pl | en

WYWIAD | Seria „The Editors” № 33

JIM AUSTIN
„Stereophile”

Stanowisko: REDAKTOR NACZELNY
Tytuł: „Stereophile”
Wydawca: AVTech Media Americas Inc.,

Rodzaj wydawnictwa: PISMO DRUKOWANE
Częstotliwość ukazywania się: MIESIĘCZNIK
Rok założenia: 1962

www.STEREOPHILE.com

UNITED STATES of AMERICA


WYWIAD

Rozmawiał: WOJCIECH PACUŁA
Zdjęcia: Jim Austin


No 211

16 listopada 2021

„THE EDITORS” jest cyklem wywiadów z redaktorami pism audio z całego świata – zarówno pism drukowanych, jak i magazynów oraz portali internetowych. Wystartował 1 stycznia 2012 roku i do tej pory ukazały się 32 zapisy rozmów – poniższy będzie 33. Naszym celem jest przybliżenie czytelnikom sylwetek ludzi, którzy zwykle chowają się za recenzowanymi urządzeniami. To „WHO IS WHO?” specjalistycznej prasy audio.

IE BĘDZIE ŻADNEJ PRZESADY W TYM, jeśli powiem, że amerykański magazyn, miesięcznik STEROPHILE jest jednym z najważniejszych pism audio na świecie; dla wielu – wręcz najważniejszym. Pod względem reputacji i poważania, jakim się cieszy równać się z nim może jedynie japoński STEREO SOUND, ograniczony jednak do rynku azjatyckiego (pismo to ukazuje się również w języku chińskim).

⸜ Okładka 500. wydania magazynu „Stereophile”, z sierpnia tego roku – gratulujemy!!!

Przywołuję japoński kwartalnik nie bez powodu – w jego najnowszym, 220. numerze, znajdziemy bowiem obszerne biogramy piszących dla niego dziennikarzy, świętujących w ten sposób 55. rocznicę jego istnienia („Stereo Sound” № 220, Autumn 2021, s. 70-113). Tak się składa, że „Stereophile” miał już wówczas lat cztery, a jego „historię subiektywną” w numerze z sierpnia tego roku opisał Jonathan Scull (500 Issues and Counting, „Stereophile” Vol. 44 No. 8, August 2021, s. 41-47). Magazyn ten wychodzi bowiem od 59 lat i w tym czasie ukazało się ponad 500 numerów z jego logo na okładce.

Jest też tak, że w tym czasie pismem zawiadywało zaledwie trzech ludzi: w latach 1962-1986 jego założyciel J. GORDON HOLS, od 1986 do 2019 JOHN ATKINSON, wcześniej naczelny brytyjskiego „Hi-Fi News and Record Review”, a od marca 2019 roku jego redaktorem naczelnym jest JIM AUSTIN. W tym czasie pismo kilkukrotnie zmieniało właściciela, format, częstotliwość ukazywania się, a nawet miejsce głównej siedziby – przez 22 lata jego redakcja mieściła się w Santa Fe.

Obecnie należy ono do wydawnictwa AVTech Media Americas Inc., amerykańskiego oddziału brytyjskiej firmy AVTech Media Ltd (UK), wraz z tytułami „Hi-Fi News and Record Review” (!) „Hi-Fi Choice” i „Home Cinema Choice” oraz amerykańskimi „Sound & Vision” i „Shutterbug”, ten ostatni, wydawany przez niemal 50 lat, jest obecnie internetowym magazynem poświęcony fotografii. Częścią tej rodziny jest też internetowy portal „Analog Planet” prowadzony przez MICHAELA FREMERA. Dodajmy, że dyrektorem AVTech Media Ltd (UK) jest obecny naczelny HFC, wieloletni przewodniczący komitetu nagrody EISA, Paul Miller.

W tym czasie nie zmieniło się jedno – „Stereophile” jest pismem, które trzeba znać i z którym trzeba się liczyć. Z JIMEM AUSTINEM, jego redaktorem naczelnym, rozmawia WOJCIECH PACUŁA.

