pl | en

PRZEDWZMACNIACZ GRAMOFONOWY MM/MC

Muarah
MU-2 (1B)

Producent: MUARAH
Cena (w czasie testu): 1780 euro

Kontakt:
muarah@muarah.pl

www.MUARAH.pl

MADE IN POLAND

Do testu dostarczyła firma: MUARAH


Test

TEKST: MAREK DYBA
Zdjęcia: Marek Dyba | Muarah

No 212

16 grudnia 2021

Założona w roku 2015 firma MUARAH jest polskim producentem komponentów audio związanych z odtwarzaniem płyt winylowych. W aktualnej ofercie znaleźć można trzy własne modele gramofonów, lampowy wzmacniacz zintegrowany i przedwzmacniacz gramofonowy, czy kontroler obrotów, a także ramiona gramofonowe Mørch.

OGĘ SIĘ MYLIĆ, bo zawsze mam problemy z umieszczaniem dobrze pamiętanych wydarzeń w konkretnym punkcie przeszłości, ale pierwszy kontakt z marką Muarah zaliczyłem chyba w czasie AUDIO VIDEO SHOW w Warszawie w 2015 roku, a niewiele później kolejny w czasie odsłuchu w warszawskim salonie firmy Soundclub. Co roku na wystawie Audio Show (od kilku lat już AVS) mam, podobnie jak i państwo, okazję poznawać kilka, a najczęściej nawet kilkanaście nowych polskich marek. Część z nich zapada mi w pamięć, inne jakby mniej. Bywając na tej imprezie od wielu lat wiem doskonale, że niejeden pośród tych „njumejkerów” nie pojawi się tam już nigdy więcej – ot, okrutne prawa rynku. Są jednakże i tacy, który pojawiają się tam regularnie by zaprezentować swoje nowe osiągnięcia. Do tych ostatnich właśnie należy Muarah.

Wspomniana prezentacja marki Muarah zapadła mi w pamięć z dwóch, może trzech, jeśli liczyć jeszcze jeden pokaz, powodów. Po pierwsze, jak na zupełnie nowego producenta, panowie zaprezentowali wyjątkowo dopracowane pod względem wizualnym – dizajnu i jakości wykonania – produkty. Był to jeden z tych pokoi na wystawie, w których nie miałem wrażenia, że wszystko zostało sklecone na ostatnią chwilę, jeszcze niewygrzane i nie do końca przemyślane, co niestety czasem się zdarza.

Pierwszy kontakt z produktami Muarah, za sprawą dziś już dobrze znanego, rozpoznawalnego, podświetlonego na zielono firmowego logo, wywołał u mnie wówczas skojarzenia z pewną, dość znaną, amerykańską marką. Nie mówię o jakiejkolwiek próbie upodobniania się, a raczej pewnej ogólnej estetyce budującej pierwsze wrażenie, która wielu osobom bardzo dobrze się kojarzy.

Prezentacje na wystawach nie są właściwym miejscem do wyrabiania sobie opinii o możliwościach brzmieniowych produktów audio. Bywalcy takich imprez wiedzą, że w grę wchodzi tak wiele czynników, w dużej mierze niezależnych od wystawców, że zaprezentowanie klasy brzmienia danego systemu audio, niezależnie od półki cenowej, z której pochodzi, jest na dobrą sprawę niemożliwe. Jakieś wstępne wnioski z tego typu prezentacji można jednakże wyciągnąć i zanotować je w pamięci albo kajeciku, do późniejszego „rozpoznania” w lepszych warunkach. Dlatego i tym razem nie próbowałem oceniać, jak dobry był dźwięk systemu proponowanego przez Muarah, acz marka trafiła do mojego wirtualnego „do zapamiętania”.

Na dobre w pamięć urządzenia tej marki zapadły mi dopiero po prezentacji w Soundclubie, gdzie warunki były już zdecydowanie lepsze, po części za sprawą wyjątkowości całego systemu. Firma Muarah, w ramach bardziej ciekawostki niż próby faktycznego ożywienia właściwie wymarłej gałęzi ewolucyjnego drzewa branży audio, wzięła się bowiem za niegdyś, choć dość krótko, popularną kwadrofonię. Panowie przygotowali stosowny system i płyty dając szansę wielu osobom albo przypomnieć sobie „stare dobre czasy”, albo posłuchać tegoż formatu po raz pierwszy.

