pl | en

Kabel zasilający AC

WK Audio
THE AIR

Producent: WK AUDIO
Cena (w czasie testu): 11 000 zł/1,5 m

Kontakt:
WK Audio | Plichtów 48
92-701 Plichtów | POLSKA


wkaudio.com

MADE IN POLAND

Do testu dostarczyła firma: WK AUDIO


PREMIERA

WK AUDIO to firma Witolda Kamińskiego, powstała w 2017 roku w Plichtowie, niedaleko Łodzi. Z zawodu architekt, pasjonat muzyki, autor felietonów w „High Fidelity” dotyczących szeroko pojętej kultury, ma w swojej ofercie docisk płyt gramofonowych, platformę antywibracyjną oraz trzy kable zasilające AC. Testujemy najnowszy taki kabel, i jednocześnie najdroższy, model THE AIR.

able zasilające stały się równoważnym elementem systemu, na równi ze źródłem dźwięku, wzmacniaczem oraz kolumnami. Choć jeszcze kilka lat temu takie zdanie w moich testach było raczej postulatem, zderzającym się zresztą z murem niedowierzania, a często wręcz niechęci, jest dzisiaj powszechnie akceptowanym stanem rzeczy. I dobrze, system audio staje się dzięki temu coraz bardziej zrównoważoną strukturą w której poszczególne elementy składowe z sobą współpracują, a nie przeszkadzają sobie nawzajem.

To wciąż terra incognita, „obszar magiczny” – jak śpiewała Kora. Coraz mniej w nim jednak magii, a coraz więcej wiedzy, co nam wszystkim na dobre wychodzi. Trzeba jednak wiedzieć, że nigdy nie będzie to równanie bez niewiadomych. Jeśli ma to być naprawdę udany produkt, a nie tylko dobra, rzemieślnicza „robota”, na końcu i tak będzie musiał wkroczyć człowiek ze swoim wysoce niedoskonałym i jednocześnie cudownym zmysłem słuchu i zdecydować, z czego może zrezygnować, a czego nie będzie chciał poświecić za żadną cenę. Audio na zawsze pozostanie bowiem na styku nauki i sztuki – bo tylko sztuka jest w stanie dopełnić naukę.

| THE AIR

W podobny sposób powstał kabel THE AIR firmy WK AUDIO, prowadzonej przez WITKA KAMIŃSKIEGO (znamy się od lat i jesteśmy na „ty”, stąd ta poufałość). Testowaliśmy już wcześniej na łamach „High Fidelity” dwa jego kable – The One oraz – w mikroteście – the Two, duże wrażenie zrobiła na nas również platforma antywibracyjna Pure Piano Black. Wszystkie te produkty łączyła widoczna pasja twórcy, pomysł oraz estetyczne wykonanie. Każdy z nich produktów miał w sobie jakiś mały element, który powodował, że nie był to kolejny, zwykły produkt audio.

Kabel The Air wyróżnia czerwony, skórzany, zapinany na kablu paseczek, do którego zamocowano metalową tabliczkę z logiem firmy i nazwą kabla. To fajne obejście problemu, z jakim musi się zmierzyć każdy niewielki producent – nie da się tych informacji w sensowny sposób nanieść na samym kablu. Wyjściem jest naniesienie koszulki termokurczliwej z logotypami, ale nie wszystkim się to podoba. Witek wybrał więc droższy sposób, ale – jak mi się wydaje – bardziej wysmakowany.

WITOLD KAMIŃSKI
Właściciel, konstruktor

WOJCIECH PACUŁA: Taki raczej gruby jest…
WITOLD KAMIŃSKI: Tak, ale to dlatego, że w środku mamy trzy, niezależnie prowadzone żyły, które są ze sobą splecione w autorskim zaplocie. Każda z żył jest osobno izolowana, każda ma założone warstwy antywibracyjne, itd. To dość złożony system, bo cała „zabawa” z tym kablem związana była z jego mechaniką. Z perspektywy czasu widzę, że kabel zasilający jest bardziej urządzeniem mechanicznym niż elektrycznym.

Hmmm…
Tak, zdecydowanie tak. To kolejny kabel, który robiliśmy razem z Rogerem (mowa o Rogerze Adamku, właścicielu firmy dystrybucyjnej RCM i produkcyjnej RCM Audio – red.). Utarło się, że jak coś wymyślę, to jadę do jego salonu do Katowic, a on mówi, jakie ma uwagi. Jeśli dojdziemy do wniosku, że projekt jest ciekawy, to go dopracowujemy i poświęcamy mu czas.

Temu kablowi poświęciliśmy aż półtora roku i niemal cała nasza praca związana była z jego mechaniką. Czyli – geometrią, formą zaplotu, formą skrętu, elementom powstawianym pomiędzy poszczególnymi żyłami. Przez te półtora roku spotykaliśmy się prawie raz na tydzień. To, co widzisz, to jest efekt jakiś stu ruchów od momentu, w którym przyniosłem pierwszy projekt, w którym była ustabilizowana wiązka elektryczna.

No właśnie – jak zaczynasz pracę nad kablami?
Pierwszy zawsze jest pomysł. To jest dokładnie tak, jak w architekturze. To nie jest tak, że siadasz i „wymuszasz” z siebie projekt. Jeśli tak się dzieje, to jest to „praca inżynierska” – siadamy przy biurku na osiem godzin i coś robimy. Ja pracuję inaczej. Jeśli mam jakiś projekt do zrobienia, to on we mnie siedzi, noszę go gdzieś w głowie. Mogę jeździć na rowerze, rozmawiać, robić dziesiątki innych rzeczy, a i tak będę myślał w tym czasie na ten temat, który nade mną wisi. Podobnie było z tym kablem. Miałem ogólne wyobrażenie tego, co chciałem zrobić, to dojrzewało i w pewnym momencie mam „pyk” – siadasz i robisz.

A jaki był ten pierwszy pomysł na The Air?
Pomysłem było to, że chciałem poprowadzić trzy wiązki równolegle, zupełnie oddzielnie, takie trzy kable TheOne w jednym... Nie miałem wówczas pojęcia o ich przyszłej geometrii i budowie – ale taki właśnie miałem pomysł. Najpierw poprowadziłem je równolegle, ale Roger za pomocą wykałaczek udowodnił mi, że to nie muszą być biegi równoległe – pofalował je i kabel zagrał lepiej.

Następnym krokiem był więc zaplot. Ale to wcale nie jest takie oczywiste, że kabel zapleciony w warkocz dobrze gra. W przypadku kabla zasilającego najważniejszą zmienną jest pole elektromagnetyczne i to, jak te trzy żyły z sobą oddziaływają. Nie wiem, czy ktoś to mierzy, a jeśli już, to jest to wewnętrzna wiedza dużych firm. Poza tym – same pomiary niewiele mówią. To, co widzisz na oscyloskopie, mierniku widma, to ma przełożenie czysto techniczne, inżynierskie. Ludzkie ucho jest jednak lepsze, jest najbardziej czułym ludzkim organem – ciągle jesteśmy małymi ssakami, które wieją przed dinozaurem, ewoluowaliśmy w takich warunkach przez miliony lat.

Ale dobrze mieć pomiary, prawda?
Jeśli ktoś koniecznie potrzebuje – to tak. Każdy pomiar musi być jednak poparty odsłuchami. Każdy produkt audio to jest w pewnym sensie dzieło sztuki. Dla mnie urządzenia audio nie są inżynierskimi „wytrychami”. W każdym z nich inżynieria jest podstawą, to oczywiste, tak jak w architekturze. Musi być jakaś wiedza techniczna, żeby mieć jakiś fundament. Cała reszta jest jednak intuicją architekta, każdego twórcy, jego wyczuciem – to jest, moim zdaniem, to co wyróżnia prawdziwe dzieło od zwykłego przedmiotu użytkowego, jakim może być zarówno budynek jak i sprzęt audio.