ROZMOWA

WOJCIECH PACUŁA Opowiedz nam proszę o sobie – o karierze i o swojej pasji do audio.
JIM AUSTIN Od zawsze byłem rozdarty między pisaniem a światem nauki. I muzyką. W podstawówce miałem system audio, dość skromny, ale lepszy niż u większości dzieciaków. Grałem na trąbce. Co wychodziło mi całkiem nieźle. Byłem jednym z najlepszych trębaczy w szkole średniej w stanie Floryda (który znany jest z orkiestr marszowych). W liceum, młody i głupi, rozstałem się z trąbką. I chociaż na studiach sprzęt hi-fi był często przeze mnie używany, później prawie o nim zapomniałem.

⸜ JIM AUSTIN we własnej osobie – zdjęcie, jak pisze, ma już kilka lat: „kiedy patrzę w lustro, widzę dłuższe i bardziej siwe włosy; no i wyglądam starzej :)”

Studia rozpocząłem na dwóch kierunkach – inżynieryjnym i literatury angielskiej. Wkrótce przerzuciłem się z inżynierii na fizykę, na której się skupiłem. Przez całe studia zajmowałem się literaturą, ale nie zrobiłem z niej specjalizacji, ponieważ nie uczęszczałem na odpowiednie kursy i nie przystąpiłem do egzaminów końcowych.

Po zdobyciu dyplomu z fizyki podjąłem pracę jako reporter w gazecie. Nie zagrzałem w niej jednak miejsca i po niecałym roku wróciłem na studia – właściwie dostałem podwyżkę – z fizyki, zdobywając tytuł magistra, po czym zrobiłem doktorat. Po uzyskaniu stopnia Ph.D. przez jakiś czas byłem naukowcem, awansując od stopnia doktora, przez asystenta profesora wizytującego, aż do… – Tak naprawdę nie jestem do końca pewien, jaki był mój ostateczny tytuł, ale nie był on zbyt wyróżniający się.

Kiedy promotor mojej pracy doktorskiej przeszedł na emeryturę, przejąłem po nim laboratorium. Moje badania nie miały nic wspólnego z hi-fi czy dźwiękiem – badałem materiały metodami zaczerpniętymi z fizyki jądrowej. Współredagowałem też jedną bardzo grubą książkę, zatytułowaną: Accelerator-Based Atomic Physics Technics and Applications. Po kilku latach zrezygnowałem z tej kariery naukowej, podążając za żoną, której zaproponowano posadę na wydziale znakomitego małego koledżu w Nowej Anglii, a konkretnie w stanie Maine.

Przez jakiś czas niewiele robiłem. Trochę pisałem i dużo pracowałem w domu, zajmując się cięciem i łupaniem drewna na opał, naprawianiem różnych rzeczy itd. Przez jakiś czas, w niepełnym wymiarze godzin, uczyłem pisania w koledżu, w którym uczyła moja żona. Pomagałem też w wychowaniu syna. W końcu wkręciłem się w kilka porządnych rzeczy związanych z pisaniem. Był koniec lat 90., internet oszalał, a ja założyłem internetową publikację związaną z lifestyle’em. Zależało mi na sensownym życiu, które nie polega tylko na zarabianiu forsy. Szło mi całkiem nieźle, ale nigdy nie było z tego żadnych pieniędzy.A potem pękła bańka internetowa, a z nią wszystkie moje plany.

Na początku 2001 roku dowiedziałem się, że powstaje magazyn „Science”, który – jeśli go nie znacie – jest poważnym magazynem naukowym. Złożyłem podanie i dostałem pracę. Jak na ironię moim głównym zadaniem, faceta który kilka lat wcześniej porzucił karierę naukową, było opisywanie karier w naukach ścisłych. Początkowo pracowałam wyłącznie online. Z czasem wziąłem na siebie pewne obowiązki związane z drukiem, a także z prowadzeniem strony bardzo podobnej do My Back Pages w „Stereophile’u”.

Jako redaktor spędziłem w „Science” 14 lat, nauczyłem się więc tego i owego o redagowaniu tekstów. W tym czasie mój syn dorósł i skończył liceum. Po raz kolejny porzuciłem wówczas pracę podążając za moją żoną, kiedy przyjęła, wiążącą się z ogromnym prestiżem, profesurę w Barnard College, żeńskiej uczelni na Uniwersytecie Columbia. Tak znalazłem się w Nowym Jorku.