Wszystko to razem wzięte, to jest dopracowane, dobrze wyglądające i grające urządzenia i oryginalne, zapadające w pamięć podejście do wprowadzenia nowej marki na rynek sprawiło, iż w kolejnych latach zawsze wpadałem do ich pokoju w czasie wystaw, by „rzucić uchem” na nowości. Każde takie spotkanie utwierdzało mnie w przekonaniu, iż marka to warta zainteresowania.

Tyle że ostatnia impreza AVS odbyła się w 2019 roku, czyli minęły już ponad dwa lata (!). Nie było więc specjalnie okazji do śledzenia dalszego rozwoju Muarah. Tymczasem, dość niespodziewanie, dostałem propozycję zrecenzowania dla państwa przedwzmacniacza gramofonowego tej marki, kosztującego całkiem rozsądne pieniądze modelu MU-2, w dodatku w najnowszej wersji 1B. Oczywiście chętnie z niej skorzystałem, by w końcu bliżej, już w pełni kontrolowanych warunkach, zapoznać się z jednym z produktów tej marki.

MU-2 (v2021)

URZĄDZENIE O KTÓRYM MOWA doskonale wpisuje się w estetykę, którą pamiętam. Nie jest specjalnie duże, bo mierzy 210 x 350 x 110 mm (szer. x głęb. x wys.), i waży 4 kg. Jego front jest charakterystyczny dla marki – to gruba, bardzo elegancka płyta z szlifowanego szkła. Centralną część tegoż frontu zajmuje podświetlone na zielono logo firmy, pod którym umieszczono nazwę i funkcję modelu (także świecące na zielono). Jeszcze niżej znalazło się miejsce dla czerwonej diody zasilania, którą opisano „power/warm up” i podświetlono na zielono. Po obu bokach znajdują się okienka, w których widoczne są lampy, po jednej podwójnej triodzie 6922 na kanał, dodatkowo podświetlone pomarańczowymi diodami.

Jedną z nowości w tej wersji przedwzmacniacza jest możliwość zmiany jasności, a nawet całkowitego wyłączenia zarówno logo, jak i podświetlenia lamp. Przełącznik umieszczono co prawda za głównym włącznikiem na spodzie urządzenia, więc niełatwo go znaleźć, ale jest. Czytałem gdzieś, że części użytkowników wcześniejszej wersji podobało się to podświetlenie, inni sugerowali, iż w pewnym stopniu rozpraszało ono ich uwagę w czasie słuchania muzyki i woleliby mieć opcję wygaszenia tych elementów. Jak widać, ludzie stojący za urządzeniami Muarah nie pozostają obojętni na uwagi użytkowników, a nowe rozwiązanie zadowoli obie strony.

⸜ PRZÓD I TYŁ Obudowę testowanego urządzenia wykonano z polerowanej na wysoki połysk stali chirurgicznej, miejscami perforowanej, by zapewnić odpowiednią wentylację. Całość ustawiono na czterech antywibracyjnych nóżkach także ulepszonych w stosunku do stosowanych w pierwotnej wersji MU-2. Tylna ścianka mieści dwa komplety wysokiej jakości gniazd RCA – wejście i wyjście plus zacisk uziemienia, standardowe gniazdo zasilające IEC, a obok zlokalizowana jest komora bezpiecznika; w zestawie znajdziemy dobrej jakości ekranowany kabel zasilający własnej produkcji.

Ważnym elementem budowy jest obrotowy, obsługiwany przy pomocy dużego, wygodnego w obsłudze pokrętła, przełącznik pozwalający wybrać obciążenie impedancyjne wejścia. Pierwsza pozycja przeznaczona jest dla wkładek MM i tak właśnie oznaczona. Kryje się za nią wartość 47 kΩ, a według danych producenta pojemność wejścia została ustalona na 120 pF. Dla wkładek z ruchomą cewką (MC) użytkownik może natomiast wybrać jedną z pięciu wartości obciążenia: 50, 100, 200, 500 lub 1000 Ω.

Wzmocnienie sygnału dla wkładek MM i MC jest stałe i wynosi odpowiednio: 43 i 56 dB. Dostępne ustawienia i wzmocnienie pozwolą MU-2 na współpracę z większością wkładek dostępnych na rynku, także niskopoziomowymi z ruchomą cewką, może jedynie poza tymi nielicznymi, w których poziom sygnału jest ekstremalnie niski.

⸜ TECHNIKA Projektując układ elektroniczny MU-2, jego konstruktorzy zdecydowali się na pasywną korektę RIAA bez pętli sprzężenia zwrotnego, by wyeliminować zniekształcenia intermodulacyjne TIM.

„Wysoką dokładność korekcji”, jak czytamy w materiałach firmowych, udało się uzyskać za pomocą symulacji komputerowej, a następnie odpowiedniego doboru komponentów, kondensatorów i rezystorów, z zachowaniem niskiej tolerancji parametrów rzędu 1%. W stopniu wejściowym przedwzmacniacza nie zastosowano popularnych tranzystorów bipolarnych ani transformatora dopasowującego, ale dzięki indywidualnie dobieranym do każdego egzemplarza komponentom, MU-2 bez problemu współpracuje z niskopoziomowymi wkładkami z ruchomą cewką. Producent chwali się faktem, iż połowę wszystkich zastosowanych w testowanym urządzeniu komponentów wyprodukowano w Polsce, gdzie każdy egzemplarz jest również montowany.

Jak pewnie część z Państwa zauważyła na podstawie zamieszczonych wcześniej informacji, model MU-2 nie jest nowością na rynku, choć do naszego testu trafiła jego nowa, poprawiona wersja. Jako że nie miałem do czynienia z wersją oryginalną poprosiłem pana Jacka Siwińskiego o wskazanie różnic między nią, a obecną. Oto, co odpisał:

MU-2 (model 1B) jest udoskonaloną wersją urządzenia o tej samej nazwie testowanego kiedyś w magazynie „Hi-Fi Choice”. Kluczowe zmiany to:
- zwiększone wzmocnienie z 41/51 dB na 43/56 dB, odpowiednio dla MM/MC, co powoduje, że można używać nawet niskopoziomowych wkładek MC,
- większa dokładność odwzorowania krzywej RIAA – poprawa z +/- 0,5 dB do +/- 0,25 dB,
- eliminacja wpływu impedancji wejściowej wzmacniacza do którego podłączamy MU-2 na krzywą charakterystyki RIAA; poprzednia wersja była na to wrażliwa,
- łagodne narastanie napięcia anodowego 240 V (ok. 5 sekund), co znacząco wydłuża żywotność lamp,
- dodana funkcja regulacji jasności podświetlenia lamp + możliwość całkowitego wygaszenia podświetlenia logo na froncie urządzenia,
- zmiana nóżek na lepiej tłumiące wibracje i przy okazji bardziej estetyczne.

ODSŁUCH

⸤ JAK SŁUCHALIŚMY Pierwsze kilka sesji odsłuchowych przedwzmacniacza gramofonowego Muarah MU-2 rozpocząłem kończąc inną recenzję, a mianowicie gramofonu legendarnej marki Well Tempered Lab, modelu Simplex mk II, która to marka powróciła na polski rynek za sprawą wrocławskiego Audio Atelier.

Ten podstawowy w ofercie WTL model wsparty został opcjonalnym zasilaczem DPS i ustawiony na znanej już naszym czytelnikom platformie 10 Herz, która i w tym przypadku okazała się wartym rozważenia apgrejdem (VinylsPot.pl ALL YOU NEED). W ramieniu zamontowana była znakomita, choć także jedynie podstawowa wkładka marki Charisma Audio, model ECO. Zestaw to nieprzesadnie drogi – gramofon z ramieniem to ok. 11 000 + zasilacz 2100, a wkładka 4000 zł – ale pod względem klasy brzmienia śmiało może on konkurować ze sporo droższymi konstrukcjami.

System ten wydawał mi się więc być potencjalnie bardziej realistycznym cenowo partnerem dla MU-2 niż mój, wielokrotnie droższy, J.Sikora Standard Max z ramieniem KV12 i wkładką Air Tight PC-3 (które oczywiście wzięły udział w dalszej, głównej części odsłuchów). Postanowiłem więc, znając już brzmienie WTL-a, zacząć ocenę Muarah z właśnie z nim.

Między gramofon a przedwzmacniacz gramofonowy wpięty był najdroższy element tej części systemu, czyli interkonekt Hijiri Million Kiwami RCA, a dalej sygnał wędrował do wzmacniacza zintegrowanego GRANDINOTE SHINAI kolejną łączówką pana Kiuchi, a dalej do kolumn MACH4 tejże firmy.

»«

DWIE PIERWSZE OBSERWACJE wynikające z odsłuchu płyt Jazz at the Pawnshop, a potem Piano LESZKA MOŻDŻERA, to niezwykła przestrzenność i swoista lekkość dźwięku uzyskanego z MU-2, w porównaniu zarówno do mojego ESE Lab Nibiru, jak i, nawet tym bardziej, GrandiNote Celio. Ten pierwszy aspekt prezentacji był dodatkowo świetnie rozplanowany i zróżnicowany przez co kreacja przestrzeni była wyjątkowo przekonująca. Na pierwszym z wymienionych albumów pięknie „pokazane” zostało niezbyt wielkie wnętrze szwedzkiego klubu, a w nim niewielka scena ze stłoczonymi, ale dobrze separowanymi muzykami.

Nie było tu aż takiej precyzji jak z moim przedwzmacniaczem Nibiru, ale była ona wystarczająca, by bez większego wysiłku móc się przyglądać wybranemu, ładnie zwizualizowanemu instrumentowi. Każdy miał swoją wielkość, miejsce na scenie, każdy był odrębnym bytem. Owszem, przydałoby się im odrobinę więcej masy, ciała, ale odbierałem to bardziej jako kwestię nieco innej estetyki brzmienia, czy interpretacji nagrań, niż coś, co by mi przeszkadzało w odbiorze. Elementy okołomuzyczne, choćby odgłosy płynące od strony stolików (szczęk naczyń i sztućców, rozmowy, itd.), pokazane zostały we właściwy, naturalny sposób, przyjmując, że takowy właśnie serwuje mi mój gramofon i phono, bo wypadało to bardzo podobnie.

Na drugim z tych krążków fortepian Możdżera świetnie oddał sytuację nagrania – znajdował się w dużym, wręcz ogromnym pomieszczeniu, w którym dźwięki wydawały się odbijać od ścian zlokalizowanych wiele metrów od instrumentu. Dźwięk naprawdę lekko, swobodnie rozchodził się w owej przestrzeni kreując przekonujące wrażenie, że wszystko odbywa się dobrych kilka metrów przede mną, a za muzykiem są jeszcze owe przysłowiowe hektary przestrzeni.

Owa odległość od pierwszego planu okazała się być jedną z cech charakterystycznych MU-2, jako że niezależnie od rodzaju realizacji był on lokowany za linią łączącą kolumny, zdarzało się nawet, że wyraźnie za nią. Tworzyło to nieco inną, bardziej zdystansowaną, równie ciekawą perspektywę z której patrzyliśmy na wydarzenia rozgrywające się na scenie. MU-2, czy to w studio, czy na widowni sadzał mnie po prostu 2, 3 czasem i 5 rzędów dalej od sceny. Oczywiście, przedwzmacniacz gramofonowy nie jest jedynym, ani nawet najważniejszym elementem, który decyduje o takim charakterze prezentacji, ale piszę o porównaniu z moimi przedwzmacniaczami gramofonowymi, przy identycznych pozostałych komponentach systemu.

Z gramofonem Standard Max i z japońskim wydaniu płyty Facets MONTY ALEXANDRA fortepian lidera zachwycał czystością i soczystością każdego dźwięku, brzmiał swobodnie i, znowu, lekko. Lekko w sensie lekkości i ładnie pokazanej szybkości z jakimi palce muzyka śmigały po klawiszach, a nie jako brak w dociążeniu dźwięku. MU-2 co prawda w tym zakresie, o jest dociążenia i gęstości dźwięku, wydaje się nieco oszczędny, ale wystarczy uważnie się wsłuchać, by zdać sobie sprawę, że za każdym razem, gdy pojawia się „ciężki”, pełny akord, natychmiast słychać dużą masę i wielkość instrumentu. Może nie jest on tak potężny, jak z Celio, ale bez bezpośrednich porównań niczego tu nie brakuje.