A audio i architektura to, jak dla mnie, pokrewne dziedziny. Inaczej niż to sobie wielu ludzi wyobraża, we wszystkich zawodach „fachowych” wiedza stanowi jakieś 40%. Używasz jej tak, jak kombinerek, jest narzędziem. Ale musisz umieć ją wykorzystać, dodać do tego tę dziwną, irracjonalną „wadę” mózgu, zwaną intuicją. Tak więc bez elementu słuchania, bez tej – powiedzmy – „duszy”, urządzeń które dobrze grają nie ma. ▪

Kabel The Air jest, tak zwanym, „grubasem” – w niebieskiej koszulce z plecionki PVC umieszczono trzy osobne biegi, każdy zaizolowany osobno, przez co ma sporą średnicę. Biegi są z sobą skręcone, a pomiędzy nimi umieszczono – w strategicznych, dobranych przez odsłuchy miejscach – elementy, które je od siebie oddzielają. Zbliżoną aranżację zobaczymy, między innymi, w kablach firm Argento, model Flow Master Reference, LessLoss, modele z serii DFPC, i KBL Audio, model Synchro Master Power. Każda z firm stosuje jednak swoje własne rozwiązania. Choć wyglądają one podobnie, dają odmienne efekty.

Ich kształt w The Air jest wynikiem analizy procesów zachodzących w kablu zasilającym podczas jego pracy. Wszystkie trzy wiązki są „skręcone” w specjalny autorski zaplot o dobranej geometrii. W sumie, w kablu The Air „pracuje” aż 13 mm2 miedzi. Do jego budowy wykorzystywana jest czysta miedź OFC, która pochodzi z polskiej i włoskiej fabryki. Przed użyciem poddawana jest ona specjalnym, autorskim procesom mającym za zadanie jej dalsze uszlachetnienie i dopiero wtedy trafia do kabla. Jego zbudowanie pochłania aż 134 czynności, które należy wykonać w ściśle określonej kolejności i ze ściśle określoną siłą. Praca nad każdym egzemplarzem od momentu wzięcia do ręki pojedynczej żyły, do momentu kiedy powstanie gotowy kabel zajmuje aż cztery dni.

The Air zakończony jest wtykami Furutecha I-E50 NCF (R) oraz FI-50 NCF (R) z serii NCF – to wtyk z rodowanymi stykami i obudową wykonaną w technice Nano Crystal² Formula. Przypomnijmy, że ta japońska firma wykorzystuje w nich specjalny materiał krystaliczny, który charakteryzuje się „aktywnymi” właściwościami. Po pierwsze generuje on negatywne jony, eliminujące statyczne elektryzowanie się materiału. Po drugie zamienia energię kinetyczną na promieniowanie podczerwone. Jest to więc materiał piezoelektryczny, zamieniający wprost drgania w ciepło. Jak mówi Witek, kabel od razu był projektowany „do” tych wtyków:

To bardzo istotne aby taką decyzję podjąć na samym początku projektu! Wtyk na kablu audio jest integralną częścią przewodu i ma on fundamentalny wpływ na brzmienie kabla. Niestety nie rzadko sprawdza się zasada, że „lepszy” wtyk na kablu powoduje, że całość gra gorzej...! Czasami po prostu taki zabieg obnaża wady, niedostatki przewodu.

Kabel kupujemy w drewnianej skrzyneczce z wsuwanym wiekiem i metalową tabliczką znamionową.

| JAK SŁUCHALIŚMY

Testowany kabel zasilał w czasie testu odtwarzacz Ayon Audio CD-35 HF Edition (№ 1/50) i SACD porównywany był do mojej referencji, kabla zasilającego Siltech Triple Crown, kabla Acrolink Mexcel 7N-PC9500 oraz Acrolink 8N-PC8100 Nero Edition (№ 1/15).

Test polegał na porównaniu A/B/A, ze znanymi A i B, przy użyciu krótkich, dwuminutowych sampli z danej płyty. Korzystając z tego, że Witek przywiózł kabel osobiście odsłuch podzieliłem na dwie części – w pierwszej słuchaliśmy kabla wspólnie, porównując do Siltecha, a w drugiej słuchałem go sam, porównując do wszystkich trzech przywołanych kabli.

WK AUDIO w „High Fidelity”
  • TEST: WK Audio PURE PIANO BLACK | platforma antywibracyjna
  • TEST: WK Audio THE ONE | kabel zasilający AC

  • Nagrania użyte w teście (wybór):

    • Depeche Mode, Home, Mute Records LCDBong27, „Mastered by Nimbus”, maxi-SP CD (1997)
    • Dominic Miller & Neil Stacey, New Dawn, Naim naimcd066, CD (2002)
    • Mark Knopfler, The Trawlerman's Song EP, Mercury 9870986, EP CD (2005)
    • Pat Metheny Group, Offramp, ECM/Tower Records PROZ-1095, „ECM SA-CD Hybrid Selection”, SACD/CD (1982/2017)
    • Sting, The Soul Cages, A&M Records 397 150-2, CD (1991)
    • Tomita, Clair De Lune. Ultimate Edition, RCA Red Seal/Denon COGQ-59, SACD/CD (1976/2012)
    • Wes Montgomery & Wynton Kelly Trio, Smokin’ At The Half Note, Verve/Analogue Productions CVRJ 8633 SA, SACD/CD (1965/2013)

    | The AIR z Witkiem

    WK: Moim zdaniem, w porównaniu do Siltecha, The Air uporządkował scenę muzyczną. Mam wrażenie, że Siltech stara się wszystko pokazać naraz i „równolegle”. Wydało mi się na początku, że mój kabel gra ciszej. Ale właśnie dlatego, że zaczął podawać dźwięki w bardziej przestrzenny sposób. W Siltechu wszystko podane jest bardziej z przodu, a mój kabel podaje dźwiek bardziej z tyłu, za kolumnami. Mam też wrażenie, że the Air porządkuje scenę dźwiękową.

    WP: Ja słyszę to inaczej. To znaczy słyszę to, co ty, ale zupełnie inaczej to interpretuję. Ale własnie dlatego wolę, żeby producent sam to u mnie usłyszał, przynajmniej wiemy, w czym się różnimy :) Myślę, że chodzi przede wszystkim o to, że każdy testowany produkt w moim systemie jest tym „obcym”. Mój system gra tak, jak ja uważam za „poprawne”. I od razu słyszę różnice, czyli to, co jest inne od tego, do czego ja dążę. Z kolei producent słyszy przede wszystkim swój produkt i to on jest dla niego punktem odniesienia, bazą.

    WK: Muszę dodać, że ten kabel przerasta mój system. Oczywiście gram u siebie na nim, nie mogę już grać na niczym innym, ale u ciebie usłyszałem dokładnie to samo, co słyszałem w innych referencyjnych systemach, czyli bardzo łatwo słyszalne, mocne uprzestrzennienie dźwięku i jego uporządkowanie. Na Enyi z Siltechem miałem wrażenie, że bas jest gdzieś na skraju wyrwania się spod kontroli. Z moim kablem nie to, że był płytszy, ale już tego nie słyszałem, był bardziej trzymany w ryzach. To jest dla mnie największa różnica. The Air zagrał bardziej po dżentelmeńsku. Tylko z jazzem mój kabel zagrał gorzej. ▪

    | THE AIR ze mną

    W tym roku w wielu miejscach przygotowano specjalne wydarzenia związane z rocznicą 500-lecia śmierci Leonarda da Vinci. Jednym z miast, które uważa mistrza za „swojego” jest Mediolan, w którym spędził osiemnaście lat, w czasie których powstała, m.in. Dama z gronostajem (a tej Włosi nam niesamowicie zazdroszczą) i Ostatnia wieczerza. Specjalnie na tę okazję przygotowano w mieście coś wyjątkowego, czego nie ma nikt poza Włochami – ponownie można podziwiać fantastyczną dekorację jednego z apartamentów na zamku Sforzów, pomieszczenia zwanego Sala delle Asse (Sala deskowa), której da Vinci był autorem. W tym roku zakończono, trwającą od 2012 roku, restaurację tego arcydzieła.