⸜ Artykuł w którym JONATHAN SCULL opisuje historię pisma

Mniej więcej w czasie, gdy zacząłem pracę w „Science” – chyba kilka miesięcy później – wypadały moje urodziny. Mój teść zdecydował, że potrzebne mi są nowe kolumny. Na początku była to tajemnica i nie mogłem tego rozgryźć, jaki prezent dostanę? Skończyło się na parze kolumn Vienna Acoustics Bach. To był, jak mówią, narkotyk „inicjujący”: na nowo rozpalił moje zainteresowanie hi-fi i w ciągu roku opublikowałem swój pierwszy artykuł w „Stereophile’u”, esej As We See It na pierwszej stronie.

Przez około 18 lat pozostawałem niezależnym, piszącym krótkie teksty, nierzucającym się w oczy współpracownikiem magazynu. Było to coś, co robiłem trochę „przy okazji”, dla zabawy. I wtedy John Atkinson postanowił przejść na emeryturę.

WP Dlaczego zdecydowałeś się przejąć pałeczkę od Johna Atkinsona? Nie miałeś żadnych obaw? – Tak długo był szefem…
JA Kiedy John zdecydował się przejść na emeryturę, jego oczywistym następcą był, niech spoczywa w pokoju, ART DUDLEY. Ale Art nie chciał tej posady. Nigdy go nie spytałem dlaczego.

Hi-fi to mały świat, a redagowanie magazynu tego typu wymaga ezoterycznej wiedzy i rzadkiego zestawu umiejętności. To, co wiedziałem o audio – o jego historii, powszechnej wiedzy o konkretnych produktach – bledła w porównaniu z wiedzą Johna, Arta, MICHAELA FREMERA, Kala Rubinsona i innych moich kolegów.

Z drugiej strony jestem facetem z technicznym zacięciem i z wiedzą na temat elektroniki: nie jestem projektantem wzmacniaczy, ale umiem czytać schematy. Nie boję się też odrobiny matematyki, co też trochę pomaga. Orientuję się w niektórych zagadnieniach naukowych, które są istotne dla reprodukcji dźwięku, i nie przerażają mnie obliczenia trybów pomieszczenia i tego typu rzeczy. W dodatku byłem – jestem – doświadczonym redaktorem. Ukrywałem się, jak to mówią, na widoku.

Podczas świątecznego lunchu w 2018 roku Art Dudley podszedł do mnie i zapytał: „Chciałbyś odgrywać większą rolę w „Stereophile’u”? To było ekscytujące. Pomyślałem: „Wow, zaproponują mi stałą kolumnę!” Minęło kilka tygodni, zanim zdałem sobie sprawę z tego, co tak naprawdę mieli na myśli.

Miałem więc kwalifikacje w wielu dziedzinach, ale byłem mało znany, nie miałem w branży żadnej reputacji. Pomysł objęcia pozycji szefa? – Tak, był przerażający. „Stereophile” to niesłychanie ważny magazyn audio, z pewnością o najszerszym zasięgu na tym kontynencie. Co więcej, byłbym dopiero trzecim redaktorem w długiej historii pisma, idąc w ślady dwóch legend, Johna Atkinsona i J. Gordona Holta. Więc tak, byłem onieśmielony. To odpowiedzialna praca i chociaż miałem dopiero pięćdziesiątkę, czułem się szczęśliwy na swojej pół-emeryturze: Czy naprawdę pragnąłem całej tej odpowiedzialności? Założyłem, że podołam wyzwaniu i – miałem rację.

⸜ Strona internetowa „Stereophile’a”; dostęp: 25.10.2021

WP W jaki sposób twoje szefowanie różni się od sposobu, w jaki pismo prowadził John Atkinson?
JA Tak naprawdę niewiele wiem o sposobie zarządzania pismem przez Johna. Warto pamiętać, że byłem tylko okazjonalnie piszącym dla niego freelancerem i nie miałem zbyt bliskich relacji z redakcją. Ale mogę opowiedzieć o moich priorytetach, przynajmniej niektórych.