Włoskie urządzenie, z tranzystorowym stopniem wyjściowym pracującym w klasie A, oferuje cieplejszy, gęstszy dźwięk, który bardzo lubię, zdając sobie jednocześnie sprawę, iż dodaje on coś od siebie w tych aspektach brzmienia – niewiele, ale jednak. Polski przedwzmacniacz tego nie robi i dlatego brzmienie z nim wydaje się mieć mniejszą masę i gęstość. Testowane urządzenie jasno pokazało większe możliwości mojego gramofonu i wkładki, w stosunku do niedrogiego WTL-a, zarówno w zakresie dynamiki, dociążenia dźwięku, ale i – a może przede wszystkim – wyższej rozdzielczości. Doskonale świadczyło to o możliwościach MU-2 sugerując, iż będzie on dobrym partnerem dla niejednego gramofonu nawet jeszcze droższego niż Simplex mk II (który przecież także oferuje jakość brzmienia wyższą niż sugeruje jego cena).

Podobne wrażenia na tej samej płycie zaserwował mi kontrabas mojego ulubieńca, Ray’a Browna. Maestro tego instrumentu gra tu jedynie przysłowiowe „drugie skrzypce” w stosunku do Alexandra, ale i tak w odpowiednich momentach słychać, jak nisko jego bas potrafi zejść i jak duże jest pudło wspierające dźwięki wydobywane ze strun. Wybrzmienia są długie, pełne, do barwy nie miałem żadnych zastrzeżeń. W tym nagraniu bas Ray’a brzmi dość miękko, jest delikatnie zaokrąglony, co polskie phono ładnie pokazało pilnując jednakże by nie dołożyć niczego od siebie.

Słowem – przedwzmacniacz Muarah wydawał się po prostu nie dorzucać niczego od siebie, nie ocieplać, nie dodawać masy, grał czysto, transparentnie, rozdzielczo – każdy z tych elementów, biorąc pod uwagę półkę cenową, oferowany był na naprawdę wysokim poziomie. Dodawał do tego tę nadzwyczajną przestrzenność, która rozrzucała – w kontrolowany i naturalny sposób – dźwięk po bardzo dużej, zwłaszcza w wymiarze głębokości, scenie tworząc całość, którą określenia: swobodna i lekka (w tej swobodzie) oddawały chyba najlepiej.

By zmienić klimat i sprawdzić MU-2 w nieco mocniejszym repertuarze wyciągnąłem krążek Abacab grupy GENESIS. Jak się okazało, polski przedwzmacniacz i taką muzykę zagrał podobnie jak jazz i wokale, stawiając na dobrą kontrolę i różnicowanie, ale (niewielkim!) kosztem najniższego, najmocniejszego uderzenia. Świetnie za to trzymał tempo i rytm sprawiając, że stopy same wystukiwały znajome rytmy.

Podobnie rzecz się miała z Highway to hell AC/DC. MU-2 pewną ręką prowadził tak istotny w tej ciężkiej odmianie rock’n’rolla rytm i swobodnie nadążał za tempem narzucanym przez „Kangurów”. Ani charyzmatycznemu wokalowi Bona Scotta, ani charakterystycznej gitarze Angusa nie brakowało energii, nie było śladów żadnego zmiękczania, czy wygładzania niezbędnej w tej muzyce chropowatości i odrobiny „surowości”. Prezentacja jako całość nasycona była na tyle dużą energią, że, także za sprawą bardzo dobrej kontroli wydarzeń rozgrywających się na scenie, bez skrupułów zwiększałem poziom głośności daleko poza moją codzienną normę, by podzielić się tą ekscytującą, pobudzającą niczym dobre espresso, muzyką z domownikami i sąsiadami.

Na koniec wróciłem do znacznie spokojniejszej, ale stanowiącej niewiele mniejsze wyzwanie małej klasyki nagranej w bardzo szczególny sposób. Mówię o krążku Tube only violin wydanym przez wytwórnię Tacet. Jak wskazuje już tytuł, wszystkie ścieżki zarejestrowano wyłącznie przy pomocy urządzeń lampowych. Dzięki temu jest to niezwykle analogowo, naturalnie brzmiąca płyta z kapitalnym wręcz odwzorowaniem barwy tytułowych skrzypiec. Z MU-2 w torze niczego nie dało się zarzucić barwie, naturalności i nasyceniu dźwięku, choć gdy dźwięk popłynął z głośników, nawet nie próbowałem.