    Był to jeden z głównych punktów naszej tegorocznej wizyty w mieście. Ale zainspirowani multimedialnym pokazem po prostu musieliśmy zobaczyć więcej. Nie musieliśmy długo szukać – niedaleko od zamku, bo w Pinakotece Ambrozjańskiej, można zobaczyć jedno z jego ostatnich dzieł, obraz Portret muzyka, a także karty z Kodeksu Atlantyckiego z jego szkicami. Pośród nich są także szkice kanałów – Włoch został zatrudniony przez Sforzów nie jako portrecista, a jako inżynier, specjalista od fortyfikacji.

    Jeden z takich kanałów, Naviglio Pavenese wybudował dopiero Napoleon. Tuż obok jest jednak starszy szlak wodny, Naviglio Grande, po którym pływają statki wycieczkowe, a na którego brzegach swoje miejsce znalazło kilka świetnych antykwariatów, sklepów i komisów muzycznych oraz sklepów z komiksami. Ponieważ nie miałem w walizce miejsca na płyty LP, z jednego z antykwariatów wyszedłem z dwoma, kupionymi za grosze, płytami CD: The Soul Cages Stinga we włoskiej wersji z dodatkowym miksem tytułowej piosenki, a także z promocyjną wersją maksisingla Home Depeche Mode.

    Bardzo lubię tę płytę Stinga. Jest ona ciekawa nie tylko z tego względu, że grają na niej tacy muzycy, jak Dominic Miller na gitarze, Branford Marsalis na saksofonie, czy Manu Katché na perkusji, ale dlatego, że to druga i ostatnia płyta byłego wokalisty The Police, zakodowana w systemie QSound. Umożliwia on odtworzenie stereofonicznego dźwięku tak, jakbyśmy korzystali z systemu wielokanałowego.

    Kabel Witka Kamińskiego przestrzeń na tej płycie pokazał znakomicie. To było szerokie granie, wychodzące w kierunku słuchacza, rozłożone po bokach, a kiedy trzeba – jak przejazd basu w utworze Mad About You (w lewym kanale), albo saksofon w prawym, były klarowne, daleko z boku i nieco z tyłu. Ciekawe, ale The Air pokazał też mocniej szczególną właściwość włoskiej wersji tego utworu, a mianowicie to, że podkład został podany nieco ciszej niż w oryginale, a wokal został pokazany mocniej. Co o oznacza? Ano oznacza to tyle, że dostaniemy z nim dźwięk wysoce zróżnicowany pod względem kontrastów.

    Swoją nieprzeciętną przestrzenność polski kabel zawdzięcza lekkiemu przesunięciu balansu tonalnego w górę pasma. Mocniej słychać z nim było blachy perkusji Manu Katché, bardziej klarowny był też wokal Martina Gore’a na płytce Depeche Mode. Mam ją od momentu wydania, jeszcze przed płytą Ultra z której pochodzi, ale akurat wersję znalezioną w mediolańskim antykwariacie zwyczajnie „musiałem” mieć, bo raz, że ma na pudełeczku naklejkę mówiącą o tym, że to egzemplarz promocyjny, a dwa, że ten krążek został wytłoczony przez brytyjską firmę Nimbus, jedną z najlepszych firm tego typu.

    Singiel zabrzmiał mocno, gęsto i nisko, czyli tak, jak powinien. Dobrze pokazał też przesunięcie o którym mówię – bas był mocny, ale nie aż tak niski, jak w Siltechu i Acrolinku ‘9500’, a przypominał to, co z nam z modelu ‘8100’ tej firmy. Blachy były mocniej otwarte niż ze wszystkimi trzema kablami odniesienia, a wyższa średnica mocniej zaznaczona. To nie było jednak rozjaśnienie. Ani z mocno komercyjnym krążkiem Stinga, ani z płytką Depeche Mode nie miałem żadnych problemów z sybilantami, nic nie syczało, nie jazgotało. Co więcej, góra pasma jest dźwięczna i gęsta, ale idzie raczej w kierunku „słodkości” niż „metaliczności”.

    I właśnie dzięki lekkiemu naciskowi na górę pasma, na atak dźwięku, przekaz jest żywy, klarowny, przejrzysty, rozdzielczy. To nie jest taka sama rozdzielczość, co w Siltechu, czy ‘9500’ Acrolinka, w przekazie jest po prostu mniej dźwięków, dlatego w krótkim porównaniu można odnieść wrażenie, że The Air ma bardziej poukładany dźwięk. Ale już z modelem ‘8100’ mógłby konkurować, przede wszystkim jeśli chodzi o środek i górę pasma. Pomaga to również w budowaniu dynamiki, która jest z The Air naprawdę wyjątkowa. Przejścia bębnów na płycie Oframp Pat Metheny Group, myślę o utworze Eighteen, uderzenia w struny gitar na krążku New Dawn duetu Dominic Miller & Neil Stancey, wszystko to bujało, kręciło, szło do przodu.

    Prawdę mówiąc, to kabel, który brzmi trochę tak, jak wtyki Furutecha, w które został wyposażony. To szczególne połączenie otwarcia i wypełnienia. W źle skonfigurowanych systemach daje to wrażenie rozjaśnienia, w dobrych – rozdzielczości. To nie jest kabel, który by coś ukrywał, zamiatał pod dywan błędy. Nie „wywala” wszystkiego na twarz, ale też nie zakrywa.

    Porównując go z wieloma kablami z podobnego przedziału cenowego, a nawet droższymi, usłyszymy muzykę tak, jakby zagrała po raz pierwszy, jakby wcześniej była pod kocem. A to dzięki otwartej górze, rozdzielczości, ale i czemuś, co można by określić jako „wierność”. To wierny i wiarygodny kabel. Ale też inny niż te, z których korzystam w swoim systemie odsłuchowym. Jeślibym miał go porównać do jakiejś kolumny, a chodzi mi o barwę i dynamikę, to byłyby to fantastyczne YG Acoustics Carmel II, podczas kiedy i Siltech, i Acrolink ‘9500’ byłyby odpowiednikami Harbethów M40.1; jeśli Siltech to lampa 300B, WK Audio byłby KT150.

    Obydwa te sposoby grania muzyki mają zalety i wady, ale obydwa są w swojej klasie znakomite. Zaletą The Air, o której wielu innych producentów może tylko pomarzyć jest to, że wnosi on życie i wigor do każdego systemu bez jego rozjaśniania. Przekaz będzie z nim nieco lżejszy niż z ciemniejszymi kablami, trzeba się na to przygotować. Ale nie lżejszy przez brak basu, tego jest sporo, a przez mocniejsze akcentowanie jego wyższego zakresu i lżejszy jego najniższy zakres.

    Będzie też miał nieco mniej nasycony środek pasma, co słychać było i z wokalem Marka Knopflera z EP-ki The Trawlerman’s Song EP, jak i z gitarą Wesa Montgomery’ego ze Smokin’ at the Half Note w wersji Analogue Productions. Nie są to jednak różnice dyskwalifikujące, po prostu mówię o porównaniu do najlepszych kabli zasilających, jakie znam, wielokrotnie od niego droższych.

