pl | en

Kolumny głośnikowe

 

Definitive Technology
BP-9080x

Producent: DEFINITIVE TECHNOLOGY
Cena (w czasie testu): 19 995 zł

Kontakt: Definitive Technology
1 Viper Way, Suite B
Vista, CA 92081, USA

info@definitivetech.com
definitivetech.com

MADE IN USA

Do testu dostarczyła firma: RAFKO


oże część z Państwa pamięta recenzję kolumn Definitive Technology 9040, która ukazała się na łamach magazynu „High Fidelity” w sierpniu tego roku. Oczywiście był to już któryś kolejny test głośników tej marki w HF, ale chyba pierwszy nowej serii 90xx. Poszczególne modele z tej linii zewnętrznie różnią się między sobą przede wszystkim wielkością. Sposób ich wykończenia, czyli obciągnięcie materiałem maskownicy całej powierzchni (za wyjątkiem niewielkiej płytki z zaciskami głośnikowymi i gniazdem zasilania z tyłu) skutecznie zapobiega wychwyceniu innych różnic.

9040 była sporą, prawie metrową, półaktywną kolumną sprawdzającą się zarówno przy odtwarzaniu filmowej ścieżki dźwiękowej (u mnie w systemie dwukanałowym) jak i w stereofonicznej prezentacji muzyki. Pisałem wówczas, iż miłośnicy kina domowego mogą do tych kolumn dokupić dodatkowe moduły Dolby Atmos, mocowane na górze każdego głośnika.

Teraz do testu trafił model topowy oznaczony symbolem 9080x. Jest on sporo większy – ponad 130 cm wzrostu robi wrażenie - acz część tej wysokości zawdzięcza wbudowanemu na stałe modułowi Atmos, który dzięki srebrnemu kolorowi jest ciekawym akcentem stylistycznym. Gdy spotkałem się z panem Andrzejem Lemańskim z dystrybuującej kolumny DT firmy Rafko w czasie Audio Video Show 2016 od razu usłyszałem, że muszę tych kolumn posłuchać i to bynajmniej nie z powodu owego dodatkowego modułu. Znamy się wystarczająco długo, by pan Andrzej wiedział, że kino domowe jako takie nie jest mi specjalnie bliskie. 9080x miały natomiast być po prostu znakomitymi kolumnami do systemu stereo. Umówiliśmy się więc na test do grudniowego numeru „High Fidelity” i oto, kilka tygodni później, głośniki stanęły w moim pokoju.

9080x

Przy swoim wzroście z jednej strony 9080x wyglądają bardzo poważnie, z drugiej ich smukła sylwetka sprawia, że wcale nie wyglądają na aż tak duże i ciężkie. Jak już pisałem poprzednio, w serii 90xx amerykański producent zdecydowanie bardziej niż przy wcześniejszych modelach/liniach zadbał o estetykę głośników. Wyeliminował elementy plastikowe, stosując zamiast nich aluminium, a jego połączenie z czarnym materiałem otulającym niemal całe body kolumny wygląda bardzo, ale to bardzo elegancko.

Testowany model to konstrukcja trójdrożna, półaktywna. Wyposażona jest w 12 calowy subwoofer napędzany wbudowanym wzmacniaczem w klasie D, wsparty dodatkowo dwiema, także 12 calowymi, membranami biernymi (całością zarządza 56-bitowy procesor DSP). To konstrukcja bi-polarna. Na froncie obudowy pracują bowiem dwa przetworniki średniotonowe oraz jeden tweeter umieszczony między nimi, na tylnej ściance natomiast pracuje drugi głośnik wysokotonowy oraz jeszcze jeden średniotonowy. Kolumny wyposażono w osadzone na górnej ściance moduły Dolby Atmos, w których pracuje kolejny 1 calowy, aluminiowy tweeter, oraz przetwornik średniotonowy 5,25 cala.

Na płytce umieszczonej z tyłu obudowy znajdują się dwa zestawy gniazd głośnikowych – jedno służy do osobnego napędzenia modułu Atmos, drugie kolumny jako takiej. Z tego pierwszego w czasie testu nie korzystałem nie mając odpowiedniego procesora. W tym samym miejscu znajduje się gniazdo IEC do zasilania wbudowanego wzmacniacza subwoofera, oraz pokrętło regulacji ilości basu. Cała kolumna osadzona jest na solidnej, przykręcanej śrubami aluminiowej stopie, do której wkręca się cztery kolce bądź stopki z filcowymi podkładkami (jedne i drugie w zestawie w eleganckim pudełku).

Z przodu, tuż nad stopą umieszczono niewielkie logo firmy, które jest podświetlone na biało gdy kolumny (wzmacniacz) są włączone. Samo włączanie kolumn jest automatyczne, tzn. włączają się gdy otrzymują sygnał. BP9080x w pierwszym rzędzie podpiąłem do mojego systemu z końcówką Audia Flight FLS 4, przedwzmacniaczem Modwright LS100 oraz przetwornikiem cyfrowo-analogowym LampizatOr Big 7 w roli źródła. Zgodnie z sugestią dystrybutora odstawiłem kolumny znacznie dalej od tylnej ściany niż zwykle, zostawiając sporo wolnej przestrzeni wokół nich, zasiadłem wygodnie w fotelu i rozpocząłem odsłuchy.

DEFINITIVE TECHNOLOGY w HF

Płyty użyte w odsłuchu (wybór)

  • AC/DC, Live, EPIC E2 90553, LP
  • Alan Silvestri, Predator, Intrada MAF 7118 , CD/FLAC
  • Arne Domnerus, Antiphone blues, Proprius PRCD 7744, CD/FLAC
  • Cannonball Adderley, Somethin' else, Classic Records BST 1595-45, LP
  • Coleman Hawkins, The Hawk Flies High, Mobile Fidelity MFSL 1-290, LP
  • Isao Suzuki, Blow up, Three Blind Mice, B000682FAE, CD FLAC
  • John Coltrane, Blue train, Blue Note TOJJ-6505 (BN-1577), LP
  • John McLaughlin Trio, Que alegria, Verve B00000478E, CD
  • Keith Jarrett, The Koeln Concert, ECM 1064/65 ST, LP
  • Leszek Możdżer, Kaczmarek by Możdżer, Universal Music 273 643-7, CD/FLAC
  • Louis Armstrong & Duke Ellington, The Complete Session. Deluxe Edition, Roulette Jazz 7243 5 24547 2 2 (i 3), CD/FLAC
  • Mahler, Symphony no. 1, EMI Classical/Hi-Q Records Supercuts HIQSXR35, XRCD24
  • McCoy Tyner, Solo: Live from San Francisco, Half Note Records B002F3BPSQ, CD/FLAC
  • Michał Wróblewski Trio, City album, Ellite Records, CD/FLAC.
  • Miles Davis, Sketches of Spain, Columbia PC8271, LP
  • Mozart, Le nozze di Figaro, dyr. Teodor Currentzis, wyk. MusicAeterna Orchestra, Sony Classical B00GK8P1EG, LP
  • Pavarotti, The 50 greatest tracks, Decca 478 5944, CD/FLAC
  • Renaud Garcia-Fons, Oriental bass, Enja B000005CD8, CD/FLAC
  • The Ray Brown Trio, Summer Wind, Concord Jazz CCD-4426, CD/FLAC

Japońskie wersje płyt dostępne na

Jeszcze zanim rozpocząłem słuchanie otrzymałem od pana Andrzeja maila z ostrzeżeniem: „proszę uważać z basem!”. Przy podłączaniu kolumn zauważyłem, że pokrętła regulacji niskich tonów były ustawione na minimum – intencjonalnie czy nie, tego nie wiem - po takim ostrzeżeniu postanowiłem ich na początku nie ruszać. W połączeniu z dość lekką płytą Barb Jungr, której akurat słuchałem, dało to efekt w postaci delikatnego, eterycznego wręcz grania zupełnie nie pasującego do wytworzonego w moim umyśle obrazu kolumn z potężnym kopem na dole pasma, grzmiących z mocą zdolną kruszyć ściany. Tyle, że przy tej płycie sprawdziło się to doskonale. Uwaga skupiała się na głosie wokalistki, umieszczonym centralnie, z przodu, zaskakująco namacalnie i naturalnie brzmiącym.

Mała dygresja. Słuchając kolejnych kolumn Definitive Technology dochodzę do wniosku, że spore doświadczenie inżynierów tej marki w tworzeniu głośników do kina domowego ma pewne przełożenie na brzmienie ich głośników w systemach stereo. Rzecz właśnie w reprodukcji ludzkiego głosu. W przypadku ścieżki dźwiękowej filmu czytelność dialogów jest bardzo istotna (rzecz, które ciągle wydaje się umykać twórcom większości naszych rodzimych produkcji filmowych). W pełnym systemie zajmuje się tym dedykowany głośnik centralny, ale gdy przychodzi odtworzyć film używając do nagłośnienia systemu stereofonicznego, dwie „normalne” kolumny muszą wywiązać się z tego zadania na medal, żeby film faktycznie dało się obejrzeć.

Jedną z opcji jest oczywiście zrobienie kolumn tak, by w zakresie średnicy pojawiał się pewien akcent, emfaza, które sprawią, że wokale będą czytelne kosztem odchyłki od neutralności. Tyle, że w przypadku amerykańskich kolumn specjalnie owego podbicia w średnicy nie słyszę – to neutralnie grające kolumny, które jednocześnie potrafią brzmieć naturalnie. Ta ostatnia cecha może sprawiać, że odbiera się je jako delikatnie ciepło brzmiące, ale i tak nazwałbym je neutralnymi.

A jednak, zwłaszcza kolumny z tej nowej serii 90xx odtwarzają ludzkie głosy, a więc zarówno teksty mówione w filmach, jak i wokale w muzyce, bardzo dobrze. Nie dość, że brzmi to naturalnie i namacalnie, to na dodatek prezentacja jest wyjątkowo czytelna. Rozumienie tekstu zarówno mówionego jak i śpiewanego jest więc zdecydowanie łatwiejsze niż w przypadku wielu innych, nawet sporo droższych kolumn. To cecha, która będzie zapewne bardzo ważne dla miłośników wokalistyki oraz tych, którzy tak jak ja, czasem wykorzystują swój stereofoniczny system również do nagłośnienia oglądanego filmu. Koniec dygresji.

Wracając do płyty Barb Jungr. Nie tylko prezentacja jej głosu robiła duże wrażenie. Za nią równie lekko, płynnie i swobodnie grał zespół towarzyszący, ładnie porozstawiany na scenie. Mimo dość lekkiego charakteru prezentacji źródła pozorne były całkiem spore, choć nieco brakowało im „body”, czy „masy”, jak kto woli. Wszystko rozgrywało się w dużej przestrzeni, odległości między instrumentami były odpowiednie wzmacniając jeszcze wrażenie realizmu prezentacji. Naprawdę duże kolumny znikały z pomieszczenia kompletnie, zostawiając mnie sam na sam z muzyką.

Bardzo lubię taki sposób prezentacji gdy dźwięk całkowicie odrywa się od kolumn. Tu na pewno pomogła z jednej strony konstrukcja bipolarna, z drugiej wystawienie kolumn dość daleko w pokój, dzięki czemu i drivery na tylnej ściance mogły grać swobodnie w dużej przestrzeni. Kilka kolejnych płyt było w podobnym klimacie – Frank Sinatra, Oscar Peterson i jego goście, Eva Cassidy – melodyjne, płynne, relaksacyjne granie, którego z przyjemnością słuchałem godzinami.

W końcu jednak uznałem, że coś z tym basem trzeba zrobić – brzmiało to bardzo fajnie, jednak instrumentom brakowało masy, a całej muzyce mocnego, basowego fundamentu. Ich pojawienie się co prawda groziło utratą eteryczności przekazu, ale gdy człowiek trochę się w audio już pobawi doskonale wie, że tu zawsze jest coś za coś, że z czegoś trzeba w jakimś stopniu zrezygnować, by coś zyskać w innym zakresie. Rzecz więc zwykle w znalezieniu optymalnego (dla danego osobnika i pomieszczenia) kompromisu, czy zestawu cech brzmienia.

Pokrętła regulacji basu w obu kolumnach powędrowały więc mniej więcej do 1/3 skali i dźwięk, zgodnie z oczekiwaniami, dociążył się, wypełnił. A jednak... nadal pozostał w nim pierwiastek tej eteryczności, delikatności, braku wyostrzeń, rozjaśnień, lekkości z jaką dźwięk płynął do moich uszu. Tyle, że teraz miał on odpowiednie wsparcie w niskich rejestrach. Każdy instrument, wokal, miał już nie tylko odpowiednią wielkość i trójwymiarowy zarys w przestrzeni, ale i dobre wypełnienie tego zarysu.

Mając solidną podstawę basową i pamiętając jak dobrze na mniejszych 9040 wypadły odsłuchy ciężkich soundtracków, ponownie sięgnąłem np. po mroczną, dynamiczną muzykę z Prometeusza Ridleya Scotta. Za oknem było już ciemno a w pokoju szybko zrobiło się... straszno. Film, jak wszystkie z serii Alien nie należy do radosnych i wesołych, a kiedy posłucha się samej muzyki, to robi się jeszcze bardziej mrocznie niż w czasie oglądania filmu (gdzie choćby, mimo że tu akurat zimna jak lód, Charlize Theron potrafi samą obecnością na ekranie odwrócić uwagę od ponurego klimatu filmu). Znowu kłaniała się ogromna przestrzeń. Dźwięki dochodzące z wielu miejsc nie tylko pomiędzy i za kolumnami, ale czasem również gdzieś z boku, tworzyły wrażenie, że dźwięk, a co za tym idzie akcja, niemal mnie otaczały.

Choć przestrzenność uznałbym za jedną z największych zalet 9080, to nie omieszkały one pokazać także swoich możliwości w zakresie dynamiki, świetnego oddawania jej ogromnych skoków. Potrafiły już teraz także zejść z basem bardzo nisko i potężnie wprawiając mury i stropy w drgania. I tak chyba największe wrażenie robiła tu szybkość narastania sygnału, dzięki której wszelkie nagłe wejścia instrumentów/dźwięków sprawiały, że raz po raz podskakiwałem w fotelu. Słowem – klimat tej ścieżki dźwiękowej został oddany w bardzo przekonujący sposób.

Może zabrzmi to jak przesada, ale wcale nią nie jest – to brzmienie podobało mi się bardziej i zrobiło na mnie większe wrażenie niż zapamiętane z kina. Tam było oczywiście głośniej, ale to właśnie na głośności i nie do końca dobrze kontrolowanej potędze brzmienia kinowy system nagłośnienia próbował (nieudolnie) budować klimat. Tu nie było oczywiście tak głośno, za to kontrola i definicja niskich tonów była zdecydowanie lepsza, a efekt znakomity, wciągający, powodujący że włoski stawały mi czasem dęba na karku, a po plecach biegały ciarki. Coś czuję, że jeślibym miał te kolumny na co dzień, oglądałbym w domu zdecydowanie więcej filmów niż teraz:)

Rację miał jednakże pan Andrzej twierdząc, że to po prostu bardzo dobre kolumny do słuchania muzyki. Z ciekawości sięgałem po płyty z różnych gatunków muzycznych i każda z nich zabrzmiała co najmniej bardzo dobrze. Tradycyjnie zagrali choćby weterani z AC/DC, ale i Aerosmith, czy nawet Metallica. Do tych albumów pokrętło basu powędrowało jeszcze nieco dalej w górę skali dzięki czemu uzyskałem nadal świetnie prowadzony, równy, szybki, sprężysty, ale i potężny i nisko schodzący bas. Bez żadnego przeciągania, bez poluzowania – z wykopem, energetycznie, ale cały czas pod kontrolą.

Bluesowo-rock'n'rollowy koncert? Proszę bardzo – Muddy Waters z zespołem plus ekipa z The Rolling Stones popisywali się na niewielkiej scenie klubu Checkerboard Lounge. 9080x pokazały, że i dobre różnicowanie i separacje nie są im obce, więc studiowanie gry wybranego muzyka nie stanowiło żadnego problemu. Była i atmosfera koncertu pięknie odtworzona przez testowane kolumny, była żywo reagująca widownia, rozkręcający się z kawałka na kawałek Mick Jagger, no i nieoficjalny konkurs na najsprawniejszego gitarzystę. Wszystko podane w bardzo żywy, wciągający, ale i uporządkowany sposób.

Duża opera? Jak najbardziej – na mojej ukochanej Carmen kolejny raz zachwycałem się ogromem sceny, z której wiernym oddaniem 9080x nie miały problemu. Śpiewacy poruszali się na pierwszym planie, a ich prezentacja była bardzo ładnie sfokusowana. Głosy pełne, namacalne, zostały pokazane odpowiednio ekspresyjnie tak, by nawet bez znajomości francuskiego bez problemu można było wyczuć klimat każdej sceny.

Zasłuchałem się także całkowicie w pięknie wydanej przez Audio Anatomy płycie Przemysława Rudzia. Muzyka elektroniczna może niezbyt często gości w moim repertuarze, ale w tej płycie można się zakochać. To wspaniała wędrówka po niebie pełnym gwiazd, a gdy jeszcze kolumny potrafią wytworzyć wrażenie ogromnej przestrzeni, iluzja staje się pełna. Jak już kilka razy pisałem, topowe Definitive Technology z serii 90xx przestrzeń pokazują w absolutnie fantastyczny sposób. Dlatego właśnie i ta płyta, Music for stargazing, zabrzmiała na nich rewelacyjnie.

Na dobrą sprawę słabiej na tych kolumnach brzmiały jedynie... słabo zrealizowane płyty. Pomimo delikatnie ciepłego charakteru brzmienia 9080x, nie ma tu bowiem tendencji do upiększania rzeczywistości. Nagrania są dobrze różnicowane i jeśli są słabe to tak po prostu brzmią. Tych dobrych natomiast słucha się znakomicie bo na dobrą sprawę trudno się przyczepić do jakiegokolwiek aspektu tego grania nawet.

Od pary kolumn za prawie 20 tysięcy złotych można wymagać już bardzo dużo, nawet jeśli poniekąd część owej ceny przypada na dodatkowe moduły Dolby Atmos. Celem tego testu była jednakże ocena 9080x jako kolumn do słuchania stereofonicznej muzyki. Być może część z Państwa nadal widzi kolumny Definitive Technology jako część kina domowego. Jeśli tak, to najwyższy czas posłuchać kolumn z serii 90xx i przekonać się na własne uszy, że to coś znacznie więcej.

I owszem, gdy będziecie chcieli posłuchać dynamicznego soundtracka, albo nagłośnić z ich pomocą film, sprawdzą się bardzo dobrze, pewnie nawet lepiej niż większość kolumn w podobnej cenie od producentów, którzy z kinem domowym nigdy nie mieli nic wspólnego. Tyle, że gdy wystawić je do pojedynku z tymi kolumnami jedynie na materiale muzycznym, też wcale nie będą na straconej pozycji. Mają kilka bardzo mocnych atutów – kapitalną przestrzeń, obrazowanie, precyzję lokalizacji, trójwymiarowość. Niewiele jest tak dużych kolumn, które równie łatwo znikają z pomieszczenia.

Dynamika i regulowana podstawa basowa to ich kolejne zalety. Owa możliwość dopasowania ilości basu do pomieszczenia/ustawienia, indywidualnych preferencji, czy w końcu do konkretnego rodzaju muzyki jest czymś wyjątkowym, czego w przypadku „normalnych” kolumn nie mamy (tzn. samym ustawieniem można to w niewielkim stopniu regulować, ale to jedynie ułamek możliwości jakie dają 9080x). Fakt, że to kolumna półaktywna, a więc z własnym wzmacniaczem napędzającym moduł basowy to kolejny mocny atut.

Dobór wzmacniacza sterującego pozostałymi przetwornikami będzie dzięki temu dużo łatwiejszy – można się skupić na jego klasie, wyrafinowaniu, a aspekt mocy i wydajności prądowej zejdzie na zdecydowanie dalszy plan. Znajdą się kolumny z nieco lepszą kopułką wysokotonową, w sensie – bardziej rozdzielczą i wyrafinowaną. Ale tak naprawdę słychać to jedynie przez porównanie – ja postawiłem obok moje Ubiqi i nowe Dynaudio Contour 20 i dzięki temu jasna była ich przewaga w tym zakresie. Tyle że sprowadza się to do tego, że Contoury oferują genialną górę, Model One świetną, a w porównaniu do nich 9080x „jedynie” bardzo dobrą. Podobnie rzecz się ma ze średnicą – naturalną, kolorową i namacalną, świetnie zszytą z pozostałymi częściami pasma.

Podsumowanie

W efekcie dostajemy spójne, naturalne granie, raczej ciepłe, choć to nie jest jakaś większa odchyłka od naturalności, ze znakomitą dynamiką, potężnym, ale bardzo dobrze kontrolowanym basem. No i są one w stanie z łatwością zagrać każdą muzykę, od eterycznego jazzu, przez elektryczny blues, po ciężkie ścieżki dźwiękowe, rock, czy dużą klasykę. To nie są kolumny (tylko) do kina domowego, choć jak najbardziej też – to rasowe podłogówki, które w systemie audio mają do zaoferowania równie bogaty zestaw zalet co i każda, podobnie wyceniona para typowo stereofonicznych głośników. Dodając do tego cechy, którymi pasywne kolumny nie dysponują dostajemy bardzo ciekawą propozycję, nad którą warto się pochylić.

Definitive Technology BP 9080x to trójdrożne kolumny podłogowe, wykorzystujące bipolarną konstrukcję sekcji średnio-wysokotonowej, aktywną sekcję basową i dodatkowo moduł Dolby Atmos umieszczony na szczycie każdej z nich. Obudowę wykonano z 1 calowego MDF-u i wzmocniono w środku dodatkowymi elementami zwiększającymi jeszcze sztywność całej konstrukcji.

Podobnie jak 9040 i spora część kolumn oferowanych przez Definitive Technology, obudowa testowanego modelu flagowego ma postać „wieży” o wąskim froncie (niecałe 18 cm) wysokiej na ponad 130 cm. Całość postawiono na solidnej, sztywnej, aluminiowej stopie mającej postać ramy przykręcanej do spodu kolumny śrubami. W zestawie, w eleganckim pudełku, znajduje się komplet kolców z podkładkami, ale do wyboru są również stopki o płaskim spodzie, podklejone filcem, które preferowane będą gdy przyjdzie ustawić głośniki na delikatnej podłodze. Całość pokryto czarnym materiałem, według producenta, obojętnym akustycznie.

Z tyłu znalazło się niewielkie wycięcie na panel ze złączami. Znajdziemy tam gniazdo zasilające dla cyfrowego wzmacniacza pracującego w klasie D napędzającego sekcję niskotonową, dwie pary gniazd głośnikowych, z których jedna przeznaczona jest dla modułu Atmos, pojedyncze wejście LFE (na gnieździe RCA) oraz pokrętło, którym regulujemy ilość basu. Obok gniazda zasilania umieszczono niewielkie przełącznik wyboru napięcia zasilania, oraz diodę sygnalizującą podłączone zasilanie. Owo pokrętło współpracuje z inteligentnym układem regulacji basu działającym w zakresie częstotliwości poniżej 100 Hz. Na froncie, przy samej dolnej krawędzi kolumny, umieszczono podświetlane na biało logo (literkę D), które doskonale komponuje się z jasnym aluminium stopy i modułu Atmos zamykających wizualnie konstrukcję od dołu i od góry. Dzięki temu całość prezentuje się naprawdę elegancko.

Aktywny moduł basowy umieszczono w obudowie zamkniętej i wyposażono w 12 calowy woofer w technologii BDSS (czyli z podwójnym zawieszeniem znacząco, wg producenta, redukującym zniekształcenia) oraz dwie membrany bierne o tej samej średnicy. Woofer i jedna z membran zostały umieszczone na jednym boku kolumny, a druga membrana na przeciwnym. Daje to dwie opcje ustawienia kolumn w pokoju z aktywnym wooferem po wewnętrznej, bądź po zewnętrznej stronie.

W bipolarnym module średnio-wysokotonowym pracują trzy przetworniki średniotonowe o średnicy 5,25 cala każdy z polimerową membraną kompozytową oraz specjalnym stożkiem fazowym oraz dwie 1 calowe aluminiowe kopułki wysokotonowe. Na froncie w układzie D'Appolito pracują dwa średniotonowce, a między nimi kopułka, a z tyłu umieszczono po jednym przetworniku średnio- i wysokotonowym.


Dane techniczne (wg producenta)

Konstrukcja: 3-drożna, półaktywna, bipolarna
Skuteczność: 92 dB
Impedancja nominalna: 8 Ω
Pasmo przenoszenia: 16 – 40000 Hz
Moc ciągła (RMS): 455 W
Wymiary (WxSxG): 1310 x 178 x 406 mm
Waga: 26 kg/szt.


Dystrybucja w Polsce:

RAFKO

ul. Handlowa 7
15-399 Białystok

rafko.com/pl

System odniesienia

- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta
- Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa
- Końcówka mocy Modwright KWA100SE
- Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100
- Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11
- Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM)
- Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC
- Kolumny: Bastanis Matterhorn
- Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr
- Słuchawki: Audeze LCD3
- Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako
- Przewód głośnikowy -
LessLoss Anchorwave
- Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence
- Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
- Stolik: Rogoż Audio 4SB2N
- Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot