pl | en
Płyty - recenzja
Vijay Iyer Trio Historicity

Personel:
Vijay Iyer - fortepian
Stephan Crump - kontrabas
Marcus Gilmore - perkusja

Czas nagrania: 3 listopada 2008 & 3 marca 2009
Miejsce nagrania: Systems Two, Brooklyn, Nowy Jork, USA
Realizator nagrania: Joe Marciano
Mix: Scotty Hard w Clawed Knobs, Brooklyn, Nowy Jork, USA, 11-13 kwietnia 2009
Mastering: Mike Fossenkemper w Turtletone Studio, Nowy Jork, USA
Produkcja: Vijay Iyer

Wydawca: ACT Music+Vision, ACT 9489-1
Szczegóły: 2 x płyta 180 g, dostępna także w wersji CD: ACT 9489-2
Data wydania: 28 sierpnia 2009

Format: Long Play 180 g

Tekst: Wojciech Pacuła

Program:

LP 1
Side A
1. Historicity - 07:48 (Iyer, Vijay)
2. Somewhere - 06:57 (Bernstein, Leonard/Sondheim Stephen)
3. Galang (Trio Riot Version) - 02:39 (Arulpragasam, Maya/Orton, Ross/Frischmann, Justine/Mackey, Steve)
4. Helix - 04:00 (Iyer, Vijay)

Side B
1. Smoke Stack - 08:07 (Hill, Andrew)
2. Big Brother - 04:48 (Wonder, Stevie)
3. Dogon A.D. - 09:18 (Hemphill, Julius)

LP 3
Side C
1. Mystic Brew - 04:55 (Foster, Ronnie)
2. Trident: 2010 - 09:05 (Iyer, Vijay)
3. Segment For Sentiment #2 - 04:03 (Iyer, Vijay)

Co ma wspólnego jazz i matematyka? Więcej, niż można by się spodziewać – jak mówi Vijay Iyer: „Na muzykę składa się wiele elementów abstrakcyjnych i pomysłów, takich jak rytm, współbrzmienia i struktury. Łączą się one z liczbami i wielkościami, co jest też domeną matematyki. Było kiedyś tak, że matematyka była powiązana z tradycją, która nie rozróżniała między duchowością i intelektem i dokładnie tym jest dla mnie muzyka. Dla mnie polega to wszystko na umożliwieniu racjonalnym strukturom działać intuicyjnie.”
Amerykański pianista, z korzeniami indiańskimi wie, o czym mówi: zanim zajął się na dobre muzyką, studiował bowiem matematykę i fizykę na Yale i UC Berkeley. Zaraz po tym, jak saksofonista Steve Coleman, w połowie lat 90., zaoferował mu miejsce w swoim zespole, Iyer zdecydował się rzucić wszystko i poświęcić się całkowicie muzyce.
Od tamtej pory, dzięki swojej inteligencji i wysoce oryginalnej kreatywności, 37 letni pianista, który studiował grę na skrzypcach i sam nauczył się grać na fortepianie, odniósł znaczący sukces i stał się kluczową figurą na współczesnej amerykańskiej scenie. Po przeprowadzce do Nowego Jorku, dekadę temu, szybko zdobył powszechne uznanie, grając ze swoją własną formacją. Od czasu do czasu współpracuje też z innymi, najbardziej innowacyjnymi muzykami, jak Amiri Baraka, Butch Morris, Roscoe Mitchell oraz undergroundowy, hip-hopowy artysta Mike Ladd. W tym samym czasie Iyer zdobył międzynarodowe uznanie, występując z saksofonistą Rudreshem Mahanthappa’ą, którego poznał, grając z Colemanem, a który – jak sam Iyer – jest w pierwszym pokoleniu Amerykaninem, urodzonym z rodziców Indian.
Jak dotąd, Vijay Iyer wydał pod swoim nazwiskiem dwanaście albumów i od kilku lat jest regularnie nagradzany (Iyer był dwa razy ogłoszony #1 Rising Star Jazz Artist oraz #1 Rising Star Composer w magazynie „Downbeat”). Historicity jest pierwszym albumem tego artysty nagranym ekskluzywnie dla firmy ACT. Na płycie akompaniują mu Stephan Crump na basie i Marcus Gilmore na perkusji, starając się na nowo zdefiniować formułę tria fortepianowego. (źródło: ACT)

DŹWIĘK

Jak wszystkie płyty tej wytwórni, płyta Vijay Iyer Trio jest wydana niezwykle starannie, z piękną poligrafią – na okładce mamy genialny obraz Anisha Kapoora Model for Memory, znajdujący się w zbiorach Deutsche Guggenheim. Ponieważ płyta jest dość długa, podzielono ją między dwa krążki, a okładka jest rozkładana. Podobnie, jak przy pierwszej płycie Long Play w historii ACT-u, genialnej Leucocite tria e.s.t., materiał rozłożono między trzy strony, czwartą pozostawiając pustą. Jak rozumiem, chodziło o maksymalne ułatwienie odsłuchu – do przesłuchania albumu wystarczą trzy strony, nie cztery, co zmniejsza ilość energii włożonej do takiej sesji. To, moim zdaniem, błąd. Przecież wystarczy pomyśleć, kto słucha winyli – ludzie, którzy do ich „obsługi” są przyzwyczajeni, ba – najczęściej rytuał związany ze zmianą strony jest równie ważny, jak sam odsłuch. Ale nie kruszyłbym o to kopii, gdyby nie to, że zmarnowano przez taki zabieg okazję do polepszenia brzmienia – przecież im bliżej środka płyty, tym gorszy mamy dźwięk (zmniejsza się bowiem prędkość liniowa). Mając dużo miejsca na każdej stronie, można by też poszerzyć odległości między rowkami, a tym samym polepszyć dynamikę i zejście basu – tak zrobiono na płycie Tour the France Kraftwerka i jest znakomicie! Ale – trudno, to przecież dopiero czwarty winyl ACT-u, a znając perfekcjonistów z tej firmy wierzę, że będzie lepiej. Naklejki na płytach mają jednolity, brązowy kolor, powtarzający nadruk na płycie CD z tym albumem.

ACT to marka przez duże “M”, podobnie, jak chociażby ECM czy FIM, żeby pozostać przy trzyliterowych skrótowcach. Dźwięk tej wytwórni jest bardzo wyrównany, ma świetną rozdzielczość i głębię. Nie inaczej jest z brzmieniem tego dwupłytowego wydawnictwa. Fortepian ma świetny atak i jest niezwykle czysty – zarówno w górnych partiach, jak i na dole. To samo kontrabas, bardzo dobrze artykułowany, dynamiczny i szybki. W bezpośrednim porównaniu z najlepszymi płytami Classic Records, dla których podstawą była analogowa taśma master, nie da się nie zauważyć, że krążki ACT-a są nieco mniej dynamiczne i mają suchszy, niższy środek. Dla wielu nagrań to wciąż będzie wzorzec, bo dźwięk jest niezwykle czysty i naprawdę rozdzielczy, jednak nie jest to jeszcze top. Chodzi o drobne elementy, takie jak lepsze wybrzmienia, bardziej nasycony dźwięk środka itp. Jak mówię – tu i teraz ACT wykonał dobrą robotę, to bardzo dobrze wytłoczona płyta, ale jeśli chce pójść dalej, będzie musiał nieco zmodyfikować sposób przygotowywania taśm-matek na potrzeby projektów winylowych. To zresztą nie problem ACT-a, a generalnie cyfry – w porównaniu z nią, dobrze przygotowana płyta winylowa po prostu zabija nasyceniem i wypełnieniem. Scena dźwiękowa nie jest specjalnie szeroka i skupia się raczej na osi odsłuchu.

Jakość dźwięku: 8/10