pl | en
Płyty - recenzja
Peggy Lee Is That All There Is?

Czas nagrania:
Side 1, nr. 1 & 3: 29 stycznia 1969, nr 2: 5 kwietnia 1969, nr 4: 28 lutego 1969, nr 5: 14 listopada 1962.
Side 2 , nr. 1, 3 & 5: 15 października 1969, nr. 2 & 4: 5 kwietnia 1969.
Miejsce nagrania: Capitol Tower, 1750 North Vine Street, Hollywood, USA

Wydawca: Capitol/EMI, ST-386
Szczegóły: reedycja, płyta 180 g z dziewiczego winylu
Data wydania reedycji: 2 październik 2006

Format: Long Play 180 g

Tekst: Wojciech Pacuła

Program:

Side 1
1. Is That All There Is?
Aranżacja i dyrygentura: Randy Newman, produkcja Lieber & Stoller
2. Love Story
Aranżacja i dyrygentura: Mundell Lowe, produkcja Phil Wright
3. Me and My Shadow
Aranżacja i dyrygentura: Mundell Lowe, produkcja Lieber & Stoller
4. My Old Flame
Aranżacja i dyrygentura: Bobby Bryant, produkcja Phil Wright
5. I'm a Woman
Aranżacja i dyrygentura: Benny Carte, produkcja David Cavanaugh

Side 2
1. Brother Love's Travelling Salvation Show
Aranżacja i dyrygentura: Mike Melvoin, produkcja Phil Wright
2. Something
Aranżacja i dyrygentura: Mike Melvoin, produkcja Phil Wright
3. Whistle for Happiness
Aranżacja i dyrygentura: George Tipton, produkcja Phil Wright
4. Johnny (Linda)
Aranżacja i dyrygentura: Mundell Lowe, produkcja Phil Wright
5. Don't Smoke in Bed
Aranżacja i dyrygentura: Mike Melvoin, produkcja Phil Wright



Kiedy Peggy Lee stała się sławna w latach 40. zeszłego wieku, swing i pop z wpływami jazzu były stylami dominującymi na scenie muzycznej. Jednak w latach 60. był to już zupełnie nowy świat. British Invasion i Motown – a nie big-bandy – to był mainstream i dla młodych Baby Boomer lat 60. Lee była kojarzona z “muzyką naszych rodziców”. A jednak, wydany w roku 1969, album Is That All There Is? okazał się dla wokalistki ogromnym sukcesem. Chociaż to nie jest album rockowy per se – podstawą dla Lee wciąż był pop z wpływami jazzu – rockowe gusty tego czasu rozpoznały go jako „swój”. Każdy utwór na tej płycie to perełka, a można wymienić chociażby remake hitu Lee z lat 40. Don't Smoke in Bed, a także klasycznie zaaranżowany Something George’a Harrisona, Brother Love's Travelling Salvation Show Neila Diamonda, I'm a Woman duetu Leiber&Stoller i Love Story Randy’ego Newmana. Punktem centralnym tego wydawnictwa jest jednak jest hit Newmana, zaaranżowany przez Leibera&Stollera utwór tytułowy, śpiewany także, w latach 90., przez P.J Harvey. Zainspirowana przez niemiecki kabaret, ta na wpół mówiona ozdoba płyty jest równie hipnotyzująca, jak jej wykonawczyni. Jest daleka od optymizmu – chodzi w niej przecież o to, żeby łapać, kolekcjonować rzadkie momenty szczęścia, ponieważ – ostatecznie – życie jest pasmem rozczarowań.
(Alex Henderson/AM)

DŹWIĘK

Głos Lee jest na wyciągnięcie ręki. Zatopiono go wprawdzie w dość mocnym pogłosie, ale jego rozmiary, głębia, namacalność są wyjątkowe. Wokal pełni tu bowiem rolę przewodnika, drogowskazu. Inaczej nagrano instrumenty towarzyszące – są nieco cofnięte, nie tak bliskie i jeśli mamy smyki, to całą ich grupę umieszcza się blisko skraju sceny. A jednak kontrabas jest pełny, mocny, podobnie, jak odzywająca się czasem tuba. To samo gitara – ładnie wyeksponowana i dźwięczna. Długi pogłos nieco odrealnia ten przekaz, ale jest to po prostu inny świat, który niespodziewanie szybko wciąga słuchacza. Głos Lee, nieco już doświadczony przez życie, nie jest tak dźwięczny i dynamiczny, jak w nagraniach z lat 40. i 50., ale mimo to słychać klasę piosenkarki. Niższa średnica jest nieco stłumiona, jak to w tych latach w nagraniach bywało, ale winyl świetnie pokazuje to właśnie jako błąd realizacji, a nie coś, co ma związek z samą muzyką. Ta jest bowiem niespodziewanie wolna od afiliacji ze słabszymi stronami nagrania. Pure Pleasure po raz kolejny dostarczyło faksymile tego, co jest na taśmie-matce, przynajmniej na tyle, na ile sam format (Long Play) na to pozwala. Niski szum przesuwu i znikome trzaski to kolejne atuty tej płyty.

Jakość dźwięku: 9/10