Jest w tym instrumencie coś specjalnego, co sprawia, że gdy nagranie jest odpowiedniej klasy i odtwarza jest naturalnie brzmiący system, natychmiast i całkowicie daję się porwać muzyce. Tak właśnie było i tym razem, a do tego kolejny raz polskie urządzenie dołożyło swobodę, polot i ten otwarty, pełny powietrza, przestrzenny sposób prezentacji obecny właściwie w każdym rodzaju muzyki. Zarówno sposobowi realizacji nagrania, jak i wiernemu sposobowi odtworzenia skrzypce zawdzięczały piękną śpiewność i płynność brzmienia kojarzące mi się nieodparcie z brzmieniem żywego instrumentu.

Przedwzmacniacz Muarah Mu-2 (model 1B) wykonywał kawał naprawdę dobrej roboty, również w zakresie prezentacji drobnych detali, subtelności wykonania, wyrazistości wydarzeń (dynamiki) w skali mikro niezbędnych by pokazać mistrzostwo muzyków i wszystkie zawiłości wykonywanej przez nich muzyki. Siedziałem więc chłonąc każdą nutę krążka, którego nie słuchałam od dobrych kilku miesięcy, przypominając sobie kolejny raz, jak dobra to realizacja i jak fantastyczne wykonanie.

PODSUMOWANIE

JAKO MIŁOŚNIK MUZYKI uwielbiam testować urządzenia z najwyższej półki, które pozostają poza moim finansowym zasięgiem. Tyle że spotkania z „ludzko” wycenionymi, produktami oferującymi znakomite brzmienie są chyba nawet ciekawsze, bo pochodzą one z (dla mnie) realnego świata. Gdy jeszcze są one owocem polskiej myśli technicznej, jestem w pełni szczęśliwy i dumny.

Muarah MU-2 trafia na moją listę takich właśnie urządzeń – bardzo rozsądnie wycenionych, więc potencjalnie dostępnych dla dużej grupy miłośników dobrego brzmienia, a przy tym świetnie wyglądających i oferujących brzmienie z wyższej półki niż sugeruje to, co odczytamy na paragonie. A że potrafi przy tym współpracować z większością wkładek MM i MC, będzie doskonałym wyborem dla tych, którzy lubią naturalne, swobodne, niesamowicie przestrzenne brzmienie.

No i jeszcze jedna kwestia, o której nie wspominałem – w środku siedzą popularne lampy 6922 co oznacza, że możliwości eksperymentowania z bańkami próżniowymi, zarówno z bieżącej produkcji, jak i NOS-ami oraz nasz wpływ na kształtowanie brzmienia są przeogromne.

Dane techniczne (wg producenta)

Pasmo przenoszenia: +0,15 dB/-3 dB: 10 Hz-70 kHz
Dokładność korekcji RIAA w paśmie 20 Hz-20 kHz: +/- 0,25 dB
Wzmocnienie MC/MM: 56/43 dB
Szum RMS A-ważony (MC, wejście zwarte): -80 dBV
THD, sygnał wyjściowy = 0 dBV: <0,05%
IMD, sygnał wyjściowy = 0 dBV: <0,03%
Przesłuch między kanałami MC: <-73 dB
Impedancja wejściowa MM: 47 kΩ/120 pF
Impedancja wejściowa MC (regulowana): 50, 100, 200, 500, 1000 Ω
Wejście/wyjście: niezbalansowane 2xRCA
Lampy: 2x6922EH (lub 6DJ8, ECC88, E88CC)
Wymiary (szer. x wys. x gł.): 210 x 350 x 110 mm
Waga: 4 kg

System odniesienia

- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta
- Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa
- Końcówka mocy Modwright KWA100SE
- Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100
- Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11
- Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM)
- Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC
- Kolumny: Bastanis Matterhorn
- Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr
- Słuchawki: Audeze LCD3
- Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako
- Przewód głośnikowy -
LessLoss Anchorwave
- Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence
- Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
- Stolik: Rogoż Audio 4SB2N
- Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot