waits, Tom)
6. Voyage - 06:00 (Nah, Youn Sun)
7. Please, Don't Be Sad - 03:46 (Nah, Youn Sun)
8. Shenandoah - 04:32 (traditional)
9. Come, Come - 03:31 (Nah, Youn Sun)
10. Frevo - 05:17 (Gismonti, Egberto)
11. Inner Prayer - 05:05 (Nah, Youn Sun)
12. India Song - 04:58 (D'Alessio, Carlos/Duras, Marguerite)

Jeśli Ulf Wakenius bierze się za coś, to nie może to być złe. A jeśli ma ze sobą takich artystów, jak Lars Danielsson, Xavier Desandre-Navarre i Mathias Eick, to sprawa jest jasna. Jedyną niewiadomą była dla mnie Youn Sun Nah, o której nigdy wcześniej nie słyszałem. Po pierwszym przesłuchaniu miałem wrażenie, że śpiewa w bardzo podobny sposób, co Woong San, której płytę Feel Like Making Love recenzowaliśmy TUTAJ. I nic dziwnego - jak się za chwilę dowiedziałem, Youn Sun Nah, podobnie, jak Woong San, pochodzi z Korei. Urodzona w 1969 roku w Seulu, w wieku 23 lat zadebiutowała na scenie, a mając lat 26 rozpoczęła profesjonalną karierę. Studiując literaturę francuską, jasne było, że właśnie w tym kraju, wcześniej czy później, wyląduje. I rzeczywiście – studiowała w Paryżu w najstarszej szkole uczącej jazzu, w słynnej CIM i w konserwatorium Boulanger. Z takim zapleczem rozpoczęła koncerty w Europie. Bardzo szybko doceniono ją w jej rodzinnym kraju, bo w roku 2004 została wybrana „Najlepszą artystką” w kategorii „Crossover” podczas imprezy Korean Music Awards, a rok później wyróżniono ją w kategorii „Best-up-and-Coming”. W roku 2007 wydała swój pierwszy album – uwaga: album popowy – pt. Memory Lane, który szybko stał się w Korei bestsellerem. Współproducentem albumu był duński pianista Nels Lan Doky, który zabrał Sun Nah na koncerty w Danii i poznał ze szwedzkim wirtuozem gitary Ulfem Wakeniusem. Od razu „rozpoznali” się w graniu i postanowili najpierw wyjechać na tournee po Korei, a potem nagrać razem płytę. Początkowo miał to być projekt tylko ich duetu, jednak Ulf był tak zabiegany, że postanowił zatrudnić producenta z zewnątrz. I tak, od słowa do słowa, zatrudnili Larsa Daniellsona (recenzja wszystkich jego płyt TUTAJ), który zagrał też na kontrabasie i przyprowadził ze sobą trąbkę z Norwegiem Mathiasem Eickiem oraz perkusję z Francuzem Xavierem Desandre-Navarrem, z którym Ulf gra w jednym zespole.

ODSŁUCH

Na płycie Voyage znalazło się sześć kompozycji Youn Sun Nah, obok których usłyszymy także np. Frevo Egberto Gismontiego, Ca;ypso Bluse Nat King Cole’a, a także Jockey full of Bourbon Toma Waitsa, którego Sun Nah jest ogromną fanką. Jednym z wyróżników tej sesji było użycie przez Larsa Nilssona, reżysera nagrania, systemu SBM (Super-Bit Mapping), dzięki któremu zarejestrowany w 24 bitach materiał udało się zmniejszyć do 16 bitów, wymaganych przez CD. A to nie jest prosta sprawa – przy konwersji tego typu powstaje bowiem wiele zniekształceń i szumu, degradującego dźwięk. Firma Sony, wynalazca niesłusznie zapomnianego SBM znalazła na to swój sposób, przesuwając wspomniane szumy poza pasmo słyszalne, odcinane i tak w czasie filtracji.

To nie jest nagranie na „setkę”, bo już w otwierającym płytę słychać dwie gitary – a Ulf jest przecież jeden. Oznacza to, że dokonano nagrania wielośladowego, z overdubem, czyli nakładkami. Od razu wiadomo też jednak, że to znakomite nagranie. Ma nieco ciepły, nieco miękki charakter, z dość blisko pokazywanymi instrumentami i głosem. Gitara nagrana została tu na modłę Naima, tj. nie jest bardzo rozdzielcza i postawiono raczej na jej intymną bliskość i namacalność. Podobnie brzmi głos Sun Nah, bo nie jest jakoś wyjątkowo dobrze rysowany w swojej bryle, ma za to naturalną, nieco ciepłą barwę. Koreańczycy mają problem z artykulacją głosek syczących w języku angielskim, nadając im dość dużą energię. Słychać to i tutaj, jednak w nagraniu szczęśliwie uniknięto wyostrzenia i rozjaśnienia tego elementu. Kontrabas Daniellsona odzywa się mocniej dopiero w trzecim utworze, utworze Nat King Cole’a. Ma bardzo dobrą barwę. To tutaj słychać jednak, że wymiar w głąb jest ograniczony i plastyka, znakomita, tej płyty wynika nie precyzyjnego różnicowania planów, a z dobrej barwy poszczególnych instrumentów. Najlepszym utworem, moim zdaniem, na płycie jest cover piosenki Toma Waitsa. Pulsujący, ze znakomitym rytmem i feelingiem. Niespodziewanie, głos Sun Nah jest w nim nieco gorszy niż w pozostałych utworach, bo jest mniej rozdzielczy. Nie jest źle, to wciąż znakomite granie, jednak to, o czym mówię słychać od razu. Dobra, nieco melancholijna płyta na długie wieczory.

Jakość dźwięku: 8/10

Dystrybucja:


Japońskie wersje płyt dostępne na: CD Japan.