Chcę, aby ludzie mogli swobodnie rozmawiać – prowadzili dialog pełen szacunku – bez zbytniego przejmowania się swoim wizerunkiem lub reputacją. Aby nie bali się podjąć ryzyko. Mam grubą skórę i oczekuję różnych opinii, negatywnych i pozytywnych. Opierając się na moim doświadczeniu, prawdopodobnie ściślej współpracuję z piszącymi w trakcie powstawania tekstów niż John. Chcę, żeby moi dziennikarze byli coraz lepsi.

W kontaktach ze światem zewnętrznym – jak i w coachingu recenzentów dotyczącym tego, jak powinni prowadzać testy – przywiązuję dużą wagę do profesjonalizmu. „Stereophile” istnieje po to, by służyć swoim czytelnikom, ale jest też sporo rzeczy, które zawdzięczamy firmom, których produkty testujemy, takich jak: fachowość, profesjonalizm, uprzejmość. Chcę, aby firmy audio czuły, że zostały potraktowane sprawiedliwie i dobrze oraz że wykonaliśmy swoją pracę profesjonalnie, nawet jeśli nie podoba im się wynik testu.

⸜ System referencyjny Jima Austina – kolumny WILSON AUDIO ALEXX V, przedwzmacniacz PASS LABS XP-25, monobloki PASS LABS XP-60.8 oraz gramofon SME 30/12 z wkładką ORTOFON WINDFIELD Ti; na laptopie otwarta strona HIGH FIDELITY :)

Jeśli chodzi o recenzentów, to wyznaję zasadę nieobsadzania roli primadonny. Oczekuję też pewnej dozy autorefleksji. Moi dziennikarze powinni ciągle zadawać sobie pytanie: czy jestem tego pewien? Muszą upewnić się, że ich oceny są wydawane bez ciśnienia i że są sprawiedliwie. Muszą pamiętać, że chodzi o produkt, a nie o „ja”. Jeśli nie są do tego zdolni, to być może nie pasują do tej wizji.

WP Jak postrzegałeś „Stereophile’a”, kiedy zostałeś naczelnym?
JA Rozumiałem, że był to już odnoszący sukcesy magazyn o długiej, wpływowej, wybitnej historii. To nie było ćwiczenie z zarządzania kryzysowego; po prostu musiałem unikać psucia tego, co dobre. Skupiłem się więc na ciągłości, wprowadzając pewne poprawki bez zmiany podstawowego podejścia.

„Stereophile” od początku istnienia jest pismem „subiektywistycznym”. Przeprowadzamy testy słuchając, długoterminowo, w kontekście znanego systemu – i to właśnie kontynuuję. Odsłuchy uzupełniają dokładne pomiary: to też kontynuuję. „Stereophile” pozostaje trochę takim staromodnym pismem z niezależną redakcją. Recenzja i reklama są od siebie niezależne. Nie ma czegoś takiego, jak „płacisz więc masz”, nie ma związku między reklamą a recenzowaniem – tym, czy recenzja w ogóle dochodzi do skutku, czy też jej wynikiem. I to kontynuuję.

Uważałem, że pismo wymaga wzmocnienia strony muzycznej; pomysł upadł, odkąd straciliśmy naszego redaktora muzycznego, Roberta Bairda. Wprowadziłem sekcję o tytule Revinyilization, gdzie opisujemy reedycje winylowe. Miał to być projekt Arta Dudley’a i kolejny sposób na zaprezentowanie jego wspaniałego głosu w magazynie. Odkąd umarł powierzam ten dział różnym autorom. Dodałem również Re-Tales, czyli opowieści o tym, jak działa nasza branża. Re-Tales to artykuły dla wtajemniczonych, przeznaczone dla ludzi z branży i zwykłych czytelników, mający pomóc w lepszym przepływie informacji i łączący nas wszystkich.

Publikuję więcej recenzji muzycznych niż „Stereophile” robił to wcześniej; chciałbym publikować ich jeszcze więcej. Chciałbym też mieć więcej stron, abyśmy mogli recenzować więcej produktów; zobaczymy, co z tego wyjdzie. I, wreszcie, nadal wyłuskuję młodych, utalentowanych piszących, po części po to, by przyciągnąć młodszych czytelników, ale także po to, by zapewnić „Stereophile’owi” wiedzę, której będziemy potrzebowali w przyszłości. Niektórzy z nas nie są tak młodzi jak kiedyś…

WP Jakie jest twoje zdanie na temat drukowanej prasy? Jakie są jej silne strony, a w czym są dobre pisma internetowe?
JA Publikacje internetowe są szybkie i – jeśli nie są schowane za firewallem – są dla wszystkich dostępne, ale jest w nich zbyt mało filtrów. Jeśli chcesz szybko rozpowszechniać informacje, nie ma lepszego sposobu niż magazyn internetowy. Jednocześnie jest w internecie ogromna ilość śmiecia, które wciąż się nawarstwia.

Obecnie wiele osób publikuje recenzje wideo, ale tylko nieliczni wydają się cokolwiek o tym wiedzieć. Inne pisma ładnie wyglądają i mają dobrą prezencję na ekranie, ale nie mają nic inteligentnego do powiedzenia. W recenzjach miejsce jest zasadniczo nielimitowane, więc niektórzy ludzie będą umieszczać w nich cokolwiek im przyjdzie do głowy. W internecie dobre informacje są zwykle zakopywane w stosie złych, co sprawia, że ​​nie są one zbytnio przydatne w momencie, kiedy naprawdę musisz się czegoś nauczyć. Poza tym w mediach społecznościowych widzisz tę samą ekstremistyczną pasję, którą widzisz w polityce. Dla audiofilów to jak Dziki Zachód.

Chciałbym zauważyć, że mówię o czytelniku, który korzysta z internetu i próbuje się czegoś dowiedzieć oraz o trendach, które zauważyłem. Nie komentuję żadnej konkretnej publikacji online. Pod względem jakości mają one pełną możliwą rozpiętość.

Z mojego – i z biznesowego punktu widzenia – druk wydaje się zaskakująco stabilny, bardziej stabilny niż myślałem jeszcze – powiedzmy – 15 lat temu. Przynajmniej w naszej branży – a może powinienem powiedzieć, przynajmniej jeśli chodzi o „Stereophile’a” – druk jest opłacalny i ma przyszłość. Trzeba jednak myśleć również o przyszłości. Budowanie swojej przyszłości na „papierze” nie różni się tak bardzo od myślenia o przyszłości muzyki w kontekście „winylu”, jeśli wiesz o co mi chodzi.

WP Jakie magazyny czytasz?
JA A kto ma czas na czytanie magazynów :) Czasem sięgam po „New Yorkera” i okazjonalnie coś z niego przeczytam.

⸜ System referencyjny Jima Austina c.d. – w teście, na ustawionym z przodu standzie HRS, urządzenia szwajcarskiej firmy CH Precision – transport D1.5, DAC C1, zegar i zasilacz. Z boku, niewidoczny, Roon Nucleus+ oraz NAS Synology.

WP Myślisz, że w przyszłości zastąpią nas, piszących o audio, algorytmu AI?
JA Jestem trochę obznajomiony ze światem AI, ponieważ zajmuje się nią (w Google) mój syn.

Mam wrażenie, że jesteśmy zabezpieczeni przed sztuczną inteligencją, ponieważ jest to bardzo ludzkie przedsięwzięcie. Chodzi w nim o ludzkie doświadczenie. Wewnętrzne doświadczenie. A jeśli jest coś, co wiemy o sztucznej inteligencji, to to, że jest ona nieodgadniona. Często daje nam właściwe odpowiedzi, ale prawie nigdy nie wiemy dlaczego. Sztuczna inteligencja może znaleźć swoje modele w ludzkim mózgu, ale jest wobec nas obca.

Przypuszczam, że możliwe jest, iż sztuczna inteligencja może kiedyś przekonująco sfałszować recenzję audio, ale aby naprawdę uwierzyć w to, że może się to zdarzyć, trzeba by podejść do sprawy cynicznie – a ja cynikiem nie jestem.

WP Który element systemu audio jest według ciebie najważniejszy – i dlaczego?
JA Chyba rozumiem, dlaczego niektórzy uważają, że najważniejszym elementem systemu jest źródło. W końcu od tego wszystko się zaczyna, a jeśli czegoś brakuje na początku, nie będziesz w stanie tego później dodać.