    Mało będzie jednak kabli zasilających, które mogłyby się równać z kablem Witka pod względem przestrzeni. Od niej zacząłem ten test i na niej chciałbym go skończyć. Dostajemy z nim rozległą panoramę, z dobrze lokalizowanymi elementami w obydwu planach. Pokazuje on źródła dźwięku bez zamglenia, choć nie stara się ich wycinać z tła, co jest ogromną zaletą, bo przecież żaden dźwięk nie istnieje w oderwaniu od innych. Zarówno z krążkiem Stinga, jak i z płytą Clair De Lune Tomity w wersji SACD otrzymałem ogromną, ekspansywną panoramę z dobrze pokazywanymi planami, warstwami, ale zawsze z wyraźnie wskazywanymi instrumentami.

    | PODSUMOWANIE

    The Air to kabel wysokiej próby, który w pełni zasłużył na swoją nazwę. Od razu wiadomo, że wyszedł spod ręki ludzi, którzy znają się na tym, co robią. To jednak kabel mający swoje własne „oblicze”, a przez to nie do końca uniwersalny – to samo można zresztą powiedzieć o każdym high-endowym kablu. The Air stawia na przejrzystość, przestrzeń i ułożenie wszystkich dźwięków w jedną, zwartą całość. Pokazuje zalety dobrych realizacji, te słabsze miłosiernie oszczędzając. Ale też nie sięga głębiej, do ich DNA, żeby pokazać, co w nich jest dobrego.

    Jak na kabel kosztujący 11 000 złotych polskich to więcej niż by się można było spodziewać. Kabel, który wpuszcza do systemu powietrze, dosłownie i w przenośni, który ma tak dopieszczony dźwięk za takie pieniądze? Po prostu musicie go państwo wypróbować w swoich systemach. Nie zastąpi najlepszych, a więc – tak się składa – najdroższych kabli zasilających, jakie można spotkać na rynku, ale nie taki był chyba zamysł, to tak nie działa. Wydaje mi się, że miał pokazać – i pokazał – na co stać dobry system, dodając do tego to „coś”, co powoduje, że słuchając ukochanej muzyki mamy ciarki na plecach.

    Dystrybucja w Polsce

    RCM s.c.

    40-288 Katowice
    ul. Czarnieckiego 17 | POLSKA

    www.rcm.com.pl

    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl


    System referencyjny 2019



    |1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST|
    |2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom)
    |3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST|
    |4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST|
    |5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710
    |6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS|
    |7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST|

    Okablowanie

    Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|
    Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST|
    Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ|

    Zasilanie

    Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|
    Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST|
    Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST|
    Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST|
    Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST|
    Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST|
    Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST|
    Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST|

    Elementy antywibracyjne

    Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)
    Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS|
    Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST|
    Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ|
    Nóżki pod testowanymi urządzeniami:
    • PRO AUDIO BONO Ceramic 7SN |TEST|
    • FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ|
    • HARMONIX TU-666M „BeauTone” MILLION MAESTRO 20th Anniversary Edition |TEST|

    Analog

    Przedwzmacniacz gramofonowy:
    • GRANDINOTE Celio Mk IV |TEST|
    • RCM AUDIO Sensor Prelude IC |TEST|
    Wkładki gramofonowe:
    • DENON DL-103 | DENON DL-103 SA |TEST|
    • MIYAJIMA LABORATORY Madake |TEST|
    • MIYAJIMA LABORATORY Zero |TEST|
    • MIYAJIMA LABORATORY Shilabe |TEST|
    Ramię gramofonowe: Reed 3P |TEST|

    Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition

    Mata:
    • HARMONIX TU-800EX
    • PATHE WINGS

    Słuchawki

    Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|

    Słuchawki:
    • HiFiMAN HE-1000 v2 |TEST|
    • Audeze LCD-3 |TEST|
    • Sennheiser HD800
    • AKG K701 |TEST|
    • Beyerdynamic DT-990 Pro (old version) |TEST|
    Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR HYBRID HPC |MIKROTEST|