Co powiedziawszy muszę dodać, że najważniejsza część systemu audio – poza słuchaczem – to ta część, która jest najbardziej zróżnicowana: kolumny i pomieszczenie, w którym pracują. Pomieszczenie jest przedłużeniem głośnika. W dźwięku stereo jest to zasadnicza część reprodukcji: nie możesz tak po prostu usunąć pokoju z równania przez zbytnie wytłumienie pokoju. Jeśli tak zrobisz muzyka nie będzie brzmiała dobrze. W stereo pokój z jego akustyką jest potrzebny.

Tak więc pomieszczenie, głośnik i współdziałanie systemu pomieszczenie-głośnik są odpowiedzialne za ogromne różnice w dźwięku systemu, podczas gdy źródło odpowiada zwykle za niewielkie zmiany (wyjątkiem byłyby wkładki gramofonowe, które też mogą mieć całkiem duży wpływ na efekt końcowy). Na kolejnym poziomie umieściłbym interakcję wzmacniacz-kolumny, przynajmniej z niektórymi klasycznymi wzmacniaczami lampowymi.

WP A co z kombinacją wzmacniacz/głośnik – niska moc/wysoka czułość lub odwrotnie?
JA Dostrzegam zalety brzmieniowe systemów typu wzmacniacz o niskiej mocy/kolumny o wysokiej czułości, ale nigdy nie uważałem, że są one warte kompromisów, które się z tym wiążą. Generalnie wolę dobrze wykonane głośniki o umiarkowanie wysokiej czułości (powiedzmy 90-92 dB/2,83 V/m) o konstrukcji z wieloma klasycznymi przetwornikami z dość mocnymi wzmacniaczami.

WP Czy w takim razie myślisz, że kolumny aktywne staną się w audio dominującym typem głośników?
JA Dopasowywanie wzmacniaczy i głośników z pewnością ma sens. Z tego względu najlepszym rozwiązaniem jest jak najszybsze przejście na cyfrę, aby można było użyć DSP do przezwyciężenia wielu technicznych niedociągnięć konwencjonalnych konstrukcji głośników pasywnych. Czy trzeba przy tym iść na kompromisy, coś poświęcić w trakcie całej tej cyfrowej/aktywnej manipulacji? Na to pytanie będę mógł odpowiedzieć, kiedy będę pewien.

⸜ System referencyjny Jima Austina – jeden z monobloków Pass Labs, a obok listwa zasilająca Nordost QBase z okablowania Odin 2 tej firmy

Dla wielu ludzi jest to jednak walka serca z rozumem. Bez względu na to, jak dobra jest nowa technologia, ludzie uwielbiają zmagać się z niedoskonałościami i uczyć się, jak je najlepiej wykorzystać. To, co napisałem wcześniej o interakcji kolumn z pokojem, ma tu, w przenośni, zastosowanie. Nasza pasja opiera się na niedoskonałości; doskonałość jest nudna. A kręci nas zabawa z dopasowywaniem komponentów audio.

WP Co w takim razie ze źródłem – analog czy cyfra, jeśli cyfra, to strumieniowanie, CD czy SACD?
JA Niewiele jest rzeczy, które kocham bardziej niż słuchanie winyli w piątkowe lub sobotnie wieczory. Dorastałem z winylem i nadal go kocham.

Ale jestem też przekonany o tym, że cyfra w wysokiej rozdzielczości – powiedzmy PCM 24/192, a na pewno DXD – jest w stanie zapewnić absolutną przezroczystość, przynajmniej dla mnie. Może inni potrafią wykryć sygnaturę dźwiękową, ale puśćcie mi znakomicie wykonany rip 24/192 z płyty winylowej (needle drop) i nie będę w stanie odróżnić go od oryginalnego winylu. Cyfra o wysokiej rozdzielczości jest dla mnie (potencjalnie) przezroczystym wehikułem dla muzyki, bez dźwięku własnego, podczas gdy winyl to fizyczne medium, które ma określony dźwięk.

Poza winylami nie kupuję fizycznych płyt. Krążki CD nigdy mnie nie ekscytowały, chociaż w życiu kupiłem ich wiele. Wolę odtwarzać plik z odtwarzacza plików lub skorzystać usługi przesyłania strumieniowego niż włożyć srebrną płytę do odtwarzacza. I nie jest to mój komentarz do jakości dźwięku, a raczej osobista preferencja. Kilka lat temu spędziłem całą zimę na zgrywaniu moich CD, więc wszystkie moje płyty leżą teraz w pudłach.

WP Możesz podrzucić nam z dziesięć najlepszych nagrań, które nasi czytelnicy powinni kupić tu i teraz?
JA Jeśli kiedyś zabiorę się do układania takiej listy najpierw opublikuję ją w „Stereophile’u” i wyślę link :)

WP Opisz nam, proszę, swój system referencyjny.
JA Mój system odniesienia ciągle się zmienia. Ale jednocześnie jest budowany w taki sposób, aby wszystkie komponenty, które były w nim wystarczająco długo, żebym był zaznajomiony z ich brzmieniem.

Pewien producent powiedział mi kiedyś, że według niego ​​komponenty referencyjne nie są dobrym pomysłem dla recenzentów, ponieważ jesteśmy przywiązani do nich emocjonalnie, a to nie fair w stosunku do komponentów, które testujemy. I miał rację. Jeśli kiedykolwiek będziesz bronić tego, czego używasz, zwłaszcza przeciwko mocno defensywnym producentom, może się okazać, że jesteś do swojego systemu referencyjnego przywiązany zbyt mocno. Dla krytyka system odniesienia jest narzędziem, a nie czymś do kochania.

Z drugiej strony przynajmniej w 50% to nonsens, ponieważ ogromną częścią audio jest przyjemność, jaką czerpiemy ze słuchania muzyki za pomocą komponentów, które kochamy. Oddzielenie się od tego doświadczenia przez krytyka oznacza odcięcie się od słuchaczy i czytelników. Myślę, że moja odpowiedź to rodzaj emocjonalnego kompromisu: lubię komponenty mojego systemu, ale związek ten jest dość swobodny. Nie mam w planach żadnego małżeństwa.

⸜ System referencyjny Jima Austina c.d. – potężne, testowane obecnie, nowe kolumny WILSON AUDIO ALEXX V

Co więc wchodzi w skład mojego systemu? Źródłem jest gramofon SME 30/12 z wkładką ORTOFON WINDFIELD Ti. Kilka różnych przedwzmacniaczy gramofonowych: PASS LABS XP-25 (recenzja w przygotowaniu) i prototyp przedwzmacniacza firmy Sutherland Engineering pracujący w trybie prądowym. Wzmacniacze, których używam przez większość czasu, to monobloki PASS LABS XP-60.8, które mają moc 60 W przy 8 omach, ale tak naprawdę są znacznie mocniejsze (w klasie A oddają 60 watów). Zaskakujące jest, że wzmacniacze te nie mają żadnych problemów napędzając duże Wilsony, które są wprawdzie wystarczająco skuteczne, ale mają wymagającą krzywą impedancji. Przedwzmacniacz również jest od Passa: XP-22.

Jedynymi poważnymi głośnikami u mnie są obecnie testowane, nowe kolumny WILSON AUDIO ALEXX V. Zatrzymam je przez kilka miesięcy po zakończeniu testu, więc przynajmniej przez jakiś czas będą moimi głośnikami referencyjnymi. Potem wezmę do testu nową parę głośników.

Używam różnych kabli i często je zmieniam, ale obecnie to głównie CLARUS CRIMSON. Pomimo mojego doświadczenia z dziedziny fizyki, które oferuje niewiele przekonujących wyjaśnień, dlaczego i w jaki sposób kable mogą wpływać na dźwięk systemu wierzę, że wpływają i wierzę, że ostatecznie trzeba spróbować różnych rzeczy, aby zobaczyć, co w danym systemie sprawdza się najlepiej. Ale system recenzencki – w każdym razie mój system recenzencki – tak często się zmienia, że rzadko dochodzę do tego poziomu wyrafinowania.

WP Dziękuję za rozmowę i życzę wszystkiego dobrego!
JA Ja również dziękuję i przesyłam pozdrowienia dla czytelników „High Fidelity”!